Trochę wędliny chciałam kupić więc udałam się do Polo Marketu bo tu wybór jest ogromny i promocji dużo. Dobra to była decyzja bo kupiłam dobre wędliny i w cenach bardzo dogodnych: szynka z wędzarni 24,99 zł/kg (promocja), szynka z komina 20,99 zł/kg (promocja). To znane mi i smaczne wyroby w dodatku tańsze niż np. w PSS-ie, gdzie promocji na nie nigdy nie ma. Pracownica Sylwia, drobnej budowy dziewczyna, jedna z trzech obsługujących stoisko wędliniarskie, ubrana w odzież ochronną firmową, czepek na głowie, krótkie włosy, uśmiech na twarzy i sympatyczne spojrzenie, z ochotą oferowała także inne rodzaje wędlin. Na koniec obsługi z uśmiechem podziękowała za zakupy i życzyła miłego dnia. Kolejka na tym stanowisku przesuwała się bardzo szybko bo trzy obsługujące bardzo sprawnie spełniały swoje obowiązki z zachowaniem wymogów higieny (rękawiczki jednorazowe). Stoisko też w należytym ładzie i porządku: drób z jednej strony, dalej mięso, wędliny na końcu. Wszystko oznaczone metkami na których oprócz cen widniały też nazwy. W kasie Agnieszka, długie czarne włosy, opaska na głowie, koszulka firmowa, miła, sympatyczna, uśmiechnięta o urodziwej twarzy dziewczyna, skasowała zakupy i w sumie po ok. 10-15 minutach byłam już po zakupach. Sprawnie, szybko, miło obsłużona.
Schodząc z górnego piętra tego sklepu postanowiłam zajrzeć na stoisko ze słodyczami – jakże się tu zmieniło, lady do obsługi wydłużono powiększając tym samym działy mięsno-wędliniarski i alkoholowo-cukierniczy, no i co za tym idzie przybyło asortymentów, tylko obsługująca ekspedientka, niemłoda już pani w fartuszku zielonkawym, chyba z dederonu, takim trochę jakby PRL -owskim. Właściciel powinien dodać trochę współczesności swojemu personelowi. Do tego jakby zmęczona twarz, brak jakby uśmiechu i nieco jakby przetłuszczone włosy, makijaż wcale nie dodawał jej uroku. Gdy tylko podeszłam aby zapoznać się z ciastkami od razu chciała mnie obsługiwać, zapytałam o wybrane ciastka, nie umiała mi odpowiedzieć, dopiero gdy rozłamała jedno i połowę zjadła mogła coś o nich powiedzieć. Taki jakby profesjonalizm bez profesjonalizmu. Kupiłam trochę, 13,93 zł/kg – cena całkiem fajna, różnorodność wyboru innych słodyczy duża. Właściwie miałam na wstępie ochotę kupić coś więcej ale podejście tej pani zniechęciło mnie. Wygląd stoiska, w zasadzie bez zarzutów, artykuły widoczne, oznaczone metkami z ceną (tylko), co do nazwy widocznie uznano, że klientowi wystarczy rozpoznać co cukierek, ciastko czy czekoladka. Wiedzy, wiedzy, jeszcze raz wiedzy – tego tutaj brak. Jest, istnieje ale tak trochę byle jak. Faktem jest, że szybko mnie obsłużono bo zaraz po podejściu do lady ale jakość tej obsługi już taka sobie - była skuteczna.
W tym sklepie interesują mnie zakupy na piętrze gdzie można zaopatrzyć się w artykuły chemiczne, gospodarstwa domowego, niektóre remontowe i przede wszystkim (to cel mojej wizyty) kosmetyczne. Jest tu bardzo dobre zaopatrzenie i ceny też do przyjęcia. Szeroka gama wymienionych przeze mnie asortymentów pozwala na dogodny wybór podczas zakupów. Miejsca dużo, przejścia w alejkach swobodne, artykuły uporządkowane i oznaczone metkami. Można tu kupić np. farby do włosów różnych producentów i co za tym idzie w różnych cenach, od tańszych w granicach 10 zł do droższych sięgających kwoty 30 zł. Bardzo duży jest też wybór wód toaletowych i perfum, np. Kobako czy Evansion w cenie 38,50 zł/50 ml to najlepsza oferta cenowa, jeśli ktoś zna te zapachy taniej nie kupi nigdzie. Ponadto zauważyłam wody w cenie 6,30 zł/100 ml w szklanych opakowaniach i przyszło mi do głowy aby którąś wybrać zamiast dezodorantu. Rozmawiałam chwilę o tym pomysle z pracownicą, która udzieliła kilku informacji i dodała, że bardzo dobrze się sprzedają, spośród kilku zapachów wybrałam ten najbardziej zbliżony do mojej perfumy. Miła obsługa, pomocna w wyborze, ceny godne uwagi, sprawne zakupy i zachęcający wygląd sklepu. Więcej klientowi nie potrzeba.
Jesienna pogoda zaczyna dawać się we znaki – drapanie w gardle i kichanie to znak, że należałoby coś medycznego profilaktycznie łyknąć. Zatrzymałam się nieopodal na przy-bankowym parkingu i udałam się do tej apteki. Stały dwie krótkie kolejki; 2 i 3 osoby , stanęłam do krótszej. Obsługująca Ewelina panu przede mną oferowała zamienniki niektórych leków, sporo tańsze od tych, które miał na recepcie, a miał tego sporo bo w dwóch torebkach zapakował. Ja dużych zakupów nie robiłam, jedynie Rutinoscorbin 7,99 zł/opakowanie 90 tabletek i Polopirynę S 5,49 zł/opakowanie 20 tabletek. Co do drugiego leku to jest on tańszy o blisko 1 zł od innych tego typu placówek. Poprzedniego dnia koleżanka też kupowała tylko w innej aptece i płaciła drożej. Co do pierwszego leku nie mam orientacji cenowe bo już dawno go kupowałam. W aptece sporo miejsca, widać przygotowana lokalowo do bardzo dużej ilości klientów, z boku nawet krzesełka dla oczekujących, czysto, nawet bardzo czysto, wręcz czyściutko, zapach ‘medyczny’ w powietrzu też nie był dokuczliwy. Pracownice w białych fartuszkach, włosy upięte, dłonie zadbane bez dodatkowych „upiększaczy”, na rzęsach odrobina tuszu, uśmiech na twarzy i życzliwość w „oczach” i zachowaniu do klientów. Płatność kartą możliwa od każdej płaconej kwoty. Obsługa na medal.
Żołądek prawie ‘przyklejał” mi się do krzyża więc wstąpiłam aby „oszukać” głód zanim dotrę do domu. Standardowo Hot Dog z kabanosem 4,49 zł/sztuka, nie tylko dla mnie ale dla rodziny też na wynos wzięłam. Kasjerka Paulina obsługująca jedno z dwóch stanowisk tej stacji przyjęła zamówienie, zaproponowała też w zestawie z napojem – dodatkowo punktowane, jednak mnie nie skusiły dodatkowe punkty Vitay bo zapłaciłam gotówką za 4 sztuki 17,96 zł co na koniec miesiąca podwoi stan dzisiejszych 400 punktów Vitay. Taką teraz promocję mają, że przy płatności gotówką stan doliczonych punktów Vitay będzie podwojony na koniec miesiąca, a punkty na paliwo się przydadzą. W sklepie czysto, zapach kawy z kawiarki, artykuły do sprzedaży wyeksponowane, oznaczone, przy niektórych dodatkowe metki z większą ilością punktów Vitay. Na podjeździe nieliczne samochody przy dystrybutorach, pracownicy podjazdu przy swoich zajęciach – pomagali przy tankowaniu. Obsługa jest tu zawsze miła i przyjazna, jeszcze nie trafiłam na ich np. zły humor, czy inne nieprzyjazne nastawienie. Każdy zawsze ubrany w odzieży firmowej, stosownie do zajmowanego stanowiska; pracownicy podjazdu w kombinezonach, pracownicy sklepiku elegancko, zadbani, na koniec mojej obsługi kasjerka Paulina życzyła mi smacznego do Hot dogów i miłej reszty dnia.
Tankowanie w niedzielny ranek ma swoje zalety – klient to rzadkość, chyba że jest to ktoś taki jak – nie chce mu się poprzedniego dnia odwiedzać tego typu placówkę handlową. Cena Pb 95 bez zmian (póki co) 5,39 zł/litr i pozostaje cieszyć się z faktu jako takiej stabilności bo na obniżkę raczej nie ma co liczyć. Na obsłudze klienta Ania – młoda, drobnej budowy dziewczyna, upięte włosy, po-tuszowane rzęsy, bluza firmowa spod której widać kołnierzyk koszuli orlenowskiej, miła, sympatyczna z uśmiechem na twarzy. Chce siepani w niedzielę pracować? – zagadnęłam; roześmiała się przyjaźnie, rozbawiona tymi słowami i odrzekła – to nie ma nic do rzeczy, pracować trzeba, ale nie jest tak źle. Odpowiedź godna uznania i profesjonalizm zajmowanego stanowiska. Podjazd stacji uporządkowany, przy dystrybutorze dostępne rękawiczki foliowe dla tankujących i informacja z prośbą o ich używanie, wystawione pojedyncze egzemplarze płynów do sprzedaży, ulotki reklamowe. Zapłaciłam kartą, pracownica przypomniała o karcie Vitay na punkty, szybko, sprawnie, miło i przyjaźnie.
Bardzo dobry Chleb Polski można tu kupić w cenie o jakiej inne placówki handlowe nawet słyszeć nie chciałyby 1,49 zł/bochenek 0,5 kg, wypiekany na miejscu – tylko EKO ma podobną ofertę ale jakość gorszą, niestety. Gdy już się tu klient znajdzie może tez inne oferty sobie dobrać np., makaron nitka 0,99 zł/opakowanie 250 g (promocja), kapusta biała 0,77 zł/kg (tanio i główki różnej wielkości.), kapusta kiszona 1,99 zł/kg (super promocja, aż dziw że jeszcze się załapałam), Talia z dodatkiem masła 2,49 zł/opakowanie 500 g (bardzo dobra cena), marchew 0,99 zł/kg (taniej niż Biedronka), buraczki „wiórki” 1,69 zł/słoiczek. Są też ceny które się omija np. kawa Tchibo czy Jacobs jest tu droga – Biedronka ma taniej, zawsze tam można się udać. W bardzo dobrej promocyjnej cenie było tym razem ciasto Metrowiec 16,99 zł/kg, warto kawałek do kawy kupić. Do kasy z alkoholami ustawiła się spora kolejka, aż żal że nie mogłam iść do drugiej kasy, która zaczęła obsługiwać, mimo iż stałam na końcu ale tylko na tym stoisku mogłam kupić Metrowca. Jednak długo nie stałam bo część klientów przeniosła się do drugiej kasy. Kasjerka Magdalena z uśmiechem witała kolejnego klienta, doradzała przy wyborze ciasta jeśli ktoś brał więcej, recytując zawartość i zbliżony smak, na koniec obsługi życzyła odchodzącym „miłego dnia”. Stanowisko – ladę miała bardzo uporządkowana, mimo iż kroiła nieopodal ciasto nie „walały” się okruszki ani resztki masy. Dbała bardzo o czystość i estetykę swojego stanowiska.
Skoro byłam w EKO to do sąsiadującej Biedronki też wstąpiłam na drobiazgowe zakupy bo pewne artykuły, w zasadzie, tylko tu kupuję; jogurty Wyśmienite o różnych smakach 0,65 zł/op. 135 g, śmietana 185 2,19 zł/op. 330 g, guma do żucia ORBIT 2,79 zł/opakowanie 15 listków. Co do cen, jak zawsze są OK., nic dodać, nic ująć. Ogólnie wszystko byłoby OK., gdyby nie zastawione alejki w pobliżu chłodni paletami z towarem przygotowanym do rozłożenia na sklepie, bardzo przeszkadzały mijającym się klientom tworząc jakby rodzaj zatoru. Ja rozumiem konieczność wyłożenia towaru ale nie rozumiem zastawiania przejścia, przecież można to robić sukcesywnie, po rozładowaniu kolejnej palety. Komuś bardzo się spieszyło albo może kierownictwo „szalało” i pracownicy unaoczniali swoje zajęcia. W każdym bądź razie taka niedogodność nie powinna mieć miejsca, o tym powinni wiedzieć pracownicy W kasie bardzo sympatyczna dziewczyna Jolanta, drobnej budowy blondynka, gdy się uśmiechała cała twarz nabierała swoistego wyglądu – oczy też jakby się śmiały. Każdego klienta witała grzecznie słowem i z uśmiechem, po zakończeniu podliczania artykułów podawała resztę do ręki, każdemu oferowała reklamówkę i na koniec zapraszała ponownie. A to wszystko tak „ad hoc” bez sztuczności i uwagi, ma to już we krwi.
Zamiarem moich zakupów tutaj były tylko kajzerki 0,29 zł/sztuka i cebulanki 0,79 zł/sztuka na kolację, jednak chłodnia stoiska mięsno - wędliniarskiego wypełniona jeszcze częściowo towarem skusiła do dodatkowych zakupów, takich niedzielnych: porcje rosołowe z kaczki 3,69 zł/kg, skrzydełka z kurczaka 5,79 zł/kg – to ceny nie małe jak na, powiedzmy, resztę z całości drobiu ale trudno rosół powinien mieć smak rosołu a nie ‘doprawionej” wody. Kiełbasa „Kargula’ 18,90 zł/kg – bardzo polecana przez ekspedientkę Monikę i jak się później okazało – słusznie, smak godny polecenia. W bardzo dobrej cenie promocyjnej były tu pączki 0,99 zł/sztuka – świeżutkie i smaczne z nadzieniem marmolady lub bitej śmietany w kształtach okrągłym i podłużnym. Kto tu był i kupił, nie żałował (tak myślę). Pietruszka korzeń 3,19 zł/kg – to taka normalna cena, ani rewelacja, ani specjalna drożyzna. Na stoiskach porządek, artykuły oznaczone karteczkami z nazwą i ceną, wszystko widoczne, miejsca wystarczająco dużo do poruszania się między regałami sklepowymi. W jednej z dwóch obsługujących kas pracownica Jadzia w nowym stroju firmowym, niestety nie z EKO, lecz od „sarmackich Specjałów’ w kolorze zielono-beżowym, całkiem ładnie wyglądała, do tego uśmiech, przyjazne spojrzenie i miły głos – to wystarczy aby w dobrym nastroju opuścić tą placówkę.
Brat zadzwonił z prośbą aby dowieźć mu paliwo bo w drodze auto mu stanęło jakieś 5 km od stacji. Co było robić, wzięłam butelkę po wodzie 5 litrów i udałam się na CPN. Jakże zdziwiła się pracownica Natalia gdy zobaczyła mnie tankującą ON do butelki, gdy później płaciłam w kasie, pozwoliłyśmy sobie na niewybredne żarty odnośnie mężczyzn, którzy też bywają roztargnieni i im też paliwa może braknąć, bo gdy kobiecie stanie auto w drodze to zawsze pytają najpierw czy pani ma paliwo – już tego też doświadczyłam. Ta sympatyczna, uprzejma radosna dziewczyna to bardzo komunikatywna osoba, nadająca swoistą atmosferę tej stacji, zawsze ubrana w odzież firmową, zadbana i uśmiechnięta. Drogo płaciłam za ON 5,59 zł/litr – to istny „rozbój” w dodatku 20 groszy drożej od PB 95. W cenach koncerny nie mają umiaru ani „hamulców’, drożyzna, zdzierstwo i „słów” brak. Na stacji teren podjazdu uporządkowany, kilka samochodów w kolejce stało ale ja mogłam swoje tankowanie do „butelki’ jakby bez kolejki załatwić bo tankujący benzynę kierowca uniemożliwiał stojącym swoim samochodem tankowanie innemu kierowcy ON, gdyż dystrybutory są bardzo blisko, zbyt blisko siebie ustawione, ale dzisiaj dla mnie miało to zaletę – nie wkurzałam się w kolejce stojących.
W drodze z pracy usiłowałam wymyślić szybkie drugie danie do obiadu ale nic mi do głowy nie przychodziło więc podjechałam do tej Biedronki na duży, rozległy, uporządkowany parking. Drzwi wejściowe samoczynnie otwierały się przed klientami, przy wejściu przez bramkę liczne gazetki w koszu dostępne. Z celem, jakby bez celu po alejkach swobodnie się przechadzałam (a sklep bardzo duży, jest którędy chodzić) i próbowałam skonkretyzować zamiar obiadowy. W chłodni udka wędzone z kurczaka 9,99 zł/kg (dobra cena, właściwie najlepsza) – czemu nie, wylądowały w koszyku, naleśniki francuskie do nadzienia 2,99 zł/opakowanie 420 g – też się przydadzą, przy makaronach spaghetti Pastani 2,29 zł/opakowanie 500 g – można by zrobić, przy konserwach Turystyczna 2,99 zł/puszka – można by sos do spaghetti zrobić, więc jeszcze przyprawa Sossino 0,89 zł/torebka. Tak przechadzając się po sklepie zrobiłam zakupy na nie jedno drugie danie. Warto wejść do biedronki, nawet wtedy gdy brak pomysłu na obiad bo miedzy półkami sklepowymi pomysł się sam „nasunie’. W sklepie czysto, jasno i przestronnie, pracownicy odziani w stroje firmowe przy swoich obowiązkach. W jednej z trzech obsługujących kas Magdalena, sympatyczna uśmiechnięta twarz, przyjazne spojrzenie i spokój w tonie głosu, wita każdego klienta uśmiechem i słowami „dzień dobry’, po skończonej obsłudze zapraszała ponownie.
Ten kiosk spożywczo-przemysłowy a raczej punkt handlowy jest jednym z dwóch ulokowanych w hali dawnego dworca PKP. Specjalnej współczesności jego wizualizacji raczej tu nie widać – od lat tak samo rozmieszczone znicze, kwiaty, wieńce i inne drobiazgi. Tuż przy okienku nieliczna prasa i pieczywo – chleb, pączki przykryte folią (ochrona od kurzu przechodzących osób), można też tu nabyć niektóre artykuły spożywcze – słodycze, przyprawy etc. W okienku bardzo miła, sympatyczna, starsza Pani Marysia, której poczucia humoru niejeden młodziak może pozazdrościć. Kiedyś była właścicielką tego kiosku, dziś pomaga potomkom. W zasadzie chyba każdy grodkowianin swego czasu wiedział kim była pani Marysia – jedna z nielicznych okresu PRL-u sprzedawczyń prywatnej inicjatywy, zawsze bardzo dobrze kojarzyła się jako człowiek i ogólnie była lubiana. Ja wstąpiłam tu tylko po papierosy, do nich zapalniczkę dostałam gratis, dzięki temu drogie papierosy 9,80 zł/paczka jakby „taniały” przy tym dodatku. To dzisiaj raczej rzadkość aby przy niewielkim zakupie klient dostawał gratis ale tu u Pani Maryi to normalka bo nie raz już takie zdarzenie miało miejsce. Gdy byłam z dzieckiem częstowała go lizakiem lub cukierkiem. Choć wygląd miejsca handlu wymagałby unowocześnienia to jednak na tle pani Marysi ma to jakby drugorzędowe znaczenie.
Tak tankować to ja lubię – 50,00 zł za 18,57 litrów benzyny, aż żal że tak rzadko mogę, bo uzbierać 9900 punktów Vitay to nie tak „hop” a tylko one uprawniają do takiego tankowania jakie miałam szczęście dzisiaj zyskać. Pracownica Natalia, jak zawsze uśmiechnięta, świeżo wyglądająca, zadbana, delikatny makijaż, koszula firmowa, apaszka na szyi też w kolorach firmowych, chwilę ze mną pożartowała w trakcie obsługi, nie omieszkała zaproponować płyn do spryskiwacza. Nawet wysoka cena benzyny (5,39 zł/l) nie była dziś dla mnie dokuczliwa bo zwyczajnie mnie nie dotyczyła. Na podjeździe stacji porządek,ulotki reklamowo-informacyjne widoczne, z boku kosz na odpadki, zatoru kolejkowego kierowców też nie było, ale i godziny ranne więc raczej chyba niewielu tu zagląda bo większość śpieszy do pracy. Gdy podjeżdżałam jakaś klientka, już obsłużona odjeżdżała więc zajęłam to miejsce, inny klient tankował przy drugim stanowisku. Swobodnie podjechałam, benzynę w baku uzupełniłam, zapłaciłam i w ciągu chyba 10 minut a może nawet nie, udałam się do pracy.
Nawet w wieczornej porze ten sklep cieszy się nie małym powodzeniem, ilość klientów jaką tu zastałam najdobitniej o tym świadczy. Nic dziwnego, obsługa miła, sympatyczna, gotowa wesprzeć klienta, jeśli tylko tego potrzebuje, ubrani w odzież firmową, charakterystyczną dla tej sieci w kolorach głównie czerwieni, każdy z przypiętym identyfikatorem. Ceny różne – jedne niższe, inne wyższe. Drogie są tu wypieki cukiernicze bo niektóre nawet prawie 25 zł/kg sięgają, jednak od jakiegoś czasu można coś kupić w cenie promocyjnej i nie dlatego że nieświeże; dziś rolada czekoladowa w promocji 18,99 zł/kg – to całkiem dobra cena. Nadal w super cenie jest tu kapusta kiszona z beczki 1,99 zł/kg, woda nie-gazowana 0,79 zł/2 litry – cena bez promocji a i tak atrakcyjna. W promocji ręczniki papierowe 1,99 zł/opakowanie 2 rolki, tez wydało mi się nieźle, za takie pieniądze warto wypróbować ich jakość. Na stoisku mięsnym sporo „świeżyzny” w promocji o czym metki w żółtym kolorze informują. Ekspedientka Urszula każdemu klientowi starała się dogodzić i na koniec obsługi miłego wieczoru życzyła. W kasie tez sympatyczna kasjerka Agnieszka, zachowaniem w niczym pozostałym nie ustępująca. Z przyjemnością robi się tu zakupy i w dobrym nastroju opuszcza sklep.
W sumie weszłam tu tylko po kawę Tchibo 12,59 zł/opakowanie 450 g ale w promocji były jeszcze banany 2,99 zł/kg, „przestępstwem” byłoby nie wziąć choć jednej kiści, obok jogurtów też „grzech” przejść obojętnie 0,65 zł/opakowanie 135 g, chałwa 1,99 zł/opakowanie 100 g – czemu nie, od czasu do czasu można sobie na małą „rozpustę” pozwolić. Z Biedronki raczej trudno wyjść z jednym artykułem (przynajmniej dla mnie), ceny i promocje są zbyt zachęcające i zanim człowiek dotrze do kasy, przeważnie coś z półki „ściągnie”. Dwie kasy obsługiwały i akurat od tej z nr 1 odszedł klient więc stanęłam, pracownica Agnieszka już z daleka uśmiechniętą twarzą i miłym „dzień dobry” witała, szybko i sprawnie skasowała, reklamówkę też zaproponowała i na koniec zaprosiła na kolejne zakupy. Uprzejmość wobec klienta jest tu zawsze na pierwszym miejscu. W sklepie też porządek, artykułów bardzo dużo, zwłaszcza tych mikołajkowo-świątecznych (kosze sklepowe z artykułami wypełnione po brzegi), ceny to już tak różnie ale ich nie kupowałam więc rozwodzić się nie będę. Przejście między regałami i koszami w alejkach niczym nie zakłócone. Obsługa profesjonalna, choć przydałyby się im już nowe stroje firmowe bo te w których „funkcjonują” noszą już „znak” czasu używania aczkolwiek czyste i bez zarzutów.
Zmiany wkroczyły do Eko – pracownicy otrzymali nowe stroje firmowe: na stoiskach z artykułami na wagę w kolorze kremowo-bordowym, w kasie w kolorze zielono-kremowym, całkiem ładnie, tak inaczej. Jak wskazuje haftowany, spory napis na fartuszkach wierzchnich (pod spodem koszule kremowe) to firma „Sarmackie Specjały” zafundowała nowy wygląd pracowników bo znaczka firmowego EKO próżno się dopatrywać. Dobrze, że wreszcie w tym zakresie coś zmieniono bo poprzednia odzież nosiła już znamiona zużycia, choć zawsze była czysta i pracownicy wyglądali bez zarzutu. Promocji cenowych też w sklepie nie brakowało; omlety ptysiowe 1,49 zł/sztuka (blisko 1 zł taniej), ser żółty z dziurami 13,99 zł/kg (bardzo dobra oferta), kiełbasa cienka 11,90 zł/kg (też godna uwagi), poza tym napoje z żółtymi metkami też świadczą o promocji, mnóstwo – z dnia na dzień coraz więcej artykułów mikołajkowo-świątecznych, część informuje o promocjach itp. Przejścia w alejkach sklepowych całkiem sporo a nawet dużo bo klienci mogą swobodnie się poruszać, oglądać towary i ewentualnie decydować o ich zakupie, dwa czytniki cen dostępne. Na stoisku wędliniarskim pracownica Monika, miła, sympatyczna, uśmiechnięta, na głowie ochronny czepek dostosowany kolorystycznie do nowe odzieży, trochę stewardesowaty się prezentujący, ale może być. W kasie Dorota, blondynka, włosy związane w kucyk, też sympatyczna, miła, serdeczna. Robić tu zakupy to przyjemność.
Nietypowa to wizyta na tej stacji ale i taka mi się trafiła bo do wymaganej ilości punktów Vitay – 9900, brakowało mi dosłownie dwa, abym mogła wymienić je sobie na paliwo z dopłatą 50 zł. Uznałam, że kupię tu wodę mineralną oferowaną w większej ilości punktowej i tym samym małym kosztem zyskam więcej punktów. Gdy podjechałam dwóch kierowców tankowało więc bez problemu ich ominęłam i stanęłam z boku. Niestety wody zwykłej nie było tylko smakowe ale pracownica Ania – młoda, sympatyczna, uśmiechnięta dziewczyna w odzieży firmowej, gdy usłyszała cel wizyty poradziła batonika „Grzesiek” za 1,79 zł/szt. i 70 punktów, no to wzięłam. Swoją drogą to drogi batonik, nawet bardzo drogi (generalnie w sklepach są tańsze) ale co tam, zawsze jest „coś za coś”, gdzie indziej punktów nie naliczają. Tak więc już od jutra mogę moje punkty na paliwo wymienić i w najbliższym czasie to zrobię. Niczego niepokojącego i godnego krytyki w wyglądzie i porządku na stacji nie zauważyłam więc mogę uznać, że było OK - artykuły dla kierowców wyeksponowane, promocje widoczne, kolejki jako tako też nie było a obsługa przyjazna.
Nie-gazowanej wody piję dużo a nawet bardzo dużo więc gdy tylko mi się skończy zaraz uzupełniam jej brak, zwłaszcza gdy jestem w podróży. Jest w tym chyba jakaś zależność bo jadąc samochodem najczęściej uzupełnianymi płynami to są: dla baku paliwo a dla siebie woda. Ta druga konieczność to mój krótki postój na tej stacji. Całkiem przyjemny sklepik-kasa i sympatyczna, uśmiechnięta kasjerka Agnieszka w odzieży firmowej ochronnej to pierwszy „obraz” jaki jawi się po wejściu. Od razu skierowałam się do stoiska z napojami, wyłowiłam wzrokiem wodę, punktowaną dodatkowo Vitay, tym razem była to Beskid !,99 zł/0,5 litra (cena spora jak na pojemność) i 150 pkt Vitay, bez wahania wzięłam (punktów raczej nie odpuszczam). Zapach świeżo parzonej kawy unosił się w powietrzu nadając specyficznie przyjemną aurę, ład i porządek dopełniły resztę. Stojąc jako druga osoba do kasy uświadomiłam sobie, że papierosy też mi się skończyły, trochę byłam zawiedziona że tych co palę akurat nie ma, wzięłam inne, wcale nie tańsze niestety 9,80 zł/paczka. W sumie miło, szybko, sprawnie i bez zbędnej zwłoki opuściłam stacje w półmroku chylącego się już dnia.
Bardzo miłe wrażenie pozostawiła wizyta w Starostwie Powiatowym Kluczborka. Mieści się ono w jednym budynku z Urzędem Miasta. Zaparkowałam na przy-urzędowym parkingu, na drzwiach wejściowych godziny urzędowania umieszczone, weszłam do środka, strzałka wskazywała kierunek na piętro do starostwa więc tam się udałam. Przybyłam tu w sprawie szkolenia w związku z projektem unijnym. Niestety nigdzie nie znalazłam informacji o dokładnym miejscu w tym budynku wiec zagadnęłam przechodzącą panią w garsonce i białej bluzeczce. Bardzo przychylnie „podeszła’ do mojego problemu, dowiedziała się w jednym z pokoi o dokładnym pomieszczeniu szkolenie i była tak miła zaprowadzając mnie piętro wyżej do Sali obrad. Sala ta to pełna nowoczesność – przeszklone ściany, stoliki ustawione w podkowę, przy każdym miejscu mikrofon, wygodne krzesła tapicerowane, spory balkon-galeria dla obserwatorów, także częściowo przeszklony z licznymi krzesełkami. Czysto, wręcz lśniąco. Pracownicy starostwa jako gospodarze szkolenia to młode dziewczyny o wyglądzie i zachowaniu jak na pracownika administracji państwowej przystało, bez przesady, schludnie i elegancko jednocześnie, do tego bardzo miłe, sympatyczne i dbające o komfort i wygodę przybyłych osób. Zadbano o kawę, herbatę i ciasteczka a także o obiad. Obsługa przygotowanego szkolenia na wysokim poziomie – pełen profesjonalizm i współczesność.
Właściwie to tylko po cukier tutaj wstąpiłam bo jest najtańszy w mieście 3,59 zł/kg, miasto nieduże więc problemów z „zaliczeniem” nawet kilku sklepów raczej nie ma, po za tym wiedza o tym co i gdzie najtańsze jest ogólnie znana tzw. tajemnica Poliszynela. Jednak z Biedronki rzadko wychodzi się tylko z zamierzonym zakupem. Dziś np. banany w promocji 2,77 zł/kg – to prawie „przestępstwo” nie kupić. Mijając stoisko z pieczywem, pomyślałam że chleb też wezmę 3,39 zł/ bochenek 400 g – to nie najtaniej ale ziaren w nim dużo, ot tak dla zdrowia warto kupić. I tak z jednego celu zrobiło się więcej potrzeb. W sklepie na całego ‘królują” oferty prezentów mikołajkowych – mnóstwo zabawek dla dzieci w różnym wieku i ceny tez bardzo zróżnicowane, choć nie niskie bo np. 49,99 zł za zabawkę „pluszowy pociąg” dla niemowlaków to sporo, puzzle kuliste dla trochę starszych 29,99 zł to też nie mało. Sprowadzając towar w takich cenach czas aby „Biedronka” pomyślała o wprowadzeniu terminali dla kart płatniczych bo tu ciągle jeszcze tylko gotówka „przejdzie”. Pracownicy bez zarzutów – mili, uśmiechnięci, życzliwi, każdy w odzieniu firmowym ochronnym. W kasie Agnieszka – upięte włosy w kucyk, ciemne, makijaż bardzo delikatny lub może to taki naturalny jej wygląd (trudno jednoznacznie stwierdzić), na koniec obsługi zaprosiła na ponowne zakupy. W sklepie porządek na posadzce i półkach sklepowych a także w koszach z artykułami przemysłowymi, towar oznaczony metkami zgodnie z jego rozmieszczeniem. Tylko współczesność przydałaby się – terminale koniecznie. Tą wiedzę ktoś powinien im uświadomić.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.