Dawno nie byłam w tym Carrefour Ekspres i zapomniałam, że "ekspres" w nazwie jest raczej ironią. Chciałam tylko wziąć coś ze słodyczy przy dziale kas. Pech chciał, że miałam przy sobie tylko gotówkę, a większość kas samoobsługowych przyjmowało tylko karty. Przy kasach spore kolejki. Na szczęście jak już doszłam do kasy samoobsługowej nie było żadnego problemu z jej obsługą, bo nie było nikogo reagującego w takich sytuacjach i przy kasie obok osoba bardzo długo czekała na pomoc.
Nie jestem przekonana w 100% do zakupu ich laptopa, ale gdybym dysponowała większą kwotą na zakup komputera pewnie pomoc pracownika ułatwiłaby mi decyzję. Spotkałam się z bardzo dużym zaangażowaniem sprzedawcy w zaprezentowanie sprzętu, jego zalet a także sposobu korzystania. Przedstawiane argumenty były zrozumiałe i pomocne. Widać było, że pracownik, który mnie obsługiwał był kompetentny i znał dobrze ofertę salonu.
W sklepie pustka, ale i porządek. Niestety, po dojściu do wieszaka z przecenionymi ubraniami moje wrażenia estetyczne całkowicie się zmieniają. Widząc mnóstwo dziurawych i brudnych rzeczy rezygnuję z ich oglądania. Rozumiem, że H&M żeruje na marce i postrzeganiu przez coniektórych za sklep luksusowy, ale litości.. Są to ubrania szyte w krajach ubogich, przez co koszty ich produkcji są groszowe. Coś z nowej kolekcji, na topie można sprzedać za zawyżoną cenę, ale letnie podarte bluzki jesienią, za np. 30 zł? Na pewno moje nastawienie do zakupów i ogólnie sklepu podczas tej wizyty byłoby lepsze, gdyby nie te "szmatki". Chyba każdy widząc, że chcą mu coś takiego wcisnąć będzie czuł niesmak. Na szybko zdecydowałam się tylko na szalik, bo zignorowałam pogodę i apaszka, którą miałam na sobie nie chroniła odpowiednio przed zimnem. Pracownica znała asortyment i chętnie udzieliła mi pomocy.
Tradycyjnie w przypadku nagłego ataku głodu i ogromnego lenistwa zadzwoniliśmy do Malwy. Pizza smaczna, choć kolejny raz mam wrażenie, że trochę za wcześnie wyjęta z piekarnika. Dostawa bardzo szybka, więc o umieranie z głodu nie trzeba się martwić. Osoba przyjmująca zamówienie uprzejma i otwarta na modyfikacje zamówienia. Sos do wyboru, choć szkoda, że jest go tak mało jak na dość sporą pizzę.
Nie jestem przekonana do jedzenia na wagę, ale będąc bardzo głodna w Magnolii i mając wybór fast foodów skusiłam się. Możliwe, że porządek oraz zachęcający widok dań spowodowany był wcześną godziną, ale.. mnie zdecydowanie skusił do kupienia, a nawet miałam problem z wyborem dań. Ceny przeciętne, jak na taki rodzaj gastronomii, ale z drugiej strony za łyżkę sałatki, odrobinę pieczonych ziemniaczków (malutkie 3 sztuki) i niewielkiego naleśnika zapłaciłam niewiele więcej (ze zniżką studencką) niż za porcję frytek w Mcdonaldzie, a zdecydowanie lepiej zjadłam. Jednak przy przeciętnym obiedzie dla osoby z większym apetytem mimo studenckiej zniżki cena byłaby porównywalna do dania w normalnej restauracji.. Jestem więc zadowolona, ale mając czas i ochotę na coś większego niż śniadanie zdecydowanie wybiorę restaurację w tradycyjnej formie.
Przyszłam do sklepu głównie po jeden drobiazg dla męża, a przy okazji rozejrzeć się za strojem do ćwiczeń. Pracownica, która doradzała mi była kompetentna i bardzo zaangażowa w pomoc. Dzięki temu wyszłam z dodatkowym drobnym zakupem, którego nie planowałam. Liczba pracowników w sklepie spora, więc nie ma żadnego problemu z uzyskaniem rady. W salonie panował porządek. Bardzo duży wybór asortymentu w bardzo rozbieżnym przedziale cenowym pozwala na dobraniu czegoś idealnie dla siebie.
Pociąg w porównaniu do niektórych jeżdżących przez tą firmę całkiem dobrze wyglądał. Oklejony jak Koleje Dolnośląskie, więc początkowo liczyłam na trochę większy komfort. Na kilku początkowych stacjach panował ścisk, ale później nie było problemu z zajęciem miejsca siedzącego. Pracownik sprawdzający bilet był życzliwy, pasażerowie bez biletu nie mieli problemu z jego zakupem. Pociąg odjechał z kilkuminutowym opóźnieniem. Dojechał w miarę na czas, mimo długiego stania na stacji Leśnica. Plus za uwzględnienie tego postoju w rozkładzie.
Tradycji stało się za dość. Jak zawsze na trasie Wrocław - Leśnica zabrakło dla mnie - i wielu pasażerów - miejsca siedzącego. Jak widać w ogóle nie daje to do myślenia. Po wielkich zmianach w Kolejach Dolnośląskich i przykrych sytuacjach, które spotkały znajomych wsiadając zaczepiłam pana w stroju służbowym chcąc kupić bilet. Dowiedziałam się, że ich nie sprzedaje. Pan siedzący na początku pierwszego wagonu również, więc uznałam, że nie ma sensu przeciskanie się między stojącymi pasażerami i lepsze będzie czekanie - w stresie - na konduktora, który będzie mógł sprzedać bilet.
Na czystych stolikach znajdywały się karty, dzięki czemu wygodnie można było wybrać desery do zamówienia. Pracownicy byli uprzejmi i uśmiechnięci. Wybór napojów był ogromny i - co rzadko się zdarza - nie brakowało tych, na które zdecydowaliśmy się. Zamówione pozycje zostały przyniesione do stolika w ciągu niecałych 5 minut.
Ogólnie z usługi 'urządzenia' jestem zadowolona. Mam tylko małe zastrzeżenie co do czasu realizacji przesyłki. Została nadana w piątek, więc szła trzy dni robocze. A sugerując się nazwą można byłoby pomyśleć, że 5.. W sumie, liczyłam, że właśnie to oznacza ta 7 w nazwie. Sposób przesyłki wygodny. Program obsługujący maszynę przejrzysty, łatwy w obsłudze.
Idąc wzdłuż długiego tramwajowego korku wiedziałam, że święci się większy problem. Kilkanaście stojących pojazdów spowodowało ogromne tłumy na najbliższym przystanku autobusowym. Staram się być wyrozumiała w takich sytuacjach, w końcu wypadki się zdarzają, ale.. organizacja MPK wołała o pomstę do nieba. Po dłuższym oczekiwaniu podjechał autobus z enigmatycznym napisem "za tramwaj". Chyba nikt z wsiadających nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy pojedzie do kwiskiej, do pilczyc, do leśnicy, a może na kozanów? Wiedziałam, że wysiadam przed możliwymi skrętami, więc bez zastanowienia wsiadłam. Autobus nie pomieścił nawet garstki czekających osób, można więc domyślić się jaki był komfort jazdy. Gdyby chociaż było wiadomo, że zaraz zostanie podstawiony następny. Skończyłam z zadeptanymi butami, cała poobijana i z siniakiem na ręce, ponieważ jedna starsza pani nie mając się czego złapać postanowiła złapać mnie za rękę i jednocześnie wpychać się do autobusu. Kolejne przystanki były koszmarem, bo na każdym stały tłumy. Po trzech kazano nam wysiąść, bo przywrócono ruch tramwajowy. Takich sytuacji nie da się przewidzieć, ale wiedząc, że od długiego czasu zbierają się tłumy na przystanku można byłoby puścić więcej niż jeden autobus zastępczy, albo podać jego trasę docelową. Zapobiegłoby to szarpaniu, przepychaniu i jeździe w takich warunkach.
Przyznam, że przedstawienie oferty tego stoiska tak mnie zaskoczyło, że nawet nie wiem, kiedy owe przedstawianie się rozpoczęło. Szłam czytając maila na telefonie, a nagle pani ze stoiska trzymała mnie za rękę, smarując ją jakimś balsamem. Pani była uprzejma, ciekawie prezentowała ofertę, ale tak byłam zaskoczona tym, że nawet nie zdążyłam zastanowić się, czy zgadzam się na to smarowanie, czy nie. Sposób prezentacji ciekawy, bo rzeczywiście zauważyłam różnicę między zwykłą polerką do paznokci, a tą oferowaną na stoisku. Ale wiadomo, ta różnica kosztuje ;)
Na stronę wkradł się chyba kolejny błąd techniczny. Od wczoraj przy kilku opiniach miałam problem z ich dodaniem, ponieważ wielokrotnie (mimo każdorazowego zaznaczania oceny) opinia nie dodawała się i wyskakiwał mi komunikat, że jest niekompletna, a ocena nie była dodana. Poprzednią opinię dodałam dopiero za czwartym razem, a problem pojawił się kilka razy.. Na szczęście to tylko jeden błąd teraz.
Poszłam do tego salonu rozejrzeć się za poleconym przez znajomą podkład. Liczyłam na możliwość otrzymania próbki i wypróbowania. Niestety, okazało się, że takiej możliwości nie ma, ale panie chętnie nakładają wybrany kosmetyk na twarz. Po przemyśleniu stwierdzam, że to ciekawa alternatywa - pani dobierze mi przecież odpowiedni odcień, a ja będę mogła sprawdzić jego trwałość, odcień przy naturalnym świetle itd. Oferta ciekawa i na pewno z niej skorzystam. Pani, z którą rozmawiałam była kompetentna, znała bez sprawdzania cenę kosmetyku o który pytałam. Wizytę oceniam bardzo na plus.
Przed sklepem estetycznie - wózki uporządkowane. Ulotki w środku ładnie ułożone, duża liczba aktualnych. Niestety w środku z porządkiem trochę gorzej - przy stoisku z warzywami na podłodze leży sporo pustych kartonów utrudniający mijanie się dwóch osób wózkami, a ponieważ są tam tylko duże kosze jest to spore utrudnienie. Otwarte 3 kasy - mogło być trochę więcej, ale przy tej, do której stanęłam czekały przede mną dwie osoby, więc nie było źle.
Byłam negatywnie nastawiona do paczkomatów, ale dzisiejszą przygodę z nimi zaliczam do udanych. Automat był sprawny. Program obsługujący paczkomaty jest przejrzysty, prosty w obsłudze. Przesyłka, którą odebrałam dotarła sprawnie. Mam tylko jedno zastrzeżenie.. Jednego dnia zostały nadane do mnie i męża dwie paczki. Jedna dotarła wczoraj, drugiej dalej nie ma. Normalnie nie byłoby to problemem, ale tą 'wczorajszą' trzeba odebrać do jutra, a ja nie mogę jutro po nią pojechać. Przez to zmuszona byłam jechać po jedną paczkę i - mam nadzieję - pojutrze po następną. Szkoda, że jest taka rozbieżność w terminie realizacji przesyłek.
Wybór oprawek w salnie jest bardzo duży. Większość była za szybkami, ale sympatyczna i kompetentna pracownica umożliwiła w mierzeniu wielu oprawek. Pani znała się, od razu starała dopasowywać krój tak, żeby rozstaw szkieł był odpowiedni. Do tego potrafiła obiektywnie doradzić, które rzeczywiście dobrze się prezentują.
Na początku wydawało mi się, że w sklepie jest czysto i schludnie. Niestety, kiedy doszłam do stoiska z warzywami, znajdującego się obok rybnego ewakuowałam się najszybciej jak potrafiłam. Okropny smród (nie rybi, nawet nie chcę wiedzieć, co tak śmierdziało) naprawdę uniemożliwiał zakupy. Nie raz spotkałam się tam z nieprzyjemnym zapachem, ale tym razem było zdecydowanie gorzej. Kolejek praktycznie nie było, po ok. 2 osoby przy jednej kasie, więc chociaż tyle na plus.
W sklepie, w niektórych miejscach panował nieprzyjemny zapach. Mimo, że klientów nie było bardzo dużo kolejki były ogromne - tylko jedna kasa była otwarta, a oprócz niej kasy automatyczne. Miałam alkohol, więc uznałam, że sprawniej będzie w tradycyjnej kasie, ale chyba jednak źle zrobiłam i lepiej czekać na pracownika potwierdzającego transakcję.. W okolicy ciężko kupić coś o tej porze, więc dziwne, że tak ogranicza się liczbę pracowników. Widać kasy automatyczne coraz bardziej zastępują pracowników..
Bardzo dużo kas otwartych, kolejki niewielkie, ale nawet to nie pomogło w sprawnym zakupie biletu. W kasie obok ludzie zadawali mnóstwo pytań o przesiadki, trasę etc. Kasjerka chciała być chyba upszejma, ale trwało to długo, a przecież nie każdy może przyjść na dworzec po bilet godzinę przed odjazdem. W kolejce do której stałam pan albo nie dokładnie słuchał, albo zawinił rzeczywiście kiepski sprzęt i wydrukował zły bilet. Jak na złość płatność kartą, więc anulacja i kolejna zapłata trwała sporo czasu.. Widać na PKP nie da się zrobić tak, żeby było dobrze, szybko..
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.