"Bar-Smak Podlaski" Piotr T. w Łomży to lokal, w którym można zjeść zupełnie przyzwoicie. Serwuje typowe dla kuchni domowej gulasze, mięsa, kluski i zupy. Właścicielka chlubi się tym, że świeże dania są gotowane codziennie, dlatego część potraw nie jest dostępna w codziennym menu, a powtarza się co kilka dnia. To metoda na przekonanie niektórych klientów baru, że potrawy nie są mrożone, wczorajsze, a rzeczywiście trafiają na talerze świeżo po ich przygotowaniu. Stołowałam się tam kilkakrotnie, w pamięć zapadł mi zupełnie przyzwoity żurek, pyzy z mięsem, gulasz, potrawka z kurczaka...a wszystko to w iście nie restauracyjnych cenach (zupa 3-4 zł, sztuka mięsa od 5-6 zł). Bar mieści się w wąskiej posesji na ulicy Mickiewicza, przed nim zlokalizowano parking na dość dużą liczbę samochodów. W okresie letnim przed budynkiem właściciele ustawiają kilka drewnianych ław ze stołami, chociaż w lokalu jest dość chłodno i przyjemnie nawet w duże upały. Wystrój oszczędny, ale sympatyczny, do stołów dostawione są ławy z wysokimi oparciami, co powoduje, że posiłek można zjeść w pewnym odosobnieniu, nie zaglądając klientom z sąsiednich stolików do talerzy. Aktualne menu wypisane jest na dużej ściennej tablicy, a część potraw z dziennej oferty widoczna jest w oszklonej, podgrzewanej gablocie. Polecam, szczególnie osobom, które lubią jeść niewyszukane, domowe potrawy. Porcje są spore (osobom drobnej postury na obiad wystarczyć może zupa albo pół porcji drugiego dania). Na posiłki nie trzeba czekać długo. Zauważyłam także, że właścicielka w pewnej mierze kieruje się sugestiami klientów i w menu pojawiają się potrawy, które cieszą się największym wzięciem. Po ostatniej wizycie polecam szczególnie zupę szczawiową i kluski z mięsem. Prawdziwy domowy smak :)
"Alicja" Restauracja Małgorzata C. w Łomży to lokal, który znałam pod nazwą „Bar Alicja”. Po wejściu do pomieszczenia jedynymi elementami różniącymi ten obiekt, od poprzedniego, były nowe krzesła i obrusy. Stoły chyba też, ale co do tego nie jestem pewna, bo stolik przy którym usiadłam nadal kiwał się na nierównych nogach. Ponieważ wpadłam tam dosyć głodna, a towarzyszył mi jeszcze głodniejszy młodzieniec, po szybkim przeglądzie listy dań wywieszonej na ścianie (w lokalu nie zauważyłam karty dań, z którą można by przejść się do stolika), zdecydowałam się na zupę pomidorową. Okazało się, że dostępność części dań wypisanych na tablicy i tak musi być przekonsultowana z kuchnią. Kucharki sprawiły się szybko i po chwili otrzymałam dość smaczną, zawiesistą zupkę. Z drugim daniem było gorzej-na większość dań ujętych w menu trzeba było czekać dosyć długo-o ile rozumiem, ze kotlety mogą (a nawet powinny) być tłuczone i smażone na bieżąco, to przydługie oczekiwanie na gołąbka każe mi podejrzewać, że sporo czasu zajmuje jego rozmrożenie. Lokal oferuje dania domowe – zupy, kotlety, garmażerkę, sałatki, a serwuje je w barowej stylistyce (na talerzu dużo, kopiato, bez wdawania się w ozdobne dyrdymały). Generalnie-szybko, dość sprawnie, nawet dość sympatycznie, chociaż osoba przyjmująca zamówienie na moje pytanie o dostępność potraw odparła obcesowo, że nie wie, bo ona się tym nie zajmuje, czym spowodowała skojarzenie z podawaczką potraw, a nie kelnerką (choć może w ogóle kelnerką nie była). Jak na bar, lokal bardzo sympatyczny, ze smacznym, logicznym menu (kuchnia polska), natomiast do restauracji jeszcze bardzo mu daleko).
Zachciało mi się kupić książkę. Sama nie wiem po co, o jedną już mam. A nawet dwie. Weszłam do Empiku, rozejrzałam się nieco zagubiona ilością regałów z tym intelektualnym dobrem, na szczęście niemal od razu zauważyła mnie jedna z pracownic sklepu i zagadnęła o to, czego poszukuję. A ja, niestety, zbyt sprecyzowanych zainteresowań nie miałam. Pani z uśmiechem zadała mi kilka pytań, zaprowadziła do jednego z regałów, gdzie oczom moim ukazała się mnogość interesujących tytułów i zaczęła prezentację. Książkę oczywiście kupiłam, wróciłam do domu i tutaj...okazało się, że kupiłam ja do pary, bo zupełnie niedawno dostałam taką samą w prezencie. Cóż, ponieważ paragon miała nadal przy sobie, wykonałam woltę na piecie i wróciłam do salonu. Z zakłopotanym uśmiechem wspomniałam, ze chcę zwrócić kupioną wcześniej książkę. Miły pracownik zapytał tylko czy nie chcę jej zamienić na inny tytuł. Ogłupiona nieco moim rozkojarzeniem, zaprzeczyłam. Szybko wydano mi resztę i grzecznie zakończono sprawę. Bardzo podoba mi się taki poziom obsługi, kultura i brak dociekania. Polecam wizyty w łomżyńskim saloniku Empik.
Stokrotka to sklep z najwęższymi przejściami między kasami, jaki znam. Zawsze zastanawiam się czy jeśli trochę utyję zmieszczę się pomiędzy kasowymi boksami. Jednak lubię od czasu do czasu wpaść tam na zakupy, bo łomżyńska Stokrotka to także całkiem nieźle zaopatrzone delikatesy-z niezłym wyborem ryb, oliw, pleśniowych serów, mąk czy przypraw. Od czasu do czasu mają tu także zupełnie ciekawe promocje. Tym razem zauważyłam, ze o ile jakość obsługi na sali sprzedaży goni krajową czołówkę, to podejście pań ze stoiska z wędlinami przypomina nadal trochę to z PRL-u. Dobrze, że nie "leci Bareją", ale mogłoby być przyjemniej. Sklep jest dobrze zaopatrzony, z dużym wyborem produktów nie tylko spożywczych, czysty i zadbany. Mają tu nawet mini wózki, przy których najmłodsze pokolenie może się uczyć robienia zakupów. Cóż za przenikliwość, jaki marketing!!! Sama skorzystałam, przekonując się przy tym, że moja pociecha ma zupełnie wyrobiony gust (soczek w kartoniku, mleko i żelki były priorytetem). Jeszcze tylko pozostaje przepchnąć się koło kasy...na szczęści kasjerka miła, uśmiechnięta. Dziękujemy za zakupy. Do widzenia. I po zakupach...
Co prawda święta za pasem,ale kilku dni jeszcze do nich brakuje, a w Kauflandzie półki wypełnione dobrem niczym sezam bogactwami. Warzywa i owoce wyjątkowo pięknie się prezentują, kłują w oczy nowe promocje. Podłogi wysprzątane, na regałach poukładane, jak rzadko. Czyżbym weszła nie do tego Kauflandu co zwykle??? Ale, ale jednak szczęścia nigdy dość-a tutaj po raz kolejny okazuje się, że kilka czytników cen po raz kolejny znajduje zastosowanie, i co zastanawiające-szczególnie jeśli klient chce poznać ceny towarów z alejek promocyjnych. Czyżby obsługa zaspała? Dobrze, ze wożę zakupy wózkiem, a nie tacham ich pod pachą, jednak za takie praktyki żółta kartka się należy. Za to obsługa przy stoisku z wędlinami i serem jak zwykle poprawia mi nastrój. W pozostałej części sklepu, o dziwo także mnóstwo pracowników rozstawia towar na półkach, jednak chyba organizacja znowu zawiodła, bo bogactwo wystawionych palet przywodzi na myśl Biedronkę, a nie dotychczas znany mi market z szerokimi alejkami zakupowymi. Przy kasie szybko, sprawnie, sympatycznie. Pracownica z uśmiechem kasuje mój towar i wydaje resztę...ufffff...po zakupach, a za tydzień czeka mnie powtórka z rozrywki, tym razem już w przedświątecznym szale...już się boję... ;)
Przyszlo mi zrobić szybkie zakupy w jednej z bialostockich „Biedronek”. Zaparkowalam na dość dużym, ladnie utrzymanym parkingu. Od razu rzucil mi się w oczy stojący przy wejściu do sklepu bankomat, zapewne odpowiedź na konieczność placenia w sklepie gotówką. Wejście do sklepu bylo czyste, szyby umyte. Jednak na terenie sali sprzedaży można bylo zauważyć lekki nielad na podlogach, choć już porządek na regalach zdawal się być wzorowy. Wszystkie kartony staly równo, ich przednie części byly poodcinane aby ulatwić klientom wyjmowanie z nich towarów. Pracująca na terenie sklepu, zajęta rozpakowywaniem palety z produktami pracownica z uśmiechem pomogla mi znaleźć ukryte w kąciku kartony z sokiem owocowym. Dochodząc do kasy mialam wrażenie, że trafilam do bardzo eleganckiego marketu, w którym pracuje wysokiej klasy obsluga. Jednak stając w kolejce uslyszalam podające z ust rozpartego przy ladzie kasjera pytanie do jednej z klientek: torebkę dać? Do pozostalych klientów odzywal się w podobnie kolokwialnym tonie. Po nabiciu moich zakupów na kasę podal mi resztę, paragon rzucając na ladę kasy. Generalnie – sklep okazal się bardzo nowoczesny, jednak pracownicy- niekoniecznie.
Otwarto kilka lat temu w Łomży duży pawilon budowlano-przemyslowy. Do tej pory zawsze bylo mi nie po drodze, ale w końcu, po wyjęciu ze skrzynki trzech tysięcy ulotek, postanowilam tam zajrzeć. Pawilon podzielony jest na dwie niezależne części-budowlaną oraz przemyslową, w której można znaleźć zarówno artykuly ogrodnicze, sprzęt AGD, środki czystości, naczynia, artykuly dekoracyjne i wykończeniowe, a nawet zabawki. Sklep dysponuje dość dużym, zadbanym parkingiem, wejście do pawilonu jest wysprzątane. Kiedy weszlam do budynku, rzucily mi się w oczy porządnie zestawione wózki zakupowe, zadbane, nowoczesne boksy kasowe i mnóstwo olbrzymich regalów, wypelnionych różnorakimi towarami. Na pewno dużym atutem jest też zgromadzenie tak dużego asortymentu w jednym miejscu. Niestety, po wejściu na teren sali sprzedaży to pozytywne wrażenie zaczęlo się w szybkim tempie rozmywać. W wielu miejscach staly palety z nierozladowanymi towarami, a przebywający obok pracownicy wydawali się być bardziej zajęci rozmową niż pracą. Większość pracowników w ogóle sprawiala wrażenie niezainteresowanych pracą i kryla się w alejkach poza wzrokiem kupujących. Dopiero przy stoisku z arykulami elektrycznymi „zdybalam” pracownika chętnego do pomocy w znalezieniu interesującego mnie przedmiotu. Mimo tego, że przy każdym towarze umieszczona byla cena, część artykulów byla także pometkowana, jednak w kilku przypadkach dość dużo czasu spędzilam na ustalaniu, ile kosztuje dany towar. Mimo że ceny oferowanego asortymentu nie byly wygórowane, nie należaly też do najniższych. Na szczęście obsluga przy kasie byla sprawna i mila. Wychodząc z budynku skonstatowalam, ze niewiele stracilam, nie odwiedzając tego sklepu do tej pory. Na pewno nie dolączy do listy moich ulubionych.
W czasie niedzielnej „wycieczki” do bialostockiego Centrum Handlowego przy ulicy Produkcyjnej, odwiedzilam salon z obuwiem Bata. Sklep by duży, jasny, przestronny, a pomiędzy regalami i pólkami można bylo wygodnie spacerować w poszukiwaniu butów. Kiedy wpadla mi w oko jedna z wystawionych tam par, poprosilam stojącą w pobliżu ekspedientkę o pomoc w znalezieniu odpowiedniego rozmiaru. Pani grzecznie podzeszla, podala mi wlaściwy kartonik, upewnila się czy nie chcialabym obejrzec pantofli w innym kolorze. W czasie, kiedy mierzylam buty, stala w pewnym oddaleniu, ale caly czas gotowa byla znów podejść i obslużyć mnie. Rozglądając się po sklepie zauważylam także regal z przecenionymi butami dla dzieci. Tutaj także pomoc ekspedientki okazala się nieoceniona. Szukala bucików w odpowiednim rozmiarze, podsuwala pod nos inne fasony, a to wszystko robila grzecznie i nienachalnie. Rozwiewala przy tym moje watpliwości co do gwarancji czy tworzywa, z jakiego buciki byly uszyte. Kiedy w końcu podjęlam decyzję o zakupie, w czasie obslugiwania mnie przy kasie, poinformowala także o możliwości zwrotu butów w ciągu 10 dni. W czasie mojej wizyty w sklepie bylo jeszcze kilka osób, ale krążące po pomieszczeniu ekspedientki staraly się być w pobliżu i z najwyższą starannością obslugiwaly każdego, kto sobie tego życzyl.
Podobno każda statystyczna polska rodzina spędza choć jedno niedzielne popoludnie w roku w centrum handlowym. Postanowiliśmy z mężem być statystyczną rodziną. Pojechaliśmy do centrum handlowego przy ulicy Produkcyjnej w Bialymstoku.
Zachęcona wiosenna pogodą porzucilam rodzinę i ruszylam w kierunku sklepów z obuwiem. W pierwszej kolejności odwiedzilam sklep CCC. Sklep by czysty, zadbany. Wnętrze byo jasne i przestronne i mimo tego, że panowal w nim duży ruch, nie sprawialo wrażenia zatloczonego. Już od progu przywitala mnie mila ekspedientka i widząc moją niepewną minę, zaproponowala pomoc. Pokazując mi buty z nowej kolekcji zadawala wiele pytań o moje preferencje – wysokość obcasa, kolor czy fason. Po pewnym czasie wokól mnie zaczęly pojawiać się kolejne pary, aż w końcu zdecydowalam się na zakup jednej z nich. Pani przy kasie byla również mia i uśmiechnięta, w czasie drukowania paragonu podpowiedziala mi jak pielęgnować kupione buty, poinformowala mnie też, że mogę kupione obuwie zwrócić w czasie 30 dni. Po wyjściu z CCC weszlam do innego salonu obuwniczego i...znalazlam pantofle, które podobaly mi się bardziej, niż te kupione w CCC.! Wrócilam więc do salonu i grzecznie powiedzialam, że chcialabym zwrócić wcześniejszy zakup. Ekspedientka, z którą rozmawialam, nawet przez chwilę nie dala mi odczuć, że jest zirytowana czy obruszona. Z milym uśmiechem poprosila o wypelnienie formularza zwrotu, zwrócila mi pieniądze i zaprosila do kolejnych odwiedzin w salonie CCC.
Po zrobieniu szybkiego remanentu w domowych zasobach postanowiłam wybrać się na zakupy do drogerii. Padło na pobliskiego "Rossmanna". Ponieważ w domu brakowało dosłownie wszystkiego, weszłam do sklepu zaopatrzona w długą listę. mimo że jestem zwolenniczka podręcznych koszyków, tym razem wobec czekającego mnie taskania paczek papieru toaletowego, proszków i płynów rożnej maści pożałowałam, że w sklepie niedostępne są wózki zakupowe. Ponieważ w sklepie towary rozłożone są według czytelnego klucza, szybko wypełniłam koszyk. Okazało się przy okazji, że mniej oczywisty asortyment leży tam, gdzie go nie widać, pomocna pracownica jednak z uśmiechem doprowadziła mnie do właściwego regału. Z wyładowanym koszem podeszłam do kasy i tu niespodzianka - przy jednej z kas stały trzy osoby, ale w tym czasie zabrzmiał dzwonek i otwarto druga kasę, dzięki czemu kolejka rozładowała się migiem. Kasjerka zaproponowała mi bezpłatną reklamówkę, jednak okazało się, że dostępne są tylko te mniejsze, w związku z czym część większych pakunków i tak musiałam zanieść do auta w rękach. Jednak mimo pewnych niedogodności zakupy robiłam z dużą przyjemnością- w czystym, pachnącym i jasnym sklepie, wśród kulturalnej obsługi... czy można chcieć czegoś więcej,żeby z lekkim portfelem i uśmiechem na ustach wyjść ze sklepu?...
„Biedronka” przy ul. Wojska Polskiego w Łomży znajduje się w na parterze nowego bloku mieszkalnego. Jest jasna, przestronna, jednak parking, który się przed nią znajduje, mieści zaledwie kilkanaście samochodów. Kiedy rozpoczęłam zakupy w sklepie, otoczenie było świeżo odśnieżone i zamiecione. Towary były porozkładane na paletach, nie widać było spiętrzenia dostaw. .Sklep był jasny, uprzątnięty. Przejścia między regałami są tam dość szerokie, więc zakupy z wózkiem okazały się bardzo komfortowe. Poprosiłam układającą w chłodni mrożonki pracownicę o pomoc w znalezieniu ciasta francuskiego. Pracownica oderwała się od swojego zajęcia i z uśmiechem odpowiedziała, że ciasto jest w sklepie, po czym zaprowadziła mnie do właściwej półki. Po skompletowaniu zakupów udałam się do kasy. Przed kasami nie było kolejek, więc szybko zapłaciłam i tym zakończyłam zakupy.
„Biedronka” przy ul. Dwornej w Łomży znajduje się w pawilonie, do którego wchodzi się po wygodnych, niestromych schodach lub wjeżdża po łagodnym, szerokim podjeździe. Przed budynkiem znajduje się mały parking dla klientów, stojak na rowery. Po wejściu do budynku poczułam duże rozczarowanie, bo sklep, który z zewnątrz sprawiał bardzo zachęcające wrażenie, w środku okazał się nieco zapuszczony. Podłoga w strefie wejścia oraz w pierwszych alejkach sklepu była zadeptana mokrym błotem. Jakieś dwie godziny wcześniej zaczął padać mokry śnieg, więc zabrudzenia były świeże, ale oprócz błota na podłodze widać było sporo porzuconych śmieci-gazetki promocyjne, pojedyncze paragony, rzuciła mi się w oczy jakaś folia, kawałki oderwanych kartonów. Zapytałam stojącego przy chłodniach pracownika o sok pomidorowy. Grzecznie wytłumaczył mi, że sok znajdę w pierwszej alejce przy wejściu i podprowadził mnie w tamtym kierunku. Zauważyłam, że w sklepie dostępne są roller bagi-koszyki na kółkach na mniejsze zakupy. Szkoda jednak, że stały odstawione przed kasami na terenie sali sprzedaży, a nie za nimi, przez co były niewidoczne dla klientów wchodzących do sklepu. Kasjerka, która mnie obsługiwała była bardzo miła. Przywitała mnie z uśmiechem. Zaproponowała kupno reklamówki, podała kwotę do zapłaty i wydała resztę do ręki. Zanim odeszłam, zapytałam ja jeszcze o towar z aktualnej gazetki. Pani z uśmiechem wskazała mi, w której części sali powinnam go szukać, wytłumaczyła mi też, że będzie dostępny dopiero od poniedziałku. W ogóle sprawiała bardzo miłe i sympatyczne wrażenie.
Ponieważ moja różowa kosmetyczka zasygnalizowała konkretny brak, wybrałam się do drogerii po nowy puder. Po wejściu do sklepu udałam się w kierunku stoiska z kosmetykami kolorowymi. Mimo tego, że ruch był spory, pracownica , która zajmowała się tym stoiskiem, uwijała się jak w ukropie.Przeglądając zawartość palet z kosmetykami, kątem oka przyglądałam się, jak z uśmiechem, grzecznie wskazuje kolejnym klientkom kolorowe tusze, błyszczyki i róże, chętnie przy tym o nich opowiadając. Kiedy uznałam, że sama w swych poszukiwaniach nic nie wskóram, podeszłam do pracownicy stoiska i poprosiłam o pomoc. Pani fachowo doradziła, a właściwie odradziła mi jeden z kosmetyków, pomogła mi spomiędzy dostępnych w sklepie testerów dobrać odpowiedni odcień pudru, w ogóle okazała się bardzo pomocna i co więcej "oblatana" w temacie. Wyszłam ze sklepu po 15. minutach z upragnionym zakupem i poczuciem dobrze wydanych pieniędzy.
Zachęcona wrzuconą do skrzynki gazetką promocyjną pojechałam do łomżyńskiego POLO-MARKETU. Sklep ma dość ciekawy asortyment, wiele towarów oferowanych jest w konkurencyjnych, atrakcyjnych cenach. Pracownicy są grzeczni i uczynni-w czasie moich zakupów dwukrotnie pytałam obsługę sklepu o dostępność pewnych towarów i za każdym razem w miły sposób wskazano mi je. Jednak sklep ten, przy dość dużym asortymencie okazuje się dość ciasny- część alejek jest wąska, towary powykładane ściśle obok siebie. Odniosłam też wrażenie, że kierownik tego sklepu nie jest fanem porządku-przy poszczególnych regałach porozkładane były kartony i kosze z towarami, wyglądały jakby ktoś je zaczął rozkładać i oddalił się w trakcie tego zajęcia, pozostawiając częściowo, byle jak postawione opakowania. Sklep jest czysty, podłogi umyte, na półkach nie widać śladu kurzu, jednak ten "drobiazg" w postaci wielu niepoukładanych kupek z towarami dość silnie wpłynął na moje wrażenie o sklepie. Na pewno jego dużym atutem są pracownicy, jednak wizyty w nim ograniczę raczej do sprawdzania wyjątkowych, promocyjnych ofert.
Weszłam do tego sklepu w poszukiwaniu dziecięcych sportowych butów. Sklep usytuowany jest w galerii handlowej, na dość niedużej powierzchni wyeksponowano tam dość pokaźny asortyment sportowy- od czapek, rękawic i odzieży zimowej, poprzez sprzęt sportowy, buty, aż po asortyment zdecydowanie nie zimowy (choć też sportowy). W sklepie uwijały się dwie pracownice – rozkładały towar na półkach, porządkowały kartony. Mimo tego, jedna z nich poproszona przeze mnie o informację o butach dziecięcych, bez chwili zwłoki, nie dając mi odczuć zniecierpliwienia, zaprowadziła mnie do właściwego regału. Przechadzając się po sklepie zauważyłam, że wnętrze jest zadbane, czyste, schludne. Pracownice zajęte pracą, nie pozorowały jej. W trakcie wizyty nasunęły mi się jeszcze inne pytania- na wszystkie otrzymałam wyczerpujące odpowiedzi od pracownic. Mimo tego, że asortyment jest zdecydowanie młodzieżowy, sklep jest przyjazny dla wszystkich grup wiekowych – przy regałach umieszczone są wygodne pufy dla klientów. Towar wymieniany jest sezonowo i niestety – to minus – ekspedientki nie były w stanie wyjaśnić, kiedy. Podobno decyduje o tym „Centrala”, nie informując o tym wcześniej pracowników sklepu. To taki haczyk dla łowców okazji i wyprzedaży – czekając na maksymalne obniżki można zastać puste półki w sklepie, bez śladu wymarzonego towaru. Mimo tego, wizyty w tym sklepie należą do całkiem miłych.
Zaciekawiona nowymi wystawami weszłam do łomżyńskiej Galerii. Weszłam do sklepu 5.10.15. , zachęcona kolorowa ekspozycja oraz wielkimi napisami SALE. Sklep sprawia bardzo zachęcające wrażenie. Ubranka dziecięce podzielone są według wieku oraz płci potencjalnych użytkowników. Rzeczy na wieszakach wyeksponowane są w estetyczny sposób – zestawione kolorystycznie i wg rozmiarów. Kiedy weszłam do sklepu, byłam jedyną klientką. Ekspedientka – młoda dziewczyna- sprawiała wrażenie, jakby mnie nie dostrzegła – zajęta była rozwieszaniem ubrań na wieszakach. Miałam czas na przejście się po sali-wnętrze jest bardzo czyste, zadbane, utrzymane w wesołej kolorystyce. Przy jednej z półek wpadły mi w oko dziecięce buty – poprosiłam więc ekspedientkę o informację o ich rozmiarze. Ta, nie zwlekając, w miły sposób zajęła się mną. Sprawdziła o jakie buty pytam i odpowiedziała na moje pytania. Kiedy zdecydowałam się na zakup, pracownica sklepu przyjęła ode mnie kartę płatniczą i poinformowała, że gdyby buty okazały się niedobre, w ciągu 30. dni mam prawo wymienić je na inny, dostępny w sklepie towar.
Do sklepu wpadłam niedługo przed jego zamknięciem. Szybko przeszłam między półkami poszukując potrzebnych mi towarów. Pomieszczenie było czyste, jasne i zadbane. Towar ułożono na półkach w sposób ułatwiający jego odnalezienie – to wielki plus sklepów tej sieci, że asortyment mają posegregowany według czytelnego, jasnego klucza. Choć oczywiście między regałami można spotkać pracownice, które bez problemu zaprowadzą do miejsca, gdzie leży poszukiwany towar. Ceny towarów z gazetki są wyróżnione tak, że bez problemu można wyłuskać je wzrokiem spomiędzy reszty artykułów. Klientów obsługiwały kasjerki w kilku kasach, dzięki czemu nikt nie musiał stać w kolejce- ruch był rozładowywany momentalnie. Pani w kasie, przy której płaciłam z uśmiechem zaproponowała mi towary z oferty promocyjnej. Zakupy zrobiłam w tempie błyskawicy- bezkolizyjnie między regałami, bez kolejki przy kasie. W czystym i zadbanym sklepie. Zapewne nie ostatni raz.
Do „Kauflandu” chodzę często na zakupy spożywcze. Tym razem także przygotowałam listę zakupów. Po wejściu do wnętrza zauważyłam, że sklep jest dość wyludniony. Mało klientów zdecydowanie ułatwiało pracę pracownikom. Stoisko warzywne było uporządkowane, czyste, towar na stołach ładnie wyeksponowany. Podobnie było w alejkach promocyjnych. Jak zwykle okazało się, że sklep ma wiele ciekawych, atrakcyjnych ofert, głównie na artykuły przemysłowe. Palety były ustawione równo, podłogi czyste. Pracownice stoiska z serami i mięsem również były jak zwykle miłe i grzeczne. Chłodnie z wyeksponowanymi towarami były czyste, dobrze oświetlone, a ich zawartość wyglądała świeżo i apetycznie. Ekspedientka zapytana o indycze mięso wyczerpująco odpowiedziała na moje pytania. Przy kasie stałam wyjątkowo krótko- mimo małego ruchu było otartych kilka kas i nie robiły się przed nimi kolejki. Kasjerka sprawnie i bardzo profesjonalnie zsumowała moje zakupy, przyjęła pieniądze i wydała mi resztę, grzecznie się ze mną żegnając.
Robiłam dziś szybkie zakupy w łomżyńskiej "Stokrotce". ?Nie zaglądałam tam od bardzo dawna, bo przyczepiła się do tego sklepu metka "drogiego". Rzeczywiście, ceny wielu artykułów odbiegają od cen w dużych marketach. Jednak w "Stokrotce" pojawia się coraz więcej ciekawych promocji, ceny więc nie odbiegają drastycznie od oferty konkurencji. Poza tym zaobserwowałam, że można tu kupić wiele tzw. "delikatesów" - suszone pomidory w słoiczkach, wiele odmian oliw, żywność ekologiczną (różnego rodzaju pasty, płatki, kasze, słodycze i inne specjały zgromadzone na wydzielonym regale). Sporo tu drogich, wyszukanych herbat, olbrzymi wybór mrożonek. Mój wzrok przyciągnęło stoisko z rybami wędzonymi. Oprócz nieśmiertelnych szprotek, makreli i łososia zauważyłam co najmniej pięć gatunków rzadziej spotykanych ryb. Pani obsługująca to stoisko ze stoickim spokojem i uśmiechem odpowiadała na moje pytania dotyczące częstotliwości dostaw czy świeżości oferowanego asortymentu. Podobnie miłe były panie przy stoisku ze świeżym mięsem. Ogólnie sklep robi bardzo dobre wrażenie- przejścia między regałami są szerokie, towar wyłożony logicznie i tematycznie. Wnętrze jest jasne, czyste, kolorowe i zachęcające. Kasjerki również wykazują się wysoką kulturą osobistą-są grzeczne, uśmiechają się, używają zwrotów grzecznościowych. Pani, która mnie obsługiwała była bardzo miła, sprawna i profesjonalna.Szkoda tylko, że przejścia przy kasach są dość wąskie. Wielką zaletą sklepu jest usytuowanie go w Galerii
Handlowej i możliwość robienia kompleksowych zakupów w okolicznych sklepach. Dużym plusem jest również to, że oprócz wielkich wózków na zakupy sklep zapewnia klientom nie będącym ich zwolennikami zwykłe koszyki.
W dniu dzisiejszym miałam niewątpliwą nieprzyjemność robić zakupy w sklepie z pieczywem należącym do Piekarni państwa Kosakowskich i Karwowskich z Piątnicy. Do osiemnastej było jeszcze dwadzieścia minut, zaszłam więc po kilka bułek do pobliskiego punktu z pieczywem. Sklep umiejscowiony jest w bloku, przy ulicy Ks. Janusza 19a. Pani, która stała za ladą, była zajęta liczeniem pieniędzy i porównywaniem kwot z raportem wydrukowanym na kasie fiskalnej. Kiedy weszłam do do sklepu, od drzwi uprzedziła mnie, że obsłuży mnie później, bo za chwilę przyjedzie kierowca po pieniądze i zwrot dzisiejszego pieczywa i ona MUSI mu wszystko dać na czas, bo kierowcy nie lubią czekać. Ok, ja też nie lubię czekać, ale głód był silniejszy niż uczucie zirytowania. Kiedy w końcu kobiecina uporała się z sumowaniem, poprosiłam o bułki grahamki. Bułki, jak i inne pieczywo były już popakowane w kosze, dodatkową chwilę więc zajęło odnalezienie właściwego. Kiedy przyszło do płacenia, dowiedziałam się, że na zakupy nie dostanę paragonu fiskalnego, bo pani owa zrobiła już raport dzienny. Na moją uwagę, że przecież może wydrukować paragon, a na koniec dnia wystukać kolejny raport, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością, że ona tego nie umie zrobić. Zdębiałam do tego stopnia, że po prostu zapłaciłam i wyszłam. Drobne wydawałoby się zakupy (bez kolejki) zajęły mi nomen omen 10 minut. Gdybym w tym tempie robiła wszystkie sprawunki, nie wychodziłabym ze sklepów całymi dniami... Tuż za progiem ogarnęło mnie zdumienie i wzburzenie-jak to możliwe, że pracodawca nie potrafi zapewnić pracownikowi podstawowego szkolenia z zakresu rejestrowania sprzedaży na kasie?!?!?!?! Ja to możliwe, że pracownik działa pod taką presją pracodawców i (o dziwo) kierowców zatrudnionych w firmie, że „zamyka dzień” niemal pół godziny przed czasem??? Gdyby nie prawdziwe przerażenie bijące od pracownicy sklepu, byłabym oburzona na nią. A tak, niechcący, po raz kolejny oburzyłam się na bezwzględność łomżyńskich pracodawców. A fe, skoro pracownik się boi, to znaczy że w firmie panuje terror....
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.