Mój zakład pracy skierował mnie do przychodni w celu otrzymania zaświadczenia lekarkiego. Chciałam potwierdzić telefonicznie czy jest jeszcze obecny lekarz Medycyny Pracy. Pani rejestratorka przekazała mi informację, że jeżeli chcę coś załatwić to mam się spieszyć bo lekarz zaraz wychodzi. Na miejscu okazało się, iż na wywieszcze jest napisane informacja o dyżurze lekarza do godziny 18. Niestety Pani doktor była opryskliwa, odmówiła wykonania badania stwierdzająć że 'ona tego wcale nie musi zrobić'. Dokonała mi tylko pomiaru ciśnienia [180/110] i wypuściła z gabinetu. Tym samym złamała wszelkie procedury, bo jak można wypuścić pacjenta który ma takie nadciśnienie?
W niedługim czasie [27 maja] musiałam znowu udac się do Lekarza Medycyny Pracy w tej samej przychodni. Pani rejestratorka wprowadziła mnie w błąd co do godzin przyjmowania pacjentów, miałam być rano a lekarz przyjmował po południu.
Te błędne informacje za każdym razem podawała ta sama osoba.
Składałam internetowo wniosek o otwarcie konta i zadzwoniono do mnie abym zgłosiła się do oddziału na podpisanie umowy. W kolejce do obsługi stało 4 osoby, ale nie stałam w niej długo bo zaledwie 10 minut.Oddział wyglądał na czysty i przyjemny.Obsługą klientów zajmowały się dwie osoby. Zostałam obsłużona w bardzo miłej atmosferze. Pani Kasia miło przywitała mnie i z uśmiechem na twarzy odpowiedziała na moje pytania. Jeden minus to to, że bardzo dużo papierków musiałam podpisywać. Całość obsługi trwała ok.20 minut. Zostałam poinformowana o wszystkich opłatach, dostałam ich cennik, płytę CD z regulaminami oraz umowy.
Zostałem telefonicznie poproszony o zgłoszenie się w PZU, gdyż pracownica chciała sprostować moje zniżki OC, gdyż w dniu 2.09. ubezpieczałem tam samochód mój marki Peugeot. Po moim zgłoszeniu się do placówki, przy stanowisku były dwie panie, z których tylko jedna obsługiwała klientów/przede mną dwie osoby-panie/. Podszedłem do tej pani, która nie obsługiwała klientów, a ta poinformowała mnie, że muszę zgłosić się do pani obok. Miała identyfikator z imieniem Amelia. W wieku ok. 26 lat, włosy dłuższe do ramion, czarne, bardziej krępej budowy ciała. Odpowiedziała, że należy coś sprostować i kazała czekać. Okazało się, że u mnie było wszystko w porządku tylko w PZU te obniżki nie zostały wprowadzone do systemu. Odniosłem negatywne odczucia z pobytu w PZU. Nie było konkretnego słowa"przepraszam" i stwierdzenia, że wina była z ich strony, tylko takie ogólne mówienie, że wszystkie dane muszą być zgodne. Mogłem więc być obsłużony szybko i bez kolejki. Nie ze swojej winy musiałem długo czekać, ok. 15 min.
Kasjerka lat ok.30, włosy ciemnoblond. krótkie kręcone, średniej budowy ciała, bez widocznych znaków szczególnych, ubrana w ciemne spodnie i bluzkę firmową czerwoną. Nie posiadała przypiętego identyfikatora z imieniem, była uprzejma, pierwsza powiedziała"dzień dobry" , fachowo obsłużyła moją kartę kredytową. Była jednak tylko czynna jedna kasa, co wydłużyło czas oczekiwania, w momencie podejścia do kasy, przede mną były jeszcze pięć osób.
Kolejne zakupy w Biedronce utwierdzają mnie w przekonaniu że sklep ten za nic ma swój wizerunek jaki reprezentuje.
Przed kasami gdzie stoją duże wózki poniewierają się torebki foliowe i paragony. Widzę na podłodze wydeptane pety papierosowe które są również w otworach gumowej wycieraczki. Parapety wewnętrzne i zewnętrzne też są brudne. Kasy czynne –dwie
(aczkolwiek jak na ten dyskont kolejki umiarkowane 4,5 osobowe).Towar na powierzchni sprzedażowej czeka na paletach na rozłożenie. Nie wszystko jest podpisane cenowo. Pod jedną już wstawioną paletę zostawiono wózek widłowy( część towaru jest sprzedawana bezpośrednio z poziomu podłogi na paletach właśnie które wstawiane są w szeregu w wzdłuż półek które są zamocowane wyżej).
W metalowych koszach towar w aktualnej promocji ,,przekołowany,,.
Zdeterminowana zamiarem zakupu książki najpierw przekładam apaszki odsłaniając tym widok górnego kartonu, sprawdzam jego zawartość a nie znalazłszy poszukiwanego tytułu, odstawiam go na bok by zobaczyć co jest w drugim kartonie pod nim. Udaje mi się. Mam to czego szukałam. Na tym kończę dziś zakupy i idę do kasy. Czekając na swoją kolej przeglądam tygodnik ,,Kropka,, i czytam horoskop który co nie co poprawia mi humor.
Codziennie niskie ceny, codziennie ten sam chaos i ogólny bałagan.
Ale czasami warto odrobinę się poświęcić, dla towaru który jest np. tylko w Biedronce lub po prostu z czysto ekonomicznych względów….
W pasażu Tesco jest dział z ciepłą, tradycyjną gastronomią. Kupimy tam m.in. pieczone kurczaki i inne mięsa, frytki pierogi, kopytka bigos… Dla amatorów grillowych smaków zresztą jak sama nazwa wskazuje jest kiełbasa i kaszanka przyrządzana właśnie w ten sposób. Spora kolejka i jeden pracownik za ladą który jednocześnie realizuje zamówienie i przyjmuje za nie należność to stanowczo za mała obsada. Pomimo że kobieta energicznie wykonuje swoją pracę, nomen omen uwija się jak w ukropie, nie jest w stanie zapanować nad sytuacją. W dwóch witrynach jest bałagan i puste blaszki z resztkami sosu. Tam gdzie jest pieczone mięso, od wewnątrz gabloty szyba cała jest pochlapana mieszanką tłuszczu i sosu. W drugiej jest jeszcze gorzej. Wyschnięte i popękane resztki pierogów, na dnie jakaś ciecz, fasolka i bigos nie prezentują się lepiej i ostatecznie odwodzą mnie od jakiekolwiek konsumpcji. Nawet frytki nie mają apetycznego wyglądu, zdecydowana ich większość jest spieczona
,, na wiór”, a sąsiedztwo mięsiwa które nad nimi jest brane dopełnia obrazu pod hasłem można by rzec ,, nie kupuj mnie” !
Dla pracownika na stoisku +5
-5 za asortyment, jego wizualizację
(a raczej jej brak) i bałagan w cenach (są ustawione przy szybie ale ciężko je odnieś do danego produktu ).
I chociaż za stoisko de facto odpowiada pracownik to przy tak dużym natężeniu obsługi i wielu jej aspektów(pamiętać bowiem należy że produkty należy jeszcze przed podaniem podgrzać), nie dziwi mnie fakt że jak na jedną osobę jest to stanowczo za dużo obowiązków co widać po stanie w jakim jest towar i panującym bałaganie.
Jestem klientem Multibanku od 2003 r, polecam ten bank ponieważ ciągle sa w nim udoskanalane procesy. Od dwóch miesięcy korzystam z usług placówki na ul. Korfantego bardzo dobrze zorganizowana placówka. Pracownicy są uprzejmi i służą pomocą w każdej dziedzinie. Jedynym mankamentem jest płatny parking przed placówką, dla klientów powinien być darmowy. Może ktoś z centrali będzie starał sie ten problem rozwiązać. Co do obsługi bez zarzutu.
Musiałam kupić bilet miesięczny ZTM. Ponieważ było to planowe działanie wychodząc z domu zabrałam starą kartę miejską i z nią udałam się do kiosku gdzie jak pamiętałam na pewno ją ,,doładuję”.
Miły i uśmiechnięty sprzedawca, przywitał się od razu, a gdy podałam mu bilet sprawnie przeprowadził transakcje jego doładowania na 30 dni. Wraz z kartą dostałam potwierdzenie zakupu z terminala z podaną kwotą, rodzajem i ilością dni jaką bilet będzie ważny. Podczas pierwszej aktywacji która odbywa się poprzez zbliżenie karty do kasownika już w autobusie, obyło się też bez niemiłych niespodzianek.
Szybko (nie było klientów), bezproblemowo i z uśmiechem- taki standard obsługi powinna reprezentować każda firma i każdy w niej zatrudniony pracownik.
Weszłam do najbliższego kiosku by kupić książkę która jest wydawana cyklicznie co środę (Saga o Ludziach ze Złotej Góry, tom 31-Zemsta) .
Po lewej stronie stroi płaski kieszonkowy regał specjalne przystosowany do ekspozycji prasy i właśnie książek. Od razu widzę że jest pozycja której szukam tak więc schylam się by ją wziąć, a następnie podchodzę do kasy. Chciałam się upewnić że jest to numer tomu o który mi chodzi, tak więc pytam się sprzedawcy czy jest to ostatni numer który ukazał się na rynku. W odpowiedzi otrzymuję stwierdzeni że chyba tak. Wcale nie usatysfakcjonowana z takiej odpowiedzi mimo wszystko decyduję się na zakup. Podaję sprzedawcy banknot 50 zł na co On
,,ojej nie ma Pani drobniej”
Przecząco kręcę głową. Zostaje mi wydana reszta. Chowam książkę do torebki i mówię-
dziękuję ,dowidzenia na co pracownik odpowiada mi tymi sami słowami.
Nie dostaję paragonu, ponieważ zaraz po jego wydrukowaniu Pani gniecie w kulkę i wyrzuca do kosza po ladą.
Do sklepu udałam się w celu zakupienia obuwia jesiennego. Po wejściu do lokalu przy kasie znajdowła się jedna osoba. Sprzedawca nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Miał identyfikator z imieniem w widocznym miejscu. Był ubrany na spotowo.
Przy każdym modelu obuwia była wystawiona w widocznym miejscu cena. Obuwie było ładnie i przejrzyście wystwione na półkach. Po obejrzeniu asortymentu zainteresowałam się wybranym modelem obuwia. Poprosiłam osobę obsługującą o podanie mi odpowiedniego numeru buta, ponieważ sprzedawca sam nie był zainteresowany osobami kupującymi. Pani bez słowa podeszła, podała mi rozmiar o który poprosiłam i odeszła. Zachowanie jej było obojętne, nie była zaangażowana na sprzedaż. Po chwili weszła do sklepu kolejna osoba. Sprzedawca nawiązał rozmowę z tą osobą na tematy osobiste. Zachowywał się głośno, śmiał się.
Jedynym powodem dla którego dokonałabym zakupu w tym sklepie była przystępna cena. Osoba obługująca nie była zainteresowana klientem.
W sklepie było czysto. W głębi pomiesczenia na podłodze leżały pudła z butami, które tarasowały przejście.
Przed budynkiem i na schodach również było czysto.
Brak cichej obecności personelu w rejonie szatni sprawił, że na plażę basenu przedarła się rodzina z dzieckiem ubrana od stóp do głów, łącznie z kurtkami i zewnętrznym obuwiem.
Bezradność personelu w tej sytuacji, który zamiast wyprowadzić te osoby przez drzwi w szklanej ścianie oddzielającej basen od kas, cofnął je przez szatnie była porażająca. Szczególnie, że pan wyglądający z pozoru na intelignetnego, który później przy kasach (spotkałem go przez rozliczeniu swojego pobytu) narzekał na to, że musi się rozbierać i reklamowała usługę, wcześniej przeszedł przez strefę pryszniców damskich. Pomijam jego kulturę osobistą, ale moim zdaniem od momentu zlokalizowania go na plaży basenu powinien być asekurowany przez pacowników i odprowadzony w sposób bezkonfliktowy dla innych użytkowników. Swobodne pozostawienie mu możliwości ruchu przez prysznice damskie było kuriozalnym naruszeniem intymności korzystających z niego pań.
posiadając jedną spójną powierzchnię przeznaczoną na Świat Sauny, firma organizuje dni specjalnie dla kobiet. Wtorek jest całkowicie ograniczony dla mężczyzn. Sobota jest tylko częściowo zarezerwowana dla kobiet. Szczególnie negatywnie należy ocenić decyzję w sprawie soboty. We współczesnych czasach, gdy ludzie pracują bardzo intensywnie, niejednokrotnie jedyną możliwością spędzenia wspólnie czasu jest sobota. Dlaczego więc rodzinom odbiera się możliwość spędzenia czasu i wspólnej rekreacji?
Panie, które mają problemy z wrażliwością i uważają (czego dowodem są zapisy na forum o tym parku wodnym), że mężczyźni są brudni lub przychodzą na nie patrzeć lub zaspokajać swoje potrzeby, powinny korzystać z innych obiektów, posiadających wydzielone strefy dla kobiet. Oczywiście zarząd firmy może też wydzielić fragment tylko dla kobiet pozostawiając większość powierzchni ludziom, których standardy zachowań odbiegają od standardu polskiego, a pozostają w standardach światowych dla tego typu pomieszczeń.
w strefie przebieralni i szafek nikt nie panuje nad czystością. Ludzie wchodzą w strefę czystą w butach, a pracownicy nie reagują. Brakuje słów wyjaśnienia, ale i szmaty. Zarówno, gdy wchodziłem jak i przy wyjściu podłogą była brudna, a nie było widać personelu czyszczącego.
Odwiedziliśmy z żoną strefę saun. Miłe miejsce. Dobrze wyposażone i sprawiające wrażenie względnie czystego.
Wystąpił jednak problem. Problem zachowania obsługi.
Jedną z saun, które odwiedzaliśmy była sauna błotna. Pani z obsługi wprowadziła nas do środka i przedstawiła rodzaje błota stosowane w trakcie zabiegu. Następnie zapowiedziała, że możemy spokojnie cieszyć się zabiegiem, że nikt nie będzie przeszkadzać i jedyną osobą, która przyjdzie będzie ona, gdy będzie wyłączać saunę.
Do sauny chodzi się po to, by odpocząć i zregenrować siły. Do zachowań niedozwolonych etykietą należy głośne zachowanie i przeszkadzanie.
W chwilę po tym jak pani wyszła zaczęliśmy nakładać warstwę błota starając się uniknąć pomyłek (każda kupka do innej części ciała). Cieszyliśmy się przez chwilę spokojem i relaksem. Chwilę - bo po niespełna minucie pierwszy raz otworzyły się drzwi i ktoś z pracowników wszedł do pomieszczeń komplesku tej sauny grzebać w szafkach. W chwilę po wyjściu pierwszego pojawił się drugi pracownik. Nie wiem, czy to ten, czy może byli jeszcze następni, ale ostatni nawet nie zamknął dobrze drzwi zewnętrznych.
Jakkolwiek dyskomfort wywołany pielgrzymkami do szafek kretyńsko zlokalizowanych wewnątrz kompleksu minął po wejściu do właściwego pomieszczenia sauny, to niezadowolenie z jakości obsługi i niskich standardów zachowań personelu powinno być rozważone przez zarząd firmy celem zmiany procedur i lokalizacji szafek.
Inną rzeczą jest to, że personel zachowuje się zbyt głośno. Relaks w pomieszczeniu do tego przeznaczonym jest niemożliwy. cały czas słychać głośne głosy z pobliskiej recepcji.
Odwiedziliśmy z żoną strefę saun. Miłe miejsce. Dobrze wyposażone i sprawiające wrażenie względnie czystego.
Wystąpił jednak problem. Problem zachowania obsługi.
Jedną z saun, które odwiedzaliśmy była sauna błotna. Pani z obsługi wprowadziła nas do środka i przedstawiła rodzaje błota stosowane w trakcie zabiegu. Następnie zapowiedziała, że możemy spokojnie cieszyć się zabiegiem, że nikt nie będzie przeszkadzać i jedyną osobą, która przyjdzie będzie ona, gdy będzie wyłączać saunę.
Do sauny chodzi się po to, by odpocząć i zregenrować siły. Do zachowań niedozwolonych etykietą należy głośne zachowanie i przeszkadzanie.
W chwilę po tym jak pani wyszła zaczęliśmy nakładać warstwę błota starając się uniknąć pomyłek (każda kupka do innej części ciała). Cieszyliśmy się przez chwilę spokojem i relaksem. Chwilę - bo po niespełna minucie pierwszy raz otworzyły się drzwi i ktoś z pracowników wszedł do pomieszczeń komplesku tej sauny grzebać w szafkach. W chwilę po wyjściu pierwszego pojawił się drugi pracownik. Nie wiem, czy to ten, czy może byli jeszcze następni, ale ostatni nawet nie zamknął dobrze drzwi zewnętrznych.
Jakkolwiek dyskomfort wywołany pielgrzymkami do szafek kretyńsko zlokalizowanych wewnątrz kompleksu minął po wejściu do właściwego pomieszczenia sauny, to niezadowolenie z jakości obsługi i niskich standardów zachowań personelu powinno być rozważone przez zarząd firmy celem zmiany procedur i lokalizacji szafek.
Moje zakupy w Zatoce były małe. Wynika to z tego, że obsługa w sklepie jest bardzo słaba, więc z reguły unikam zakupów w tym sklepie mimo, że jest zlokalizowany najbliżej mojego domu. Jednak są takie sytuacje, gdy nie mam wyjścia. Szybko potrzeba jakiegoś drobiazgu.
Tak było i teraz. Rachunek wyniósł około 7,5 zł. Ponieważ w gotówce miałem mniej niż 5 zł podałem kartę Master Card. Tu się zaczęło. Odmowa przyjęcia. Pretensje, że klienci "to sobie wyobrażają, że poniżej 10 zł można płacić kartą". Dowiedziałem się, że bank zabrania takich transakcji.
Spokojnie poprosiłem o wskazanie kartki z informacją, że transakcje kartą przyjmowane są powyżej 10 zł. Wobec braku kartki sprzedawczyni ruszyła po pomoc do drugiej. Dwie panie narzekały na moją bezczelność i brak rozumu. W końcu wobec stwierdzenia, że mają spróbować poszły po kierowniczkę, która zamiast pomagać w obsłudze długiej kolejki pozostawała na zapleczu. Kierowniczka stwierdziła, że to niemożliwe i robię problemy. Ja stwierdziłem, że mają spróbować i nauczyć się tego, że co nie jest zakazane (a nie ma informacji o zakazie transakcji kartą poniżej 10 zł) jest dozwolone.
Oczywiście, gdy w końcu panie dały się przekonać, by spróbować dokonać transakcji udało się ją przeprowadzić bez problemu. Ani Polcard, ani banki z pewnością nie widzą problemu w wysokości transakcji. Jedyny problem to wysokość prowizji w relacji z marżą. Przy małych transakcjach może okazać się zbyt wysoka w stosunku do marży. Ale to na pewno nie jest problem klienta.
Spaceruję ulicą Nowy Świat Warszawie, oglądam wystawy i zaglądam do tamtejszych sklepów.
Na swojej trasie znajduję m.in. sklep firmowy Tchibo.
Idąc od ronda Charles de Gaulle jest on słabo widoczny z daleka, ponieważ zasłania go ogródek letni kawiarni obok. Gdy jesteśmy już tuż, tuż widzimy mały wystający, poziomy baner reklamowy przymocowany nad wejściem do sklepu. Na chodniku na specjalnym stojaku są wyłożone katalogi z ofertą która obowiązywać ma
od 16 września 2009.Po prawej stronie stoi reklama kawy pistacjowej.
Na zewnątrz przy szklanej witrynie jest wystawionych kilka okrągłych stolików i krzeseł (drewno w połączeni z elementami metalowymi).Miłym akcentem są postawione ,małe seledynowe doniczki z kolorowymi bukiecikami na tych stolikach.
Wejście do sklepu jest otwarte na oścież, na nieruchomym skrzydle są naklejki informujące o:
przyznaniu wyróżnienia jakość obsługi 2008
legalnym dotwarzaniu muzyki (ZAiKS)
oraz o obsługiwanych kartach płatniczych.
W środku sporo kupujących i oglądających, ciasno- trudno się poruszać i zapoznać się asortymentem.
Jeden z pracowników uzupełnia towar. Co ważne od razu po zakończeniu pracy wynosi puste opakowania na zaplecze.
Na wyższym poziomie odnajduję katalog z ofertą zatytułowaną ,, w jesiennej szacie- ubrania dla małych i dużych dzieci” (od 16 września 2009)
Po chwili ten sam młody wysoki, szczupły sprzedawca ubrany w ciemne spodnie i kamizelkę oraz błękitną koszulę zapytuje klientów słowami
„Witamy w Tchibo w czym mogę pomóc”
Moją uwagę zwróciły przede wszystkim fajne w formie, sportowe torby damskie (chyba dwie ostatnie).Tylko torby były w lekkim nieładzie, pozostałe artykuły były wyeksponowane raczej staranie, niektóre foliowe opakowania były rozerwane i pogięte (dot. zapakowanej odzieży).
Pomimo małej powierzchni sklepu znalazło się miejsce na manekina który ubrany jest w czarny zestaw - golf i spódnica a na jego szyi wisi srebrny łańcuszek z metalowymi obrączkami. Duża liczba klientów nie przeszkadza drugiej pracownicy ścierać fragmentu podłogi mopem. Kobieta ta też ubrana jest po służbowemu według schematu ciemny dół i kamizelka oraz pod nią błękitna koszula z krótkim rękawem.
Ponieważ przy kasie jest kolejka w którą należało by się ustawić by kupić kawę, rezygnuję dziś z zakupów. Szklana witryna przy ladzie jest czysta, za nią stoją porcjowane torty. Kasa jest połączona z częścią kawowo –słodką i obsługiwana jest przez jedną tylko osobę.
Gdy już wyszłam kontem oka zauważam ochroniarza sklepu który sprzątnął naczynia z opuszczonych stolików i zanosił je do lokalu.
P. s
Oferta która w katalogu jest podana jako dostępna od 16 IX w tym sklepie już jest do kupienia dziś tj. 14.IX
każdy towar podpisany czytelną ceną pod nim.
Przy małym ekspresie są wyłożone mini informatory w formie książeczki
,,Od 60 lat odkrywamy świat kawy”
Dnia 07/09/2009 roku odbyłem wizytę w salonie Volkswagena celem zapoznania się z ofertą zakupu nowego Golfa VI. Na początek zostałem zaproszony do jego biurka oraz poczęstowano mnie kawą. cały czas starano się otrzymać bardzo przyjemną atmosferę dzięki której mogłem poczuć się naprawdę wyjątkowo. Bez żadnego problemu pracownik rozpoznał moją potrzebę i zaoferował zakup samochodu z dodatkowymi opcjami wyposażenia oraz pomoc w sprzedaży mojego auta. Dodatkowo w celu wzbudzenia we mnie chęci podjęcia szybkiej decyzji pracownik zaprosił mnie na jazdę próbną. Sprzedawca zachęcał mnie do zakupu przez cały czas operując językiem moich korzyści. Imponował swoją wiedzą techniczną oraz należycie dbał o interes firmy namawiając mnie do skorzystania z usług finansowych prowadzonych przez Volkswagen Bank Polska. Po umówionych 2 dniach ponownie skontaktował się ze mną celem weryfikacji mojej opinii oraz ponownie skontaktował mnie z osoba chętna na odkupienie mojego starego pojazdu. Pełen profesjonalizm. Z chęcią kupiłbym samochód w tym salonie.
Dwa oszklone regały a pośrodku krótka lada na której stoi kasa. Sprzedawca młoda dziewczyna z nonszalancką miną podaje kajzerki klientce przede mną. Gdy już chcę prosić o upatrzone kulki serowe podchodzi i staje za mną ,,sąsiadka” ze sklepu obok i zdaje prywatną relację o ich jak domniemam wspólnej znajomej.
Zasłuchana i Zainteresowana wieściami pracownica nie skupia się na tym co do Niej mówię. Trzy razy muszę powtarzać o co proszę i w jakiej ilości. W tym czasie moją uwagę zwraca najniższa półka w prawej gablocie. Jest pusta a wokół metalowych zawiasów które mocują szybę jest wyraźny otok zaschniętego czarnego brudu.
Bez słowa towar zostaje zapakowany i położony na blacie. Płacę podaną kwotę, biorę torebkę i odchodzę w kierunku stacji metra.
Do sklepu poszłam z zamiarem zakupu przede wszystkim słodyczy i małych soków.
Przed sklepem są plastikowe wiaty gdzie stoją wózki zakupowe, do których nie potrzeba żetonów ani monet. Jest też całkiem spory parking. Drzwi automatyczne na wprost nich 4 boksy kasowe. Po lewej stronie dział z alkoholami i ciastami. Po prawej zaś stronie wejście na samoobsługową halę sprzedażową. Przed bramką są duże i małe wózki zakupowe a do tych ostatnich dostępne małe czerwone, plastikowe koszyki. Do dyspozycji klientów są też szafki w których możemy schować torbę bądź to co jest nam zbędne na sklepie.
Półki są zatowarowanie, asortyment poukładany.Za plastikowymi listwami przymocowanymi do regału są wydrukowane ceny, które są właściwie rozmieszczone adekwatnie do produktu którego dotyczą. Przy regale z sokami stoi pozostawiony sam sobie wózek z wystającymi pustymi kartonami. Wszystkie działy są oznaczone tabliczkami zwisającymi z sufitu. Jest też czytniki do sprawdzania cen. Przed kasami wyspa z promocyjnymi słodyczami ukierunkowana na małego konsumenta.
Kasa czynna jest jedna. Przede mną stoją dwie osoby i podchodzą następne. Pracownik który stał w pobliżu i sprawdzał jakiś dokument zorientowawszy się dość szybko w sytuacji, zostawia swoje zajęcie i zaprasza do kasy. Po chwili swoje stanowisko zajmuje trzeci pracownik, który staje za ladą na stoisku alkoholowym przy którym to można płacić również z inne zakupy.
Kasjerka która mnie obsługiwała była osowiała i powolnie skanowała i wprowadzała poszczególne rzeczy. Wspomniany klient obsługiwany przede mną nie mógł się zdecydować które papierosy chce, kasjer nie pomógł mu wyborze, a jego sugestia być może zaoszczędziła by trochę czasu…
Przed zapłatą proszę o reklamówkę, pracownik nie pytając mnie czy chcę tzw. jednorazową czy też trochę mocniejszą bierze z pod lady tę pierwszą i nie informuje że jest ona płatna, takiej informacji nie ma też na sklepie. I choć w większości sklepów odeszło się od gratisowych foliówek co do zasady przed doliczeniem owej torby należało by co do zasady poinformować kupującego o jej koszcie i zaczekać na jego decyzję.
Już w domu analizując paragon odkrywam że soczek którego cena na półce wynosiła0,75został policzony w cenie 1,19 i choć są to ,,groszowe,, sprawy znowu rzecz rozbija się o zasady gdzie klient nie powinien być wprowadzany w błąd czy chodzi to o kilka groszy czy o kilka złotych.
Szybkie, bez przeszkód zrobione zakupy pozwalają mi pozytywnie ocenić mi ten market i jego pracowników. Asortyment też stosunkowo spory a ceny umiarkowane i do zaakceptowania.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.