W lokalu było bardzo elegancko. Wrażenie robił także wygląd kelnerek, które wyglądały bardzo schludnie. Kawa i jedzenie w tej kawiarni była bardzo dobra i szybko przyrządzona, dzięki czemu nigdy nie musiałem za długo zwlekać na zamówienie. Minusami na pewno było to, że aby uregulować rachunek trzeba było udać się do baru oraz wysokie ceny jak za zwykłą kawę.
Około 18:00 umówiłam się ze znajomymi w Tribece na rynku. Jako że znajomi przyszli wcześniej, zdążyli już coś zamówić i wypić w ogródku. Po moim przyjściu postanowiliśmy przenieść się do środka lokalu. Po drodze zapytaliśmy stojącej na zewnątrz kelnerki czy nie będzie problem jeśli zmienimy miejsce. Powiedziała że nie. Przenieśliśmy się do sali dla palących. W sali było czysto, wystrój był stonowany i pasował do charakteru kawiarni. To co zaskakiwało to brak popielniczek w sali dla palących. Tribeca jest kawiarnia, w której samemu podchodzi się do baru zamówić napoje. Wcześniej przeglądnęłam menu znajdujące się przy stoliku. Podeszłam do baru znajdującego się w części dla niepalących i zamówiłam drinka. Niestety okazało się że jeden ze składników mojego napoju się skończył i zaproponowano mi nieco inna wersje. Zapłaciłam. Nie wiedziałam czy mam czekać przy barze, czy ktoś mi przyniesie drinka do stolika czy też zostanę zawołana. Ponieważ barmanka nie kontynuowała ze mną kontaktu, jak również nic nie powiedziała, dołączyłam do znajomych. Po około 5 minutach dostrzegłam swojego drinka na barze. Nikt mi go nie przyniósł, nikt nie krzyknął, że moje zamówienie jest gotowe. Stolik przy którym siedzieliśmy był nierówny i przy lekkim traceniu ruszał się co powodowało rozlewanie się zawartości pełnych szklanek. Ponieważ moi palący znajomi nie mieli przy sobie ognia, podeszłam do baru i poprosiłam o zapałki. Otrzymałam pudelko zwykłych zapałek w bardzo mało estetycznym opakowaniu (nie były to reklamówki dodawane do papierosów). Nie musiałam za nie płacić. Na tablicy za barem było wywieszone menu z czego prawie wszystkie dania były zaznaczone/zaklejone taśmą jako niedostępne. Obsługa była uprzejma jednak mało kontaktowa. Nie wykazywała zaangażowania, na pytania odpowiadała zdawkowo. Nie dostrzegłam cienia uśmiechu na twarzy choć jednej z 6 pracujących tam osób.
Wchodząc do tego marketu nie miałem w zamyśle kupowanie czegoś konkretnego, chciałem się tylko rozejrzeć za różnymi rzeczami do swojego mieszkania. Chodziłem od działu do działu i oglądałem przeróżne przedmioty. Po pewnym czasie zauważyłem że ktoś przygląda się temu co robię. Gdy próbowałem wyjść ze sklepu kasjer przyglądał mi się podejrzliwie, a zaraz po wyjściu zostałem zatrzymany przez ochroniarzy pracujących w markecie. Nie pomogły moje tłumaczenia, że po prostu przyszedłem się porozglądać uznano mnie za złodzieja i przeszukano. Dopiero gdy zrozumieli że to pomyłka puścili mnie nawet nie przepraszając. Nie powinno się tak traktować klientów, jeżeli dba się o dobrą opinię.
Moja wizyta w salonie rozpoczęła się od rozmowy z właścicielem, który mnie przywitał i poinformował o cenach za dane usługi. Podszedłem do jednej z pracownic i usiadłem na fotelu. Podobało mi się to, że zostałem obsłużony bardzo szybko i sprawnie, ale pracownica w ogóle nie utrzymywała ze mną kontaktu, tylko cały czas rozmawiała ze swoimi koleżankami, które cały czas stały przy nas. Czułem się z tym bardzo niekomfortowo i wręcz byłem zły, że takie jest w tym salonie podejście do klienta.
Udałem się do tego sklepu bo chciałem zakupić krawat, który byłby odpowiedni do mojej nowej marynarki. Pani, która mi doradzała była dla mnie bardzo miła, utrzymywała ze mną cały czas kontakt wzrokowy i cały czas się uśmiechała. Doradziła mi kupno krawata, który bardzo mi się spodobał. Cała obsługa była wzorowa i szkoda tylko tego, że ceny w tym sklepie są wręcz astronomiczne.
Do dziś miałem cukiernia Sowa za coś ekskluzywnego i raczej wyższego poziomu. Do dziś myślałem, że przychodząc do tej cukierni spotkam się z kompetencją pracowników.
Dziś, gdy poprosiłem o białą herbatę zasiałem niepokój wśród personelu. Panie nie wiedziały, że taka herbata istnieje. Wręcz wyrażały obawę, że z nich żartuję zamawiając herbatę, która nie istnieje.
Galeria Przymorze działa od około miesiąca. Wśród wielu sklepów i punktów gastronomicznych jest cukiernia firmy Sowa. Nowa jak cały budynek. Uważajcie jednak na stoliki. Możecie oblać się herbatą postawioną na stoliku fikającym koziołki.
Wielkim zaskoczeniem dla mnie było to, że w nowym lokalu są uszkodzone stoliki. Jeszcze większym było to, że personel nie ostrzega o tym, że nie ma kartki informującej o awarii stolika. Komentarz w sprawie stolika padł dopiero wtedy, gdy prowadziłem nierówną walkę z chybotliwym stolikiem.
Jak przyjemnie po zakupach w markecie siąść na kawę. Jak przyjemnie (dla wielu) zjeść kawałek ciasta.
Jak mało higienicznie jeść ciasto leżące na ladzie chłodniczej cukierni na poziomie - 20 cm od większości nosów. Jakkolwiek jest ciepło, to mamy okres kwitnienia wielu roślin, a więc i katary sienne. Nie tylko kichnięcie, ale i sam oddech osoby chorej przenosi drogą kropelkową wiele zarazków.
Smacznego.
Problem przeterminowanych produktów jest przekleństwem każdego z klientów. Każdy z nas niejednokrotnie, przez własne niedopatrzenie kupił produkt przeterminowany lub na skraju okresu przydatności. Osobiście pamiętam jak w moim sklepie osiedlowym przemalowywano daty ważności majonezu znanej polskiej firmy.
Dziś po południu, przeglądając stojak z pieczywem natrafiłem na bochenek chleba z dobrej piekarni, bochenek o twardości kamienia. Pierwszy odruch to zdziwienie. Kolejny to opukiwanie z fascynacją badacza. Trzeci to sprawdzenie daty ważności na opakowaniu. Data ważności to 26.04.2009. E.Leclerc sprzedaje przeterminowane produkty!
Sprzedaż pieczywa w Leclercu urąga zasadom higieny. Na skraju "koszy" z pieczywem, poza plastikowymi pokrywami leżały niezabezpieczone bułki, rogale. Oczywiście, każda z nich mogła być okichane, otarte brudnymi ubraniami przez kupujących. Z drugiej strony obawiam się, że wieczorem i tak bułki pozostawione na zewnątrz i tak trafiają do wnętrza koszy, albo są mielone na bułkę tartą.
Dnia 27 kwietnia udałem się do solarium Ergoline w Mikołowie przy ulicy Św. Wojciecha 13. Na miejsce przybyłem o godzinie 16.15. Musiałem poczekać chwilkę aż łóżko się zwolni. Po chwili od przybycia zwolniła się jedna kabina-wyszedł młody chłopak. Pracownik obsługujący solarium i dezynfekujący łóżka (młoda opalona dziewczyna w wieku ok.24 lat, długie czarne włosy) czyszcząc kabinę znalazła srebrny łańcuszek i bez chwili zastanowienia wybiegła za chłopakiem na ulicę by oddać zgubę. Wizytę zaliczam jako udaną. Miła atmosfera, czysto i bez przykrych zapachów, a najważniejsze uczciwy personel. DUŻY plus.
W sieci tych sklepów dbałość o wygodę klienta jest widoczna od pierwszego spojrzenia. Wchodząc widać wszystko bardzo przejrzyście. Obsługa miła i kompetentna. Nie znając dobrze nomenklatury tej branży można liczyć na pomoc w każdym zakresie.
Szczególnie polecam tą piekarnię. Zawsze miło, zawsze świeżo, szybka obsługa. Nawet w czasach szczególnie trudnych (np. czas przedświąteczny) nie stoi się tu długo w kolejce. Są trzy miłe Panie obsługujące i robią to w błyskawicznym czasie.
Trudno znaleźć tu dbałość o ekspozycję towarów. Często zdarza się przeciskać pomiędzy stojakami na towar. Uzupełnianie artykułów na półkach odbywa się zgoła na zasadzie chaosu. Trudno znaleźć interesującą rzecz, a w dodatku przy kasach siedzą niejednokrotnie znudzone panie. W sklepie istnieją 4 kasy, ale w piątek gdy chciałam podejść do tej gdzie była krótsza kolejka okazało się że "Pani już kończy" i prosi o podejście do drugiej kasy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale ta druga kasa miała bardzo długa kolejkę oczekujących.
W dniu urodzin dziecka poszukiwaliśmy ciast na przyjęcie. Niestety, w dniu częstych spotkań rodzinnych czy towarzyskich jakim jest niedziela, w Carrefourze nie można kupić świeżego ciasta. Wszystkie ciasta, które wystawiono do sprzedaży wyglądały na mocno zeschnięte i nieświeże. Zdecydowanie nie zachęciły mnie do zakupu.
Wejście do sklepu powinno zachęcać do robienia zakupów. Poszukiwanie wózka, niesprawny wózek to kłopot i zniechęcenie do wejścia do sklepu. W niedzielę wchodziłem z żoną do sklepu Carrefour w Galerii Bałtyckiej. Mimo, że podchodząc do koszyków mijaliśmy się z pracownikiem, który właśnie skończył układanie koszyków, okazało się, że wiele koszyków jest po prostu brudnych, a są i takie, które mają popękane lub powyrywane rączki. Dlaczego pracownik, który właśnie skończył układanie koszyków nie zajął się wyeliminowaniem brudnych lub uszkodzonych sztuk?
Na terenie hali panował dziś brud. W wielu miejscach walały się puste opakowania, w rejonie regałów z artykułami spożywczymi spotkać można było rozsypane produkty, a pod paletami z napojami puste puszki po napojach i zmięte papiery. Pod regałami było bardzo dużo kurzu.
Podczas mojej pierwszej wizyty w tym lokalu już od samego wejścia uraziło mnie wysoka niekompetencja pracowników, którzy zajęci rozmową nie mieli zamiaru przyjąć mojego zamówienia. Gdy po 20 minutach wreszcie dostałem swoją pizze okazało się, że nie jest to ta pizza, którą zamawiałem. Dodatkowo atmosfera wśród pracowników była bardzo nieprzyjemna, cały czas było słychać jakieś ich wewnętrzne kłótnie. Po kilku dniach nie mając wyjścia zamówiłem od nich pizze przez telefon, a ta dotarła do mnie po 2 godzinach w dodatku zimna. Nie przyjąłem zamówienia i tak się zakończyła moja przygoda z tą firmą.
Toalety męskie są obrazem braku zainteresowania personelu warunkami, w jakich obsługiwany jest klient. Toaleta jest elementem tych warunków. Brudna, dawno nie myta podłoga, powyrwane wieszaczki w kabinach, wyrwane zamknięcia kanałów wentyalacyjnych to rzeczywistość gdańskiej hali.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.