Wygląd placówki tak samo jak i wygląd personelu jak najbardziej profesjonalny i przyjazny. Jednak jakość usług pozostawia dużo do życzenia. Pani, która mnie obsługiwała była miła i kompetentna do chwili kiedy wszystko było jasne i klarowne. Napotkałem mały problem z telefonem pracodawcy. Sprawa ciągnęła się przez 2 tygodnie, a kredyt nazywał się "w 15 minut", w dodatku Pani wymagała ode mnie aby mój pracodawca kupił sobie telefon u innego operatora !!! To odrazu zakończyło naszą współprace.
Wysoka jakość oferowanych usług, bardzo kompetentny i dorze poinformowany personel. Ważne, że klient jest traktowany naprawde poważnie niezależnie od wieku i jest cenny dla banku co widać odrazu po wejściu do placówki gdzie odrazu zajmują się nami konsultanci w przeciwieństwie do innych banków. Bardzo polecam ich usługi.
Chciałabym podzielic się swoja opinia na temat Lukas Banku. Muszę powiedzieć, że nie pamiętam momentu w którym byłabym niezadowolona z usług. Obsługa zawsze miła i kompetentna, potrafi doradzic i poinformowac o nowościach w banku. Czysto, ładnie i to hcyba jedyny bank w którym nie ma kolejek i można napić się kawy.
Wchodząc do kawiarni, przywitała mnie uśmiechnięta kasjerka. Szyba za którą znajdowały się lody była przeźroczyście czysta, lody w pojemnikach wyglądały smakowicie, a dekoracje ze świeżych owoców jeszcze bardziej zachęcały do zakupu. Przemiła Pani przy kasie przyjęła moje zamówienie oraz zaproponowała coś do picia. Osoba ta była bardzo energiczna, uśmiechnięta - robiła bardzo pozytywne wrażenie. Udałam się do stolika, wokół którego zostały równo ustawione krzesła, a na blacie leżała karta z aktualna ofertą. Po niecałych dwóch minutach przyszła kelnerka i postawiła moje zamówienie na stolik. Kelnerka bez cienia uśmiechu nie wydusiła z siebie ani słowa, błądząc myślami gdzieś daleko mechanicznie wykonała swoją czynność.
Trafić do tego punktu Lotto jest niezwykle trudno, znajduje się w piwnicy ZUS, schody są strome i ponure. Po wejściu do środka okazuje się , że jest tam też kawiarenka internetowa z 5 komputerami, w rogu stoi kserokopiarka, jest też regał z akcesoriami do komputera, oraz wielkie lustro. Całość jest dość przytulna, ale na pierwszy rzut oka widać, że właściciel ima się wszystkiego żeby przetrwać. Jestem jedyną klientką , komputery są wyłączone, nie ma nikogo chętnego. Wysyłam Dużego Lotka za 12 zł , lecz właściciel nie ma mi wydać z 20-ty złotych, szukam więc drobnych, po czym odwracam się , przeglądam w wielkim lustrze i wychodzę na zewnątrz, a potem schodami do góry. Myślę, że potrzebny jest jakiś błyskotliwy napis, lub inna reklama, może to by pomogło w interesie.
Kontynuując niedzielną wycieczkę z rodziną i relaks towarzyszący niedzielnemu słonecznemu popołudniu, zaszlismy na małe co nieco do Pizzerii CAPRI przy bydgoskim Starym Rynku. Dość dawno tu nie byliśmy, a do tego miejsca powracamy z miłymi wspomnieniami. Pizza zawsze była serwowana dobra, zgodna z zamówieniem i cena nie była zbyt wygórowana. Czyli miejsce godne jak najbardziej polecenia. Wchodząc na pietro, w sali po lewej stronie zauważyłam palącą kobietę, więc nie zastanawiając się, skręciłam na salę znajdującą się po prawej, gdzie przyjmyje się zamówienia, i gdzie przez szklaną ścianę można zobaczyć jak kucharz przygotowuje zamawianą pizzę. Usiedliśmy przy dwóch stolikach, gdyż było na 8 osób, w tym 4 dzieci. W pomieszczeniu było potwornie gorąco, od kuchni. Pomimo otwartych okien i naszych chęci, nie udało nam się wytrzymać w tej sali. Zbyt gorąco. Przeszlismy do sali obok, tej z której pierwotnie zrezygnowaliśmy. Przy stolikach siedziały najprawdopodobniej 2 rodziny. Jedna z kobiet- ta paląca- leżała na stoliku jakby śpiąc. Druga, z papierosem w dłoni podeszła do okna. Zachowywali się dość głośno, no ale w końcu to miejsce publiczne. Każdy może przyjść. Czekaliśmy na swoją pizzę czując na sobie wzrok "drugiej" kobiety. Obserwowała w sposób śledczego. Miałam wrażenie, że rejestruje każdy mój gest. Po pewnym czasie otrzymaliśmy zamówienie. Kelner, w sportowym stroju, przysiadł się do sąsiednich stolików i rozpoczęła się głosna pogawędka. Atmosfera po drugiej stronie sali zrobiła się biesiadno- rodzinna. Lekko mnie to zaskoczyło. Na naszych stolikach stały serwetniki, niestety z ilością serwetek 2-3. Posiłek konsumowalismy w miarę spokojnie. Byłam w połowie drugiego kawałka, gdy moim oczom coś się rzuciło... Przyglądam się i nie wierzę. Włos. Wyciągnąć się nie dał;) Wstałam od stolika i przeszłam w kierunku kuchni. Ani żywego ducha. Po chwili dreptania w miejscu z kawalkiem nadgryzionej pizzy, podeszła do mnie pani z sąsiedniego stolika- ta przysypiająca z głową na przedramieniu. Pokazałam swoje znalezisko w pizzy, na co pani z zaskoczeniem zapytała "a co to jest?". "No właśnie, co to jest", zapytałam. Patrząc na włosa, pani schwyciła go w palce i zaczęła ciągnąć... ale się nie dał:)) twarda sztuka! Pani zapytała ponownie:" A skąd on się tu wziął?". Hmmm.... ciekawe. Może kosmici go tam schowali. Pani chciała podać mi kolejny kawałek, ale podziękowałam. Nie było żadnego słowa "przepraszam". Tylko ZASKOCZENIE sytuacją. Wróciłam do stolika. Moja rodzina kończyła konsumpcję. Syn i siostrzeniec chcieli umyć dłonie, bo mieli tłuste. Przeszliśmy w kierunku toalet. Długi ciemny, przygnębiający korytarz z obdrapanymi ścianami i odpadającym tynkiem. Toaleta bez mydła, z niedomykającymi się drzwiami. Wychodząc, mówiąc "do widzenia", na każdym stoliku zaobserwowałam serwetniki z całym wachlarzem serwetek. Zostały uzupełnione. Sielska atmosfera rozluźnienia osób prowadzących (???) pizzerię trwała dalej. Zastanowię się 3 razy czy kiedykolwiek jeszcze tu wrócić.
Dziś byłam w nowo-otwartym sklepie Polo. Sam market jak i parking nie są zbyt duże, ale całkowicie wystarczające na potrzeby małego miasteczka i okolicznych wiosek. Położenie jest idealne bo przy głównej ulicy. Przy wjeździe do miasta widać duży billboard Polo. Przy samym sklepie widać z daleka duży znak Polo. Ponieważ 2 dni wcześniej było uroczyste otwarcie nowego marketu (szampan, tort, grochówka oraz konkursy z nagrodami- wszystko za darmo), przed wejściem leżały pozostałości z imprezy, nawet na samej wycieraczce było kilka papierków. Wnętrze sklepu wygląda bardzo zachęcająco. Wózki w widocznym miejscu, po wejściu przez bramkę witają nas świeże owoce w przystępnych cenach. Produkty rozmieszczone są logicznie i łatwo je znaleźć. Wędliny świeże i soczyste. Panie przy wędlinach miłe, chociaż brakuje uśmiechu i zdań typu, "Proszę", "Coś jeszcze?". W sklepie są przynajmniej 2 czytniki cen w widocznych miejscach. Jest też osobne stoisko alkoholowe. Wybór towaru zadowalający, chociaż rozczarowałam się kiedy przy pastach do zębów w ogóle nie było płukanek do jamy ustnej. Panie przy kasach bardzo miłe i uśmiechnięte. Jedno co mnie denerwuje w takich mniejszych marketach to to, że ekspedientki do siebie głośno wołają kiedy czegoś potrzebują. Kiedy Pani przypadkowo naliczyła folię aluminiową podwójnie, szybko z koleżanką rozwiązały ten problem.
Ogólne wrażenia wyglądu sklepu i obsługi- bardzo dobre. W sklepie jest czysto. Wszystko jest nowe.
Niedzielne wczesne popołudnie. Gorąco. Żar lał się z nieba. W domu goście. Postanowiliśmy wybrać się na Wyspę Młyńską w Bydgoszczy, pomoczyć nóżki w wodzie i miło spędzić czas. Wycieczka była w trakcie. Przemieszczaliśmy się w kierunku bydgoskiego Rynku, kiedy dzieci zapragnęły nakarmić gołębie, które na owym rynku latały i biegały. Wraz z synem poszłam do pobliskich delikatesów wiedeńskich, aby kupić pieczywko. Lepsze to niż nic, tak pomyślałam. Oczywiście zanim doszliśmy do samego regału z pieczywem, moje dziecię namierzało wzrokiem różnego rodzaju łakocie. A to ciasteczka, a to jogurciki, a to jeszcze inne cudeńka, które dzieciom od razu rzucają się w oczy. Stanowczo odmawiałam. W końcu tylko po pieczywo weszliśmy. Sklep jak sklep. W miarę czysto. Towaru mnóstwo. Ceny drastycznie wysokie... chyba dlatego, że to ścisłe centrum. Regał z chlebem prawie pusty o tej porze- trudno się dziwić, w końcu to niedziela. Wybrałam bochenek chleba wyglądający jeszcze w miarę przyzwoicie i już szykowałam się do wyjścia, gdy moje dziecię zaczęło mnie usilnie prosić o zakup kolejnego cudu, tym razem w tubce... Podeszłam do syna ze swoim stanowczym "NIE". Odstawiałam tubkę na mało rzucające się w oczy miejsce pt "Promocja 50%", gdy coś mnie tknęło i spojrzałam na cenę. Z 2,30pln przecenione na 1,15pln. OK. Patrzę na datę.... a tam jak byk stoi 17.08.2010 rok!!! Conajmniej 5 dni po terminie! I to m być promocja?? W dodatku artykuł dla dzieci? Chyba coś tu nie gra?! Podeszłam do kasy. Zapłaciłam za chleb. Zapytałam dlaczego na półce z promocjami stoi artykuł przeterminowany, w dodatku artykuł dla dzieci? Pani kasjerka udała DZIWIONĄ. Zapytałam czy to taki zwyczaj nowy- sprzedawać dziecięce produkty przeterminowane? Pani stwierdziła, że zaraz pójdzie sprawdzić. Odchodząc od kasy zerknęłam na swój paragon. Oprócz chleba piwo nabite... Pani pospieszyła z wyjaśnieniem, że przede mną kasowała kupującego pana. Nie miałam sił na komentarz. Czy ja się czepiam czy obsługa szwankuje?
Do banku poszłam w sprawie karty do konta internetowego, którą zamawiałam do placówki banku w Gdyni, a która nie doszła do mnie przez okres 2 miesięcy i była zablokowana. Pan, który mnie obsługiwał był miły i kompetentny. Zaprosił mnie do osobnego pokoju internetowego gdzie pomógł założyć nową kartę. (Sprzęt był bardzo stary a system chodził bardzo powoli, tak samo na komputerze przy stanowisku tego Pana, na którym on pracuje, co sam mi pokazał i powiedział). Kiedy opowiedziałam mu jakie miałam wcześniej problemy z kartą do konta internetowego, był zdziwiony, że poprzednia Pani nie zaproponowała mi nowej karty, zostawiając mnie bez niczego. Kiedy zamówiliśmy kartę, Pan sprawdził w systemie czy widać jej status (czego nie zrobiła Pani A.,w placówce Millenium na ul.10 Lutego w Gdyni). Pan był kompetentny i bez problemu mnie obsłużył.
Co do reszty personelu- wszyscy pracowali na swoich stanowiskach, sprawnie i uprzejmie obsługiwali klientów.
Wygląd placówki: wygląd standardowy jak w Bankach Millenium, jednak placówka jest duża i przestronna. Jest klika miejsc siedzących dla czekających w kolejce, oraz klimatyzacja i oczywiście monitoring. Dostępne są ulotki. Jest także pokój internetowy dla klientów ze stanowiskiem komputerowym za przeszklonymi, nieprzezroczystymi drzwiami.
Ogólny wygląd i praca personelu są na wysokim poziomie.
Często zaglądam tam i kupuje gazety. Ostatnio zauważyłam, że kubki były nie poukładane i w zniszczonych opakowaniach, cena wysoka a jakoś taka sobie. W chodząc na pierwsze piętro gdzie można kupić książki uderzyła mnie za głośna i nie odpowiednia muzyka do tego miejsca. Nie mogłam znaleźć książki, którą szukałam bo nie były poukładane na szczęście pracownicy wiedzą gdzie co kładą bo zwykły człowiek musi się trochę nad tym zastanowić. W księgarni było czysto.
Chcę na początku zaznaczyć, że kiedy byłam po raz pierwszy w tej placówce banku Millenium, znajdowała się ona kawałek dalej na tej samej ulicy, jednak nie pamiętam jaki miała wtedy numer. Adres ul. 10 Lutego 19 jest obecnym adresem placówki. Placówka 428. Po raz pierwszy poszłam upewnić się czy moje informacje o założeniu konta internetowego są kompletne i jak to wygląda w praktyce. Niestety Pani, która mnie obsługiwała była bardzo miła, ale nie miała zielonego pojęcia o czym mówię. Musiały "zlecieć się" wszystkie, żeby odpowiedzieć na moje pytania. Właściwie to jedna z nich była najlepiej zorientowana w usługach banku, Pani A. R., reszta była niemiła i miałam wrażenie, że bardzo przeszkadzam im w piciu kawy. W końcu dowiedziałam się czego chciałam. Podziękowałam, wyszłam. Po chwili wróciłam z zapytaniem czy mogę założyć to konto na miejscu w placówce (konto internetowe zakłada się samemu przez internet) i czy od razu mogę zlikwidować swoje stare konto. Znowu "przejęła mnie" Pani A. i w sposób miły i fachowy pomogła założyć mi konto oraz wyjaśniła ważne rzeczy. Niestety, 2 inne Panie pokazywały swoje zniecierpliwienie. Co chwilę chodziły na zaplecze w celu spożycia drugiego śniadania. Ponieważ zakładanie konta troszkę się przedłużało, jedna z Pań przechodząc zrobiła głośny wyrzut, że takie rzeczy robi się w domu przez internet, mimo, że nie wiedziała, że po to robię to w placówce, żeby od razu zlikwidować stare konto. Poczułam się jak intruz i jakbym żądała jakiś nadzwyczajnych rzeczy.
Zamówiłam nową kartę pocztą do tej samej placówki banku, a Pani A. powiedziała, że zadzwoni kiedy karta przyjdzie. Kiedy po ponad tygodniu nie było telefonu poszłam osobiście się upewnić. W sumie na kartę czekałam 2 miesiące, a karta i tak do mnie nie doszła.
Na wejściu do sklepu stały stoły z bluzkami i rzeczy były nie poukładane. Na wieszakach ciuchy pomieszane bluzki ze swetrami. Pracownice były nie uprzejme i obgadywały głośno na terenie sklepu klientów !! Nie układały dokładnie rzeczy tylko pierwsze z góry produkty. W sklepie było czysto nie zauważyłam kurzu. W przymierzalniach było brudno, pełno kurzu, brudne lustra i znalazłam tam wieszaki od ubrań!!
Przechodząc przez sklep widać brudne regały i nie poukładany towar. Pracownicy cały czas rozkładają towar między regałami ale robią przy tym straszny bałagan. Szukałam towaru na półkach z kosmetykami ale towar był źle ułożony i tam gdzie szukałam nie było go tylko przestawiony w inne miejsce. Jak już znalazłam towar to był brudny i lekko przyklejony do półki. Podobało mi się to jak jest ułożony towar w dziale z warzywami i owocami. Owoce wyglądały na świeże co zachęcało do zakupu. Nie spodobało mi się to że słyszałam ptaki w sklepie, wydało mi się to dziwne...
Obsługa bardzo miła, kawiarnia bardzo stylowa i zawsze czysta. Bardzo się tam dba o klienta, Panie kelnerki zadbane , ładnie ubrane. Barmani zabawni i robią wspaniałe drinki. Kiedyś przez przypadek kelnerka przyniosła mi drinka z muszką w środku ale zaraz się mną zajęli i przeprosili, dostałam darmowego drinka. Mają pyszne jedzenie a w szczególności makarony.
W trakcie konsumpcji sałatki z kurczakiem zorientowałam się , że znajduje się w niej mała dżdżownica. Najpierw nie mogłam się doprosić aby pani kelnerka podeszła do mojego stolika po czym na moją informacje o zaistniałej sytuacji powiedziała" Robak? Widocznie musiał być w sałacie".Nie usłyszałam żadnych przeprosin tylko nagabywanie do zamówienia czegoś innego. Nie polecam
Z tym sklepie zdarza się multum kradzieży. Personel sklepu zamiast pomóc i wykazać odrobinę zaangażowania ma pretensje do klienta , że nie pilnował swoich rzeczy. Kierownictwo nie udostępnia nagrań z kamer przemysłowych i nie jest zbyt pomocne. Pani kasjerka dość nieuprzejma. Taśma przy kasie była brudna i kasjerka nie raczyła jej wytrzeć. Pracownicy powinni wyglądać schludniej. Organizacja czasu pracy powinna się poprawić ponieważ ustawiają się do kas kilometrowe kolejki .
Personel ma problem ze wskazanie miejsca kosmetyków. Nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, odsyła klienta i pozostawia samemu sobie. Pani kasjerka miała bardzo lekceważący stosunek do pracy ponieważ nie zaszczyciła mnie żadnym przywitaniem a o marnym "Do widzenia" nie wspomnę, ogólnie zachowywała się jakby była obrażona. Pani na dziale z perfumami miała brudny uniform. Za kasą czysto, ustawiały się duże kolejki do kas. Podejrzewam, że z powodu pani kasjerki , która niezwykle wolno kasowała wszystkie towary.
Przy zakupie mebli byłem świadkiem niefachowej obsługi dotyczącej dostarczenia(transportu) mebli. Próbowano mi wmówić, że mieszkam na innym osiedlu celem zawyżenia kosztów transportu, oraz arogancko i niedokładnie podano godziny dostarczenia mebli. Sama obsługa przy kasie profesjonalna i szybka. Brak możliwości uzyskania stosownych informacji co do reklamacji mebli
Brak obsługi, panowie zawiązali kółka wzajemnej adoracji, jeśli ktoś spróbował im przerwać, to bardzo nieprzyjemnie obsługiwali klientów. Wręcz miało się wrażenie, że jestem tam za karę i muszę znosić złe traktowanie. Pani na kasie bardzo kompetentna, uśmiechnięta, schludna. Usłyszałam powitanie i pożegnanie, oraz zachętę do kolejnych odwiedzin.
Parę dni temu przejeżżając koło Reala w Łodzi postanowiłam zjeśc kanapkę w MC Donaldzie. Kupowałam Mc Chikena z karty rabatowej czyliw promocji za 10 zł miałam dwie kanapki.Z racji, że byłam tam z mężem zależało nam aby lunch zjeśc wspólnie. Pierwszą kanapkę dostaliśmy bo około 7 minutach a drugą po kolejnych 5. Czy tak trudno wsadzić do oleju odrazu dwa kotlety??
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.