In Medio to salon z prasą znajdujący się w pasażu Tesco extra, więc wybierając się na zakupy do Tesco postanowiłam zakupić swoje ulubione czasopisma. Lokal jest bardzo przestronny, podłoga tam była bardzo czysta pomimo niesprzyjających warunków pogodowych, znajduje się tam bardzo szeroki asortyment pism, które jest gdzie przejrzeć bo nawet stojąc przy regale inni klienci mogą swobodnie przemieszczać się po sklepie. Wszystkie pisma są równo i estetycznie poukładane. Można tam także zagrać w gry losowe, ponieważ znajduje się punkt Lotto, oraz nabyć słodką przekąskę. Poza tym jest tam miła i kompetentna obsługa.
Korzystając z tego, że jest końcówka roku i wiele sklepów organizuje wyprzedaże, postanowiłam rozejrzeć się za lampką na biurko. Wstąpiłam do sklepu Media Net, ponieważ akurat obok niego przechodziłam. Miałam problem z otwarciem drzwi do sklepu, ponieważ wymagało to użycia dużej siły. W strefie wejścia pomiędzy jednymi opornymi drzwiami, a drugimi panował bardzo nieprzyjemny zapach, coś w stylu zapachu panującego w sklepie z używana odzieżą tylko o większym natężeniu. Pomieszczenie z lampami było na wyższym poziomie, ale bez trudu trafiłam, ponieważ sklep był dobrze oznaczony. W sklepie nie było innych klientów. Rozejrzałam się po wnętrzu obchodząc je dookoła, po czym spytałam sprzedawcę o dostępność lampek na biurko, ponieważ nic konkretnego nie wpadło mi w oko. Sympatyczny pan pokazał mi jeden model, dość funkcjonalny. Opowiedział, że żarówki typu LED działają 20 lat, oraz, że gwarantują niski pobór energii elektrycznej. Zaprezentował jej działanie i poinformował o przecenie, która wynosiła ponad 300 zł. Lampka początkowo kosztowała 899 zł. Ceny w sklepi ogólnie były bardzo wysokie. Zostałam także poinformowana, że mogę zamówić dostawę innej lampki do sklepu, ale wtedy otrzymam ja już w styczniu z racji świąt, a normalnie czas oczekiwania na dostawę wynosi ok. 7 dni. Sprzedawca zachęcił mnie do kolejnej wizyty w sklepie, ponieważ od nowego roku będzie nowa ekspozycja.
Sklep usytuowany jest na rogu ulic, tak że z dala doskonale widoczny jest szyld "Delikatesy e-food.pl". Na zawsze czystych drzwiach sklepu godziny otwarcia, oraz informacja, że można doładować konto tel. Sklep czynny aż do 20 co jest dużym plusem. Wnętrze trochę małe jak na delikatesy, ale bardzo treściwe i jednocześnie przestronne. Podłoga zawsze bardzo czysta, a obsługa pomocna i życzliwa. Duży asortyment, ponieważ można tam nabyć codziennie zarówno świeże pieczywo, mrożone pierogi jak i aktualną prasę czy alkohol. Co do zamówień na e-fodd.pl to to istnieje to tylko na tablicy nad wejściem, bo w praktyce sklep nie posiada połączenia z internetem.
Wraz z lekkimi przymrozkami niestety przyszło lekkie przeziębienie, więc udałam się do apteki po kilka drobnostek. W aptece była ogromna kolejka, czynne 4 kasy na 5. Dopiero po kilkunastu minutach zostałam obsłużona. Personel w wieku ok 30 lat. Bardzo miły i rzetelny oraz przede wszystkim bardzo cierpliwy (do osób starszych), udzielał wszelkich niezbędnych informacji w sposób jak najbardziej zrozumiały. Starsza pani nie chciała przyjąć do wiadomości, że jednego leku z jej recepty nie ma i jest w innej aptece. A kolejna najpierw dowiadywała się ile ma pkt na karcie, następnie wymieniała je na Amol, po czym znów dowiadywała się ile ich jest i co za nie może jeszcze dostać... Moje zakupy trwały krótką chwilę, w bardzo sprawny sposób został wydany towar oraz paragon. Oczywiście nie obyło się bez zwrotów grzecznościowych typu "dzień dobry, do widzenia oraz dziękuję i zapraszamy ponownie".
Z racji, że mamy niedzielę handlową idąc alejami zobaczyłam czynną księgarnię. W środku akurat nie było klientów za dwie panie ekspedientki, w niebieskich t-shirtach z napisami "biip i czytasz". Nie bardzo było wiadomo co reklamowały, ponieważ na sali nie było żadnych e-czytników. Nie zareagowały w żaden sposób na wejście klienta zajęte narzekaniem na niską płacę. Księgarnia posiada bardzo ciekawą ofertę, minus 25% na bestsellery. Książki objęte promocją były odpowiednio oznakowane na okładkach, ale w taki sposób, że można było to później odkleić, więc nie szpeciło to okładki w sposób trwały. Panie tam pracujące starały się pomóc w wyborze książek dla bliskich na prezenty gwiazdkowe, dopytywały w jakich przedziałach cenowych ma być książka i czym interesuje się osoba obdarowywana. Księgarnia oferuje również książki w bardzo promocyjnych cenach. Kilka tytułów przypadło mi do gustu i na pewno tam wrócę.
Jedynym plusem tej apteki jest to, że była dzisiaj czynna. Mamy niedzielę handlową, a była to moja piąta apteka, która wreszcie była czynna. W środku oprócz mnie nie było innych klientów. Podłoga nie była szczególnie czysta, mimo, że warunki pogodowe są dobre. Rozglądając się po półkach zauważyłam,że są dość widocznie opisane, ale sprawiała wrażenie wąskiej gamy produktów. Nie widziałam suplementów diety różnych producentów, zazwyczaj rzucała się w oczy jedna firma produkująca dane specyfiki. Na koniec zdziwiła mnie cena. To chyba najdroższa apteka w jakiej miałam okazję być.
W lokalu był mały ruch, aczkolwiek znajdowało się tam kilkoro klientów. Przy kasach dwie energiczne, młode kasjerki zapraszały do złożenia zamówienia. Obie ubrane w stroje firmowe. Przy składaniu zamówienia zaproponowano mi powiększenie zestawu. Obsługa bardzo dobrze przeszkolona i pozytywnie nastawiona do klienta. Co prawda na sali nie widziałam żadnego z pracowników, a szkoda bo przy wolnych stolikach na blatach było trochę okruchów. Ogólnie wszystko bardzo sprawnie i szybko.
Miałam straszną ochotę na coś słodkiego, więc wybrałam się do Żabki , ponieważ to jedyny w okolicy czynny sklep do tak późna nawet w soboty. Wchodząc do sklepu przywitałam się z pracownica w stroju służbowym, którym był zielony polar z logo Żabki. Postanowiłam obejść sklep żeby lepiej zapoznać się z jego ofertą. A tam cuda na kiju...w zasadzie mop, który stał cały brudny opart o półki, dalej przy zamrażarkach wiadro z brudną wodą! Z zaplecza po chwili wyszła starsza pani, w domowym fartuchu i patrzyła na mnie bez słowa wsparta na szafce łokciem. Gdy spojrzałam na panią szybko spuściłam wzrok, ponieważ patrzyła na mnie dość wrogo delikatnie powiedziawszy. Zainteresowały mnie zamrażarki, ponieważ pierwszy raz widziałam taką ilość zamrożonych bułek kajzerek! dalej o ironio puste półki po pieczywie, a przy nich odręczny napis "gorące pieczywo". Bardzo to wszystko ciekawe... Obok prasy, która była aktualna i równo ułożona, były owoce i warzywa, a konkretnie to co z nich zostało. Mandarynki były tak zeschnięte, że wyglądały jak pomarańczowe orzechy włoskie, dwa smutne pomidorki pomarszczone, których nie doważyłam się wziąć do ręki. Przejście dodatkowo utrudniała skrzynka z pustymi butelkami po piwie na przejściu. Na szczęście pani kasjerka była uprzejma i bezproblemowo mnie obsłużyła. Wychodząc rzuciłam szybkie "dobranoc", ale nikt mi nie odpowiedział. Więcej tam nie wrócę.
W strefie wejścia miłe zaskoczenie, ponieważ wymieniono koszyki na te z bardziej pojemne i na kółkach. Nie zwróciłam uwagi na aktualne gazetki reklamowe, ponieważ podbiegły do mnie dwie małe harcerki z puszkami, z głośnego słowotoku zrozumiałam, że zbierają na dzieci z któregoś z naszych wschodnich sąsiadów, (już nie pamiętam)rozdając sianko w zamian. podłoga an sklepie była czysta, towary poukładane, nie było na sklepie pustych kartonów po produktach. Na sali sprzedaży krzątała się trójka pracowników w firmowych strojach Biedronki. Pracownik wysypywał mandarynki w promocyjnej cenie, kilka mu spadło na podłogę, ale podniósł je i położył tam gdzie reszta towaru do sprzedaży... Pracownice przebierały te już wysypane segregując je, ponieważ niektóre już zdążyły zgnić. Dalej było także czysto. Przy stoisko warzywno-owocowym znajdowały się reklamówki oraz przy pieczywie. Nie było problemu z przemieszczaniem się po sklepie. Przy kasie jednak trzeba był swoje odstać, długie kolejki a dwie na trzy tylko kasy czynne. Pod taśmą, skąd brałam zrywkę także był porządek.
Fenix mimo, że znajduje w Galerii Jurajskiej jest lokalem na naprawdę wysokim poziomie. Wystrój wnętrza jest bardzo klimatyczny. Od umiejscowienia się w lokalu mijają chwilę i zjawia się kelner, w schludnym czarnym stroju firmowym i długim czarnym fartuchu. Grzecznie i wyczerpująco odpowiada na pytania, orientuje się w ofercie restauracji, dopytuje o wybór dodatków oraz proponuje coś do picia. Lokal ma wiele stolików, więc może pomieścić sporo klientów np. w porze obiadowej. Szczególnie, że siedząc i czekając na zamówienie zauważyłam informacje w lokalu o nowej propozycji lunch-owej. Danie główne w cenie 13,95 do wyboru 5 propozycji, plus zupa dnia za 3 zł, deser i napój za kolejne 3 zł. Te specjalne zestawy lunch-owe dostępne są w restauracji od poniedziałku do piątku do godz. 16. Bardzo dobra oferta, kiedyś z niej na pewno skorzystam. Lokal posiada także ładną kartę dań. Po paru minutach dostałam swoje zamówienie. Obsługa bardzo uprzejma, szybka i wysokim poziomie.
Sklep mimo, że znajduje się na niższym poziomie niż ulica, jest z chodnika bardzo widoczny, ma kolorowy szyld. Schody są czyste w okresie zimowym posypane solą. W środku jest bardzo bogaty asortyment. Poza profesjonalnym sprzętem dla plastyków czy innych artystów znajdują się też antyramy w różnych wymiarach, arkusze brystolu w różnych odcieniach i rozmiarach. A dziś kupiłam tam taśmę dwustronną. obsługa w sklepie znająca się na towarach, które sprzedaje. Estetyczne wnętrze i miła obsługa.
Z usług tego zakładu fotograficznego korzystałam pierwszy raz, gdy wymieniałam dowód osobisty. nie śpieszyło mi się, więc postanowiłam skorzystać z jego usług mimo, iż wcześniej nikt mi go nie polecał. Zdjęcia miały być po godzinie, ponieważ personel miał dużo zamówień. wróciłam po 40 minutach, dostałam 6 zdjęć w odpowiednich wymiarach, plus jedno portretowe gratis w wymiarach 6 na 13 cm. Trzeba zaznaczyć, że zapłaciłam dużo taniej niż gdzie indziej. Po 2 miesiącach wróciłam tam, ponieważ byłam zadowolona z jakości obsługi. W salonie znajdowały się 2 osoby, pani która zrobiła mi zdjęcia, oraz pan, który zajmował się ich obróbka komputerową. Zdjęcia były gotowe po paręnastu minutach, również jedno gratis od zakładu i równie niskie ceny. Salon jest dość duży, można tam nabyć klisze, ramki na zdjęcia i inne przydatne rzeczy do fotografii, znajduje się tam dużo elementów szklanych(stół, gabloty), za którymi nie przepadam, jeśli chodzi o wystrój wnętrza, ale porządek panował tam wzorowy. Szybko, kompetentnie i przyjemnie, a co najważniejsze tanio.
Każdy w Częstochowie chyba doskonale wie o jaką ulice chodzi, gdy pada hasło Aleja Frytkowa. Przy tej ulicy znajdują się budki oferujące dania typu fast-food. Jedna obok drugiej z swojej ofercie maja mniej więcej te same produkty i w podobnych cenach. Ja osobiście sprawdziłam budkę Bugs'a. Jedzenie typu max jest naprawdę duże rozmiarowo i smaczne. Ponadto ważne jest dla mnie jeśli mogę widzieć jak je się przyrządza nawet jeśli chodzi o zwykła zapiekankę. Muszę mieć pewność, że surówka która pani wkłada mi do jedzenia jest świeża i nie smakuje octem. Ponadto jeśli baner głosi wszystko z pieca, to chce aby to naprawdę było podgrzewane w piecyku, a nie w mikrofalówce do tego tak krótko, że w środku jest zimne. W budce panowała czystość, szyby nie były brudne ani utłuszczone, a sprzedawczyni używał foliowej rękawiczki.
Wracając do domu przypomniałam sobie, że miałam wstąpić do apteki. po drodze miałam akurat tą. Na zewnątrz palił się neon z logo "Apteka dobrych cen". W środku było pusto, chwilę poczekałam, aż zjawiła się farmaceutka. W międzyczasie rozejrzałam się po wnętrzu. Pomieszczenie było małe, na dwa okienka jedno było wyraźnie nieczynne. W rogu stał waga firmowa z logo "Alli" suplementu wspomagającego odchudzanie. Podłoga wyłożona białymi płytkami była czysta. Dodatkowo ciasne wnętrze zagracały stoliczek , niezbyt elegancki, wyglądał na wiekowy, nakryty "babcinym" obrusem i dwa drewniane taborety. Farmaceutka bez żadnych dodatkowych pytań podała mi specyfik, wymieniła głośno kwotę do zapłaty. Kasa fiskalna drukująca paragon przypomniała mi o wizytach w moich rodzinnym ośrodku zdrowia, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, gdy drukowano druczki do wypisania recept w rejestracji słychać było ten sam dźwięk. Skojarzenie niezbyt przyjemne, a ceny nie do końca takie dobre...
Bardzo klimatycznie i miło. Od wejścia widać gdzie znajduje się personel sklepu, a gdzie klienci.Obsługa sklepu miała na sobie czerwone identyczne t-shirty z logo sklepu. Po sklepie można było się bardzo swobodnie poruszać, ponieważ był bardzo przestronnie urządzony. Podłoga oraz lustra były czyste.ubrania, które wisiały an wieszakach można było bez trudu wziąźć do ręki, aby obejrzeć i nie skutkowało to 2 minutową szarpaniną wieszak z pomiędzy innych wieszaków. Ubrania na półkach były równo poukładane. Nowością dla mnie były t-shirty w sprzedaży w tubach z wieczkami. Bardzo oryginalne i gustowne. Poza tym liczne rabaty, minus 50, 70 i nawet 100 zł od ceny towaru na metce. Bardzo atrakcyjna oferta.
Dobra książka na długie zimowe wieczory to mój niezbędnik. Wizyta w Empiku była więc obowiązkowa. Na sklepie panował spory ruch, było wielu klientów, w młodszym wieku, żywo zainteresowanych ofertą gier komputerowych. Ja z kolei chciałam się zorientować w nowościach i liście bestsellerów Empiku. Długo błądziłam zanim znalazłam to czego szukałam. kiedy już trzymałam w dłoni interesującą mnie książkę zaczęłam rozglądać się za miejscem gdzie mogę usiąść na moment i przeczytać fragment. Na szczęście na podłodze widniały naklejone strzałki z napisem "strefa czytania". Podążałam za nimi i gdy już dotarłam to mocno się rozczarowałam. Jedno ubogie siedzisko w kącie i już zajęte, a siedziało na nim jedynie dwóch panów. wielu klientów miało ten sam problem co ja, czytali na stojąco albo kucali utrudniając przejście innym klientom. W ofercie Empiku były także e-czytniki, w cenach wahających się od 349 zł do 629 zł. Przy kasach kolejki, cztery panie kasjerki w strojach firmowych, czarnych koszulach z plakietkami z logo Empiku, a dwie kasy fiskalne obsługujące klientów. Dwie pozostałe panie nie wiadomo, czy bardziej pomagały czy przeszkadzały.
Obok perfumerii Douglas nie dało się przejść obojętnie. przy wejściu po obu stronach wejścia stały kosze wiklinowe z dobrą ofertą soli do kąpieli. Zaraz po przekroczeniu bramki zachwyciła mnie bardzo ładna ekspozycja, która akurat gdy weszłam była w trakcie przygotowywania. Bardzo oryginalnie i elegancko były zapakowane zestawy upominkowe, oraz wody toaletowe. Choinka przystrojona na różowo produktami z serii " Hello Kitty" zwracała uwagę, ale jednocześnie nie była tandetna. Dwie pracownice robiły energicznie porządki za pomocą płynu do mycia szyb i ręczników papierowych wycierały kurze ze szklanych półek z perfumami, a także z samych perfum. Zakupione produkty na prezent na miejscu pakowano ozdobnie według upodobań klienta. Personel sklepu zaopatrzony w przybory do makijażu, podchodził do klienta na sklepie i pytał w czym może pomóc. Cała ekipa ubrana była w czarne stroje, schludnie i czysto wyglądające. W ofercie salonu były zestawy upominkowe na każdą kieszeń, m.in. za 25 zł, 35 zł, 50 zł.za Podłoga w sklepie ładnie błyszczała, oraz odbijało się w niej oświetlenie. Dopiero opuszczając drogerię zauważyłam, że przy wejściu stały również gustowne małe metalowe koszyczki na zakupy.
Duży sklep z obuwiem, ale kompletny brak personelu na sali sprzedaży. Jedna pracownica za kasą, druga na drugim końcu sklepu przy punkcie informacji. Na sklepie na podłodze leżały buty, zapewne spadły z kartonów. Co kawałek ekspozycja obuwia innego producenta z wizytówką i cenami. Obniżki cen zaledwie kilku złotowe. Braki w towarze o czym świadczyły puste półki na sklepie. Podłogi i lustra zachowane w czystości. Kosze na śmieci opróżnione. Sklep jak dla mnie nie wyróżniał się niczym szczególnym w swojej ofercie.
Orsay to sklep, którego bardzo dawno nie odwiedzałam. Z tego te z powodu kierowana ciekawości weszłam do środka mijając witrynę Orsay'a. Ruch w sklepie był zerowy. Na sklepie ani klientów, ani pracowników. Ubrania równo i estetycznie poukładane, prostota i elegancja to wizytówka Orsay'a. Po chwili z zaplecza wyszła pracownica, nie przywitała mnie, zmierzyła wzrokiem przechodząc i stanęła za kasą. W głębi sklepu zaintrygowały mnie żywe kolory ubrań. Turkusowe, różowe i granatowe, z metką Glamour poleca. Wyprzedaże towaru do -50%. Pokręciłam się po sklepie i wyszłam. Trochę lekceważące podejście personelu do klienta.
New Yorker to jeden z moich ulubionych sklepów, jednak dziś tam nic nie zakupiłam. W sklepie był nadmiar towaru, takiej trudności z przemieszczaniem się tam jak dzisiaj jeszcze nigdy nie miałam. Podłoga na sklepie była czysta, oświetlenie ekspozycyjne odpowiednio podkreślało najnowszą kolekcję. Kolejna trudności abyło znalezienie pracownika na sali sprzedaży, ponieważ nie posiadali oni strojów firmowych. Mieli na szyjach za to zawieszone identyfikatory z imionami, ale na długich sznureczkach i plakietki znajdowały się na wysokości pasa. Na wieszakach było tak wiele ubrań, że był problem żeby wyjąć daną bluzkę i obejrzeć lepiej lub przymierzyć. Efekt był taki, że pomimo obiecujących obniżek towaru wyszłam z pustymi rękami ze sklepu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.