Przed południem udałem się z żoną do biedronki na zakupy. Po wejściu do sklepu okazało się, że nie ma dostępnych żadnych gazetek ani ulotek. W strefie tej było czysto. Po przejściu na dział owoce wybrałem kilka jabłek, a tuż za mną w miejscu wypieku pieczywa rozlegał się akurat głośny sygnał. Po jakiejś minucie podszedł pracownik, wyjął wypieki i włożył kolejną porcję do pieca. Przeszliśmy z żoną przez kilka alejek po artykuły, których szukaliśmy i w między czasie oceniłem czystość podłogi, regałów i przeszkleń. Do tej kwestii nie miałem zastrzeżeń- w sklepie poza drobnymi śmietkami na podłodze było czysto. Wiadomo, iż dyskont to nie sala operacyjna, a zwłaszcza w sobotę, kiedy po zakupy przychodzi wielu klientów. Co do personelu i obsługi kasowej zauważyłem, że były otwarte 3 stanowiska, aż w pewnym momencie utworzyły się dłuższe kolejki to znaczy takie na 4-5 osób. Została wtedy otwarta kolejna, czwarta kasa do momentu rozładowania kolejek. Pani przy kasie, która nas obsługiwała była opanowana i ze spokojem wykonywała swoją prace, pomagając przy tym kilka razy swojemu koledze siedzącemu w kasie obok, który to pytał o jakiś kod, a to chciał rozmienić pieniądze. Kasjerka powiedziała nam: „dzień dobry” w odpowiedzi na nasze przywitanie. Poza tym zapytała jedynie czy zbieramy naklejki. Z kolei na zakończenie powiedziała tylko „dziękuję” bez żadnego „do widzenia” czy „zapraszam ponownie”. Zabraliśmy więc zakupione rzeczy i przeszliśmy do samochodu. Jeśli chodzi o parking to tu również panował porządek, a przed sklepem znajdował się kosz na śmieci z czarnym workiem.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.