Wiem, że Arkady przestały już dbać o swój ekskluzywny wizerunek, ale po długiej nieobecności tam byłam zdziwiona. Nie chodzi o to, że droższe sklepy zastąpiły sieciówki, ale.. Bałagan jaki zastałam w toalecie. Pierwsze co poczułam to ładny zapach. Pomyślałam, że dbają o porządek.. Jednak wtedy zaczęłam szukać czystej kabiny i nie znalazłam takiej. Wszędzie panował bałagan, deski były czarne, a muszle paskudnie brudne. W ostateczności skorzystałam z ostatniej, ale gdybym nie musiała na pewno nie korzystałabym z nich.. Naprawdę byłam w szoku, że tak się w Arkadach zmieniło..
Salon był uporządkowany, ale w niektórych miejscach akcesoria walały się po podłodze. Pani, z którą rozmawiałam była pomocna i znała dobrze asortyment. W przymierzalniach było czysto. Nie było dużo osób, więc tam nie tworzyły się kolejki. Za to liczba otwartych kas była trochę za mała jak na tak duży sklep.
Może nie był to bardzo zimny dzień, ale czekanie na przystanku w taką temperaturę do przyjemnych nie należy. Bardzo ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam zmierzający na przystanek pod stadionem tramwaj 31 plus. Do odjazdu było 5 minut, więc zawsze to chwilę w cieple dłużej.. Niestety, rozczarowałam się. Przez 5 minut, mimo że na przystanku wsiadło może z 5 pasażerów i nikt się nie dosiadał się, a to przecież tramwaj, więc gdyby ktoś chciał wsiąść nacisnąłby guzik. Przez cały czas wszystkie drzwi były otwarte, przez co temperatura w tramwaju była taka sama jak na dworze. Nie wiem, jaki jest sens wydawania pieniędzy na ogrzewanie takich pojazdów.. Ostatnio jechałam tak samo autobusem z Leśnicy. Ale wtedy stwierdziłam, że kierowca chce odpocząć, a nie ciągle patrzyć czy ktoś nie chce wsiąść.. Ale tu jest guzik, więc byłoby o wiele łatwiej. Znowu kierowca siedzi w swojej cieplutkiej kabinie, a pasażerowie mogą marznąć.. Nie mówiąc o pieniądzach MPK, które są marnotrawione.
W sklepie panował porządek. Liczba otwartych kas była w miarę w porządku - widziałam, że czasami tworzyły się kolejki, ale jak ja kasowałam swój towar nie było źle. Stojąc w kolejce przeczytałam kartkę, że alkohol trzeba skasować na stoisku z alkoholem. Nie byłam zadowolona, bo już chwilę stałam w tej kolejce, no ale skoro trzeba poszłam tam. Wypakowałam towary, a pani, która zaraz przyszła poinformowała mnie, że tu mogę skasować tylko alkohol a z resztą muszę stać w drugiej kolejce. Dziwne, bo markety odeszły już od dodatkowych kas z alkoholem.. A co dziwniejsze miałam piwo, które zawsze można było kasować normalnie.. Niepotrzebne utrudnienia, przez które stałam dwa razy (w sumie dwa i pół..) w kolejce.
Po zakupach zdecydowaliśmy się na zjedzenie deseru. Wydzielona część jest niewielka, a stoliki bardzo blisko siebie. Gdyby był ruch z pewnością zrezygnowalibyśmy z tego. Na szczęście tylko jeden stolik był zajęty, dlatego przystąpiliśmy do składania zamówienia. W lokalu było czysto, a na wszystkich stołach było menu. Był niewielki wybór koktajli, ale udało się znaleźć coś dla siebie. Desery i napoje były podane dość szybko. A na pewno były bardzo smaczne.
Niestety, w sklepie panował bałagan, a na całe piętro (nie licząc przymierzalni) przypadał tylko jeden pracownik. Trudno się dziwić, że nie był w stanie obsługiwać kasy, pomagać klientom i jednocześnie porządkować sklepu. Kupiłam drobną rzecz, ale szczerze mówiąc przyszłam po konkretną rzecz, ale widząc trudność ze znalezieniem towaru, oraz rozmiaru poddałam się..
Nie planowałam zakupu butów, a tym bardziej w tym sklepie, bo jakość jest przeciętna.. Ale kręcąc się po galerii i czekając na męża weszłam zachęcona informacją o promocji. Po krótkim spacerze w sklepie zauważyłam, że mają bardzo duży wybór butów w rozmiarze mojego męża, a rozmiar jest dość nietypowy, więc często napotykamy trudności ze znalezieniem butów. Efektem tego było przyprowadzenie chwilę później męża oraz zakup butów. W sklepie mimo promocji panował porządek, rozmiary były łatwe do znalezienia. Kanapy są duże, dzięki czemu wygodnie mierzyło się obuwie. Kolejki nie było, jedna pani obsługiwała kasę, druga pracowała na sali sprzedaży. Buty raczej na jeden sezon i niestety z tworzyw sztucznych, ale patrząc na rozmiarówkę pewnie nie raz jeszcze tam zajrzymy.
W sklepie panował porządek. Mimo późnej godziny dostępny był duży wybór chlebów. Liczba klientów była średnia, ale otwarta liczba kas pozwalała na szybkie dokonanie płatności - przede mną stała tylko jedna osoba. Dostępne były wózki i koszyki. Widziałam, że ochroniarz na bieżąco porządkował koszyki, przez co cały czas były przy wejściu.
Autobusy jeździły wczoraj jak chciały. Na Placu Jana Pawła, na wyświetlaczu zobaczyłam, że najbliższe 103 przyjedzie za 17 minut. Zdziwiona, bo przecież o tej godzinie jeżdżą co 15 zerknęłam na rozkład. Tak jak podejrzewałam - autobus powinien przyjechać za dwie minuty. Spytałam osób na przystanku i potwierdziło się to co na wyświetlaczu - autobus już odjechał. Chwilę szłam w stronę przystanku i nie widziałam jak odjeżdża, więc musiał minimum trzy minuty wcześniej odjechać. Jak dla mnie taka różnica na PIERWSZYM przystanku jest niedopuszczalna. Widocznie kierowcy gdzieś się spieszyło, ale mi, idącej 15 minut na przystanek i zmuszonej czekać 17 minut na kolejny autobus, który będzie jechał 40 - 50 minut (bo o rozkładowych 35 zazwyczaj można zapomnieć.. ) te 17 minut jest wiecznością. Trafił mi się tramwaj plus na Górniczą, gdzie liczyłam na przesiadkę w 403. Autobus przyjechał 7 minut spóźniony (od biedy lepszy spóźniony, bo różne są sytuacje na drodze.. ). Jednak widząc jak pędził kierowca mam wątpliwości, czy to był spóźniony autobus, czy wcześniejszy.. Trasę pokonaliśmy w niecałe 14 minut, zamiast 19. Oczywiście kosztem pasażerów, bo kierowca prawie przytrzasnął drzwiami starszą panią. Może dla kierowcy 3, czy 7 minut różnicy nie robi. W końcu jest w pracy od do i po prostu jeździ.. Ale pasażerowie po to mają rozkłady, żeby wiedzieć, o której powinni być na przystanku. Czy tak trudno wyjechać o odpowiednim czasie z pętli, albo widząc, że jest za wcześnie przeczekać chwilę na przystanku? Kierowca siedzi sobie w cieplutkiej kabinie słuchając muzyki, a pasażerowie w temperaturze bliskiej zera stoją na przystankach.. A ja za każdym razem liczę, że w godzinę dostanę się do domu oddalonego o 'całe' 10 kilometrów od centrum, które dla osób planujących w rozkładach jest ogromną odległością..
Przy wejściu nie było koszyków, ale wychodząc widziałam, że już zostały wystawione, więc na plus oceniam szybką reakcję pracowników. Przy pieczywie foliówki były niechlujnie porzucane w kartony z chlebem, zamiast na specjalnym stojaku. Chciałam kupić znicza, niestety dopiero kiedy miałam pełny koszyk zorientowałam się, że są za linią kas. Nie czułam się dobrze wędrując w ich stronę z koszykiem, na szczęście chyba ochrona się przyzwyczaiła, bo nikt się do mnie nie przyczepił o to. Kolejki średnie - po 3, 4 osoby czekające przy każdej, więc mogliby otworzyć jeszcze jedną kasę.
W sklepie nie było idealnie czysto, ale niewielkie zabrudzenia podłogi czy kilka walających się paragonów można wybaczyć. Widać było, że kilku pracowników wykłada towar, w tym jeden robił porządek na stoisku z owocami i warzywami, co bardzo sobie chwalę, bo chyba najbardziej do zakupów zniechęcają mnie nieświeże warzywa. Otwarte były trzy kasy, w każdej tak po trzy osoby w kolejce, więc nie ma powodów do narzekania.
Po wejściu do sklepu pierwszym towarem rzucającym mi się w oczy były znicza. Mnóstwo wystawionych palet na sklepie, za całą linią kas, a także.. Zapakowane jeszcze w folie wielkie palety. Stały w trzech miejscach, z czego dwie ograniczały dostęp do towarów w koszach. Chciałam kupić jajka w rozmiarze L, niestety było tylko kilka opakowań, z czego część potłuczona i porozlewana. Wybierając jajka z kartonu obok czułam nieprzyjemny zapach z tamtych potłuczonych. Kolejki nie było. Była otwarta taka liczba kas, że jak podchodziłam do jednej akurat pani wydawała resztę jedynemu klientowi. Pewnie przygotowali się na wielkie zainteresowanie zniczami.. Spotkałam się kiedyś z krytyką pracowników Biedronki dotyczącą wymogu witania klientów w pierwszej alejce. Akurat tym razem mijałam tam dwie panie, które nie były zajęte wykładaniem towaru, czy innymi czynnościami - po prostu szły w inną część sklepu. Dzień dobry nie usłyszałam..
Kupiam tam buty, ale z pewnością nie była to zasługa obsługi. Mimo, że dość długo szukaliśmy rozmiaru żadna z ekspedientek nie zaproponowała pomocy. Dopiero po pytaniu o rozmiar pani zainteresowała się nami, ale na chwilę. Prosząc o rozmiar innych butów stwierdziłam, że szybciej sama bym go znalazła - pani szła takim tempem, że nawet nie potrafiłabym chyba tak wolno iść, najpierw zakończyła wykonywaną czynność, a dopiero potem szukaniem butów. Inna pani przy kasie podczas, kiedy byłam obsługiwana jadła. Nie wiem, czy nie mają tam zaplecza, ale wątpię, żeby kasa była najlepszym miejscem na spożywanie posiłków. O gratis, mimo że kupiłam dwie pary butów musiałam się upomnieć. Fakt, wisiała kartka, ale wydaje mi się, że pracownica powinna w takiej sytuacji sama przypomnieć o obowiązującej promocji.
Trochę zdziwiła mnie organizacja kas. Zrobiono dwie osobne kolejki do kas automatycznych oraz tych z pracownikami. Kolejka wyglądała na dość długą, ale z tego co widziałam przesuwała się szybko. Przy kasach automatycznych trochę gorzej, bo siedem było czynnych, a klientów w kolejce sporo. W sklepie było czysto. Produkty, które chcieliśmy kupić bez problemu znaleźliśmy.
Wstępnie oglądaliśmy z mężem panele i produkty do łazienki. Wybór był ogromny, fajnie że panele były nisko, więc można było się dokładnie przyjrzeć strukturze itd. W sklepie panował porządek, a ceny były widoczne. Wszystkie produkty miały dokładny opis (szczególnie interesowała nas klasa paneli), oraz widoczne wymiary (np. przy wannach).
W klubie było bardzo mało klientów. Przy stolikach czuć było nieprzyjemny zapach kostek toaletowych z męskiej ubikacji. Piwo było kiepskie, raczej mocno rozcieńczone. Muzyka niezbyt ciekawa. O 24 nie można było już zamawiać alkoholu, trzeba było zejść na dół do dyskoteki. W klubie było czysto, jedynie ten zapach..
Stolik był czysty. Mimo dużego ruchu kelnerka podeszła bardzo szybko przynosząc menu, oraz proponując coś do picia. Jedzenie również było szybko podane. Porcje były duże, ale do 5 dań zostały podane tylko dwa komplety sosów, przez co szybko ich zabrakło. Kelnerka nie pozwoliła dopić napojów, poinformowała o zamknięciu.
Szukany produkt znajdował się przy kasie, dlatego zakupy udało mi się zrobić szybko. Otwarta była jedna kasa, ale nie było kolejki, więc szybko zrobiłam zakupy. Wszędzie było czysto, towar był ładnie poukładany, a ceny widoczne i poprawne. Kasjerka była bardzo miła. Po zakupach zaproponowała zapakowanie kupionych produktów.
W sklepie było czysto, a towar był dobrze ułożony. Towary w promocji były ładnie wyeksponowane i widoczne. Były duże kolejki - po ok. 5 osób w każdej, a otwartych kas było niewiele. Przy stanowisku z serami oraz mięsem obsługiwała tylko jedna osoba przez co tworzyła się tam kolejka. Pracownica przy kasie była uprzejma.
Przy wejściu nie zastałam ani jednej ulotki. Okazało się, że były przy stołach za kasami, ale w takim razie po co podajniki? W wielu miejscach były palety z towarem oraz klatki na kartony, ale w szerokich alejkach, więc nie zawadzały drogi. Klientów było sporo, ale po naszym dojściu do kasy została otwarta kolejna, co zdecydowanie skróciło czas oczekiwania. Trochę rozczarowały mnie warzywa - drugi raz w tygodniu chciałam kupić w Biedronce (innej) pomidory, a ich wygląd z daleka odstraszał.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.