Jest popołudnie niedzielne więc w sklepie nie ma wielu klientów, podobnie personelu. Podchodzę do stojaków z ubraniami damskimi, po prawej stronie od wejścia (po lewej znajdują się ubrania męskie). Przeglądam przez około 3-5 minut, nie zjawia się nikt z hasłem i uśmiechem na ustach "CZY POMÓC?", bez uśmiechu też nie. W zasadzie nie jest to nic złego, bo nie wszyscy klienci to lubią (a pewnie personel o tym wie). Może takie mają standardy? Wybieram płaszczyk za 299 zł, piękny, jasnoszary, efektowny kołnierz, szeroki pasek z okrągłą klamrą (oczywiście szarą), bez żadnych ekstrawaganckich ozdób. Zwykły, prosty, acz elegancki. Niestety, "L", a mój powinien być "S" lub "M". Rozglądam się w poszukiwaniu najbliższego słupa z lustrem, nie chcąc iść przez cały sklep do przymierzalni, w końcu to płaszcz, a nie spódnica. Słup jest, ale płaszcz zbyt duży. I tu już by się przydała obsługa, bo mam pytania. Pozostaję niezauważona, podejmuję poszukiwania sprzedawcy na własną rękę, przechodzę prawie do końca działu damskiego i przy sweterkach - bluzeczkach, znajduję (układającą bluzeczkę w paski) ekspedientkę. Zadaję pytanie, czy dostanę taki i taki płaszcz za tyle i tyle, w rozmiarze "S" lub "M"? Chyba wytłumaczyłam dobrze, o który płaszcz mi chodzi bo ekspedientka nie wyrusza do wieszaka, gdzie wisi płaszcz tylko odpowiada, że "to co wisi to wszystko". Sama dalej mnie nie zachęca, żeby przymierzyć coś innego, nie doradza, NIC! Nie odrywa się też od układania ubrań, może ma mało czasu? Nie ma też w zasadzie kontaktu wzrokowego, więc nie napiszę jaki ma kolor oczu, i to nie tylko z powodu "sklepowego" oświetlenia. Dopiero na moje pytanie, czy może będzie dostawa i kiedy warto zajrzeć, odpowiada, że we wtorek wiec można wrócić we środę i może wtedy poszukiwany płaszcz będzie dostępny w moim rozmiarze. Dalej nie pytam, choć chciałam dowiedzieć się, czy w drugim sklepie (w Galerii Auchan) warto sprawdzić. Dziękuję. Sprzedawczyni, dosyć niska blondynka, ubrana w młodzieżową bluzkę i dżinsy, też dziękuje. Do widzenia.
Udałem się do placówki banku w celu uzyskania informacji o pożyczce ekspresowej. Po wejściu do sali obsługi klienta indywidualnego skierowałem się do doradcy. Niska szatynka o miłym uśmiechu zapytała mnie, w czym może mi pomóc. Przedstawiłem jej mój problem. Ona zaś w sposób wyczerpujący udzieliła mi informacji, łącznie z pisemnymi wariantami symulacji spłat pożyczki.
Po wejściu do salonu prawie natychmiast zainteresowała się mną szczupła, średniego, wzrostu blondynka, oferując pomoc w wyborze poszukiwanego przeze mnie obuwia. Zaprezentowała całość asortymentu obuwia jesiennego, wskazując na poszczególne modele, przedstawiając swoje preferencje. W wyniku takiej prezentacji wyszedłem z przekonaniem, iż dokonałem właściwego wyboru poszukiwanego obuwia.
Dokonywałam drobnego zakupu w perfumerii Sephora - był to pędzel. Ze względu na to, iż były dwa rodzaje danego produktu, trochę się zastanawiałam, który wybrać (różniły się materiałem i ceną). Co prawda żadna z ekspedientek widzących, jak przyglądam się półce nie podeszła z pomocą, ale nie przeszkadzało mi to bardzo, gdyż zdecydowałam sama. Od momentu podejścia do kasy mój kontakt z ekspedientką był na wysokim poziomie. Pani była uprzejma. Do zakupu otrzymałam próbkę gratis. Moje odczucia są pozytywne.
W trakcie maratonu zakupowego w Pasażu Grunwaldzkim postanowiłam odwiedzić sklep Mango. Wchodząc do środka zostałam przywitana przez miłego pana sprzedawcę (zwróciłam na to uwagę, gdyż w wielu sklepach nie zwraca się uwagi na wchodzącego klienta). Moja wizyta w tym miejscu nie była zbyt długa (trwała 5 min.), ale w środku panowała miła atmosfera (grała przyjemna muzyka), sprzedawca udzielił mi informacji w sposób bardzo uprzejmy, a ja wyszłam z przekonaniem, że każdy klient jest dla owej firmy ważny.
Zanim udało mi się złożyć zamówienie, stałam w olbrzymiej kolejce, po ok.15/20 osób do jednego stanowiska, obsługa działała bardzo wolno. Często widziałam, iż osoby, które już dokonały zamówienia, wracały po brakujące produkty. Obsługa nie wykazała się wybitną kulturą w kontakcie z klientem, pozostawia ta kwestia wiele do życzenia, patrząc na konkurencję (obsługa w McDonald's jest na wyższym poziomie). Po złożeniu zamówienia, nie otrzymałam kubeczka, pomimo iż zamawiając zestaw otrzymuje się kubeczek, w celu napełnienia go napojem. Po upomnieniu się, otrzymałam kubek. Nalanie napoju jest dość skomplikowane, ponieważ z wyboru 6 smaków (jeśli dobrze pamiętam) mogłam skorzystać tylko z 3. Reszta nie działała bądź była pusta. Mieszanka pomarańczowa nie posiadała zbyt wiele gazu w sobie, wobec tego smakowała jak minimalna ilość wody z koncentratem pomarańczowym i dużą ilością cukru.
Wizytę w sklepie obuwniczym Deichmann rozpocząłem ze swoją dziewczyną ok. godziny 16:30. W sklepie było bardzo dużo ludzi, było wręcz tłoczno. Po sklepie chodziły pracownice, rozkładały towar oraz dbały o czystość sklepu. Zaczęliśmy oglądać kilka rodzajów butów, rozglądaliśmy się i szukaliśmy czegoś na moją nogę - rozmiar 41. Było bardzo dużo butów o różnej numeracji. Po chwili pani, która rozkładała towar (miała dużo pracy) zauważyła, że się rozglądam, zapytała czy może mi w czymś doradzić. Zaskoczony pozytywnie odparłem twierdząco. Chciałem konkretny model butów, który nie był wyłożony w mojej numeracji. Pani bez grymasu na twarzy sprawdziła, czy znajdują się w magazynie - niestety, nie było ich, ale poleciła mi w promocyjnej cenie inne, podobne (właśnie robiła przeceny). Podziękowałem za udzieloną pomoc i doradztwo. Mimo iż nie dokonałem zakupu wybranych przeze mnie butów i tak wyszedłem ze sklepu bardzo zadowolony, właśnie ze względu na obsługę. Moja partnerka także. Wizyta w tak dużym, pełnym klientów sklepie przy bardzo dobrym doradztwie i zainteresowaniu personelu sprawia, że klient czuje się dowartościowany, zauważony. W sklepie spędziliśmy ok. 30 minut.
Chciałem porady na temat obuwia. Chciałem zakupić obuwie. Nie podeszła do mnie ekspedientka choć dawałem wyraźnie znaki. Stała oparta o szafkę. Minę miała taką, jakby chciała mnie zjeść. Nie otrzymałem porady co do butów, bo nie było nawet momentu, aby taka sytuacja zaistniała.
Po raz trzeci pod rząd odwiedziłam sklep Deichmann w celu reklamacji tej samej pary butów. Ekspedientka, po dokładnym obejrzeniu obuwia, zaproponowała, bym poszukała sobie butów w tej samej cenie w celu wymiany. Odmówiłam i poprosiłam o zwrot pieniędzy. Wszystko przebiegało sprawnie do czasu, gdy ekspedientka zaczęła szukać kopii faktury VAT w segregatorach. Szukanie zajęło ok. 20 minut, a dokument został odnaleziony dopiero przy mojej pomocy.
W sklepie tej firmy kupiłam buty, które miały być prezentem dla mojej siostry. Buty kupiłam nie mierząc ich, a znając tylko rozmiar siostry. Po przymierzeniu obuwia okazało się, że jest zła numeracja i buty są za duże. Chciałam więc wymienić na mniejszy rozmiar. Od pani ekspedientki dowiedziałam się, że jest to niemożliwe ze względu na to, że na podeszwie widać ślady użytkowania. Wyjaśniłam więc, że takie same ślady użytkowania byłby, gdyby siostra przymierzyła buty w sklepie i przeszła się kilka kroków po sklepie. Niestety, buty nie zostały wymienione na pasujący rozmiar. Ja więc zostałam bez prezentu dla siostry, z za dużymi butami i bez 350zł, bo tyle kosztowały buty.
Znam warunki przyjmowania reklamacji i zwrotów ( wymiany) obuwia. Powierzchnia podeszwy butów nie różniła się od innych butów przymierzanych w sklepie. Moim zdaniem buty nie zostały przyjęte na wymianę ze względu na mierzenie ich poza terenem sklepu.
Bank się sprawdza, póki nie trzeba niczego załatwić w okienku. Gdy decydowałem się ustanowić współwłasność konta informowano mnie, że zawsze będę mógł wrócić do konta indywidualnego. Informację potwierdził jeszcze dwukrotnie ten sam pracownik banku. Pokazał mi nawet wewnętrzną korespondencję banku, z której wynikało, że zdjęcie współwłasności będzie rozpatrywane indywidualnie. Ostatecznie współwłasności nie da się zdjąć. Słyszałem też ostatnio, jak pracownica wprowadzała klienta w błąd informując, że jest to stan odwracalny. Tym razem chciałem jednak zrezygnować z karty kredytowej. Podstawowe pytanie, czy zmieściłem się w trzydziestodniowym okresie wypowiedzenia i uniknę naliczenia 70 złotych opłaty za następny rok. W odpowiedzi usłyszałem: Na pewno, nie jestem pewna, na 98%. Wszystko od tej samej osoby. Do tego - seniora. Żadnej jednak wiążącej odpowiedź. Bank nie uznaje bowiem reklamacji, będących skutkiem błędnych informacji udzielonych przez swoich pracowników. Oddałem kartę kredytową. Karta została zniszczona, nie dostałem jednak potwierdzenia, że kartę zwróciłem. Na moją prośbę, powiedziano, że bank zaświadczeń nie wydaje.
Nie szwankuje za to infolinia. Zawsze szybko i fachowo.
Wracając z pracy, postanowiłam kupić sobie tusz do rzęs. Ponieważ lubię kosmetyki firmy Sephora, weszłam do pobliskiej perfumerii. Gdy znalazłam półkę z tuszami od razu podeszła do mnie jedna z miłych, uśmiechniętych pań konsultantek. Spytała czego szukam, do jakiej ceny, jakie są moje wymagania. Po uzyskaniu ode mnie odpowiedzi opowiedziała o 3 rodzajach maskar i pomogła dobrać odpowiednią dla mnie maskarę. Przy okazji podpowiedziała, jak malować rzęsy, jak dbać, co robić aby się nie sklejały. Przy płaceniu otrzymałam bezpłatne próbki. Pani konsultantka życzyła mi miłego dnia, pożegnała mnie serdecznie. Jestem zadowolona z tak wysokiego poziomu obsługi. Zainteresowanie, kontakt z klientem oceniam bardzo dobrze. Na pewno jeszcze wrócę do tego sklepu.
Do sklepu Heavy Duty udałam się aby zakupić obuwie jesienne. Ponieważ słyszałam, że jest to renomowana firma na rynku obuwniczym bez zastanowienia weszłam do sklepu. W sklepie były dwie młode, znudzone (i lekko poirytowane na widok wchodzącego klienta) ekspedientki. Rozejrzałam się po sklepie po czym przystąpiłam do oglądania obuwia. W "oko" wpadły mi ładne buty lecz nie było mojego rozmiaru. Ekspedientka, która stała na środku sali zajęta była rozmową (dość głośną) z jakąś swoją znajomą - rozmawiały o wczorajszej imprezie. Podeszłam do drugiej ekspedientki, która stała przy kasie. Powiedziała, że na pewno nie ma innego numeru (nawet nie sprawdziła), ewidentnie mnie zbyła, nie dając dojść do głosu. Potem wzięła tel. komórkowy i zaczęła pisać SMS. Lekko zdenerwowana przymierzyłam buty nr 38 i okazały się dobre. Ponieważ buty bardzo mi się podobały, kupiłam je. Nie mam dobrego zdania o sklepie, w którym tak traktuje się klientów. Moja ocena tego sklepu jest niska bo wiem, że już tam nie wrócę. Czułam się jak intruz, który przeszkadza ekspedientkom w pisaniu SMS-ów oraz w rozmawianiu ze znajomymi.
W piątek 19.09 po godzinie 15:00 chciałem skorzystać z "wpłatomatu" mBanku w Bielsku-Białej. Miałem gotówkę, którą chciałem wpłacić na konto. Na urządzeniu widniała kartka z informacją, że "wpłatomat" będzie czynny od soboty 20.09, od godziny 12:00. Postanowiłem, że w takim razie wpłacę pieniądze kolejnego dnia. W sobotę po godzinie 13:00 udałem się do banku, leczy na "wpłatomacie" widniała karta że będzie czynny dopiero w poniedziałek 22.09, po 12:00. Zapytałem osoby z obsługi co jest powodem takiej sytuacji. Poinformowano mnie, że zawiodła obsługa urządzenia, która podobno nie wiedziała, że ma przyjechać go naprawić. Przeproszono mnie za zaistniałą sytuację.
Jestem klientem banku BGŻ. Posiadam konto osobiste i kredyt hipoteczny od prawie 2 lat. Chcąc przenieść kredyt do innego banku potrzebowałem zaświadczenie z BGŻ o stanie zadłużenia. Ku mojemu zdziwieniu zaświadczenie takie kosztuje 200 zł i wydawane jest w ciągu kilku dni. Otrzymałem potrzebne zaświadczenie ale z błędami. Nie dość, że bank skasował za to 200 zł, to jeszcze zrobił błędy. Bardzo zdziwieni byli, że chciałem nowe, poprawione zaświadczenie. Dodatkowo obsługa banku jest fatalna, pomijając fakt, że rzadko kiedy ktokolwiek odbiera w ogóle telefon, to klient, który przychodzi osobiście czeka na obsługę, podczas gdy konsultant nie ma klienta, po prostu siedzi i coś klika sobie przy komputerze.
Sprzedawcy nie wychodzą naprzeciw klientowi, nie pytają czy mogą w czymś pomóc, nawet jeżeli wzrokiem sugeruję, że pomoc jest potrzebna. Zasłyszane komentarze sprzedawców na temat klientów, np. tego, że rozrzucają towar. Sprzedawcy nie uśmiechają się, stwarzają atmosferę dla klienta nieprzyjemną. Na wieszakach są wystawione towary uszkodzone, porwane, zabrudzone. Przymierzalnie są zaniedbane, zaśmiecone. Długie oczekiwanie do kasy.
Od dłuższego czasu rozglądam się za kaloszami i butami jesiennymi dla syna. W akcie desperacji wszedłem do Deichmanna. Od progu uśmiechy i "dzień dobry" ekspedientek (słowo użyte celowo, gdyż skojarzenia ubioru i wyglądu rodem z PRL), tak częste, że aż narzucające się. Zanim doszedłem do końca sklepu (regału z obuwiem dziecięcym) dwukrotnie zaczepiono mnie z chęcią "pomocy". Nie znalazłem nic godnego uwagi, natomiast jedna z ekspedientek zapytana o kalosze nr 26 poleciła mi: "Piętro wyżej jest SMYK. Tam mają każdy numer". Za taką lojalność punkty ujemne, bo całościowa ocena bez tego skandalicznego fragmentu jest neutralna.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.