Należę do Klubu LifeStyle - programu lojalnościowego drogerii Super-Pharm i otrzymuję na maila kupony rabatowe na wybrane produkty z oferty drogerii. Dziś otrzymałam takie same kupony listem. Przesyłka zawierała aktualną gazetkę promocyjną drogerii oraz załącznik z kuponami Klubu LifeStyle.. Dołączony był również list, w którym podano ilość moich punktów w programie lojalnościowym i była tam też informacja, że te same kupony mogę znaleźć w swoim mailu. Miło ze strony Super-Pharm, że prowadzi takie działanie marketingowe - dzięki temu nie musiałam drukować kuponów i od razu mogłam zapoznać się z ofertą promocyjną z gazetki.
Kiedyś już przymierzałam się do zakupu szafki łazienkowej z lustrem w Praktikerze, ale nie mogłam się zdecydować na wybór modelu szafki, a pomoc personelu nie była na odpowiednim poziomie. Jednak teraz wróciłam do tego sklepu i sama wybrałam szafkę spośród prezentowanych na ekspozycji. Pozostało mi jeszcze znaleźć pracownika, który mógłby tę szafkę dla mnie odnaleźć zapakowaną w kartonie wśród innych szafek. I tu pojawił się problem, bo sprzedawcy w dziale sanitarnym nie było nigdzie widać. Po kilku minutach czekania sprzedawca pojawił się. Był to sympatyczny młody mężczyzna, który znalazł dla mnie szafkę, otworzył karton, wyjął produkt, sprawdził czy jest w całości i ponownie zapakował oraz miło pożegnał. Z szafką skierowałam się do kasy. Były otwarte 3 kasy, do każdej z nich czekały po 3-4 osoby. Obsługa przy kasach trwała dosyć długo, bo większość klientów brała faktury, które mogły być wystawiane od razu w kasach i to wydłużało transakcje. Kasjerka była uprzejma, sprawdziła produkt w kartonie i na koniec obsługi miło pożegnała.
Przymierzam się do zakupu mebli do kuchni i chcę się zapoznać z ofertą różnych sklepów. Dziś odwiedziłam sklep mebli Black Red White. Salon meblowy jest bardzo duży i podzielony na strefy - kuchnie, sypialnie, pokój dzienny itd. Weszłam do części z zestawami kuchennymi. Było tu sporo zestawów szafek wyeksponowanych w ciekawy sposób. Nie znalazłam cen poszczególnych szafek, więc rozejrzałam się za jakimś pracownikiem, który mógłby udzielić mi informacji. Była tu jedna pani, ale chyba tylko pilnowała porządku i ekspozycji, ponieważ po moim zapytaniu skierowała mnie do innego pracownika w punkcie info przy wejściu do sklepu. Sprzedawca w sposób zrozumiały odpowiedział na wszystkie moje pytania, wręczył katalog z aktualną ofertą mebli i zachęcił do odwiedzenia strony internetowej sklepu, gdzie są dostępne kolory oklein szafek i ceny.
Potrzebowałam kupić jabłka, więc wstąpiłam do Chaty Polskiej blisko domu. W sobotni wieczór jest to najdłużej czynny sklep koło mnie (do 21:00). W sklepie było mało klientów. Wzięłam koszyk i weszłam na salę sprzedaży. Stoisko warzywa-owoce znajduje się blisko wejścia. Jest ono niewielkie, ale znajdują się na nim podstawowe produkty. Ceny w sklepie są dosyć wysokie, ale nie mając wyboru (inne sklepy już nieczynne o tej porze) wzięłam kilka jabłek i podeszłam do kasy. Nie było tu kolejki. Sympatyczna pracownica przywitała mnie miło, zważyła towar i podała kwotę do zapłaty. Po zapłaceniu zostałam milo pożegnana przez kasjerkę. Pracownicy byli ubrani w pomarańczowe koszulki z nazwą sklepu.
W sobotni wieczór zauważyłam, że przydałoby się zatankować trochę benzyny i podjechałam na stację BP. Na podjeździe nie było innych samochodów, więc zaparkowałam przy wybranym dystrybutorze. Teren podjazdu był czysty - bez plam z rozlanego paliwa i śmieci. Sprawnie zatankowałam potrzebną mi ilość paliwa i poszłam do sklepu, żeby zapłacić za nie. Akurat była zmiana pracowników i w jednej kasie pracownicy rozliczali pieniądze, a przy dwóch stanowiskach były obsługiwane klientki. Gdy nadeszła moja kolej, zostałam miło przywitana przez pracownicę, która zaproponowała zakup hot-doga w promocji, sprawnie wykonała transakcję, wydała fakturę i poinformowała o liczbie punktów Payback za dzisiejszą transakcję oraz sumie punktów ogółem na karcie. Na koniec obsługi pracownica miło mnie pożegnała. W sklepie było czysto i panował porządek wśród produktów. Wewnątrz sklepu znajduje się bankomat i jego otoczenie też było uporządkowane.
Potrzebowałam kupić kilka produktów spożywczych i odwiedziłam Carrefour market przy pl.Grunwaldzkim. Sklep ten kojarzy mi się głównie z kolejkami do kas, bo w okolicy znajduje się kilka akademików, więc studenci chętnie tu przychodzą. Również dziś było tu sporo klientów. Wchodząc zauważyłam długie kolejki do dwóch czynnych kas. Wzięłam koszyk i weszłam na salę sprzedaży. Bez problemu znalazłam produkty, które były mi potrzebne i po kilku minutach pobytu w sklepie ustawiłam się w jednej z dwóch długich kolejek do kas. Kasjerki pracowały sprawnie, ale kolejki posuwały się powoli i klientów nadal przybywało. Mimo to nie została otwarta kolejna kasa. Po kilu minutach klienci sami zaczęli się ustawiać do innej, jeszcze nieczynnej kasy i czekali aż ktoś przyjdzie. I rzeczywiście - po następnych paru minutach przyszła pracownica i otworzyła kasę (może to jakiś lokalny zwyczaj w tym sklepie, że trzeba zrobić kolejkę, to otworzą nową kasę). Ogólnie w kolejce do kasy spędziłam ok. 10 minut.
Chciałam kupić kilka gazet i dodatkowo zyskać punkty Payback, więc wybrałam się do Empiku w pasażu Grunwaldzkim. Sklep jest dosyć duży i zajmuje jeden poziom. Wewnątrz była średnia ilość klientów. Znalazłam gazety, po które tu przyszłam, oprócz jednego miesięcznika i chciałam poprosić o pomoc kogoś z obsługi, ale na sklepie nie było widać pracowników, tylko przy kasach. Podeszłam więc z gazetami do kas i ustawiłam się w jednej z kolejek. Były otwarte 3 stanowiska i obsługa przebiegała sprawnie. Gdy nadeszła moja kolej, zapytałam pracownika o magazyn, którego nie znalazłam na półce. Pracownik sprawdził w komputerze i powiedział, że już go nie ma. Transakcja przebiegła sprawnie i bez problemu. Otrzymałam paragon i zostałam miło pożegnana. W sklepie było czysto i panowała odpowiednia temperatura.
Co jakiś czas otrzymuje mailem lub pocztą kupony rabatowe na zakupy w Takko Fashion. Tym razem, z okazji moich urodzin, otrzymałam maila z życzeniami urodzinowymi oraz specjalny urodzinowy rabat - 20% zniżki na zakupy, ważny przez 3 tygodnie. To miłe ze strony firmy, że pamięta o swoich klientach - taki mały gest, a wywołuje uśmiech na twarzy. Dobrze też, że kupon rabatowy ma dłuższy termin realizacji, bo może będę miała okazję go wykorzystać na zakupach w sklepie Takko Fashion.
Zajrzałam do drogerii Super-Pharm, bo zainteresowało mnie kilka produktów z gazetki reklamowej. Dziś był ostatni dzień obowiązywania tej promocji, ale miałam nadzieję, że jeszcze coś uda mi coś kupić. W sklepie było kilkoro klientów. Nie mogłam znaleźć zestawu szampon+odżywka, który chciałam kupić i zapytałam pracownicę układającą perfumy na półce, gdzie to znajdę. Konsultantka z uśmiechem zaprowadziła mnie do półki z produktem i wskazała go. Pracownica była ubrana w eleganckie czarne kimono. Z kosmetykami skierowałam się w stronę kasy. Było czynne 1 stanowisko, do którego stały już 3 osoby, a po chwili za mną ustawiły się kolejne 2. Nie została jednak uruchomiona druga kasa, chociaż czas oczekiwania w kolejce był dosyć długi. Obsługująca kasjerka była sympatyczna i przyjaźnie nastawiona do klientów. Zakupy zostały spakowane do reklamówki z logo sklepu, a ja otrzymałam paragon i zostałam miło pożegnana przez pracownicę.
Zajrzałam do sklepu Deichmann w poszukiwaniu butów na jesień. W sklepie było dwoje klientów i kilka pracownic porządkujących obuwie. Powierzchnia sklepu jest duża. Wnętrze jest podzielone na dział męski po lewej, dział damski po prawej i obuwie dziecięce na końcu. W sklepie panował porządek, buty były wyeksponowane na pudełkach i miały czytelne oznaczenia cenowe. Alejki między regałami są tu szerokie, w alejkach były też dostępne krzesła dla przymierzających buty. W sklepie panowała odpowiednia temperatura. Jedna z pracownic, którą mijałam przy regale, powiedziała mi "dzień dobry" z uśmiechem. Pracownice same z siebie nie oferowały klientom pomocy, ale gdy zapytałam o inny rozmiar butów, pani udzieliła mi informacji. Nie zdecydowałam się na zakup i opuściłam sklep.
Zabrakło mi sera, więc poszłam do sklepu Społem, żeby go kupić. Było przedpołudnie i w sklepie nie było zbyt wielu klientów. Na stoisku nabiałowym z obsługą była obsługiwana 1 klientka, a gdy skończyła wybierać produkty, pracownica tego działu przywitała mnie miło i zapytała co podać. Poprosiłam o wybrany ser, a pracownica zważyła mi odpowiednią ilość, zapakowała do woreczka i miło pożegnała. Skierowałam się do kasy, gdzie była 1 klientka. Kasjerka przywitała mnie miło, zaoferowała wodę mineralną w promocji przykasowej, a na koniec transakcji miło pożegnała i zaprosiła ponownie. Przez jakiś czas nie robiłam zakupów w Społem, a teraz widzę, że zupełnie zmieniła się tu jakość obsługi i to na korzyść klienta.
Jak już wcześniej pisałam w swoich obserwacjach o portalu JO, we wrześniu powstał zator w zatwierdzaniu obserwacji, a dodatkowo skończyły się punkty możliwe do zdobycia w Klubie Super Obserwatora. Miałam kilka obserwacji niezatwierdzonych przez ok. 2 tygodnie i w dniach 27.09. oraz 30.09. kilka z nich zostało nagle zatwierdzonych, ale ja nie dostałam puntów za nie. 1.10. licznik punktów został zmieniony na nowy miesiąc i tego dnia zaraz po północy zatwierdzono mi kolejną obserwację i już otrzymałam za nią punkt z nowej puli za październik, a za tamte z września nie doszły punkty. Nie chciałam, żeby moje punkty gdzieś zginęły, wiec napisałam maila w tej sprawie na uczestnictwo@jakoscobslugi.pl. Szybko otrzymałam mailem odpowiedź, że do popołudnia 2.10. wszystko powinno zostać uzupełnione o brakujące punkty. Okazało się, ze nawet szybciej, bo jeszcze wieczorem 1.10 odzyskałam brakujące punkty na moim koncie. Mogę więc wreszcie wystawić pozytywną ocenę portalowi JO. Mam nadzieję, że teraz już nie będzie takich zatorów w zatwierdzaniu obserwacji.
Droga Super Obserwatorko, zatory nie powinny już się pojawiać, pracujemy nad tym bardzo intensywnie. A wszystkie punkty staramy się wyrównywać uczestnikom :) Pozdrawiamy, Zespół Jakość Obsługi
Niedawno odkryłam, ze...
Niedawno odkryłam, ze w tej Biedronce bardzo szybko i przyjemnie można zrobić zakupy i będąc w okolicy staram się do niej wstępować. Wchodząc zauważyłam, że w sklepie nie ma zbyt wielu klientów i nie ma kolejek do kas. Wnętrze sklepu jest duże i przestronne, a alejki między regałami są szerokie, dzięki czemu łatwo można poruszać się po sklepie z wózkiem. W sklepie było czysto i panował porządek wśród produktów. Kilku pracowników układało towar na półkach w różnych miejscach sklepu. Znalazłam bez problemu potrzebne mi produkty i skierowałam się z wózkiem w stronę kasy. Były otwarte 2 stanowiska i do każdego stały po 4 osoby. Po kilku minutach, gdy przybyło klientów w kolejkach, otwarto trzecią kasę, co rozładowało kolejki. Zostałam miło przywitana przez młodego pracownika z identyfikatorem "uczę się". Kasjer sprawnie zeskanował moje zakupy, wydał resztę i paragon i miło pożegnał zapraszając ponownie. Po sklepie przechadzał się ochroniarz i obserwował zachowanie klientów.
Sąsiad zalał mi kuchnię i musiałam zgłosić szkodę u jego ubezpieczyciela. Próbowałam dodzwonić się na infolinię dzień wcześniej ok. 16:30 i nie udawało mi się to mimo kilku prób - komunikat głosił, że wszyscy konsultanci są zajęci i trzeba czekać. Nie doczekałam się jednak na połączenie i spróbowałam ponownie dziś rano. Od razu udało mi się połączyć z konsultantem, który przedstawił się i mówił miłym, spokojnym tonem głosu. Pracownik infolinii przyjął zgłoszenie szkody, zadał pytania o powstałe uszkodzenia i poprosił mnie o podanie moich danych. Konsultant poinformował mnie jak będzie przebiegać dalszy kontakt z likwidatorem szkody oraz powiedział, że za chwilę otrzymam sms i e-mail z potwierdzeniem przyjęcia zgłoszenia. Pracownik na koniec rozmowy miło mnie pożegnał i życzył spokojnego dnia. Po chwili otrzymałam sms oraz mail z numerem szkody.
Otrzymałam informację mailem i sms, że moje zamówienie z doz.pl dotarło do apteki, więc przyszłam je odebrać. Po wejściu zastałam w aptece 1 klienta, który był już obsługiwany. Po chwili nadeszła moja kolej. Zostałam miło przywitana przez uśmiechniętą panią farmaceutkę, która szybko znalazła moje zamówione leki. Farmaceutka zeskanowała produkty i podała kwotę do zapłaty. Podałam pani kartę programu lojalnościowego, na którą zostały nabite punkty za dzisiejszy zakup. Po zapłaceniu farmaceutka zapakowała leki do woreczka i wręczyła mi je wraz z paragonem oraz miło pożegnała. W aptece było czysto i panowała odpowiednia temperatura.
Tym razem jestem mało zadowolona z czasu realizacji zamówienia leków na portalu doz.pl. Zamówienie złożyłam w czwartek 20.09. późno wieczorem. Następnego dnia (piątek 21.09.) ok. 6:00 dostałam maila z informacją o przygotowaniu zamówienia do wysyłki z hurtowni. I od tego czasu zapanowała cisza - żadnych dalszych informacji. Czekałam cierpliwie do poniedziałku, bo może w weekend hurtownia nie pracuje, i w poniedziałek zadzwoniłam do apteki spytać czy może moje zamówienie już dotarło, bo nie mam wiadomości. Pani farmaceutka powiedziała, że sama nie wie co się dzieje i musi zadzwonić do kierowcy, który przywozi te zamówienia. Czekałam więc dalej na maila bądź sms, ale do wieczora w poniedziałek nic nie przyszło. Dopiero we wtorek (25.09.) ok. 15:30 otrzymałam sms-a i maila, że zamówienie jest gotowe do odbioru w aptece. Pierwszy raz tak długo czekałam na dostarczenie mojego zamówienia do apteki, więc tym razem działanie portalu oceniam niżej.
Potrzebowałam kupić kilka produktów spożywczych i udałam się do sklepu Społem. Wchodząc zauważyłam, że w sklepie jest średnia ilość klientów i do jednej z dwóch czynnych kas ustawiła się kilkuosobowa kolejka. Kilka osób stało również w kolejce przy stoisku mięso-wędliny z obsługą. Podeszłam do stoiska z serami, gdzie zostałam miło przywitana przez uśmiechniętą pracownicę. Ekspedientka zważyła odpowiednią ilość sera, o który poprosiłam i podała mi go oraz miło pożegnała. Po znalezieniu wszystkich potrzebnych mi produktów skierowałam się do kasy. Dalej były czynne 2 kasy (1 zwykła i 1 na dziale alkohole) i do obydwu stały kilkuosobowe kolejki. Dodatkowo kasjerki miały problem z wydawaniem reszty z powodu braku drobnych pieniędzy, co wydłużało obsługę przy kasach. Po kilku minutach stania w kolejce nadeszła moja kolej, a gdy byłam już obsługiwana, otwarto trzecią kasę, żeby rozładować długą kolejkę.
Będąc w okolicy wstąpiłam po kilka produktów do Biedronki. Na parkingu przed sklepem stało dużo samochodów i do sklepu wchodziło sporo klientów. Wchodząc zauważyłam kilkuosobowe kolejki do kas, ale była to głównie młodzież ze szkoły obok, która właśnie miała przerwę między lekcjami i szybko opuściła sklep. Dawno nie byłam w tym sklepie, a w międzyczasie przeszedł on gruntowny remont i teraz jest dużo większy i są w nim szersze alejki, dzięki czemu wygodniej jest robić w nm zakupy. W sklepie panowała odpowiednia temperatura i było czysto, a produkty były uporządkowane. Nadal było tu sporo klientów, ale już nie było kolejek do kas. Zostałam miło przywitana przez uśmiechniętą kasjerkę, która sprawnie i szybko zeskanowała moje produkty, podała kwotę do zapłaty, wydała resztę i paragon i miło pożegnała zapraszając ponownie.
Wracając do domu podjechałam na stację paliw BP. Akurat trafiłam na luźniejszy moment - oprócz mnie były tylko 2 samochody na podjeździe. Stanęłam przy wybranym dystrybutorze i sprawnie zatankowałam odpowiednią ilość paliwa. Po zatankowaniu poszłam do sklepu zapłacić za benzynę. Były otwarte 2 kasy, przy każdej był obsługiwany klient. Po chwili nadeszła moja kolej. Zostałam miło przywitana przez uśmiechniętą pracownicę, która zeskanowała moją kartę na punkty Payback, zaproponowała zakup kawy, wydała fakturę za paliwo i poinformowała o liczbie punktów za transakcję. Na koniec obsługi pracownica pożegnała mnie z uśmiechem. W sklepie panowała przyjemna temperatura i było czysto i jasno. Pracownice były ubrane w firmowe koszule - jedna w niebieską, druga w bordową.
Dziś po raz 4-ty w ciągu ostatnich siedmiu dni odebrałam telefon z numeru zastrzeżonego i jak się okazywało, za każdym razem dzwonił konsultant z mBanku (za każdym razem inna osoba). Tydzień temu, gdy po raz pierwszy zadzwoniła konsultantka, wysłuchałam jej i podziękowałam za ofertę. Ale jak widać mBank tak łatwo nie chce odpuścić i zamęcza klienta telefonami w sprawie możliwości oszczędzania (konto msaver). Chcąc być miła, za każdym razem uprzejmie i cierpliwie odpowiadałam konsultantom, że już ktoś dzwonił do mnie w tej samej sprawnie i ja naprawdę dziękuję, ale nie skorzystam. Nie wiem w cym problem - czy konsultanci nie mogą zaznaczyć gdzieś, że klient nie chce skorzystać i żeby już do niego nie dzwonić z tą samą ofertą po raz kolejny (czwarty!), czy też może klient nie ma prawa odmówić tej wspaniałej ofercie i będą do niego dzwonić aż się podda i skorzysta?
Witam. Dziękuję Pani za wyrażanie swojej opinii na temat usług świadczonych przez infolinię mBanku. mBank stale wzbogaca i udoskonala swoją ofertę produktową. Dlatego też, kiedy pojawia się nowa propozycja bądź oferta spersonalizowana, nasi Doradcy z Call Center dzwonią do Klientów informując ich o nowych możliwościach. Telefony wykonywane są tylko do osób, które wyraziły zgodę na przetwarzanie danych osobowych (zgodę taką podpisuje się przy zakładaniu rachunku). Oczywiście przysługuje Pani, jako Klientowi, prawo do zmiany wyrażonej wcześniejszej zgody. W tym celu proszę zadzwonić na mLinię i złożyć stosowną dyspozycję. Co do samej oferty, staramy się proponować nowe produkty, informujemy o wynikających z nich możliwościach i korzyściach, ale oczywiście decyzja należy do samego Klienta. Podjęcie decyzji o akceptacji zakupu zależy tylko od indywidualnych potrzeb i preferencji Klientów. Mam nadzieję, że powyższe wyjaśnienia pomogą Pani zrozumieć celowość naszych rozwiązań. W razie dodatkowych pytań zapraszam do Kontaktu za pośrednictwem wspomnianej mLinii bądź z Doradcą z punkcie naziemnym. Listę placówek wraz z adresami i telefonami znajdzie Pani na naszej stronie internetowej http://www.mbank.pl/o-nas/kontakt/ Pozdrawiam Marta Kaźmierczak, mBank
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.