Wstąpiłam do Sklepu Nocnego, aby kupić jakieś ciastka na wagę. Kiedy weszłam do sklepu za sprawą klimatyzacji ogarną mnie przyjemny chłód. W pierwszym pomieszczeniu, gdzie znajdują się podstawowe produkty spożywcze była trzyosobowa kolejka. Ja udałam się dalej do pomieszczenia z alkoholem i słodyczami. Znajdowały się tam dwie pracownice i jeden klient. Jedna z pracownic obsługiwała klienta drukując mu kupon totolotka. Mną zajęła się druga kasjerka. Była to starsza pani około sześćdziesiątki. Wydawało mi się, że jest to właścicielka sklepu.
Okazała się bardzo sympatyczną osobą. Z jej twarzy nie znikał uśmiech. Zapytała się w czym może mi pomóc, a kiedy poprosiłam o jakieś dobre ciastka na wagę zaczęła mi doradzać. Wybór był bardzo duży. Sklepowa powiedziała, że ciastka są świeże bo niedawno otrzymali dostawę. Zdecydowałam się na wafelki o smaku cytrynowym, które poleciła mi sprzedawczyni. Zważyła mi równo 0,30 kg, czyli tyle o ile ją poprosiłam. Zapłaciłam za zakupy. Sprzedawczyni pożegnała się ze mną i zaprosiła do ponownego odwiedzenia sklepu.
Przechodząc obok Tureckiego Kebaba poczułam przyjemny zapach orientalnej kuchni. Tym samym mój żołądek dał mi znać, że chętnie coś by zjadł. Postanowiłam wstąpić do środka i skusić się na kebaba.
Lokal jest bardzo przestronny i jest tam sporo niezagospodarowanego miejsca. Znajduje się tam 6 stolików. Moim zdaniem jest ich zdecydowanie za mało. Kiedy weszłam do środka wszystkie stoliki były zajęte. Przy ladzie stała pięcioosobowa kolejka. W lokalu panował straszny zaduch, dosłownie nie było czym oddychać. Oprócz zapachu unosiły się opary gorącej pary z piekarnika.
Oferta u Turka jest dosyć ciekawa. Kebaby serwowane są w cieście lub bułce. Do wyboru jest mięso drobiowe, wołowe, wieprzowe. Można zamówić zestaw z napojem, zaoszczędzając kilka złotych. Tradycyjny kebab w bułce kosztuje 9zł.
Składniki do kebeba są widoczne w przeszklonej witrynie. Ze względu na panujący ruch klientów, z pewnością były świeże.
W lokalu były dwie osoby z obsługi. Młoda dziewczyna i mężczyzna tureckiej narodowości. Uwijali się bardzo sprawnie. Ze względu na panującą temperaturę i ciągły ruch mężczyzna miał skroplone potem czoło. Wytarł je jakimś brudnym ręcznikiem(niedbale rzucił go na blat przy ladzie) i dalej zajmował się robieniem kebabów. Ten widok trochę mnie odrzucił. Musiałam jeszcze długo stać w kolejce a widok spoconego pracownika sprawił, że odechciało mi się jeść. W związku z tym opuściłam lokal bez zakupu.
Telle Pizza, aby przyciągnąć do siebie większą ilość klientów stosuje różne metody. Między innymi wysyłają sms z ofertami osobom, które składały u nich zamówienia telefoniczne; rozwieszają ulotki reklamowe, przedstawiciele Telle Pizzy zostawiają oferty w firmach. Jednak to co zobaczyłam przedwczoraj było lekką przesadą.
Zbliżając się do lokalu Telle Pizzy mimo hałasu panującego na dworze (lokal mieści się przy ruchliwej ulicy) usłyszałam głośną reklamę pizzerii. Pracownicy pizzerii wystawili na zewnątrz, na parapet okna dwa wielkie głośniki, z których cały czas płynęła krzykliwa reklama. Współczuje osobom pracującym lub mieszkającym obok lokalu. Przez cały dzień muszą wysłuchiwać bardzo głośnej reklamy. Na mnie, jako zwykłego przechodnia reklama podziałała odwrotnie niż w zamierzeniu. Zamiast zainteresować się ofertą chciałam jak najszybciej minąć to miejsce. Sądzę, że takie usilne uszczęśliwianie mieszkańców miasta może bardziej odstraszyć klientów niż ich przyciągnąć.
Chcąc zastąpić promienie słoneczne wybrałam się do Solarium przy Grocie Solnej. Mam tam wykupiony karnet. Ze zniżką studencką za 100 minut zapłaciłam 90 zł.
Kiedy zbliżałam się do solarium zauważyłam właściciela, który stał przed wejściem i palił papierosa. Przywitał się ze mną i zaprosił mnie do środka. Wziął ode mnie karnet i odliczył 10 minut, które chciałam wykorzystać. Solarium zwykłe, na które mam wykupiony karnet akurat było zajęte. Pomyślałam więc, że będę musiała chwilę zaczekać. Jednak właściciel zaproponował mi pobyt w solarium z wibrą (jest ono droższe) bez dodatkowej opłaty. Był to bardzo miły gest z jego strony. Zapytał czy wiem jak się nim obsługiwać. Ponieważ nigdy nie miałam do czynienia z tego typu kabiną poprosiłam go o pomoc. Udał się ze mną do pomieszczenia z kabiną i wytłumaczył co mam po kolei przyciskać. Przyznam, że opalanie połączone z wibracjami to bardzo przyjemne rozwiązanie. Na pewno przy kolejnym karnecie zdecyduje się właśnie na tą opcję.
Jeśli chodzi o wygląd miejsca obsługi to Solarium przy Grocie Solnej nie stanowi żadnej rewelacji. Ma ono renomę najlepszego solarium w mieście. Jest to moim zdaniem prawda, ponieważ lampy w solarium są często wymieniane a opalanie daje szybkie i widoczne efekty. W lokalu jest bardzo gorąco. Przynajmniej w poczekalni powinna znajdować się klimatyzacja. Pomieszczenia z kabinami są niewielkie. Tam również panuje ukrop. Po wyjściu z kabiny napotyka się kolejną falę ciepła z dusznego pomieszczenia. Na szczęście w pomieszczeniu znajduje się wiatrak, którym wczoraj się posiłkowałam, aby nie zemdleć. W pomieszczeniach jest zawsze papierowy ręcznik, waciki, mleczko do demakijażu, okulary i gumka do włosów (raczej nie zdecydowałabym się na jej użycie). Podoba mi się, że w kabinie jest zawsze plakietka z informacją: Dezynfekowane. Właściciel po każdej klientce przychodzi do kabiny i czyści ją specjalnym płynem.
W związku ze zbliżającym się wakacyjnym wyjazdem, postanowiłam zaopatrzyć się w mapę Świnoujścia. W tym celu wstąpiłam do Księgarni Słoń
Jest to dosyć niewielka księgarnia. Jeśli chodzi o pozycje książkowe, to uważam że jest ona słabo zaopatrzona. Książki ułożone są bez żadnej koncepcji. Obok kryminałów można znaleźć literaturę dziecięcą, natomiast przewodniki poprzeplatane są fantastyką. Trudno samodzielnie odnaleźć konkretny tytuł. Całość nie wygląda za ciekawie, książki są ciasno poupychane na regałach lub przewracają się i niszczą w koszach. Księgarnia chyba nastawia się bardziej na podręczniki, a sprzedaż innych pozycji książkowych traktuje jako dodatek do działalności. Oprócz książek można kupić tam kartki okolicznościowe i mapy.
Ja skoncentrowałam się na stoisku z mapami. Znajduje się ono niedaleko wejścia, zaś mapy ustawione są w specjalnych stojakach. Samodzielnie znalazłam mapę Świnoujścia, a właściwie Szczecina plus pięć miast z wyd. Demart. Chciałam jednak dla porównania zobaczyć mapę z innego wydawnictwa. Poprosiłam pracownicę o pomoc. Z uśmiechem podeszła do mnie i chętnie służyła mi pomocą. Wyszukała mi mapę samego Świnoujścia z wyd. Copernicus. Zdecydowałam się właśnie na tą drugą mapę. Zapłaciłam za nią 7,99 zł. Uważam, że nie jest to zbyt wygórowana cena jak na tego typu produkt.
Kiedy podeszłam do kasy byłam jedynym klientem, dlatego zostałam obsłużona szybko. Kasjerka nie miała mi wydać jednego grosza. Nie stanowiło to dla mnie problemu. Zastanawiam się jednak po co sklepy utrudniają sobie życie i stosują końcówki cenowe 99 groszy. Klienci i tak wiedzą, że mają do zapłacenia 8 zł a nie 7,99:)
Miałam nietypowy problem z usługą poczty głosowej w Orange. Wyłączyłam ją dzwoniąc pod numer *500, jednak znajomi skarżyli się, że mam ciągle włączoną pocztę. Kilkakrotnie dzwoniłam pod numer *500, ale automatyczna sekretarka mówiła mi, że mam wyłączoną tą usługę. Postanowiłam zadzwonić do Biura Obsługi w Orange. Już kilkakrotnie miałam do czynienia z Biurem Obsługi i zawsze mój czas oczekiwania na wolnego konsultanta wynosił ponad 10 minut. Muzyka, która leci podczas oczekiwania jest irytująca. Zwłaszcza jeśli słucha się jej przez dłuższy czas.
Jednak tym razem połączenie nastąpiło wyjątkowo szybko, po koło 3 minutach. Powitał mnie bardzo sympatyczny i kulturalny pracownik. Wytłumaczyłam mu na czym polega mój problem. Konsultant natychmiast podjął działanie. Zapytał mnie o dane właściciela numeru, czyli nazwisko, datę urodzenia i adres zamieszkania. Następnie sprawdził usługę poczty głosowej w moim telefonie. Według jego danych również była wyłączona. Jednak sprawdziłam to osobiście i wiedziałam na 100%, że tak nie jest. Konsultant uwierzył mi na słowo i znalazł rozwiązanie. Włączył mi usługę poczty głosowej i po upływie 10 minut kazał mi ją wyłączyć. Podał mi specjalny kod na wyłączenie tej usługi *110*03*00#. Podziękował mi za telefon i prosił o kontakt w razie dalszych problemów. Kiedy zastosowałam się do jego zaleceń okazało się że były one trafne. Tym sposobem usunęłam problem poczty głosowej.
Rossmann mieści się w Centrum Handlowym Alfa. Na początku miałam problem, żeby drogerię w ogóle odnaleźć w centrum, ale na szczęście są mapy :) Rossmann nie jest imponujących rozmiarów, ale nie można powiedzieć, że jest ciasno. Niestety, ludzie tłoczą się przy regałach i jest to irytujące. Cieszę się, ponieważ udało mi się znaleźć kosmetyk do demakijażu oczu, którego poszukiwałam od dawna i w wielu drogeriach nie mogłam go znaleźć. Niestety, innej rzeczy nie znalazłam a wydawało mi się, że Rossmann ma duży asortyment. Akurat kiedy zastanawiałam się przed półką, obok pracownica wykładała towar. Rozmawiałam z kimś na głos o tym że nie ma tego, czego szukam, a gdzieś dalej raczej nie leży, a pani nawet nie zapytała się, czy pomóc. A rozmowę słyszała na pewno. Widocznie wychodzą z założenia, że odpowiadają tylko na pytania klientów, nie wtrącają się do rozmów. Poza tym, w Rossmannie była potworna kolejka i trzeba było, niestety, trochę postać. Ale mimo to, uważam zakupy za udane.
Zaszedłem do salonu, gdzie wcześniej kiedyś kupiłem komputer. Wewnątrz można było zauważyć dwóch pracowników, ubranych w stroje służbowe. W momencie mego wejścia, jeden z pracowników przywitał się ze mną. Podszedłem do pracownika aby się zapytać o dyski zewnętrzne. Pracownik przedstawił mi ofertę, składającą się z kilku pozycji. Pracownik zapytał się także, jakiej pojemności dysku poszukuję. Po uzyskaniu odpowiedzi pracownik przedstawił mi dokładniejszą ofertę. Nie zdecydowałem się jednakże na zakup z powodu wyższych cen, niż u konkurencji. Podziękowałem pracownikowi za ofertę i się pożegnałem. Pracownik także podziękował i się pożegnał. Prze cały okres pobytu, pracownik starał się patrzeć klientowi w oczy. Przez cały czas starał się być miły i starał się udzielić wszelkich informacji klientowi. Widać, że jest otwarty na klienta.
Mały sklepik oferujący ekskluzywne obuwie. Zachęcony reklamami o wyprzedażach, zaszedłem do niego aby obejrzeć pantofle. Wewnątrz nie było żadnego klienta, natomiast były dwie pracownice, które posiadały firmowe stroje. Po przywitaniu się, udałem się do półek z butami męskimi. Po kilku minutach usłyszałem pracownicę, która zaoferowała swą pomoc. Po odpowiedzeniu, czego poszukuję, pracownica zapytała się jaki mam numer obuwia a także jaki kolor mnie interesuje. Po uzyskaniu odpowiedzi, pracownica zaprezentowała jeden model i zachęciła do jego przymierzenia. Podczas przymiarki, pracownica poinformowała mnie, z czego obuwie jest wykonane. Ponadto zaproponowała mi przymierzenie drugiego buta. Podczas przymiarki poinformowałem pracownicę, że obuwie jest trochę przyciasne. Pracownica odpowiedziała mi, że obuwie jest skórzane i powinno się rozejść. Uzyskałem także informację o możliwości zwrotu obuwia, jednakże nie może być oznak noszenia i należy mieć paragon. Nie zdecydowałem się jednak na zakup i podziękowałem za pomoc. Pracownica także podziękowała i zaprosiła ponownie.
Myśląc o zmianie aparatu, zaszedłem do FotoJokera, aby obejrzeć ofertę. Po wejściu do środka, przywitał się ze mną pracownik, który zaoferował pomoc po kilku minutach. Widać, że pracownicy zdają sobie sprawę, że klient najpierw chce zapoznać się z ofertą a potem można zaproponować pomoc. Jak wspomniałęm wcześniej, po zaoferowaniu pomocy, poinformowałem pracownika, iż rozglądam się nad nowym aparatem. Pracownik zapytał się, jaką kwotę chcę przeznaczyć a także, czy mam jakieś preferencje. Po uzyskaniu odpowiedzi, zaprezentowano mi dwa modele. Produkty te zostały pokrótce omówione a także zaproponowano mi ich wzięce do ręki. Po kilku minutach poinformowałem pracownika, że muszę się jeszcze zastanowić i się pożegnałem. Pracownik także się pożegnał i zaprosił ponownie.
Na zakończenie pobytu w galerii postanowiłem kupić pizzę. Udałem się do Pizzy Pai, gdyż już nieraz tam kupowałem pizzę i zawsze mi smakowała. Na terenie pizzerni można było zauważyć średni ruch oraz dwóch pracowników. Po podejściu do kasy, jeden z pracowników przywitał się ze mną i zapytał, w czym mi może pomóc. Po zamówieniu pizzy, pracownik zapytał się jaki ma być rozmiar a także zaoferował napój i ketchup. Po zakończeniu transkacji i czekając na zamówioną pizzę zauważyłem promocję na pizzę którą zamówiłem, jednakże o mniejszej wielkości. Pomyślałem sobie, że przecież pracownik mógł mnie poinformować o promocji i bym zamówił pizzę promocyjną, tańszą. No nic, mówi się trudno. Podczas oczekiwania zauważyłem także, że pracownik odsuwa lodówki spod lady i tam sprzęta. Widać, że pracwonicy dbają o czystość. Przy wręczaniu zamówionej pizzy, pracownik życzył mi smacznego i zaprosił ponownie.
Zaszedłem na halę aby kupić wiatrak elektryczny. Wybór był, jednakże nie było pracownika, który by mi doradził, jaki model wybrać i jaki jest najmniej awaryjny. Po zapytaniu się na innym dziale o poszukiwanego pracownika otrzymałem informację, że zaraz się postara jego znaleść. Faktycznie, po niecałych 5 minutach na dziale pojawił się pracownik, który udzielił mi odpowiedzi na moje pytania. Nie sądziłem, że pracownik się pojawi, stąd też moje wielkie zdziwienie. Jak do tej pory, to miałem różne "przeboje" z pracownikami na terenie hali. Jednakże to się już może zmieniło.
Udałem się do Ogrodów, aby zakupić iglaki na działkę. Już po wjechaniu na teren sklepu, można zauważyć duży asortyment. Podczas oglądania oferty, dość trudno było zauważyć pracowników, gdyż byli zajęci pracami porządkowymi lub też klientami. W pewnym momencie, udał mi się "dorwać" jednego z pracowników i poprosiłem o pomoc w wyborze iglaków. Pracownik niezbyt chętnie to uczynił, gdyż porządkował inne produkty. Chcąc, nie chcąc zadał mi kilka pytań, aby móc dobrać odpowiedni produkt. Po kilkunastu minutach wybrałem co chciałem i udałem się do kasy. Reszta spraw została wykonana dość szybko i zadowolony opuściłem sklep. Gdyby nie ta mała niemiła sytuacja z pracownikiem, to moja ocena sklepu by była lepsza.
Salon Berendowicz&Kublin to kolejne tego typu miejsce, które odwiedziłem w Opolu. W Salonie pojawiłem się parę minut przed godziną 11. Po przywitaniu powiedziałem, że jestem umówiony na 11 do pani Anety. Wskazano mi sofę, na której oczekiwałem na swoją kolej. Salon jest zaaranżowany schludnie i nowocześnie, z dominacją bieli i metalicznej stali. Czas umila zawieszony na ścianie telewizor, w którym był nastawiony kanał FMan.
Pani A. pojawiła się bez opóźnień i zaprosiła do stanowiska. Skonsultowała ze mną nowy wygląd fryzury w sposób dość profesjonalny po czym zostałem zaprowadzony do mycia włosów. Proces mycia przebiegł przyjemnie. Wróciłem na fotel a pani A. wkrótce nawiązała ze mną kontakt :) Po 30 minutach wyszedłem usatysfakcjonowany nową fryzurą oraz jakością obsługi.
Bar żywcem wyjęty z PRL-u. Na pierwszy rzut oka wygląda dość odpychająco. Panie w białych fartuszkach z czepkami na głowie uwijają się za kontuarem. W niewentylowanym pomieszczeniu unoszą się zapachy smażonych ryb. Jednak warto tu zajrzeć by zjeść najlepszego kebaba na Zamojszczyźnie. Dużym minusem jest to, że nie ma toalety
Polecam Pub na Szwedzkiej dla wszystkich, którzy chcą zjeść niedzielny obiad z rodziną, napić się wieczorem piwa ze znajomymi czy spędzić randkę na kameralnym tarasie. Przepyszne potrawy w doskonałej cenie. Szczególnie polecam tatara, zawsze świeży i doskonale przyrządzony. Wewnątrz dostępny bezprzewodowy internet, z którego można bezpłatnie korzystać podczas spotkań biznesowych. Pani kelnerka nie jest zbyt błyskotliwa ale zawsze uśmiechnięta i chętna do pomocy. Ocena 5++
Obszerna karta win,z których połowa nie jest dostępna w restauracji. Żeby wypić kieliszek dobrego wina do obiadu trzeba zamówić całą butelkę. Obsługa nie zabiera pustych naczyń, nie opróżnia popielniczki, rzadko podchodzi do klientów. (parasolki). Menu jest dość ubogie a potrawy niesmaczne. Np. sałatki, nieprzyprawione, suche i bez smaku. Uważam, że wśród restauracji dostępnych przy zamojskim rynku ta jest jedna z gorszych. Wybieram ją tyko wtedy gdy w innych brakuje miejsc
Wychodząc z Reserved postanowiłam wstąpić jeszcze do sklepu Reserved Kids. Pomyślałam, że skoro w Reserved były takie fajne promocje to tu też mogę liczyć na jakiś upust. Nie pomyliłam się.
W sklepie było niewielu klientów, właściwie to tylko dwie kobiety plus mała dziewczynka. Dziecko siedziało na małym krzesełku i oglądało jakąś bajkę. To bardzo fajne rozwiązanie w sklepach. Dziecko jest bezpieczne i ma zajęcie a tym czasem opiekunowie mogą spokojnie robić zakupy.
W Reserved Kids panował porządek. Wszystko było równo poskładane, na stojakach nie było powciskanych na siłę ubranek. Kupiłam swojemu chrześniakowi kapelusz na głowę. Wcześniej zapytałam się sprzedawczyni czy wybrany przeze mnie kapelusz nada się na trzylatka. Pracownica powiedziała, że kapelusz jest uniwersalny i powinien być dobry. Sprzedawczyni była sympatyczna. Zapakowała mi zakupiony przedmiot w reklamówkę i włożyła do niej paragon. Podziękowała mi za zakupy. Podczas obsługi cały czas utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy.
Przechodząc obok sklepu nie da się nie zauważyć plakatów informujących o posezonowej obniżce cen. Pomyślałam, że wstąpię do środka i może upoluje coś ciekawego. W sklepie było dosyć sporo klientów. Zarówno przy kasie jak i obok przymierzalni utworzyła się niewielka kolejka.
Oglądałam ubrania w dziale damskim i męskim. Dało się zauważyć kolosalną różnicę w czystości. W dziale damskim ubrania na półkach były dosłownie "skotłowane". Największy bałagan panował w bieliźnie i strojach kąpielowych. Była to ewidentnie wina klientek. Natomiast dział męski wyglądał jakby sklep był świeżo po otwarciu. Tam również przechadzali się klienci, ale nie siali przy tym spustoszenia.
Przyznam, że oferta promocyjna Reserved jest dosyć ciekawa. Wpadła mi w oko letnia sukienka, ale nie było mojego rozmiaru 38. Cena tej sukienki była bardzo niska, jedyne 39,90zł.
Obserwowałam chwilę pracowników. Zauważyłam ich czworo na sklepie. Dwie osoby stały przy kasie i obsługiwały klientów, jedna doradzała na dziale męskim i jedna dziewczyna starała się okiełznać nieporządek. Wszyscy wyglądali na zapracowanych, ale mimo to mieli pogodny wyraz twarzy.
Chciałabym podzielić się z wami swoimi spostrzeżeniami na temat lokalu Verona. Jest to dosyć przyjemna restauracjo- dyskoteka.
Jeśli chodzi o wnętrze lokalu to jest ono bardzo gustowne. Na środku znajduje się niewielka okrągła przestrzeń do tańczenia. Na podwyższeniu z prawej strony od wejścia znajdują się kilka stolików. Natomiast część typowo restauracyjna mieści się za miejscem do tańczenia. Oświetlenie w restauracji jest nieco przygaszone, co tworzy klimatyczny nastrój. Całość jest naprawdę imponująca. Niedowiarków odsyłam na stronę internetową restauracji ww.verona.romaverona.pl/. Strona jest bardzo dobrze dopracowana i w pełni oddane klimat tego lokalu.
Jeśli chodzi o ofertę klubu to jest ona dosyć bogata. Serwują ponad 65 rodzajów pizzy. A przyznam, że jest ona najlepsza w mieście. Inne dania to: sałatki, quesadille, wyszukane przekąski np. capraccio z łososia itd. Klub Verona słynie również z doskonałych drinków. Wszystko jest podawane w eleganckich zastawach, natomiast drinki są zawsze finezyjnie przyozdobione.
Jak przystało na dobrą restaurację to kelner podchodzi po zamówienie. Płaci się również po posiłku. Obsługa jest bardzo miła i zawsze zasługuje na napiwek. Osoby przyrządzające dania muszą być bardzo dobrze wykwalifikowani, skoro wszystko tak dobrze smakuje.
W Veronie można często posłuchać muzyki na żywo. Klub słynie z organizowanych koncertów jazzowych i bluesowych. W każdy czwartek i piątek odbywają się tam dyskoteki.
Polecam Veronę zarówno za dobre jedzenie jak i wyśmienitą zabawę.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.