Sklep Polo Market powstał w miejsce jedynego kina "Jubilat" w Jaworze, które zostało zlikwidowane. Po wnętrzu sklepu można jeszcze poznać, że było to kino (co zdradza "filarowata" budowa ścian przy kasach), ale myślę, że wszystko zostało bardzo dobrze rozplanowane i zagospodarowane. Na górze jest sklep meblowy, a na dole Polo Market, dział monopolowy Polo Marketu, salonik Kolporter i mały sklepik z ubraniami, można więc kupić różnorodne rzeczy. Parking przed Polo Marketem nie jest jakiś szczególnie mały, ale ciężko się na nim pomieścić - często wszystkie miejsca są zajęte. Rzadko bywam w Polo Markecie, bo na nogach nie opłaca mi się chodzić (za daleko), natomiast kiedy jestem samochodem, często nie ma gdzie stanąć, więc rezygnuję i jadę do pobliskiej Biedronki. Dzisiaj akurat znalazło się miejsce. Niestety nie było dla mnie koszyka - ostatni wziął pan wchodzący do sklepu przede mną. Rozglądałam się, czy dodatkowe koszyki nie stoją gdzieś w pobliżu kas, ale żadnego nie było, poszłam więc bez koszyka. W oczy rzucały się liczne papierki i paragony leżące na podłodze. Towar był raczej estetycznie rozłożony poza stoiskiem z produktami nie-spożywczymi, gdzie był istny misz-masz, różne rzeczy pomieszane ze sobą i ściśnięte. Obok siebie w koszach na towary były np. czapki i płyn do płukania tkanin. Ceny do wszystkiego były, choć trzeba było chwilkę się upewnić, która jest do czego. Dwie kasy marketu były nieczynne, a właściwie panie pracujące je zamykały (były zaabsorbowane jakąś sprawą, z ich rozmów wynikało, że jest jakiś problem i muszą to zrobić) i kierowały wszystkich klientów na stoisko monopolowe, aby tam zapłacili za zakupy. Sprzedawczyni przy stoisku monopolowym była wyjątkowo miła i uśmiechnięta (z identyfikatora wynika, że to pani Ania), każdego klienta miło i z uśmiechem obsługiwała, życząc miłego dnia.
Klub na Jatkach znajduje się w bardzo atrakcyjnej lokalizacji. Jest usytuowany bardzo blisko centrum, jednak na spokojniejszej ulicy. W sąsiedztwie Klubu na Jatkach znajdują się artystyczne galerie.
Lokal dzieli się na dwie części: barową i dyskotekową. W związku z tym, że wybraliśmy się na piwo, usiedliśmy w części barowej. Na sali panował półmrok, tworzyło to klimatyczną atmosferę. Wystrój lokalu utrzymany był w tonacji czerwienie. Oprócz czerwonych ścian były tam również czerwone zasłony i kanapy.
Na ścianie wisiał plakat, że w czwartki studenci za Warkę i Wyborową płacą 5 zł. Była również informacja, że w każdy czwartek jest muzyka na żywo.
My wybraliśmy się do klubu w sobotę, ale również trafiliśmy na promocję. Do trzech piw Żywiec, czwarte było gratis. Jeśli chodzi o ceny, to nie były zbyt wygórowane. Za piwo z sokiem imbirowym zapłaciłam 8zł.
Ogólnie Klub na Jatkach oceniam bardzo dobrze. Jest to idealne miejsce na spotkania ze znajomymi. Przyjemną atmosferę w lokalu oprócz wystroju tworzyli pracownicy i lubiana przeze mnie rockowa muzyka.
Mieliśmy ochotę na Kebaba, więc zdaliśmy się na rekomendacje znajomej i wybraliśmy się do lokalu Spartan Kebeb. Była to typowa budka gastronomiczna. Jedzenie było jedynie na wynos, więc byliśmy zmuszenie jeść na stojąco stojąc na chodniku.
Sam lokal wyglądał schludnie. Pomieszczenie miało oszkloną ścianę, dlatego dokładnie widzieliśmy cały proces tworzenia kebabów. Pracowali tam Polacy. Mieli na sobie eleganckie czarne uniformy z firmowym znaczkiem.
Jeśli chodzi o menu to opierało się ono głównie na różnych rodzajach kebaba. Przeciętna cena za kebab bez dodatków wynosiła 10 zł. My wybraliśmy wersję bardziej bogatą z prażoną cebulką i podwójnym serem za 17 zł.
Jeśli chodzi o sam kebab, to nie spełnił on moich oczekiwań. Główną jego wadą było to, że był zimny. W związku z tym część kebaba wylądowała w koszu a w moich ustach pozostał jedynie nieprzyjemny posmak cebuli.
Wybrałam się do Biedronki, aby kupić proszek do prania. Często proszki są w promocyjnych cenach, ale niestety dzisiaj musiałam zakupić ten produkt w cenie regularnej. Za 2 kg proszku Persil do kolorów zapłaciłam 19,95 zł, co i tak jest znacznie niższą ceną niż w innych sklepach.
Wchodząc do Biedronki z nad kołowrotka wzięłam ulotki reklamowe. W Biedronce szykuje się akcja oferowania prezentów pod choinkę. Część produktów z gazetki, jest już do kupienia w Biedronce. Są to bardzo dobre jakościowo produkty, znanych na rynku firm np. Fisher Price. Ich cena jest atrakcyjniejsza niż w sklepach zabawkowych.
Jestem zadowolona z dzisiejszej wizyty. W sklepie było czysto, nie zauważyłam żadnych rażących niedociągnięć. Na sali sprzedaży nie było zbyt dużo klientów, dlatego była otwarta tylko jedna kasa. Kasjerka miała problem z wydaniem mi pieniędzy i zapytała czy nie mogłabym dać jej drobniejszej lub wyliczonej sumy. Niestety nie posiadałam innych pieniędzy, więc kasjerka musiała mi wydać. Mimo tej sytuacji, kasjerka cały czas była życzliwa i nie dała mi odczuć swojego zdenerwowania.
Biedronka na ulicy Piłsudskiego jest drugim (i na razie ostatnim) sklepem tej sieci, który pojawił się w Jaworze (obok Biedronki z ul. limanowskiego). Została wybudowana od podstaw, a nie zaadaptowana w istniejącym już budynku, toteż prezentuje się z zewnątrz atrakcyjnie i estetycznie. Parking jest trochę większy niż przed drugą Biedronką i zwykle starcza miejsc na wszystkie samochody (za wyjątkiem dni przedświątecznych i przed-weekendowych, kiedy może ich zabraknąć). W środku sklep również prezentuje się dobrze - jest czysto, alejki na sali sprzedaży są szerokie, można więc bez problemu się poruszać. Dobrze rozwiązano sprawę z koszykami - koszyki są dostępne dla klientów po przekroczeniu bramki (w drugiej Biedronce często nie można ich znaleźć bo są gdzieś w okolicach kas). Zauważyłam, że po sali sprzedaży chodzi sporo pracowników Biedronki w niebiesko-zielonych strojach, którzy m.in. poprawiali stojący na półkach towar. Był też ochroniarz, który rozglądał się (dodam, że nie-natrętnie) po sklepie. Jakieś dzieci z krzykiem biegały po Biedronce z paczkami chipsów w rękach, więc poszedł ze regał je uspokoić. Kasy były czynne dwie, w każdej z nich były małe, szybko przesuwające się kolejki. Pani przy kasie obsługiwała ludzi zgodnie ze standardami firmy. Dostrzegłam, że pasaż sklepu nie prezentował się dobrze. Naprzeciw kas była duża pusta przestrzeń i jakieś kable - pozostałości po stoisku mięsnym (nikt teraz tej przestrzeni nie wynajmuje), obok zaś było stoisko Kolporter, które akurat dzisiaj było zamknięte.
fajna kwiaciarnia. Tania. Duży wybór kwiatów (zawsze świeżych) i upominków. Pakowanie prezentów (bardzo, bardzo ładnie) w cenie torebek. Przy czekaniu na bukiety itp. można porozmawiać z miłym pracownikiem lub szefową. Szefowa dyplomowana, pracownice również po studiach florystycznych. Fachowa porada. Fantastyczna kwiaciarnia. Polecam.
Można tam dostać:
*nawozy
*doniczki i osłonki
*wazony
*aniołki
*ramki na zdjęcia
*znicze
*torebki, pudełka, wstążki i papiery do prezentów
*ziemię
*figurki
*świece
*kwiaty cięte
*kwiaty balkonowe
*kwiaty doniczkowe
*pluszowe upominki czasami drobne zabawki
I wiele innych rzeczy, a jeśli czegoś nie ma na stanie to można zamówić!!!!
Państwo prowadzący biuro przede wszystkim:
- polecają miejsca sprawdzone przez siebie
- dostosowują miejsce pobytu, hotel idealnie pod charakter i oczekiwania klienta
- nie ukrywają informacji o promocjach i obniżkach, dzięki czemu zaoszczędziliśmy prawie 2tys.
- kochają to co robią; jak p.Magda opowiada o swoich wspomnieniach z danego miejsca, to aż ciary przechodzą ( przyjemne;)
Nie wyobrażam sobie by podróżować z innym biurem.
Chodzę tam- pograć:) W co? W gry planszowe! Naprawdę rewelacyjny pomysł. Taki powrót do dzieciństwa. Jest przy tym masa frajdy i naprawdę miło spędza się czas. Mało jest jednak miejsca. 6 osób to już max. Desery- ambrozja( bezy- miodzio!), ciasta również niczego sobie( polecam sernik). Smakołyki smakują wybornie do pysznej latte macchiato, ale nie tylko. Czekolada- niebo w gębie- jak dla mnie najlepsza jest z chili.Ma gęstą, kremową konsystencję, więc syci,ale i- ma się ochotę na kolejną filiżaneczkę;)
Herbaty podaje się tu w dzbanuszkach. Doskonałe miejsce dla rodziców z dziećmi: takie spokojne i przytulne. Obsługa również bardzo miła. Warto odwiedzić to miejsce :]
,do którego zawsze się wraca, bo naprawdę czujesz się tutaj jak miły gość. Rzadko udaje mi się wejść do lokalu i od razy być witaną z uśmiechem. Tutaj tak jest. Obsługa sympatyczna, pyszne jedzenie jest zawsze na pierwszym miejscu. W godzinach obiadu można wybrać makaron i sos wedle swojego uznania za niewielkie pieniądze. Jest jeszcze coś za co lubię to miejsce: moje zamówienie nie przerasta możliwości obsługi. A mianowicie: gdy jest gorąco ZAWSZE piję kawę z ogromną ilością kostek lodu. Tylko tutaj nie spotkałam się z ironicznym śmiechem( kawa + lód?!?), prośbą o powtórzenie zamówienia, mówienia z żalem " o Boże" i wołaniem o pomstę do nieba, jakbym prosiła o niewiadomo jak ciężką pracę dla kelnerki. W sezonie letnim jestem więc ich stałym gościem. I bardzo z tegoż powodu się cieszę:)
Dla mnie bomba. Ulubione miejsce na spotkanie z niepalącą koleżanką, z koleżanką w ciąży, z koleżanką, która musi przyjść na spotkanie z dzieckiem. W lokalu nie wolno palić, bo jak informuje napis na drzwiach "książki nie lubią dymu". Słusznie. W kąciku leżą jakieś szczątkowe zabawki dla dzieci, ale jest czym zająć młodego człowieka. Pomysłowe wnętrze to dla mnie kolejny plus, można poczytać aforyzmy powypisywane na ścianach, jeśli się na kogoś chwilkę czeka. Jest również osłonięty i ogrzewany ogródek, w którym wolno palić. Kawy nie piję więc się nie wypowiem, ale mają pyszne herbaty i niezłe ciasta, z możliwością bezproblemowej wymiany obeschniętego kawałka, co w Warszawie jest rzadkością. Bezproblemowość rzecz jasna ;)
Na długim weekendzie wybrałam się z partnerem do miejscowości Lanckorona. Nocowaliśmy w hotelu o nazwie Korona. Byłam zaskoczona, że w tak małej miejscowości obsługa takiego hotelu jak i jego wygląd oraz oferta były bardzo dobre. Hotel jest utrzymywany w niezwykłej czystości a apartament w którym przebywałam zasługiwał na swoją cenę. Ponadto obsługa w recepcji była bardzo miła i pomocna. Na każde pytanie otrzymywaliśmy pełną odpowiedz, a także wskazówki jak poruszać się i gdzie się udać w Lanckoronie. Cała obsługa przy zakwaterowaniu także przebiegała w miłej atmosferze. Kolejny aspekt to jedzenie. Śniadania czy obiady zamawiało się z jednodniowym wyprzedzeniem. Dania były świeże, sycące i naprawdę bardzo dobre.
Bardzo często korzystam z tej apteki. Kupuję w niej leki na receptę i bez recepty.
Istotne jest to, że zawsze padają pytania: dla kogo dokładnie chcę kupić dany preparat? Jestem informowana z czym nie wolno łączyć poszczególnych leków. Jeżeli leku brakuje to zawsze obsługa sprawdza w hurtowniach i dostarcza brakujący lek.
W aptece można kupić również wszelkie produkty higieniczne dla dzieci oraz całej rodziny.
Polecam. Bardzo miła i fachowa obsługa
W sklepie na ulicy Staszica wszystko nie kosztuje dokładnie 5 zł - na początku z założenia tak było, ale kiedy ceny przychodzącego towaru zaczęły się różnicować, doklejono na witrynach dodatkowe napisy: "po 5,50 zł" i "3, 99 zł" (może coś z końcówkami pomyliłam), ceny towarów są jednak jeszcze bardziej zróżnicowane niż te 3 opcje podane przed wejściem. Sklep jest dosyć duży, a asortyment bogaty. Przedmioty są atrakcyjne cenowo i często wcale nie gorsze jakościowo niż te z "lepszych" sklepów (np. pudełka na drobiazgi czy ramki na zdjęcia). Można wziąć koszyk, można się także przechadzać bez niego. Kiedy weszłam, w okolicy kasy były dwie pracownice, trzecia zaś przechadzała się po pomieszczeniu między półkami, odbywała rozmowę telefoniczną i "miała oko" na klientów. Po zapoznaniu się z asortymentem wybrałam kilka rzeczy dla siebie. Przed pójściem do kasy jednak zobaczyłam na stoisku z różnymi narzędziami plastikowe kolorowe pudełka - z założenia były to pudełka na narzędzia, ja jednak kupiłam tu kiedyś takie 2 i trzymałam w nich różne drobiazgi. Pudełka, które kupiłam, miały po 15 przegródek każde. Postanowiłam dokupić jeszcze 1-2 takie pudełka, ale okazało się, że te pudełka które dzisiaj były dostępne, wyglądały tak samo, ale miały tylko 3 duże przegródki. Nie mogłam nigdzie znaleźć takich z 25 przegródkami, więc postanowiłam zapytać pracownicę, czy jeszcze zostały. Zobaczyłam, że pani, która wcześniej rozmawiała przez telefon, stoi nadal na sali sprzedaży i tym razem rozmawia ze starszym panem - klientem (prawdopodobnie jakiś znajomy). Podeszłam do pani i pana trzymając w ręku plastikowe pudełko, pani była zaangażowana w rozmowę i nie zauważyła mnie, powiedziałam więc: "Przepraszam, czy są może jeszcze takie pudełka z większą ilością przegródek?" Pani odpowiedziała "gdzieś może są, popatrzeć trzeba", na co ja zapytałam "gdzieś?", a pani odpowiedziała: "no, może jeszcze są", po czym odwróciła się do mnie tyłem i wróciła do rozmowy ze znajomym panem. Jako że zależało mi na tym pudełku, zaczepiłam ją jeszcze raz i wskazałam na stos pudełek, który przeszukałam. Powiedziałam, że ten stos już przepatrzyłam i nie ma, i czy jeszcze gdzieś one są, bo nie widzę. Wtedy pani odeszła kilka kroków od znajomego, zobaczyła na stos i poinformowała mnie, że w takim razie to są wszystkie tego typu pudełka i innych w sklepie nie ma. Poszłam więc do kasy z tym, co miałam. Słyszałam jeszcze, jak pan, który stał obok mnie na stoisku narzędziowym i oglądał towar, zapytał panią, do czego służy oglądany przez niego przedmiot - pani wyjaśniła mu, że do malowania. Przy kasie zostałam szybko obsłużona przez jedną z pracownic, która przerwała rozmowę z koleżanką, kiedy tylko podeszłam do kasy.
Zadzwonilam po pomoc w umocowaniu sporej tafli szkla pod sufitem, ktora zostala uprzednio zdjeta przez robotnikow i zapomniana. Pomimo tego, ze szklo nie pochodzilo z tego zakladu, a pogoda byla fatalna przyjchal do mnie pan i za symboliczna oplata umocowal tafle szkla. Bardzo jestem wdzieczna, na pewno skorzystam z uslug w przyszlosci
Będąc obok, wszedłem do księgarni, aby kupić mapę Gdańska. Nie wiedząc, gdzie znajdę interesujący mnie produkt, skierowałem się do pracownicy, aby się o to ją zapytać. W momencie mego podejścia do niej, pracownica sprawdzała książki na półce. Po przeproszeniu i po poproszeniu o pomoc w znalezieniu mapy, pracownica poprosiła abym chwilkę poczekał. Po krótkiej chwili zaprowadziła mnie do miejsca, gdzie znajdowały się mapy. Oczywiście pomogła mi znaleść odpowiednią. W momencie wręczenia mi jej, powróciła do swego przerwanego zajęcia. Nie zapytała się, czy mapa, którą mi wręczyła będzie mi odpowiadała, a także czy nie potrzebuję jeszcze czegoś innego. Ogólnie należy stwierdzić, że w księgarni panuje porządek. Pracownice posiadają czyste ubrania. Każda z nich, podczas rozmowy z klientem, stara się mu patrzeć w oczy.
W niedziele po zakupach zapragneliśmy z dziećmi zjeśc coś w wooku. Do tej pory była to ulubiona restauracja szczególnie dzieci. Niestety, to co nas spotkało przeszło najgorsze przewidywania. Gdy weszlismy do restauracji zorientowalismy sie, ze jest kolejka oczekujacych na wolny stolik. Bylismy drudzy, przed nami stały dwie osoby. Wkrótce zwolnił sie dla nich stolik, my dalej grzecznie czekamy . Po około 5 min. zauwazyliśmy, że zwalnia sie stolik akurat dla naszej piątki. Czekamy cierpliwie, aż ludzie oposzczajacy stolik ubiorą sie, ale w tym momencie do restauracji weszli trzej kolesie , przywitali sie z barmanem i bez pardonu zajęli nasze miejsca. Barman ochoczo wyskoczył z za baru przywitał sie z kolesiami . Na moją uwagę, że my równiez czekamy na stolik, barman odburknał w moją strone bardzo niegrzecznie i odwrócił sie tyłem. Na moją powtórną uwagę, wykazal juz wieksze zniecierpliwienie i powiedział, ze jak mi sie coś nie podoba to mam wyjść. Po prostu byliśmy w szoku, oczywiście, ze wyszlismy, bo w lokalu gdzie panuje takie chamstwo, nie zamierzam spędzic ani chwili , a tym bardziej zostawiac tam swoich pieniedzy. Gratuluję właścicielom doboru personelu. Przestrzegam wszystkich przed tą speluną.
Wnętrze ciekawe, jak na łódzkie standardy nawet wybitne. Obsługa recepcji na przeciętnym poziomie, bez rewelacji. Skorzystałam z zabiegu na stopy Gewohl. Minusy: - brak jakiegokolwiek "roboczego stroju SPA" dla klientek (np. szlafrok, pareo czy choćby ręcznik), co przy zabiegu na stopy w którym jest masaż i peeling, jakby nie było powyżej kostek, byłoby wskazane, i w SPA na wysokim poziomie jest standardem. Ponieważ byłam w spodniach musiałam je dla własnej wygody zdjąć. I tu kolejny zgrzyt - przy pracownicy. Standardem jest, że powinno być miejsce gdzie mogę się przebrać lub choćby Pani wykonująca zabieg powinna wyjść na chwilę. Więc zostałam w majtkach. Na moją wyraźną prośbę i sugestię, że może mi być po prostu zimno Pani przyniosła mi ręcznik, którym mogłam się zawinąć (poszukiwanie ręcznika trwało dobrych kilka minut). W tle w pokoju zabiegowym cały czas grało radio, a nie kojąca muzyka, co chyba powinno być oczywiste w miejscu aspirującym do miana SPA. - narzędzia używane do zabiegu nie były rozpakowywane z opakowań sterylnych (!?!) - sam zabieg wykonany przez Panią Milenę był zrobiony starannie i to jest plus Podsumowując: brak tu dbałości o komfort klienta, brak zachowania standardów, które w wielu SPA w Polsce są już oczywiste. Choć na łódzkiej mapie to miejsce wyróżniające się pod kątem wnętrza, to jeśli standard nie dogoni "choćby" Ireny Eris to kobiety z Łodzi pewnie nadal będą wyjeżdżać na Wzgórza Dylewskie czy do Bryzy, gdzie za podobne pieniądze skorzystają z zabiegów gwarantujących większy komfort.
Uwielbiam. Uwielbiam tutejszy wystroj, Uwielbiam tutejsza obsluge. Uwielbiam tutejsza kawe. Uwielbiam tutejsze ciasta i tosty. Tak wiele rzeczy tutaj uwielbiam. Moja ulubiona White chocolate mocha, Tort kajmakowy, Tost z szynką i serem pleśniowym lub z pesto, mozarellą, pomidorem. Wszystko jest tutaj robione profesjonalnie. Nawet lazienka. Wystrój bardzo cieply i przyjemny, ktory z powodzeniem moglby konkurowac z domowym wnetrzem w mrozny i ciemny zimowy wieczor.
Idealne miejsce na pogaduchy z kolezanka czy tez aby spokojnie pomyslec przy wpadajacej w ucho muzyce. Polecam :)
Dom handlowy, należący do sieci PSS Społem. Oferuje rózne produkty. Zaszedłem do sklepu, aby obejrzeć ofertę cieplejszych płaszczy. Po dotarciu na miejsce, rozpocząłem oglądanie oferty. Z ciekawości przymieżałem różne modele. W międzyczasie podeszła do mnie pracownica, która zaoferowała swą pomoc. Podziękowałem za nią, i poinfomrowałem, że interesują mnie płaszcze. Pracowanica spojrzała na płaszcz, który akurat miałem na sobie i zaoferowała inny. Po przymierzeniu okazało się, że lepiej się w nim czuję. Jednakże nie odpowiadał mi kolor. Dlatego też zapytałem się, czy są inne kolory. Niestety, ale innych kolorów nie mają w ofercie. Podziękowałem za informację i niezbyt zadowolony opuściłem sklep. Muszę wspomnieć, że pracownica starał się być uczynna i miła. Ponadto każda z widocznych pracownic posiadała na sobie czyste, firmowe ubranie. Widać, że firma dba o wizerunek.
Lubię zaglądać do księgarni Matras w Jaworze. Można poruszać się między półkami i swobodnie przeglądać oraz wybierać sobie książki. Ceny są w porządku - książki nie są za drogie, ale nie są też szczególnie tanie. Kiedy jakiegoś tytułu nie ma, pracownik sprawdza dostępność w komputerze i zamawia na życzenie książkę, tylko nie zawsze te dostawy są na czas - zdarza się, że dostawca się opóźnia albo w wyniku wypadków losowych (ugrzęźnięcie w śniegu itp.) dotarcie książki do księgarni Matras się opóźnia, dlatego jeśli pracownicy podają mi konkretny dzień i godzinę, kiedy mam się zgłosić po książkę, wolę to zrobić dnia następnego. Poziom wiedzy pracowników jest różny, ostatnio np. byłam w księgarni z koleżanką i na pytanie, czy jest w stanie pokazać coś do nauki statystyki, ale żeby było napisane jasnym językiem, pani odpowiedziała przecząco, nie przedstawiła żadnej książki. Natomiast podczas dzisiejszej wizyty kupiłam to, co chciałam. Moja mama poprosiła, żebym kupiła pewną książkę o dietach odchudzających, którą tam zobaczyła, a po którą nie może pójść z powodu pracy. Po wejściu do księgarni przywitała mnie pani układająca książki na półkach. Widząc, że nie chcę oglądać książek, tylko przyszłam po coś konkretnego, od razu podeszła i zaproponowała pomoc. Powiedziałam, jakiej książki potrzebuje moja mama. Pani przedstawiła mi 3 książki tego autora na temat diet, jednak nie było tej, o której mówiła mi mama. Pani była zorientowana i domyśliła się, o jaką chodzi, ale po pierwsze okazało się, że mama podała mi przekręcony tytuł, a po drugie że w tej chwili książki nie ma i można ją zamówić. Powiedziałam, że w takim wypadku wezmę jedną z trzech. Pani zaproponowała, że mogę usiąść przy stoliku i sobie je przejrzeć i jakąś wybrać. Podczas, gdy ja decydowałam się, pani obsługiwała innych klientów, którzy właśnie weszli. Pokazywała im różne książki, o jakie pytali i proponowała zamówienie brakujących pozycji. Po wyborze jednej z 3 książek stanęłam w kolejce, pani szybko skasowała książkę, dała mi siatkę foliową i gazetkę Matras.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.