Wieczorne wyjście z koleżankami do miasta. Wcześniej byłyśmy w innym lokalu, ale zgadałyśmy się telefonicznie ze znajomymi, że oni są w Kultowej, więc postanowiłyśmy do nich dołączyć. W lokalu była bardzo fajna muzyka, znane dobre kawałki, podobało mi się. Obsługa była kontaktowa, sympatyczna, ceny są przystępne, z czystością bywa różnie – toaleta powinna być czyściejsza, podłoga w lokalu też do najczystszych nie należała – coś było rozlane i nikt z obsługi nie pofatygował się by to posprzątać. Ogólnie to jednak fajne, luźnie miejsce, mają tu też dobre drinki, piwo też było niezłe, ale do baru trzeba było trochę poczekać.
Byłam w centrum handlowym M1 i przechodząc koło Praktikera przypomniało mi się, że potrzebuję żarówkę. Weszłam więc do środka. W sklepie panował porządek, ceny towarów były dobrze widoczne. Zaraz za wejściem znajdowały się kwiaty w doniczkach, były one ładne, świeże, podlane, miały atrakcyjne ceny. Bez problemu znalazłam odpowiednią alejkę, o pomoc w znalezieniu konkretnej zarówki poprosiłam jednak pracownika. Mężczyzna był uprzejmy, chętnie spełnił moją prośbę i wskazał mi właściwy model, poszło mu to szybko. Czynna była odpowiednia ilość kas, nie tworzyły się długie kolejki. Kasjerka była uprzejma, używała zwrotów grzecznościowych.
Udaliśmy się z chłopakiem do Lidla po niewielkie, sobotnie zakupy. Już z daleka widziałam, że coś jest nie tak, bo parking, zazwyczaj prawie pusty, teraz był dość mocno wypełniony autami, nie było też wózków na zakupy. W pierwszej chwili chcieliśmy zrezygnować i pójść gdzie indziej, gdzie będzie mniej ludzi, dojrzeliśmy jednak informację, że od następnego dnia sklep będzie nieczynny z powodu remontu i dzisiaj na wszystko jest rabat 25% (również na towary w promocji). Uznaliśmy, że to okazja warta uwagi i weszliśmy do środka. Ceny faktycznie były super, więc zrobiliśmy spore zakupy, wymagały jednak one sporo cierpliwości i zimnej krwi, bo w środku odbywały się iście dantejskie sceny. Ruch był bardzo duży i bardzo długie były kolejki do kas. Przy jednej z kas była informacja, że można tam płacić wyłącznie gotówką, ale informacja ta była widoczna dopiero, gdy do kasy się zbliżało, nie było jej widać z końca, czy nawet połowy kolejki, więc co chwile wybuchała awantura, bo ktoś z tej kasy chciał „wbić się” w sąsiednią kolejkę, co spotykało się z protestami osób tam stojących. Byłam też świadkiem kilku scenek rodzajowych, między innymi popychania się wózkami i wydzierania sobie ostatnich sztuk towarów z rąk. trochę się spóźniliśmy, bo wiele towarów było już wykupionych, na pierwszy ogień wyraźnie poszły alkohole, bo na tym dziale zostało już wylącznie kilka zgrzewek piwa. Generalnie do sklepu opłacało się przyjść, bo można było zrobić zakupy znacznie taniej, aczkolwiek całą akcję można było przeprowadzić lepiej – przydałyby się działające terminale kart przy wszystkich kasach i może ktoś kto zawiadywał by tym całym chaosem, pomagał się klientom ustawiać w kolejce itp.
Udałam się do Biedronki po warzywa, twarożek i chleb tostowy. Zaraz po wejściu zorientowałam się, że chleba tostowego nie ma, właściwie nie było już żadnego pieczywa. Została wyłącznie bułka tarta. Pozostałe towary z listy zakupów udało mi się nabyć, aczkolwiek zielone ogórki były już nieco miękkie. Ja jednak i tak miałam zamiar je spożyć tego samego dnia, więc zdecydowałam się na zakup. W sklepie była nieco brudna podłoga, a towary w koszach były nieco poprzewracane. Otwartych było moim zdaniem za mało kas, bo tworzyły się kolejki i czas oczekiwania wynosił dobre kilka minut. Kasjerka była ubrana w strój firmowy, miała widoczny identyfikator. Była ona uprzejma, uśmiechnięta
Byłam w pobliżu sklepu Aldi, postanowiłam więc podjechać tam i kupić dwie rzeczy: moje ulubione kefiry owocowe oraz kawę w saszetkach, do ekspresu typu senseo. Przed sklepem jest duży parking, większość miejsc była wolna. Zaparkowałam, wzięłam wózek i weszliśmy z ojcem do środka. W sklepie było jak zazwyczaj, czyli panował tam lekki bałagan. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, żeby w Aldim był porządek. Oba produkty, które mnie interesowały, były dostępne. Kupiłam jeszcze bazylię w doniczce, bo miała przystępną cenę, a mój ojciec kupił jakieś słodycze i tabletki do zmywarki (też mają dobre ceny). Na stoisku z warzywami brakowało torebek foliowych. Czynne były dwie kasy, kolejki były średniej długości. Kasjerka była uprzejma, cierpliwa – przed nami mężczyzna miał problem ze znalezieniem pieniędzy, kobieta nie okazała cienia zniecierpliwienia nawet.
Postanowiłam się ubezpieczyć. Interesowało mnie ubezpieczenie podróżne, bo wyjeżdżałam za granicę, chciałam wykupić prosty pakiet podstawowy. Przechodziłam ulicą Święty Marcin i zauważyłam oddział Link4 (wcześniej nie miałam pojęcia, że się on tam znajduje). Kojarzyło mi się to z tanimi ubezpieczeniami, więc weszła do środka. Pomieszczenie jest nowoczesne, jasne, czyste, utrzymane w biało-fioletowych barwach. Byłam jedyną klientką w oddziale. Pracownica, z którą rozmawiałam była uprzejma. Dziwny wydał mi się fakt, że pracownica nie mogła od razu podać mi ceny tak prostego ubezpieczenia, aby to zrobić musiała wypełnić formularz, do którego potrzebowała moje dane, więc chwile to trwało, poza tym nie lubię podawać swoich danych gdy na razie tylko pytam o ofertę. Gdy już podała mi cenę, wydała mi się ona mało atrakcyjna (a pakiet ubogi w porównaniu z konkurencją), więc nie zdecydowałam się na ubezpieczenie, tylko podziękowałam i opuściłam salon. Nie taki Link4 tani jak mi się wydawało.
W sklepie było czysto, panował tam porządek. Ekspozycja na wystawie była klasyczna, nie zaskakująca, ale ciekawa. Weszlam do środka bez konkretnego celu, chciałam ogólnie zorientować się w asortymencie. Po wejściu do sklepu zostałam przywitana skinieniem głowy przez pracownicę. Szczególnie zainteresowała mnie jedna torebka, była naprawdę ładna, porządnie wykonana. Miałam problem ze znalezieniem jej ceny – tu mały minus dla obsługi, że nikt nie zwrócił uwagi że długo oglądam jedną rzecz i wyraxnie czegoś szukam, nie zaproponowano mi pomocy. Ceny są dość wysokie, ale towar sprawia wrażenie, że jest dobrej jakości.
Ostatnio podczas każdej wizyty w tym oddziale odnoszę wrażenie, że pracowników jest w niej więcej niż klientów, a mimo to jest kolejka. Kolejka co prawda nie była długa, nie mniej na swoją kolej musiałam poczekać, mimo, że pracowników było naprawdę dużo. Część stanowisk była jednak zamknięta, część pracownika gdzieś chodziła itp. Pomieszczenie było czyste, uporządkowana, temperatura była odpowiednia. Pracownik mnie obsługujący był elegancko ubrany (wyprasowana biała koszula, czarne spodnie i krawat), był bardzo uprzejmy, kulturalny. Miał on drobny problem z komputerem, za co mnie przeprosił. Obsługa na odpowiednim poziomie.
To jedna z moich ulubionych kawiarni w Poznaniu. W środku jest ładnie, przytulnie, czysto, spokojnie, tp dobre miejsce na randkę, plotki z koleżanką itp. Wystrój jest klasyczny, przyjemny dla oka, jest wygodnie. Obsługa jest kulturalna, sympatyczna, dyskretna i na poziomie. Nie ma tu czasem spotykanych w innych miejscach głośno chichoczących kelnerek czy prowadzących na głos prywatne rozmowy. No i najważniejsza kwestia – menu. W Kamei oferują doskonałe słodycze: pyszne domowe ciastka (solidne porcje w dobrej cenie), desery owocowe, jogurtowe i lodowe. A w tych ostatnich mój od wielu lat ulubiony deser z malinami. Można tu również śniadanie czy lunch. Zdecydowanie polecam, dla mnie to jedno z obowiązkowych miejsc na kulinarnej mapie Poznania.
Piątkowy wieczór spędzam razem z koleżankami, takie babskie wyjście. W pierwszej kolejności poszłyśmy na pizzę, potem uznałyśmy, że czas zacząć właściwą część wieczoru. Nasz wybór padł na Sarp, było to w głównej mierze podyktowane cenami – podają tu niedrogie, a całkiem dobre drinki. Udało nam się znaleźć wolny stolik –miałyśmy szczęście, bo akurat ktoś wychodził, więc zajęłyśmy ich miejsce. Lokal był czysty, jedynie toaleta pozostawiała nieco do życzenia. Obsługa była uprzejma, ale nieco za wolna, momentami były zdecydowanie zbyt długie przestoje między podaniem jednego a następnego napoju. Muzyka była na odpowiednim poziomie – dość głośna, ale dało się rozmawiać. W lokalu można również coś zjeśc, ale żadna z nas się tym razem na to nie zdecydowała – wczesniej jadłyśmy przecież pizzę.
Piątkowy wieczór zaplanowałam na wyjście z koleżankami „na miasto“. Nasz wypad rozpoczęłyśmy w Estelli, gdzie udałyśmy się na pizzę (moim zdaniem jest tam jedna z najlepszych pizz w Poznaniu). Miałyśmy zerezerwowany stolik, ale nie było to konieczne – w lokalu nie było tłumu. Lokal jest elegancki, ale nie przesadnie – to odpowiednie miejsce również na normalne wyjścia, nie tylko na specjalne okazje. W środku było czysto, porządnie. Obsługa była uprzejma – kelner był elegancko ubrany, szarmancki, upewniał się czy nic nam nie potrzeba. Menu jest obszerne, my zdecydowałyśmy się na pizzę, która okazała się bardzo smaczna. Po posiłku zamówiłyśmy jeszcze kawę, która była również dobra, aromatyczna. Ceny są moim zdaniem adekwatne do jakości potraw, z pewnością wrócę tu niedługo znowu.
Najbliższy porządny sklep koło mnie to Lidl, ale jest on akurat w remoncie. Nigdzie dalej nie chciało mi się iść, więc postanowiłam zakupy na śniadanie zrobić w spożywczym w bloku obok. W sklepie są automaty do gry i jest to moim zdaniem spory minus, przez to gromadzi się tam dość nieciekawe, często podpite towarzystwo. Tak było i tym razem, mimo wczesnej pory automaty były okupowane przez głośnych bywalców. W sklepie panował bardzo nieprzyjemny zapach, na niektórych półkach widać było wyraźne braki. Kupiłam tylko pieczywo, serek, jogurt, ale cena jaką zapłaciłam wydała mi się dość wygórowana. Obsługa w sklepie jest dość obojętna, zainteresowana bardziej okolicznymi znajomymi, niż anonimowym klientem.
Wybierałam się na wakacje zagraniczne, wylot miałam z Wrocławia, więc w pierwszej kolejności czekała mnie podróż pociągiem z Poznania do Wrocławia. Byłam na dworcu chwilę wcześniej by kupić bilety, na szczęscie nie było kolejek. Obsługa w kasie była uprzejma, cena biletu osobowego na trasie Poznań-Wrocław była przystępna. Niestety w pociągu wyglądało już znacznie gorzej. Wagony były stare, brudne, zniszczone. Siedzenia były skajowe, niewygodne. W drugiej połowie trasy nie wiedzieć czemu włączono w pociągu ogrzewanie (mimo, że na dworze było ciepło), i tym samym temperatura w wagonach stała się nie do zniesienia. Konduktor był dość uprzejmy, schludnie ubrany. Cała podróż trwała bardzo długo, pociąg przyjechał dodatkowo z opóźnieniem.
Wybierałam się na wakacje zagraniczne, wylot miałam z Wrocławia, więc w pierwszej kolejności czekała mnie podróż pociągiem z Poznania do Wrocławia. Byłam na dworcu chwilę wcześniej bo chciałam kupić sobie coś do jedzenia na drogę. W „pod Strzechą” mają smaczną pizzę na kawałki, więc udałam się właśnie tutaj. Są tu dwie kolejki – jedna do stoiska z ciastkami, chlebem i druga, oddzielna do stoiska z przekąskami. Ustawiłam się właśnie w tej drugiej. Przede mną w kolejce była jedna osoba, ale zanim zostałam obsłużona wrócił mężczyzna, który chwilę wcześniej kupił zapiekankę – powiedział on pracownicy, że jest ona w środku zimna i poprosił o jej mocniejsze podgrzanie, pracownica chętnie spełniła jego prośbę. Obsługa była miła, towar świeży, a ceny przystępne.
Wybierałam się na wakacje zagraniczne, wylot miałam z Wrocławia, więc w pierwszej kolejności czekała mnie podróż pociągiem z Poznania do Wrocławia. Byłam na dworcu chwilę wcześniej bo chciałam kupić w tutejszej Biedronce kupić coś do picia i banany na podróż. Sklep był uporządkowany, ale nie do końca czysty – podłoga była brudna, stoisko warzywa-owoce nie wyglądało najlepiej. Ceny były atrakcjne, kupiłam banany, duży jogurt do picia i wodę mineralną i cena za całość była bardzo korzystna. Czynne były dwie kasy, do każdej z nich było około 4 osób w kolejce, obsługa szła szybko – klienci robili głównie drobne zakupy, nikt nie miał zapełnionego koszyka. Pracownica w kasie była uprzejma, przywitała mnie, podziękowała za zakupy.
Wybierałam się na wakacje zagraniczne i chciałam dokupić trochę euro. Kantor na ulicy Garbary wybrałam dla tego, że akurat byłam w pobliżu, szczerze mówiąc nie porównywałam cen w innych kantorach, zwłaszcza, że nie chciałam waluty kupić dużo. Na kantorze widnieje informacja o możliwości negocjacji cen i zapytałam o to, aczkolwiek wcale nie liczyłam na efekt – nie miałam w planach dużego zakupu, więc nie miałam za bardzo argumentu. Mimo to uzyskałam jednak drobny rabat – bardziej symboliczny niż faktycznie odczuwalny, mimo to wyszłam zadowolona. Obsługa generalnie była uprzejma, sympatyczna. Jednak nieco do życzenia pozostawia wygląd lokalu – jest w nim nieciekawie, nieco brudno nawet, wnętrze to zdecydowanie nie pozostawia dobrego wrażenia
Udałam się do Żabki aby kupić coś do picia i jakiś baton czy wafelek. Przed wejściem znajdował się plakat informujący o aktualnej promocji, sklep prezentował się z zewnątrz schludnie, porządnie. W środku było czysto, towar był uporządkowany, nie widać było żadnych luk na półkach, ceny były dobrze widoczne. Ceny kształtują się na średnim poziomie – artykuły w promocji mają atrakcyjne ceny, jednak już pozostałe ceny nie są zbyt korzystnie, to raczej sklep na „podstawowe potrzeby”, nie większe zakupy. Nie było kolejki do kasy. Pracownica miała na sobie koszulkę firmową. Kobieta nie przywitała mnie, podała mi na głos kwotę do zapłaty i uprzejmie podziękowała mi za zakupy.
Lubię kupować książki poprzez merlin.pl bo są tańsze niż w stacjonarnych księgarniach, często różnice są dość spore. Jednak jakiś czas temu zauważyłam, że inne księgarnie internetowe miewają lepsze ceny, prześcigaja Merlin w promocjach. Reasumując: dalej jest korzystniej, ale w przeszłości było lepiej. Strona internetowa jest prosta, nie ma przeładowania kolorów, fukcnjonalna, prosta w obsłudze – składanie zamówien jest proste, na każdym etapie ma się wszystkie niezbędne informacje. W razie potrzeby jest niezły kontakt z pracownikami. Czas oczekiwania na przesyłki nie jest długi, dostarczane są one starannie opakowane, w dobrym stanie.
Jechałam z chłopakiem samochodem. Mniej więcej na wysokości stacji Statoil na Piłsudskiego uznał on, ze musi coś zjeść, prawdpopodobnie na skutek tablicy reklamowej znajdującej się przed stacją, przedstawiajacej dość smakowicie wyglądającego hotdoga. Z głodnym mężczyzną nie dyskutuję, więc zjechałam na stację i zatrzymałam się. Weszlismy do środka – pomieszczenie było czyste, uporzadkowane, panowała w nim przyjemna temperatura. Nie było kolejki, od razu podeszliśmy do kasy. Zamówiliśmy hotdoga, ja dodatkowo wzięłam coś do picia. Pracownica była uprzejma, zapytała nas o rodzaj sosów, życzyła smacznego. Czas oczekiwania na przygotowanie hotdoga był krótki.
To dobre miejsce by przed wyborem kierunku wyjazdu czy hotelu dowiedzieć się czegoś więcej, zasięgnąć opinii innych podróżnych. Można tu znaleźć wiele ciekawych informacji (forum podzielone jest na kierunki) czy zadać własne pytanie. Dzięki sporej ilości użytkowników jst duża szansa na uzyskanie odpowiedzi. Na forum jest admin, ale moim zdaniem nie do końca spełnia on swoją rolę – niektóre wypowiedzi są obraźliwe, jest sporo wątków które nic nie wnoszą merytorycznego, a są wyłącznie przepychanką słowną. Jednakże wśród tych śmieci można znaleźć naprawdę cenne informacje, dlatego forum polecam.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.