Jakoś rzadko wstępuję na ten Orlen, choć często jest mi po drodze. 9 czerwca, byliśmy tutaj i głównie oferty Stop Cafe, nas interesowały. Co do samej obsługi, jako obsługi, nie mam zastrzeżeń, bo pracownica była miła i grzeczna, ale miała problem z naliczeniem punktów Vitay na dodatkowych kuponach, w pełnym rozumieniu, ostatecznie naliczyła tylko podstawowe. Przyjemna aparycja i grzeczna postawa, były sympatycznym akcentem obsługi. Na podjeździe i w sklepie/kasie było czysto, a ekspozycje handlowe były przejrzyście eksponowane. Przed wejściem do sklepu – płyny samochodowe, reszta w sklepie. Bogactwo i różnorodność zaopatrzenia, pozwala spełnić różne oczekiwania zakupowe – napoje, słodycze, papierosy, prasa, zabawki i inne. Całkiem przyzwoity czas postoju, 9 czerwca.
Ha-Ko-Ja znajduje się w CH Karolinka i jest to niewielkie stoisko telefonii komórkowej i akcesoriów, związanych z tą branżą. Wielokrotnie je mijałam, będąc tutaj na zakupach, 10 czerwca, zatrzymałam się, bo miałam nowego smartfona i był mi potrzebny wygodny, ochronny futerał. Spotkałam się tutaj z profesjonalną obsługą, dokonaną przez młodego mężczyznę, który oferował, także szkło hartowane na ekran, ale nie chciał dać zniżki, więc pozostałam, tylko przy futerale. Miałam do wyboru różne kolory, wzory i materiał wykonania, mogłam założyć na telefon, wybrać najbardziej mi pasujący. Stoisko jest w kształcie prostokąta i zewnętrznie, na ladzie obsługi panował porządek i estetyka, jednak obsługa z każdej strony sprawia, ze widać to co znajduje się pod ladą, a tam nie było najestetyczniej, choć do wizualnej ”tragedii”, było bardzo daleko. Jednak bałagan (okruszki, papierki, kubek między nimi), był widoczny. Takie, to trochę, mało estetyczne na tle estetyki.
Było już po południu 9-go czerwca, gdy zadzwoniłam na infolinię NC+. Zawsze się wkurzam, gdy automatyczne komunikaty każą mi wybrać kolejne opcje numerowe, ale tutaj nie trwało to długo i trafiłam na czas oczekiwania, krótszy niż 3 minuty, co nie za-skutkowało rezygnacją z mojej strony, ani frustracją oczekiwania. Zgłosił się Dawid, powitał grzecznie i spytał, w czym może pomóc. Mój kontakt dotyczył EURO2016, a konkretnie transmisje wszystkich, rozgrywanych meczów. Krótko i zwięźle została przedstawiona mi oferta. Nie powiem, żeby była atrakcyjna cenowo, ale kibic piłki nożnej, ma to do siebie, że, bez względu na cenę i własne odczucia/krytykę, ofertę przyjmie. Uważam, że bardzo drogo sobie zażyczono – 99 zł, za miesięczny dostęp, dodatkowych kanałów – czas trwania Euro. To wykorzystywanie okoliczności piłkarskiej, na zbicie solidnego kapitału. Tym bardziej, ze mam pakiet abonamentowy, dodatkowo rozszerzony. Uważam, że drogo sobie zażyczono, tym bardziej, że nie-abonenci, też w takiej cenie mogli nabyć, okresowy dostęp (znajomi skorzystali). Choć nie miewam zastrzeżeń do tego operatora, tym razem skrytykuję ofertę, chociaż ją zakupiłam. Uważam, że wykupiony, stały abonament powinien dawać pewne przywileje cenowe. NC+ postąpiło bezwzględnie, postawiło na zysk, wykorzystując okoliczności. Czuję się złupiona, jako klient NC+ i winy nie ponosi rozmówca, który swoje zadanie wykonał profesjonalnie. Był miły, taki przyjazny i moja sugestia, co do ceny, spotkała się z uznaniem, aczkolwiek nie czułam się uprzywilejowana. Co miesiąc odprowadzam do NC+ niemałą kwotę, a kolejny miesiąc będzie horenda-lnie drogi, niestety. Choć kibic zapłaci każdą cenę, nie odbiera mu to prawa do krytyki, dlatego tym razem, będzie to, z mojej strony, skutkowało niezbyt wysokim uznaniem, choć pakiet nabyłam.
W barze Oskar, zjedliśmy dania obiadowe, już w porze, cokolwiek przed-obiadowej, będąc w Kórniku 4 VI. To rewelacyjna placówka, przypominająca mała, przytulną kawiarenkę w bardzo gustownie pomyślanej aranżacji. Jedna ściana i podwyższenie baru są w stanie surowej cegły, w kolorystyce wnętrza dominują brązy, beże i biel. Drobne elementy dekoracji są wykonane w metaloplastyki. W witrynie okiennej stoją zielone rośliny doniczkowe, między nimi dekoracyjne, starodawne lampy. Wnętrze sprawia wrażenie retro w polaczeniu współczesności. Jest tutaj fototapeta, przedstawiający dawny wygląd rynku miasteczka, są też mniejsze obrazy/widoki z przeszłości, nawet z 1960 roku. Na klientów czekały estetyczne stoliki, wraz z menu, o dość bogatej zawartości ofert. Zamówiliśmy i czekaliśmy na realizację, podziwiając dyskretnie wnętrze. Ciekawym dodatkiem zdobniczy, na ceglanej ścianie, były sympatyczne powiedzenia o kobietach, umieszczone na małych tabliczkach. Podane zamówienie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania, co do II dania. Skoro mąż nie dał rady schabowemu, to musiał być pokaźnych rozmiarów. Natomiast moje naleśniki, też ledwie ”zmogłam”, a estetyka podania była wprost proporcjonalna, do jakości. Z taką dbałością o sytość klienta, miałam do czynienia podczas urlopu nad morzem. Zwykle lokale gastronomiczne stawiają na, swego rodzaju minimum dania na talerzu. Stąd klient nie wyjdzie głodny i nie zapłaci ”słono”. Jestem pod wielkim wrażeniem, dziękuję za ponadstandardową, jakość. Polecam Bar OSKAR w Kórniku.
Jeśli nie korzystam z sanitariatów, zawsze mogę wystawić wysoką ocenę (nie raz przekonałam się o tym), w jakości obsługi, bo takt, kultura i życzliwość dla klientów, są tutaj przestrzeganą normą. 4 czerwca z rana, korzystaliśmy z kilku ofert sprzedażowych, dostępnych na stacji paliw. Tankowanie mąż zrealizował sam, podobnie jak inni, nie było stosownego pracownika. Przy stanowiskach kasowych byli obecni 2 pracownicy: Józef i Patryk, którzy wzajemnie uzupełniali swoje czynności, łączone, także z gastronomią, marki Stop Cafe. Ten Orlen jest niewielki, jednak w czasie naszego postoju, nie stanowiło to niewygód, ilość klientów była znikoma. Sama obsługa kasowa przebiegła sprawnie, zadbano o przyjacielską atmosferę i kulturę względem obsługiwanego. Wizualnie, też było czysto
W sklepach H&M-u panuje zawsze przyjemna atmosfera, którą tworzy, m.in. muzyka, dopełniająca komfort przeglądania ofert handlowych. Można tutaj swobodnie przeglądać asortyment, a wybrane rzeczy, przymierzyć w jednej z wielu kabin, znajdujących się w wyznaczonej części placówki. Jeżeli przymierzana garderoba nie spełnia oczekiwań, zostawia się ją w tej części, a pracownik zajmuje się odniesieniem na właściwe miejsce. Ekspozycje handlowe są często zmieniane aranżacyjnie, dba się o rotację kolekcji, wyprzedając, tzw. wychodzące czy kończące się. Obsługa jest bardzo grzeczna, klienta informuje się o możliwości zwrotu, a zakup pakowany jest do reklamówki firmowej, za którą nie pobiera się opłaty. Ten opolski sklep ma dodatkową, wydzielona część z asortymentem dziecięcym. Tu każdy znajdzie coś dla siebie, zarówno modnego, ekstrawaganckiego, jak i klasycznego. Tą wizytę odbyłam w Dniu Dziecka, przebiegła przyjemnie, sprawiła radość mi i rodzinie.
Mały, bardzo jasny i pachnący sklep kosmetyczny, gdzie pracują bardzo grzeczne kobiety, którym zależy, głównie na zadowolonym kliencie. Dba się tutaj o kulturę słowa i traktowania kupującego, a pracownice mają szeroką wiedzę nt. pielęgnacji i kosmetyki, chętnie się nią dzielą. Zakupy tutaj, są prawdziwą przyjemnością. Jakość produktów ma odbicie w cenach, które nie należą do niskich, ale dobry kosmetyk, zawsze ma swoją wyższą cenę. Jednak, tzw. stały klient ma swoje przywileje, ja z nich korzystam, dlatego, co jakiś czas, wracam na zakupy do YR, uzupełniając kończące się specyfiki kosmetyczno pielęgnacyjne. Placówka, zawsze jest bardzo estetyczna, wręcz dostojna – w całej swojej krasie. Za tę wizytę, 1 czerwca, należy się pochwała, także dla obsługującej, Aleksandry.
Zawsze dziwi mnie pytanie pracownika, ”czy wydrukować potwierdzenie zapłaty?”, a takie zadała mi pani Jola, gdy płaciłam kartą, za dokonany zakup, 1 czerwca. Przecież, klient powinien otrzymać dowód, dokonanej zapłaty. Co do sprawności obsługi, przebiegła bez zarzutów – grzecznie, miło, sprawnie. Można by się przyczepić do obsady pracowniczej – jedna osoba to zbyt mało, a oczekujących było sporo, choć mam wrażenie, że klienteli ubywa, co obserwuję od jakiegoś czasu. Sąsiadujący McDonald’s ”przeżywał” oblężenie, ale tam, wszystkie stanowiska były dostępne. Mam swoje upodobania, co do ofert KFC i jeszcze ich nie zmieniłam, wracam tu, co jakiś czas, jestem zadowolona z zakupu, podobnie jak moja rodzina. Co do wyglądu i estetyki, nie mam zastrzeżeń, bo stanowisko obsługi było uporządkowane, a wydane zamówienie, podane na tacy, zrealizowane sprawnie.
Tak się złożyło, ze 31 maja byłam klientem, obu stacji paliw Orlenu, w Oławie. Ta znajduje się nieopodal sklepu Kaufland, należy do mniejszych, ale był tu obecny pracownik podjazdu, lecz nie tankowałam paliwa. Mój cel był nieco inny. Motoryzacyjny, owszem – zakup płynu do spryskiwacza. Osobisty – zaplecze sanitarne oraz zakup, czegoś słodkiego na drogę. Obsługę kasową stanowiły dwie panie: Dorota i Asia. Ta pierwsza miała okoliczność, dokonać mojej obsługi. Niestety, miała problem z naliczeniem punktów za zakupy, próbowała sugerować, że to wina mojej karty Vitay, była jakby zaskoczona, że mam ”złotą” kategorię. Jakby, zupełnie nie mogła sobie poradzić z tym. W efekcie naliczono mi, jedynie część należnych punktów, bo nawet druga pracownica, miała z tym, też jakby problem. Ogólny wizerunek dawał poczucie ładu i porządku, ale pomieszczenia sanitariatów, wymagały do-estetyzowania, zwłaszcza w zakresie aromatycznych odczuć. Coś takiego jak odświeżacz zapachowy, powinno być użyte. Orlen na ulicy Opolskiej, w tym zakresie jest nieporównywalnie ”wyżej”, niż ten na ulicy Wiejskiej.
Każde mieszkanie może wyglądać inaczej, co jakiś czas, a ten niewielki sklep, może w tym pomóc, swoimi ofertami – m.in. tkaniny, zasłony, obrusy, firany, poduszki, efektowne dodatki. Ten sklep, był główną przyczyną, że zatrzymałam się w Oławie, bo kiedyś kupiłam tutaj, bardzo fajne dodatki do firan i teraz miała potrzebę, zmiany jeszcze czegoś w moim mieszkaniu. W czasie wizyty (31 maja), byli obecni dwaj pracownicy – pan zajęty dokumentami i pani, bardzo elegancka, komunikatywna i przyjemna w rozmowie, chętnie mi pomogła, doradziła, sugerowała. Sklep jest obficie zaopatrzony, wygląda estetycznie, a ceny jak ceny, można o nich dywagować, ale czasem, po co? Tutaj są do przyjęcia.
Obok mamy tata, to standard modelu rodziny, aczkolwiek wartość mamy/kobiety w każdej rodzinie jest bezdyskusyjna i niepodważalna, choć każdemu z osobna należą się pewne honory Niezależnie, jednak od tego, tata jest bardzo ważny i, też ma swój ”jedyny” dzień w roku – Dzień Ojca. Każdego roku, Google akcentuje ten dzień, zamieszczając tematyczne grafiki Doodle. W tym roku jest skromne, ale wymowne – na kolorowym dywaniku z Google znajdują się dwie pary obuwia, dorosłego mężczyzny i małego dziecka – tata z potomkiem być może za chwilę je założą i ruszą w codzienność, np. żłobek, przedszkole, praca, spacer, etc. takie symboliczne przypomnienie dla małych i dużych internautów, bo przecież każdy ma swojego tatę, któremu należą się życzenia/przyjemności, nie tylko od święta. Jeśli, ktoś nie ma pomysłu albo chce być nieszablonowy, może kliknąć w rycinę i znajdzie wszystko, co mieści się w temacie ”ojciec”, np. historia tworzenia obchodów, zwyczaje w różnych państwach, powiedzenia, treści życzeń itp. Google jest czymś, w rodzaju ”katalogu wiedzy”, z zasobami informacji wszelakich, które czyni powszechnie dostępnymi i na użytek każdego, kto lubi, chce, musi obracać się w tzw. wirtualnej przestrzeni. To, także komunikator, bez ograniczeń terytorialnych, to ”urządzenie” sprawne i szybkie, dające nieograniczone, bezpłatne możliwości, także językowe. Z Google, nie ma tajemnic. Stworzenie i administrowanie wyszukiwarką, jak dla mnie jest rewelacją.
Kulturę traktowania klientów w Kauflandzie, chwaliłam już nie raz, a 31 maja, znów jej doświadczyłam, będąc w tej placówce. Rozglądałam się za miejscem ekspozycji świeczek zapachowych, nieopodal był pracownik zajęty wykładaniem towaru. Widząc moje wodzenie wzrokiem, podszedł i spytał, czy może mi pomóc i pomógł. To był pan Rysiek. Potem, jeszcze raz skorzystałam z jego wiedzy, ekspozycji towarów w sklepie. W placówce widoczni byli także inni pracownicy, którzy służyli innym klientów, gdy ci potrzebowali takiej pomocy. Sklep jest bardzo duży, tego dnia było wiele promocji cenowych, obok cen standardowych. Na pierwszy ”rzut” oka, widać było dbałość o wizualny wyraz – czysto, przestronnie i ład ekspozycyjny. Obsługa kasowa zorganizowana w sposób, umożliwiający, dość sprawną rotację kupujących – były czynne 4 kasy. Kasjerka Anna, witała/żegnała z uśmiechem, słowa grzecznościowe w jej ustach, brzmiały jak standard, a każdy (przede mną i ja), żegnany był sympatycznymi życzeniami, na resztę dnia.
Kompresor, myjnia, odkurzacz to główne oferty motoryzacyjne, które są dostępne na stacjach paliw Orlenu, obok tankowania paliw, które należy do głównych i zazwyczaj podstawowych, które wykorzystują klienci. W ostatnim dniu maja korzystałam z kilku wymienionych. Było tu czysto i estetycznie, a obsługa miła, grzeczna, uśmiechnięta i przyjaźnie usposobiona. W czasie mojej wizyty obecne były pracownice - Agata i Kasia, nie było pracownika podjazdu, a foliowe rękawiczki jednorazowe, kończyły się – było kilka przy jednym ciągu dystrybutorów, a są tutaj trzy. Mojej obsługi dokonała Agata, proponując dodatkowe artykuły, a jej propozycje - jedna ubiegła mój zamiar, była to kawa. Karta punktowa Vitay, była standardem, o który pytano, każdego klienta. Ta wizyta przebiegła sprawnie, w atmosferze kultury, której obecnym pracownicom, nie brakowało. Jest tutaj także, wiele ofert poza-motoryzacyjnych i można zrobić pewne zakupy czy coś przekąsić, bo Stop Cafe stanowi jednolitą część, Orle-nowskich stacji paliw.
30 maja, Dzień Dziecka był tuż, tuż, więc na pierwszym planie wejścia do sklepu, znajdowały się artykuły związane z ”radością”, jaką można sprawić dzieciakom. Auchan ma to do siebie, że zawsze, na wejściu eksponuje aktualne okoliczności. Dzięki temu, ekspozycje wejściowe są bardzo często zmieniane. Tym razem, ruszyliśmy od razu do tych artykułów, bo był to główny cel naszej wizyty, zrealizowany, niemal od razu. Bogactwo prezentowanych ofert sprawiło, że mogliśmy wybrać prezenty, dostosowane do wieku i zainteresowań dzieci, które zamierzaliśmy obdarować. Były bardzo duże obniżki cenowe, niektóre nawet 50%. To sprawiło, że atrakcje stały się jeszcze bardziej atrakcyjne. Tu w Auchan jest przestrzennie i wygodnie dla kupujących, można liczyć na pomoc pracownika, w razie potrzeby, można sprawnie sfinalizować swoje zakupy, bo organizacja kasowa prezentuje się na wysokim poziomie – liczne dostępne kasy, także z podziałem dla małych ilości artykułów czy osób uprzywilejowanych. Pracownicy przestrzegają standardów, obowiązujących w tej sieci, dopełniając atmosfery, swoją przyjazną postawą. Tego dnia, w kasie, gdzie finalizowała zakupy, był kasjer-obcokrajowiec (mówił ”łamaną” polszczyzną), świetnie przygotowany do swej roli. Wiedział, czym jest ”Skarbonka”, dbał o jej właściwą realizację, a także, o kulturę języka, w kontakcie z obsługiwanym.
Tuż po północy naszego czasu, 21 VI, słońce przeszło przez punkt Raka i tym samym rozpoczęło się astronomiczne lato, pora roku uwielbiana przez znaczną część osób, planujących urlopy/wyjazdy wakacyjne, bo lato to także wakacje. Ten dzień, to także, tzw. przesilenie letnie – najdłuższy dzień w roku. Jednak już dzień wcześniej, w ciągu dnia, Google zamieściło kolorową animację Doodle, zwiastującą letnią radość przyrody – fragment krajobrazu, zielone drzewko, wyskakująca wiewiórka, pojawiająca się, dorodna truskawka i mrugające figlarnie kamienie i głazy. Jeśli, ktoś nie skojarzyłby przesłania, najechany kursor wskazał ideę ”Pierwszy Dzień Lata 2016”, a kliknięcie otworzyło listę stron, związanych tematycznie, z tym zjawiskiem w astronomii. Takie Doodle, na głównej stronie utrzymano do ok. południa 21-go. Google, każdego dnia dostarcza wiedzy, aktualnie potrzebnej danej osobie. To sprawna wyszukiwarka, której używam, na co dzień, dzięki licznym, dostępnym narzędziom internetowym, modernizowanym, co jakiś czas, dającym nowoczesne możliwości wykorzystania w pracy, rozrywce, nauce. Spośród innych, dostępnych wyszukiwarek, ja wybieram Google.
Instytut GFK Polonia zaprosił mnie do rejestracji w panelu badawczym, za pośrednictwem poczty @. Sprawdziłam opinie w Internecie, bo ludzie na forach dużo piszą. Nie znalazłam aplauzu, było wiele krytyki, niektórzy twierdzili, że wypisali się z panelu. Znikoma ilość pochlebnych opinii, zniechęciła mnie do rejestracji, choć wcześniej wypełniłam formularz wstępny, bez ostatecznej akceptacji. Pewnie o sprawie zapomniałabym z czasem, ale trzy dni później, zadzwonił pracownik GFK, uwiarygodnił się (znał adres, treść i datę wysłanego @) i, o dziwo, do niczego nie namawiał, ale spytał czy mam jakieś pytania/wątpliwości, oferował pomoc, poprosił o kontakt, gdybym miała jakieś zastrzeżenia. Bardzo miła, grzeczna kurtuazyjna rozmowa, w duchu kultury i przyjacielskiej atmosfery, bez zobowiązań czy deklaracji, dla obu stron. Trochę mnie zaskoczył ten telefon, bo raczej nie zdarza się, aby, już wstępne zgłoszenie on-line, skutkowało telefonem do zarejestrowanego, mi nie zdarzyło się, dotąd, a mam na swym koncie kilka serwisów badawczych. Ale, przyznaję, było to miłe, doceniające chęć udziału w badaniach rynkowych, szacunek i poważanie dla potencjalnego badacza, który, choć częściowo, zareagował na zaproszenie. Po tej rozmowie, miałam nawet małe wyrzuty, tak sama przed sobą, że surowo oceniłam panel, zanim zaczęłam współpracę, na dobre. Dane badawcze GFK są często przedstawiane w mediach, jest on ogólnie znany w społeczeństwie, z nazwy. Nawet się zastanawiałam, czy ”pociągnąć” temat głębiej, bo z wstępnej obsługi, byłam ukontentowana. Już następnego dnia przyszło zaproszenie i przyszło realne ”ochłodzenie”, bo praca, jaką trzeba włożyć jest nieadekwatna do wynagrodzenia – codzienne skanowanie własnych zakupów, paragonów, wprowadzanie ich do systemu w pojedynczych pozycjach, to zajęcie wykluczające podstawowe zatrudnienie, ale niepozwalające, finansowo, na utrzymanie się, tylko z tej działalności. Żeby mieć dane dla GFK – trzeba robić zakupy, żeby robić zakupy - trzeba zarabiać, żeby zarabiać – trzeba pracować, a wynagrodzenie za działalność w GFK, nie pozwala na taki stan, natomiast jest czasochłonne. Tak trąci, jakby wyzyskiem, choć nie męczącym, ale na dłuższą metę, kto wie. To nie dla mnie, mam rodzinę, dla nich też muszę mieć czas, a sama działalność w panelu GFK, nie za-skutkuje profitami, a z pracy nie zrezygnuję. Już opuściło mnie wstępne zadowolenie, przestało dziwić, dało realny obraz, takiego trochę mamienia, w moim odczuciu.
Z portali społeczności-owych dowiedziałam się o panelu badawczym IMAS’online, był polecany przez innych użytkowników, jako wiarygodny. Zarejestrowałam się bezpłatnie i czekałam na zlecenie badań, pierwsze dotarło już po godzinie, więc zabrałam się za nie od razu. Niestety badania w portalu są tylko zlecane, nie ma ogólnodostępnych, jak to jest np. w SW Panel. Tu logowanie nie ma znaczenia, wiadomość o badaniu przychodzi na e-mail. Nie wiem, co tak zachwalali internauci, skoro na kolejne badanie, tym samym kolejne punkty, czekam w nieskończoność. Po pierwszym miłym wrażeniu, przyszła refleksja, nawet podejrzenie, że bardziej chyba chodzi o dane – tworzenie list mailingowych, do dalszego wykorzystania. Portal oferuje też punkty za zapraszanie znajomych, ale ja nie tak szybko dzielę się adresami @, wolę sprawdzić na własnych doświadczeniach, czy wart innych wciągać w ”gry” ankietowe. Tak dla zasady, loguję się do konta, ale na próżno, nic nowego tam nie znajduję. Sam wygląd serwisu/strony jest przyjazny wizualnie w kolorze błękitu, dającego poczucie zaufania, ale mi, to nie wystarcza. Jest tu sporo informacji uporządkowanych zakładkami, ale aktywność badacza jest ograniczona – tylko na zaproszenie, więc czekam i po 4 dniach doczekałam się, ale nie spełniłam warunków, no więc nadal czekam, kolejny dzień - znów przyszło zaproszenie, ale tym razem – przekroczona liczba respondentów. Trochę to dziwi, bo chwilę po wejściu wiadomości (5-10 minut) i już brak zapotrzebowania. Póki co, nie oceniam wysoko, tego panelu badawczego, należącego do Instytutu Badań Rynkowych i Opinii Społecznej, ogólnie znanego z mediów. Jednak poczekam jeszcze jakiś czas, może nadejdzie ”lepszy czas”.
Lodolandia to mały handel obwoźny, typu gastronomicznego, znajdujący się na parkingu CH Aleja Bielany, niemal na wprost wyjścia/wejścia. Jest to niewielka budka z oknem w formie przyczepy campingowej. W dniu 30 maja, była tutaj sympatyczna sprzedawczyni w czerwonej koszulce, widząc podchodzących, witała z uśmiechem. W ofercie miała lody i gofry. Ja miałam ochotę na gofra, mąż wolał loda. Na swoje zamówienie musiałam poczekać do 10 min., mąż otrzymał od razu. Czekanie odbyło się na tzw. stojaka, bo nie było tutaj żadnych krzesełek. Obsługa miła i grzeczna. Wygląd punktu sprawiał wrażenie estetyki. Były widoczne informacje o ofertach i ceny. Do zamówień, pracownica dysponowała dodatkami – sosy, konfitura. Oczywiście, za każdy była liczona dopłata. Jakość zamówienia była całkiem dobra, choć śmietana na gofrze, była dość skromnie za-dozowana.
Inmedio w Alei Bielany jest bardzo małym, wręcz malutkim salonikiem prasowym, gdzie odbierałam swoją piłkę Coca Coli z podpisem Lewandowskiego, znanego piłkarza naszej kadry narodowej. W dniu 30 maja, obsługę stanowił młody mężczyzna Jakub, który wiedział, co należy zrobić, gdy podałam mu Voucher. Obsługa odbyła się sprawnie, typowo, jak to w handlu. W tym małym sklepiku jest mnóstwo artykułów umieszczonych, głównie na ściankach (prasa, publikacje), trochę na niewielkiej ladzie i na jednym, niewielkim, wolno-stojącym regale, wypełniającym centrum placówki. Było tu czysto. Moja wizyta trwała bardzo krótko, odbierałam jedynie piłkę, nie prowadziłam dialogu ze sprzedawcą, zamieniliśmy raptem kilka, wymaganych w obsłudze, słów.
Bary Taurus kojarzę bardzo pozytywnie, ale ten, mieszczący się na MOP Rudka przy A4, zdecydowanie przeczy temu poczuciu. Brudna i zadeptana podłoga, choć dzień 27 maja był bardzo ciepły i słoneczny, więc klienci nie mogli nanieść błota. Opalcowana ścianka działowa (na brązowym, błyszczącym drewnianym pasku – widoczne nader wyraźnie), zaplamiony zaciekami sufit. Gdy usiadałam na wygodnej kanapie, czekając na realizację zamówienie, mogłam dokładnie obejrzeć te mankamenty. Zamówiliśmy sobie tylko rosół i całe szczęście, ze jedynie to, bo gdyby reszta była tak ”kiepskiej”, jakości, mogłabym zrobić awanturę. Rosół był ledwie ciepły i w dodatku niesmaczny, tak jakby powtórnie przegotowany. Można powiedzieć – nieapetyczny wygląd placówki i nieapetyczny rosół, to tak jakby, bylejakość w parze. Obsługa, chyba zmęczona była, bo też nie widać było zadowolenia w postawie, ot przyszedł klient to i dostał, czego chciał. Już od wejścia, jakimś ”chłodem” powiało, ale nie przywiązałam specjalnej uwagi, dopiero potem ”wyszło szydło …”, dalekie od zadowolenia.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.