Udałam się do hurtowni, aby zakupić jedną rzecz i przy okazji rozejrzeć się za jakimiś promocjami, tudzież za ciekawymi zestawami kosmetyków. Schody od lokalu są w opłakanym stanie. Wąskie, do tego poobdzierane z płytek, którymi były pokryte. Widać, że są od dawna zaniedbane i starszą klientów. Drzwi hurtowni były drewniane, tez leciwe. Po moim wejściu do środka zauważyłam trzy osoby, dwie pracownice i jedna pani, która przyjmowała zamówienie. Po moim głośnym "dzień dobry" na chwilę przerwały rozmowę, ale nikt mi nie odpowiedział. Podłoga w pomieszczeniu była mocno zanieczyszczona. Postanowiła obejść lokal i zorientować się w asortymencie. Wiele z produktów na półkach nie miało oznaczeń cenowych. Było kilka zestawów perfum z C-thru w cenie 54 zł za zestaw w którym był dezodorant i woda perfumowana. Przejścia w pomieszczeniu pomiędzy regałami były dość wąskie. Zatrzymałam się przy półce z płynami pod prysznic i zauważyłam, że wiele nich miało ceny sporo wyższe niż choćby w drogeriach sieci Rossmann. Nie widziałam nigdzie płynów w większych ekonomicznych butelkach. Gdy obeszłam całe pomieszczenie, dotarłam do lady, gdzie jedna pań zapytała czy może mi w czymś pomóc. Odpowiedziałam, że tak i poinformowałam czego szukam. Na co pani odparła, że są, ale za kasą. Wymieniła mi poszczególne rodzaje z wyszczególnieniem na ceny. Wszystkie były dużo wyższe niż się spodziewałam. Kupiłam jedną sztukę drożej o 50 gr niż zwykle płacę. Pożegnano mnie w odpowiedni sposób, oraz wydano prawidłowo resztę i paragon.
Udałam się na małe zakupy do supermarketu. Najbliższe otoczenie sklepu było czyste, drzwi automatyczne pozbawione były smug i zanieczyszczeń. Podłoga w sklepie jednak była dość zanieczyszczona. Personel sklepu, który widoczny był na sali sprzedaży nosił jednakowe bluzy polarowe z logo sklepu. Przemieszczanie się po sali sprzedaży było nieco utrudnione przez stojące wózki z niewyłożonym towarem. Stoisko warzywno-owocowe wyglądało poprawnie, wszystkie artykuły na nim były świeże i nie były zeschnięte. W stosiku z pieczywem nie było braków. Na obu stoiskach dostępne były reklamówki jednorazowe. chłodnia z mięsem i wędlinami wyglądała wzorowo. Wszystkie artykuły ułożone były bardzo estetycznie i przejrzyście. Wyroby ułożone były kategoriami. Poszczególne rodzaje mięsa nie były wymieszane między sobą. Wszystko było odpowiednio oznaczone cenowo.Czynne były dwie kasy, nie było przy nich długich kolejek. Obsługa sprawna i zgodna ze standardami.
Sklep monopolowy, w którym jakość obsługi zawsze jest na wysokim poziomie. Sprzedawcy kulturalni, uprzejmi i znający się na branży, którą się zajmują. W sklepie można także kupić kupon Lotto, jak i zagrać w Keno. Schody jak i drzwi do sklepu były czyste. Ekspozycja na wystawie wyglądała bardzo ciekawie i zachęcała do odwiedzenia sklepu. Każdy klient witany jest i żegnany nawet, gdy pracownik w danym momencie obsługuje innego klienta. Wstąpiłam do sklepu, aby nabyć butelkę jakiegoś dobrego likieru. Nie miałam sprecyzowanych oczekiwań, więc chętnie wysłuchałam rad i ostatecznie przekonana do zakupy fachową prezentacją alkoholu wybrałam jeden z polecanych. Ceny w sklepie są porównywalne z konkurencją. Zakup został mi dodatkowo zapakowany w papier i reklamówkę co jest standardem w tym sklepie. Specyfiką sklepu, która mi bardzo przypadła do gustu jest nawiązywanie kontaktu z każdym klientem ze strony sprzedawcy, tak że klient czuje się ta naprawdę ważny. Do tego wysoka kultura i wzorowa jakość obsługi zachęcają do zakupów.
Kawiarnia Ławeczka to stylowe miejsce do codziennych spotkań. Zawitałam tam dziś z myślą o gorącej czekoladzie. Zewnątrz lokal jest schludny i skromny, nie rzuca się za bardzo w oczy. Zarówno okna jak i drzwi kawiarni były czyste. W pomieszczeniu panował odpowiednia temperatura i zapach. Wybrałam stolik w dalszej części pomieszczenia i kiedy się rozebrałam podeszłam po kartę. Zamówiłam od razu, ponieważ wybór karcie był bardzo szeroki, poprosiłam więc kelnerkę przyjmującą zamówienie o podpowiedź. Polecono mi gorącą czekoladę z rumem i gałką lodów. Lokal utrzymany jest w pastelowych kolorach, przeważa szarość na ścianach. Stoliki drewniane i brązowe skórzane fotele ładnie kontrastują z jasnymi płytkami na podłodze. W lokalu można nabyć świeży chleb z firmy Consonni oraz lody firmy Grycan. Obsługa bardzo sympatyczna i zorientowana. Napój już po paru minutach podano mi do stolika. Oprócz kawy w kawiarni można zamówić także jedzenie typu fast food. Gabloty chłodni, oraz lada były czyste. Całość oceniam jak najbardziej pozytywnie. Lokal jest miejscem godnym polecenia pod każdym względem.
Wybierając się podróż czasem trzeba zatankować auto. W tym też celu wstąpiłam na stacje paliw bp. Stanowiska przy dystrybutorach paliwa były utrzymane w czystości, nie leżały tam żadne papierki. Wchodząc na stację zauważyłam duże logo z napisem Carrefour expres. Drzwi, które automatycznie otworzyły się przede mną były mocno zabrudzone. Po wejściu do środka pierwsze co zobaczyłam to wiadro z brudną wodą i mop przy nim. Mimo to podłoga na stacji była bardzo brudna. Otwarte były cztery kasy. Każda z nich obsługiwała klientów. Ustawiłam się więc przy ostatniej kasie obserwując to co się dzieje w dalszej części pomieszczenia, kiedy pani z kasy obok poprosiła mnie do siebie. Po zapłaceniu za paliwo kasjerka zaproponowała mi produkty ze sprzedaży dodatkowej. Chciałam jeszcze wziąć udział w losowaniu Lotto, ale dowiedziałam się, że kupić kupon mogę tylko przy jednej kasie, tej przy której stałam pierwotnie. Wróciłam więc do kolejki przy sąsiedniej kasie. W pomieszczeniu panował duży ruch i zamieszanie, ponieważ wspomniany wyżej Carrefour dopiero był urządzany. Wiele osób układało artykuły spożywcze na półki, oraz porządkowało otoczenie. Kiedy przyszła moja kolej pracownica obsługiwała mnie w sposób bardzo życzliwy używając form grzecznościowych. Wychodząc zauważyłam, że każdy w czterech kasjerów-sprzedawców miał na sobie inny strój, jednakże każdy z nich był strojem firmowym wraz z plakietką imienną. Jakość obsługi na wysokim poziomie, pomimo dużego zamieszania w pomieszczeniu.
Zajrzałam dziś na stronę internetowa Dobrych Szkół. Szkoły proponują naukę na różnych szczeblach. M.in. w studium, liceum ogólnokształcącym,liceum ogólnokształcącym, technikum, technikum uzupełniającym. Do wyboru jest 50 zawodów poprzedzonych tytułem technika. większość z nich jest bezpłatna. Sama strona wygląda nieprzejrzyście. Jest zakładka dotycząca rekrutacji z wyszczególnionym wykazem dokumentów niezbędnych w procesie rekrutacji. aczkolwiek sam formularz, który się wypełnia na miejscu w sekretariacie mógłby byś dostępny online. Zaoszczędziło by to dodatkowej pracy paniom sekretarkom, bo potem i tak trzeba dane wprowadzić do systemu. Strona mnie nie przekonuje i nijak nie zachęca do edukacji w tym miejscu. Za mało moim zdaniem jest zdjęć słuchaczy. Co prawda strona zamieściła filmiki z reklamami, ale są one słabe. Bardziej reklamują moim zdaniem sponsora niż szkołę. Brakuje mi także zakładki z planami zajęć dla poszczególnych kierunków. Nadal widocznie szkoła wysyła je listem zwykłym do słuchaczy... Bo co ma wspólnego taniec i jakaś rymowanka nastolatek na schodach szkoły z edukacją w tym miejscu? Bardzo niewiele.
Zajrzałam dziś na stronę internetową szkoły policealnej, do której swego czasu uczęszczałam. Zdobyłam dzięki niej dyplom potwierdzający kwalifikacje w zawodzie technika. W czasie kiedy tam uczęszczałam płaciłam za miesiąc 25 zł, tearz nauka tam jest bezpłatna. Nie były to wielkie pieniądz w porównaniu z opłatami w innych tego typu szkołach. Do dziś miło wspominam czas spędzony tam. Szkoła jest nastawiona bardzo przyjaźnie dla swoich słuchaczy. Dopuszczalne było 50 % nieobecności w semestrze. Wiadomo, że jak ktoś zdecydował się na naukę w trybie zaocznym to pracuje. Szkoła posiadała bardzo wiele wyposażonych sal, oraz kompetentną kadrę nauczycielską. Sam budynek w środku jest bardzo nowoczesny i funkcjonalny. Szkoła odpowiednio przygotowuje do egzaminów zawodowych, które są poświadczone bardzo wysoką zdawalnością na egzaminie końcowym zawowdowym. Panie w sekretariacie mają czasem niezły bałagan, ale nadrabiają fachowym podejściem i poczuciem humoru. Polecam;)
Udałam się do salonu RTV Euro, aby dokonać reklamacji urządzenia. Zakupiłam je 3 m-ce temu, ale myślałam, że problem tkwi w tym, że nie potrafię go odpowiednio zainstalować. W sklepie, który znajduje się w Galerii Jurajskiej było wielu młodych ludzi, przy stanowiskach ze sprzedażą ratalną także było tłocznie. na pierwszy rzut oka widać było lekki nieporządek. Na podłodze w pudełkach stało kilka tv, widocznie po dostawie nikt jeszcze nie zdążył ich odstawić do magazynu. Podeszłam do stanowiska sprzedaży ratalnej, aby zapytać gdzie mogę zgłosić reklamację, ponieważ nigdzie nie widziałam odpowiednio oznaczonego miejsca. Pracownik poinformował mnie, że muszę znaleźć kogoś z personelu, kto ubrany będzie w żółta koszulkę. Podeszłam więc do pracownika w żółtej koszulce, ale poinformował mnie, ze jest teraz zajęty i faktycznie tak było. Miałam dwa wyjścia, poszukać następnego pracownika w żółtej koszulce lub poczekać cierpliwie kilka min. Czekając na swoją kolej zauważyła pracownice, która poprosiłam o pomoc. Okazało się, że ma ona dla mnie czas. Musiałam odpowiedzieć na szczegółowe pytania, które miała zawarte w w systemowej ankiecie. Poinformowano mnie, że procedura reklamacyjna trwa do 30 dni, al po ok. 14 dniach powinnam dostać sms-a z serwisu z informacja o postępie sprawy. Kiedy zapytałam o urządzenie zastępcze na czas naprawy okazało się, że nie przysługuje mi ono, ponieważ owo urządzenie było zakupione na zasadzie sprzedaży ratalnej. Cała wizyta w sklepie trwała ok.30 min. Zdecydowanie za mało pracowników znajdowało się na sali na obecne potrzeby.
MOL to sklep, w którym najczęściej dokonuje kserokopii lub skanu. Obsługa jest tam profesjonalna i fachowa. Zawsze jest tam czysta podłoga. Lokal w środku wyglądem jest dość standardowy, białe ściany, na podłodze linoleum. Firma zajmuje się także serwisem kserokopiarek i urządzeń wielofunkcyjnych. co do materiałów eksploatacyjnych, które można tam zakupić to nie należą one do tanich. Podobnie sytuacja cenowa wygląda porównując ceny materiałów biurowych z konkurencją.
Sklep Natalia w C.H. Jagiellończycy ku mojemu zdziwieniu ma nazwę oprócz numeru boksu. Sympatyczna pracownica już po przekroczeniu progu wita uśmiechem i słowami "dzień dobry". W sklepie można kupić odzież, a także bieliznę, oraz różnego rodzaju szlafroki. Ceny są przeciętne, porównywalna w większości z konkurencją. Podłoga, oraz drzwi były czyste. Obsługa zainteresowana klientem, próbująca rozpoznać jego potrzeby i umiejętnie doradzić.
Będąc w C.H. Jagiellończycy szukałam ciekawego swetra. Wstąpiłam m.in. do butiku. Powierzchnia owego butiku była bardzo mała ok.m/m. Szczelnie wypełnione ściany wieszakami z ubraniami tworzyły widok niezbyt przejrzysty. Po wejściu do pomieszczenia zauważyłam, że nie ma w nim żadnej osoby, która mogłaby mnie obsłużyć. Dopiero kiedy opuszczałam lokal, ponieważ nie było tam nic dla mnie i w stosownych cenach pani z naprzeciwka poinformowała mnie, że jak chwilę zaczekam to się doczekam na obsługę. Podziękowałam za informację i poszłam dalej.
Korzystając z wolnego czasu wybrałam się na zakupy do innej części miasta. Wstąpiłam do Społem. Zanim jednak tam weszłam, musiałam swoje odstać, ponieważ wejście jest wąskie, a wielu klientów opuszczało sklep. Kiedy już weszłam na salę sprzedaży zauważyłam, że podłoga jest myta specjalnym urządzeniem, stąd ten hałas i mokre ślady na płytkach. Wszystkie pracownica na sali sprzedaży nosiły białe, czyste fartuchy. Przy stoisku z pieczywem zauważyłam moje ulubione bułki poznańskie. W pieczywie nie było żadnych braków, jednak naszukałam się reklamówek dłuższą chwilę. Znalazłam jedną ostatnią na rolce porzuconej nieopodal. Stoisko z mięsem wyglądało zachęcająco. Była promocja na filety z kurczaka, która cieszyła się powodzeniem. Ładnie wyglądało stoisko warzywno-owocowe. Owoce były odpowiednio wyeksponowane i dobrze oznaczone cenowo. Co prawda zrywek tez trzeba było poszukać, ale były na podajniku z drugiej strony.Cały towar w sklepie był prawidłowo poukładany, a oraz oznakowany cenowo. Na sali sprzedaży znajdowało się także dwóch ochroniarzy, bacznie przyglądających się klientom, a w między czasie rozładowujący kolejki przy kasach kierując klientów tam, gdzie kolejek nie ma. Płacąc za zakupy kasjerka zorientowała się, że nie zważyłam jabłek. Szybko sama poszła je zważyć po chwili wracając. Taśma i boks kasowy były czyste. Obsługa sprawna i sympatyczna.
Z racji, że objawy choroby nie ustępowały wybrałam się na kolejną wizytę do lekarza. W przychodni, która odwiedziłam ostatnio dowiedziałam się, że nie mam szans dostać się na wizytę w tym tyg. Udałam się więc na Armii Krajowej. Budynek z zewnątrz nie wygląda zbyt ładnie. Dawno nie był odnawiany. Drzwi do budynku są stare, drewniane tak skrzypiące, że słychać gdy ktoś wchodzi do budynku w całej przychodni. Dobrze oznaczone są tabliczkami informacyjnymi, więc bez problemu trafiłam do pomieszczenia gdzie odbywa się rejestracja pacjentów. W środku nie było żadnych pacjentów, tylko za wysokim blatem siedziała pielęgniarka w białym fartuchu. Nie zareagowała na moje wejście w żaden sposób. Podeszłam i cierpliwie czekałam. Po chwili gdy usłyszałam "słucham", opowiedziałam co mnie sprowadza, p czym musiałam powtórzyć, gdyż pani mnie nieuważnie słuchała. Nie podnosząc głowy znad papierów, które wypełniała zadawała mi pytania. Musiałam oczywiście na wstępie wypełnić deklarację, miałam przy sobie dokument stwierdzający, że jestem ubezpieczona w ZUS-ie, ale okazało się, że jest on nieważny bo wystawiony w październiku, a powinien mieć datę ważności nie dłuższą niż 30 dni. Wypełniając deklarację też wystąpił mały błąd. Potem jeszcze dowiedziałam się, że moja karta magnetyczna jest nieważna, oraz że podałam zły kod pocztowy. Oczywiście co do dokumentów to dwa tyg. temu były one w porządku i nikt mi nie zwrócił uwagi w innej przychodni, że są nieważne, a co do kodu, to musiałam tłumaczyć, ze wiem lepiej niż komputer. W rezultacie zostałam zarejestrowana, w sumie nie wiem na jakiej podstawie skoro wszystko było nie tak. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że cały proces rejestracji pani zajął ok.30min. ciekawa jestem jakby to wyglądało, gdyby za drzwiami stała kolejka pacjentów do rejestracji. Wychodząc z pomieszczenia rejestracji zapytałam czy do danego doktora jest wielu pacjentów, aby oszacować czas oczekiwania, ale usłyszałam tylko "nie wiem". W poczekalni godzina spędzona w oczekiwaniu na swoją kolej. Sama wizyta przebiegła prawidłowo. Dostałam receptę, a wcześniej dobór leków i ich formę lekarz ze mną skonsultował. Podłoga w przychodni była czysta, jednak okna i drzwi zdecydowanie proszą się o wymianę.
Odwiedziłam dziś, aby wykupić receptę nową aptekę w lokalu, gdzie wcześniej znajdował się bufet samoobsługowy. Lokal jest duży i przestronny. Na wejściu jednak uderzył mnie zapach płynu do mycia szyb i okien. Dwie pracownice głośno śmiejąc się i rozmawiając myły półki w części apteki, która jeszcze była niezagospodarowana. Podłoga przy wejściu była dość zadeptana, a wycieraczka pełna piasku. Farmaceutki siedziały za długim blatem lady. Podeszłam do pierwszego wolnego stanowiska, za którym siedziała pracownica. Przywitałam się, oraz upewniłam czy mogę tam zostać obsłużona. W pomieszczeniu znajdowało się wile krzeseł, dla klientów czekających w kolejce. podałam receptę, a po chwili farmaceutka wymieniła kwotę do zapłaty. Wydając mi resztę dostałam także paragon, a leki zapakowano mi do firmowej zrywki. zostałam pożegnana w odpowiedni sposób.
Moja obserwacja dotyczy wizyty w sklepie Lewiatan. Pomimo wczorajszych zakupów z hipermarkecie zapomniałam, że kończy się w kuchni jeden z produktów podstawowych. W sklepie panował spory ruch. Głównie osoby starsze wybrały sobie samo południe na porę na zakupy. Podłoga i drzwi były średniej czystości. Jednakże już przed samym sklepem na wycieraczce było pełno piachu i leżały papierki. Poruszanie się po sklepie nie należało do łatwych mimo, że nosiłam koszyk w ręce, a nie jeździłam wózkiem, które także były dostępne. Ogólne poruszanie się po sklepie sprawiało trudności, ponieważ pracownicy wykładali akurat towar na półki. W przejściach stały kartony z towarem, oraz drabiny metalowe. Stoisko warzywno-owocowe wyglądało odpowiednio, znajdowały się tam zrywki. Byłam także zaskoczona, gdy starsza pani poprosiła pracownika, który wykładał nabiał do lodówki o przekrojenie selera na połowę, gdyż cały jej nie był potrzebny. Pracownik bardzo grzecznie zareagował na jej prośbę szukając uprzednio czy faktycznie w skrzynce nie ma mniejszej główki. Stoisko z mięsem i wędlinami także wyglądało poprawnie, kolejka która się przy nim ustawiła była długa, a pracownica, która obsługiwała klientów tylko jedna. Idąc do kasy zwróciłam uwagę na pieczywo. Nie było w nim braków, wyglądało ono estetycznie, bułki nie były wymieszane rodzajami a nad pojemnikami znajdowały się zrywki, oraz rękawice foliowe. Dwie kasy były czynne w sklepie z czego obowiązywał do nich jedna kolejka co nie było zbyt widoczne. Kasjerki w podobnych strojach, używające zwrotów grzecznościowych. Ceny nieco zawyżone względem innych supermarketów spożywczych.
Niedziela nie jest najlepszym dniem na zakupy, a że mus to mus, więc poszłam tam gdzie najbliżej, aby było najszybciej. W sklepie oprócz mnie nie było innych klientów. Nie zdążyłam jeszcze zamknąć drzwi kiedy powitała mnie kasjera ubrana w strój firmowy zgodny z normą. Obeszłam szybko sklep w poszukiwaniu konkretnych potrzebnych mi produktów spożywczych. Podłoga w sklepie była czysta, produkty dobrze oznaczone cenowo, promocje widoczne jeszcze lepiej np. paczka wafelków dwóch smakach za 1,99 zł. Przy kasie pani zaproponowała mi produkty ze sprzedaży dodatkowej w promocji. Chciałam zapłacić kartą, wiec zapytałam o warunki. Okazało się, że w Żabce nie ma dolnej wymaganej kwoty transakcji. Pracownica poinformował mnie także o promocji, z racji, że kwota moich zakupów przekraczała 12 zł, mogłam wziąć udział w promocji sklepu. Warunkiem jej było zbieranie znaczków i przyklejanie ich na planszy papierowej. Przy zebraniu 80 znaczków dostałabym nagrodę gwarantowaną, którą jest maskotka. Kasjerka nawet mi ją zaprezentowała. Wdzięczny piesek z głową nieproporcjonalnej wielkości do reszty ciała, ale mały mimo wszystko. Podziękowałam za informacje odnośnie promocji, ponieważ za rzadko robię zakupy w sklepach tej sieci, aby dożyć dnia kiedy dostanę pluszaka. Zostałam pożegnana w sympatyczny sposób.
Sklep na osiedlu, a w zasadzie sklepik. Po wejściu do środka dość duże zdziwienie, ponieważ powierzchnia sklepu jest bardzo mała. Sklep nie jest samoobsługowy a tego się spodziewałam wchodząc. Zamiast tego minute po wejściu "zaatakowała" mnie pani w białym fartuchu pytając co podać. Na moje "dziękuje, chciałabym się najpierw rozejrzeć ", kiwnęła głową, ale nie spuszczała ze mnie wzroku. Druga z pracownic obsługiwała akurat starszą panią, która była bardzo niezdecydowana co do kolejnych prezentowanych rodzajów ciasteczek. W międzyczasie zgromadziła się kolejka, więc nie bardzo było jak się ruszyć. Zachęciło mnie to tylko do wyjścia. Sklep dobrze zaopatrzony, ale pozbawia klienta wyboru każąc mu decydować o tym co kupi od razu po wejściu.
Sklep z odzieżą o ciekawym asortymencie, aczkolwiek wygląd wycieraczki przed drzwiami pozostawia wiele do życzenia. Otwory w wycieraczce zapełnione były piachem oraz petami. Automatyczne drzwi nosiły ślady palców. Wewnątrz sklepu na wieszakach panował porządek, przejścia pomiędzy wieszakami były swobodne. Asortyment sklepu dość zachowawczy, promocje i zniżki na co niektóre modele, lub te o niepełnej rozmiarówce. Dwie pracownice za kasą prowadzące prywatną rozmowę dobrze słyszalną dla klientów sklepu. Panie w żaden sposób nie reagowały na kolejnych klientów wchodzących do sklepu, ani też się nie peszyły rozmawiając nadal gdy klienci znajdowali się w niedalekiej odległości. Ceny ubrań prezentowanych na manekinach dość wysokie jak na ubrania "Made in China". Duży wybór swetrów o standardowych fasonach w kilku ciekawych kolorach.
Sklep jest znacznie oddalony od miejsca mojego zamieszkania, więc nie miałam okazji tam robić zakupów wcześniej. Zacząć należy do tego, że sklep posiada ogromny i przestronny parking dla klientów zmotoryzowanych. Po wejściu zaskoczyła mnie duża przestrzeń strefy wejścia. Znajdowała się tam ławka, oraz podajnik na ulotki wypełniony zresztą gazetkami reklamowymi. Zakupy w sklepie były przyjemnością. Głównie dlatego iż, na sali sprzedaży było nie wielu klientów, a także dlatego, że wszystko było odpowiednio oznakowane. Bez trudu znalazłam regały z produktami, które mnie interesowały. Warzywa i owoce były dobrej jakości, promocje bardzo dobrze wyróżnione, waga czysta i działająca. Wiele produktów w każdej kategorii praktycznie posiadało etykietkę z napisem "najniższa cena". Uważam to za praktyczne rozwiązanie dla tych, którzy robiąc zakupy kierują się głównie ceną. Bardzo miłym zaskoczeniem dla mnie była także promocja dwa za jeden. Chodziło w niej o to, że kupując np. słoik sosu do spaghetti jeden za 4,99 to za drugi zapłacimy 1 grosz. Bardzo korzystne i ciekawe dla klientów rozwiązanie. Na sali sprzedaży panował wszędzie porządek. Przy pieczywie zauważyłam, że nie było braków w pojemnikach z pieczywem i znajdowały się zrywki. Stoisko mięsno-wędliniarskie było aleksandryjskie, a panie tam pracujące miały na sobie czepki i fartuchy. Ruch był o małym natężeniu,a dwie kasy mimo to były czynne, podeszłam do tek która była wolna. Pani kasjerka z przypiętym identyfikatorem w widocznym miejscu przywitała mnie życzliwie nawiązując kontakt wzrokowy. Paragon oraz resztę wydała mi na dłoń dziękując za zakupy i zapraszając ponownie.
Przechodząc obok sklepu wstąpiłam, aby dokonać drobnych zakupów. Przy wejściu znajdowały się koszyki plastikowe, więc zabrałam jeden. Wchodząc na salę sprzedaży zauważyłam, że jest spory ruch, a dodatkowy trzy pracownice stojące i rozmawiające w przejściu między regałami robią sztuczny tłok. Podłoga na sklepie była brudna, nosiła ślady zaschniętego błota, a na dworze mróz -15 stopni C, więc pogodą tego nie można usprawiedliwić. Pomiędzy przejściami na podłodze stały kartony z nierozpakowanym towarem. Na półkach był względny porządek, przy warzywach i owocach nie zauważyłam żadnych nieprawidłowości. Były świeże i obok znajdowały się zrywki. Jedynie cennik który dotyczył tego asortymentu był nieciekawie wydrukowany i mało przejrzysty. Przy stoisku z pieczywem zauważyłam, że nie do danego rodzaju bułek nie ma czytelnej ceny. Wszystkie ceny umieszczone były obok siebie na najwyższej półce, w której było pieczywo chrupkie i wrapy. W chłodni oznakowania cenowe produktów z nabiału bezbłędne i prawidłowy porządek. Przy kasie kiedy kolejka zaczęła się niemiłosiernie przedłużać pracownica wykładająca pomarańcze zaprosiła klientów do drugiej kasy. Po wymienieniu kwoty do zapłaty nic więcej nie usłyszałam. Blat kasy był zanieczyszczony okruchami i starymi paragonami. Wygląd sklepu nieestetyczny, a obsługa rozmowna, ale tylko we własnym towarzystwie jak widać.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.