Kichanie, dreszcze i pokasływania to zaczątek „klującej” się choroby i wtedy nie pozostaje nic jak tylko udać się do apteki po jakieś specyfiki, które mogłyby zapobiec dalszemu rozwojowi. Udałam się do „Polonii”, mieszczącej się w środkowej części tego samego budynku co EKO (z jednej strony) i Bank Śląski (z drugiej strony). Już spraktykowałam zakupy w tej aptece i innych i z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że lekarstwa, które zamierzałam kupić są tu tańsze o parę złotych niż np. w nieopodal znajdującej się „Arnice”, kiedyś takiego porównania już dokonałam. Polopiryna S 5,49 zł/opakowanie 20 sztuk, Rutinoscorbin 7,99 zł/opakowanie 90 sztuk, wapno musujące Calcium 1,99 zł/opakowanie 12 sztuk. Ten ostatni lek był tutaj w kilku odmianach, jednak obsługujący pracownik Tomasz pomógł mi w wyborze, gdy tylko powiedziałam w jakim celu jest mi on potrzebny. Miły, sympatyczny mężczyzna w średnim wieku, łysiejący, w okularach, w białym fartuchu. Obok, przy drugim stanowisku obsługiwała starsza pani, czarne krótki, włosy, zadbana z wyglądu, też w fartuszku białym i życzliwa dla kupujących. Medykamenty ułożone na półkach i w szafkach za plecami obsługujących, opisane nazwami i cenami. Wszędzie czysto (ściany, posadzka, lada), ład, skład i higiena zachowane. Gdy weszłam do apteki było trzech klientów: starszy pan z laską, niemłoda kobieta i młoda mama z dzieckiem ok. 5-6 lat, dlatego nie trzeba było zbyt długo czekać, obsługa przebiegała sprawnie i bez zakłóceń. Starszy pan przede mną miał receptę z której leki, obsługujący Tomasz dokładnie objaśniał i zapisywał ich zażywanie, ja takiej informacji nie potrzebowałam ale gdyby to było konieczne, też z pewnością bym taką pomoc otrzymała.
Kwiaty zimową porą nie należą do najtańszych artykułów i w dodatku ich trwałość też jest ograniczona, jednak mimo to czasem nie wypada ich nie kupić, zwłaszcza z okazji wizyty urodzinowej. Taką właśnie wiązankę kwiatów potrzebowałam - na urodziny. Ten sklep zajmuje część powierzchni hali dawnego dworca PKP i oferuje m.in. kwiaty (naturalne i sztuczne), gotowe wiązanki okolicznościowe, wieńce, znicze, wkłady do zniczy, warzywa, owoce, zabawki, prasę, słodycze, trochę chemii i artykułów spożywczych. Gdy weszłam, w głębi w wazonach stały gotowe wiązanki bukietowe z tulipanów, róż, anturium oraz z mieszanych kwiatów, na celofanie były przyklejone karteczki z cenami: 15,00 lub 20,00 zł/wiązanka, na niektórych cen nie było. Wybrałam wiązankę herbacianych pięciu róż, na długim zielonym liściu, całość lekko pozłocona i udałam się do okienka by zapłacić. Dwie dziewczyny tutaj obsługiwały, w fartuszkach ochronnych, jedna szczupła, wyższa blondynka, druga niższa, korpulentna szatynka o kręconych włosach. Poczekałam w krótkiej kolejce – 2 osoby przede mną, potem zapytałam: ile za ten bukiet? 20 zł – usłyszałam, podałam banknot, podziękowałam i oddaliłam się. Kwota jaką zapłaciłam nie wydaje mi się zbyt wygórowana, wbrew potocznie panującym opiniom, a może to tylko „pro-klienckie” nastawienie tego sklepu, bo bukiet, który kupiłam to ładne, dorodne, na długich łodygach kwiaty, świeże, ładnie przystrojone i efektownie wyglądające, choć to tylko 5 sztuk róż z dodatkami. Zresztą ten sklepik cieszy się dobrą opinią „cenową” wśród wielu moich znajomych, przynajmniej co do części oferowanych artykułów, na pewno kwiaty do nich należą.
Tak się jakoś składa, że tą Biedronkę odwiedzam zakupowo najczęściej będąc w sąsiadującym z nią EKO, mimo iż drugą w naszym miasteczku mam niemal po sąsiedzku. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia bo to jest pierwsza Biedronka, jaka powstała tutaj z tej sieci. Podoba mi się zmiana jaką tu zastałam – część koszy na artykuły przemysłowe zamieniona została na coś w rodzaju regału z prętów metalowych, zrobiło się jakby przejrzyściej i bardziej widoczne stały się artykuły, tak jakby pewien ład powstał, choć na bałagan raczej skarżyć się nie można było. Dobrze by było aby te kosze, które jeszcze zostały też były wymienione, zmiany przeważnie dobrze wpływają na ogólny wizerunek. Na tym stoisku nie znalazłam niczego co by mi się przydało (zabawki, artykuły elektryczne, półmiski, szlafroki, bluzy, piżamki, figi, slipy) więc udałam się dalej. Na warzywniczym ład i porządek, wszystko w skrzyneczkach posortowane, bez problemu znalazłam ogórki kiszone 3,47 zł/woreczek 400 g. Potem dalej, wzdłuż alejki, w innym dziale woreczki śniadaniowe 1,99 zł/opakowanie 150 sztuk, ostatnio kupiłam ten artykuł w EKO i dobrze, że już się skończyły - to był tragiczny jakościowo zakup, te z biedronki SA i tanie i dobrej jakości; pasta do butów czarna 2,49 zł/opakowanie 40 ml. W kasie nr 3 obsługiwała Gabriela, dziewczyna o krótkich, wręcz blond króciutkich włosach, okrągła twarz, niewysoka, dość korpulentnej budowy, w odzieży firmowej sklepu w kolorze głównie zielonym z niebieskimi wstawkami. Miła, przyjaźnie nastawiona do klientów, z uśmiechem i miłym głosem się odnosząca. Na koniec obsługi każdego zapraszała na ponowne zakupy, dziękując uprzednio za dokonane.
Aby kupić farbę do włosów to jakoś ten sklep sobie upodobałam i to już dawno – mają tu duży wybór tego artykułu, który akurat preferuję, bo już dawno przestałam eksperymentować z włosami, kupując coraz to innych producentów tego specyfiku. Chyba dobry dzień wybrałam bo ilość opakowań z farbą niemal „uginała” półkę, chyba właśnie uzupełniono ten towar. Bez problemu znalazłam Burgund (12 zł/sztuka) bo wszystkie farby posortowane kolorami, wystarczy spojrzeć i zdjąć z półki. Przechodząc między pólkami z chemia i artykułami higienicznymi, wzrok zatrzymałam na ręcznikach papierowych „Soft” 2,99 zł/opakowanie 2 rolek, już kiedyś je kupowałam sporadycznie, są miękkie i chłonne, wzięłam i chyba ten zakup będę tu robić, od kiedy Biedronka zamieniła 4 mniejsze rolki na 2 większe, w żaden sposób mi to nie pasuje. W Polo Markecie też tego artykułu, mi odpowiadającego nie mają (już kupowałam) więc widzi mi się, że EKO też w czymś może być górą. Gdy podchodziłam do kasy z alejki wyszła pracownica Jadwiga i zaprosiła do kasy obok, skorzystałam, dzięki temu zamiast czwartym byłam pierwszym klientem. Ładnie wyglądała w zielono-beżowym odzieniu sklepu „przypisanym” dla kasjerek, zadbana, miła, sympatyczna, uprzejma. Po niewiele artykułów tu przybyłam toteż szybko obsłużona go opuściłam.
Czasem zaglądam do tego sklepu aby kupić chleb wypiekany starą tradycyjną metodą – w piecu węglowym (to obecnie rzadkość, piece gazowe je wyparły) i na naturalnym zakwasie, moja babcia tak robiła – dziś pamiętam to jak przez mgłę. Nie należy on do najtańszych ale warto: 2,30 zł/bochenek 0,5 kg; 2,65 zł/bochenek 0,6 kg; są jeszcze bochenki 1,0 kg ale tych nigdy nie kupowałam. Tą samą metodą wypiekane są też bułki, francuzy, drożdżówki i inne pieczywo oferowane w tym sklepie. Należy on do prężnej i dużej firmy na naszym lokalnym rynku - PSS Społem, tyle tylko że sprzed jakichś 15 lat. Dziś to już namiastka tamtej firmy i tylko paragon sklepowy zdradza właściciela. Oprócz artykułów spożywczych oferowane są też niektóre przemysłowe – chemia, prasa, papierosy, zapałki, zapalniczki, papier toaletowy etc. Ogólna opinia w miasteczku to fakt, że nie należy do najtańszych, zwłaszcza jeśli chodzi o wędliny, które mimo to czasem też kupuję. Bardzo dobra kiełbasa szynkowa 20 zł/kg – to akurat jeszcze nie wygórowana cena, jednak szynka z wędzarni już przekroczyła kwotę 30 zł/kg podczas gdy w Biedronce jej cena to 27,99 zł/kg. Kiełbasę szynkową tu kupuje, jest smaczna, natomiast szynkę już sobie daruję od kiedy znalazłam ta samą w Biedronce. Boczek parzony 19,20 zł/kg to cena jeszcze do przyjęcia. Pracownice obecne tego dnia to dwie starsze panie, tak około sześćdziesiątki, miłe, sympatyczne, w fartuszkach, uprzejme, obsłużyły sprawnie jak należy, obie dostępne kasy czynne były do obsługi. W sklepie czysto i porządek, artykuły na półkach, oznaczone metkami cenowymi, z boku przy wejściu dostępne koszyki dla klientów. Przyczepić w sumie nie ma się do czego.
Skoro byłam w EKO to sąsiadującej Biedronki też się udałam (za jednym parkowaniem samochodu przy EKO), wystarczyło przejść na tzw. „szage” – na skróty przez skwerek, tym bardziej że cukier potrzebowałam kupić a ten jest najtańszy w Biedronce 3,59 zł/kg i mąkę ziemniaczaną, której ceny sięgają 8 zł/kg w innych sklepach, Biedronka ma opakowania 0,5 kg w cenie 2,49 zł/opakowanie. Przechodząc obok stoiska z warzywami wzięłam jeszcze cytrynę 3,97 zł/kg i udałam się do kasy. Gdy zmierzałam w jej kierunku jakiś pan-klient zapytał mnie skąd wzięłam mąkę ziemniaczaną bo on nie mógł znaleźć, gdy otworzyłam usta aby mu powiedzieć usłyszałam za sobą głos: proszę ze mną, ja panu pokażę – to była pracownica Ilona, która widocznie szła za mną. Pracownicy tego sklepu zawsze są uczynni, mili i serdeczni dla klientów, sama tego doświadczyłam, nie tylko w tym sklepie tej sieci. Zawsze widoczni z daleka, ich stroje sklepowe wyraźnie odróżniają ich od pozostałych osób, zajęci swoimi czynnościami mają też baczenie na kupujących. W sklepie czysto i porządek, zarówno na regałach jak i na posadzce, ceny widoczne na pierwszy „rzut” oka. Kasjerka Jolanta – blond, krótkie włosy, delikatny makijaż, uśmiech na twarzy i sympatyczny jej wyraz. Gdy do kolejki w której stałam podchodziła piąta osoba, zadzwoniła po koleżankę do drugiej kasy. Czujność na wygodę klienta jest tu bardzo ważna.
Eko to chyba jedyny sklep w którym można mieć pewność, że świeże mięso mielone na pewno będzie przygotowane i jeśli tylko nie trafi się na kolejkę to prawie przechodząc obok stoiska można je nabyć. Tego dnia tego właśnie doświadczyłam – weszłam do sklepu, wzięłam koszyk, udałam się do stoiska mięsnego i tu przywitała mnie ekspedientka Aneta, uśmiechem i miłym słowem, zanim usta zdążyłam otworzyć, zważyła mi mięso, tego dnia łopatka wieprzowa była w cenie 12,99 zł/kg. Niemal w ciągu minuty podziękowałam i oddaliłam się oczekiwanym artykułem. Na stoisku cukierniczym w promocji „omlety” 1,59 zł/sztuka, te wyroby są nie tylko dobre ale wręcz pyszne i w dodatku taka cena (o 1 zł tańsze), upewniłam się tylko czy dostawa jest dzisiejsza i parę sztuk wylądowało w koszyku. Udałam się do kasy bo czasu za wiele nie miałam. Przy kasie wzrok mój zatrzymał się na gumie do żucia „Orbit” więc wzięłam 3,19 zł/opakowanie 20 listków. Dwóch klientów przede mną to niewielu, tym bardziej że artykułów do skasowania mieli podobną ilość co ja. W kasie Aleksandra, miła, uprzejma dziewczyna, widząc, że mam reklamówkę, powiedziała: widzę, że ma pani swoją reklamówkę a może życzy sobie pani jeszcze jedną, podziękowałam i obie roześmiałyśmy się. W sklepie porządek, zarówno na posadzce, jak i na półkach oraz na ladach do obsługi. Szyby chłodni czyste, ceny przy artykułach widoczne. Pracownicy w odzieży ochronnej w kolorach zależnych od wykonywanych obowiązków, inne kolorystycznie dla kasjerów i pracowników na stanowiskach sklepowych. Szybko, sprawnie, miło i serdecznie.
Oprócz wymienionych na szyldzie sklepowym: kawy, herbaty i papierosów, po które weszłam, można tu nabyć jeszcze prasę, zapalniczki, tytoń i drobne słodycze – Tik Taki, gumy do żucia, batoniki (tyle widziałam w czasie tej krótkiej 2-3 minutowej wizyty). Drobnej budowy pracownica, blondynka w okularach za ladą z boku siedziała, gdy weszłam poderwała się i powiedziała :proszę. Poprosiłam o trzy paczki papierosów Red White 9,80 zł/paczka, podała, skasowała, zapłaciłam, resztę mi wydała. Pracownica miła, grzeczna, uprzejma, twarz trochę bez „wyrazu”, brak jej uśmiechu choć bardzo życzliwa, schludnie ubrana, zadbana. Sklepik mały, dla klientów jakieś 1x3 m powierzchni. Po lewej stronie na całej ścianie stojak z prasą codzienna i czasowo wydawaną. Prawa strona to lada, jakieś 2,5 m długości, uporządkowana, drobne artykuły na niej ułożone. Cen papierosów nie komentuję bo to ustalenia obligatoryjne, natomiast wśród artykułów na regale byłą żółta kawa Tchibo w opakowaniach po 100 g, cena 5,60 zł/opakowanie – to moim zdaniem bardzo dużo, o jakąś złotówkę więcej w innych placówkach można kupić opakowanie 250 g. Może nie powinnam komentować tego czego akurat nie kupuję ale to aż prosi się o opinię. Wprawdzie na półce zbyt wiele towarów nie było oprócz kilku paczek tej kawy, w większej części pustki „świeciły”, a może to tylko ja w „przejściowym” czasie między dostawą tu się znalazłam.
Nie miałam zamiaru wchodzić dziś do tego sklepu, jednak gdy ;przejeżdżałam obok, pomyślałam, że jakieś ciasto do kawy by się jednak przydało, a że zwykle tu promocje różne są więc nic mi nie szkodziło wjechać na parking przy-sklepowy i zajrzeć – co tam ciekawego. Nie myliłam się – ciasto Toffinka 19,99 zł/kg, ciasto z brzoskwiniami 15,99 zł/kg i wiele innych, także droższych, bez promocji powyżej 20 zł. Skoro po ciasto weszła, przez sklep też się przeszłam, umiarkowana ilość klientów nie zakłócała swobody poruszania się między regałami. Paleta z boku jednego z regałów oferowała majonezy: Hellmans i Winiary w cenach promocyjnych 6,66 zł/650 ml i 7,49 zł/700 ml – obie ceny super, obie firmy najwyższej jakości. Jak majonez to i kukurydza się przyda 1,99 zł/puszka 340 g, woda nie-gazowana to standard zakupowy 0,85 zł/2 litry. Na 5 dostępnych kas trzy pracowały na pełnych „obrotach”, dwie pozostałe też miałyby co robić ale niestety nie były dostępne. Musiałam stanąć do kasy przy której pracownica mogła mi odkroić i zważyć kawałek ciasta. Jako ósma osoba w kolejce stałam i stałam bo wielu klientom pracownica ciasto pakowała, swoją droga to przy tej kasie powinno być co najmniej dwóch pracowników (drugi do ważenia słodkości).W kasie, gdy już się doczekałam, obsługa sprawnie przebiegała, pracownica bardzo miła i sympatyczna, w czerwonej koszulce, ciemne, krótkie włosy, na koniec życzyła miłego popołudnia z uśmiechem na twarzy
Ta Biedronka to sklep sąsiadujący z EKO więc gdy jestem w jednym sklepie zazwyczaj do drugiego też wchodzę, a że kawę potrzebowałam to powód wizyty był. Jak zawsze w gablocie przed wejściem aktualne oferty, które przyciągają wzrok klientów i niektórzy się tu zatrzymują zanim wejdą do środka. Na szybach w strefie wejścia plakaty: codziennie niskie ceny i dodatkowo z nowym hasłem reklamowym – daj się zaskoczyć jakością Biedronki. Zanim dotarłam do stoiska z kawą, mijałam inne strefy z artykułami gdzie różne artykuły okazały się przydatne: oleje rzepakowy (ten mnie nie interesował), słonecznikowy Fabiola 4,99 zł/1 litr – dobra jakość, idealna cena, taniej raczej nie kupię nigdzie; na warzywach pomidory 5,47 zł/kg – cena przyzwoita, porównywalna z polo Marketem, ogórki zielone 4,97 zł/kg, podobnie jak pomidory; z chłodni z nabiałem jogurty Wyśmienite 0,65 zł/135 g – tu Biedronka jest górą nad Polo Marketem, cena jogurtów Serduszko ta sama, 10 g więcej w opakowaniu. Kawa Tchibo 12,79 zł/opakowanie 450 g, Polo Market ma ciut, ciut taniej ale skoro już tu byłam, wzięłam. Co do porządku w sklepie zastrzeżeń nie mam, czysta posadzka, dostępne reklamówki jednorazowe i woreczki foliowe, waga do kontroli wybranej ilości warzyw i owoców czynna. Pracownicy (2 osoby) przy swoich czynnościach na sklepie uzupełniali towar na regałach, jeden w chłodni, drugi na pieczywie. W kasie Jolanta (druga kasa też czynna była), blondynka o okrągłej twarzy, uśmiechnięta, miła i uprzejma dla klientów, jak na kasjera przystało. Na koniec obsługi, standardowo – zapraszała ponownie.
Coroczne wizyty duszpasterskie w okresie Bożego Narodzenia i Karnawału to tradycja stara jak świat tzw. Kolęda. To zjawisko dobre i potrzebne parafianom, pod warunkiem, że niesie za sobą pouczanie i krytykowanie mieszkańców za ich tzw. praktykowanie wiary katolickiej, jak to w przeszłości się zdarzało za np. brak obecności na co- niedzielnej mszy, bez względu na okoliczności. Ta wizyta należała do bardzo przyjemnych, tylko godzina jej pozostawia wiele do życzenia bo dwudziesta to raczej pora z wolna przygotowująca do snu, niż na przyjmowanie wizyt. Uważam, że tego typu odwiedziny powinny odbywać się max do godziny 19-ej. Wiele rodzin ma malutkie dzieci i nie dziwię się sąsiadom, którzy takiej wizyty nie przyjęli, tym bardziej że ich dziecko 5-cio miesięczne nie sypia zbyt „dobrze” nocami, a gdy się obudzi to tylko mogę im współczuć. W moim domu przyjęliśmy taką wizytę: dwóch ministrantów w komeżkach, na nich kurtki, odmówili modlitwę razem z księdzem i nami, potem wyszli. Ksiądz w sutannie białą szatą na wierzchu i zarzuconym płaszczem, niemłody mężczyzna, łysiejący, w okularach, dość postawnej budowy. Chwilę z nami porozmawiał o „życiu”, pracy , zwykłej codzienności, życzliwie, przyjaźnie, ogólnie, bez wypytywania i dociekania – to mi się podobało. Wizyta trwała może 5 minut, szybko, sprawnie, na koniec życzył zdrowia i siły w pokonywaniu codzienności, pobłogosławił i poszedł dalej. Koperty z wkładką mu nie dawałam, zresztą biskup naszej diecezji już dawno zabronił przyjmować tego typu datki, jeżeli już to na tacę w kościele. Bardzo dobra postawa, przykład dla innych godny naśladowania. Nawet w wiadomościach telewizyjnych o tym zjawisku w Diecezji Opolskiej mówiono.
Rozbiłam talerz z serwisu obiadowego i w tym sklepie okazało się możliwe uzupełnienie powstałego braku na pierwszym piętrze z artykułami przemysłowymi. Stoisko z artykułami szklanymi (kieliszki, szklanki, talerze, talerzyki, sosjerki, wazy itp.) jest tutaj bardzo ładnie wyeksponowane, dużo miejsca do poruszania się dla klientów aby nie strącili niczego. Przed każdym artykułem widoczna cena, a ceny są przeróżne, zależne od rodzaju artykułu, jego przeznaczenia i producenta. Mój talerz nie należał do najtańszych 11.00 zł, ale wyroby z Chodzieży nie należą do najtańszych więc nie będę narzekać, marka produktu swoje prawa ma, także cenowe, najważniejsze, że zdekompletowany serwis znów będę miała w komplecie. Trzy pracownice były tu obecne, miały na sobie fartuszki bordowe z ciemno zielonymi, drobnymi wykończeniami, zapinane na suwak, to ładny „obrazek” naprzeciw tego jaki ostatnio tu widziałam – fartuszka wtedy się nie dopatrzyłam. Tego dnia od razu widać było kto klient, kto pracownik. Wszystkie zadbane, miłe, sympatyczne i przyjaźnie do klientów nastawione. Mnie obsłużyła Monika (koleżanka tak się do niej zwróciła, identyfikatora żadna pracownica nie miała), szczupła, wysoka, młoda dziewczyna, blond włosy w japoński kok upięte miała. Klientów tu było sporo, dwa stanowiska kasowe dawały radę i nawet kolejki zbyt duże się nie tworzyły, ruch był płynny, sprawnie obsługa przebiegała.
Na stoisku mięsnym tego dnia obsługiwała m.in. Lucyna – kierownik sklepu, wg danych identyfikatora. Miła, sympatyczna blondynka, zadbana, uśmiechnięta i życzliwa dla klientów. Wszystko byłoby Ok. gdyby nie fakt, że jako kierownik raczej powinna świecić przykładem wymogów wobec swoich pracowników i mieć na sobie odzież sklepową, podobnie jak Agnieszka i Aneta (bordowy fartuch, pod nim kremowa koszulka i czepek na głowie), również na tym samym stoisku obsługujące. Kierownikowi być może więcej można ale nie wtedy gdy stoi za ladą - kroi, waży czy mieli mięso lub podaje klientowi wędliny. Wyglądała elegancko, owszem, tyle tylko że w ubranie, w którym przyszła do pracy nie komponowało się tutaj wcale. Dobrze, że ręce często myła bo rękawiczek foliowych już nie używała. Niestety, wygląd kierowniczki zaniży moją ocenę na pewno, tym bardziej że to właśnie ona mnie obsługiwała. Ceny specjalnie promocyjne też jakoś nie były: skrzydła z kurczaka 5,99 zł/kg, serca drobiowe 6,99 zł/kg, ćwiartki tylne z kurczaka 4,99 zł/kg, schab Extra b/k 18,99 zł/kg (wg żółtego koloru metki to miał być promocja, tylko jakoś „cienka”), porcje rosołowe 2,39 zł/kg. Jedynie makaron „nitki” w super cenie 0,99 zł/opakowanie 250 g. W sklepie porządek bez zarzutów, czysta podłoga, czyste chłodnie, czyste lady, miejsca między regałami dostateczna ilość do poruszania się. Przy kasie wszystko OK. Kasjerka Elżbieta bardzo sympatyczna, ładnie wyglądała w swoim fartuszku zielonym (taki kolor maja przy kasach), pod nim koszulka kremowa, życzliwa i uprzejma dla klientów. Ze względu na pracowników mogłabym wysoko ocenić tą wizytę, jednak wygląd kierowniczki za ladą na to nie pozwoli, nawet jeśli kierownikowi więcej wolno to i więcej się od niego oczekuje. Czyżby tego ta pani nie wiedziała?
Bułki jogurtowe z tego sklepiku są bardziej niż pyszne to wręcz „niebo w gębie” i dzisiejsza moja wizyta to głównie zakup większej ilości tego artykułu a to za sprawą moich koleżanek z pracy, które tez bardzo chwalą sobie ten wyrób. Cena 1,62 zł/sztuka to koszt warty wydania, głównie ze względu na jakość i smak tego wypieku. Udałam się tu po 6 sztuk tego wyrobu. Przede mną weszły 2 klientów, jeden był w sklepie obsługiwany przez pracownicę o imieniu Gienia. Druga pracownica Kasia, w tym czasie, zajmowała się uzupełnieniem ciast i ciasteczek tortowych w chłodni, jednak gdy weszliśmy wszyscy swoją pracę przerwała i też zaczęła obsługiwać zgromadzonych, wprawdzie to tylko trzy osoby ale lokal sklepiku jest niewielki i o tłok w nim nie trudno więc pracownice dbają o maksymalnie krótki czas obsługi, każdego klienta. Obie pracujące w białych fartuszkach z czerwonymi wykończeniami w fantazyjnym fasonie i haftowanym znaczkiem firmowym, każda z identyfikatorem i osłoniętymi włosami, mimo iż obie miały krótkie. Obie w wieku powyżej czterdziestki, obie zadbane, miłe, uśmiechnięte. W ofercie mnóstwo pieczywa: chleby (różnego rodzaju), bułki (w szerokim asortymencie), rogaliki, precle, bagietki, pizzówki, drożdżówki itd. itp.W sklepie porządek – czysta podłoga, czysta lada, przejrzysta szyba chłodni. Oferowane wyroby posegregowane i uporządkowane, każdy oznaczony nazwą i ceną. Z prawej strony od wejścia w rogu okrągły, przykryty obrusem stolik i dwa krzesełka. Na stoliku fantazyjny świecznik, na nim kaskadowo umieszczone czerwone świeczki. Chwila czasu i byłam po skromnych zakupach. Dużym powodzeniem cieszy się ten sklep, gdy wychodziłam już kolejne trzy osoby w kolejce stały. Wielu moich znajomych chwali go sobie, niektórzy maja zastrzeżenia co do tego, że nie jest on bliżej centrum miasteczka.
Pobyt na tej krytej pływalni to prawdziwa przyjemność dla ciała, rozkosz dla duszy i frajda dla dzieci. Do dyspozycji klientów są tutaj trzy baseny. Basen duży, sportowy dla wprawnie pływających z wyznaczonymi linami sześcioma torami w jednej części i w drugiej przystosowany do gry w siatkówkę. Basen rekreacyjny dla słabo pływających i uczących się pływać do 1 m głębokości i tzw. rwącą rzeką w której prąd wody odbywa się na coś w kształcie ronda wodnego, z fontanną kaskadową, z masażami wodnymi i gejzerami. Brodzik dla małych dzieci. Fantazyjna, kręcona zjeżdżalnia rurowa (72 m długości) dla odważnych to super przeżycie. Dwa yacuzzi z wodą słodką i słoną. Całość wyłożona kafelkami w kolorach niebieskich nadających ładną barwę czystej i przejrzystej wodzie. Dostępne są też leżaki i ławeczki dla chętnych odpoczynku po igraszkach wodnych. Dekoracja sztucznymi wysokimi palmami to tylko dodatek upiększający, dopełniający obraz całości. Ratownicy w strojach kąpielowych i koszulkach koloru pomarańczowego bacznie czuwali nad bezpieczeństwem tu przebywających, na własne oczy widziałam jak jednego z chłopców wystawił na brzeg na pewien okres czasu, udzielając mu reprymendy, zapewne za niestosowne zachowanie. Po wejściu do obiektu zaraz pojawia się pracownik miła pni w białek koszulce, ciemnej spódniczce (podobnie jak inne pracownice, każda z identyfikatorem), w klapkach basenowych i prosi o zajęcie jednej z szafek, aby tam zostawić obuwie i założyć zmienne – basenowe (najlepiej klapki), jeśli ktoś nie ma musi poruszać się dalej na boso. Potem w kasie otrzymuje się pasek – zegarek, udzielana jest instrukcja i już można udać się do szatni basenowej, przebrać się w strój kąpielowy i korzystać z dobrodziejstw Aquaparku. Ceny zależne od rodzaju biletów (normalne, rodzinne, ulgowe, grupowe), zależne od czasu przebywania (godzinne, całodniowe), także karnety: 1 m-c, 2,3 i 4 m-ce, dzieci do lat 4 bezpłatnie. My mieliśmy bilety całodniowe (dwa po 9 zł i dwa po 19 zł), bo to było korzystniejsze niż na 2 h, przebywaliśmy 3 h. Na pewno jeszcze tu się pojawimy bo warto.
Jako członek a dokładniej członkini klubu Super Vitay koncernu Orlen, muszę podzielić się opinią na temat uczestnictwa w tym programie. Z początkiem ubiegłego miesiąca moja stara karta Vitay została wymieniona na nową Super Vitay i można powiedzieć: zbieranie punktów stało się piękne. Tuż po aktywowaniu nowej karty i zgromadzonych punktów przelanych na nią ze starej, wymieniłam punkty w ilości 9900 na tańsze paliwo, zostało niewiele po wymianie ale nowa karta dała nowe możliwości, wśród nich: (oprócz podstawowych) dodatkowe 100 punktów za każdego Hot Doga, dodatkowe 100 punktów za każdą zakupioną kawę, dodatkowe 500 punktów za każdy płyn do spryskiwacza, dodatkowe 500 punktów za myjnię, ponadto za każde zgromadzone w miesiącu 2000 punktów – premia 500 dodatkowych, za 5000 – premia 1500 punktów, poza tym różne inne punktowane zakupy. Dużo jeżdżę i często stacje paliwowe odwiedzam, ze stara kartą nie przyrastały punkty mi tak szybko. Oczywiście nie robię tego dla punktów lecz punkty zbieram przy okazji. Dobiega końca drugi miesiąc aktualnego programu i drugi miesiąc od czasu gdy wymiany 9900 punktów dokonałam a przekroczyłam znów próg 9000 punktów, to oznacza, że w bardzo krótkim czasie znów wymienię punkty na tańsze paliwo. Ze stara kartą tak szybko to się nie działo. Ilość punktów mogę kontrolować i sprawdzać poprawność ich naliczania na portalu vitay.pl gdzie mam swoje konto, tam też wyszczególnione SA kategorie w których przyznano mi te punkty: zakupy w sklepie, paliwo, premia punktowa Super Vitay, promocja tylko Dla Ciebie, od partnerów, z kart dodatkowych. Obsługa jest bardzo prosta i przejrzysta, każdy może to zrobić. Uzyskane punkty są widoczne na koncie w portalu następnego dnia po naliczeniu ich na kartę, można je też wtedy wykorzystać do wymiany. Zgromadzone punkty można też wymienić na inne nagrody np. zabawki, akcesoria samochodowe, parasole, czapki koszulki itp. ale wg mnie to jest nieopłacalne, nawet jeśli punkty zbierane są przy okazji. Szata graficzna nie strony jest na bieżąco aktualizowana, wszelkie zmiany/nowości wprowadzane, prowadzone sondy co kolejnych nowych nagród a także możliwość zakupów w sklepie internetowym Orlenu. Pracownicy/personel obsługujący ten portal czuwaja. Nie wiem jak to funkcjonuje względem innych stacji paliwowych bo trudno się rozpraszać na innych ale tu jest OK. żeby jeszcze tylko paliwo było tańsze.
Na długą kolejkę trafiłam, coś jakby „godzina szczytu” niestety, mimo wielu stanowisk do tankowania trochę postać musiałam zanim mogłam podjechać do dystrybutora na stanowisku nr 5 ale za to nie musiałam sama tankować bo pracownik podjazdu stał w gotowości i każdego klienta obsługiwał. Poprosiłam o benzynę Pb 98 Verwa 5,89 zł/litr (drogo jak fix) a sama udałam się do sklepu – kasy gdzie przy trzech stanowiskach młodzi ludzie „uwijali” się z obsługą, proponując każdemu jakieś „dodatki” zakupowe. Ja wzięłam dużą kawę 7,49 zł/420 ml, obsługująca Kasia zaproponowała do niej ciastko, podziękowałam, zapłaciłam, doliczyła mi Punkty Vitay i mogłam obsłużyć się przy ekspresie kawowym. Pan przede mną brał kawę z mlekiem, którego zabrakło więc pracownica Beata uzupełniła ten brak. Na stanowisku z ekspresem czysto, nic nie pochlapane, dostępny cukier. W sklepi też bez zastrzeżeń. Pracownicy w jednakowych koszulach ze znaczkiem firmowym Orlenu i przypiętym identyfikatorem każdy miły, uprzejmy i uśmiechnięty (Kasia, Beata, Łukasz). Każdy z nich młody (ok. 20-22 lata) a młodość jest piękna sama w sobie, nic dodać, nic ująć. Ich prawidłowe zachowanie dodaje tylko uroku placówce i podnosi walory obsługi. Kasia – blond, długie, kędzierzawe, podpięte włosy; Beata – długie, ciemne, proste włosy z grzywką; Łukasz – krótko obcięte blond włosy, lekko stojące „na żelu” na czubku głowy. Wszyscy ładnie się prezentowali.
Na parkingu tego sklepu umówiłam się z koleżanką i czas oczekiwania uznałam, że wypełnię zakupami, które i tak będę musiała zrobić. Prawie przed wejściem zaparkowałam, tuż przy gablocie z ofertami Biedronki, gdzie Inspiracje tygodniowe, tylko dla ciebie zawsze są aktualizowane. Szyba gabloty czysta, drzwi wejściowych też, naklejone informacje dla klientów o godzinach otwarcia, zakazie palenia papierosów w sklepie i inne reklamowe. Przed bramką wejściową na halę sklepu koszyczki ułożone jeden w drugim, z drugiej strony broszury dla klientów. Tuż za przejściem napoje, przy których pracownica sprzątała folie pozostawione przez klientów podczas wyjmowania pojedynczych sztuk ze zgrzewek. Wszystko poukładane, ceny nad artykułami widoczne, porządek, ład i skład. Świeże pieczywo w ilości odpowiedniej – chleb, bułki, rogaliki 0,59 zł/sztuka, drożdżówki 1,15 zł/sztuka (każda opakowana w foliową torebkę), pączki 1,05 zł/sztuka (w specjalnym pojemniku). Woreczki foliowe dostępne i jednorazowe reklamówki też nieopodal. W alejce z przyprawami szukałam Vegety 3,99 zł/opakowanie i soli 0,69 zł/1 kg, znalazłam bez problemu. Przy chłodniach dwie pracownice dokładały asortymenty: Magdalena i Barbara. Pierwsza rudo-platynowe, krótkie włosy, druga – ciemne upięte w kucyk, obie w firmowe odzienie sklepu ubrane. Bardzo dużo tablic reklamowych podwieszonych do sufitu z napisami: „daj się zaskoczyć jakością Biedronki” i „Codziennie niskie ceny”. W pobliżu kasy nr 1, nieopodal alkoholi dwa pełne pojemniki róż w promocji 5,99 zł/pęczek 9 sztuk, to całkiem dobra cena dla codziennej dekoracji np. stołu. Kasjerka Sylwia, miła, sympatyczna, uprzejma dziewczyna, stanowiska pracy też uporządkowane miała, sprawnie kasowała artykuły zbierane z podającej taśmy. Na koniec zapraszała ponownie.
Dzień wcześnie obiecałam rodzinie pierogi na obiad ale mi jakoś nie wyszło, niestety nie darowali mi tego i tak marudzili, że już późnym południem, prawie wieczornym udałam się do Polo Marketu po twaróg, a przy tej okazji różne inne drobiazgi też nabyłam bo akurat patrząc po regałach zorientowałam się o ich braku w domu. Przy wejściu na halę sklepu warzywa i owoce, trzy klientki wybierały sobie mandarynki i pomarańcze, mi wpadł w oko ładny, dorodny szczypiorek 1,99 zł/pęczek, to zawsze jest przydatny artykuł. W sklepie czysto na posadzce i na półkach, towar poukładany, posegregowany asortymentami: przyprawy, słodycze, kawa, herbata, artykuły mączne, pieczywo, nabiał itp. W koszach z artykułami przemysłowymi tez porządek, na pierwszej widoczności maskotki Euro 2012, nie tanie, prawie 30 zł/komplet 2 sztuk. Przechodząc obok działu z napojami, nie minęłam obojętnie wody nie-gazowanej Turniczanki 0,85 zł/2 litry, cena niezmienna i bardzo dobrze. W chłodni z nabiałem odnalazłam twarogi: chude, tłuste o półtłuste do wyboru, wzięłam kostkę 30 dkg, wyszło 3,62 zł bo za 1 kg cena 11,99 zł. Przy okazji masło Talia też uznałam za niezbędne 2,49 zł/opakowanie i jogurty „Serduszko” 0,65 zł/opakowanie, to cena taka jak w Biedronce za „Wyśmienite”, jednak w opakowaniu o 10 g mniej, więc w tym przypadku Biedronka „górą” i co smaku też, bo Wyśmienite są jednak lepsze (co później oceniłam). Na pięć dostępnych kas do obsługi, dwie były otwarte więc stanęłam przy nr 3 jako trzeci klient (była krótsza). Kasjerka Iwona, dziewczyna o blond rudawych, długich włosach, miła, w czerwonej koszulce, na niej czerwony bezrękawnik ze znaczkiem firmowym sklepu, uprzejma dla każdego z obsługiwanych klientów, reklamówkę proponowała, a na koniec dziękując za zakupy , miłego wieczoru życzyła.
Tym razem mój mąż potrzebował obuwie zimowe bo te które miał zaczęły przemakać więc korzystając z wolnego dnia zaproponowałam ten sklep, z którego sama jestem generalnie zadowolona. Propozycja była celna – wybór duży w różnych rozmiarach, kolorach i fasonach. Dział męskiego obuwia znajduje się tu na wprost wejścia do sklepu. Zbyt długo nie trzeba było szukać, zresztą mąż, jak wielu mężczyzn, nie lubi przebierać i mierzyć w nieskończoność – to jak zabójstwo. Wybrał jeden fason, ja mu dodałam jeszcze dwa i zaczął mierzyć, ostatecznie zdecydował o zakupie za moją jednak sugestią – dał się namówić na nowocześniejszy fason, mimo iż jest w tym względzie tradycjonalistą (żadne wydłużane noski, w żadnym wypadku szpiczaste zakończenia). Cena też bardzo fajna 49,00 zł to nie drogo. Wszystkie buty wyeksponowane należycie, nie trzeba niczego wyszukiwać bo wszystko jest widoczne. Wygodne siedziska dla mierzących, tapicerowane czarnym skajem, porządek. Pracownice tego sklepu nie narzucają klientom swoich usług na siłę, jeśli ktoś sobie radzi i zdradza bezradności to zwyczajnie są w pobliżu gotowe do pomocy ale nie nachalnie. To prawidłowa postawa, tak powinno być, klientowi należy pomóc gdy tego potrzebuje a nie męczyć go pomocą. W tym momencie były trzy panie; jedna miała baczenie na sklep w jego końcu po drugiej stronie, druga była na środku, trzecia w kasie, wszystkie schludnie ubrane – ciemne spodnie i kolorowe bluzeczki. Przy kasie zapłaciłam za obuwie, będąca w pobliżu druga pracownica podeszła i zapakowała. Może 10, może 15 minut trwały zakupy, upływu czasu nie czułam, ważne że zakupy udane.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.