Czasami odwiedzam ten sklep gdy przypadkiem „stanie” on na mojej drodze. Pracujące tu „dziewczyny” to sympatyczne kobiety w średnim wieku, zwykle miłe, uśmiechnięte i przyjaźnie nastawione do klienta, zawsze w fartuszkach ochronnych. Z cenami to tak różnie tu bywa, głównie są one wyższe niż gdzie indziej. Kiedyś kupowałam tutaj Szynkę z wędzarni ( 29,70 zł/kg) dopóki nie odkryłam, że jest tańsza w Biedronce o 3,00 zł na kilogramie, to spora różnica, godna rezygnacji na rzecz Biedronki. Chlebek natomiast jest tutaj bezkonkurencyjny jeśli chodzi o jakość, co do ceny tego już powiedzieć nie można: bochenek 0,5 kg – 2,30 zł/sztuka, bochenek 0,6 kg – 2,65 zł/sztuka. Mają tu bardzo dobrą kiełbasę szynkową 19,70 zł/kg, której kupowaną ilość zwykle proszę o pokrojenie w plasterki. Czasami też kupuję tu pasztet drobiowy 8,20 zł/kg i prasę 1,99 zł/egzemplarz. W sklepie ogólnie porządek i przestronność dla poruszających się klientów, artykuły poukładane i oznaczone metkami. Klientów kilku było na sklepie, pięciu stało do dwóch dostępnych, obsługujących kas więc czas oczekiwania nie był długi. Jakieś 10-20 minut spędziłam w sklepie bez konieczności domagania się obsługi, to ważny atut i przemawiający na korzyść dla tego sklepu, ogólny wygląd stały i niezmienny dopełniony bardzo, bardzo głośno pracującą chłodnią, która właśnie włączyła się w czasie mojego pobytu. Inni klienci skomentowali ten fakt słowami, które raczej warto pominąć. Dobrze, że sklep zaraz opuściłam bo przebywanie tam dłuższe to droga do głuchoty zapewniona. Tylko jedno urządzenie a rzutuje na całość jakości. Szefostwo taką wiedzę posiadać powinno lub ktoś powinien im to uświadomić. Nie wiem dlaczego nic z tym jeszcze nie zrobiono, kiedyś pisałam już o tym w obserwacjach.
Ta stacja paliw, mieszcząca się przy drodze głównej w kierunku Opola to dla mnie dość częste miejsce krótkiego postoju w drodze, niekoniecznie z powodu tankowania. Spory podjazd dla tankujących przy dystrybutorach i stosunkowo niewiele miejsc parkingowych dla nie-tankujących. Kobiety korzystające z WC nadal (od jakiegoś czasu) mają pewien dyskomfort, gdyż istnieje niemożliwość zamknięcia się w tym pomieszczeniu – otwór po usuniętym zamku zapchany jest kawałkiem papieru. Jakieś 2-3 miesiące temu pisałam o tej awarii, wtedy na drzwiach widniała kartka informująca, obecnie nie ma nic, powiesiliby chociaż kartę dwustronną z napisami wolne-zajęte (do obracania), co pozwoliłoby na minimum intymności. Taka jedna niedogodność zwykle kładzie się cieniem na całości, bo standardy higieny, jak zawsze zresztą, są zapewnione – czysto, woda bieżąca, ręczniki papierowe i papier toaletowy dostępne, karta kontroli też bieżąco uzupełniana. Po wyjściu z pomieszczenia toalety „wpadły” mi w oko sporej wielkości długopisy, jak się okazało w kształcie rakiety z różnymi zdobieniami, wybrałam ten z autkami modnego filmu „Auto Cars” 12,90 zł/szt. i o dziwo producent nie szczędził na zawartości wkładu piszącego – był wypełniony niemal po brzegi. Do tego dobrałam z półki wodę mineralną 2 x 1,89 zł/szt. punktowaną Vitay dodatkowo-promocyjnie, Hot Dogi dla rodziny 4,49 zł/szt., podrożały ostatnio i to sporo bo o 50 groszy ale z „drugiej strony” należało się, w zasadzie, tego spodziewać. Ceny różnych artykułów, we wszystkich placówkach handlowych zmieniają swój „stan”. Dwa stanowiska kasowe i sprytne pracownice skutecznie dbały aby nie tworzył się ogonek zwany kolejką, dodatkowy pracownik do przygotowywania Hot Dogów i innych potraw „na szybko” też bardzo w tym pomagał. Wszyscy pracownicy ubrani w odzież firmową, włosy ładnie zaczesane, uśmiech na twarzy i sympatia w głosie tworzyły ogólnie bardzo dobre wrażenie. Kasjerka Kasia przypomniała mi o karcie Vitay na punkty i na koniec obsługi życzyła miłego dnia.
Ten sklep nigdy nie zawodzi klientów lecz raczej dostarcza satysfakcji zakupowej zarówno pod względem cenowym, komfortem poruszania się po sklepie jak i zachowaniem pracowników względem kupujących.. Dziś odkryłam tutaj całkiem dobrą ofertę cenową Szynki z Wędzarni 26,99 zł/kg (bez promocji), którą w innym sklepie kupowałam już w cenie 29,70 zł/kg, aż dziwię się sobie, że wcześniej tego nie zauważyłam. Najpierw krótkie zaskoczenie i po chwili porcja 0,42 kg wylądowała w koszyku. Jogurty wyśmienite w różnych smakach to obowiązkowy zakup 0,65 zł/opakowanie 135 g (cena ciągle atrakcyjnie niezmienna), śmietana 18% 2,19 zł/opakowanie 330 g (porównywalna z innymi), chałwa brzeska 1,99 zł/opakowanie 100 g (ostatnio ciut podskoczyła ale i tak jest najtaniej), chleb 2,39 zł/bochenek 400 g (akurat nie najtańszy ale bardzo dobry), sałata masłowa 1,47 zł/sztuka, ręczniki kuchenne (to główny cel mojej wizyty) 4,29 zł/opakowanie 4 rolek (chłonne, bardzo dobre jakościowo i cenowo). Na stoisku z warzywami były trzy sałaty, które jakoś nie przypadły mi do gustu więc zaczepiłam przechodzącą obok pracownicę Violę z pytaniem czy to wszystko z tego asortymentu, uśmiechnęła się i poprosiła abym chwilę zaczekała bo właśnie przyjęli towar. Zniknęła na zapleczu i po chwili wyłoniła się z pudełkiem pełnym sałat do wyboru. Klient w tym sklepie jest zawsze na pierwszym miejscu, to fakt niezaprzeczalny. W kasie Agnieszka, miła dziewczyna z ciemnymi włosami związanymi w „ogonek”, uśmiechnięta, zaproponowała reklamówkę, ja zwykle mam swoją, zaproponowała tygodnik Kropkę, też nie potrzebowałam, skasowała zakupy, podziękowała i zaprosiła ponownie. Miło, sympatycznie, nic dodać, nic ująć tylko korzystać z ofert tej placówki.
Przechodząc obok „naszła mnie” ochota na Knyszę, weszłam do tego małego lokaliku bo kiedyś już tu byłam i przekonałam się, że ten wyrób tutaj zasługuje na uwagę. Zawsze tak jest, że jeśli coś jest uznane jakościowo to klient wcześniej czy później zjawi się znowu. Wewnątrz miejsca niewiele, jedynie tyle co do obsługi kolejki 3-4 osobowej, w kącie mały stolik z krzesełkami do wypicia kawy i ewentualnie skonsumowania „czegoś” na szybko.. Na zewnątrz, na deptaku wystawiony drugi stolik pod parasolem, też z krzesełkami – miejsce akurat niezbyt dogodne ze względu na przechodzących klientów. Klientów nie było więc jedna obsługująca dziewczyna to w tym momencie był wystarczający personel. Nie miała na sobie fartuszka, co akurat uważam za naganne w takim miejscu obsługi; krótkie, ciemne włosy. Po wejściu natychmiast przyjęła zamówienie i przygotowała mi na wynos dwie Knysze, zachowując podstawy higieny – to istotne. W ofercie sporo do wyboru – Knysze, zapiekanki, gyrosy, ryba smażona etc. Ceny Knysz zróżnicowane: 6,90 zł - z warzywami, 7,90 zł z serem lub kotletem, 8,90 zł z rybą, 9,90 zł z gyrosem. Ceny nie najniższe ale w tym przypadku bardziej istotny był dla mnie smak. Natomiast wysoką jest cena oferowanej ryby smażonej – 6,00 zł/100 g; to moim zdaniem bardzo dużo, ten rodzaj potrawy często kupuję, niestety nie w moim miasteczku, a szkoda bo chętnie wsparłabym lokalnych przedsiębiorców, lecz nie za wszelką cenę. Niestety, podobnie jak ostatnio, nie otrzymałam paragonu, zresztą kasy też na ladzie nie było, z boku stała tzw. maszynka do liczenia a zakupioną przeze mnie ilość obsługująca wpisała na leżącą obok kartkę, pieniądze włożyła do szuflady, co najmniej „oryginalny” sposób rejestrowania sprzedaży. Obsłużono mnie szybko bo tylko ja byłam do obsługi. Mimo drobnych zastrzeżeń zadowolenie mnie nie opuściło bo jakość zakupu okazała się spełniać oczekiwania.
W zasadzie jedna i tylko jedna rzecz przywiodła mnie do tego sklepu dzisiaj choć jak się później okazało kilka ich miałam w reklamówce gdy odchodziłam od kasy. Rzeczą tą było świeże mięso szynka na promocji 9,99 zł/kg. Na zbyt wiele nie liczyłam bo za godzinę sklep będzie zamknięty, jednak nie darowałabym sobie gdybym tu nie zajrzała. Mimo schyłku godzin handlu na stoisku mięsnym całkiem sporo klientów zainteresowanych tym samym artykułem, którego nie brakowało i wybierać można było kawałki wedle własnego życzenia. Taki fakt bardzo mi się spodobał. Dzień „nabity” zajęciami, wcześnie się nie dało, ale późno też nic nie straciłam. Pracownice Agnieszka, Violetta i Lucyna ubrane w stroje firmowe, każda czepek na głowie, włosy upięte i rękawiczki jednorazowe na dłoniach gdy odkrawały kolejne płaty mięsa. Stanowiska pracy utrzymane w czystości. Każda uśmiechnięta, bez najmniejszej ignorancji spełniała „życzenia” kupujących (moje też). Szynka to jeden z lepszych gatunków mięsa więc promocja „ściągnęła” wielu zainteresowanych. Wracając wolno ku kasie przeglądałam to i owo na półkach; makaron Nitka 0,99 zł/opakowanie 250 g trzeba było wziąć kilka, makaron Libelli – grube rury 4,49 zł/opakowanie 250 g też nie pominęłam, no i płyn do płukania Rococo w jakości Lenora wzięłam tylko ze względu na cenę 6,66 zł/litr, szybko takiej promocji nie będzie a ten w domu wnet się skończy. Tak więc jedna rzecz celowa spowodowała dodatkowe zakupy okazjonalne – bo akurat ceny za tym przemawiały. W kasie też sympatyczna młoda dziewczyna, na koniec życzyła miłego wieczoru, to bardzo sympatyczne pożegnanie i zachęcające do kolejnych wizyt.
Będąc w Parku Handlowym Auchan nigdy nie omijamy KFC, smacznie przyrządzone kawałki kurczaka, zawsze świeże, chrupiące i pachnące są jak smakowita wizytówka tej sieci, choć to lokal typu Fast-food, jednak traktowany z umiarem jest bardziej przyjemnością niż brakiem zdrowego żywienia. Mały kubełek Hot Wings-ów z frytkami to wydatek 21,99 zł/zestaw (15 kawałków kurczaka + 2 porcje frytek). Wydatek wart jakości. Jak sięgnę pamięcią pracowały tu zawsze i nadal tak jest, bardzo młode osoby, miłe, sympatyczne, uśmiechnięte, ubrane w jednakowe kolory, chłopcy w spodniach, dziewczęta w spódniczkach. Drobna pracownica Beata zaproponowała do zestawu nóżkę z kurczaka „Kentucky” za 2,99 zł, zgodziłam się. Dziewczyna obok doradzała jakiejś parze, która nie mogła zdecydować co do zamówienia. Kolejki tu raczej się nie tworzą, 5 stanowisk do obsługi doskonale radzi sobie z klientami. Pracownicy bardzo sprytnie, z werwą uwijają się przy obowiązkach. Obsługa zwykle trwa do 5 minut. Na koniec obsługi pracownica życzyła smacznego i miłego dnia. Nawet jeśli klient nie zwraca uwagi na takie słowa to i tak wpływają one na jego podświadomość. Razem z rodziną wzięliśmy kubełek na wynos, jednak można też spożywać na miejscu w specjalnie obok przygotowanym „ogródku” – liczne stoliki z krzesełkami, pracownicy czuwający nad porządkiem – gdy ktoś od stolika odchodzi, natychmiast przygotowują to miejsce dla innych, wycierając blat aby każdy czuł się komfortowo.
Czasami robię zakupy w tym markecie, spędzam tu wtedy sporo czasu bo praktycznie w większości działów są artykuły, których potrzebuję. Sklep jest bardzo duży co jest zrozumiałe ze względu na różnorodność artykułów wszelkiego rodzaju, zgodnie z intencją funkcjonowania Hipermarketów. Bardzo lubię, dostępny chyba jedynie w tym sklepie makaron „śląskiej babci” 2,08 zł/250 g, dziś akurat to cena promocyjna bo jest on droższy. Gdy tu jestem robię zwykle większy zapas tego artykułu. Stosunkowo tanie są tu przyprawy pieprz czarny mielony 0,68 zł/15 g, majeranek, czosnek granulowany 0,58 zł/torebka, przyprawa Kucharek 1,99 zł/opakowanie 200 g, Pomysł na „chłopski garnek” 2,28 zł/torebka – porcja dla 4 osób, kostki drobiowe 0,87 zł/opakowanie 6 sztuk (nie widzę sensu przepłacania za inne np. Winiary). Bardzo dobre są też ceny zup w torebkach 1,18 – 1,58 zł/szt (w takim przedziale cenowym kupiłam producenta Winiary). Sporo promocji było też na chemii; Cif 6,95 zł/500 ml, Kret 4,99 zł/500 g; dobrze trafiłam bo to czego akurat potrzebowałam było w cenach promocyjnych. Mydełko w płynie – zapas 1,58 zł/opakowanie 500 ml; ten artykuł kupuję bardzo często choć nie jest to cena promocyjna, bo i tak wystarczająco niska, ale jakość rewelacyjna. Farby do włosów bardzo rzadko nie są w cenach promocyjnych, dziś też były w promocji 9,99 zł/sztuka, znalazłam właściwy kolor i też wzięłam. Mąż znalazł maszynki do golenia, rzecz jasna w promocji. Można powiedzieć, że nasze zakupy to jedna wielka promocja z małymi wyjątkami. Kolejek przy kasach właściwie nie było, dostępność do obsługi tych stanowisk nie pozwalała na ich tworzenie się. Tak liczna ilość kas, że zatory to abstrakcja dziś, mimo soboty. Dodatkowo kasy podzielone na takie do obsługi z artykułami do 15 sztuk, dla matek z dziećmi i pozostałe. To bardzo dobre rozwiązanie. Kasjerzy w białych koszulach/bluzeczkach, włosy krótkie lub upięte, czyste dłonie, uśmiech na twarzach, miły, sympatyczny głos. Przed rozpoczęciem kasowania pytają klienta o kartę – skarbonka, to taki sympatyczny dodatek do zakupów, który skutkuje gromadzeniem drobnych kwot za zakupy, po zebraniu (wg własnego uznania), na zasadzie „ziarnko do ziarnka”, wykorzystuje się tą kwotę do płatności. Ja tak właśnie dzisiaj zrobiłam, miałam zgromadzoną kwotę 38,74 zł i o tyle mniej zapłaciłam za moje zakupy. Pracownica Ania, która kasowała zakupy na koniec życzyła miłego dnia z sympatią w głosie i z uśmiechem na twarzy. W sklepie widoczny porządek a mimo to pracownik porządkowy przemieszczał się na urządzeniu – pojeździe czyszczącym posadzkę, widać tu dbałość o to aby nie doszło do nadmiernego zabrudzenia. Praca tego człowieka w żaden sposób nie zakłócała komfortu klientów, których, jak zwykle była tu ogromna ilość. Zwykle jestem zadowolona z zakupów tutaj i tym razem też tak było.
Jakiś czas temu doszliśmy z mężem do wniosku, że można by wymienić nasz telewizor na odbiornik nowej generacji. Dziś, idąc obok tego sklepu wstąpiliśmy ot tak, aby popatrzeć co w miejscowej ofercie jest dostępne. Nasza nadzieja na zapoznanie się z szeroką możliwością propozycji tego sklepu po wejściu do została natychmiast sprowadzona do „parteru”(patrząc z jednej strony) – 10 sztuk telewizorów marki Fuani, Toshiba, LG,.Panasonic w wielkościach od 28-32 cali. Teoretycznie oferta wystarczająca jak na nasze miasteczko, jeśli ktoś nie jest wymagający lub zdarzył mu się „mus” zakupu. My jednak oczekiwaliśmy czegoś więcej, zwłaszcza że nasz rynek jest bogaty ofertowo w takie artykuły. „Musu” zakupowego nie było a jedynie chęć zmiany. Ceny, owszem dopuszczalne i specjalnie narzekać nie ma po co, najtańszy, najmniejszy (28 cali) niespełna 900 zł, taki który nam by odpowiadał (32 cale), blisko 1300 zł, jednak jako jedyny egzemplarz nie dawał satysfakcjonującego wyboru. Pracownik, młody, szczupły, wysoki chłopak, ubrany w ciemną kamizelkę i białą koszulę zjawił się po chwili przy nas, oferując pomoc. Zapytałam czy jest to jedyna oferta telewizorów, usłyszałam, że tak, ale mogą sprowadzić określony model, jeśli klient ma takie życzenie. Pominęliśmy to milczeniem, dziękując na razie. Sklep właściwie zdominowany przez artykuły głównie gospodarstwa domowego – lodówki, pralki, miksery, blendery, maszyny do szycia, sokowirówki itp. Sprzęt TV to raczej dodatek ofertowy – tak bym to określiła. W sklepie czysto, porządek godny uznania, artykuły umieszczone dookoła sklepu i przez jego środek, dostęp do każdego w pełni swobodny, nic niczego nie przesłania, wszystko oznaczone widocznymi cenami. Z AGD jest w czym wybierać; z TV – marniutko.
Po przejściu prze bramkę na sklep Auchan, z prawej strony znajduje się spory dział Adg i multimediów, gdzie swoje kroki skierował mój mąż jako ciąg zainteresowania zakupem nowego telewizora. Ja natomiast udałam się do znajdującego się naprzeciwko działu z artykułami związanymi z nadchodzącym Świętem zmarłych. Po krótkie chwili zjawił się obok mój mąż na konsultację, prawie „ugotowany”, niemal w „gorączce podniecenia” oferty cenowej telewizora jaki zobaczył. Udałam się z nim, no i na pierwszy „rzut” oka oferta nie do odparcia: cena 969,00 zł (cena promocyjna z blisko 1500 zł), Panasonic Viera, 32 cale, rozdzielczość 1366 x 768) pikseli. Gotów był od razu brać, jednak ja jako „zimnokrwista” istota wolałam najpierw zasięgnąć więcej informacji u pracownika stoiska wiec mąż natychmiast udał się w poszukiwaniu takiego człowieka. Telewizor wystawiony był wprost na alejkę między działami więc trudno żeby przy nim był też jakiś pracownik, między regałami byli też inni klienci do obsługi. Zdążyłam spostrzec inne telewizory już nie w tak okazyjnej cenie, wszystkie włączone, wyeksponowane, każdy z kartą informacyjna i na żadnym ani „grama” kurzu. Szerokie przejścia między alejkami działu dawały pełną swobodę poruszania się. Po chwili wrócił mój mąż z pracownikiem – młodym mężczyzną w białej koszuli, ciemnych spodniach, krótko przystrzyżone włosy, średni wzrost – max do 170 cm, na szyi przewieszony identyfikator – niestety obrócony. Przedstawił walory aparatu, zapoznał z jego funkcjami i możliwościami, istotną zaletą jest fakt, że odbiór z tego telewizora jest już w jakości HD. W trakcie rozmowy pracownik zachował w pełni asertywną postawę, nie zmierzał w kierunku sprzedaży artykułu lecz decyzja pozostawała od początku do końca w naszej gestii. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na zakup bo oferta wydała nam się okazyjna, bądź co bądź. Pracownik udzielił nam jeszcze dodatkowych informacji co do warunków gwarancyjnych, odprowadził do kasy w tym dziale i pożegnał nas. Kasjer, młody mężczyzna dokonał formalności, zapłaciłam kartą i po chwili przeszliśmy jeszcze rodzaj „odprawy” u strażnika przy wyjściu i już mój mąż mógł zmierzać w kierunku samochodu i gotów był do odjazdu, jednak mój protest wziął górę – przecież nie zrobiłam zakupów, telewizor to był zakup tak jakby przypadkowo – okazyjny, więc zmuszony był czekać na mnie w samochodzie w towarzystwie dokonanego zakupu, gdyż nie miał już ochoty na dalsze wędrówki po sklepie.
Nazwa tego sklepu mówi sama za siebie co do ofert handlowych – artykuły dla dzieci: bluzeczki, spodnie, spódniczki, kurtki, śpiochy, piżamki, czapeczki. Już od wejścia szczególnie duży wybór kurtek i nic dziwnego, pora jesienna a zima tuż, tuż. Ubrania od wejścia częściowo rozwieszone na pogrupowanych stojakach z wieszakami z zachowaniem swobodnego dostępu do nich dla klientów. Wszystko wyglądało elegancko, oznaczone widocznymi cenami, nie niskimi ale tak to jest, że dzieci to bardzo dobry biznes dla producentów – szybko wyrastają z rozmiarów (zanim ubranie zdąży się zniszczyć najczęściej) i przymus nowych zakupów jest nieunikniony. Po obejrzeniu kilku rzeczy zwróciłam się do jednej z pracownic – kobiety średniego wzrostu, elegancko, schludnie wyglądającej, która widząc mnie zmierzającą w jej kierunku też zaczęła się zbliżać, uprzedzając powitanie z uśmiechem na twarzy i oferowaną pomocą miłym tonem głosu. Już w pierwszych wypowiedzianych słowach dało się wyczuć życzliwość i przyjazne nastawienie. Mnie interesowała piżamka chłopięca z nadrukiem „Zygzak Mc Queen”, bardzo popularn ostatnio „zjawisko” z „Auto Cars”. Sprzedawczyni pokazała mi bardzo podobną ale to nie było to, zaprosiła więc na zakupy po niedzieli gdy będzie dostawa towaru. To wzór na czasie, toteż wymieniłyśmy w tym temacie kilka sympatycznych zdań. Okazało się, że były rajstopy z takim wzorem więc niemal bez namysłu zdecydowałam o zakupie. To małe czerwone autko robi istną furorę wśród chłopców a my dorośli ulegamy temu urokowi. Cena 14,99 zł, ale co tam , radość dziecka nie ma ceny. Mimo iż dokonałam innego zakupu niż zamierzałam, usatysfakcjonowała mnie wizyta w tym sklepie, znajdującym się w pasażu marketu
Ten umieszczony w pasażu Auchan sklep oferuje artykuły typowo dziecięce – ubrania, zabawki i inne akcesoria dla maluchów mniejszych i trochę większych. Weszłam tu głównie po piżamkę chłopięcą z nadrukiem „Zygzak Mc Queen”. Nieopodal wejścia uśmiechnięta pracownica Magda w białej bluzeczce i czarnych spodniach wita wchodzących zanim ci zdążą wydobyć z siebie słowa powitania. Ja od razu zwróciłam się do niej z moją sprawą, niestety z takim nadrukiem ubrania tutaj są nieosiągalne, przynajmniej jak dotąd. Jednak miła pani zaoferowała mi inne wzory samochodów ale mnie to nie satysfakcjonowało. Pracownica nie nalegała i nie przekonywała, natomiast poradziła abym zapytała raczej w „Smyku”, tam mogę prędzej kupić. To bardzo profesjonalne podejście, mimo iż to konkurencja i nie jeden handlowiec ograniczyłby się do stwierdzenia, że nie wie gdzie dany artykuł mogłabym dostać. Spotkałam się z takimi zjawiskami nie raz. Podoba mi się postaw tej pracownicy, jest godna naśladowania. W sklepie ład i porządek. Ubrania częściowo rozwieszone na pogrupowanych stojakach z wieszakami tak aby dostęp do nich był w pełni swobodny. Czysto, jasno, widoczne ceny artykułów. Na pierwszym planie odzież jesienno – zimowa, pora roku ku temu skłania. Część ubrań i zabawki na półkach wokół sklepu poskładane. Gdy wychodziłam, moją uwagę zwrócił pluszowy Hipcio z pojemnikiem. Bardzo ciekawa kompozycja średniej wielkości, 55,00 zł. Zapytałam czy są jeszcze inne wzory tego artykułu, okazało się, że tak – żabka i krokodyl. Pojemnik tych zabawek to wykorzystanie go np. na klocki, samochodziki lub papierki-odpadki lub jeszcze inaczej wg fantazji i pomysłu. Mimo nie niskiej ceny zdecydowałam o zakupie Hipcia, nie zawsze cena musi być wiodącym argumentem. Ważne, że zakup sprawił wiele radości, a to zjawisko bezcenne.
Od jakiegoś czasu rozglądamy się z mężem za nowym już nowoczesnym odbiornikiem telewizyjnym LCD lub Plazma. Będąc w Parku Handlowym Auchan odwiedziliśmy znajdujący się tu także Media Markt. Bardzo duża powierzchnia dwukondygnacyjnego sklepu uzasadnia ogromną ilość oferowanych produktów AGD i multimediów. My od razu udaliśmy się na piętro, gdzie oferta telewizorów to wręcz „park telewizyjny” Oglądać było co bo spędziliśmy tu prawie godzinę. Wybór ogromny więc zróżnicowanie pod każdym względem do tego porównywalne. Cenowe bardzo szerokie od 1299,00 – 15,999 zł/odbiornik. Taka rozpiętość cenowa to wynik m.in. marka producentów (LG, Fauni, Sony, Sharp, Panasonic, Tochiba, Finlux, Orion, Samsung i pewnie inne których nie widziałam a może nie zapamiętałam), parametry – rozdzielczość, przekątna ekranu ( jak zapamiętałam to chyba od 21 – 60 cali), rodzaje przyłączy i wiele innych. Nas interesowała wielkość max 32 cale, dobra marka, jakość HD, w miarę wysoka rozdzielczość i inne. Jako, że musu zakupu nie było a jedynie chęć zmiany więc sytuacja dogodna aby się rozglądać i może trafić na dogodną okazję np. cenową. Pracownik Artur bardzo skrupulatnie objaśniał nam dane kolejnych odbiorników, zachwalając ich zalety i możliwości. Na końcu, gdy uznaliśmy że jeszcze musimy się zastanowić, okazał daleko idącą wyrozumiałość i ani cienia grymasu na twarzy za (w pewnym sensie) darmo poświęcony czas. W sklepie porządek na najwyższym poziomie, podłoga wyłożona wykładziną dywanową co znacznie wygłuszało gwar sklepu i odgłosy włączonych (wszystkich) telewizorów, było ich chyba ok. 1000 szt. a może się mylę, nie liczyłam.. Swoją drogą, utrzymanie w czystości tylu „hektarów” wykładziny to wyzwanie nie lada dla pracowników, któremu sprostano. Opuściliśmy sklep z pakietem sporej wiedzy i nie jest wykluczone, że po zakup tu kiedyś wrócimy.
W drodze do pracy wstąpiłam tu po kawę bo kawa dla mnie to artykuł podręczny, bez niej nie funkcjonuję. Wjechałam na obszerny parking na którym zbyt wielu aut nie było. Na szybach przed wejściem liczne oferty cenowe zapraszają klientów do wejścia, duże napisy w czarnym z daleka widocznym kolorze na żółtym tle. Dookoła porządek, z boku kosz na śmieci z wydzieloną popielniczką. Z prawej strony od wejścia w sklepie boks z wózkami na zakupy, wszystkie uporządkowane, obok koszyki. Ja weszłam tylko po kawę więc darowałam sobie i wózek i koszyk. Ponieważ znam układ sklepu więc od razu poszłam do półek z kawą. Wzięłam Jacobs zieloną 21,49 zł/opakowanie 0,5 kg, drogo jak „diabli” ale trudno, ostatecznie mogłam wziąć inną, o wiele tańszą, nikt mnie przecież nie zmuszał do wyboru, sama zdecydowała, sama zapłacę i pretensji mieć nie mogę. A swoją drogą - mogłaby być tańsza. W sklepie niewielu klientów, jak zauważyłam, spokój, porządek i przestronność do przejścia. Jedna kasa to wystarczający punkt obsługi w tym momencie. Kasjerka Jolanta, średniej wysokości dziewczyna, czarne, krótkie włosy, delikatny makijaż, właściwie tylko tusz na rzęsach, koszulka z emblematem firmowym sklepu. Powitała mnie zanim ja to zdążyłam zrobić, skasowała od razu bo nikogo nie było, na koniec życzyła miłego dnia. Takie słowa z rana w sklepie to zapowiedź na udany dzień.
I znowu za benzynę drożej trzeba było zapłacić 5,17 zł/litr. To tylko 0,03 zł więcej niż ostatnio ale jednak to podwyżka. Koncerny naftowe dbają, jak mogą ale o własne zyski. Wina pracowników stacji żadna, oni tylko tu pracują i wpływu na taki stan rzeczy nie mają. Dziś była tu w kasie młoda dziewczyna Alina, szczuplutka, włosy ciemny blond nie zasłaniające twarzy, w koszuli firmowej, sympatyczna, miła, uśmiechająca się do klientów. Do kasy przede mną było dwóch panów, każdemu proponowała napój punktowany więcej VITAY, gdy dziękował to mówiła: może płyn do spryskiwacza. Każdego też pytała o kartę punktową VITAY aby doliczyć punkty za zakupy. Nie przeoczyła niczego, nawet w międzyczasie obsługi potrafiła zamienić kilka niezobowiązujących, sympatycznych „słów”. Paliwo drogie, coraz droższe ale przynajmniej obsługa życzliwa i przyjazna. To ważny atut, zwłaszcza z rana, na udaną resztę dnia. Na stacji porządek, nieopodal kasy kosz na śmieci, duża informacja o zakazie palenia i widoczne liczne akcesoria samochodowe – płyny, oleje itp., każdy z widoczną ceną, z boku aktualne, darmowe katalogi Orlen-u dla chętnych. Jakieś 10 może 15 minut spędziłam na stacji, ale nie odczułam tego jako dłużenie się i mimo niezadowolenia z kolejnej podwyżki ceny benzyny w dobrym nastroju odjechałam. Kontakt słowny z miłym człowiekiem z rana to zapowiedź udanego dnia.
Często tak bywa w poniedziałkowe poranki, że na śniadanie do pracy zabraknie dla mnie pieczywa, innych wyprawię, dla siebie już nie mam. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Biedronka zazwyczaj jest niezawodna w tym temacie, gdy otwierają już o 7 -ej zwykle jest pieczywo do wyboru. Dzisiaj też tak było. Świeże drożdżówki z nadzieniem do wyboru (owoce leśne, budyń, jabłko) 1,15 zł/sztuka, do tego jogurt 0,65 zł/opakowanie 135 g, również w smakach różnych: brzoskwinia, truskawka, malina, gruszka. W zasadzie mogłam zapłacić i sklep opuścić, ale skoro już tu byłam i na czasie mi zbywało, potrzebne do domu artykuły też wzięłam: ryż 2,99 zł/kg (cena konkurencyjna względem innych), ser Salami w plasterkach 6,49 zł/opakowanie 300 g (ta cena ostatnio idzie w górę ale pojemnik jest bardzo wygodny dla przechowywania, natomiast smak tego sera jest już konkurencyjny), pietruszka 3,97 zł/kg (nie mało ale 2 sztuki tej ceny nie odczują), margaryna do smażenia 2,39 zł/opakowanie 500 g (ta cena może konkurować), zaprawa do sosów 0,99 zł/torebka 30 g (taniej nie spotkałam nigdzie), jeszcze chałwa – tak dla przyjemności podniebienia 1,99 zł/batonik 100 g (tej ceny żadna placówka handlowa jeszcze nie pobiła). Szkoda, że papryka dziś promocji nie ma 5,97 zł/kg, ale nie wszystko musi być okazyjnie kupowane, wtedy byłoby zbyt pięknie. Z rana w sklepie czuć było taką przyjemną świeżość, do której najpewniej warzywa i owoce w dużej mierze się przyczyniły, czysto przejrzyście i komfortowo. Z uwagi na poniedziałek kosze z artykułami przemysłowymi pełne lecz niestety nie miałam już czasu aby tam zaglądać. Przechodząc obok, można było zauważyć ład i porządek w jakim ekspozycje dla klientów pracownicy przygotowali, których na sklepie widać było krzątających się przy różnych pracach: sprawdzanie cen skanerem lub dokładanie towaru (pieczywa). Kasjerka Agnieszka z daleka uśmiechem i słowami „dzień dobry” mnie przywitała z wyprzedzeniem, zaproponowała reklamówkę, skasowała, podziękowała i zaprosiła ponownie. Mimo nie małych zakupów, szybko sklep przemierzyłam, sprawnie zostałam obsłużona i mogłam udać się do pracy.
Korzystając z pięknej pogody pierwszej niedzieli kalendarzowej jesieni, razem z rodziną wstąpiliśmy do Biedronki, ot tak bez celu, żeby połazić i pooglądać w spokoju, bez gonitwy za konkretnym zakupem dnia powszedniego. Wielu było takich klientów jak my, niedzielne popołudnie, czas na „normalnych obrotach” więc takie „łażenie” to czysta przyjemność. Sklep bardzo duży powierzchniowo toteż komfort spaceru zapewniony. Tak dla zasady mąż wziął koszyczek bo wózek był zbędny. Przy bramce wejściowej ulotki ofertowe, w sklepie porządek, artykuły poukładane, tu i ówdzie paleta przygotowana do rozładunku nie utrudniająca poruszania się. Liczne puste kosze na artykuły między środkową alejką do których pracownicy wykładali już nowe promocje obowiązujące od jutra. Bardzo dużo artykułów propagujących już EURO 2012 – szaliki, naklejki, dresy, piłki, maskotki, bluzy. Widać ruszyła już „lawina” handlowa dla tej nadchodzącej imprezy. Zasada „kto pierwszy ten lepszy” a raczej „kto pierwszy ten więcej zarobi” jest obecna na rynku. I dobrze, tak trzymać, tak ma być, nie mam nic przeciwko temu, każdy klient to zysk. Dziecku szczególnie spodobała się maskotka – czerwono czarna piłka pluszowa z zamkiem, która po rozsunięciu zamka zmieniała się w Biedronkę, nam też się spodobał, bardzo pomysłowa i efektowna za jedyne 12,99 zł/sztuka więc zgarnęliśmy do koszyka. Na sklepie widoczni pracownicy w odzieniu sklepowym, zajęci wykładaniem artykułów do koszy, gdy klient pytał o jakiś towar pracownik natychmiast zostawiał prace i szedł mu z pomocą słowna lub inną. W kasie młoda dziewczyna Joanna, miła, sympatyczna, uśmiechnięta, włosy średniej długości, związane w „ogon”. Mimo iż mieliśmy do zapłaty tylko maskotkę zaproponowała reklamówkę i na koniec podziękowała za wizytę i zaprosiła ponownie. Choć nie byliśmy „super klientami”, zostawiającymi większą gotówkę, wysoki standard obsługi był zachowany.
Pierwsza jesienna niedziela tego roku i jakże piękna pogoda – słonecznie, ciepło, wręcz gorąco. Grzechem byłoby nie wybrać się na spacer, przechodząc obok tej lodziarni nie skorzystać z jej oferty. Inni spacerowicze też widać wyszli z takiego założenia bo lody tzw. „na chodzonego” miały spore powodzenie. Choć kolejki jako tako nie było, jednak wiele osób, które mijaliśmy miało w rękach te smakołyki. Jej idealna lokalizacja, tuż przy rynku - centrum miasta (u zbiegu ulic Warszawskiej i Królowej Jadwigi) ma swoje zalety, zaspakajające potrzeby łasuchów i przypadkowych przechodniów. Niezależnie od wieku i płci – każdy zatrzyma się z ochotą przy takiej pogodzie jak dziś, choć jesiennej bo jakość i smak tej placówki mówią same za siebie. Właściciele mają tu w ofercie lody tzw. Włoskie - kręcone z automatu i porcje gałkowe w bogatej gamie smakowej. Pracownica przygotowywała porcje w różnych zestawieniach i kompozycjach smakowe z dodatkami (posypki, polewy, bita śmietana) lub bez według życzeń klientów. W zależności od wielkości porcji (mała, średnia, duża), zestaw przygotowany był w odpowiednio większym lub mniejszym wafelku. Ceny zależne od wielkości porcji: mała 1,50 zł, średnia 2,50 zł, duża 4,50 zł, do tego dodatki w cenie 0,60 zł. Obsługiwała tu miła młoda dziewczyna - urodziwa twarz, czarne włosy i delikatny makijaż na twarzy, sympatyczna, uśmiechnięta. Ubrana byłą w gustowny fartuszek w kolorze stonowanej zieleni. Wszystkie porcje przygotowała z zachowaniem pełnej higieny. Miejsce obsługi utrzymane w należytej czystości. Z boku stoliki po parasolami dla chętnych spoczynku lub przeciwników spaceru z lodem w ręce, gdyby jednak zabrakło miejsca przy stoliku można usiąść nieopodal, na ławeczkach w rynku, który znajduje się tuż przy lodziarni lub raczej lodziarnia znajduje się przy rynku. Wyroby smaczne, obsługa na poziomie, to wystarczy aby przechodzień się tu zatrzymał..
Tak się jakoś składa ,że ostatnio coraz częściej robię zakupy w tym sklepie. Myślę, że jest to chyba przyczyna bardziej tkwiąca gdzieś w podświadomości, którą najprawdopodobniej stworzyła postawa pracownic tej placówki, mianowicie słowa kasjerek typu: miłego dnia, miłego popołudnia; a także liczne promocje, budzące nie tylko zainteresowanie lecz także chęć kupowania, powodowaną koniecznością życiową w wielu przypadkach. Dziś, dla przykładu Karkówka b/k była do kupienia w cenie 12,99 zł/kg, promocja jakiej nawet EKO ostatnio nie miało. Ostatnio kupuję tu też wodę nie-gazowaną 0,79 zł/2 l. Na półce z herbatami wzięłam ERL – Grey 2,99 zł/opakowanie 80 saszetek, cena bardziej niż przyjazna, pierniczki (do kawy) 5,99 zł/opakowanie 500 g, W sklepie, jak zawsze, przestrzeni sporo, klienci z wózkami mają komfort poruszania się i dobierania produktów, wszystko poukładane na półkach lub nielicznych paletach, przy warzywach i pieczywie dostępne woreczki do pakowania. Jeśli ktoś robił mniejsze zakupy (jak ja) mógł sobie wziąć tylko koszyczek. Pracownicy mili, uprzejmi, uśmiechający się do kupujących, bez cienia grymasu na twarzy (dział mięsny) spełniali życzenia klientów. Mnie obsługiwała Lucyna – kobieta w średnim wieku, ciemne, krótkie włosy, szczuła, miła, sympatyczna. Każdy ubrany w firmowe odzienie, czepek na głowie. Przy kasie miła, młoda pracownica Katarzyna, długie czarne włosy, bardzo sympatyczna twarz. Każdemu z płacących proponowała cukierki Toffi w promocyjnej cenie 0,99 zł/opakowanie, wielu z ochotą wzięło, ja też. Przed sklepem spory parking więc problemu z miejscem nie było. Podjazd równo, kostką brukową wyłożony, porządek, kosz-popielniczka dostępny. Bardzo miło, sympatycznie i przyjaźnie w sklepie, na parkingu wygodnie.
Gdy kilka dni temu robiłam tu zakupy pracownica powiedziała mi, że dziś będą mieli z mięsa łopatkę b/k w cenie promocyjnej 9,99 zł/kg więc, mimo cokolwiek późnego popołudnia przyjechałam aby dokonać tego zakupu, choć nie liczyłam na wiele o tej porze. W sklepie okazało się, że zapas mięsa przygotowano spory o czym świadczyła ilość klientów kupujących ten asortyment, ja też do nich należałam. Jakoś mi się nie spieszyło więc po sklepie się przeszłam, oglądając artykuły z których zawsze coś w domu przydać się może. Wszystko ułożone na półkach, podzielone asortymentami – przyprawy z przyprawami, napoje z napojami, słodycze ze słodyczami itp. Każdy artykuł oznaczony metką z wypisaną ceną i nazwą danego towaru. Metki w kolorze żółtym zdradzały artykuły będące w promocji. Ceny w tym sklepie zachęcają do jego odwiedzania np. płyn do płukania Rococo 5,99 zł/opakowanie 1 litr (promocja) cena jego nie dobra a bardzo dobra, tym bardziej że jego jakość nie ustępuje Lenor-owi, jeśli ktoś tu dzisiaj był i nie kupił to chyba dlatego, że jeszcze go nie wypróbował (tak myślę). W sklepie sporo przestrzeni dla poruszających się klientów, mimo wielu regałów, dostęp do każdego artykułu w pełni swobodny. Pracownicy bardzo przyjaźnie nastawieni do kupujących – to widać było szczególnie w dziale mięsnym, gdzie każdemu odkrawali kawałki mięsa na życzenie a nie wg zasady: jak leci. W dodatku robili to z uśmiechem i w pełni przyjaznym nastawieniem – profesjonalnie. Mnie obsługiwała Lucyna – kobieta w średnim wieku, szczupła, nie wysoka, bardzo sympatyczna, uśmiechnięta, czarne włosy, czepek na głowie, koszulka firmowa. W kasie była młodziutka dziewczyna Agnieszka, w zachowaniu podobna do tej poprzedniej, wygląd zgodny z wymogami placówki. Dwie kasy, które w tym momencie obsługiwały, były w zupełności wystarczające, sprawność obsługi nie była zachwiana.
Jakoś nie mam nawyku robienia zakupów w tym sklepie, chyba że chodzi o artykuł niedostępny gdzie indziej bo tak się złożyło, że nie mam miłych wspomnień ze sporadycznych wizyt tutaj. Dziś jednak jakaś bliżej nie zidentyfikowana „siła” przywiodła mnie na stoisko mięsne, które jest umiejscowione niezależnie od części samoobsługowej i muszę przyznać, że nieciekawe wrażenia zostały jakby „zatarte” po tej wizycie. Pracownice w czystych, nawet gustownych, fartuszkach, każda schludnie wyglądająca, uśmiechnięte, miłe, życzliwe, chętnie dogadzały niektórym, wręcz wybrednym klientom, nie zdradzając wyrazem twarzy niezadowolenia czy złości. Były jak prawdziwe profesjonalistki. Stałam w kolejce jako ósmy klient więc mogłam się temu przyjrzeć i przysłuchać. Ceny chyba raczej standardowe, podobne do innych placówek, no może jedne trochę wyższe, inne trochę niższe: kiełbasa śląska (chciałam na gorąco przyrządzić) 16,33 zł/kg, była też tańsza ale ostatecznie zdecydowałam się na tą, chciałam jeszcze coś do chleba na zimno, sprzedawczyni zaproponowała po 21,37 zł/kg, zachwalając jej jakość i jak się później okazało, miała rację w stu procentach. Poprosiłam jeszcze o pokrojenie sera Salami w plasterki 23,10 zł/kg (nie tani), sprzedawczyni zrobiła to. Jak zauważyłam do krojenia sera mają inną krajalnicę niż do krojenia wędlin – to się chwali. Mimo iż do obsługi na stanowisku była jedna kasa to trzy pracownice obsługiwały klientów – jedna kasowała a dwie przygotowywały życzenia klientów. Dzięki temu kolejka przesuwała się sprawnie. Organizacja tego stanowiska – super!
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.