Do pizzerii weszłam właściwie z przypadku, bo było to lokal najbliższy miejscu gdzie załatwiałam inną sprawę, a że zgłodniałam i jednocześnie się spieszyłam, to chciałam kupić coś do jedzenia na wynos. Po wejściu do lokalu od razu podeszłam do baru i sama wzięłam kartę menu. Usiadłam przy stoliku, aby ją przejrzeć. Oprócz mnie było czterech klientów (dwa stoliki). Po chwili kelnerka podeszła do jednego ze stolików, obsłużyłam klientów, ale do mnie nie podeszła, mimo, że zdążyłam już przejrzeć całe menu. Poczekałam jeszcze dłuższą chwilę. Niestety kelnerka robiła coś za barem, ale nie podeszła do mnie zapytać o zamówienie. Podeszłam więc do niej sama, bo zależało mi na czasie. Zapytałam ile czasu będę musiała czekać na pizzę na wynos. Powiedziała, że powinna być gotowa za 15 minut, może maksymalnie do 20. Zamówiłam więc mała pizzę, która nazywa się „promocyjna”, a polega na tym, że samemu można wybrać 3 składniki (poprosiłam o szynkę, pieczarki i paprykę). Na moje zamówienie czkałam ok. 22-23 minuty, czyli dłużej niż deklarowali, mimo, że w międzyczasie nie przybyły żadne inne zamówienia. Za pizzę o średnicy 30cm zapłaciłam 17,76 zł i dostałam kupony rabatowe na następne zamówienia. Pizzę zamówiłam na cienkim cieście, które było smaczne, ale według mnie nieco za bardzo wysuszone. Jeśli chodzi o dodatki to papryka była świeżutka, w trzech rodzajach (czerwona, żółta, zielona), szynkę określiłabym raczej jako wędlinę naśladującą szynkę, pieczarek natomiast była tak minimalna ilość, że w ogóle nie były wyczuwalne w smaku. Lokal ma wystój w ciepłych barwach, przez co wnętrze robi wrażenie przytulnego; są lorze i stoliki z krzesłami. Czysto zarówno w sali restauracyjnej, jak i w toaletach. Maxi Pizza nie wyróżnia się niczym szczególnym, a oczekiwanie na 1 małą pizzę na wynos ponad 30 minut od momentu wejścia do prawie pustego lokalu uważam za zdecydowanie za długi czas.
Do salonu przybyłam kilka minut przed umówioną wizytą. Okazało się, że obsługiwać mnie będzie szefowa salonu, która przyszła na miejsce też dopiero kilka minut wcześniej. Poprosiła mnie o chwilę cierpliwości ze względów organizacyjnych. Zaczęła mnie obsługiwać dokładnie o wyznaczonej godzinie. Korzystałam ze strzyżenia gorącymi nożyczkami (z którego już poprzednim razem byłam bardzo zadowolona) oraz maseczki regenerującej włosy. W międzyczasie niestety przyszedł dostawca i jeszcze jakieś inne osoby. Miałam wrażenie, że szefowa salonu poświęca więcej uwagi sprawom organizacyjnym swojej firmy, niż mnie, czyli klientce, która akurat siedzi na fotelu i jest obsługiwana. Pomiędzy moim myciem włosów a strzyżeniem wyszła nawet z inną pracownicą na zaplecze na ponad pięć minut. Z samego obcięcia jestem po raz drugi zadowolona. Do salonu co chwilę wchodzili też kolejni klienci, a z rozmów wynikało, że są stałymi klientami salonu, bardzo zadowolonymi z usług. Salon jest estetycznie urządzony, ale nie wyróżnia się jakoś szczególnie wyglądem. Jest w nim czysto. Oprócz fryzjerstwa świadczą też usługi masażu i kosmetyczki.
Przed sklepem , na parkingu i przy wózkach na zakupy, było czysto. W sklepie, w wiatrołapie znajduje się mało estetyczna tablica, na której wywieszane są kartki z aktualnymi promocjami cenowymi. Przed liniami kas porządku pilnuje ochroniarz w mundurze. W punkcie obsługi klienta, w którym można także zostawić zakupy z innych sklepów do przechowania, nie było akurat żadnego pracownika. Przy wejściu na salę nie było dostępnego ani jednego małego koszyka na zakupy. W sklepie w wielu miejscach kosze obok regałów oraz palety z towarem są tak ustawione, że bardzo trudno jest tam przejechać czy to wózkiem na zakupy, czy wózkiem dziecięcy, a klienci muszą sobie nawzajem ustępować miejsca, żeby się wyminąć. Na półkach we wszystkich działach był porządek i dobrze widoczne etykiety z cenami. Przy dziale z mięsem i wędlinami była kolejka ok. 10 osób. Na dziale z pieczywem chleb jest krojony na życzenie klienta, bezpłatnie. W dziale z warzywami i owocami, który znajduje się tuż przy chłodniach, alejki są tak wąskie, że mieści się tylko 1 osoba. Na dodatek pani sprzątająca podłogę w tym dziale w ogóle nie zwracała uwagi na klientów , żeby mogli ją wyminąć – musiałam poczekać aż pani wytrze podłogę w całej alejce, żeby móc przejść dalej. Otwarte były trzy kasy. Do każdej z nich czekało 7 - 8 osób. Wśród trzech otwartych kas jedna była kasą „do 10 artykułów”. Zamknięta była natomiast kasa pierwszeństwa dla kobiet w ciąży, osób z małymi dziećmi i niepełnosprawnych. Pan kasjer był uprzejmy. Nie podobało mi się natomiast to, że pracownik punktu obsługi klienta rozmawiam z pracownikami kas na odległość – wykrzykując przez cały sklep.
1 listopada 2011 spędzałam 12 godzin w pracy i miałam ochotę zjeść coś na ciepło. Postanowiłam więc zamówić pizzę. Wiedziałam, że Tele Pizza mimo święta jest czynna, więc zarejestrowałam się na ich stronie, aby po raz pierwszy spróbować zamówić pizzę przez internet. W zamówieniu skorzystałam z opcji własnej kompozycji składników. Strona do składania zamówień jest dosyć czytelna, nie podobało mi się jednak, że gdy wróciłam do pierwszej strony, aby zmienić godzinę dostawy, zniknęło moje zamówienie i musiałam wybierać pizze jeszcze raz. W systemie zamówień internetowych dostępne są też aktualne promocje, ale trzeba zaznaczyć, że chce się z nich skorzystać. Po złożeniu zamówienia dostałam potwierdzenie na e-mail wraz z linkiem do strony, gdzie można sprawdzić na jakim etapie jest nasze zamówienie. Zdziwiłam się trochę (ale pozytywnie oczywiście) gdy zobaczyłam w drzwiach firmy dostawcę , podczas gdy wg informacji na stornie zamówienie dopiero było w trakcie pakowania. Okazało się, że to pan dostawca zapomniał przed wyjazdem „klinąć”, że już wyjeżdża. Dostawę zrealizowano 5 minut przed czasem. Pizzę dostarczono gorącą. Składniki zgadzały się z zamówieniem. Pan dostawca był bardzo kulturalny.
Tym razem poszłam do sklepu zwrócić kupione kilka dni wcześniej rękawiczki. W sklepie, tak samo jak poprzednio, towar był nienagannie ułożony, wszędzie czyściutko. Poszłam do razu do kasy. Pani ekspedientka obsługiwała akurat jedną rodzinę, więc stanęłam za nimi. Pani cierpliwie wytłumaczyłam tamtym państwu zasady korzystania z programu lojalnościowego Payback, ponieważ Państwo nie znali go jeszcze, a robili spore zakupy, więc opłacało im się do niego przystąpić. Kiedy nadeszła moja kolej podałam pani rękawiczki, które chciałam zwrócić oraz paragon. Pani przeczytała paragon i powiedziała, że niestety spóźniłam się o 3 dni, bo u nich zwrot możliwy jest do 5 dni od daty zakupu, co zresztą jest napisane na paragonie. Rzeczywiście, było to moje przeoczenie. Jednak sposób w jaki pani mnie o tym poinformowała był bardzo miły, jakby rzeczywiście mi współczuła i było jej przykro, że nie może mojej sprawy załatwić pozytywnie.
Do sklepu wybrałam się,aby kupić rękawiczki dla synka. Najpierw obejrzałam te w dziele dla małych chłopców, a potem te w dziale dla najmniejszych dzieci. Towar był ładnie ułożony i uporządkowany, chociaż gdybym nie wiedziała jak wyglądają rzeczy, których szukam to miałabym problem z ich znalezieniem. Przymierzyłam synkowi rękawiczki polarowe z działu dla najmniejszych dzieci - były trzy kolory do wyboru, wyszywane w zabawne stworki. Do kompletu dostępne były także czapki i szaliki. Cenę kilkunastu złotych uznałam za adekwatną, niestety dla mojego dziecka okazały się za małe. Poszłam więc na dział dla starszych dzieci. Znalazłam rękawiczki, które bardzo podobały mi się wizualnie, pod względem jakości wykonania i materiału (polarek w środku, wełna na wierzchu). Niestety cena niemile mnie zaskoczyła - 25 zł za takie rękawiczki to moim zdaniem sporo. Nie mając jednak czasu, żeby szukać w innych sklepach zdecydowałam się na zakup. W kasie obsługiwała pani zastępca kierownika sklepu Monika - wygląd tej pani był niezbyt estetyczny, szczególnie rozczochrane włosy i niedbale rozpięta pod szyją koszula. Pani nie miała cierpliwości zaczekać aż znajdę w torebce kupon Payback na dodatkowe punkty, więc zwróciła się do osób, które stały za mną. Na szczęście chciały tylko o coś zapytać, więc zostałam zaraz skasowana. Sama obsługa uprzejma, ale nie jakoś szczególnie miła.
Zamówiłam dziś przez telefon w promocji „2 za 1” pizzę z dowozem z Telepizzy. Mój wybór padł na pizzę „Neapolitana” oznaczoną w menu jako pikantna oraz „Uśmiech Boryny”. Zamówienie przyjął sympatyczny pan, w sposób profesjonalny, proponując przy tym zakup dodatkowych produktów, ale nie nachalnie. Pizzę dostarczono w ciągu 30 minut (tak, jak obiecano przy składaniu zamówienia), jeszcze gorącą. Dostawa zgadzała się z tym co zamówiłam, cena także. Doręczyciel kulturalnie się przywitał, poinformował co przywiózł, skasował należność i podziękował – wszystko wzorowo. Byłabym bardzo zadowolona z usługi, gdyby nie to, że po przyjrzeniu się i skosztowaniu, okazało się, że na pizzy „Uśmiech Boryny” zamiast kiełbasy, która była podana w składzie w menu, znajdowały się cienkie jak papier plasterki grubej parówki. Ja rozumiem, że w takiej promocji nie można oczekiwać zbyt wiele, bo przecież też jeszcze muszą na tym zarobić, ale nie miałabym zastrzeżeń, gdyby było napisane od razu, że jest to parówka, a nie zamawiam co innego, a dostaję co innego (i to niestety coś, czego akurat nie lubię). Pizzę „Neapolitana” oceniam natomiast pozytywnie za to, że jest rzeczywiście pikantna.
Odwiedziłam „Smyka” dzień po jego przeniesieniu do nowo wybudowanej części Silesia City Center. Sklep teraz nazywa się „Smyk MegaStore” i rzeczywiście jest jednym z większych w tym centrum handlowym, a wybór towarów jest bardzo szeroki. W związku otwarciem nowej części centrum handlowego odbywały się tego dnia jeszcze liczne promocje. Przy wejściu do sklepu dostaliśmy reklamowy balonik, a w środku w sklepie czekały na dzieci dodatkowe atrakcje: klauni, balonikizwijane w kształcie zwierzątek, malowanie twarzy. Jedną z rzeczy, które chciałam kupić znalazłam bez problemu, drugiej niestety znaleźć nie mogłam. Zwróciłam się więc po informację do pracownika, który wykładał towar. Pani dopytała dokładnie czego potrzebuje, zaprowadziła mnie do odpowiedniego działu i pokazała, co mogą mi zaproponować. Przy kasie zapytałam o możliwość zwrotu i czy stanowi to jakiś problem, że część rachunku zapłacę kartą podarunkową, a część gotówką. Pani kasjerka nie była pewna jak wyglądałaby kwestia zwrotu w takiej sytuacji, więc zwróciła się do swojej przełożonej o pomoc. (Osobiście jestem zadowolona z tego, że uczciwie powiedziała, że nie jest pewna i że musi się dopytać. Nie wyobrażam sobie, że mogłaby udawać, że wie i wprowadzić mnie w błąd.) Po uzyskaniu szczegółowych informacji o płatności i zwrotach od pani kierownik, zapłaciłam za swoje zakupy. Jestem zadowolona z wizyty w sklepie i z jakości towarów – okazało się, że żadnego nie trzeba zwracać.
Kiedy weszłam do oddziału banku okazało się, że kasa jest chwilo zamknięta. Spojrzałam więc na zegarek i zaczęłam czytać informację o godzinach przerw w pracy. Widząc to, pani kasjerka, zwróciła się do mnie, abym poczekała chwileczkę, bo kasa zaraz będzie ponownie otwarta i rzeczywiście tak się stało. Transakcja została przeprowadzono sprawnie i szybko, a pracownik banku był bardzo uprzejmy.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
Do sklepu Bartek...
Do sklepu Bartek poszłam w nadziei na znalezienie zimowych bucików dla 13-miesięcznego synka, który ma wyjątkowo szeroką stópkę. Po wejściu do sklepu nawet nie oglądałam sama towaru, tylko od razu chciałam zapytać panią ekspedientkę czy możne w naszej sytuacji doradzić jakiś konkretny model butów. Pani ekspedientka rozmawiała z klientami, ale ze sposobu rozmowy wynikło, że zna tych państwa osobiście. Kiedy spostrzegła, że czekamy aby się do nie zwrócić, natychmiast zakończyła tamtą rozmowę, przywitała mnie i zapytała czego poszukuję. Przedstawiłam nasz problem. Pani od razu wskazała konkretny bucik z firmy Bartek do przymierzenia. Niestety, tak samo jak wiele innych, od razu okazał się za wąski. W związku z tym zaproponowała jeszcze jednej szerszy model z innej firmy. Wytłumaczyła mi jak zbudowany jest bucik oraz jakie skarpetki dziecko powinno mieć do niego ubrane. Niestety i te buty wydawały się nieco za wąskie. Zapytałam więc o możliwość zwrotu lub wymiany po dokładnym przymierzeniu w domu. Pani powiedziała, że w ciągu trzech dni bez problemu można towar zwrócić. Kiedy ja oglądałam jeszcze buciki i zastanawiałam się czy je wziąć do domu, pani ekspedientka szybko i sprawnie obsłużyła następną kupującą, czytając niemal w jej myślach czego oczekuje od butów dla dziecka. Potem ja jeszcze chciałam dokończyć rozmowę z panią ekspedientką i podziękować za pomoc. Wtedy weszła do sklepu nowa osoba i nie zważając na to, że rozmawiamy zaczęła mówić do sprzedawczyni. Pani ekspedientka grzecznie przeprosiła tamtą panią, że zaraz z nią porozmawia jak tylko skończy mnie obsługiwać. Jak dla mnie jest to wzorowa postawa u osoby obsługującej klientów. Chociaż ostatecznie nie znalazłam towaru, który spełniałby nasze nietypowe potrzeby, to za jakość obsługi wystawiłabym dla tego sklepu ocenę celującą!
W aptece zwróciłam się do farmaceutki najpierw z pytaniem o cenę jednego z leków bez recepty, który chciałam kupić. Potem poprosiłam o informację na temat leków, na które miałam recepty – chciałam znać daty ich ważności, ponieważ używam ich sporadycznie i nie chciałabym aby się za kilka miesięcy przeterminowały. Pani wykazała pełne zrozumienie i bez problemu podała mi wszystkie informacje. Po ściągnięciu należności z karty kredytowej zapytała jeszcze czy znam dawkowanie wszystkich leków, a następnie z uśmiechem podziękowała. Spodziewałam się jakieś mało przyjemnej reakcji na moje nietypowe pytania, a tymczasem zostałam bardzo sympatycznie obsłużona, bez najmniejszego problemu. Ponadto wszystko czego potrzebowałam było dostępne, w cenach przeciętnych.
Idąc do Biedronki w pobliżu mojego miejsca zamieszczania zawsze się zastanawiam jak to jest, że wszędzie wokół na osiedlu chodniki są czyste, a u nich na parkingu jest mnóstwo liści i to nie takich, które dopiero co spadły z drzew, tylko takich, których nikt nie zamiótł od tygodni – bardzo rzuca się to w oczy. W sklepie niestety nie było dostępnych żadnych aktualnych ulotek. W sklepie znalazłam wszystkie artykuły, które zwykle tam kupuję. W kasie czekałam tylko chwilę, bo przede mną były tylko dwie osoby z małymi zakupami. Pierwszy raz natomiast spotkałam się tam z sytuacją, że małych koszyków przy kasie było tyle, że jeden stos był pod taśmą,a obok drugi takiej samej wysokości, który już się tam nie mieścił. Pani w kasie miłym głosem zwracała się do klientów mówiąc wszystkie regułki, które zwykle w tych sklepach mówią.
Dwa dni po poprzedniej wizycie w C&A w Silesia City Center w Katowicach znowu wybrałam się do tego sklepu w celu oddania jednej z zakupionych poprzednio rzeczy. Przy kasie odczekałam w kolejce, ale okazało się, że muszę czekać jeszcze chwilę, bo zwroty realizowane są tylko przy jednej, innej kasie. Sama transakcja zwrotu została przeprowadzana szybko i sprawnie. Jednak panie w kasie nie siliły się zbytnio na uprzejmości i okazanie zaangażowania, grzecznościowe regułki mówiły zupełnie obojętnie i bez cienia uśmiechu na twarzy. Postanowiłam jeszcze rozejrzeć się po sklepie. Znalazłam sweterek dla synka, który bardzo mi się spodobał, więc wróciłam znowu do kasy. W tym sklepie są dwie kasy. Czynna była tylko jedna i obsługiwała w niej tylko jedna osoba – jako że było to sobotnie przedpołudnie, to błyskawicznie zrobiła się spora kolejka – przede mną czekało już 9 osób. Na szczęście po chwili pojawiła się druga kasjerka, ale za mną też już zdążył się ustawić spory rządek. Wydaje mi się, że wiedząc jak duży ruch klientów jest w soboty, sklep powinien być lepiej przygotowany do ich obsługi i powinny być cały czas czynne dwie kasy. Jedyny plus to taki, że pani która akurat mnie kasowała, zagadnęła do mojego marudzącego w wózku dziecka (marudzącego dlatego, że nudziło mu się czekanie w tej kolejce). Poza tym, wyrobiłam sobie zdanie o tym sklepie już na dobre – dobry stosunek ceny do jakości towaru, jakiejkolwiek jakości obsługi natomiast w ogóle brak.
22.09.2011 wieczorem poszłam do sklepu C&A w Silesia City Center w Katowicach. Towar jest tam zawsze uporządkowany i dobrze oznaczony. Wybrałam to, co potrzebowałam i udałam się do kasy. Były tam dwie panie z obsługi, które rozmawiały ze sobą na temat rozmieszczenia towaru, a w międzyczasie jedna z nich kasowała klienta. Kiedy odszedł tamten klient musiałam zaczekać aż panie skończą wątek swojej dyskusji i dopiero jedna zaczęła mnie kasować. Kiedy czekałyśmy na dokończenie transakcji w terminalu do kart kredytowych, pani która mnie obsługiwała zaczęła metkować odzież na wieszaku obok kasy i rozmawiała z trzecią ekspedientką, która do niej podeszła. Terminal zakończył transakcję, a ja musiał znowu moment poczekać, aż skończy rozmowę i przypnie metkę, żeby dostać paragony i swoje zakupy. Czułam się jakbym obsłudze przeszkadzała, że chce coś kupić.
Do sklepu Rossmann w Centrum Handlowym 3 Stawy wybrałam się w celu zakupu szamponu oraz obiadków i deserów w słoiczkach dla mojego 11-miesięcznego synka, które zawsze w tej sieci kupuję. Przy wejściu stała pani w czapeczce, która wyglądała jak czapka świętego
Mikołaja. Wydało mi się, że to dziwny strój w sierpniu. Pani ta stała
przy kilku plastikowych kosztach, wypełnionych różnymi artykułami.
Minęłam panią i bez problemu znalazłam na półce potrzebny mi szampon.Na stoisku z żywnością dla dzieci w słoiczkach było bardzo dużo pustych miejsc – wykupiony towar nie został uzupełniony. Planowałam kupić 5 obiadków dla dzieci po 11 miesiącu życia firmy Hipp, ale dostępne były tylko 3. Chciałam 3 obiadki z firmy Babydream, ale dostępne były tylko 2. Na regale z deserami i owocami także nie
znalazłam pożądanych smaków – były puste miejsca i karteczki z
cenami, stąd wiem, że wcześniej było tam to, czego szukałam. Do trzech słoiczków Hipp należał się według aktualnej gazetki reklamowej płyn do kąpieli i puszczania baniek Hipp (promocja do wyczerpania zapasów). Kiedy więc pani kasjerka pobrała z mojej karty należność, wręczyła mi paragon i podziękowała, zapytałam czy już nie mają tych płynów. Dopiero wtedy powiedziała mi, że po odbiór gratisu muszę udać się do pani przy wejściu (tej w dziwnej czapeczce). Gdybym sama nie zapytała, to wyszłabym ze sklepu nie odebrawszy promocyjnego produktu, bo ani nikt by mi nie powiedział gdzie mam po niego iść, ani przy pani przy plastikowych koszach nie było informacji, że to właśnie ona wydaje te produkty.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.