Otoczeniem sklepu jest nieciekawa lokalizacja, gdzie często kręcą się bezdomni, oraz inni podejrzani ludzie. Drzwi i witryna sklepu były brudne. Wchodząc na salę sprzedaży można było zaobserwować długie kolejki przy kasach, a mimo to nie została otwarta kolejna. Pryz wejściu na salę sprzedaży dostępne były niebieskie plastikowe koszyki, ale nie było one zbyt czyste. Stoisko z warzywami i owocami wyglądało prawidłowo, ale już przestrzeń pod nim nie, ponieważ na podłodze było wiele łupin z cebuli, leżały tam także pojedyncze sztuki owoców- mandarynka, pomarańcza, pomidor. Idąc dalej miałam wrażenie, że sklep szykuje się do likwidacji, ponieważ było bardzo wiele pustych miejsc na półkach, a przy niektórych tylko były plakietki "przepraszamy chwilowy brak towaru". W koszach metalowych z artykułami niespożywczymi panował chaos, artykuły były niepoukładane. W alejce z mąką na półkach zauważyłam bardzo wiele torebek maki, które były otwarte... Nie wiem kto zdecydowałby się kupić odpieczętowany tak perfidnie towar. w wielu przejściach stały drabiny metalowe, oraz podesty, które utrudniały dostęp do towarów, które jeszcze były dostępne na półkach. w chłodni z jogurtami widziałam puste kartony, lub takie gdzie był jeden jogurt. Obsługi na sklepie praktycznie nie widać, a jeśli już to gdzieś przemykającą. Przy niektórych produktach brakowało cen. w pieczywie za to nie było braków, dostępne także były reklamówki foliowe, ale już pieczywo pakowane, np. foliowe leżało lekko porozrzucane i nie zachęcało do zakupu. Przy kasie kasjerka nabijając ryby krzyczał do innej kasjerki, aby podała jej kod na pangę, a ja kupowałam mintaja, wiec zwróciłam pani uwagę, prze co trzeba było wycofać operację i wprowadzić od nowa. zanim zdążyłam zapakować swoje produkty już kasjerka obsługiwał kolejnego klienta przez co musiałam uważać, aby nie zapakować któregoś z jego artykułów. Niezbyt dobrze zorganizowany sklep, do tego bardzo mało estetyczny.
Drzwi i podłoga w sklepie pozbawione były zanieczyszczeń. Na wejściu przywitała mnie kasjerka słowami "dzień dobry". Była to młoda kobieta ok. 20 lat ubrana w zielony t-shirt z logo Żabki. Ceny w sklepach tej sieci nie nalezą do najniższych, ale czasem można trafić na fajna promocję. Np. dziś wafelki Familijne dwu smakowe były dostępne w cenie 2,49 zł. Warzywa dostępne w sklepie były w dobrym stanie i nadawały się do spożycia sądząc po ich wyglądzie zewnętrznym. w pojemnikach z pieczywem nie było widocznych braków. Kasjerka była bardzo sympatyczna, wydała mi prawidłowo resztę, oraz paragon.
Wstąpiłam do saloniku Kolportera, ponieważ chciałam zakupić doładowanie do telefonu. Drzwi sklepu, witryna, oraz podłoga wyłożona panelami były czyste. Bardzo sympatyczny sprzedawca powitał mnie zaraz po wejściu do środka. W saloniku panował porządek, wszystkie czasopisma i tygodniki ułożone były w przejrzysty sposób. Na jednym z podajników zauważyłam czasopismo, które kiedy regularnie kupowałam. Sprzedawca poinformowała mnie, że teraz cena się zmieniła i co jaki czas jest wydawane. Zanim nabił ceny produktów na kasę jeszcze raz powtórzył listę moich zakupów upewniając się, że mam wszystko czego potrzebowałam. Sprawnie i prawidłowo wydał mi resztę wraz z paragonem żegnając mnie serdecznie.
Przechodząc pasażem w M1 postanowiłam zapytać o szczegóły oferty Mix Plus, ponieważ moja umowa dość dawno temu wygasła, a zainteresował mnie jeden z modeli Nokii, który był dostępny na wystawie i wg opisu był dostępny także w Mixie, oraz na abonament. Dwie pracownice obsługujące punkt były zajęte akurat zawieraniem umów z klientami, wiec cierpliwie poczekałam chwilę. Pracownica z którą prowadziłam rozmowę miał przypięty identyfikator na lewej piersi, ale włosy, które były rozpuszczone zasłaniały go. Zapytałam o konkretny model tel. a pracownica zaczęła tłumaczyć mi ofertę Mixa przy danej kwocie doładowań zaznaczając ceny długopisem na ulotce reklamowej. Chcąc zaoszczędzić jej czasu zapytałam o wymagane dokumenty, ponieważ gdy zawierałam umowę kilka lat wstecz potrzebne mi było zaświadczenie o zatrudnieniu z firmy na pełen etat. Pracownica poinformowała mnie, że teraz wystarczy tylko dowód osobisty do zawarcia umowy. Gdy wyjaśniłam, że interesuje mnie dostępny u nich model tel. pracownica na moment zniknęła szukając cenników pod blatem. Okazało się, że model ten nie jest dostępny w Mixie wg cennika, a drugi wcześniejszy który był dostępny w cenniku na który bym ewentualnie przystała został wycofany z oferty... Wystawa swoje, a cennik swoje, jedno przeczy drugiemu... Zabrałam ulotkę i cenniki i zdezorientowana opuściłam punkt dziękując za informacje.
Kumulacja robi swoje i budzi nadzieję na wygraną w narodzie co można było zauważyć po oblężeniu punktu Lotto w pasażu M1. Kumulacja nie byle jaka bo 21 milinów skusiła i mnie do skreślenia sześciu mam nadzieję szczęśliwych cyferek. Kolejka była długa, ale poruszała się błyskawicznie dzięki sprawnemu pracownikowi obsługującego punkt. Mężczyzna w średnim wieku nabijał kwoty na kasę fiskalną nawet nie patrząc na klawiaturę, do tego cały czas się uśmiechał, zamieniając parę słów z klientami. Dzięki takiemu podejściu pracownika do klientów atmosfera przy stanowisku była życzliwa i luźna pomimo takiego natężenia ruchu.
Wczesna pora dnia, a ja praktycznie spóźniona wybiegłam z domu bez śniadania. Musiałam kupić sobie butelkę wody mineralnej do wypicia na rozbudzenie. Inne sklepy przy tej ulicy były jeszcze nieczynne, albo nie było w ich asortymencie wody w małej butelce. Na moje szczęście społem już przed ósmą świetnie funkcjonował. Weszłam do środka mówiąc głośne "dzień dobry" i udałam się na salę w poszukiwaniu wody. Szybko ją zlokalizowałam, mała muszynianka kosztowała tylko 1,55 zł i zaczęłam przeciskać się wąskim przejściem w kierunku kasy. Kasa czynna była tylko jedna. Jednak dostać się do niej i poruszać po sali było trudno, gdyż pracownica akurat wykładała owoce i warzywa na stoisko ze skrzynek, które zastawiały przejście. Obie pracownica ubrane były w jednakowe żółte fartuchy. Na półkach w sklepie panował porządek, bez trudu można było odnaleźć cenę interesującego ans produktu. Przede mną kolejce do kasy była jedna klientka, która robiąc zakupy prowadziła rozmowę z pracownicą w między czasie zapominając, ze sklep jest samoobsługowy życząc sobie kolejne produkty stojąc przy kasie " bo nie widziała na sali". Pracownica co chwila oddalała się do kasy, aby coś donieść klientce, co było lekko irytujące to było dla pozostałych klientów w kolejce.
Dzisiejsza wizyta w muzeum i to samego rana szczerze powiedziawszy wcale mi się nie uśmiechała. Byłam tam w ramach zajęć na warsztatach związanych z tematyką moich zajęć, których byłam dość ciekawa. Zgromadzeni byliśmy wszyscy na parterze budynku punkt 8, ale warsztaty zaczęły się o 8.20 dopiero. Cena udziału w nich nie była wysoka bo tylko płaciliśmy po 4 zł, więc to niewiele jak na tego typu przedsięwzięcie. Zajęcia przypominały lekcję szkolną, pracownica muzeum mówiła o okresie przełomu XIX i XX wieku odnośnie fotografii, pocztówek, dokumentów historycznych dotyczących najbliższego regionu. Prezentowała przy tym bardzo wiele materiałów i miała wiedzę na ten temat obszerną, co można było zweryfikować zadając liczne pytania do których pracownica muzeum zachęcała. Poważnym mankamentem była temperatura panująca w sali, gdzie odbyły się owe zajęcia, ponieważ było tam bardzo zimno i mało komfortowo przez to.
Skończył najbardziej niezbędny produkt w kuchennej szafce, więc udałam się w sumie głównie po to do reala, bo właśnie tam ostatnio zakupiłam kawę w promocji. Dziś także udało mi się "załapać " na tą promocję, a konkretniej dotyczyła ona kawy Maxwell House 500g za 8,99 zł. Nad kasami, oraz nad wejściem wisiały balony w kolorach czerwonym i granatowym. Real świętuje w ten sposób swoje 15 urodziny. W ostatnim czasie wiele się zmieniło na sali sprzedaży hipermarketu i nadal zmienia sądząc po pustych placach w niekórych częściach sklepu. Dziś przyzwyczajona do starego układu trafiłam zupełnie gdzie indziej niż oczekiwałam. Wiele było w niższych cenach przez 15 dni jak głosiły plakaty. W punkcie informacyjnym sklepu można było także wziąć udział w konkursie, w którym należało wpisać życzenia urodzinowe dla sklepu gdzie do wygrania były kosze łakoci. Przy kasach, gdzie znajdowała się jedna kasjerka obsługa była sprawna, przy tych gdzie panie były dwie- wolniejsza, ponieważ szkolono nowych pracowników.
Punkt kasowy Złotóweczka dawno nie był odwiedzany przeze mnie. Dziś wybrałam się tam, ponieważ miałam po drodze, oraz wydawał mi się najtańszym miejscem jak sama nazwa wskazuje. Jednak wiele się zmieniło, gdyż skoro ceny wszystkiego idą w górę, to i cennik opłat w takim punkcie tez musiał. Punkt czynny jest od pon.do pt. w godzinach 8.30-16, a w soboty od 8,30 do 13. Opłata za abonament telewizyjny wynosi 0,98 zł , za tv kablową 1,39 zł. Za czynsz, raty, oraz prąd już 1,49. Jednak i tak nie jest najgorzej, bo w innych punktach na mieście płacąc rachunek za prąd trzeba wydać dodatkowo 1,99 zł.
Wstąpiłam po bułki na kolację, ponieważ na witrynie przeczytałam informację, że są one po 0,29 zł. Wewnątrz lokalu było bardzo czysto. Dłuższa chwilę czekałam na kogoś z obsługi żeby mnie obsłużył. W tym czasie rozglądałam się po asortymencie, który jest bardzo szeroki i zachęcający. Szczególnie duży wybór ciasteczek kruchych mnie zaskoczył. Do tego wafelki, pączki, eklerki, ptysie. Zauważyłam także informację, że przy zakupie 10 bułek zapłacimy za nie jedynie 2,50 zł. Pracownica miła na sobie schludny fartuch, oraz użyła foliowej rękawiczki nakładając mi pieczywo do zrywki. Jedyny minus to brak paragonu, którego nie dostałam ani dziś, ani dwa dni wcześniej kupując pączka, aby zjeść coś w biegu.
Zazwyczaj nie lubię robić drobnych zakupów w tygodniu, ale ostatnimi czasy zdarza mi się coraz częściej. Tym razem musiałam zakupić masło. W sklepie masło extra było w korzystnej cenie bo za kostkę zapłaciłam jedynie 3,00 zł. W sklepie panował porządek, ale na półce z artykułami niespożywczymi gdzie były ściereczki, gąbki itp, panował nieład. Cola w puszce kosztowała 1,85 zł, więc z niej zrezygnowałam. Wszystkie artykuły w sklepie miały ceny, ale były one w pozycji poziomej przyklejone do listew półek na których stały i niewygodnie się je odczytywało. Stoją w kolejce do kasy, gdzie obsługiwana była jedna klientka, ale chciała się "pozbyć "drobnych i nimi płaciła, stąd trochę to trwało. Czekając na swoją kolej zauważyłam, że w lodówce są surówki, które można zakupić na wagę do wyboru były trzy m.in colesław, meksykańska i z marchewką. 100 g kosztowało jedyne 0,65 zł. Gdy nadeszła moja kolej zauważyłam w okolicach kasy kilka paragonów po klientach, oraz jedne na podłodze. Warzywa w sklepie wyglądały świeżo, pieczywo także, przy osobnej półce było pieczywo z wczoraj w nieco niższej cenie do nabycia. Kasjerka miała na sobie biały fartuch, nieco już przybrudzony. Pracownica wydała mi prawidłowo resztę, paragon żegnając mnie życzliwie.
Wracając do domu przypomniało mi się, że skończyła mi się bułka tarta, a będzie mi potrzebna do kotletów na obiad. Zazwyczaj kupuje ją na stosiku z pieczywem Musiorskiego, ponieważ cenię sobie bułkę wyrobu własnego, która jest bardziej treściwa niż te z supermarketów przypominające mąkę. W pomieszczeniu była jedna klientka, więc zapytałam na szybko pracownice o dostępność produktu. Poczekałam, aż klientka przede mną zostanie obsłużona i poprosiłam o bułkę. 0,5 kg kosztowało jedynie 1,60 zł, to dużo mniej niż gdzie indziej. Pomimo niezbyt później pory zauważyłam, że większość asortymentu była już wykupiona. W pomieszczeniu było bardzo czysto, a pracownica miała na sobie fartuch.
Udałam się do tej placówki, aby wykonać zdjęcie RTG, na które miałam skierowanie od lekarza z przychodni Combi-Med, ponieważ obie placówki mają między sobą podpisaną umowę o współpracy. W tamtym tygodniu urządzenie do RTG nie działało, więc dziś zadzwoniłam do przychodni upewnić się czy już działa. Dodzwoniłam się za pierwszym razem. Pielęgniarka przypomniała także godziny, w których można wykonywać prześwietlenie. Gdy byłam na miejscu zauważyłam sporą kolejkę na korytarzu czego można było się spodziewać. Czekałam na pielęgniarkę jakieś 8 minut, aby zapytać czy mam się rejestrować i gdzie mam się skierować. Pielęgniarka bardzo sympatyczna zresztą wzięła moje skierowanie i poleciła czekać w kolejce pod odpowiednimi drzwiami. Przede mną w kolejce były cztery osoby, a reszta czekała do innego lekarza. Wszytko szło bardzo błyskawicznie i po 10 minutach byłam już w środku. Pielęgniarka poleciła mi się rozebrać i wskazała gdzie mam to zrobić, poinformowała mnie jak mam się zachować i po wszystkim sama poinformowała mnie, że zdjęcie będzie do odbioru za 2 dni z racji dużej ilości pacjentów wykonujących rentgen. Całość badania trwała może 3 minuty. Bardzo sprawnie działający ośrodek jak na swoją specyfikę.
Przechodząc ulicą śląską zauważyłam an ścianie wysokiego budynku plakat reklamowy tele pizzy. Informował on o małej pizzy za 5 zł w dostępnej tylko w poniedziałki. Lokal akurat znajdował się obok, więc wstąpiliśmy zapytać o rodzaj tej promocyjnej pizzy i jej wielkość, bo jakoś wcześniej nie mieliśmy okazji tam jeść pizzy. Drzwi lokalu oraz witryna były czyste, także obklejone plakatami promocyjnymi. W środku panował tłok, ponieważ było dużo młodzieży w wieku szkolnym, a pomieszczenie jest małe powierzchniowo. Wchodząc nie widzieliśmy nigdzie całego menu z cenami, więc podeszliśmy do baru za którym stała pracownica w czerwonej bluzie z logo pizzerii i zapytaliśmy o szczegóły promocji. poinformowała nas, że pizza ma średnicę 19 cm, oraz że do startera dobiera się jedne składnik, do wyboru mieliśmy salami, szynkę i jeszcze jeden składnik, którego nie pamiętam. Zapytaliśmy o czas oczekiwania, kelnerka powiedziała, że ok.10,15 min, więc był on akceptowalny. Poprosiliśmy również o zapakowanie na wynos, gdyż taka opcja te zbyła dostępna. Usiedliśmy przy stoliku, który jako jedyny był wolny. Moja uwagę podczas czekania zwróciło wnętrze, bardzo ciekawy design pomieszczenia. Czerwone ściany, oraz powieszany sufit, z którego zwisały lampy w tym samym kolorze. Na ścianach wisiały duże obrazy przedstawiające młodych ludzi jedzących pizze. Obrazy były w kolorystyce czarno białej, ale pudełka od pizzy na nich miały kolor czerwony. Wszystko bardzo ładnie ze sobą współgrało. ścina wejściowa z kolistym otworem pomalowana była na kolorowo w koliste wzory. Wszędzie było czysto i estetycznie. Po ok. 15 min, kelnerka podała nam pizze w pudełku do stolika życząc smacznego. Mimo niskiej ceny po której nie spodziewaliśmy się cudów, pizza była naprawdę smaczna, wykonana na cieście średniej grubości.
Na początku roku nowo otwarty ogólnospożywczy market samoobsługowy. Wstąpiłam po mięso na obiad. W strefie wejścia było czysto i estetycznie, koszyki plastikowe poukładane na specjalnej półce. oddzielone barierkami wejście od wyjścia. Wchodząc zauważyłam, że w wyjściu na przeciw stosika warzywno-owocowego stoi starsza pani z laską i woła z sali pracownicę , która akurat nieco dalej wykładała towar na półki, aby podała jej włoszczyznę i skasowała bo pani nie ma siły wchodzić na sklep i stać w kolejce do kasy. W międzyczasie pracownica zapewniła klientkę, że włoszczyzna jest świeża, dziś dostarczona do sklepu. Pracownica wykazała się dobra wolą i uprzejmością, ponieważ przystała na prośbę starszej pani. Na sklepie przejścia były odpowiedniej szerokości pomiędzy regałami. Wiele produktów miało etykietki z napisem "promocja". Niektóre produkty miały ceny niższe niż u konkurencji, a niektóre były wyższe. W drugim pomieszczeniu znajdowały się zamrażarki z mrożonkami, w których nie było widocznych braków. Po przeciwnej stronie przy ścianie stały półki z pieczywem, które było w nieco wyższej cenie niż zazwyczaj kupuję w supermarketach bo kajzerki kupiłam za 45 gr sztuka. Kupiłam także filety z kurczaka za 13,39 zł za kg. Pani ze stoiska miała na sobie fartuch zielony, przy wydawaniu mięsa dostałam także numer, który miałam zostawić przy kasie, w zasadzie nie wiem po co. Dodatkowym udogodnieniem było to, że można płacić w sklepie kartą od kwoty 5 zł. Czystość w sklepie była wzorowa, jedna kasa na dwie obsługiwała klientów, ale odbywało się to sprawnie.
Kwiaciarnia Wena to sklep internetowy, ale ma także swoją siedzibę na ulicy Wolności, gdzie można zajrzeć w ciągu dnia. zamawianie jest bardzo proste i szybkie przez internet z uwagi, że z firma jest bardzo dobry kontakt i odpowiada automatycznie na wiadomości przez całą dobę. Na stronie podany jest nr tel komórkowego, gg, skype, oraz adres mailowy. Dostawa na terenie miasta jest bezpłatna, albo raczej wliczona w koszta, bo ceny bukietów są dość znaczne... Zamówienia dostarczane są siedem dni w tygodniu, także w godzinach wieczorowych. Do bukietu można dołączyć liścik, którego treść przesyłamy firmie, lub prezent, który dostarczamy do firmy i wszystko razem jest ładnie pakowane i dostarczane przez kuriera na podany adres w danym przedziale czasowym. Odmiana oferowanych róż jest naprawdę ładna, aczkolwiek wszystko za odpowiednią cenę...
Punkt ksero czynny w soboty do 14. Ceny konkurencyjne, na ścianie szczegółowy cennik usług. Sprzedawca bardzo uprzejmy i kompetentny, szczegółowo wypytał o szczegóły mojego zamówienia, a po wykonaniu wszystko jeszcze raz sprawdził. W punkcie można także wykonać skan w kolorze, kupić artykuły biurowe, oraz oprawić pracę. A przede wszystkim wszystko tanio i szybko.
Drzwi i witryny sklepu były bardzo czyste. Wchodząc po lewej stronie zauważyłam tablicę korkową na ścianie, na której przypięte były różne ogłoszenia. Wózki metalowe stały w lekkim nieładzie, natomiast koszyki tuż przy wejściu na salę sprzedaży były czyste i równo poukładane. Na sali sprzedaży można było zobaczyć wiele pracownic w identycznych strojach firmowych z logo sklepu, które zajęte były wykładaniem towaru na półki, oraz porządkowaniem go. Wszystkie towary były odpowiednio oznaczone. Szukałam włoszczyzny na niedzielny rosół i była porcjowana na tackach, oraz wszystkie warzywa mogłam nabyć również osobno. Ceny były dobrze widoczne a zrywki znajdowały się w podajniku obok. Parę produktów można było nabyć w promocji,m.in. filet z indyka za18,9 za kg przy stosiku z mięsem, gdzie klientów obsługiwały trzy panie w białych fartuchach i czepkach na głowach. Promocją objęty był również miód wielokwiatowy nektarowy za jedyne 14,99 za 900 g. Ptasie mleczko z Milki opakowanie za 9,99 zł w sam raz dobre na zbliżające się święto pań. Ogólnie w sklepie panował porządek. Dwie kasy były czynne na cztery i stanie w kolejce było dość długie, ponieważ w każdej kolejce byłabym siódma, ale ustawiłam się w pierwszej, gdyż wydawało mi się, że będzie szybciej. Jednak jedna z klientek po skasowaniu produktów zrezygnował z jednego i kasjerka, aby wycofać operacje oddaliła się do kasy i wróciła po dłuższej chwili. Kasjerka była uprzejma i miała przypięty identyfikator imienny z adnotacją "uczę się".
Bar mieści się na parterze akademika "Skrzat". Na każdy dzień obowiązuje inne menu obiadowe. Obsługa w lokalu jest bardzo uprzejma. Pomieszczenie nie jest duże, ale pomieści 20 osób, ponieważ znajduję się tam 5 stolików, a przy każdym są 4 krzesła. Zestaw obiadowy można już dostać za 9,90 zł co się bardzo opłaca, bo w jego skład wchodzą dwa dania. W jednym dniu są dwie zupy do wyboru, oraz dwa różne mięsa do zestawu. Można także skorzystać z opcji, że nakłada się samemu kupując zestaw, wg uznania, ale jednorazowo. Zupa poza zestawem kosztuje 3,50 zł więc obiad dwudaniowy wychodzi naprawdę tanio i korzystnie. Dodatkowo poza zestawami można zamówić wiele innych dań kuchni tradycyjnej, a także wiele dań typu fast-food. Są one jakościowo syte i smaczne. Lokal czynny jest godzinach 8-21od pon.-pt, a w sb. 10-18. Można także zamówić danie z dowozem, który jest już od 1 zł.
"VOGA" to firma, w której projektują ubrania i szyją. Wczoraj wieczorem przez przypadek znalazłam oferty produktów firmy na portalu allegro.pl w bardzo atrakcyjnych cenach. Jako, że możliwy był odbiór osobisty, a firma mieści się w Częstochowie postanowiłam napisać maila z pytaniami. Oczekiwałam odpowiedzi najwcześniej w poniedziałek, ale jak sprawdziłam pocztę o 22 to okazało się, że po 10 minutach mi odpisano. Mimo iż biuro nie jest czynne w soboty to zaproszono mnie do niego, ponieważ od dziś pracownicy mają urlop do 15 marca. Informacja ta była bardzo przydatna. Na podany numer tel. skontaktowałam się dziś rano i teraz już mam dwie ołówkowe spódnice, które zakupiłam za kwotę łącznie 40 zł. Firma posiada certyfikat "Rzetelna firma". Bardzo dobra komunikacja i błyskawiczne zakupy w sympatycznej atmosferze. Polecam z pełną odpowiedzialnością aukcje tej firmy na allegro.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.