Wyjeżdżając z przestronnego parkingu Biedronki znajdującej się przy ulicy Radomskiej zwróciłam uwagę na nowy sklepik mięsny, do którego postanowiłam z ciekawości zajrzeć i zakupić coś na kolację. W środku panowała odpowiednio niższa temperatura. Powierzchnia sklepiku jest mała, ale zdecydowanie nie jest ciasno, nawet przy większej ilości klientek. Towar w chłodni był ładnie wyeksponowany i wyglądał świeżo. Klientów obsługiwała młoda, energiczna pracownica, ubrana w schludny biały fartuch i używająca rękawiczki podczas kontaktu z żywnością. Gdy nadeszła moja kolej pracownica zapytała co podać, odpowiedziałam, ze szukam kiełbasy na kolację, zapytała czy na zimno czy na gorąco i zanim odpowiedziałam poleciła mi po dwa rodzaje z każdej kategorii. Ceny były bardzo przystępne. Mój wybór padł na kiełbasę firmową, która była w cenie 12,20 za kg i była bardzo smaczna. Pracownica bardzo sprawnie obsługiwała klientów, wydając prawidłowo resztę wraz z paragonem, do tego sympatycznie się uśmiechając żegnając i witając klientów.
Będąc przejazdem w tej okolicy postanowiłam zajrzeć do Biedronki,w której byłam kilka dni wcześniej i byłam po wrażeniem czystości panującej na sali sprzedaży i choć nie planowałam dużych zakupów postanowiłam zajrzeć i sprawdzić czy zastana wcześniejsza sytuacja była jednorazową czy tam po prostu jest tak na co dzień. W środku oczywiście wszystko było bez najmniejszego zarzutu, a nawet na jeszcze większy plus, gdyż ceny niektórych produktów zmieniły się na niższe. Np. bułki kajzerki z 0,29 zł teraz kosztują 0,25 zł! W lodówkach jeszcze większe zaskoczenie, gdyż cena świeżego łososia wynosiła 32,99 zł za kg! Obok łososia zapakowany był świeży pstrąg, po dwie sztuki ryby na tacce, w cenie 19,99 zł za kg! W koszach metalowych zaś znalazłam dywaniki, których szukałam w poniedziałek w innej Biedronce w mieście i w rezultacie kupiłam inny w Praktikerze, przekonana, że tym supermarkecie już ich nie kupie. Teraz wiem, że mogłam zajrzeć na drugi koniec miasta, bo ten sklep ma bardzo szeroką ofertę, co najważniejsze bardzo uporządkowaną i przejrzystą.
W związku z wahającą się różnicą temperatur w ostatnich dniach postanowiłam zaopatrzyć się w jakiś lek zapobiegający przeziębieniu, dokładnie nie wiedziałam sama co ma to być. W pomieszczeniu apteki znajdowały się dwie panie farmaceutki, każda z nich stałą przy swoi okienku i pomimo braku klientów wyglądały na bardzo zajęte. W pomieszczeniu znajdował się stolik, oraz dwa krzesła, na stoliku stało jakieś urządzenie, które wyglądało jak mała lodówka, ale nie bardzo było mi wiadomo co to jest. Starsza wiekiem farmaceutka, która mnie obsługiwała miała bardzo srogą minę, więc w zasadzie nie pytałam jej o poradę tylko poprosiłam o pierwszy lepszy lek przeciwgorączkowy po chwili wahania, który zobaczyłam na aptecznej półce. Wychodząc zabrałam ulotkę o ziołach dla zdrowia, oraz zostałam pożegnana.
Sklepik piekarnio cukierni M. Musiorskiego znajduje się obok supermarketu Żabka. Zewnątrz budynek wygląda bardzo elegancko, kojarzy się od razu z marką i jest bardzo zadbany zarówno strefa wejścia, jak również drzwi i witryny. Wewnątrz od wejścia powitała mnie pracownica ubrana w biały schludny fartuch, pytająca co może podać. Rozejrzałam się przez moment po dostępnym asortymencie i poprosiłam o kilka bułek kajzerek, które zostały mi podane z użycie foliowej rękawiczki i zapakowane do jednorazowej zrywki wraz z paragonem. Co do oferty to widoczne były braki w słodkich wypiekach, ponieważ dostępne były tylko muffiny i bułki słodkie, ale może to ze względu na porę dnia. Wnętrze sklepiku bardzo jasne, schludne i estetyczne.
Sklep z zewnątrz bardzo ładnie się prezentuje, do wejścia prowadzą długie schody. Idąc do sklepu z dala widziałam siedzącą na nich pracownicę i palącą papierosa. Przede mną do środka weszła inna klientka, która kupowała wędlinę, którą kroiła pracownica bez użycia jednorazowej rękawiczki foliowej... Sklep jest dość przestronny, mało uporządkowany, gdyż owoce były porozstawiane w różnych miejscach. Produkty były dobrej jakości, co przekładało się także na ich wysoką cenę. Niestety obsługa powolna i mało kontaktowa.
Wczoraj słuchając Radia Jura wieczorem niby od niechcenia wzięłam udział w konkursie radiowym pt. "Jak dobrze znasz Częstochowę?". Wysłałam maila z odpowiedzią na zadane pytanie na adres podany przez prowadzącego program konkurs@radiojura.com.pl. Po czasie jednak mając gości o nim zapomniałam. Późnym wieczorem, gdy sprawdziłam pocztę odczytałam maila z wiadomością, że z racji najszybszej odpowiedzi wygrałam darmowy przejazd taksówką i następnego dnia, ktoś z radia do mnie zadzwoni, aby przekazać mi więcej informacji na temat wygranej. Tak też się stało dziś rano. osoba dzwoniąca przedstawiła się, po czym upewniła, że rozmawia z właściwą osobą. Jakość połączenia była bardzo dobra, a przekazane informacje wyczerpujące do tego stopnia, że nie maiłam żadnych pytań.
Adorato to przyjemna cukiernio lodziarnia, z ładnym wystrojem wnętrza, który tworzą krzesła z jasnymi obiciami i brązowe drewniane stoliki, a na każdym z nich w wazoniku znajduje się żywy kwiatek. Obsługa jest dość powolna, ale jest uprzejma i dokładna. W ofercie znajdują się różnego rodzaju ciasta, jak i słodkie bułki, pączki czy lody z Zielonej Budki. Na zamówienie nie czeka się zbyt długo.
Wstąpiłam do perfumerii Millor, która znajduje się w pasażu centrum handlowego M1. Posiada ona bardzo ciekawa i różnorodną ofertę kosmetyków wielu różnych znanych marek. Możemy tam nabyć kosmetyki do pielęgnacji ciała, włosów, kosmetyki do makijażu, oraz wody toaletowe. Zdarzają się również ciekawe promocje. Jednak najbardziej przypadł mi do gustu fakt, że na miejscu możemy skorzystać z fachowego doradztwa i otrzymać konkretną poradę. Personel w postaci dwóch kobiet sprawia wrażenie dobrze wykwalifikowanego i profesjonalnego, który chętnie, ale nie nachalnie proponuje swoją pomoc klientom.
Mc Donald's znajdujący się w centrum handlowym M1 dysponuje od pewnego czasu większą powierzchnią na korzyść restauracji, jednak niekoniecznie na korzyść klientów centrum, którzy mają bardzo utrudnione przemieszczanie się pasażem, pomiędzy stolikami fast-foodu, a stanowiskiem salonu Orange. Akurat trafiłam na moment gdzie nie było kolejek do kas, a czynne były trzy stanowiska kasowe obecnie, za którymi klientów obsługiwał personel w jednakowych strojach, którymi były czerwone t-shirty. Obsługa była błyskawiczna, praktycznie nie musiałam czekać na zamówienie.
Wchodząc do sklepu zwróciłam uwagę na torebki estetycznie wyeksponowane przy ladzie kasowej z dużymi widocznymi cenami. Na sklepie panował porządek, buty były ładnie wyeksponowane, było trochę promocji cenowych, z wyróżnieniem ceny na "sprzed" i "po" obniżce. Wszystkie buty w tym sklepie są na mnie za duże w rozmiarze który noszę, pasują przeważnie buty rozmiar mniejsze, a te z kolei zawsze mnie gdzieś obcierają, więc zakup obuwia w tym sklepie jest dość trudny, szczególnie czółenek na szpilce. Ciekawa i dość zróżnicowana była oferta klapek, dostępnych już od 39 zł. Przy kasie pracownica w niebieskim t-shircie z logo sklepu informowała o czasie jakim objęte są dane buty gwarancją i na jakich zasadach przysługuje, a także proponowała środki do czyszczenia i pielęgnacji.
W pasażu centrum handlowego M1 znajduje się sklep z kwiatami o bardzo zadbanych witrynach i podłodze, w której odbija się światło oświetlenia sufitowego. Wewnątrz jest bardzo szeroki wybór kwiatów, od wejścia idąc znajdują się kwiaty doniczkowe, od małych do całkiem dużych. Tak samo jest z ich cenami, możemy kupić kwiatek w doniczce już za 6 zł. W ofercie dostępne są również donice o ciekawej kolorystyce i kształtach. Bliżej kasy znajdują się kwiaty cięte, m.in. róże w różnych rozmiarach. Kwiaty są odpowiednio ozdabiane na życzenie i przybierane. Obsługa jest bardzo sprawna i dobrze zorientowana w asortymencie.
Udałam się do Praktikera w celu zakupienia dywanika, oraz chciałam zorientować się we wzorach wykładzin dywanowych i czy możliwy jest zakup kawałka o określonym wymiarze. O ile dywanik znalazłam bez trudu i wybrałam najbardziej mi odpowiadający o tyle z zastaniem pracownika na odpowiednim dziale był kłopot. Musiałam dłuższą chwilę poczekać na osobę, która odpowie na moje pytanie. Ekspozycje w sklepie były bardzo estetyczne i odpowiednio zachęcały klienta do chociażby zapoznania się z nimi. Przy kasie kasjerka dopytywała każdego klienta o kod pocztowy i dzielnicę zamieszkania nie wyjaśniając do czego jej ta wiedza, pytała także o kartę na punkty, a że takiej nie posiadam to zapytałam gdzie mogę ją założyć. Pracownica skierowała mnie do działu informacji. Tam w ciągu 2 minut założyłam kartę, oraz uzyskałam tymczasową kartę.
Sklep nieco ukryty pośród licznych bloków, ale z dala dobrze widoczny. Duża powierzchnia sklepu całkowicie nieodpowiednio moim zdaniem zagospodarowana. Po wejściu na salę sprzedaży znalazłam się w strefie z chemią gospodarczą, gdzie trudno było się poruszać, ponieważ wszystkie produkty nagromadzone były w jednym miejscu. Po drugiej stronie kącika znajdowały się warzywa obok owoców w plastikowych zielonych skrzynkach. Papryka czerwona była zeschnięta, a cytryny zaczynały gnić... Dalej sklep cieszył się swobodą powierzchni. W pojemnikach z pieczywem były braki, a to co było czyli kilka bułek różnych rodzajów były wymieszane pomiędzy sobą. Zamrażarki wyglądały na bardzo wiekowe, ich powierzchnie były tak porysowane, że z trudem można było zobaczyć co znajduje się w środku, do tego były niedomknięte. Sklep pozostawia wiele do życzenia, tym bardziej dziwą tak wysokie ceny produktów.
Market jest mi nie po drodze, poza tym nie do końca jestem jeszcze do niego przekonana, ponieważ jest nowy i jeszcze niedostatecznie sprawdzony. Mijając go wczoraj postanowiłam go odwiedzić skuszona niską ceną Góralków, które tam kosztują 0,89 zł za sztukę. Ogólnie sklep sprawia pozytywne wrażenie, dzięki porządkowi na półkach i sympatycznej, kontaktowej obsłudze. Kiedy wchodziłam na salę sprzedaży mijałam pracownicę uzupełniającą braki w warzywach i owocach, ubrana byłą w zielony fartuch z logo sklepu i przywitała mnie z uśmiechem. Na sali sprzedaży pracownik wykładał napoje na półkę, a kolejna pracownica znajdowała się na stanowisku mięsno-wędliniarskim. Przyjemny sklep z przystępnymi cenami.
Udałam się do Biedronki ponieważ chciałam lepiej przyjrzeć się dywanikom z oferty marketu, które widziałam w innym sklepie tej sieci w zeszłym tygodniu. W metalowych koszach z artykułami niespożywczymi panował lekki nieład dlatego trudno było mi odszukać dany produkt. Poprosiłam o pomoc pracownice, która wykładała towar na półkę nieopodal. Pracownica powiedziała mi żeby lepiej poszukać na dole kosza, bo może są przełożone. Jednak tam też ich nie było. Później zapytałam pracownicy czy istnieje możliwość aby gdzieś były one jeszcze na magazynie i odpowiedziano mi, że nie. Udałam się wiec do kasy, gdzie po dokonaniu transakcji kasjerka zachęcała każdego klienta do degustacji ciemnego chleba żytniego, który pakowany było po jednej kromce i był naprawdę smaczny.
Odwiedziłam salon optyczny Optikon, ponieważ w okularach mojego brata wypadło szkiełko, a właśnie w Optikonie realizował receptę na okulary. Po wejściu nie bardzo wiedziałam gdzie mam się skierować. Po prawej stronie korytarza znajdował się gabinet okulistyczny a kierując się w lewo doszłam do biurka rejestracji, która była bardzo przestronna i jasna. Jedna z pań dobierała właśnie małemu pacjentowi odpowiednie oprawki, a druga sympatycznym głosem zapytała w czym może mi pomóc. Wyjaśniłam na czym polega problem, po czym pracownica poprosiła mnie, abym usiadła przy wskazanym stoliku i moment poczekała w ona dowie się co można tym zrobić. W międzyczasie rozejrzałam się po otoczeniu w którym znajdowały się gabloty z okularami, szyby lśniły czystością, dodatkowo każdy model okularów był podświetlany na ekspozycji co potęgowało wrażenie estetyki w salonie. Po około 5 minutach kobieta wróciła z naprawionymi okularami tłumacząc przyczynę uszkodzenia i proponując alternatywne rozwiązanie przy następnym tego typu uszkodzeniu. Dodatkowo okazało się, że ta usługa jest bezpłatna co mnie mile zaskoczyło. Jakość obsługi jest tam na bardzo wysokim poziomie.
Marco to sklep z odzieżą męską, w którego ofercie znajdują się głównie garnitury męskie. Oferta sklepu jest dość szeroka i zróżnicowana, w zasadzie dla panów w każdym wieku. W sklepie można nabyć końcówki kolekcji, dlatego ceny są niższe, cały garnitur kosztuje 599 zł. W ofercie znajdują się również krawaty, koszule i swetry. Co do obsługi to jest ona bardzo profesjonalna w osobie starszej pani, która zna się na rzeczy i potrafi ocenić rozmiar zanim pobierze rozmiary. Sklep jest czysty, stylowy i zadbany.
Zajrzałam do CCC mieszczącego się w Galerii Jurajskiej, aby zapoznać się z oferta obuwia na lato. Od mojej ostatniej wizyty trochę się zmieniło, czym byłam pozytywnie zaskoczona, bo bardzo dużo na półkach z butami było dostępnych wzorów i fasonów torebek damskich. Przy wejściu na dwóch stojakach znajdowała się biżuteria sztuczna. co do oferty butów to byłą bardzo ciekawa, szeroki wybór wśród klapek damskich w przystępnych cenach. Wszystkie produkty były ładnie wyeksponowane dzięki odpowiedniemu oświetleniu. Na sali widoczny był personel sklepu w pomarańczowych t-shirtach, który udzielał pomocy w razie potrzeby. Na sklepie panował wzorowy porządek zarówno wśród butów jak i na powierzchni luster.
Wyjeżdżając z miasta maiłam zamiar zrobić małe zakupy w miejscowym markecie. Parking przed sklepem nie należy do przestronnych, ale było gdzie zaparkować o tej porze. Idąc do sklepu zauważyłam jak pracownica mocuje nowe plakaty promocyjne w gablotach przed wejściem. W pomieszczeniu podłoga byłą czysta i zadbana. W pierwszej alejce jednak na dwóch paletach z mąką panował ogromny bałagan, gdyż wiele z torebek leżało poza paletą. Na sali można było zauważyć personel porządkujący towar na półkach. Ogólnie poza mąką czystość i porządek w sklepie były zadowalające, szczególnie na stanowisku warzywno-owocowym. Czynna była jedna kasa co było wystarczające przy panującym natężeniu ruchu w sklepie. Obsługa przy kasie była sprawna i sympatyczna.
Parkując na parkingu baru, który jest odpowiedniej wielkości zdecydowaliśmy się zjeść obiad w barze bp. Weszliśmy bocznym wejściem, aby skorzystać wcześniej z toalety. Stan toalet pozostawiał wiele do życzenia, bynajmniej damskiej, ponieważ oby dwie kabiny miały uszkodzone zamykania. Umyłam tylko ręce w jednym z dwóch zlewów, z czego drugi był cały popękany i wyglądał nieestetycznie. Wchodząc na salę baru, gdzie z przedsionka znajduje się bezpośrednie wejście na nią zauważyliśmy kartkę z odręcznym napisem na brudnych i nieestetycznych drzwiach "Wejście obok". Drzwi były jednak uchylone i widziałam klientów wchodzących przez nie i wychodzących, więc również weszliśmy. Będąc już w pobliżu baru mijaliśmy kelnerkę z półmiskiem, która na nasze powitanie wyjechała podniesionym głosem ze zdaniem "Wejście jest tam!". Ale skoro już byliśmy w lokalu to mieliśmy się wrócić i przejść budynek dookoła i wejść z drugiej strony?! W lokalu odbywało się przyjęcie komunijne z tego co wywnioskowaliśmy, ponieważ część gości siedziała za drewnianymi parawanami i nawet wchodząc tamtym wejściem od toalet nie było możliwości aby im przeszkodzić, aby zaingerować w ich prywatność podczas imprezy komunijnej. W dalszej części lokalu znajdowały się cztery stoliki z krzesłami z których korzystali goście baru. Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików biorąc menu, które było mocno podniszczone i mało eleganckie. Gdy zdecydowaliśmy co zjemy podeszłam do baru złożyć zamówienie, a chłopak poszedł do ubikacji. Kasjerka, dziewczyna ok. 25 lat o długich czarnych włosach znajdująca się za ladą dłuższą chwilę udawała zajętą, po czym podniosła wzrok z pytaniem co podać. Na początek powiedziałam "dzień dobry", na co kasjerka niedbale odpowiedziała. Złożyłam zamówienie, jednakże zapytana o napój poprosiłam o sok z marchwi, który dostępny był w karcie jako świeżo wyciskany. Przy kasie okazało się, że soku ani marchwiowego ani żadnego wyciskanego na miejscu nie ma... Zrezygnowałam z napoju biorąc dla chłopaka cole, który podszedł i poprosił kelnerkę o szklankę, gdyż nie były one w zasięgu ręki klientów. Pani podała dwie szklanki, z czego jedna była brudna, miała zacieki i smugi. Wymieniła ją na nieco mniej brudną, po czym wyskakując z tekstem nieco aroganckim tonem do chłopaka, że wejście i wyjście jest tam, wskazując ręką główne drzwi. Zapytaliśmy dlaczego, dziewczyna odpowiedziała, że jest komunia i tamto wejście jest tylko dla gości komunii. Zdumieni zapytaliśmy więc dlaczego skoro jesteśmy również gości lokalu to mamy chodzić na około do toalety?! Kasjerka ucięła zdanie, że to nie jest jej wymysł. Hmm, kierując się tą logiką to może powinni zamknąć lokal dla klientów indywidualnych na czas imprezy, albo poinformować gości tamtej imprezy, że przysługuje im określona część lokalu, wtedy może pomiędzy naszym krzesłami nie biegały by dzieci odbijając piłki nożnej o płytki tuż przy naszym stoliku... Jako czas oczekiwania na zamówienie podano ok. 15 min. Usiedliśmy przy stoliku, który musieliśmy sami przetrzeć, gdyż były na nim okruchy po poprzednich klientach. Co najlepsze pod stolikiem leżał spory kawałek mięsa z sałatką... Kelnerki cały czas nosiły półmiski z potrawami do części lokalu gdzie odbywała się impreza. Każda z pań była ubrana inaczej, dominowała kolorystyka biało czarna, ale czarna mini z cekinami i dekolt do pępka bawełnianej bluzeczki już nie były eleganckie. Żadna z kelnerek nie miała fartuszka. Wystrój lokalu nie zmienił się od lat. Blaszany stolik na kółkach przypominający jeden z tych szpitalnych do rozwożenia jedzenia z kartką "zwrot naczyń", obok stojak na gazety, które leżały w nieładzie i bez okładek, a przy nich trzy zepsute krzesła. Nad barem znajdowały się zakurzone sztuczne zielone liście przeplatane z czerwonymi gwiazdkami, czyżby pozostałość po Walentynkach? Na jedzenie czekaliśmy 20 minut. Ja zamówiłam kotlet schabowy po kowalsku, czyli zapiekany z pieczarkami i serem żółtym, gdzie 150 g mięsa w karcie kosztuje 12 zł. To co miałam na talerzu na pewno nie ważyło 150 g, a pod serem pieczarki były, ale konserwowe drobno posiekane... Cały kotlet smakował octem!!! Zjadłam samo mięso i obiecałam sobie, że była to moja ostatnia wizyta tam. Arogancka i opryskliwa obsługa i do tego marna jakość jedzenia, w lokalu w którym się nie dba o jakość obsługi, tylko o to czy dobrze jest wyeksponowany dekolt...
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.