Kolejny raz uratował mnie sprzęt, który firma PiM posiada w ofercie swojej sprzedaży. Podłączając urządzeni wielofunkcyjne okazało się, że mam ku temu kabla USB, który nie został dołączony do przesyłki. Na stronie allegro znalazłam taki kabel w cenie 3 złotych. W zakładce kontakt umieszczony był numer telefonu łatwy do zapamiętania- 880 125 125, oraz informacja, że odbiór osobisty jest możliwy w godzinach 10-16 od pon-pt. Na wszelki wypadek zadzwoniłam, aby upewnić czy interesujący mnie kabel jest dostępny i czy mogę po niego podjechać. Okazało się, że sprzedawca jest w domu i jak najbardziej mogę zajrzeć. Transakcja bez zarzutu, przebiegła szybko i sprawnie.
W ciągu kilku ostatnich dni miałam okazję spotkać się z kurierem firmy, aż trzykrotnie, ale tak wyszło. Kurierzy firmy swoim zachowaniem wyrabiają u klientów zdanie na temat firmy DPD, a moje jest bardzo dobre, ponieważ za każdym razem spotkałam się z kulturą, nienagannym zachowaniem, a dziś gdy dodatkowo poprosiłam o poczekanie kuriera aż rozpakuję przesyłkę aby sprawdzić jej stan, mężczyzna, w młodym wieku ok. 25-30 lat poczekał oraz zaproponował, że pomoże mi rozpakować pudełko, aby było szybciej, wiadomo- czas to pieniądz. Mężczyzna za każdym razem dostarczając przesyłkę o dużych gabarytach pytał gdzie może ją postawić wnosząc ją do mieszkania i robił to ostrożnie. Zawsze słyszę zwroty "proszę, dziękuję, dzień dobry, do widzenia".
Tematem mojej opinii nie są zmiany, które zaszły w katalogu Klub Super Obserwatora, choć i mnie one zaskoczyły, ale reklamacja, którą złożyłam droga mailową po otrzymaniu nagrody. Otóż po rozpakowaniu okazało się, że szyba skanera w urządzeniu wielofunkcyjnym, które zamówiłam jest zbita i nie powiem, ale bardzo mnie to zmartwiło, bo zależało mi na czasie, co prawda nie czekałam na nie aż 21 dni, ale nie wiedziałam ile trwać będzie rozpatrywanie reklamacji. Napisałam maila na adres uczestnictwo@ajkoscobslugi.pl, w którym opisałam swój problem, a po chwili otrzymałam odpowiedź. Proces komunikacji mailowej pomiędzy mną, a jakością obsługi był bardzo sprawny na każdym etapie i następnego dnia, czyli w piątek kurier, który dzień wcześniej dostarczył mi przesyłkę odebrał ją ode mnie. Wczoraj, czyli w poniedziałek otrzymałam maila, że nowe urządzenie już zostało do mnie wysłane i dziś kiedy przed południem otwierałam drzwi kurierowi z paczką byłam zadowolona, że sprawa reklamacji została tak sprawnie i kompetentnie załatwiona jak na firmę zajmującą się badaniem jakości obsługi przystało.
Asupra, wiemy, że naszym użytkownikom zależy na jak najszybszej realizacji zamówienia nagrody, dlatego też w przypadku Twojej reklamacji staraliśmy się rozwiązać ten problem i dostarczyć nowe urządzenie jak najszybciej. Mamy nadzieję, że jesteś zadowolona z otrzymanej nagrody. Pozdrawiamy, zespół portalu.
Market Avita zlokalizowany...
Market Avita zlokalizowany przy Placu Biegańskiego coraz bardziej zdobywa moje uznanie i coraz częściej do niego zaglądam będąc w okolicy. Dziś udało mi się zakupić mój ulubiony twaróg delikatny President, który był w atrakcyjnej cenie- 2,49 za sztukę, a do wyboru były dwa smaki, śmietankowy i z rzodkiewką. Do tego standard, czyli dwa Góralki orzechowe w cenie 0,89 zł za sztukę i tygodnik z ogłoszeniami z regionu Częstochowy. W sklepie panował wzorowy porządek, zarówno na półkach jak i na podłodze oraz miły chłód dzięki włączonej klimatyzacji. Personel w jednakowych zielonych fartuchach z logo sklepu. Pomieszczenie jest trochę zawiłe, gdyż trzeba trochę kluczyć robiąc zakupy, bo warzywa znajdują się praktycznie w strefie wejścia, a mięso i wędliny na samym końcu w kolejnym z pomieszczeń, ale zawsze można to potraktować jako ruchowe urozmaicenie w zakupach. :)
Delikatesy e-food to sklep umieszczony na rogu ulic Kilińskiego i Chłopickiego jest czynny do 20, dzięki czemu niejednokrotnie uratowało to moją sytuację, gdy przyszli goście, a okazało się, że skończył się np. cukier. Sklep posiada szeroką ofertę asortymentowa, kupić można tam chemię, prasę, gotowe surówki, świeże soki, oraz świeże pieczywo, ale również doładowania do tel. Pomieszczenie sklepu nie jest duże, ale jest bardzo dobrze zagospodarowane i zadbane za każdym razem, gdy tam jestem podłoga jest czysta, jakby była przed chwilą umyta. Obsługa bardzo sympatyczna i bardzo pomocna, zawsze można zamienić słowo i wymienić uśmiechy.
Park Staszica to park miejski znajdujący się w dzielnicy Podjasnogórskiej i należy do jednego z dwóch parków podjasnogórskich. Jego powierzchnia to 5, 74 ha na której znajdują się m.in. szalety, duży i kolorowy plac zabaw dla dzieci, zdroje wodne, stoły szachowe, wokół których niestety zauważyłam dziś sporo potłuczonego szkła i niedopałków po papierosach. W parku mieści się także Muzeum Etnograficzne, Pawilon Wystawowy Muzeum Częstochowskiego, Muzeum Górnictwa Rud Żelaza, dawne Obserwatorium Astronomiczne, altana, oraz pomniki Staszica i Pułaskiego. Park jest świetnym miejscem do spacerów, czynny jest w godzinach 7-22. Na duży plus zasługuje fakt, że przy każdej ławce znajduje się kosz na śmieci, ale niestety zawsze znajdzie się ktoś kto i tak będzie miał do niego za daleko. Do parku nie można wchodzić z psami, ale dziś widziałam starszą panią z dużym psem na smyczy bez kagańca... W parku występuje bardzo bogata szata roślinna, o czym świadczą aż 32 rodzaje drzew. Ogólnie park jest bardzo zadbany i na bieżąco prowadzone są prace porządkowe typu koszenie traw i przycinanie, a także opróżnianie koszy na śmieci.
Claromontana to sklep z pamiątkami z Jasnej Góry, czyli religijne obrazki przedstawiające Matkę Boską, ale również liczne różańce, srebrne łańcuszki i szkaplerze, krzyże, breloczki z patronem kierowców Św. Krzysztofem, płaskorzeźby drewniane oraz wiele innych przedmiotów, np. małe gipsowe aniołki. W pomieszczeniu znajdowały się trzy pracownice, co było odpowiednia liczbą przy tak dużym sklepienie. Panie były nachalne, więc na spokojnie rozejrzałam się po asortymencie i dokonałam przemyślanego zakupu. Wszystkie przedmioty były równo poukładane obok siebie, każdy z nich miał naklejoną cenę. Ogólnie sklep sprawiał wrażenie ładu i porządku.
Dziś skusiłam się na zakup ciastek do porannej kawy z cukierni Wadowice, będąc akurat w tamtejszej okolicy. Na drzwiach znajdowała się informacja o promocji stałej, gdzie do czterech kremówek jedna dołączana była gratis. Akurat podczas mojej wizyty odbywała się dostawa świeżych kremówek, ale w żaden sposób nie spowalniało to obsługi klientów, gdyż dostawą zajmował się pan i jedna z pracownic, a druga pracownica, blondynka ok.25 lat obsługiwała klientów. W pomieszczeniu znajdują się także stołki barowe i blat przymocowany do ściany, więc można ciastko skonsumować na miejscu z kawą, lub herbatą. Ja poprosiłam o dwie sztuki na wynos, które zostały mi zapakowane w styropianowe pudełko z logo cukierni, adresem strony internetowej oraz numerem telefonu, a pudełko zapakowano w firmową zrywkę. Cena jednej kremówki to 4,50 zł, więc może się wydawać niemało, ale w tym przypadku wysoka cena przekłada się na wysoką jakość wyrobu i znakomity smak.
Dzisiejszy poranek spędziłam w Sali Rycerskiej znajdującej się na Jasnej Górze, miało to związek z kierunkiem moich studiów i wyjście odbyło się w ramach zajęć. Sala Rycerska to duże pomieszczenie na palnie prostokąta, została ona zbudowana w 1647 roku w stylu renesansowym, co widać po kształtach sklepienia, ale uwagę zwracają również piękne gzymsy i kapitele kolumn. Zwiedzając salę nad głowami możemy zauważyć wiszące sztandary niektórych oddziałów bojowych z czasów wojny. Na ścianach wisi dziewięć obrazów, są to płótna XVII-wieczne przedstawiające ważniejsze historyczne wydarzenia historii klasztoru.W sali można było obejrzeć dziś również wystawę poświęconą ofiarom katastrofy Smoleńskiej. W Sali Rycerskiej niegdyś odbywały się obrady sejmu pod przewodnictwem króla Jana Kazimierza. Wstęp do Sali i zwiedzanie na własną rękę jest bezpłatne. W Sali nie obowiązuje zakaz fotografowania. Polecam zainteresowanym.
Sklepów sieci Społem jest w Częstochowie bardzo dużo, niestety nie należą one do moich ulubionych. Jeden z nich odwiedziłam dziś i w zasadzie to co mogłam sama wybrać było w mniejszości, gdyż pracownice, dwie panie w zółtych fartuchach mocno zajęte rozmową pomiędzy sobą nie bardzo były skore do pomocy. Niestety odnaleźć cenę dotyczącego danego artykuły znajdującego się w zamrażarce graniczy z cudem, gdyż są one w postaci pojedynczych karteczek naklejonych na lodówce przy pomocy zwykłej taśmy biurowej, co oznacza pomieszane, bo taśma się często odkleja. Ceny w sklepie dość wysokie, a obsługa mało pomocna.
Postanowiliśmy udać się do baru na placu Biznes Centrum, wybór padł na METRO, ponieważ jest to nowe miejsce i chcieliśmy sprawdzić jak tam jest. Ku mojemu zdziwieniu w lokalu i przed nim były pustki. Składając zamówienie przy barze na dole zapytałam kelnerkę o to czy na górze jest sporo gości, odpowiedziała, że nie ma tam nikogo. Na dole znajdował się piec opalany drewnem, z którego unosił się charakterystyczny zapach. Obsługa sympatyczna, wystrój całkiem ładny, ale nie do końca zrealizowano zamierzony cel moim zdaniem, ponieważ lokal miał być stylizowany na nowojorskie metro, ale po wejściu ani też na górze nie miałam takich skojarzeń. W lokalu można zamówić wiele dań od pizzy dostępnej w dwóch rozmiarach (34 cm i 42 cm), po makarony, zapiekanki i sałatki. Ceny dość przystępne, napoje alkoholowe również w przystępnych cenach, ponieważ piwo butelkowe 0,5 l kosztuje 5,50zł, ale już odrobina soku 1 zł. Lokal ma potencjał, ale wystrój mało przyciąga i trudno wskazać na atuty tego miejsca.
Widząc szyld sklepu monopolowego całodobowego postanowiłam wejść aby zakupić kartę zasilającą konto telefonu. W środku było mało przestronnie i jasno, gdyż całą wolną przestrzeń zajmowały skrzynki z piwem ustawione aż po sufit. Dziwne zasady panują w tym sklepie, ponieważ podczas obsługi kasjerka jednocześnie prowadziła ożywioną rozmowę z innymi panami znajdującymi się w sklepie, od których czuć było alkohol. Gdy wreszcie nadeszła moja kolej zapytałam o doładowanie z Plusa, usłyszałam tak, więc położyłam pieniądze na ladzie i czekałam na wydruk, gdy po dłuższej chwili ekspedientka odpowiedziała, że nie ma karty o tym nominale w koszyczku w którym miała zdrapki, a sklep nie posiada terminala... Mało przyjemny sklep.
Wracając z Jasnej Góry postanowiliśmy zjeść lody włoskie. Budka z lodami NELA stała po lewej stronie od wejścia. Przed okienkiem ustawiona była duża kolejka, wiec pomyślałam, że to dobra reklama i ustawiłam się na jej końcu. Napis na budce informował o "prawdziwych lodach włoskich", co zawsze wywołuje u mnie uśmiech, ale bądź co bądź lody były o smaku śmietankowo-czekoladowym z automatu. Mniejsza porcja kosztowała 3 zł, a większa 6 zł. Starsza Pani, która obsługiwała automat nie miała zbyt dobrego nastroju. Klient przede mną został skarcony burą i spojrzeniem, które do sympatycznych nie należało, gdyż wziął za dużo serwetek, a reszta która została wypadła z podajnika. Kobieta ubrana była w czerwoną podomkę w czarne grochy, a lody podawała specjalnymi szczypcami nie dotykając dłonią wafelka. Lody smaczne, a mała porcja, była całkiem wystarczająca.
Będąc w Sanktuarium dziś na Jasnej Górze odwiedziłam Arsenał, budynek, który znajduje się w południowo zachodniej części jasnogórskiej warowni. Budynek niegdyś był magazynem oręża oraz materiału wojennego, które były potrzebne do obrony twierdzy jasnogórskiej. Dziś pomieszczenie Arsenału, a właściwie liczne przedmioty przedstawiają historię fortecy jasnogórskiej poprzez ukazanie oręża, wotów militarnych i żołnierskich. Znajdują się tam również liczne przedmioty związane ze sportem dosłownie na wyciągnięcie ręki, np. koszulka Adama Małysza z podpisami reszty kadry skoczków, ale nad porządkiem czuwa starszy pan, który siedzi przy wejściu i pilnuje porządku w razie naruszenia któregoś z punktów regulaminu, który np. określa kierunek poruszania się po Arsenale, czyli od lewej strony wychodząc prawą oraz surowo zakazuje używania aparatu fotograficznego jak i telefonu komórkowego. Z pewnością ciekawe miejsce z jeszcze ciekawszymi eksponatami, które warto zwiedzić będąc na Jasnej Górze.
W drodze na koncert IRY, która była gwiazdą tegorocznych częstochowskich Juwenaliów postanowiłam zaopatrzyć się w parę drobiazgów natury spożywczej, a że Żabka była najbliższym sklepem w okolicy, czynnym o tej porze padło na nią. W sklepie nie było żadnych klientów, więc obsługa była sprawna. Pracownica była bardzo dobrze zorientowana i gdy zapytałam gdzie leżą potrzebne mi rzeczy bez trudu mi wskazała ich lokalizację. W sklepie panował porządek, promocje były dobrze oznaczone, a na półkach nie było widocznych braków. Obsługa bardzo sympatyczna i uśmiechnięta.
Szukając odpowiedniego lokalu na wieczór postanowiłam zajrzeć na stronę podaną na ulotce, którą jakiś czas temu otrzymałam, już nie pamiętam jak i gdzie. Sama ulotka jest dość zachęcająca pod względem graficznym i treściowym, ponieważ zawiera menu i ceny, ale głównie ciekawiły mnie zdjęcia lokalu, ponieważ chciałabym mieć mniej więcej wyobrażenie o miejscu zanim się do niego udam. Niestety strona internetowa wygląda jak ulotka, a pod poszczególnymi zakładkami nic nie ma. Klikam w zakładkę "Galeria" komunikat "Wkrótce." W zakładkę " Promocje" również nic. Strona mało użyteczna, więc jedynym źródłem informacji zostaje póki co ulotka reklamowa.
Mijałam dziś nowo otwarty sądząc po dzikich tłumach w środku sklep z obuwiem, gdzie najtańsze jakie widziałam pantofle na wystawie kosztowały 6 złotych, a sandały na szpilce 19 złotych. Sklep znajduje się w pomieszczeniu gdzie wcześniej był Boot Square. Wstąpiłam na moment z czystej ciekawości, poza tym dochodziła 14, o czym głośnym krzykiem poinformowała kasjerka zaraz po moim wejściu "Dziewczynyyyyyy, jest za pięć czternasta, kończymy!" Na sklepie panował ogromny chaos, bałagan i wszystko na raz, do tego krzyki pracownic, które w ten sposób właśnie porozumiewały się między sobą. Niektóre próbowały bezskutecznie zrobić porządek, bo większość z nich leżała na podłodze, ale nic dziwnego skoro ktoś z pudełek układa piramidę, to klient szukając swojego rozmiaru chcąc nie chcąc robi bałagan. Widok, efekt i zapach były po prostu nie do wytrzymania. Do tego słowotok jednej z pracownic, która podbiegła do mnie i na jednym wydechu wyrzuciła z siebie powitanie, zaoferowanie pomocy i pożegnanie wprowadził niesmak. Rozumiem, że zbliżała się godzina zamknięcia, ale może wystarczyłoby stanąć w drzwiach i informować wchodzących klientów o zamknięciu zamiast wypraszać tych którzy i tak już wychodzą...
Udałam się na małe zakupy do Biedronki głównie po owoce, czyli jabłka i arbuz. Przed sklepem jak zwykle fruwały papierki i inne śmieci, ale to już jest tam standardem. Przy wejściu na salę sprzedaży znajdowały się koszyki na kółkach. W pierwszej alejce od wejścia znajdowało się pieczywo oraz stoisko owocowo warzywne, gdzie był już pokrojony arbuz w ćwiartki, połówki oraz był w całych sztukach, a jego cena wynosiła 2,99 zł za kg. Wybrałam kawałek i ruszyłam do jabłek, które były ładnie wyeksponowane w cenie 2,95 zł za kg, oraz inna odmiana Royal Gala za 4,99 zł. Ogólnie na sklepie panował porządek, ale w środkowej alejce była kałuża jakiegoś płynu, wyglądało to jak lody, lub mleko czekoladowe. W alejce z napojami dwie pracownice wspólnie wykładały z palety towar na na półki rzucając zgrzewkami z werwą i końcowy efekt nie był najlepszy. Kiedy szłam do kasy została otwarta druga, gdyż przy pierwszej była już spora kolejka. Obsługa sprawna i zgodna ze standardami.
Sklep Finezja, dzieli się na dwa pomieszczenia, w jednym znajdują się zabawki dla dzieci, w drugim artykuły papiernicze i biurowe. Jako, że była już praktycznie 14, a sklep był do tej godziny w soboty czynny weszłam tylko do tego pierwszego aby zapoznać się z asortymentem marki Fisher Price, gdyż na witrynie byłą informacja, że artykuły tej marki są o 10 % tańsze. Mimo, iż była godzina zamknięcia pracownica sklepu cierpliwie poczekała aż się rozejrzymy w międzyczasie odpowiadając na nasze pytanie. Bardzo kulturalna postawa pracownicy wobec klienta zadecydowała, że z pewnością tam wróce w tygodniu na małe zakupy.
Mały salonik Kolportera mieszczący się przy linii tramwajowej odwiedziłam dziś aby zakupić gazetę oraz zdrapkę. Salonik jest czysty o małej, ale przestronnej powierzchni. Wszystkie czasopisma były aktualne i uporządkowane . Zabrakło mi niestety drobnych przekąsek typu gumy do żucia, bądź landrynki. Na półce w dalszej części saloniku zauważyłam tylko butelki coca-coli. Sprzedawca zapytany o najnowszą zdrapkę za złotówkę na chwilę przerwał czytanie gazety i próbował odpowiedzieć mamrocząc coś do siebie, ale niestety nie wiedział.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.