Małe zoo to sklep w którym można kupić różnego rodzaju zabawki dla naszych pociech. Sklep jest stosunkowo mały, ale bardzo fajnie rozwiązany. Najbardziej podobał mi się podział książek, puzzli, gier planszowych i gier komputerowych według wieku dziecka. Nie musialam przeglądać każdej rzeczy by stwierdzić czy nadaje się dla mojego 4 letniego siostrzeńca. W sklepie pracuje tylko jedna pani, ale jest przesympatyczna i uczynna. Zanim zaproponuje zabawkę wypytuje się dokładnie o dziecko. Jezeli mama przychodzi z dzieckiem to wtedy dziecko jest odpytywane przez sprzedawczynię z tego co lubi. W sklepie można również zapakować prezent. Świetne rozwiązanie dla osób zabieganych, które nie mają czasu na takie rzeczy zwłaszcza, że za zapakowanie sie nic nie połaci. Pani wlicza tylko sam papier i ewentualnie samoprzylepne kokardki.
Byliśmy z meżem w tym sklepie by kupić mu spodenki do kąpieli. Mąż bardzo lubi wyroby Atlantica ponieważ są dobre jakościowo. Wyroby tej firmy sprzedawane są wraz z towarem innych firm. Zatem na prośbę o pokazanie spodenek pani zaproponowała zarówno Atlantica jak też i inne firmy, których nazwa nie mówiła mi zbyt wiele. Obejrzeliśmy dokładnie wszystkie i nie mogliśmy się zdecydować bo wybrane przez nas 4 rodzaje były równie ładne. Sprzedawczyni powiedziała, że musimy zadecydować czy sugerujemy się tylko wyglądem czy tez dodatkowo rodzajem zastosowanego mateiału i ceną. Spodenki atlantica były droższe od innych, ale wykonane z dobrego gatunkowo mateiału. Za ich jakość pani ręczyła. Co do pozostałych to dochodziły do niej różne opinie klientów. Zdecydowaliśmy się jednak na ta firmę. Pani zapakowała nam spodenki do reklamóweczki. Do środka włozyla również paragon. To był udany zakup i mam nadzieję, że zgodnie ze słowami sprzedawczyni spodenki posłużą mu długo.
Dileo jest nowo otwartym sklepem z odzieżą. Zachęcona informacjami o promochach postanowiłam zajrzeć do niego. Zaraz przy wejściu znajduje się kasa. Za nią pani wita przychodzących do sklepu. Sklep jest bardzo przestronny. Widać dwie pracownice, które obsługują poszczególne działy. Przymierzalnie są tylko trzy. Wydaje mi się, że to za mało jak na tak duży sklep. Niestety przy nich tworzy się kolejka mimo, że klientów w sklepie wydaje się być mało. Pracownice na sali sprzedaży są badzo miłe i od razu pytają czy mogą w czymś pomóc. Podczas przymierzania rzeczy pytają czy ciuszek jest dobry czy też przynieść rozmiar większy lub mniejszy. To jest bardzo fajne bo nie trzeba samemu wychodzić i szukać odpowiedniego rozmiaru. Po wybraniu ciuszka, resztę same odnoszą na wieszaki. W sklepie można płacić kartą co się przydaje gdy zakupy są większe niż nasze zasoby w portfelu. Ciuszki oferowane przez sklep są stosunkowo tanie, a dodatkowo można skorzystać z promocji przy zakupie większej ilości rzeczy lub wybierając promowane zestawy. Myślę, że będę tam częściej zachodzić.
Podczas, gdy ja siedziałam u fryzjera, mąż wraz z córką i jej kuzynem spacerowali po deptaku. Dzieci się wygłupiłały i córka zerwała pasek od sandałów. Maż poszedł do sklepu kupić córce inne buty bo nic nie miała na zmianę. Po wejściu do sklepu podszedł do sprzedawczyni i powiedział, że chce buty dla tej młodej damy. Pracownica chyba od razu zorientowała się, że mąż nie wie ani jaki jest rozmiar nogi, ani jakie buty chce dla córkibo od razu poposiła oboje do działu z butami dla młodzieży. Pokazała córce kilka par pasujących na jej nogę i zapytała meża, czy takie mogą być. Po zaakceptowaniu przez oboje odcięła metki i schowała do kartonu po butach. Do tego kartonu włożyła również stare sandały. Myślę, że gdyby nie jej pomoc spedziliby w sklepie sporo czasu nie potrafiąc wybrać butów, które byłyby dobre dla córki.
Zaszłam do Kauflandu po lody. Lubie robić w nim zakupy bo wszystko jest ładnie i czytelnie poustawiane. Alejki są szerokie i dobrze oznakowane. Nie ma żadnego problemu z wyminięciem innego klienta z wózkiem. Towar zazwyczaj jest świeży, choć czasami zdarząją sie wpadki (zwłaszcza w jogurtach). Dział owocowo warzywny jest zawsze dobrze zaopatrzony. Mam tylko problem z lodami bo lody znajdują sie w lodówkach przy końcu sklepu oraz zaraz przy kasach. Zatem muszę biegać pomiedzy nimi by dokonać jakiegoś wyboru. Kasy są otwierane dodatkowo gdy tylko kolejka się znacznie zwiększy. Pracujące na kasach panie ogólnie sa bardzo przyjemne i miłe. Witają i żegnają pacowników. Ale jak wszędzie zdarza się, że obsługa jest nie miła. Mi zdarzyło się to raz jak kasjerka policzyła więcej za kupowany towar. Gdy wróciłam z paragonem i pokazałam jej pomyłkę dała mi do zrozumienia, że się czepiam o jakąś złotówkę a klienci przeze mnie muszą czekać na obsługę.
Nie pomyslałabym jak czasami ludzie mogą być życzliwi dla innych. Wyskoczyłam po brakujący chleb do sklepu. Przede mną stał klient który kupował alkohol na imprezę. Powiedział sprzedawcy by podał mu jakąś dobrą wódeczkę bo wybiera się do znajomych i nie chce zachodzić z pustymi rękoma. Sprzedawca zaproponował mu wódkę o nazwie Krupnik. Powiedział, że jest bardzo smaczna i klient się nie zawiedzie. Poza tym poda mu alkohol z zamrażarki, by był chłodny jak już dojdzie do znajomych. Klient bardzo się ucieszył i widać było, że jest pozytywnie zdziwiony zachowaniem sprzedawcy. Tak samo zresztą jak ja.
Tankowałam na Orlenie paliwo. Balałam benzyny i poszłam do kasy zapłacić kartą ktedytową. Obsługiwał mnie młody mężczyzna. Niie przywitał się ze mną tylko zapytał od razu przy którym dystrybutorze tankowałam. Nastepnie wziął ode mnie kartę, skierował terminal do mnie i nie mówił nic. Czekałam na jego jakąkolwiek reakcję. A on nic nie mówił tylko czekał. Nie wiedziałam kiedy mam wbić pin karty więc patrzyłam na terminal, aż pojawi się jakiś komunikat. Gdy wydawało mi się, że to już zapytałam czy moge wbić pin, skinął tylko głową. Gdy transakcja dobiegła końca podał mi paragon i znowu nic więcej nie zrobił. Nie wyciągnął karty z terminala. Nie podał potwierdzenia zapłaty kartą. Zupełnie zdezorientowana sama wyciągnęłam kartę z terminala bojąc się, że mogę coś zepsuć. Zabrałam kartę paragon i wyszłam. Od pracownika nie usłyszałam ani słowa.
Byłam dzisiaj w Mc Donald’s kupić colę i coś na ząb. Zamówienie składaliśmy z samochodu przez mikrofon. Nad mikrofonem znajdowało sie menu, które było zypełnie nieczytelne dla nas. Literki były tak małe, że nie było możliwości odczytać co tam jest napisane i w jakiej cenie są poszczególne dania. Pani naciskała na nas by podać zamówienie, ale my nie wiedzieliśmy co zamówić bo nie znaliśmy cen. W portfelu mieliśmy ostatnie pieniądze i chcielismy zamówić tak by ich starczyło. Ponieważ pani naciskała na nas, choć za nami nieoczekiwał żaden klient, zamówiliśmy tylko colę i zrezygnowaliśmy z dalszego zamówienia. Pracownicy, ktora wydawała nam napoj zwróciliśmy uwagę, że menu jest napisane zbyt małą czcionką. Przyjęła to do wiadomoście, ale sądzę, że nic się w tym zakesie nie zmieni.
Byłam dzisiaj w komisie samochodowym poszukać innego autka dla siebie. Obejrzałam na placu stojące samochody i wybrałam 2 które najbardziej odpowiadały mi cenowo. Poszłam do biura komisu i powiedziałam co mnie zaintersowało. Pan bardzo uprzejmie wytłumaczył mi, który z samochodów byłby dla mnie najodpowiedniejszy. Zaproponował również inny samochód, który był cenowo tańszy od tych, które wybrałam i co za tym idzie starszy rocznikiem ale jak powiedział dalsze utrzymanie auta wyniesie mnie mniej niż w dwóch pierwszych przypadkach. Pracownik poinformował mnie również o możliwości wzięcia kredytu na samochód oraz o tym, że mogę zostawić swój samochód w rozliczeniu. Zdecydowałam się na auto zaproponowane przez pracownika. Pojechaliśmy razem do stacji diagnostycznej sprawdzic stan auta oraz wypróbować jak auto się sprawuje w trasie. Po powrocie spisaliśmy dokumenty. Swoje auto zostawiłam a nowym odjechałam do domu.
Będąc w Pile, kupowaliśmy w tym sklepie zestaw do nawadniania ogrodu dla brata mojego męża. W Wałczu nie mogliśmy nic takiego znaleźć więc będąc przy okazji w Pile postanowiliśmy zakupić taki zestaw. Mąż dokladnie wytłumaczył pracownicy co chce kupić. Odpowiedziała bardzo uprzejmie, że nie ma najmniejszego problemu. Ma zestawy o różnych średnicach i różnych rozwiązaniach technicznych. Przyniosła i pokazała nam kilka.Do tego przyniosła odpowiedniej wielkości kolanka. Maż wybrał te, które nam odpowiadały. Resztę zestawów oraz kolanek odłożyła na bok. Zapłaciliśmy za towar i pani zaczeła pakować nam spryskiwacze wraz z kolankami do reklamówki. Następnie bardzo uprzejmie pożegnałą nas zapraszając ponownie. Niestety po powrocie do Wałcza okazało się, że zapakowala inne kolanka niż te, które oglądaliśmy. Oczywiście nie pasowaly do zestawu. Nie mamy pojęcia jak to zrobiła skoro odłożyła je na bok. Bat męża nie mógł wykonać zaplanowanych prac i czeka go kolejna wizyta w sklepie w clu wymiany samych kolanek.
Dzieciaki włożyły mi do wkładki drzwi wejściowych jakis plastik. Przez to nie mogłam dostać się do mieszkania. Poprosiłam sąsiada o pomoc. Rozwiercił zamek, ale trzeba było kupić nowy. Udałam sie do sklepu i powiedziałam sprzedawcy, że chcę kupić zamek. Pracownik zączał od razu zasypywać mnie różnymi symbolami i nazwami zamków. Odpowiedziałam mu, że nie mam najmniejszego pojęcia jaki to ma być i gdyby był mąż w domu to by coś zaradził a ja się zupełnie na tym nie znam i proszę go by mi coś doradził. Pracownik spojrzał sięna mnie dziwnie i odpowiedział, że w takim razie moge kupić zamek standardowy. Nie mógł tak od razu? Tylko zasypał mnie informacjami o których nie miałam zielonego pojęcia. Mógł przecież zadać dodatkowe pytania by ocenić moją znajomośc tematu. A ja już bałam się, że bede spała w nocy bez zamka w drzwiach wejściowych.
Jak mówiłam pracownicy Poczty Polskiej potrafią przejść samych siebie. Byłam u mojej siostry kiedy zadzwonił domofon. Okazało się, że listonosz przyniósł do niej list polecony z zakupionymi rzeczami na allegro. Otworzyłam drzwi i wyszłam na klatke schodową. Siostramieszka na pierwszym piętrze. Zza zakętu wyłonił się listonosz z papierosem w ręku. Papierosa odłożył na parapecie okna,które u niej jest stosunkowo nisko i dopiero wtedy podszedł do mnue wręczyć mi list. Nie zapytał się mnie kim jestem tylko wręczył list i kazał podpisać. Podpisałam swoim nazwiskiem a on nie zwrócił na to żadnej uwagi. Powinien porzecież zrobić dopisek, kim jest odbierająca osoba. Zabrał papierosa z parapetu i wyszedł.
Kończyło się ubezpieczenie naszego samochodu. Najpierw dostsliśmy z Hestii listowną informacje o tym, że ubezpieczenie dobiega końca i powinniśmy podjąć jak najszybciej decyzję o jego ewentualnym przedłużeniu. Mieliśmy na to 2 tygodnie. Niestety w ostatnim czasie oboje z mężem mieliśmy dużo zajęć i każde z nas zapomniało o podejściu do ubezpieczyciela. Na dzień przed zakończeniem okresu ubezpieczenia zadzwoniła do męża pracownica oddziału Hestii w Szczecinku i poinformowała kolejny raz o końcu ubezpieczenia. Przypomniała również, że następnego dnia kończy się ubezpieczenie i koniecznie musimy opłacić na kolejny rok. Mąż podjechał do oddziału i zapłacił. Oczywiście podziekował pani za przypomnienie terminu.
Bar Kredens należy do jednych z fajniejszych lokali w Szczecinku. Bardzo przyjemny klimat panujący w lokalu zachęca do spędzenia tam miłego wieczoru. Obługa wita klientów już w progu. Zaraz po zajeciu stoliku podeszła do nas pani i zapaliła świeczkę stojącą na stole. Zostawiła również menu. Po chwili podeszła ponownie zapytać się co zamawiamy. Na zamówienie czekalismy jakieś 20 minut, ale mi to nie przeszkadzało ponieważ wiedziałam, że danie jest świeżo przygotowywane i należy czekać na jego przyrządzenie. Pracownica przyniosła zamówione dania i zapytała czy jeszcze może nam w czymś pomóc. Podziękowaliśmy jej. Po zakończeniu jedzenia dała nam jakieś 10 minut i ponownie podeszła zapytać czy coś chcemy doimówić. Poprosiliśmy o rachunek. Paragon włożyła do etui, położyła koło męża i odeszła. My zostawiliśmy pieniążki wraz z napiwkiem.
Byłam dzisiaj w salonie fryzjerskim pofarbować sobie włosy. Mimo tego, że salon był otwarty od 10 rano pani przyjęła mnie na 8 rano bo bardzo zależało mi na obcięciu a wszystkie terminy były zajęte. Po wejściu do salonu zaproponowała mi poranną kawę. W między czasie ustaliłyśmy kolor farby jaki mi nałoży na włosy. Bardzo sprawnie nałożyła farbę i poprosiła bym poczekała. W tym czasie obsłużyła już inną panią, której czesała włosy do ślubu. Ja przeglądałam gazetkę i oglądałam teledyski w telewizji. Po pofarbowaniu włosów sprawnie obcięła je i umodelowała. Kiedy wychodziłam dała jeszcze ulotkę salonu i poinformowała, że mogę w salonie zrobić sobie paznokcie, makijaż oraz skorzystać z zabiegów kosmetycznych.
W Mrówce kupowałam w zasadzie tylko żarówki, ale postanowiłam zobaczyć co ciekawego mają. Znalazłam parasol drewniany ogrodowy za bardzo przystępną cenę 35 zł. Ponieważ parasol był bez podstawy poszłam zapytac pracownika czy może mi podsunąć pomysł jak go ustawić by się nie przewracał i co ewentualnie do tego jeszcze kupić. Najpierw przez dobre 5 minut szukałam pracownika. Jak już jednego znalazłam to okazało się, że nie jest od tego działu. Poszedł po innego pracownika. Po kolejnych pięciu minutach przyszedł pan, który w zasadzie to nie potrafił mi nic powiedzieć. Nie zaproponował dosłownie nic. Powiedział tylko, że mogę wkopać kij w ziemię. Parasol chciałam ustawic na tarasie i faktycznie miałabym w co go tam wkopać. Widać było, że pan jest znużony i moje pytania meczą go. Podziękowałam mu za pomoc i sama dokupiłam dużą donicę drewnianą do której zamierzam nasypać piasku i tam włożyć kij od parasola. Może się uda.
Byłam dzisiaj pierwsy raz w Intermarche w Wałczu. Już od wejścia zauważyłam,że sklep jest bardzo źle rozplanowany. Panował w nich chaos i mialam problemy z ustaleniem najlepszej drogi robienia zakupów. Nie mogłam znaleźć niektórych towarów. Na przykład przyprawy znajdowaly się przy dziale mięsnym oraz w środku sklepu na regale z innymi rzeczami. Więc biegałam po sklepie zaglądając wszędzie. Podłoga w sklepie i przy kasach była brudna, znalazłam tam papierki i inne śmieci. W dziale z wedlinami, za ladą o długości jakoś 4 metrów naliczyłam 9 osób. Jedne panie obsługiwały klientów a inne zwyczajnie stały i patrzyły. Pani, która mnie osobiście obsługiwała była bardzo miła i zaproponowała na grila kiełbaskę francuzką, jak najmniej tłustą, która faktycznie była bardzo dobra. Ogólnie wydawało mi się, że dwie osoby spokojnie by tam wystarczyły. Dział mięsny był w innym miejscu. Tam obsługiwały dwie panie. One rownież były bardzo miłe. Proponowały mięso najładniejsze jakie miały. Przy kasie brakowało reklamówek jednorazowych. Do kupienia dostępne były tylko duże torby szmaciane za 2,99 zł. Myśle, że będę odwiedzała ten sklep w razie konieczności gdyż pierwsze wrażenie zrobił bardzo nieprzyjemne i musiałam wszystkiego szukać.
Często zamawiam na allegro rzeczy za pobraniem. Listonosz,który przynosi mi paczki znalazł sobie fajny sposób dorobienia do pensji. Zawsze, gdy daję mu nie odliczona kwotę pieniędzy mówi, że nie ma jak wydać. Czasami w grę wchodzą drobne kwoty rzędu kilkudziesięciu groszy, czasami jest problem z wydaniem kilku złoty. Jeżeli chodzi o jakieś 2-3 złote to odpuszczam mu, ale jak niema 6-7 zł dowydania to chodzę po sąsiadach pytać czy mają drobne mi pożyczyć. Zastanawiam się czy mieć drobne do wydania to mój czy jego obiwiązek. W zasadzie mogłabym odłożyć wcześniej pieniądze na przesyłke, ale chodzi o zasadę jak to powinno wyglądać.
Byłam dzisiaj w Biedronce zrobić małe zakupy. Po wejściu do sklepu zauważyłam, że jest dużo ludzi. Oczywiście w sklepie nie ma koszy na zakupy więc musiałam wziąć duży wózek by kupić dosłownie trzy rzeczy. Kupiłam napój i herbatniki. Nasyępnie udałam się do działu z rzeczami niespożywczymi. Zauważyłam tam dwa towary,które mnie zainteresowały. Pierwszy z nich to pojemnik na ciasto. Chciałam znależć jego cene ale miałam poważne problemy. Okazało się, że cena znajduje się z zupełnie innej strony przy innym towarze. Zapytałam o cenę pracownika sklepu. Pracownik powiedział, że chyba kosztuje 14,99 zł. Ale pani, która z tym pracownikiem rozmawiała (chyba była to pracownica, która akurat przyszła na zakupy) powiedziała, że kosztuje 12,99 zł i wskazała gdzie znajduje się cena. Pracownica sklepu odeszła ode mnie jak gdyby nigdy nic. Nie zdecydowałam się na zakup pojemnika.
Byłam dzisiaj na obiedzie w Orient Expresie. Przywitał nas bardo miły pan, który zapytał na co mamy ochotę. Siostra chciała zamówić kebaba na talerzu ale pan powiedział, że ma tylko wołowine z mięsa. Siostra nie lubi wołowiny i zamówiła tylko zapiekankę dla syna. Jednakże sprzedawca powiedział, że w zamian za kebaba z drobiu może zaproponować jej pierś z kurczaka po amerykańsku lub szaszłyk z piersi kurczaka. Siostra zdecydowała się na jedno z dań. Dla dzieci zamówiłyśmy po zapiekance. Każda z nich miała po 45 cm. Pani,która nam przyniosła zamówienie powiedziała, że pozwoliła sobie przeciąć zapiekanki na pół, gdyż dzieci nie dadzą sobie rady z ich zjedzeniem. Bardzo miło wspominam obsługę w Orient Expressie. Zarówno pan jak i pani wykazali się inicjatywą i zaproponowali inne rozwiązania.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.