Odwiedziłam centrum handlowe King Cross, bo musiałam wpłacić pieniądze w tutejszym wpłatomacie. Przy okazji odwiedziłam perfumerię Sephora, bo zbliżał się dzień matki, a ja nie miałam pomysłu na prezent i liczyłam, że wizyta ta wpłynie na mnie inspirująco. Pomieszczenie było czyste, uporzadkowane. Lustra były lśniące, oświetlenie odpowiednie, w powietrzu unosił się przyjemny zapach (ale nie było duszno). Testery kosmetyków były dostepne, a ceny widoczne. Zaraz po wejściu zostałam przywitana przez jedną z praownic, chwilę później inna zaproponowała mi swoją pomoc (w uprzejmy, nie nachalny sposób). Podziękowałam jednak, bo chciałam się tylko rozejrzeć. Ostatecznie nic nie wpadło mi w oko i opuściłam sklep bez zakupu. Ceny są dość wysokie.
Sklep Marks&Spencer znajduje się na dwóch poziomach (parter i pierwsze piętro) w galeii handlowej Malta. Nie przepadam za jego częścią odzieżową (jest zbyt klasyczna, to nie mój styl), ale bardzo lubię część spożywczą. Tam też się udałam z zamiarem kupienia tego co zawsze. A mianowicie ciastek typu shortbread, W Poznaniu są one trudne do dostania, a jeśli już są to są zazwyczaj drogie, wyjątkiem jest właśnie Marks&Spencer gdzie można je bez problemu dostać w przystępnej cenie. Sklep był czysty, uporządkowany. Towar był ładnie wyeksponowany na półkach, ceny widoczne. Obsługa przy kasie była sprawna i uprzejma. Krótkie i udane zakupy.
Sam spożywczy "Społem" mieści się u zbiegu ulic Rolnej i Hetmańskiej, zajmuje on dość duży, wolnostojący pawilon. Przed budynkiem jest duża, dobrze widoczna tablica z godzinami otwarcia sklepu (6-20 i sobota 8-16). Na ścianie sklepu, koło wejścia była tablica z plakatem reklamującym napój energetyczny Red Bull w dobrej cenie. przed sklepem było czysto, w środku również, panował tam porządek. Wystrój jest nieco mało nowoczesny, wybór towarów mógłby być większy, a ceny nieco niższe, ale najgorzej nie jest. Obsługa była miła i sympatyczna, nie było kolejek.
Jak się jest uzależnionym od butów jak ja, to trudno się oprzec pokusie wejścia do fajnego sklepu z butami, nawet jeśli się nie ma w planie zakupu. Prima Moda znajduje się na parterze w centrum handlowym Malta. Sklep jest dość duży, szyby wystawowe były idealnie czyste, a wystawa na witrynie ciekawa i zachęcająca do wejścia do srodka. Po wejściu do sklepu jedna z pracownic przywitała mnie. Gdy kręciłam się po sklepie oglądając buty zasygnalizowała swoją chęć do pomocy. Asortyment w sklepie jest ciekawy, ładny, ceny dość wysokie – poczekam z ewentualnym zakupem na wyprzedaże.
Odbyłam kolejną podróż liniami Ryanair, tym razem na trasie Wrocław-Malta. Korzystałam z voucheru Ryanair wygranego w konkursie, musiałam tylko opłacić opłaty lotniskowe itp. Kontakt z właściwym działem linii był utrudniony, musiałam bardzo długo czekać na odpowiedź. Na dodatek okazało się, że przy voucherach wysokość opłat lotniskowych jest inna niż przy aktualnej cenie tego biletu na stronie internetowej (oczywiście wyższa), więc koniec końców oszczędność była bardzo niewielka. Samolot był punktualnie, był czysty. Siedzenia są mało wygodne, jest mało miejsca, brakuje w fotelach przed pasażerami miejsca, gdzie można by schować książkę, coś do picia itp. Obsługa poprawna, ale nastawiona wyraźnie na sprzedaż oferowanych produktów. Generalnie jednak atrakcyjne ceny biletów sprawiają, że zapominam o niedogodnościach.
Często korzystam z portalu gumtree bo daje on możliwość darmowego zamieszczenia ogłoszeń. Portal podzielony jest na działy, m.in. praca, sprzedam, nieruchomości itp. a w ramach ty na poddziały. Grafika jest prosta, szata graficzna jest jednak moim zdaniem dość mało zachęcająca, mało nowoczesna. Na portalu brakuje zdecydowanie wyszukiwarki ogłoszeń. Zamieszczone anonse można tylko po kolei przeglądać, nie można niestety wyszukać ich wpisując określone kryteria. Plusem jest duża ilość korzystających z portalu, czyli istnieje możliwość dotarcia do wielu potencjalnych odbiorców, niestety bez wyszukiwarki ogłoszenia łatwo giną w większej masie i trudno znaleźć to, czego się aktualnie szuka.
Weszłam do In Medio w Centrum Handlowym M1 w celu zakupienia kuponu totka na najbliższe losowanie. Pomieszczenie było czyste, schludne, towar był w należytym porządku. Oprócz gazet są tam również drobne słodycze, napoje. Przede mną w kolejce do kasy była jedna osoba. Moja kolej nadeszła szybko, pracownica przywitała mnie, obsłużyła mnie sprawnie, uprzejmie, z uśmiechem na twarzy. Zapłaciłam gotówką, otrzymałam odpowiednią ilość reszty. Gdy odchodziłam od kasy pracownica pożegnała mnie.
Flerynka to stoisko z pieczywem, wypiekanymi na miejscu ciastkami, znajdujące się w centrum handlowym M1, naprzeciwko kas Reala. Nie było kolejki, byłam aktualnie jedyną klientką przy stoisku. Wybór był już nieco ograniczony, pewnie większy jest we wcześniejszych godzinach, znalazłam jednak wybór, na który miałam ochotę i właśnie o to poprosiłam pracownicę (która była uprzejma, używała zwrotów grzecznościowych). Stoisko było czyste, pracownica podawała towar zgodnie z zasadami higieny. Minusem są dość wysokie ceny, szczerze mówiąc nieco za wysokie, ale lubię tutejsze wyroby, więc od czasu do czasu coś kupuję.
Byłam w centrum handlowym M1 i ostatnim miejscem, jakie tam odwiedziłam było KFC. Weszłam tam by kupić sobie napój, którymiałam zamiar wypić po drodze, w samochodzie. W lokalu było czysto, stoliki były uporządkowane, nie było pozostałości po poprzednich gościach. Otwarte były dwie kasy, do każdej z nich czekały po 2 osoby, ale czas oczekiwania nie był długi. Pracownica miło mnie przywitała. Miała ona na sobie czysty strój firmowy. Kobieta na głos wymówiła kwotę do zapłaty, wręczyłam jej odliczoną kwotę, więc nie było potrzeby wydawania reszty. Napój został mi nalany bardzo szybko, podając mi go pracownica z uśmiechem życzyła mi smacznego.
Weszłam do Orsaya bo spodobała mi się wystawa na witrynie i zaciekawiła mnie ona na tyle, że zapragnęłam zobaczyć co jest więcej w środku. W pomiesczeniu jest dużo ubrań, nawet za dużo ja dla mnie – są one dość ciasno pozawieszane i przez to trudno się je ogląda, łatwa coś przypadkiem zrzucić, trudno na pierwszy rzut oka, szybko zorientować się w asortymencie. W sklepie było czysto, jasno, dzięki mnogości kolorów odzieży całość robiła pogodne, letnie wrażenie. Obsługa była uprzejma, ceny kształtują się na umiarkowanym poziomie, aczkolwiek niektóre bluzeczki wydały mi się być nieco za drogie.
Byłam w centrum handlowym M1 i przy okazji weszłam do Reala by uzupełnić braki w lodówce. W sklepie była średnia ilość osób, były też średniej długości kolejki do kas. Niestety obsługa w kasie trwała długo i mimo, że kolejka nie była specjalnie długa, czas oczekiwania taki już był. Kasjerka była uprzejma, niestety na jej twarzy zabrakło uśmiechu. W sklepie panował lekki bałagan, odniosłam wrażenie, że nie jest tam zbyt czysto. W niektórych miejscach sklepu był niezbyt przyjemny zapach. Część towarów na stoisku warzywa-owoce sprawiała wrażenie nieświeżych. Ceny są zróżnicowane, część niska, ale inne rzeczy są tańsze w innych sklepach. Podsumowując całą wizytę nie jestem z niej specjalnie zadowolona.
Stacja jest duża, ma kilkanaście dystrybutorów. Dostępne były rękawiczki jednorazowe, papier, woda i szczotki do mycia szyb. przed wejściem do budynku wyeksponowane były płyny do spryskiwaczy oraz drewno i węgiel do grilla. Weszłam do środka (po nalaniu paliwa do baku), czynne były 2 stanowiska, przede mną w kolejce była 1 osoba. Byłam świadkiem rozmowy pracownicy z klientem przede mną, który chciał rozmienić pieniądze aby móc skorzystać z odkurzacza na stacji, potrzebował monety 2zł. Pracownica powiedziała mu, że nie ma rozmienić, na co mężczyzna się zdenerwował i zaczął używać podniesionego tonu itp. Wywiązała się dyskusja - kto miał rację nie będę oceniać, faktem jest, że klient był nieco nieprzyjemny, ale pracownica nie zachowała się profesjonalnie - powinna zachować spokój a nie wchodzić z nim w dyskusję i tez podnosić głos. Dla mnie jednak pracownica ta była potem bardzo uprzejma, żadnych zastrzeżeń nie mam, ale nieco niesmak pozostał. Na stacji było czysto, panował porządek. Plusem jest też bankomat na stacji.
Gino Rossi to elegancki sklep obuwniczy w centrum handlowym M1. Weszłam do niego wyłącznie z zamiarem rozejrzenia się, nie planowałam zakupu, zwłaszcza, że ceny tam są wysokie. Jak dla mnie zbyt wysokie. Oprócz Gino Risso są tam również buty innych, raczej drogich marek. W sklepie było czysto, porządnie. Towar był ładnie wyeksponowany na półkach, czysty. W sklepie jest dobre oświetlenie i odpowiednia ilość miejsca, są też wygodne miejsca, gdzie można usiąść by przymierzyć buty. Obsługa była uprzejma, chętna do pomocy, zainteresowana klientami.
Celem mojej wizyty w centrum handlowym M1 była konieczność odwiedzenia placówki Mbanku, a konkretnie skorzystania z wpłatomatu. Oddział, a raczej niewielkie stoisko, mieści się blisko jednego z wejśc do centrum, naprzeciwko KFC. Za ladą siedziała pracownica, sprawiała ona wrażenie znużonej, siedziała zgarbiona, z głową nisko pochyloną, nie zwracała uwagi na przechodzących ludzi. Do wpłatomatu nie było kolejki, ale dział ona baerdzo wolno. Bardzo długam czekałam na potwierdzenie transakcji oraz na wydanie karty – inne wpłatomaty z których korzystam działają znacznie szybciej.
Witam. Na wstępie dziękuję za wyrażenie opinii dotyczącej funkcjonowania wpłatomatu w Centrum Handlowym M1 oraz zachowania naszego Pracownika.
Przekazana przez Panią informacja stanowi dla nas cenne źródło wiedzy na temat obszarów naszej działalności, które wymagają poprawy.
Nieustannie pracujemy nad jakością obsługi naszych Pracowników, dlatego też wierzę, że osobisty kontakt z naszym Pracownikiem będzie dla Pani satysfakcjonujący. Pracownicy naziemnych Placówek to doskonale przeszkoleni Doradcy, którzy pomogą dobrać dla Pani najlepszy produkt oraz odpowiedzą na Pani pytania i rozwieją watpliwości związane z korzystaniem z naszych usług.
Nawiązując do informacji dotyczącej wpłatomatu, to informuję, iż został wysłany serwisant w celu usunięcia awarii aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Pozostajemy do Pani dyspozycji zarówno w naszych oddziałach jak i pod numerem: 801 300 800 lub 42 6300 800. Pozdrawiam Magdalena Szoć mBank
Byłam z mamą...
Byłam z mamą w Plazie, szukałyśmy prezentu dla mojej kuzynki. Chciałyśmy coś z biżuterii, bo tego nigdy za wiele. Salon Kruka w Plazie jest nieduży, ale bardzo elegancki. Część towarów wyeksponowana jest na witrynie, reszta w środku. Wszystkie szklane elementy były świecące, bez ślad smug, również podłoga lśniła – w pomieszczeniu był nienaganny porządek, było tam też dobre oświetlenie. Gdy oglądałyśmy wyroby w środku sklepu jednak z pracownic (elegancko ubrana), podeszła do nas i zapytała czy może nam pokazać coś szczególnego. Powiedziałyśmy czego szukamy, a pracownica pokazała nam kilka modeli. Po obejrzeniu wszystkich podziękowałyśmy jej za pomoc i wyszłyśmy mówiąc, że musimy się jeszcze zastanowić. To był pierwszy sklep, do którego weszłyśmy i chciałyśmy jeszcze zobaczyć co jest w innych sklepach. Ceny w Kruku są zróżnicowane, są tam propozycje na różną zasobnośc portfela, a same wyroby są naprawdę ładne.
Potrzebowałam kupić coś na prezent. Przypomniało mi się, że jakiś czas temu we Flo były bardzo fajne ceramiczne doniczki i konewki i pomyślałam, że one mogłyby być odpowiednim podarunkiem dla solenizantki. Po wejściu do sklepu dość szybko zorientowałam się, że od czasu mojej wizyty zmieniła się kolekcja – nie było już doniczek, które mnie interesowały, były tylko konewki. Były co prawda w super cenie – przecenione o 30%, ale one same to było za mało na prezent, więc musiałam wymyślić coś innego. Nowe kolekcje ceramiki były ładne, ale wydały mi się nie do końca w stylu osoby, dla której szukałam prezentu, postanowiłam więc sprawdzić jeszcze ofertę innych sklepów. W Flo było czysto, panował tam porządek. Muzyka była głośna, może nawet minimalnie za głośna. Obsługa była młoda, życzliwa, uśmiechnięta.
Sklep Tosmak w dniu dzisiejszym zapunktował u mnie jeszcze za nim do niego weszłam, za sam fakt, że był otwarty – dwie inne okoliczne piekarnie były bowiem dzisiaj zamknięte, najwyraźniej ich właściciele uznali, że po świętach nikomu nie jest potrzebne świeże pieczywo. Mi jednak było, i to bardzo, więc udałam się do Tosmaku po chleb i świeże bułki. W sklepie była kolejka średniej długości, około 4 osoby przede mną, obsługa szła szybko i sprawnie, tak więc nie spędziłam dużo czasu na oczekiwaniu. Pracownica nie przywitała mnie, zapytała tylko słucham. Sprawnie zapakowała wybrane pieczywo do siatki, druga pracownica podała mi kwotę do zapłaty. W sklepie było czysto, panował tam przyjemny zapach. Wybór towaru był mniejszy niż zwykle, ale nic dziwnego, nie sądzę aby po świętach było zbyt dużo amatorów ciastek. Za dokonanie zakupów podziękowano mi.
Jechałam z wizytą do znajomych, a że nie lubię przychodzić z pustymi rękami postanowiłam kupić coś słodkiego. Byłam w Starym Browarze i nie miałam już czasu jechać gdzie indziej i szukać otwartej cukierni, więc postanowiłam kupić ciastka tutaj, w Pralince. Bardzo lubię tę cukiernię, oferują oni ciastka firmy Sowa z Bydgoszczy, które są naprawdę pyszne, moim zdaniem chyba najlepsze, a przynajmniej jedne z najlepszych, jakie można w Poznaniu dostać. Minusem cukierni w Browarze są nieco wyższe ceny niż w innych cukierniach tej firmy – niestety, za lokalizację trzeba płacić. W pomieszczeniu było czysto, ładnie, towar był efektownie wyeksponowany, wyglądał tak apetycznie, że ślinianki od razu zaczęły mi mocniej pracować. Ustawiłam się w kolejce, przede mną były dwie osoby. Obsługa była uprzejma, pracownica dysponowała odpowiednią wiedzą, gdy zapytałam o ciasto, które wzbudziło moje zainteresowanie (chciałam spróbować czegoś nowego) umiała mi dokładnie wyjaśnić z czego jest ono zrobione, jaki ma smak.
Do Rossmanna w Starym Browarze weszłam w celu kupienia toniku do twarzy. W sklepie było jasno, czysto. Na sali sprzedaży obecne były dwie pracownice, które porządkowały towar i w razie potrzeby służyły pomocą kupującym. Obie panie miały na sobie firmowe fartuchy, a na rękach rękawiczki by, jak mniemam, usuwać kurz z chwytanych artykułów. Wybór asortymentu był duży, nie zaobserwowałam pustych miejsc na półkach. Ceny była atrakcyjne, sporo towarów było objęte promocją. Oprócz toniku do twarzy zdecydowałam się również na zakup lakieru do paznokci, jako ze wszystkie marki tzw. młodzieżowe objęte były 20-procentową zniżką. Otwarta była jedna kasa, gdy w kolejce stanęły więcej niż 3 osoby natychmiast otwarto drugie stanowisko kasowe. Kasjerka ubrana była w strój firmowy, była ona uprzejma, uśmiechnięta. Na głos wypowiedziała kwotę do zapłaty i wysokosć oddawanej reszty, podziękowała mi za zakup.
Mama poprosiła mnie o pomoc w zrobieniu większych zakupów, wybrałyśmy się do Tesco. Pierwsze wrażenie było niezłe – stoisko warzywa-owoce wyglądało przyzwoicie, towar był świeży, ceny niezłe. Niestety im dalej brnęłyśmy w głąb sklepu, tym było gorzej. Dłużej zatrzymałyśmy się przy stoisku z sadzonkami roślin. Wybór spory – dużo cebulek kwiatowych: begonie, gladiole itp., niestety brak przy nich jakichkolwiek oznaczeń cenowych. Musiałam więc znaleźć czytnik i sprawdzić ceny, które niestety okazały się bardzo mało atrakcyjne, więc z tego zakupy zrezygnowałyśmy. W wielu miejscach sklepu była brudna podłoga – przy stoisku z akcesoriami ogrodniczymi było sporo rozsypanej ziemi, przy chłodziarkach poślizgnęłam się na rozlanym jogurcie. W sklepie wprowadzono kasy samoobsługowe, skorzystałyśmy jednak z tradycyjnej, bo nie było kolejki. Kasjerka była uprzejma, przy kasie dostępne były darmowe torby na zakupy. Plusem są też wózki na zakupy, do których nie potrzeba monety.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.