Musiałem się wybrać na małe zakupy, a przejeżdżałem akurat obok niedawno otwartego sklepu Biedronki postanowiłem tam wstąpić. W sklepie było bardzo czysto. Towar był poukładany, a na półkach nie brakowało produktów. Na stoisku były świeże i soczyste winogrona. Mimo, że nie miałem w planie ich kupić to tak przyciągały wzrok, że żal ich było nie wziąć. Po zebraniu wszystkich potrzebnych produktów podszedłem do kasy. W kolejce stało kilka osób, a otwarta była jedna kasa. W czasie kiedy stałem w kolejce przechadzało się kilku pracowników w okolicach kas, jednak żaden z nich nie otworzył kolejnej z nich w celu rozładowania kolejki. Jedna z pracownic była chyba bardzo zniesmaczona faktem, że klienci stoją w kolejce i przeszkadzają jej w spacerowaniu po sklepie. Kiedy przechodziła obok mnie mało brakowało, a wytrąciłaby mi koszyk na zakupy z ręki. Oczywiście, żadnego przepraszam nie usłyszałem. Dopiero jak kolejka rozrastała się do takich rozmiarów, że już nie miała się gdzie zawijać to kasjer przywołał dzwonkiem kolejnego pracownika, który otworzył drugie stanowisko. Nowy sklep zrobił na mnie dobre wrażenie, jednak jakość obsługi klienta pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Mam nadzieję, że wynika to raczej z faktu, że pracownicy są nowi, niż z tego, że mają taki stosunek do czynności, które wykonują.
Jak każdy prawdziwy fanatyk piłki nożnej nie mogłem sobie odmówić obejrzenia ostatniej kolejki piłki nożnej. W związku z tym, że publiczna polska telewizja nie potrafi stanąć na wysokości zadania mecze można było zobaczyć wyłącznie na płatnej platformie cyfrowej. Wraz ze znajomymi zdecydowaliśmy się zarezerwować stolik w jedynym piłkarskim pubie w Opolu. Lokal przypomina swoim wystrojem futbolową świątynię. Na ścianach wiszą koszulki większości wielkich klubów, a na każdym stoliku znajduje się logo klubu. W pubie znajdują się również sporej wielkości telewizory, które są widoczne z każdego miejsca. Ponadto lokal składa się z dwóch pomieszczeń co pozwala na puszczanie dwóch różnych spotkań jednocześnie. Myślę, że jest to świetne miejsce do przeżywania sportowych emocji w większym gronie.
Dodatkowo podczas wizyty można rozkoszować się smakiem świetnej pizzy, która doskonale wkomponowuje się w klimat tego miejsca.
Od dawna rozglądałem się za nowym telewizorem. Miałem już upatrzony konkretny model i od jakiegoś czasu przeglądałem oferty w celu odnalezienia najkorzystniejszej ceny. Ostatecznie zdecydowałem się na zamówienie tego sprzętu poprzez sklep internetowy Electroworld. W związku z tym, że znalazłem również w dobrej cenie parowar postanowiłem go również zamówić. W międzyczasie zamówiony telewizor znalazłem w innym sklepie w podobnej cenie, więc kupiłem go tam od ręki bez zbędnego czekania. Oczywiście anulowałem rezerwację i dostałem potwierdzenie tej rezerwacji. Jednak dalej byłem zdecydowany na zamówiony parowar. Po kilku dniach czekania dostałem maila zapraszającego po odbiór towaru w wybranym przeze mnie sklepie Electroworld. Kiedy zjawiłem się w sklepie poinformowano mnie, że żadnego zamówienia na moje nazwisko nie mają, a poza tym niemożliwe jest, żebym odebrał ten sprzęt w ich sklepie ponieważ oni takiego nie posiadają. Jak się później okazało dostałem zaproszenie po odbiór... telewizora, z którego wcześniej zrezygnowałem. Generalnie jedno wielkie zamieszanie. Bardzo długi czas oczekiwania i serwis internetowy pozwalający złożyć zamówienie mimo niemożliwości zrealizowania tego zamówienia.
Wybrałem się na zakupy do tego sklepu, ponieważ miałem po drodze. Potrzebowałem kilka produktów, ale skoro nie ma dostępnych koszyków na zakupy byłem zmuszony zabrać ze sobą wózek. Oczywiście chwyt marketingowy zadziałał, ponieważ ostatecznie kupiłem więcej rzeczy niż potrzebowałem w danej chwili - ale zapas nie zaszkodzi, bo i tak bym musiał innego dnia to kupić.
Minąłem kilka regałów wąskim korytarzykiem i dotarłem do stoiska z mięsem, gdzie stanąłem i przyglądałem się produktom. Zauważyłem jedną Panią za ladą, która rozmawiała z inną Panią, która myła szyby na ladzie. Były bardzo zagadane i widocznie rozmowa im się tak bardzo kleiła, że w ogóle nie okazały zainteresowania mną. Po kilku minutach jedna z Pań raczyła podejść do mnie, więc poprosiłem o to czego potrzebowałem, ale musiałem Pani powtarzać co chcę, ponieważ nie dosłyszała - nie dziwie się, w końcu prowadziła bardzo ciekawą i prywatną rozmowę, o której nawet ja się dowiedziałem. Bardzo zniechęcony do tego stoiska odszedłem w poszukiwaniu dalszych produktów. Muszę zaznaczyć, że taka obsługa zniechęca do kupna w danym miejscu, ponieważ nie interesują mnie sprawy innych, tylko kupno mięsa!
Resztę zakupów odbyło się bezproblemowo, ponieważ sam się obsłużyłem i nie musiałem nikogo prosić o pomoc przy podaniu danej rzeczy.
Niestety przy kasie spotkała mnie nie za miła sytuacja, ponieważ Pan sprzątający podłogę wózkiem kazał mi się odsunąć z kasy, kiedy to pakowałem zakupy. Zrobiłbym to z chęcią gdyby nie to, że kasjerka kasowała już produkty i miałem ich coraz więcej do pakowania, ledwo co dążyłem z pakowaniem to jeszcze mi utrudnił zadanie. Poczułem się w dziwniej sytuacji, bardzo niekomfortowo. Oczywiście odsunąłem się z grzeczności. Nawet mnie Pan nie przeprosił.
Po skasowaniu produktów Pani powiedziała kwotę do zapłaty i wręczyłem bon świąteczny za 100zł. Pani zrobiła zdziwioną minę, jakby widziała pierwszy raz czegoś takiego. Pierwsze co usłyszałem było to, że nie może mi go przyjąć, bo nie wie czy akceptują takie bony. Kolejne moje rozczarowanie. Szkoda, że zamiast rzucić mi taki tekst nie zaczęła konsultować to z kimś. Trochę mi się śpieszyło, więc powiedziałem Pani, że już płaciłem takim samym bonem w tym sklepie i że nawet na okienku przy kasie jest taki znak, który miał ten bon z informacją, że przyjmują takie bony. Ale Pani widocznie mi nie wierzyła. No cóż, czekałem kilkanaście minut stojąc. W końcu przedzwoniła gdzieś i potwierdzono jej, że akceptują takie bony.
Zapłaciłem i udałem się w stronę parkingu. Gdyby nie to, że mam po drodze ten supermarket, to wątpię, żebym robił tam zakupy.
Z reguły na duże zakupy wybieram sklepy sieci Tesco. W Opolu znajdują się 3 takie markety, a ja ze względu na to, że akurat przebywałem w rejonie Zaodrza postanowiłem udać się do Tesco na ulicy Niemodlińskiej. Nigdy tam nie byłem, jednak już wygląd zewnętrzny świadczy o tym, że jest to bardziej sklepik osiedlowy niż Tesco. Parking bardzo malutki, ale nie było problemów z zaparkowaniem. Po wejściu do sklepu zaopatrzyłem się w wózek i mało brakowało musiałem go przenieść nad innymi gdyż ledwo co się przecisnąłem do wejścia ze względu na zbyt dużą ilość wózków, które zagradzały przejście. Po wejściu do sklepu przywitały mnie puste regały np. z mięsem czy pieczywem. Ceny również były nieadekwatne do towarów przy których były włożone (np. cena kaczki mrożonej była przy jakiejś rybie). Na stanowisku z owocami leżały spleśniałe mandarynki i sflaczałe jabłka. Najciekawsze zaczęło się dopiero przy kasie. W kolejce stało dobre kilkanaście osób a czynna była tylko jedna kasa. Dopiero po kilku minutach po interwencji jednej z klientek została otwarta kolejna kasa, do której momentalnie utworzyła się następna, równie długa kolejka. Pracowniczka, która została przywołana do otwarcia kasy była wyraźnie zdegustowana tym faktem, że ktoś oderwał ją od innych obowiązków. Kiedy nadeszła moja kolej wyłożyłem produkty na taśmę. Jedynym pozytywnym aspektem całej tej wizyty, że kasjerka sprawnie zeskanowała wszystkie produkty. Kiedy chciałem zapłacić bonem zostałem poinformowany, że niestety takich bonów nie przyjmują w tym punkcie. Trochę byłem zaskoczony gdyż w innym Tesco bez problemu takim bonem zapłaciłem. Nie chciałem już przedłużać mojej wizyty w tym miejscu, gdyż i tak trwała ona zbyt długo, więc zapłaciłem kartą.
Nie ukrywam, że Tesco jest moją ulubioną siecią supermarketów i z reguły tam staram robić się zakupy. Jednak to co mnie spotkało akurat w tej placówce na pewno sprawi, że będę akurat ten market omijał szerokim łukiem. Myślę, że nie będzie zbyt dużym nadużyciem stwierdzenie, że jest to najgorszy supermarket w Opolu. Zdecydowanie nie polecam.
Zima to niezbyt szczęśliwy okres dla posiadaczy samochodów napędzanych olejem napędowym dlatego staram się przestrzegać podstawowych zasad, aby uniknąć niechcianych sytuacji. Doszły mnie słuchy, że stacje Lotosu posiadają w tej chwili najbardziej zimowe paliwo z tych zimowych. Postanowiłem zatankować bak do pełna. Wjazd na stację nie stanowił żadnego problemu. Mimo wszechobecnego śniegu teren podjazdu był dokładnie odśnieżony i wolny od zagrożeń typu poślizgnięcia. Po zalaniu paliwa udałem się do sklepu w celu uiszczenia należności. W momencie gdy wchodziłem czynna była jedna kasa, do której stało w kolejce kilka osób. Jednak w momencie kiedy się ustawiłem w tej kolejce została otwarta druga kasa. Dzięki temu nie straciłem wiele czasu w kolejce. Obsługa przy kasie miła i uprzejma. Płatność kartą przebiegła szybko i bezproblemowo. Zostałem zapytany o kartę na punkty. W związku z tym, że jej nie posiadam zaproponowano mi jej założenie. Kończąc obsługę zostałem kulturalnie pożegnany. Sklep podobnie jak teren podjazdu był czysty i zadbany. Towar poukładany i bez widocznych braków. Największym mankamentem stacji paliw jest w tej chwili cena. Nienormalne jest to, że zawsze w okolicach świąt paliwo jest kilkadziesiąt groszy droższe. Moim zdaniem jest to przejawem braku szacunku dla klienta, który przecież zostawia tam swoje pieniądze nie tylko w okresie świątecznym, ale przez cały rok. Rozumiem, że mamy wolny rynek i każdy może sobie ustalać ceny wedle własnego uznania. Ale to co się dzieje na stacjach przechodzi czasami ludzkie pojęcie.
W andrzejkowy weekend, w niedzielę mieliśmy w planie zwiedzić centrum Wrocławia i jego Rynek. Mroźna pogoda nie sprzyjała długim spacerom, więc trzeba było się jakoś rozgrzać. Spacerując po rynku zauważyłem znane logo Starbucks. Pomyślałem, że to z pewnością będzie dobre miejsce, aby zaopatrzyć się w coś ciepłego i dającego energię. Po wejściu do środka okazało się, że wszystkie stoliki były zajęte. Lokal był stosunkowo mały jak na taką lokalizację, więc podejrzewam, że w godzinach szczytu ciężko tam załapać się na miejsce siedzące. Udaliśmy się do kasy, aby zorientować się w ofercie. Ku mojemu zdziwieniu menu było w języku angielskim. Dla mnie nie stanowiło to problemu, ale zastanawiam się co z ludźmi nie znającymi tego języka. Obsługa klienta w tym miejscu była dosyć nietypowa. Najpierw przyjmuje zamówienie jeden pracownik, pytając o wybrane produkty oraz imię klienta, które zapisuje na kartonowych osłonkach. Następnie udałem się do kasy aby zapłacić za zamówione produkty. Dziwne trochę było to, że ponownie musiałem podać co chcę zamówić. Skoro już raz to zrobiłem to nie wiem dlaczego jeszcze raz muszę podawać. Przy zapłacie okazało się, ze kasjer nie miał drobnych aby wydać mi z kwoty, którą mu podałem. Szkoda trochę, bo zepsuło to ogólnie dobre wrażenie. Po zapłacie udałem się dalej, aby odebrać gorące czekolady. Mimo, że przede mną w kolejce nie było ani jednej osoby, która czekała na czekoladę to czas oczekiwania był dosyć długi. Moim zdaniem zbyt długi. W końcu doczekaliśmy się naszego zamówienia. Smak czekolady był rewelacyjny i myślę, że dla jakości ich produktów warto wrócić w to miejsce.
Kawiarnia Starbucks pozostawiła bardzo dobre wrażenie. Lokal był czysty i zadbany, a dosyć nietypowa obsługa rodem z USA (dość bezpośrednia) przypadła mi do gustu. Na ocenie zaważyły szczegóły, które nie wpływają znacząco na jakość obsługi.
Jak powszechnie wszystkim wiadomo od 15 listopada m.in. w restauracjach obowiązuje zakaz palenia. A przynajmniej powinien obowiązywać. Niestety bardzo się zawiodłem na jednej z moich ulubionych restauracji. W środku zaraz przy wejściu stała grupa ludzi palących papierosy. Rozumiem, że jest zimno na dworze, mróz nie sprzyja wychodzeniu na dwór, ale dlaczego my niepalący mamy dalej cierpieć z tego powodu. Każdy palacz sam wybiera czy się chce truć czy nie - ale dlaczego niepalący też muszą się truć skoro tego nie chcą? Najbardziej denerwujące jest to, że obsługa lokalu nawet nie zareagowała na zaistniałą sytuację, a wszędzie po lokalu były porozwieszane kartki z napisem "ZAKAZ PALENIA OBOWIĄZUJE W CAŁYM LOKALU". Na plus na pewno zaliczyć trzeba błyskawiczne przygotowanie potraw i cenę, dlatego daję ocenę -3 a nie -5.
Żona poprosiła mnie abym kupił jeden produkt, którego zabrakło do zrobienia ciasta. Ponieważ miałem do załatwienia sprawę na uczelni znajdowałem się w pobliżu Biedronki na ul. Oleskiej. Niechętnie tam chodzę z powodu długich kolejek i małej ilości otwartych kas. Nie inaczej było tym razem. Do kasy udałem się z jednym produktem, a stałem z 10 minut conajmniej. Mimo, że przede mną nie było osób z "rodzinnymi" zakupami. W końcu nadeszła moja kolejka. Kasjerką była starsza Pani, która chyba została zmuszona sytuacją życiową do podjęcia pracy w Biedronce. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Dzień dobry było rzucone od niechcenia, już nie wspomnę o braku takich podstawowych słów jak proszę, dziękuję. Pożegnania - brak. Szczerze mówiąc to tej naklejki, którą kasjerzy posiadają na kasach, już się nauczyłem na pamięć. Nie ma tam właściwie nic odkrywczego. Każdy kulturalny człowiek sam od siebie tak właśnie postępuje. Szkoda, że tym razem tego zabrakło.
Kolejnym minusem jest parking zawalony całkowicie śniegiem. Dobrze, że zaopatrzyłem się w porządne buty zimowe bo ciężko byłoby się przedostać do wejścia przez hałdy śniegu.
W poszukiwaniu części do mojego samochodu byłem zmuszony udać się do salonu Renault. Nie mogłem nigdzie znaleźć tańszego zamiennika, więc z konieczności tam się udałem. Pech chciał, że dzisiaj akurat zasypało całe miasto śniegiem i ciężko było poruszać się po mieście, wjeżdżając na parking salonu Renault nie było inaczej. Niestety nikt nie pofatygował się aby choć w małym stopniu odśnieżyć teren wokół salonu. Po wejściu do środka udałem się do stoiska przy którym siedziały osoby z obsługi. Jako, że potrzebowałem części udałem się na stanowisko, nad którym wisiała tabliczka z nazwą "Części i serwis". Przy komputerze siedział elegancko ubrany mężczyzna. Zero reakcji na moją osobę. Dopiero jak po chwili pani ze stanowiska obok zareagowała na moją osobę to się doczekałem jakiejś uwagi. Od tego momentu obsługa była bez zarzutu. Pracownik mnie obsługujący szybko znalazł część, która mnie interesuje i dostarczył ją z magazynu. Szczerze mówiąc to korzystam z takich miejsc tylko w ostateczności ze względu na kosmiczne ceny. Mam nadzieję, że szybko tam nie będę musiał wrócić, a jeżeli już to z "małymi usterkami".
Andrzejkowy weekend postanowiliśmy z żoną spędzić jakoś wyjątkowo i wybraliśmy się na małą wycieczkę do Wrocławia. Na kilka dni przed wyjazdem postanowiliśmy rozeznać się w bazie hotelowej Wrocławia. Szukaliśmy czegoś w miarę rozsądnej cenie, ale też o nie najgorszym standardzie. Nasz wybór padł na Hotel znajdujący się 15 minut od wrocławskiego rynku spacerkiem - Akira. Hotel znajduje się w dosyć nieciekawej okolicy. Rozpadające się kamienice i kominy elektrowni nie robią imponującego efektu. Dużym plusem jest sporo miejsca do zaparkowania i to, że samochód można pozostawić zupełnie za darmo pod hotelem. Po przyjeździe i zaparkowaniu samochodu udaliśmy się na recepcję, aby się zameldować. Recepcjonistka sprawnie nas zameldowała, wydała kartę do pokoju oraz wskazała piętro na, które należy się udać. Udaliśmy się do swojego pokoju aby pozostawić bagaże i się odświeżyć po podróży. Pokój był czysty i zadbany. Wprawdzie było w nim bardzo mało miejsca, ale nam było potrzebne tylko miejsce do spania, więc w zupełności wystarczyło. W łazience natomiast spotkała nas pierwsza niespodzianka. Zarówno kran w umywalce, jak i bateria pod prysznicem była dosyć specyficzna. Po naciśnięciu kurka woda leci kilka sekund i się wyłącza. Żeby ponownie ją puścić trzeba ponownie nacisnąć kurek. Jest to dosyć denerwujące zwłaszcza pod prysznicem. Po odświeżeniu się udaliśmy się na nocne zwiedzanie miasta. Po powrocie postanowiliśmy się zrelaksować. Skorzystaliśmy z telewizora, który znajdował się w dosyć niefortunnym miejscu. Leżąc na łóżku telewizor znajdował się na bocznej ścianie względem łóżka. Ponadto jest on przywieszony na takiej wysokości, że praktycznie nic na nim nie widać. Moim zdaniem jeżeli hotel oferuje już taką możliwość to korzystanie z niej powinno być bardziej komfortowe. Rano do dyspozycji gości jest śniadanie w formie bufetu. Śniadanie bardzo obfite, smaczne i na pewno dobrym wzmocnieniem na początek dnia.
Oceniając ogólne wrażenia z pobytu w tym miejscu daje ocenę 4 ze względu na te dwa uchybienia opisane przeze mnie powyżej. Mimo wszystko poleciłbym ten hotel każdemu udającemu się do Wrocławia. Za stosunkowo niską cenę dostajemy usługę wysokiej jakości.
Po powrocie z pracy stwierdziłem, że nie chce mi się gotować nic na obiad, więc postanowiłem zamówić pizzę. Wykręciłem numer telefonu do lokalu Partypizza ponieważ ostatnie zamówienie zostało zrealizowane błyskawicznie, mogłem zapłacić kartą u dostawcy, a pizza była smaczna. Pracownica przyjmująca zamówienie była bardzo uprzejma. Udzieliła wszelkich informacji, a także poinformowała o obowiązujących promocjach. Po dwudziestu minutach dostawca z pizzą był już pod moimi drzwiami. I tu zaczęły się schody. Pan, który przywiózł pizzę sprawiał wrażenie, jakby pierwszy raz w życiu obsługiwał terminal. Musiałem się obsłużyć praktycznie sam bo nie wiedział jak kartę przeciągnąć. Ale to jest najmniejszy problem. W końcu udało się pokonać trudności związane z obsługą terminala. Zabraliśmy się za konsumpcję pizzy. Niestety jakie było nasze rozczarowanie kiedy okazało się, że ciasto pizzy było niedopieczone - dosłownie surowe w połowie. Kawałki kurczaka to chyba była jakaś mielonka z kurczak bo z kurczakiem to raczej nie miało nic więcej wspólnego. Jedyną pozytywną stroną jeżeli chodzi o smak to bardzo dobry sos czosnkowy. Jeżeli miałbym być szczery to dostając taką pizzę w lokalu oddałbym ją bo była prawie, że niejadalna. Niestety musiałem szybko zaspokoić głód.
Zostałem wystawiony do wiatru przez jedną z firm, która zajmuje się wymianą opon, więc zmuszony byłem zajechać gdzie indziej. Przez przypadek dowiedziałem się, że w siedzibie Opolskiego PKS można również wymienić opony. Podjechałem tam z samego rana. Zauważyłem duży baner opony-biuro, więc udałem się w tym kierunku. W biurze znajdowały się krzesełka, automat z kawą, więc można było w razie potrzeby chyba skorzystać. Nie wiem dokładnie bo nie korzystałem. W pomieszczenie obok znajdowało się kilkoro pracowników. Widziałem i słyszałem przez otwarte drzwi, że toczy się tam jakaś burzliwa dyskusja. Powiedziałem dzień dobry. Jeden z panów spojrzał na mnie dziwnie, aż zacząłem się zastanawiać czy aby dobrze trafiłem. No ale czekam dalej. W końcu po kilku minutach raczył ktoś do mnie podejść i się zapytać w jakim celu się tam zjawiłem. Skierowano mnie do odpowiedniego warsztatu. Musiałem poczekać aż skończą robić jeden samochód. Trwało to również kilka minut. Następnie wjechałem do środka. Na wymianę czekałem na hali warsztatu. Panowie pracowali na dwóch stanowiskach, na każdym po dwóch pracowników, więc praca szła dosyć sprawnie. Zdziwiło mnie trochę pytanie do jakiego ciśnienia mają dopompować koła. Pierwszy raz zdarzyło mi się, żeby przy wymianie ktoś o to pytał, więc nie wiem czy poprzednicy robili to na oko, czy po prostu wiedzieli. Mniejsza o to, sprawdziłem dla pewności w instrukcji samochodu i udzieliłem panom niezbędnych informacji. Kiedy praca miała się ku końcowi otrzymałem kartkę, na której wyszczególnione były wykonane czynności. Z tą kartką udałem się ponownie do biura, aby uiścić należność. Za wymianę zapłaciłem 58 zł - dosyć dobra cena jak na Opole. Oprócz tego pracownik przyjmujący zapłatę dał mi rabat 30% na myjnię tunelową i bardzo ją zachwalał, że przed zimą warto skorzystać itd. Samochód już dawno nie był "kąpany", więc myślę, że skorzystam kiedyś.
Podsumowując moją wizytę to jestem ogólnie zadowolony z obsługi, która poradziła sobie błyskawicznie z wymianą. W biurze obsługa jak już była to też bez zastrzeżeń. Trochę czułem się olany na początku mojej wizyty dlatego moja ocena to 4 a nie 5.
W związku z tym, że zima nadchodzi wielkimi krokami nadeszła pora na wymianę opon. Nie chciało mi się jechać do bankomatu, więc postanowiłem udać się do serwisu gdzie jest możliwość płatności kartą bankową. Wyszukałem w internecie stronę internetową serwisu opon Sak. Korzystałem już kiedyś z ich usług, więc wiedziałem, że robią to szybko, sprawnie i bez problemów. Zauważyłem również, że na stronie jest możliwość rezerwacji wizyty. Żeby nie czekać w kolejce postanowiłem zarezerwować sobie termin. Wybrałem dzień i jak się okazało było dużych terminów - przynajmniej według systemu rezerwacji. Wybrałem, więc najbardziej odpowiadająca mi godzinę i udałem się do serwisu. Po przybyciu na miejsce udałem się do biura i mówię, że miałem rezerwację. Na co dostałem odpowiedź, że dzisiaj mają urwanie głowy i będę musiał czekać. Odniosłem wrażenie, jakbym popełnił jakieś przestępstwo korzystając z ich systemu rezerwacji.
Rozumiem, że teraz jest gorący okres jeżeli chodzi o wymianę opon. W takim przypadku firmy, które się specjalizują w tym powinny tym bardziej zadbać, żeby pod względem organizacyjnym było wszystko zapięte na ostatni guzik. Wystarczyło choćby wykonać jeden telefon z informacją, że rezerwacja na dzisiaj jest już niemożliwa (podałem przy rezerwacji numer telefonu) lub zamieścić stosowną informację na stronie. Tak straciłem niepotrzebnie trochę czasu i paliwa, a ostatecznie i tak nic nie załatwiłem.
Podczas zakupów w Tesco przypomniałem sobie o kablu, który musiałem dokupić do poprzednio kupionego dekodera cyfry +.
Postanowiłem poprosić żonę, żeby poszła kupić ten kabel podczas mojego wykładania produktów na taśmę w Tesco. Wchodząc do sklepu żona zauważyła Pana z obsługi, który stał oparty o blat oglądając TV. Trochę poczuła, że mu może mu przeszkodzić. Ale jak tylko ją zauważył to od razu do niej podszedł i zaczął ją wysłuchiwać. Pan pilnie skupił się na tym co mówiła żona, ponieważ sam jej dałem informację o tym kablu, który potrzebowaliśmy. Od razu wiedział o jaki kabel chodzi i podszedł do regału, gdzie znajdowały się tego typu kable. Wtedy żona zauważyła Panią z obsługi, która siedziała ukryta zza monitorem komputera, co spowodowało, że żona w ogóle jej nie widziała wchodząc do sklepu. Niestety Pani nie przywitała się z żoną, ale jest to wybaczalne, ponieważ wyglądała na bardzo zajętą pisząc na klawiaturze. Po chwili Pan zapytał jakiej długości ma być kabel oraz w jakiej cenie ma się wahać. Żona przekazała wszystkie potrzebne informację i od razu dostała potrzebny kabel.
Pani z obsługi musiała skasować, więc nie miała innego wyjścia, jak przerwać to co robiła. Niestety nie wstała, tylko wszystko dokonała siedząc na krześle, co moim zdaniem jest niezbyt kulturalne. Żona zapłaciła i Pani rzuciła resztę pieniędzy na blat zamiast delikatnie podać. Niestety obsługa wydała się tym razem zmuszona i żona poczuła, że najpierw przeszkodziła Panu w oglądaniu TV, a później Pani w robieniu czegoś na komputerze.
Przy robieniu obiadu zabrakło nam paru produktów i musieliśmy także dokupić inne, więc zdecydowałem pojechać do Tesco ze względu na to, że tam znajdę wszystko i bardzo szybko mogę tam dojechać, bo jadę drogą nie wjeżdżając od centrum miasta, co sprawia, że unikam korków, ponieważ ok. godzinie 15:00 jest największy ruch na mieście.
Wchodząc do sklepu można już poczuć Święta, ponieważ na każdym kroku są różne czekoladki, cukierki z Mikołajem. Przechodząc przez regał z ciuchami można zauważyć także zabawne przebrania dla małych dzieci na Św. Mikołaja.
Było dużo ludzi, ale nie miałem żadnego problemu w znalezieniu tego, czego potrzebowałem. Bardzo szybko poruszałem się po sklepie do czasu, kiedy podszedłem pod stoisko mięsne. Wtedy zauważyłem tylko, jak Pan z obsługi wychodzi ze stoiska i kieruje się do innego. Tam zaczyna obsługiwać. Przede mną czekał jeszcze jeden klient. Staliśmy sobie kilka minut i postanowiłem wrócić później, bo nie miałem za bardzo czasu, żeby stać. Kupiłem resztę produktów i wróciłem na sam koniec znów po mięso. Tym razem zastałem tam Panią, która była zajęta jakimś pudełkiem. Nawet nie podniosła głowy, żeby się przywitać wiedząc, że tam stoję, bo się przywitałem i to dosyć głośno. Zauważyłem, że miała zamiar robić jeszcze coś innego i poczułem się zignorowany! Zrobiła ruch, jakby miała gdzieś iść, ale szybko się obróciła w moją stronę i udając, że dopiero skończyła coś tam robić zapytała się co podać. Poprosiłem o udka, które zważyła i wręczyła mi je pytając czy coś jeszcze potrzebuję. Podziękowałem i z uśmiechem mnie pożegnała zapraszając ponownie! Bardzo się ucieszyłem, że nie potraktowała mnie do końca tak jak na początku. Chociaż wolałbym być milej i szybciej obsługiwany na tym stoisku, bo to nie pierwszy raz, kiedy zdarza mi się stać na stoisku czekając na obsługę, albo zostać na samym początku zignorowanym.
Podchodząc do kas zauważyłem kilka kolejek, które nie przekraczały 3 osoby w każdej. Bardzo się ucieszyłem, że kładąc produkty na taśmie klient przede mną był w trakcie płatności. Nadeszła moja kolej i zauważyłem uśmiech kasjerki, który aż promieniał. Pani skasowała szybko i bardzo miło. Wyszedłem ze sklepu zadowolony z obsługi pomimo wydarzenia na stoisku mięsnym, które wolałbym unikać.
Przy robieniu obiadu zabrakło nam paru produktów i musieliśmy także dokupić inne, więc zdecydowałem pojechać do Tesco ze względu na to, że tam znajdę wszystko i bardzo szybko mogę tam dojechać, bo jadę drogą nie wjeżdżając od centrum miasta, co sprawia, że unikam korków, ponieważ ok. godzinie 15:00 jest największy ruch na mieście.
Wchodząc do sklepu można już poczuć Święta, ponieważ na każdym kroku są różne czekoladki, cukierki z Mikołajem. Przechodząc przez regał z ciuchami można zauważyć także zabawne przebrania dla małych dzieci na Św. Mikołaja.
Było dużo ludzi, ale nie miałem żadnego problemu w znalezieniu tego, czego potrzebowałem. Bardzo szybko poruszałem się po sklepie do czasu, kiedy podszedłem pod stoisko mięsne. Wtedy zauważyłem tylko, jak Pan z obsługi wychodzi ze stoiska i kieruje się do innego. Tam zaczyna obsługiwać. Przede mną czekał jeszcze jeden klient. Staliśmy sobie kilka minut i postanowiłem wrócić później, bo nie miałem za bardzo czasu, żeby stać. Kupiłem resztę produktów i wróciłem na sam koniec znów po mięso. Tym razem zastałem tam Panią, która była zajęta jakimś pudełkiem. Nawet nie podniosła głowy, żeby się przywitać wiedząc, że tam stoję, bo się przywitałem i to dosyć głośno. Zauważyłem, że miała zamiar robić jeszcze coś innego i poczułem się zignorowany! Zrobiła ruch, jakby miała gdzieś iść, ale szybko się obróciła w moją stronę i udając, że dopiero skończyła coś tam robić zapytała się co podać. Poprosiłem o udka, które zważyła i wręczyła mi je pytając czy coś jeszcze potrzebuję. Podziękowałem i z uśmiechem mnie pożegnała zapraszając ponownie! Bardzo się ucieszyłem, że nie potraktowała mnie do końca tak jak na początku. Chociaż wolałbym być milej i szybciej obsługiwany na tym stoisku, bo to nie pierwszy raz, kiedy zdarza mi się stać na stoisku czekając na obsługę, albo zostać na samym początku zignorowanym.
Podchodząc do kas zauważyłem kilka kolejek, które nie przekraczały 3 osoby w każdej. Bardzo się ucieszyłem, że kładąc produkty na taśmie klient przede mną był w trakcie płatności. Nadeszła moja kolej i zauważyłem uśmiech kasjerki, który aż promieniał. Pani skasowała szybko i bardzo miło. Wyszedłem ze sklepu zadowolony z obsługi pomimo wydarzenia na stoisku mięsnym, które wolałbym unikać.
Postanowiłem podpisać umowę Cyfrą+ i udałem się w tym celu do niedawno otwartego sklepu ze sprzętem do odbioru programów satelitarnych gdzie znajduje się również stoisko Cyfry+. Sklep znajduje się w pasażu Galerii Ozimskiej. Po wejściu do sklepu od razu w oczy rzuca się szeroki wybór sprzętu satelitarnego. Od anten, przez różnego rodzaju kable po tunery. Ponieważ posiadam już jedną platformę cyfrową, a mój telewizor posiada ograniczone możliwości to chciałem się dowiedzieć co mi będzie dokładnie potrzebne, aby wszystko podłączyć żeby działało tak jak należy. Obsługa była doskonale zorientowana w asortymencie i bez najmniejszych problemów dopasowała potrzebne akcesoria. Po chwili do sklepu przyszła pani, która jest odpowiedzialna za podpisywanie umów z cyfrą+. Tutaj również otrzymałem wyczerpujących informacji. Dopełnienie wszystko formalności trwało kilka minut. Kartę dostałem już aktywną, więc nie musiałem sobie w domu zaprzątać tym głowy - za co wielki plus. W ramach bonifikaty za podpisanie w tym sklepie umowy z cyfrą+ otrzymałem również rabat na zakupione akcesoria.
Szczerze mówiąc brakowało mi takiego sklepu na terenie Opola. Z pewnością wrócę tam jeżeli będę potrzebował zakupić coś z tej branży. Polecałbym ten sklep wszystkim, którzy za rozsądną cenę chcą otrzymać sprzęt dobrej jakości, a przy tym być spokojnym o to, że sprzedawca zadba, aby zakupiony towar odpowiadał naszym potrzebom.
Nadchodzą Andrzejki i planujemy iść na jakąś imprezę. Postanowiliśmy przedzwonić do różnych lokali i hotelów, żeby popytać o ofertę.
Zadzwoniłem do Hotelu Europa, który ma ogłoszenie imprezy andrzejkowej na stronie internetowej, ale nie ma żadnych szczegółów. Odebrał kobiecy głos. Zapytałem o Andrzejki i Pani od razu przedstawiła mi ofertę, chociaż nie wiedziała jakie menu będzie na danej imprezie. Zapytałem czy na stronie internetowej pojawi się więcej szczegółów, ale niestety tej informacji też nie uzyskałem, ponieważ Pani nie wiedziała. Cena imprezy jest bardzo korzystna: 200 zł./para. Podziękowałem Pani i się pożegnałem. Usłyszałem szybkie "do widzenia", które Pani wypowiedziała cichym głosem.
Dzień przed naszym Ślubem żona była umówiona na zrobienie tipsów. Była razem ze swoją mamą, bo też chciała mieć ładne paznokcie w tak ważnym dniu.
W salonie nie było nikogo oprócz osób obsługujących. Pewien Pan z obsługi wskazał żonie miejsce, gdzie ma usiąść i poinformował, że za chwilę podejdzie. Pierwszy raz spotkaliśmy się z mężczyzną obsługującym w takim salonie, który zajmuje się robieniem tipsów. Trochę nas to zaskoczyło, ale oczywiście nie było dla nas żadnej różnicy. Najważniejszy był dla żony efekt. Pan był bardzo spokojny i miły. Cierpliwie przekazywał żonie co ma robić i podczas godzinnego wysiłku przy robieniu tipsów był skoncentrowany. Moja żona czuła się bardzo pewnie, ponieważ było widać fachową pracę. No i oczywiście z efektu była zadowolona. Paznokcie zostały pomalowane w na bardzo ładny "french".
Kiedy tipsy były gotowe żona podeszła do kasy i mina trochę zbladła kiedy usłyszała cenę 100 zł. Gdyby nie to, że raz w życiu mogła sobie na to pozwolić pewnie by żałowała. Po wyjściu z salonu żona zauważyła, że na jednym tipsie jest wada, ponieważ powierzchnia nie była gładka, tylko chropowata i przeszkadzało jej to. Postanowiła wrócić do salonu, gdzie bez problemu ten sam Pan obsługujący wypiłował jej tipsa tak, że nie wyróżniał się od pozostałych. Żona z uśmiechem wyszła z salonu i tipsy trzymały się trzy miesiące!
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.