Miałam do odbioru zamówiony przez internet toner do drukarki. Po wejściu do punktu wydań towaru zastałam w nim dwóch pracowników, którzy obsługiwali klientów. Po chwili nadeszła moja kolej i pracownik zaprosił mnie do podejścia do stanowiska. Sprzedawca poprosił mnie o pokazanie sms-a z potwierdzeniem dostarczenia produktu i poszedł do magazynu go poszukać. po chwili pracownik wrócił niosąc mój toner. Sprzedawca poprosił mnie o sprawdzenie poprawności danych do faktury i po zapłaceniu otrzymałam produkt i fakturę. Podziękowałam i sprzedawca miło mnie pożegnał. Wizyta w punkcie odbioru przebiegła bardzo szybko i sprawnie.
Wychodząc z Pepco wstąpiłam do sklepu z butami BOTI. Od wejścia czuć było przyjemny powiew chłodnego powietrza. Jedna z pracownic, stojąca przy regale z obuwiem, zauważyła mnie i z uśmiechem powitała. Druga pracownica pomagała klientowi dobrać rozmiar butów. Przeszłam się między regałami oglądając asortyment obuwia, ale nic nie zwróciło mojej szczególnej uwagi - szukam butów na płaskiej podeszwie, a tu wszystkie były na obcasie. W sklepie było czysto i jasno. Buty były ładnie wyeksponowane na pudełkach. Sklep jest średniej wielkości i było w nim sporo różnych modeli obuwia, zarówno damskiego, jak i męskiego oraz dla dzieci.
Zajrzałam do Pepco, bo lubię te sklepy ze względu na duży wybór odzieży i art. wyposażenia domu w niskich cenach. Przed wejściem do sklepu stał potykacz, a na nim były plakaty z aktualną ofertą promocyjną. Zainteresowała mnie promocja bielizny i weszłam do środka z zamiarem obejrzenia tych produktów. W sklepie było kilkoro klientów, głównie w części z ubraniami. Znalazłam bieliznę z gazetki i wzięłam kilka biustonoszy, żeby przymierzyć. W sklepie było dosyć ciepło, ale w przymierzalniach było gorąco. Nie zdecydowałam się jednak na zakup i poszłam się jeszcze rozejrzeć wśród asortymentu. Potrzebowałam kupić papier śniadaniowy, ale nie mogłam go znaleźć, więc poprosiłam o pomoc pracownicę sklepu. Pani chętnie zaprowadziła mnie do odpowiedniego regału i wskazała produkt. Udałam się do kasy, gdzie przywitała mnie sympatyczna pracownica, która zaproponowała mi zakup reklamówki, doładowania do telefonu, a także produktu tygodnia, a na koniec miło pożegnała.
Będąc w okolicy zajrzałam do Biedronki, żeby kupić kilka produktów. Sklep jest duży, przestronny, można się po nim swobodnie poruszać z wózkiem. W sklepie była średnia ilość klientów, robiących raczej małe zakupy. Był tu swobodny dostęp do wszystkich półek. Nie mogłam znaleźć jednego z produktów i poprosiłam o pomoc pracownika rozkładającego towar. Pan zareagował przyjaźnie na moje pytanie i wskazał lokalizację produktu. Z zakupami skierowałam się w stronę kas. Nie było tu kolejek i po chwili nadeszła moja klej. Kasjerka przywitała mnie, sprawnie zeskanowała produkty, wydała resztę i paragon i miło pożegnała. Cieszyłam się, że tak szybko udało mi się zrobić zakupy i nie sprawdziłam od razu paragonu. Zrobiłam to dopiero po powrocie do domu po kilku godzinach i okazało się, że kasjerka źle policzyła mi śliwki na wagę - na paragonie widniał równiutki 1kg śliwek, a ja kupiłam ich 5 sztuk. Sprawdziłam na swojej wadze kuchennej i ważyły one zaledwie 400g. Nie wiem czy był to tylko błąd ludzki, czy jakieś celowe działanie, ale mocno mnie to zirytowało.
Kończy mi się toner w drukarce i zawsze zamawiam nowy w sklepie internetowym neo24.pl z odbiorem własnym w punkcie wydań towaru. Niedawno patrzyłam na tę stronę i sprawdzałam cenę tonera, a teraz już potrzebowałam go zamówić. Wczoraj (5.11.) ok. godz. 12:00 zalogowałam się na swoje konto w tym sklepie i okazało się, że trafiłam na ostatni dzień tygodnia darmowej dostawy. Tym lepiej, bo za dostarczenie produktu jest pobierana opłata, mimo że odbieram osobiście z punktu wydań. Znalazłam więc produkt, który był mi potrzebny i bez problemu potwierdziłam swoje dane i złożyłam zamówienie. Od razu otrzymałam mailem informację o złożeniu tego zamówienia, a po godz. 15:00 przyszedł drugi mail z informacją o przyjęciu zamówienia do realizacji. Pozostało więc czekać na kolejną wiadomość. Dziś (6.11.) ok. godz. 20:00 otrzymałam sms i mail z zaproszeniem po odbiór zamówionego towaru do punktu wydań osobistych. Zatem realizacja zamówienia trwała 1,5 dnia - moim zdaniem to bardzo dobry czas.
W gazetce reklamowej Lidla widziałam, że ma być atrakcyjna promocja m.in. na margarynę Rama i karmę dla kotów Whiskas. Będąc w okolicy podeszłam wiec do tego sklepu Lidl. Przed sklepem stało dużo wózków dla klientów, wzięłam więc jeden i weszłam do środka. Wewnątrz nie było zbyt dużego ruchu klientów i przy kasach nie było kolejek. Przeszłam na koniec sklepu, gdzie były wystawione produkty z oferty promocyjnej i znalazłam tu Whiskas. Następnie podeszłam do lodówek chłodniczych, gdzie znalazłam potrzebny mi nabiał. Z zakupami poszłam w stronę kas. W sklepie panował porządek wśród produktów, artykuły będące w promocji miały dodatkowe oznaczenia cenowe. Przy kasach nie było kolejek. Były otwarte 3 stanowiska i obsługa odbywała się sprawnie. Kasjerka przywitała mnie miło, zeskanowała zakupy, a na koniec pożegnała uśmiechając się. Kasjerzy byli schludnie ubrani i mieli identyfikatory.
Potrzebowałam kupić kilka produktów spożywczych i wybrałam się do Biedronki. Przed wejściem znajdowały się wózki, wzięłam więc jeden i weszłam do sklepu. Wewnątrz nie było zbyt wielu klientów, a zatem i kolejek do kas również nie było. Po remoncie wnętrze sklepu jest dużo większe i przyjemniej robi się tu zakupy. W sklepie było czysto i panował porządek. W dwóch miejscach na sali sprzedaży pracownice układały towar - w alejce z mlekiem pracownica z wózkiem paletowym ustawiała całą paletę kartonów z mlekiem w miejscu w regale i robiła to z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Bez problemu znalazłam potrzebne mi produkty i skierowałam się do kasy. Były otwarte 2 stanowiska. Obsługująca kasjerka przywitała mnie miło, szybko zeskanowała produkty, wydała resztę i paragon i pożegnała uśmiechając się przyjaźnie. Wszystkie pracownice sklepu, które widziałam, były pozytywnie nastawione do klientów.
Podjechałam na stację benzynową, żeby zatankować. Akurat na podjeździe nie było żadnego samochodu, więc mogłam wybrać dowolny dystrybutor z paliwem. Teren podjazdu był raczej czysty, bez większych plam z rozlanego paliwa, tylko w kilku miejscach były małe kropki. Sprawnie zatankowałam potrzebną mi ilość benzyny i skorzystałam, że we wiadrze z wodą była myjka do szyb i umyłam sobie szyby w samochodzie. Poszłam do sklepu zapłacić za paliwo. Nie było tu klientów, a pracownica za ladą dokładała kiełbaski do strefy z fastfoodami. pracownica zauważyła mnie i zaprosiła do stanowiska kasowego. Pani zapytała czy zbieram pieczątki w nowej promocji na zakup klocków z logo stacji i sprawnie wykonała transakcję płatniczą. Na koniec obsługi pracownica poinformowała o ilości punktów Payback za dzisiejszą transakcję i miło pożegnała. W sklepie na stacji było ciepło i czysto.
Portal działający na zasadzie marketingu rekomendacji produktów. Po zarejestrowaniu się na tym portalu stajemy się Ekspertami Streetcom i możemy brać udział w różnych ciekawych kampaniach, polegających na testowaniu nowych pełnowartościowych produktów różnych marek. Po uzupełnieniu ankiet na różne tematy na swoim koncie portalowym każdy z ekspertów ma szansę otrzymać produkty do testowania zgodne ze swoim profilem konsumenta, np. kawę, czekoladę, pieluchy, kosmetyki. Są to pełnowartościowe produkty, a zadaniem ekspertów-testerów jest używanie ich i polecenie ich swoim znajomym oraz napisanie kilku raportów z przeprowadzonych rozmów na temat tych produktów. Jeśli ktoś jest rzetelny i pisze wartościowe opisy rozmów, to zwiększa swoje szanse na udział w kampaniach-testach produktów. Jest to bardzo ciekawy sposób na poznawanie nowości przed ich wejściem na rynek.
Moja mama chciała kupić sobie kurtkę na zimę, więc zajrzałyśmy do sklepu C&A w poszukiwaniu odpowiednich fasonów. W sklepie było niewielu klientów. Od razu skierowałyśmy się w głąb sali sklepowej, do części stoiska z kurtkami damskimi. Było tu dosyć ciepło. Znalazłyśmy kilka modeli kurtek i z wybranymi poszłyśmy do przymierzalni. Już podchodząc do przedsionka przymierzalni dało się odczuć gorące i duszne powietrze. Skończył się już weekend rodzinnych rabatów -20%, ale część ubrań miała informację o przecenie. Ogólnie w sklepie był bardzo duży wybór ubrań, w różnych stylach i tonacjach kolorystycznych. Mama zdecydowała się na zakup kurtki i podeszłyśmy do kasy. Przebywała tu pracownica sklepu, ubrana w niebieską koszulkę z logo C&A. Pani przywitała nas miło, sprawnie wykonała transakcję i pożegnała z uśmiechem na koniec obsługi.
Po szybkich zakupach w Realu miałam ochotę na coś słodkiego i zatrzymałam się przy gablotach z ciastami cukierni Sowa. Był tu bardzo duży wybór tortów, ciast i ciastek. Zostałam zauważona przez pracownicę, która przywitała mnie miło i z uśmiechem zapytała co podać. Poprosiłam o kawałek jabłecznika, którego były tu 3 rodzaje i sprzedawczyni powiedziała czym różnią się między sobą. Pracownica zapakowała ciasto i podała mi je, a po zapłaceniu pożegnała miło i życzyła smacznego. Wyroby cukiernicze były estetycznie wyeksponowane i wyglądały na świeże. Gabloty z ciastami były czyste.
Wracając do domu "zahaczyłam" o Real z myślą, że jak nie będzie tłumu ludzi, to zrobię zakupy. Spodziewałam się zwiększonego ruchu klientów, bo w czwartek święto i sklepy będą nieczynne. Na parkingu przed centrum handlowym było dużo samochodów, ale były też wolne miejsca. Okazało się, że owszem, w sklepie było sporo klientów, ale dopiero chodzili po sali sprzedaży i kompletowali swoje zakupy, a do kas jeszcze nie było kolejek. Udało mi się znaleźć wszystkie potrzebne mi produkty, także te z gazetki promocyjnej, mimo iż był to ostatni dzień oferty. Po szybkim przemierzeniu sali sprzedaży skierowałam się z wózkiem w stronę kas. Było otwartych kilka stanowisk i znalazłam jedno z krótszą kolejką. Obsługa przebiegała sprawnie i po kilku minutach nadeszła moja kolej. Kasjerka szybko skasowała moje zakupy i pożegnała.
Wybierałam się na zakupy do sklepu Real i tak jak poprzednio chciałam obniżyć kwotę swojego rachunku. Zdecydowałam się więc na zamówienie kolejnego kuponu rabatowego 10% zniżki do real. Kupon taki jest bardzo przydatny, a wymiana punktowa korzystna - za 500 punktów Payback zyskujemy zniżkę 10% od wartości zakupów w Real i maksymalnie można wydać 1000zł i uzyskać 100zł zniżki za zakupy. Dla mnie jest to bardzo opłacalna nagroda i skorzystałam z niej już kolejny raz. Zamówienie nagrody na stronie Payback przebiegło szybko i bezproblemowo. Po chwili od złożenia zamówienia otrzymałam mail z informacją, że zostanie ono zrealizowane w ciągu 24h, a dosłownie po 1 minucie przyszedł drugi mail z zamówionym kuponem. Błyskawiczna realizacja zamówienia.
Widziałam w reklamie Lidla, że od dziś będą w ofercie promocyjnej piżamy damskie i chciałam zobaczyć je "na żywo". Zajrzałam więc do sklepu przy ul.Braniborskiej. Przed wejściem było bardzo dużo wózków równo ustawionych w wyznaczonym miejscu. Wzięłam wózek i weszłam do sklepu. Przy stoisku z pieczywem był mały zator, bo klienci zostawiają wózki na środku alejki i idą do regału z pieczywem. Po pokonaniu tego utrudnienia skierowałam się w głąb sklepu do koszy metalowych z artykułami przemysłowymi i promocyjnymi. Były tu różne produkty, w tym odzież i bielizna. Na końcu tego ciągu koszy znalazłam piżamy. Kilka opakowań było otwartych, więc mogłam dokładnie obejrzeć te ubrania. Poszłam jeszcze na stoisko nabiałowe po jogurty i biały ser, które zwykle tu kupuję. Po drodze do kasy zauważyłam stoisko z artykułami z promocji XXL, a wśród nich makaron, ale bezcenny. Wzięłam produkt i chciałam sprawdzić jego cenę, ale nie znalazłam czytnika. Gdy dotarłam do kasy zauważyłam czytnik ukryty na ścianie obok stanowiska kasowego. Były otwarte 2 kasy, do każdej z nich stały po 3 osoby w kolejkach. Obsługa przebiegała bardzo sprawnie i szybko. Kasjerka przywitała mnie miło, sprawnie wykonała transakcję i miło pożegnała. W sklepie było czysto i panowała odpowiednia temperatura. W okolicy stoiska z pieczywem roznosił się zapach spalonego chleba - w tym sklepie pieczywo jest wypiekane na miejscu.
Potrzebowałam zatankować paliwo, więc podjechałam na stację BP przy pl.Grunwaldzkim. Na podjeździe były 2 samochody i było tu raczej czysto, bez widocznych plam z rozlanego paliwa. Przy jednym ze stanowisk pracownik stacji tankował gaz do samochodu. Sprawnie zatankowałam potrzebną mi ilość paliwa i poszłam zapłacić za nie do budynku sklepu. Były tu czynne 2 stanowiska obsługi, przy których trwały transakcje kasowe. Po chwili zostałam zaproszona do podejścia do jednego ze stanowisk przez uśmiechniętą pracownicę. Pani zapytała czy wybieram fakturę czy paragon i sprawnie wykonała transakcję, a na koniec poinformowała mnie o ilości punktów Payback za dzisiejsze tankowanie, wręczyła fakturę i miło pożegnała. Wizyta na stacji przebiegła szybko i w miłej atmosferze.
Dostałam mailem kupon rabatowy 20% zniżki do Empiku z programu Payback. Przyszłam więc dziś kupić gazety i skorzystać z tej zniżki. Wchodząc zobaczyłam, że w salonie jest dosyć duży ruch klientów i do kasy stoi kilkuosobowa kolejka. Znalazłam bez problemu gazety, po które przyszłam i skierowałam się w stronę kasy. Były otwarte 2 stanowiska, do których obowiązywała 1 kolejka. Przede mną stało 5 osób, ale obsługa przebiegała szybko i sprawnie i po niedługim czasie zostałam miło przywitana przez sympatyczną pracownicę. Pani zaproponowała skorzystanie z zakupu produktów z promocji miesiąca i sprawnie wykonała transakcję kasową z uwzględnieniem rabatu, a na koniec obsługi miło pożegnała. W sklepie panowała przyjemna temperatura. Pracownice były ubrane w czarne koszulki polo z logo sklepu.
W ten weekend w sklepach sieci C&A trwa akcja rabatowa -20% na wszystko. Na witrynach sklepowych oraz w strefie wejściowej znajdowały się plakaty z taką informacją. Również na stojakach z ubraniami na cenach była dopisana informacja o rabacie. Sklep jest dwupoziomowy. Na niższym poziomie jest dział damski oraz młodzieżowy, a na wyższym poziomie dział męski i dziecięcy. W sklepie było niewielu klientów. Na niższym poziomie w kasie obsługiwały 2 pracownice, zaś na poziomie wyższym trzeba było przywoływać dzwonkiem pracownicę, ponieważ pani układała odzież na terenie sklepu. Na poziomie z odzieżą damską było trochę za ciepło. Pracownice były ubrane w niebieskie koszulki z logo sklepu. Pani w kasie miło mnie powitała, sprawnie wykonała transakcję i pożegnała z uśmiechem.
We wrześniu korzystałam z e-kuponów z programu Payback i jeden z nich mimo aktywacji nie zadziałał i nie otrzymałam dodatkowych punktów za zakup paliwa na stacji BP. Zadzwoniłam więc wtedy na infolinię Payback, żeby to wyjaśnić, ale konsultantka powiedziała, że punkty z e-kuponów mogą być dodane w ciągu 6 tygodni, więc żeby poczekać i jak nie będzie ich do tego czasu, to mam zadzwonić jeszcze raz. Wyleciało mi to z głowy, bo 6 tygodni to kawał czasu, ale dzisiaj przypomniałam sobie o tym przy okazji sprawdzania innej transakcji na moim koncie Payback. Punkty nie zostały dopisane, więc zadzwoniłam ponownie na infolinię Payback. Udało mi się sprawnie dodzwonić i połączyć z konsultantką. Pani po weryfikacji moich danych sprawdziła transakcje i uznała moją reklamację oraz powiedziała, że punkty zostaną dopisane jeszcze dziś. Konsultantka miała miły i przyjazny ton głosu.
Skończyła mi się lokata i przyszłam do banku, żeby ją przedłużyć na jakichś korzystnych warunkach. Gdy weszłam, przy dwóch stanowiskach trwała już obsługa, a przy trzecim pracownica była akurat wolna, więc od razu zaprosiła mnie do podejścia. Na dworze było dosyć zimno, za to w oddziale nieprzyjemnie gorąco. Pracownica przystąpiła do realizacji transakcji - najpierw musiała zerwać lokatę, która już się odnowiła, i ta czynność bardzo długo trwała, bo system komputerowy zawieszał się, o czym pracownica nie powiedziała mi wcześniej. Trochę się spieszyłam i takie powolne działanie systemu było mi nie na rękę, ale skoro już dyspozycja została wydana i komputer ją przetwarzał, więc czekałam. W końcu po ponad 10-ciu minutach otrzymałam potwierdzenie zamknięcia starej lokaty, a po chwili umowę otwarcia nowej. W banku nie było zapewnionej dyskrecji podczas obsługi i słyszałam rozmowy przy stanowiskach obok.
Przechodząc obok cukierni zobaczyłam w gablocie lody w różnych smakach w zachęcającej cenie 2zł/gałka. Postanowiłam więc spróbować tych wyrobów. Cukiernia znajduje się przy wejściu do centrum handlowego i pracownice są narażone na niskie temperatury z zewnątrz. Żeby nie zmarznąć, sprzedawczynie miały na sobie żółte polary z logo cukierni Sowa. Panie były uśmiechnięte, sympatyczne i przyjaźnie nastawione do klientów. Ekspozycja ciastek i ciast była uporządkowana i utrzymana w czystości. Produkty wyglądały na świeże i zachęcały do zakupu. Zostałam szybko obsłużona przez uśmiechniętą pracownicę, która życzyła mi smacznego.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.