Jakiś czas temu skrytykowano moją opinię co pracy ekspedientek tego sklepu dlatego podczas tej wizyty baczniej przyjrzałam się obsłudze przy okazji drobnej potrzeby zakupowej. Gdy weszłam już w progu usłyszałam dzień dobry od pani Aleksandry – drobna blondynka o prostych włosach opadających na ramiona, makijaż na twarzy, ciemne odzienie, na nim fartuszek w kolorze stonowanej zieleni. Z delikatnym uśmiechem patrzyła na mnie gdy zmierzałam wprost do lady. Zamierzałam kupić szampon do włosów i krem do twarzy, kosmetyki które znam ale aby jednak upewnić się co zachowania ekspedientki (krytykowanego kiedyś w mojej obserwacji przez innego obserwatora) postanowiłam trochę popytać, udając brak mojej wiedzy, tym bardziej, że oczekiwanego kremu i szamponu nie było Co do kremu dowiedziałam się, że jego formuła została udoskonalona i w przeciągu 2 tygodni pojawi się on w „nowym” wydaniu, natomiast jego 15 ml próbkę otrzymałam gratis do dokonanego zakupu. Szampon Brillante był akurat niedostępny, jednak w jego miejsce pani Aleksandra poleciła dwa inne Hamamelis – jeden sam szampon, drugi rodzaj 3 w 1: szampon, odżywka i płyn ułatwiający rozczesywanie. Pracownica przestawiła mi wyczerpująco walory obu tych specyfików, nie okazała znudzenia, niezadowolenia czy ignorancji, nie była też nachalna ani niegrzeczna. Mówiła stonowanym, przyjaznym głosem. Jej zachowanie doskonale komponowało się z wyglądem – było jego dopełnieniem: sympatia, przychylność i pełna kultura. Zdecydowałam się na szampon 12,90 zł/300 ml, ekspedientka udzieliła mi rabatu „ulotowego” dlatego ja zapłaciłam za niego 9,03 zł. Zapytała też mnie czy chcę dobrać jakiś drobiazg do 10 zł aby otrzymać pieczątkę na karcie Stałego Klienta, gdy zgodziłam się, zaproponowała kulkę kąpielową za 1,50 zł. W sklepie porządek idealny dopełniony oświetleniem, którego podbity blask nadawał kryształowo zieloną poświatę całości. Profesjonalizm w całej okazałości.
Nie zawsze pasuje mi wyjazd w niedzielę do pracy ale „służba nie drużba”, wyjścia nie ma. taki stan pociąga za sobą wizyty m.in. na stacjach CPN i nie koniecznie w celu tankowania. Tego dnia to kawa, przydatna w drodze była powodem zjazdu tutaj. Czarna, gorzka to jest to z rana jest mi niezbędne. Nie raz już tutaj tego zakupu dokonywałam, jakość dobra więc jako zadowolony klient wracam. Tego dnia trzy pracownice tutaj zastałam, dwie młode dziewczyny – Justyna oraz Karina i jedna trochę starsza – Ala. Karina przecierała mały stolik stojący w kącie, Ala zajęta była przy kawiarce, gdy podeszłam i zapytałam czy mogę włączyć ekspres aby już kubek się napełniał zanim zapłacę, powiedziała z uśmiechem – proszę bardzo więc moja kawa zaczęła się parzyć a ja w międzyczasie udałam się do kasy gdzie przywitała mnie Justyna z uśmiechem na twarzy, zaproponowała pączka do kawy, ostatnio biorę od czasu gdy „odkryłam” że jest on w zestawie z kawą za 1 zł i dodatkowe 50 punktów Vitay. Szkoda, że zakupione papierosy nie doliczają tu punktów – pewnie w ciągu miesiąca konto punktów nieźle by przyrosło, ale – nie żądajmy zbyt wiele. Miła, sprawna, sympatyczna obsługa na tej stacji to chyba norma i tak być powinno, ja przynajmniej na razie skarżyć się nie mam na co i narzekać też. Jeśli czasem jakaś wpadka się trafi to obniżam moją ocenę, jeśli takiej nie ma to nie szukam jej „na siłę”. Pracujące tu dziewczyny są pracowite, wolne chwile wykorzystują na drobne prace porządkowe, nawet jeśli nie widać takiej potrzeby. Zawsze wyglądają elegancko i schludnie w firmowej odzieży Orlenu. Tego dnia miały też apaszki z dodatkiem czerwieni założone. Uśmiechnięte, grzeczne i uprzejme.
Jedyny cel mojej wizyty w tym sklepie to chleb, nastawiona na świeży zawiodłam się bo w koszu leżał jakiś wysuszony, blady suchar. Ponieważ stoisko z pieczywem sąsiaduje z mięsnym to zwykle ekspedientki tego stoiska zajmują się jego obsługa. Zapytałam panią Izabellę, obsługującą jakiegoś pana, czy mogę liczyć na jakiś chleb jeszcze dzisiaj, głosem „zmieszania” usłyszałam: może później bo jestem sama i nie dam rady teraz. Jak jest sama to zrozumiałe ale nie rozumiem dlaczego kierownictwo nie zadbało o większą ilość personelu, zwłaszcza że ten dzień to sobota i ruch klientów z założenie może być większy. Wzięłam kilka bułek śniadaniowych (ładnie wyglądały, miękkie były) 0,49 zł/sztuka i zawiedziona przeszłam w alejkach między regałami, trochę bezwiednie patrząc po artykułach, woda niegazowana to wiadomo podstawa, dobra jakość, bardzo dobra cena 0,85 zł/2 litry. W zasadzie wyszłabym niepocieszona gdyby w chłodni nie wpadło mi w oczy opakowanie z napisem „sałatka luchowa” 3,99 zł/200 ml a potem w mrożonkach zapiekanki 1,69 zł/sztuka. To trochę zniwelowało moje niezadowolenie choć nie zastąpiło potrzebnego braku chleba. Artykuły ułożone nienagannie w sklepie były: prasa na stojaku, napoje na paletach i regałach, podobnie jak wiele innych artykułów, mrożonki i nabiał w chłodniach. Przy każdym towarze widoczna cena nad nim lub pod nim. W kasie Ewa, szczupła, średniego wzrostu blondynka z małym „ogonkiem” z tyłu głowy. Grzecznie i uprzejmie dokonała końcowej obsługi, życząc na koniec miłej soboty. To nowe pożegnanie, ale też sympatyczne.
Ta niewielka kwiaciarnia mieści się w jednym z pomieszczeń Polo Marketu tuż za wejściem do tego sklepu po lewej stronie. Wewnątrz kwiaciarni czysta posadzka, na posadzce i podestach poustawiane ekspozycje kwiatowe (sztuczne i naturalne), figurki ozdobne, pojedyncze kwiaty cięte, głównie róże. Moja wizyta tutaj była tylko informacyjna, chciałam dowiedzieć się czy przygotowują bukiety róż w koszach i w jakiej cenie. Ekspedientka, niewysoka, szczupła, młoda dziewczyna ok. 25 lat, rozmierzwione krótkie blond włosy, całkiem sympatyczna w rozmowie, schludnie ubrana – nic „krzykliwego”, nic też nieestetycznego. Gdy powiedziałam o mojej potrzebie wyliczyła na kalkulatorze orientacyjną wartość takiego bukietu: róże 5 zł/sztuka to 250 zł, do tego kosz, dodatki, ozdoby i ostatecznie powiedziała, że wartość takiego bukietu to minimum jakieś 300 zł. Z róż aktualnie w sklepie wyboru nie było – dużo bordowych i kilka żółtych. Zapytałam o dwukolorowe np. o biało czerwonych płatkach. Na to nie umiała mi do końca udzielić informacji i powiedziała, że powinnam się udać do głównej placówki w rynku, która do 18- ej będzie czynna i w której ta kompozycja byłby przygotowywana bo ona tutaj może przyjąć jedynie zamówienie. Nie za bardzo miałam ochotę, skoro wyczerpująco mnie nie potrafiła poinformować to trudno, konkurencja w tym temacie jest nie mała i nie muszę krążyć po Niemodlinie. Róże to nie towar deficytowy, po za tym jeśli interesuje mnie bukiet z 50 sztuk to jakiś rabat wypadałoby zaoferować już na wstępie aby klienta nie stracić a nie wysyłać go gdzieś tam – ganiać jak gówniarza. Wygląd sklepiku ładny, starannie przygotowane ekspozycje, jasno, przy artykułach ceny
Wizyta w Polo Markecie raczej zawsze kończy się zakupami, wiele cen przyjaznych kupującemu, miła obsługa i swoboda poruszania się po sklepie zapewnione. Jeśli chodzi o aranżację wnętrza tego sklepu to układ jest taki sam jak w innych placówkach tej sieci. Na wejściu warzywa i owoce ułożone w skrzyneczkach po prawej stronie na spadzistym podeście, wśród nich m.in. szczypior 2,49 zł/pęczek, natka pietruszki 1,49 zł/pęczek, jabłka 2,45 zł/kg, ogórek zielony 4,99 zł/kg i inne artykuły. Na stoisku z drobiem miła ekspedientka, drobnej budowy, sympatyczna blondynka zważyła mi szyjki z kurczaka 2,99 zł/kg i kości wieprzowe od karczku takie które sobie wybrałam 4,99 zł/kg, potem życzyła mi miłego dnia, dziękując za dokonane zakupy Niestety nie było chleba upieczonego więc sobie darowałam i nawet nie zapytałam uznając, że ostatecznie kupię gdzie indziej. Natomiast przechodząc między półkami zwróciłam uwagę na cenę cukru 3,69 zł/kg – to dokładnie taka sama jak w Biedronce. W kasie grzeczna i uprzejma pani Beata, każdemu proponowała reklamówkę, ewentualnie Regionalne herbatniki w czekoladzie, aktualnie w promocyjnej cenie 0,99 zł/opakowanie, sama dałam się namówić. Mimo sobotniego popołudnia całkiem spora ilość klientów obecna była w sklepie, jednak dla pracowników nie był to problem, trzy kasy czynne skutecznie zapobiegały tworzeniu się jakiejkolwiek kolejki, pracownica hali sklepowej Jadzia sprawdzała towar na regałach sklepowymi, porządek wszędzie był widoczny. Ta sieć sklepów należy do przyjaznych klientowi (moim zdaniem) dlatego zazwyczaj wysoko oceniam tu jakość obsługi.
Do tego sklepu weszłam przypadkiem przywiedziona potrzebą innego, niezbędnego zakupu, którego dokonałam jakby w innym sklepie choć w tym samym lokalu. Cały ten sklep to jakby 3 w 1, który oferuje artykuły damskie: bieliznę, konfekcję i obuwie – każdy z tych artykułów to oddzielny rodzaj sklepu z niezależnymi stanowiskami do obsługi i niezależnymi kasami z ekspedientkami pomimo, że znajdują się w jednym lokalu. Konfekcja damska to prawa część lokalu do około 2/3 jego głębokości. W ofercie sukienki, bluzeczki, żakiety, marynarki i spódniczki w różnych kolorach i rozmiarach. Spodobał mi się fason jednej z sukienek letnich w jasnych kolorach z delikatnym kwiatowym deseniem 125 zł/sztuka ale rozmiar 36 to troszkę za mało dla mnie, jednak ekspedientka zaproponowała przymiarkę bo rozmiarówka wyglądała na lekko zaniżoną, skorzystałam i faktycznie, wszystko byłoby Ok. gdyby nie pewna część mojej budowy. Ekspedientka zaproponowała też trochę inny fason sukienki, kolorystycznie zbliżonej jednak to mnie nie przekonało. Bardzo miła i uprzejma ta pracownica, starsza pani ok. 50 lat, wysoka, szczupła w długiej do pół łydki ciemnej spódnicy i jasnej bluzeczce z krótkim rękawem. Jej postawa nie przypominała wmuszania towaru lecz raczej chęć zadowolenia klienta, podejście w pełni profesjonalne. Obejrzałam jeszcze spódniczki, też wskazała mi jedną, która ładnie „leży” tylko że tutaj rozmiar 42 to już za dużo. Ekspedientka jednak zaprosiła mnie na przyszły tydzień, gdy otrzyma w dostawie kolejną partię konfekcji. Podziękowałam jej za pomoc i pożegnałam się z tą sympatyczną panią. Wizyta w sklepie nie musi kończyć się zakupem aby opuścić go z dobrym samopoczuciem.
Do tego sklepu trafiłam przypadkiem wiedziona inną niezbędną potrzebą zakupu, którego dokonałam jakby w innym sklepie choć w tym samym lokalu. Cały sklep to jakby 3 w 1 oferujący: konfekcję damską, obuwie i bieliznę damską – każdy z tych artykułów to oddzielny rodzaj sklepu z niezależnymi stanowiskami do obsługi i niezależnymi ekspedientkami mimo, że w jednym lokalu się znajdują. Sklep obuwniczy znajduje się tutaj na szerokości tylnej ściany zajmując około 1/3 głębokości lokalu. Są tu tylko obuwie damskie, bardzo eleganckie w wyglądzie, w bogatej gamie kolorystycznej i rozmiarówce. Niestety bardzo drogie, ceny od 120 zł/para i w dodatku nie skóra, to moim zdaniem przesada, mówiąc delikatnie. Fasony podobały mi się ale ceny nie na moją kieszeń, tym bardziej że na rynku lokalnym taniej można kupić nie ustępujące elegancją. W sklepie czystość i porządek idealne, artykuły wyeksponowane na regałach i podestach, ich ilość dostosowana do możliwości zajmowanej części lokalu, niewielkie stanowisko kasowe bardzo estetyczne, z boku prawie nie rzucające się w oczy świece zapachowe dające przyjemny, delikatny aromat powietrza. Wysoka, szczupła, schludnie ubrana ekspedientka, zadbana twarz, przyjazne spojrzenie i pełna kultura, bez narzucania swoich usług. Gdy weszłam w obszar jej urzędowania przywitała mnie z uśmiechem, mówiąc dzień dobry. W pewnym momencie podczas oglądania asortymentu mój wzrok zatrzymał się na jej osobie wtedy zapytała grzecznie: może w czymś pani pomóc, doradzić? Dziękuję na razie tylko oglądam – odparłam; proszę bardzo – usłyszałam. Pełna kultura i dystans dający swobodę klientowi, szkoda tylko że ceny wygórowane bo mogłabym coś tu kupić, cena potrafi zniechęcić.
Oczko w pończosze poleciało więc pierwszy po drodze sklep jaki mi się trafił to było swego rodzaju 3 w 1. Sklep oferujący konfekcję damską, obuwie i bieliznę – każdy z tych artykułów to oddzielny jakby sklep z niezależnym stanowiskiem obsługi mimo, że w jednym lokalu się znajdujący. Bielizna damska to lewa część lokalu do ok. 2/3 głębokości. Oferta dość bogata – piżamy, koszule nocne, biustonosze, pończochy, rajstopy, podwiązki. Wszystko ładnie wyeksponowane na wieszakach, dookoła porządek, przyjemny, delikatny zapach, jakby kwiatowy w powietrzu. Najpierw zainteresował mnie biustonosz, chciałam biały lub w kolorze cielistym, jednak rodzaj poduszek jakie się w nim znajdowały nie urządzał mnie więc zapytałam ekspedientkę – starsza pani ok. 50 lat, elegancka, zadbana, z lekka przy tuszy, na pierwszy rzut oka budząca sympatię. Gdy wytłumaczyłam jej o co mi chodzi powiedziała, że takich nie sprowadza i poradziła mi wizytę na ruskim targu – taka postawa to brak profesjonalizmu i żenada handlu, z tym spotkałam się po raz pierwszy. Gdyby nie fakt, że potrzebowałam pończochy odwróciłabym się chyba na pięcie i opuściła sklep zniesmaczona jednak zapytałam o pończochy, były w wyborze kolorystycznym takie jak chciałam i to nawet kolor dokładnie ten sam jakie miałam na nogach, cena 19,00 zł/para, to bardzo dużo zwłaszcza że poprzednio w innym sklepie kupiłam w cenie o 4 zł niższej. Kupiłam, co było robić, na kolanie dziura, jak „łajza” nie mogę wyglądać. Złośliwy powie, że wygląd kosztuje a sprzedający ma prawo cenić swój towar jak chce, tylko że są jakieś etyczne granice przyzwoitości. Gdyby nie fakt, że byłam „w konieczności” nie kupiłabym u tej pani nic.
Nie zdarzyło mi się dotąd wjeżdżać na kolejne stacje Orlenu jedna po drugiej ale na poprzedniej zapomniałam kupić papierosy, a że na Orlenie, póki co jak zdążyłam się zorientować, mają jeszcze w „starych” cenach (pewnie z jakichś zapasów) uznałam, że wstąpię zamiast wkurzać się w pierwszym napotkanym sklepie, że już jest ich wyższa 1 zł cena. Gdy tylko przekroczyłam próg dwoje młodych pracowników niemal chórem powiedziało dzień dobry z delikatnym uśmiechem na twarzy – drobnej budowy blondynka Patrycja o prostych do ramion włosach i wysoki, szczupły chłopak, krótkie blond włosy. Oboje elegancko wyglądali w prążkowanych biało niebiesko stalowo czerwonych koszulach. Podeszłam do pani Patrycji i poprosiłam o papierosy miętowe 9,80 zł/paczka, pracownica zaproponowała zapalniczkę do nich. Gdy podziękowałam zaproponowała – może na kawę z pączkiem w zestawie miałaby pani ochotę? Miły głos, nienaganna aparycja i przyjazne nastawienie. W sklepiku czysto i przyjemnie, nabyć można niemal wszystko co w drodze kierowcy przydać się może, od artykułów do spożycia poprzez prasę, papierosy, mapy drogowe po akcesoria samochodowe. W czasie mojej krótkiej obecności (jakaś minuta) obecny był młody człowiek, który czekał na napełniający się kawą duży kubek i obsługiwany przez drugiego mężczyznę starszy pan. W sklepie luz i swoboda przejścia – dwa niewielkie regały środkowe z artykułami spożywczymi, reszta artykułów umieszczona głównie przy dwóch ścianach w chłodni, na regałach i kratownicach – wieszakach, trzecia to stanowiska kasjerów, czwarta przeszklona, przy niej też niewielka ilość na niskim poziomie rozmieszczenia. Czasem zatrzymuję się na tej stacji i dotąd nie miałam powodów narzekać, po tej wizycie też mogę pochwalić (póki co).
Paliwa Verva to raczej nie tankuję ale tego dnia miałam przy sobie kupon na dodatkowe 100 punktów za 20 litrów tego paliwa, który wydrukowałam z mojego konta na vitay.pl. tak się złożyło, że pomimo siedmiu stanowisk do tankowania i tak w kolejce stanąć musiałam, trwało to jakieś 5 minut ale trudno, takie sytuacje się zdarzają. Pracownik podjazdu zajęty był tankowaniem samochodów z gazem, ja potrzebowałam benzynę więc tankowałam sama, podobnie jak inni kierowcy samochodów z paliwem ciekłym. Droga ta benzyna jak „diabli” 5,99 zł/litr. Następstwem kolejki do dystrybutora była kolejka do kasy - 6 osób ale jedną kolejkę obsługiwały dwie kasy więc klienci podchodzili naprzemiennie co spowodowało dość sprawne skracanie się kolejki. Panie przy kasach (Ala i Karina) zajmowały się tylko kasowaniem zakupów i ewentualnym wydrukiem faktur, natomiast trzecia dziewczyna przygotowywała tylko gorące przekąski (zapiekanki, Hot Dogi, kanapki itp.). Mnie obsługiwała pani Ala (najstarsza wśród obecnych pracownic, ok. 40 lat), drobnej budowy, szczupła kobieta - jasne, krótkie włosy, śniada cera, uśmiechnięta twarz, przyjazne spojrzenie. Z małym zaskoczeniem zareagowała gdy podałam jej kupon wydrukowany z mojego konta na vitay.pl: o, skąd ma pani taki kupon? Wydrukowałam sobie z portalu internetowego – odrzekłam. Nie miała najmniejszego problemu z jego realizacją i należne mi dodatkowe punkty za paliwo zostały bez problemu doliczone, wiedziała co i jak w system wprowadzić. Wzięłam jeszcze Hot Doga z parówką 4,49 zł/sztuka, zaproponowała mi napój do niego. Zanim transakcja dobiegła końca, druga pracownica już pytała o rodzaj sosu do tej przekąski. Pracownicy są tu mli, grzeczni i życzliwi, obsługują każdego z należną kulturą i szacunkiem. Zawsze wyglądają schludnie w ubraniu firmowym, zadbani, maja przypięte identyfikatory imienne. W sklepiku nie trafiłam jeszcze na nieład i nieporządek, zdarzyło mi się natomiast widzieć jak wolną chwilę wykorzystują na drobne prace porządkowe, tak na wszelki wypadek.
Całkiem miłe zaskoczenie gdy otworzyłam moje konto w portalu vitay.pl bo informacja o dodatkowych punktach za paliwo jest zawsze przeze mnie mile widziana. Wprawdzie kilka dni temu otrzymałam informację sms o kuponie z dodatkowymi punktami, który muszę wydrukować jednak mnie to nie „ruszyło” aż do tej pory, co prawda kupon dotyczy tylko paliwa Verva, niestety, bo moim zdaniem powinien dotyczyć wszystkich paliw by w ten sposób ( nawet jeśli to tylko złudne wrażenie) złagodzić odczucie drożyzny. W każdym bądź razie wydrukowałam kupon mi przypisany, na nim informacja, że trzeba zatankować min. 20 litrów paliwa Verva, podać kupon sprzedawcy i zostanie doliczone dodatkowe 100 punktów Vitay. Za 1 litr zwykłego tankowania doliczane jest 6 takich punktów, to niewiele ale dobre i to. Dobrze, że zarządzający programem od czasu do czasu jakiś dodatkowy pomysł na realizację mają. Sam portal jest prosty w obsłudze, logowanie do konta to też nic skomplikowanego. Aktualnie dla uczestników Super Vitay trwają różne dodatkowe możliwości zyskania punktów np. jeśli w danym miesiącu uczestnik uzbiera 2 tysiące punktów w następnym otrzymuje gratis 500 punktów, jeśli natomiast uzbiera 5 tysięcy punktów to w następnym miesiącu otrzymuje do konta punktowego 1500 punktów. Tą pierwszą możliwość wykorzystuję co miesiąc, natomiast drugiej jeszcze mi się nie udało. Wszystko przede mną. Ogólnie z programu Vitay jestem zadowolona, zawsze to coś przy okazji konieczności np. tankowania. Jest jeszcze program VIP ale tego nie zgłębiłam i nic o nim nie mogę powiedzieć. Jeśli ktoś tankuje na stacjach Orlenu to niech pamięta o karcie Vitay, zebrane punkty to możliwość wymiany ich na różne dobra, nie tylko paliwo.
Przed wejściem do sklepu panował porządek, ustawiony kosz na śmieci, z boku gabloty z ofertami promocyjnymi: Biedronka poleca - Okazje Biedronki oraz Specjalnie dla Ciebie. Wózki na zakupy ustawione były równo jeden w drugim a nad nimi tabliczka z informacją o rodzajach monet, które powodują zwolnienie blokady wózka. W sklepie bardzo obszerne alejki, około 2,5-3 m, na wejściu warzywa – poukładane obok siebie w pojemnikach kartonowych, nad nimi ceny, akurat grejpfruty na promocji 1,99 zł/kg. Ja udałam się do końca sklepu, do chłodni, wzięłam jogurty 0,65 zł/135 g w różnych smakach i okrągły ser Camembert 2,95 zł/opakowanie 120 g, potem z drugiej alejki konserwy – śledź w pomidorach. Potrzebowałam jeszcze świecę zapachową zieloną ale jej nie znalazłam, były różowe, czerwone i żółte. Zapytałam pracownicę Justynę o ten artykuł, przejrzała opakowania i okazało się, że faktycznie nie było. Nie chciałam waniliowych bo są zbyt słodkie do mieszkania ale pani Justyna zaproponowała mi konwaliowo różaną w kolorze różowym, mówiąc że ma łagodny zapach więc wzięłam i później okazało się, że warto było, podziękowałam jej za pomoc, w odpowiedzi usłyszałam proszę bardzo. Pani Justyna to młoda kobieta ok. 20-25 lat, jej czarne włosy związane były gumką w tzw. „koński ogon” który opadał jej na plecy. Była krępej budowy ciała, miała okrągłą twarz, czarne brwi i rzęsy. Ubrana w czarne spodnie, zieloną koszulkę z niebieskimi wstawkami i przepasana niebieskim fartuchem. W sklepie na posadzce było czysto w każdej alejce, artykuły poukładane na regałach sklepowych i w koszach przemysłowych. Na koszach przyczepione stosunkowo duże metki cenowe z nazwą, nad koszami wisiały tablice aktualnych promocji cenowych. Po przejściu alejek i dobraniu artykułów m.in. chusteczki higieniczne miętowe w cenie 2,99 zł/opakowanie 10 paczuszek po 10 sztuk (nigdzie nie ma taniej, wiem bo kupuję regularnie).stanęłam do jednej z dwóch czynnych kas jako czwarty klient, za mną jakiś pan i wtedy kasjerka zadzwoniła po pracownika, który zaraz pojawił się w kasie obok. Moje artykuły były wyłożone na taśmę podającą więc zostałam przy tej kasie. Kasjerka Ewa popatrzyła na mnie, uśmiechnęła, przywitała i zapytała: czy dla pani reklamówka? Młoda, szczupła kobieta, czarne długie włosy, związane gumką. czarne brwi i rzęsy, ciemne oczy i wyraziste rysy twarzy, ubrana w koszulkę zieloną, firmową sklepu. Po skasowaniu, zapłaciłam, wydała mi resztę. Na koniec podziękowała, zaprosiła ponownie i pożegnała mnie.
Pierwotnym zamiarem moich zakupów były trzy artykuły: chleb, woda niegazowana i kret – udrażniacz rur. Kupiłam to co zamierzałam i jeszcze trzy inne artykuły, tak to bywa w Polo Markecie, że dodatkowe artykuły lądują w koszyku i to z dwóch powodów: są potrzebna i atrakcyjne cenowo. Można by powiedzieć, że nie 100 a 200% zakupów zrobiłam. Chleb 1,79 zł – to standardowy zakup dla mnie, woda Turniczanka 0,85 zł/2 litry – to okresowy normalny zakup, kret 6,99 zł/500 g – takiej ceny nawet EKO nie ma a w Biedronce jest nieosiągalny. Ser Gouda był w atrakcyjnej promocji 13,99 zł/kg więc najpierw upewniłam się u ekspedientki czy aby na pewno jest to ser a nie produkt seropodobny, zapewniła mnie ze ser, wzięłam jedną z paczuszek przygotowanych w plasterkach, przechodząc obok chłodni z nabiałem masło Talia też mi się przypomniało gdy je zobaczyłam 2,49 zł/500 g a w chłodni z mrożonkami pyzy ziemniaczane 2,99 zł/500 g – szybie drugie danie no to wzięłam. W kasie młoda dziewczyna Iwona o kolorze rudawego blond włosach w czerwonej koszulce i zielonym daszkiem na głowie, chroniącym „spadanie” ewentualnych włosów, które i tak związane miała, miła, grzeczna, uprzejma. Tego dnia, podobne jak poprzedniego, trzej panowie – pracownicy na sklepie zajęci byli wykładaniem artykułów z palet na półki, każdy w czerwonej koszulce z przypiętym identyfikatorem. Dookoła porządek, żadnych śmieci czy papierków. W tym sklepie wygląd ogólny, obsługa klienta i ceny zasługują na uznanie i wysoką ocenę (moim zdaniem).
Zawsze lubiłam i nadal lubię zakupy w tym papierniczo biurowym sklepie. Tego dnia jednak przywiodła mnie tu usługa z jakiej też można skorzystać – kopiowanie. Ten rodzaj usługi jest najtańszy tutaj nie tylko w miasteczku ale nawet w okolicy bo 10 groszy za stronę kartki A4 próżno szukać. Do wykonywania tej usługi służy drugie pomieszczenie sklepu – jakby zaplecze gdzie przez przejście drzwiowe widoczne jest urządzenie do kopiowania – kserokopiarka. Gdy weszłam obsługująca pani była zajęta wypisywaniem jakiegoś rachunku, faktury czy coś w tym rodzaju bo razem z klientką coś dzieliły, dokładały towar do pudełka, liczyły, szacowały. Gdy weszłam i powiedziałam dzień dobry, skończyły kwestię i pracownica zapytała: podać coś pani/ nie ja tylko chciałam coś skserować. A dużo ma pani tego? Trzy kartki dwustronnie. Wtedy pracownica zwróciła się do swojej klientki z pytaniem czy może mnie obsłużyć, ta się zgodziła więc ekspedientka wzięła moje dokumenty i udała się do kserokopiarki. Chwila czasu, zapłaciłam 60 groszy i pożegnałam się wychodząc a panie wróciły do swoich czynności. To miło, że nie musiałam czekać. Tutaj zawsze mogę liczyć na przyjazna i sympatyczną obsługę. Ekspedientka zawsze miła i grzeczna z uśmiechem na twarzy i przyjaznym nastawieniem, elegancka i skromna jednocześnie w wyglądzie, włosy ciemny blond kędzierzawe, zawsze upięte aby nie przeszkadzały, delikatny makijaż, właściwie tylko czarny tusz na rzęsach. W małym lokalu sklepu porządek artykuły na regale za ladą i na przeciw lady na półkach regału ściennego. Długopisy i ołówki w pojemniczkach ustawionych na ladzie. Niewielki sklepik ekonomicznie zagospodarowany. Sprawna rzetelna obsługa w atmosferze przychylności dla klienta.
Zwykle schab na obiad robię bez kości jednak tego dnia (na prośbę mojego męża) postanowiłam zrobić wyjątek i udałam się do tego sklepu bo tu mają taką maszynę, która równiutko może pociąć kawałki – plastry mięsa, nawet z kością. Obsługująca na stoisku mięsnym pani Agnieszka zrobiła to sprawnie, zważyła, zapakowała i przykleiła kartkę – metkę z cena 15,99 zł/kg, to całkiem przyzwoita kwota. Podając mi pakuneczek podziękowała serdecznie, życząc miłego dnia. Tuż obok stoiska mięsnego po prawej Stronia znajduje się pieczywo poukładane na półkach i w koszach, w jednym z nich chleb polski, pieczony na miejscu w polo Markecie 1,79 zł/kg, tego dnia był już przestygnięty jednak to nie był problem bo jakość sprawdzona i niemal bez namysłu go biorę. W dziale z przyprawami sproszkowanymi potrawami (to wygoda i udogodnienie w kuchni) m.in. z serii „Pomysł na…” – Chłopski Garnek 2,69 zł/torebka, takiej ceny raczej żaden sklep w okolicy (jeśli ma w asortymencie) nie zaoferuje. Z kolei papryka czerwona na warzywniaku już nie tak zadawalająca w cenie bo 9,99 zł/kg to bardzo dużo, jednak 1,52 zł za jedną sztukę (waga 0,152 kg) brzmi i wygląda przyjaźniej. Pięć dość obszernych alejek, tak ok. 2 metry szerokości to swoboda dla klientów „buszujących” między regałami. Na sklepie tego dnia sami panowie – pracownicy zajęci byli wykładaniem towarów, każdy w czerwonej koszulce z przypiętym identyfikatorem. Dookoła porządek, żadnych śmieci czy papierków. W kasie pani Ewa, farbowana blondynka, ciemne odrosty upiętych włosów były widoczne, grzeczna, uprzejma i uśmiechnięta. Upomniałam się o moją kartę kredytową bo pozostawioną z boku zapomniała mi z paragonami oddać, bardzo serdecznie mnie przepraszała, widać było szczere speszenie bo jej twarz pąsem się pokryła. Nie straciła jednak głowy i miłego dnia mi życzyła.
Po raz pierwszy zauważyłam, że w Biedronce obok kwiatów ciętych widnieje informacja o aktualnych imieninach bieżącego tygodnia. To przy okazji zakupu róż ciętych, które bardzo okazale wyglądały tuz przy przejściu przez rozsuwane drzwi na halę sklepową. Wybór tych kwiatów był bardzo duży- czerwone, białe, różowe, herbaciane i także o dwukolorowych płatkach w cenie 8,99 zł/5 sztuk, to całkiem „fajna” cena. Tego dnia nie potrzebowałam pomocy pracowników sklepu bo wszystkie potrzebne artykuły znalazłam bez problemu: przyprawy do sosów 0,89 zł/torebka, przyprawy z Kamis-a 1,59 zł/torebka, koncentrat pomidorowy 1,39 zł/słoiczek 190 g, jogurty Wyśmienite 0,65 zł/135 g. Artykuły niedrogie i dobrej jakości, warto po nie przyjść do Biedronki choć w wielu przypadkach ten sklep po woli przestaje być najtańszy i niektórymi artykułami „dogania” inne placówki np. ser Salami, Gouda lub inny z Biedronki jest już porównywalny z innymi sklepami bo za opakowanie 300 g trzeba tu zapłacić sporo ponad 6 zł. Więc sery żółte przestałam tu kupować i nabywam je w sąsiednim Polo Markecie. Jednak dla wielu artykułów warto tu jeszcze przychodzić. Na sklepie dwie pracownice widziałam: Jolantę i Ewę, które ogromną paletę z proszkami do prania transportowały uważając na klientów przemieszczających się po sklepie, obie w dobrym nastroju były, żartowały między sobą, ubrane w zielone koszulki, ciemne spodnie i przepasane niebieskim fartuszkiem. W środkowej kasie Barbara, kobieta o ciemnych, krótkich włosach, sympatycznym wyrazie twarzy, z uśmiechem i przyjaznym spojrzeniem powitała, zaproponowała reklamówkę, skasowała artykuły i zaprosiła na ponowne zakupy. Sprawnie, grzecznie i miło.
Wizyta na stacji CPN to najczęściej konieczność uzupełnienia baku samochodu paliwem. Ta stacja jest od niedawna otwarta po kolejnym (w ostatnim czasie) jakimś remoncie, którego efektów raczej nie dostrzegłam bo dystrybutory nadal skupione bardzo blisko obok siebie choć każdy wolnostojący, kasa-budka tez bez zmian, podjazd brukowany – jak był. Po co ten remont? – trudno powiedzieć, to wiedzą zapewne tylko właściciele stacji. Żadnego klienta nie było więc wygodę tankowania miałam zapewnioną, nie czekałam, podjechałam tam gdzie mi pasowało do dystrybutora z Pb 95, cena 5,89 zł/litr to drogo ale pewnie narzekanie nic nie da bo zewsząd media głoszą, ze będzie jeszcze drożej. Na stacji czysto, cicho i spokojnie, obok dystrybutora pojemnik ze środkiem i urządzeniem do przeczyszczenia szyb, z boku rękawiczki-zrywki foliowe. W kasie uśmiechnięta, zadbana, młoda pracownica Natalia, twarzowo wyglądała w bluzeczce firmowej Orlenu. Poprosiłam o papierosy i tu miłe zaskoczenia bo były w cenie 9.80 zł/paczka, to jakby jeszcze jakieś stare zapasy bo od ponad miesiąca kupuję już o ponad 1 zł droższe w innych placówkach. Pani Natalia zaproponowała zapalniczkę za co podziękowałam, przyjęła płatność kartą, doliczyła punkty Vitay i z uśmiechem pożegnała życząc miłego dnia.
Karta kodów jednorazowych do obsługi konta internetowego wyczerpała mi się i zaistniała potrzeba aktywowania nowej. To operacja, którą sporadycznie się wykonuje więc zamiast szukać po zakładkach przy koncie internetowym zadzwoniłam na infolinię w nadziei, że będzie to i szybciej i sprawniej. Odebrała kobieta o miłym głosie, przedstawiając się jako Katarzyna zapytała w czym może pomóc. Powiedziałam jaki jest cel mojej rozmowy i ta sympatyczna dziewczyna zapytała czy jestem zalogowana do konta, byłam więc dalej poszło już „gładko”. Jasno i konkretnie mówiła jakie czynności mam wykonać, widać układ kont internetowych miała doskonale rozeznany i wiedziała która w którym miejscu monitora znajdę daną sekwencję. Gdy wprowadzałam kody uprzedziła abym dokładnie starła farbę maskującą i dokładnie sprawdziła cyfry kodu bo przy aktywacji jest tylko jedna próba jego wprowadzania i w razie błędu będę musiała udać się do oddziału. Wszystko poszło sprawnie i bez zastrzeżeń, pani Katarzyna nie niecierpliwiła się, nie pospieszała moich działań, spokojnym, przyjaznym, takim „ciepłym” głosem mówiła co powinnam zrobić. Na koniec pani Katarzyna zapytała czy może mi jeszcze w czymś pomóc, nie było takiej potrzeby więc powiedziała abym dzwoniła w razie jakichś jeszcze pytań czy problemów i życzyła mi miłego dnia. Rozmowa trwała bardzo krótko, myślę że do 2 minut, sprawę załatwiłam i z jej efektu byłam zadowolona, a to najważniejsze.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
W poświąteczny dzień...
W poświąteczny dzień raczej nikt wielkich zakupów nie robi dlatego też stoisko mięsne „świeciło” dosłownymi pustkami, jedynie lśniący porządek można było zobaczyć. Inaczej wyglądało stoisko z wędlinami – pełno, bogato i różnorodnie. Tak z przekory zapytałam jedną z ekspedientek (drobna blondynka o krótkich włosach) czy wędliny są świeże i w odpowiedzi usłyszałam zapewnienie, że tak, jednak stojąca obok wysoka szatynka natychmiast ją poprawiła, że dostawa jest jeszcze sprzed świąt, świeżych wędlin dziś nie było, trochę zmieszała się zapewniająca o świeżości dziewczyna i dodała: a, tak faktycznie, przepraszam, ja tak z przyzwyczajenia. Nie mam na ogół zastrzeżeń do zakupów w tym sklepie jednak wolałabym aby informowano mnie o stanie artykułów prawdziwie a nie z przyzwyczajenia. Na pieczywie chleb był świeży 1,79 zł/sztuka, jeszcze ciepły i ten artykuł był chyba najczęściej brany przez klientów, razem ze mną z półki brało jeszcze trzech klientów. Każdy bochenek zapakowany w białą torebkę papierową z firmowym nadrukiem sklepu. Śmietana w chłodni z terminem ważności do 20 kwietnia 1,89 zł/400 g, zawartość tłuszczu 18%. Napojów nie brakowało a zwłaszcza wody niegazowanej Turniczanki 0,85 zł/butelka 2 l. W sklepie klientów niewielu, cisza, spokój i porządek. Nieliczni pracownicy widoczni na hali sklepowej – jeden pan i dwie panie, na stoisku mięsnym też dwie dziewczyny i jedna w kasie dostępnej dla klientów. Wszyscy w odzieży ochronnej, eleganckie, firmowej. Dziewczyny w bluzeczkach prążkowanych biało różowawo – czerwono, mężczyzna w czerwonej koszulce z krótkim rękawem. Kasjerka Magda grzeczna, uprzejma i miła. Serdecznie podziękowała za zakupy i miłego dnia życzyła.
Ta Apteka od dawna należy do najtańszych w miasteczku jednak cena Polopiryny „S” zaskoczyła mnie 4,99 zł/opakowanie 20 tabletek, to taniej o jakieś 1 zł niż gdy kupowałam ją ostatnio (ok. 3 miesiące temu).To zaskakująco miłe, zwłaszcza ze wiele cen ”szaleje” w innych sklepach a emeryci narzekają na wysokie ceny lekarstw. Ta apteka bezapelacyjnie zasługuje na miano Przyjazna. Wapno musujące o smaku cytryny to kwota 3,09 zł/opakowanie, to tez niewysoka cena, tym bardziej że moja koleżanka poprzedniego dnia kupowała w innej aptece płacąc za taki sam lek prawie 7 zł. Miły i grzeczny pracownik pan Tomasz, lekko łysiejący od czoła bardzo skrupulatnie tłumaczył starszej pani działanie jakiegoś specyfiku. W kolejce stał jeszcze młoda kobieta, której mała córeczka zajęta była zabawą w kąciku dziecięcym - specjalnie przygotowanym miejscu aby dzieci nie nudziły się gdy rodzic czeka na obsługę. Z boku przy ścianie rząd krzesełek, gdyby kolejka była długa można usiąść z ulgą dla nóg. Jasno i czysto dookoła, żadnego kurzu, naniesionego piasku czy innych zanieczyszczeń. Obsługujący pan Tomasz w białym, czystym, wyprasowanym fartuchu za każdym razem gdy potrzebował lek dla klienta sięgał do właściwego miejsca, widać było, że jest dobrze zorientowany w rozmieszczeniu asortymentów które sprzedawał. Długo nie zabawiłam, dwie osoby przede mną zostały sprawnie obsłużone, podobnie jak ja. Gdy wychodziłam kolejne dwie osoby weszły i pewnie też sprawnie zostały obsłużone w sympatycznej atmosferze.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.