Tradycją jest juz chyba, że ekspedientki w "biedronkach" nie sa zbyt uprzejme. Tym bardziej nie zaskoczylo mnie zachowanie pracownic na ulicy Pastowskiej.
Udałam sie tam na większe zakupy, tymczasem spotkaly mnie wyczyszczone pułki i co dosc zabawne dosc duzo porozrzucanych po sklepie pudel, niczym po dostawie. Jedna z pracownic dokladala akurat cukru (ktorego bylo pelno), chcialam przejechac wozkiem, jednak ta oburzona mnie poinformowala, ze mam czekac, bo ona tu pracuje i ze nic mi sie nie stanie jak przez minute postoje. Poczekalam i przeszlam przez caly sklep. Upewniwszy sie, ze chyba nie zrobie takich zakupow jak planowalam wyszlam i postanowilam, ze pojade gdzies indziej.
Skuszona dość zachęcającą nazwą wybrała sie do kawiarni na krakowskim Kazimierzu. Lokal malutki, ale bardzo przyjemnie urządzony. Podeszłam do baru za którym stała pani i pisała SMSa. Poprosiłam o dwa piwa. Przez dłuższą chwilę nie było reakcji. W koncu kobieta od niechcenia odłożyła telefon i nieuprzejmie zapytała jakie. Wybrałam rodzaj. Nalała mi ponad centymetr ponizej lini na kuflu. Zwrocilam jej uwage, ze chyba troszke za malo. Odnioslam wrazenie, ze niemalze ja obrazilam, dolala tego piwa i opryskliwie podala cene.
Usiadlam przy stoliku, momentami powiewalo chlodem z zewnatrz mimo, ze byl sierpien. Do lokalu juz raczej nie wroce. Jest tam chlodna a obsluga pozostawia wiele do zyczenia.
Lokal wydaje sie dość ciasny i taki też jest. Przez to jest jednak pojemny, stoliki sa ułożone blisko siebie, ale da sie przejść. Wszystko było czyste i schludne. Zajęłam miejsce po czym udałam sie złożyć zamówienie, gdyż spostrzagłam, że obowiązuje samoobsługa. Podeszłam do lady, pani była bardzo uprzejma i sympatyczna. Poleciła mi kilka dań. W końcu zdecydowałam sie na pierogi ruskie i usiadłam. Po chwili mnie zawołano.
Pierogi był smaczne i ładnie podane. Zdecydowałam, że na pewno wróce jeszcze do tego lokalu.
Koleżanka zaprosiła mnie do dośc nietypowego miejsca - lokal, gdzie można napić sie wina oraz wypożyczyć kasety wideo. Ledwo weszłysmy zwrociłam uwagę, że lokal jest dość ciasny. Udało nam sie znaleźć jakies miejsce, bardzo szybko podszedł pan, który doradził nam i pomógł w wyborze. Szybko dostałyśmy to o co prosiłyśmy.
Koleżanka, która częściej tam bywa poinformowała mnie, że obsługa jest zawsze sprawna i uprzejma, o czym sama też sie przekonałam.
Jedyne co mi sie nie podobało to gdzieniegdzie porozrzucane śmieci, takie jak paragony, czy serwetki.
W poszukiwaniu ksiązki do angielskiego zawędrowałam na Podwale. Znalazłam odpowiedni dział i zaczęłam poszukiwania. Niestety ksiązki były poukładnane w sposób, który nie potrafiłam rozgryźć i poddałam sie. Poprosiłam o pomoc ekspedientke. Ta niezbyt chętnie, ale mi pomogła pokazując gdzie jest książka. Wzięłam jeden egzemplarz i podeszłam do kasy. I tu obsługa mnie nie zachwyciła. Pani ani sie nie rpzywitała,ani nie pożegnała a na moje pytanie o cene "fiszek" językowych odpowiedziała wymijająco i niezbyt mile, że zalezy to od języka.
W poszukiwaniu książki do angielskiego poszłam do księgarni językowej. Gdy tylko weszłam z uśmiechem przywitał mnie sprzedawca. Spytałam, czy mają ksiązkę, której potrzebowałam, pan sprawdził i poinformował mnie, że niestety jej nie ma, ale jesli mi zalezy, to o 16 ma przyjechać dostawa i może mi ją zamówić. Umówiłam sie z nim, że sprawdzę w innej księgarni i ewentualnie zadzwonie.
Książkę znalazłam, jednak jestem pod wrażeniem naprawdę przemiłej obsługi.
Zachęcona przez koleżankę wybrałam sie do Nowej Prowincji. Dzięki ostatnim zmianą ustawowym obowiązuje tam zakaz palenia, co uważam za cudowną sprawę. Bez wcześniej wrzechobecnego dymu jest tam pachnąco i przyjemnie.
Zajęłyśmy miejsce i poszłyśmy po zamówienie. Pani obsługująca była bardzo uprzejma i sprawnie przygotowała nam nasze kawy. Po boku stała szklaneczka na napiwki, gdzie wrzuciłysmy kilka złotych.
Lokal był bardzo czysty, stoliki przetarte, było ciepło i bardzo przyjemnie.
Tym razem znalazłam sie na ulicy Lea, gdzie potrzebowałam kupić cos do picia. Zobaczyłam mały sklepik i weszłam do niego. Ekspedientka była zajęta oglądaniem "mody na sukces". Powiedziała do mnie "Co podać dziecinko? Tylko szybko bo wątek zgubie!".
Poprosiłam o wodę, zapłaciłam i wyszłam. Zachowanie spzedawczyni chyba nie potrzebuje komentarza.
Na pewno zakup był szybki, jednak cena pozostawia też troche do zyczenia (2,80 zl za Muszyniankę 1,5 l)
Odwiedziłam basen w Niepołomicach. Specjalnie wstałam wcześniej, żeby móc wejść taniej. Tymczasem okazało sie, ze całe wakacje jest promocja i za 2 godziny płaci sie 3 złote. Także zostałam dłuzej.
Basen jest w mierę nowy, a przede wszsytkim ciepły. Podczas mojej wizyty było na nim bardzo niewiele osób. Ciągle pilnowało go 2 ratowników, a sprzątaczka myła okna.
W brodziku jest troche atrakcji takich jak grzybek czy bicz wodny. Duzy basen ma 6 torów.
Generalnie basen jest calkiem ładny i w miare czysty (toalety pozostawiaja wiele do zyczenia). To co mi sie nie spodobalo to bardzo dziwnie dzialajace prysznice - raz leci lodowata woda a za chwile wrzątek i nie da sie ich wyregulowac...
W poszukiwaniu zaginionej kondycji udalam sie na ulice dolnych mlynow na cwiczenia na pilkach. Pierwsza wizyta w klubie jest za darmo co mnie naprawde bardzo milo zaskoczylo. Pan pokazal mi gdzie jest szatnia i sala. Niestety szatnia jest malutka podobnie jak i sala. Na sali widac naprawde duzo sprzetu, pilki (bo na nich cwiczylam) byly napompowane i niezniszczone. Bardzo dobrej jakosci byly takze maty. Instruktorka byla ciagle usmiechnieta i mila. Jedynie gdy przebieralysmy sie po cwiczeniach zrobilo sie naprawde ciasno...
Dość często wpadam do tego slepu, gdyż bardzo lubie promocje, które często da sie wyłapać. Tym razem weszłam po coś do zjedzenia na kolacje. Moją uwagę tuż po wejściu przyciągnęły ślicznie wyglądające sałatki śledziowe. Podeszła do mnie ekspedientka i zapytała co podać. Spytałam sie co by poleciła. Pokazała mi jedną z sałatek i na nią sie zecydowałam. Spakowała ją do plastikowego pojemika i porządnie zapakowała tak, żeby nie uszkodziło sie w transporcie. Podeszlam do kasy, gdzie dosc szybko zaplacilam i wyszlam ze sklepu.
Salatka byla naprawde smaczna!
Tylko raz odwiedziłam energym. Poszłam na zajęcia "pump". Dosc tajemnicza nazwa okazala sie byc poprostu sztangami. Ale zaczne od poczatku.
Troche mi zajelo odnalezienie wejscia, ale gdy juz sie udalo to weszlam do naprawde slicznego klubu. Bardzo uprzejma pani poinformowala mnie gdzie co jest i zapytala czy dysponuje swoim recznikiem. Niestety zapomnialam, wiec pani dala mi klubowy.
Szatnia byla dosc mala, ale jakos dalo sie zmiescic. Sala do cwiczen za to byla naprawde fajnie urzadzona. Wzielam przyzady, jakie kazala wziac instruktorka i za chwile zaczal sie fitness. Dawno mi sie tak dobrze nie cwiczylo. Naprawde polecam ten klub a przede wszystkim te cwiczenia!
WYbrałam sie na basen w Wieliczce. Jest to nowootwarty gmach i wiele o nim slyszalam. Przede wszystkim zwrocilo moja uwage bardzo ladne wykonczenie wnetrz, szafeczki na buty i szatnia. Panie przyjmujace pieniadze byly naprawde prze mile, szatnie duze i przestronne, a cena (do godziny 15) calkiem przystepna.
Na hali basenowej bylo dosc chlodno, wydawalo mi sie, ze wydaje mi sie, jednak woda okazala sie naprawde zimna. Nawet jacuzzi nie ogrzalo mnie w wystarczajacym stopniu!
Po godzinie niczym sopel lodu opuscilam basen i poszlam do cieplej przebieralni.
Basen w Wieliczce oceniam dostatecznie - wszystko ladne, tylko zimno...
Podążając tropem aqua fitnesow trafilam do energici. Dzwoniac by zarezerwowac godzine spotkalam sie z niechecia, gdyz zalezalo mi na tym, zeby moc przyjsc na 16.30, a pani niemilo mnie poinformowala, ze tych zajec nie bedzie. Takze zapisalam sie wczesniej. Pani przyjmujaca pieniadze byla sztucznie uprzejma, pokazala mi co i gdzie jest. Poszlam sie przebrac do szatni, gdzie nie bylo przebieralni!!! Basenik malutki, a instruktorka OKROPNA. Nasmiewala sie ze mnie i z innych kobiet, byla ironiczna i nieuprzejma.
Fitness wspominam STRASZNIE, a cena nie byla taka mala...
Bardzo lubie chodzic na aqua fitnesy. Tym razem wybralam sie do le premier. Podeszlam do obslugi, gdzie zaplacilam za wizyte i dostalam kluczyk do szafki. Poszlam do szatni. Byly dwie przebieralnie. Szatnia ogolnie dosc mala, ale nie bylo w niej wiele kobiet. Przebralam sie i wyszlam na hale basenowa. Basenik malutki, lecz gleboki. Cwiczyc trzeba z pasami wypornosciowymi. Instruktorka bardzo mloda i bardzo sympatyczna.
Jestem zachwycona fitnesem tam i serdecznie polecam!
Przy okazji wizyty w Wieliczce poszłam po mój ulubiony chleb. Kolejka jak zwykle była ogromna, ale bardzo szybko sie rozładowywała. Podeszłam do kasy i poprosiłam o chleb słowański. Sprzedawczyni nie zgodziła sie mi go pokroić, jakoś to zniosłam. Gdy chciałam zapłacić (banknotem 50 zł) ta swierdziła, że mi nie wyda, bo by musiała wszystkie drobne mi dać. Musiałam przeszukać wszystkie torebki i kieszenie w poszukiwaniu drobnych...
Plus - rewelacyjny chleb, minus- obsluga nie zawsze jest mila...
Wraz z koleżnką udałyśmy sie na plotki przy gorącej czekoladzie. Tym razem wybrałyśmy cieszące sie dobrą sławą miejsce w Bonarce. Usiadłyśmy i około 5 minut czekałysmy na kelnerke. Ta przyszła i przyjęła od nas zamówienia.
Przez kolejne 5 minut czekałysmy na zamowienie. Przyniesione czekolady byly naprawde znakomite, jednak bardzo trudno nam bylo poprosic o rachunek, poniewaz kelnerka nie pokazywala sie w naszej okolicy. W konu nam sie udalo. Co ciekawe poprosilysmy o oddzielne rachunki a dostalysmy jeden kupon "wypij 9 kaw, 10 gratis" z dwoma pieczatkami. Troche to malo logiczne, ale moze i lepiej, bo przyjemnosci w tej kawiarni są dość drogie.
Dość późną porą potrzebowałam kwiatów. Jedyne co mi przyszło do głowy to kwiaciarnia w Bonarce.
Razem z chłopakiem pojechaliśmy tam. W kwiaciarni było całkiem sporo kwiatów, w tym kilka małych, gotowych bukiecików. Oprocz nas byla w kwiaciarni jedna pani. Ekspedientka bardzo dlugo robila bukiet dla niej. W tym czasie pojawily sie jeszcze 4 osoby i zaczelo sie robic tloczno. Po okolo 10 minut lekko zdziwiona nasza obecnoscia ekspedientka zapytala kto byl pierwszy. Odpowiedzielismy, ze my i powiedzielismy co bysmy chcieli.
Kwiaciarka w miare prężnie zrobiła bukiet i podliczyła nas na 35 zł.
Wizyte oceniam w miare pozytywnie. Jedyne co mam do zarzucenia to dosc powolna obsluga. Rozumiem, ze moze nie trzeba wiecej kwiaciarek, ale w takich sytuacjach ta jedna powinna troche przyspieszyc.
Po wyjściu z kina postanowiliśmy z chłopakiem napić sie czegoś lub zjeść coś słodkiego. Najblizej był grycan, gdzie zajelismy miejsca. Wzielismy menu i po chwili wybralismy co chcemy. Niestety kelnera nie bylo w poblizu. Po okolo 10 minutach pojawil sie przy sasiednim stoliku, by poinformowac, ze czegoś tam nie ma, przy naszym nadal go nie bylo. Czekalismy jeszcze dluzsza chwile, az w koncu podszedl do nas kelner i poinformowal, ze jest godzin 21 i zamykaja Bonarke!
Bylam tak zbulwersowana cala sytuacja, ze odebralo mi glos. Czekalismy ponad 20 minut, a on nie raczyl podejsc, a potem przyszedl i nas wyprosil! W głowie sie nie miesci...
Po zakupach postanowilam sie troche rozpiescic i zjesc cos slodkiego. Akurta na choryzoncie pojawil sie Słodki Wenzl, wiec weszlam. Menu bylo bardzo rozbudowane jednak nic nie przykulo mojej uwagi. Po chwili zobaczylam menu dla dzieci i tu znalazlam cos odpowiedniego - 3 galki lodow i duzo owocow "Marzenie Robinsona".
Podeszla kelnerka, grzecznie sie przywitala i zapytala, czy moze przyjac zamowienie. Powiedzialam, ze bylabym zainteresowana tym deserem, ale ze zmieniana galka kokosowa jesli istnieje taka mozliwosc, pani zapytala na jaka i odeszla. Po 10 minutach mialam swoj deser na stole. Byl znakomity.
Wizyte oceniam bardzo dobrze, obsluga byla sprawna i mila, stoliki byly czyste.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.