Tradycyjnie o tej godzinie do kas były kolejki. Pracownicy "w cywilu" kręcili się po sklepie i odwracali uwagę tych na zmianie. Asortyment sklepu pozwolił na duże i zróżnicowane zakupy, a obsługa w kasie była miła. Niestety porządek na półkach, podłogach i w kasach pozostawiał trochę do życzenia - plamy, śmieci, rozgardiasz. Obsługa szła dość szybko, ale zbyt mała ilość otwartych kas i tak prowadziła do tworzenia się kolejek.
Chciałam dokonać zwrotu zakupionego kremu. Pracownica przyjęła go bez zbędnych pytań i sprawnie zarejestrowała kolejny zakup, zwracając mi różnicę pomiędzy obydwoma produktami, bez podziału transakcji na zwrot i zakup. Ekspedientka była przy tym bardzo miła i uprzejma. W ofercie sklepu znajdowały się promocyjne produkty, a obsługa wykazywała zainteresowanie mną poprzez proponowanie pomocy i koszyczka na zakupy. Ekspozycja była starannie rozmieszczona, a w sklepie panował porządek. Stojący przy wejściu ochroniarz witał i żegnał klientów.
Mohito lubię przede wszystkim dlatego, że nie trudno tu o rozmiar 34. Dzięki temu do przymierzalni weszłam z naręczem ubrań. Czekała tam pracownica przydzielająca numerki, która bez uśmiechu i nie starając się być miła poinformowała mnie, że mogę wziąć maksymalnie 6 rzeczy. Zapytałam więc, czy resztę będę mogła wymienić później. W odpowiedzi odwiesiła pozostałe wieszaki z boku i powiedziała, że mam się ustawić w kolejce. Tak też zrobiłam. Gdy po przymierzeniu i odrzuceniu kilku ubrań postanowiłam wymienić je na resztę i wyszłam z przymierzalni, nie zauważyłam już tej pracownicy, bo w przymierzalni było dużo klientów. Ekspedientka stała obok i wieszała rzeczy na wózku, ale widząc mnie nie zareagowała. Podeszła dopiero po chwili, gdy znalazła na to czas. Tym razem też nie siliła się na bycie miłą. Na szczęście niezbyt pozytywne wrażenie zatarły ubrania, które są dobrej jakości i świetnie się noszą. Poza tym w sklepie panował porządek i logiczny układ, a przy kasie nie trzeba było czekać zbyt długo.
Mimo poniedziałku w sklepie było dużo klientów. Na tyle dużo, że trudno było otrzymać pomoc od sprzedawców. Gdy w końcu mi się to udało, konsultantka poszukała dla mnie odpowiedniego produktu i doradziła, który spośród kilku przez nią wskazanych będzie najlepszy. Nie powiedziała jednak, dlaczego poleciła właśnie te kremy i nie próbowała ustalić moich dokładnych preferencji, co nie zmienia faktu, że była bardzo miła i kulturalna. Przy kasie zaproponowała mi dodatkową promocję oraz wręczyła próbkę kosmetyku. W sklepie było bardzo czysto, ale na półkach dały się zauważyć braki asortymentowe. Oferta jest mimo tego bardzo szeroka, ale przyznam, że ciężko mi się odnaleźć w systemie rozlokowania towaru na półkach.
Mimo dużego ruchu w galerii Malta, w Grycanie nie siedziało zbyt wielu klientów. Tym lepiej, bo zazwyczaj, gdy chcę tu wejść, po prostu nie ma miejsca. Usiadłam przy wyjściu na taras i poczekałam na kelnera. Nie trwało długo, gdy się pojawił. Był miły i taktowny, dał mi więcej czasu na wybór deseru. Menu wyglądało tak imponująco, że trudno było się zdecydować na jedną rzecz spośród tylu apetycznych deserów i koktajli. Po chwili kelner pojawił się znów i zebrał zamówienie. Uprzedził, ile będę na nie czekać, co sprawdziło się w praktyce. Zaproponował również sorbety z aktualnego menu oraz kartę stałego klienta. Słomki nie podał mi ręką, a podsunął pojemnik, z którego sama mogłam ją wziąć. Deser był przepyszny i chyba bardzo zdrowy, bo ze świeżych owoców. Cała zastawa jest jednolita, z logo Grycana, co wygląda bardzo ładnie. Wnętrze kawiarni również urządzone jest ze smakiem. Z pewnością jeszcze tu wrócę.
Przechodząc obok Oysho zauważyłam promocję, więc postanowiłam wejść do środka. Zazwyczaj jest tu dość dużo klientów, więc zdziwiłam się, że dziś, mimo wyprzedaży, tak nie było. Gdy weszłam do środka, przekonałam się, dlaczego panują tu pustki - w sklepie dało się wyczuć bardzo nieprzyjemny zapach, który wprost odrzucał. Nawet oferta nie była w stanie zatrzymać mnie tam dłużej. Pracownice stały za ladą i o czymś rozmawiały, a dwie pozostałe klientki walczyły w kąciku z jakimś towarem. Nie zostałam tam dłużej i już w najbliższym czasie pewnie tam nie wrócę, bo nawet nie zauważyłam nic, co przyciągnęłoby moją uwagę.
Piotr i Paweł to bardzo dobrze zaopatrzone delikatesy. Można tu kupić zarówno świeże mięso, jak i dopiero upieczone pieczywo. Jakość produktów jest zawsze pewna, a na półkach panuje porządek. Jedyne, do czego można się doczepić to to, że obsługa nie jest zbyt miła, zwłaszcza na stoisku z wędlinami. Podaje oczywiście towar, ale brakuje przy tym zwrotów grzecznościowych i uśmiechu. Dziś nie było tu zbyt dużo klientów, a więc nie trzeba było czekać w kolejce.
Weszłam do Parfois, bo zawsze można znaleźć tu coś ciekawego. Dziś dodatkowo na wybrane produkty była promocja. Wybrałam sobie kolczyki w bardzo przystępnej cenie. Produkty w sklepie poukładane są w bardzo logiczny sposób, przez co nie ma problemu ze znalezieniem konkretnego produkty. Sprzedające zawsze służą pomocą i obsługują klientów chętnie, będąc przy tym miłe i uprzejme. Jasny wystrój sklepu zachęca do wejścia do środka, gdzie zawsze panuje porządek.
Mimo wczesnej pory, w sklepie panował już spory ruch, a pracownicy krzątali się przy swoich obowiązkach. Było tu czysto, a uporządkowany towar zachęcał do zakupów. Szeroki asortyment pozwolił na dokonanie zakupów, które gdzie indziej nie byłyby możliwe, a niskie ceny nie wpłynęły mocno na stan portfela. Pracownik zapytany o położenie produktu wskazał go, choć nie zaprowadził mnie do odpowiedniej palety. Kasjerka zwróciła mi uwagę, że koszyk powinnam zostawić przed kasą, ale zrobiła to w delikatny sposób.
Gdy weszłam do Biedronki, w pierwszej alejce na podłodze leżały folie po napojach oraz przewrócona butelka coli. Ustawiona dodatkowo na przejściu paleta, mocno je zawężała. Na sali sprzedaży nie było żadnego pracownika, którego można by zapytać o produkty. Gdy pracownica w końcu się pojawiła, była miła i uprzejma oraz pomogła odnaleźć poszukiwany produkt. W koszach z artykułami nieżywnościowymi panował lekki bałagan, ale etykiety cenowe dały się odszukać. Brakowało niektórych produktów, których ceny były wywieszone. W pozostałych częściach sklepu panował porządek. Kasjerka była miła i używała zwrotów grzecznościowych w rozmowie z każdym klientem.
Piotr i Paweł na Promienistej jest bardzo duży i posiada szeroki asortyment - można tu kupić prawie wszystko, począwszy od ekologicznych warzyw z pobliskich gospodarstw, po egzotyczne produkty spotykane tylko w ekskluzywnych restauracjach. Dziś przyszłam tu głównie po mięso i wędliny, bo mam pewność, że są świeże i smaczne. Niestety obsługa na stoisku z wędlinami bardziej skupiała się na pogawędkach niż na obsłudze - tylko jedna z czterech kobiet obsługiwała klientów, podczas gdy inne kręciły się za ladą robiąc nie wiadomo co. Oczekiwanie na jeden rodzaj wędliny wydłużało się, bo panie opowiadały sobie sny i wrażenia z nich. Kasjerka była znacznie bardziej rzutka i szybciej obsługiwała klientów, a przy tym była miła i uśmiechnięta. W sklepie było czysto i nic nie przeszkadzało w dojściu do półek. Najwyraźniej wykładanie towaru może odbywać się bez utrudniania poruszania się po sali sprzedaży.
W sklepie panował bałagan - podłoga była brudna, leżały na niej opróżnione opakowania po produktach, a na wadze przy stoisku z warzywami zalegały jakieś okruchy. Na sali nie było w ogóle pracowników, więc poproszenie kogokolwiek o pomoc wymagało poczekania. Warzywa ni zachęcały do zakupu, bo wydawały się nieco nieświeże. Gdy w końcu udało mi się znaleźć kogoś z pracowników, zapytałam o poszukiwany produkt. Pracownica zaprowadziła mnie do półki i wskazała dokładnie, gdzie znajdę to, czego szukałam. Kolejka do kasy była długa, ale na szczęście szybko otwarto następną. Pracownica w kasie nie nawiązywała kontaktu wzrokowego, ale była miła.
Jakiś czas temu kupiłam tu bluzkę. Ponieważ nie do końca mi odpowiadała, postanowiłam ją zwrócić. Już przy zakupie dowiedziałam się, że mam na to 30 dni, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Dodatkowo taka informacja znajdowała się na odwrocie paragonu, więc nie miałam żadnych wątpliwości z tym związanych. sama procedura zwrotu nie trwała nawet 5 minut, a obsługa była miła i nie dopytywała się o przyczynę rezygnacji z produktu. Z przyjemnością przeszłam się jeszcze po sklepie w poszukiwaniu ciekawych ubrań lub dodatków, których tu nie brakuje. Odzież w Stradivariusie jest naprawdę świetna, ceny niewygórowane, a obsługa w porządku. Polecam!
Weszłam do Biedronki spodziewając się długich kolejek, jak zwykle o tej godzinie. Ku mojemu zdziwieniu nie było tak źle. Może dlatego, że otwarte były 4 kasy. Usunięto wejściową bramkę, przez co wjazd do sklepu z dziecięcym wózkiem nie będzie sprawiał już żadnych trudności. Ponadto na przejściu nie stały palety z towarami, co również ułatwiło poruszanie się po sali sprzedaży. Asortyment Biedronki jest bardzo duży i zróżnicowany - można zaopatrzyć się w różne tanie i dobre produkty. Obsługa w kasie nieco nieprzyjemna - lodowaty wyraz twarzy bez uśmiechu, ale przynajmniej "proszę" i "dziękuję" dało się usłyszeć.
Diamante znalazłam w Internecie po dobrych opiniach na temat usług. Postanowiłam sama przekonać się, czy rzeczywiście jest tak, jak się pisze o nich. Umówiłam się na wizytę z dość dużym wyprzedzeniem i tego dnia punktualnie stawiłam się u fryzjera. Na nic to się jednak zdało, bo musiałam czekać na swoją kolej ponad 25 minut, podczas gdy fryzjerki plotkowały w najlepsze z klientkami (czesząc je oczywiście). Mimo opóźnienia, nikomu się nie spieszyło, a wręcz przeciwnie - ruchy miały naprawdę powolne. Sytuacja trochę poprawiła się, gdy w końcu usiadłam na fotelu, bo doradzono mi odpowiednią fryzurę, a fryzjerka starała się nawiązać rozmowę. Nie chciałam jednak, by następne klientki czuły się tak, jak ja wcześniej, więc nie kontynuowałam wątku. Całą usługa trwała bardzo długo, ale efekt był zadowalający. Niestety jednak, gdy podeszłam do kasy, bardzo się rozczarowałam. Ceny na stronie internetowej są dwukrotnie zaniżone w porównaniu do tego, co musiałam zapłacić. Chyba, że fryzjerki pracują "na godzinę" - wtedy rachunek by się zgadzał, a wolne ruchy byłyby "uzasadnione". Ogólnie - nie polecam. Jakość usług nie jest aż tak dobra, żeby rekompensowała wszystkie nieprzyjemne dodatkowe składowe obsługi. Nawet piękny wystrój salonu i przyjemną muzykę.
Doradca z GoldenEgg zajmował się moim kredytem. Poprosił mnie o przybycie do oddziału z kompletem dokumentów. Tak też zrobiłam - miałam przygotowane wszystko, o co prosił. W przeciwieństwie do niego - co chwilę przypominały mu się nowe fakty, biegał po kilka razy do sąsiedniego pokoju i drukarki. Skutkiem tego była wielka strata czasu - spędziłam tam ponad dwie godziny! Doradca czytał każdy wydrukowany przez siebie dokument tak, jakby widział go pierwszy raz. Jak się później okazało, nie zadbał też o dopełnienie wszystkich formalności, przez co ponownie musiałam pojawić się w oddziale.
Poszłam do banku celem dopełnienia formalności kredytu hipotecznego. Miałam już przygotowane wszystkie dokumenty, zgodnie z wcześniejszymi wskazaniami pracowników Millennium. Obsługa zajęła dosłownie minimum czasu, jaki mogła zająć - pracownica banku kserowała dokumenty, a w międzyczasie wyjaśniała jeszcze wątpliwości. Atmosfera była bardzo przyjemna, a klimat oddziału wprawiał w dobry nastrój. Wokoło było czysto, a wystrój był nowoczesny.
Miałam okazję bawić się na weselu w Hotelu Szablewski. Bardzo przyjemna lokalizacja w okolicach Wielkopolskiego Parku Narodowego, w sąsiedztwie zieleni. Dojazd dobrze oznakowany, aczkolwiek dopiero na około 5 km przed celem. Przed hotelem przygotowano odpowiednio duży parking dla gości, a specjalne wiaty pozwalają na grillowanie w większych grupach. Obsługa jest dość miła, aczkolwiek ociąga się. Poza tym podział obowiązków stawia pod znakiem zapytania całą organizację - na zamówione napoje można było nie doczekać się w ogóle, a rozplanowanie potraw sprawiało, że momentami jedzenia było za dużo, a innym razem nie było co przekąsić. To nie zmienia jednak faktu, że jedzenie jest bardzo smaczne i ładnie podane.
Doradca z banku powinien wzbudzać zaufanie i dawać wrażenie, że jest profesjonalistą. Tutaj niestety tak nie było. Pracownik nie potrafił odpowiedzieć na wiele pytań związanych z dziedziną jego pracy i pytał kolegę (po cichu, żeby klient nie słyszał pytania), a gdy wracał, udzielał tylko oględnego wyjaśnienia. Podane przez niego informacje okazały się sprzeczne z tym, czego dowiadywałam się wcześniej i nie potrafił wyjaśnić mi, skąd bierze się różnica. To nie zmienia jednak faktu, że pracownik był miły i próbował w przyjazny sposób nawiązać rozmowę. Wygląd oddziału dawał wrażenie przyjemnej, rodzinnej atmosfery i jednocześnie różnił się od innych tym, że nie było klasycznego okienka kasowego. Oferta przedstawiona przez bankowca wydała się wyjątkowo mało elastyczna i nie dostosowana do indywidualnych potrzeb klienta.
Przed wejściem do sklepu podłoga była bardzo zabrudzona zaschniętym błotem (w tak słoneczną pogodę to bardzo nietypowe). Również podłoga w sklepie nie zachęcała czystością - widoczne były zanieczyszczenia z towarów i zabrudzenia od wózków do palet. Duży asortyment został jeszcze poszerzony o lody i "markowe" słodycze, ale przez dostawienie dodatkowych kartonów, przejście już i tak wąskimi alejkami stało się jeszcze trudniejsze. Kolejki do kas nie zmobilizowały pracowników do otwarcia kolejnych stanowisk - czynne były tylko 3. Obsługa w kasie bardzo miła, rekompensowała poprzednie nieciekawe wrażenia estetyczne. I nawet, wyjątkowo, nie brakowało koszyków przy wejściu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.