po wejściu do lokalu rzuca się w oczy miłe , przygaszone światło nadające atmosferę , po podejściu do stolika , po niespełna 2 minutach podeszła kelnerka z karta dań. Mile zaskoczuł mnie termin oczekiwania na zamówienie , Restauracja była zatłoczona , wszystkie stoliki zajęte a nasze dania trafiły do nas po 5 minutach od zamówienia . Posiłek był smaczny i świerzy .
Obserwacja polegała na zamówieniu pizzy przez telefon w pizerii CoolT Pizza w Zielonej Górze. Aby zamówić pizzę zadzwoniono o godzinie 16:55 do siedziby pizzerii, po kilku sekundach odezwał się głos Pani z obsługi (powiedziała "Dzień dobry"), po podaniu numeru telefonu domowego i adresu, poprosiła o nazwę i rozmiar zamawianej pizzy. Zamówiono dużą pizzę Kolumb, której cena wynosiła 22 zł.
Po czym Pani z obsługi podziękowała i pożegnała się słowami "Do widzenia".
Na pizzę oczekiwano 30 minut. Pan który dostarczył pizzę, przywitał się mówiąc słowa "Dzień dobry". Następnie odebrał kwotę należną za pizzę (nie sprawdzał czy kwota pieniędzy się zgadza), powiedział "Dziękuję", po czym podziękował i powiedział "Do widzenia".
Sama pizza była idealnie zapakowana w schludnie wyglądający kartonik.
Po otworzeniu kartonu po pokoju rozeszła się "miła dla nosa" woń pizzy, po jej spróbowaniu okazało się że jej smak nie ustępuje zapachowi. Pizza była gorąca i bardzo dobrze upieczona.
Na dziale mięsnym produkty pakowane były po terminie przydatności do spożycia co prawda kilka dni ale mimo tego nie powinno ich być w sprzedaży . Poinformowałem pracownika o tym fakcie . Niestety brak jakiej kolwiek reakcji.
Szukając spodni jeansowych zaszedłem do bardzo dobrze mi znanego z dobrej jakości produktów sklepu marki house. Sklep ma dobrą organizację, po lewej stronie są męskie ciuchy po prawej od wejścia damskie. Szukając przecen i wyprzedaży trafiłem na półkę na której leżała ogromna ilość spodni jakie mnie interesowały z wyglądu i ceny tutaj około 80zł gdzie zwykle ceny są od 120 wzwyż. Znalazłem 2 pary które były na mnie odpowiednie, a większość była zdecydowanie za duża na mnie i na większość kupujących jak mi się wydawało. Po sprawdzeniu w przymierzalni, towar został błyskawicznie zapakowany przy kasie w reklamówkę firmową, paragon i resztę dostałem do ręki. W między czasie osoba która mi towarzyszyła zdążyła się zmęczyć chodzeniem i mogła usiąść na skórzanej kanapie w tym sklepie co sprawiło niewątpliwie, że zostałem tam dłużej aż do kupna.
Kiedy podchodziłem do kolejki wydawało mi się że jest ona dość długa i trochę zniechęcony oczekiwałem na swoją kolej, ale zdziwiło mnie ekspresowe tempo w jakim ta kolejka się zmniejszała. Obsługa bardzo sprawnie i szybko obsługiwała każdego klienta, dzięki czemu nie było żadnego problemu z oczekiwaniem na swoje zamówienie. Ja swoją kanapkę otrzymałem kilka sekund po złożeniu zamówienia, a już tradycyjnie kasjerki były bardzo miłe i uprzejme. Dodatkowym atutem była absolutna czystość w całym lokalu o co gorliwie dbali pracownicy restauracji.
Bardzo lubię robić zakupy w salonie House. Tak więc 31 Grudnia poszłam kupić coś na Sylwestra. Weszłam na salon gdzie było duzo ludzi ok 40. na salonie było czysto ale ubrania były niepoukładane, porozrzucane a pare ubrań było na podłodze. Szukałam spodni i bluzeczki. Moja uwage zwróciła czarna bluzeczka z cekinami na dekolcie i spodnie z satyny. Poprosiłam sprzedawce o pomoc gdzyż w tym bałaganie nie umiałam sama znaleźć rozmiaru. "Alicja" - bo tak nazywała sie sprzedawczyni przyniosła mi z magazynu rozmiar i zaprowadziła mnie do przymierzalni. Mierzac spodnie słyszałam jak 2 panie z obsługi ciąge coś szeptały. Na początku myslałam, że to o mnie ale później jak wyszłam z przymierzalni żeby przejrzeć sie w dużym lustrze okazało sie ze obok w przymierzalni jest "potencjalny" złodziej. I dlatego tamte 2 Panie tak sie dziwnie zachowywały i zadna z nich mi nie doradzała. Spodnie i bluzeczka pasowały. poszłam do kasy żeby zapłacic a następnie poszłam w strone wyjścia. Jak sie wystraszyłam gdy bramki zaczęły piszczec. Nagle zjawiła sie ochrona i wzieła mnie na bok sprawdzajac dokładnie co mam w torbie. Ochroniarz mnie poprosił abym sama pokazała co mam w torbie która miałam na ramieniu i w tej z zakupami. okazało sie że Kasjer nie zdjał przypadkiem jednego klipsa a ochrona wczesniej została powiadomiona że na salonie jest "potencjalny" złodziej i właśnie mnie za niego wzieli gdyż piszczałam na bramkach. przeprosili mnie. Jak później sie dowiedziałam, Pan z przymierzalni obok faktycznie chciał cos ukraść bo ochrona go złapała, i zaraz potem była i policja.
Duża część mojej rodziny ma konta/lokaty w banku Lukas Bank i zawsze byli zadowoleni z jego usług. Moja mama miała kartę płatniczą ważną do 12/08. Niestety Bank nie zdarzył przesłać jej nowej karty, dzięki czemu od 3 dni nie ma dostępu do swych pieniędzy. Identyczny problem ma mój brat, którego karta przestała juz działać dużo wcześniej, przez co musiał w okresie świątecznym pożyczać pieniądze na swój zagraniczny wyjazd sylwestrowy.
Dobra obsługa w kasie PKP intercity na dworcu głównym w Szczecinie. Pan kasjer, widząc że stoję obok kasy(ale nie bezpośrednio przy okienku)otworzył okno i grzecznie zaprosił mnie do kasy. Nie spotkałam jeszcze tak proaktywnego pracownika kolei:) Dzięki temu zaoszczędziłam sporo czasu.
Nieduży sklep z artykułami dla zwierząt.Wszechstronny wybór towarów,świeżych,wysokiej jakości.Właściciele(małżeństwo)to ludzie kompetentni,znający swój fach i na dodatek bardzo lubią zwierzęta.Często chodzę tam na zakupy ze swoim pieskiem i nawet on bardzo ich polubił ,zwłaszcza,że zawsze jest częstowany łakociami.Ja natomiast dowiaduję się o nowościach w asortymencie i mogę liczyć na ewentualną radę odnośnie żywienia zwierząt."Ocena dobra.
Wspólnie z mężem kupowałam buty w lubelskiej Plazie. Obsługiwał mnie mężczyzna. Jestem pod dużym wrażeniem fachowości, a jednocześnie stworzenia przyjaznej i ciepłej atmosfery, w której dokonałam zakupów.
Na zakupach w Lublin Plaza, gość który sprzedał mojej Żonie kozaczki firmy Lasocki, zasłużył na premie! Przynajmniej w postaci nowego auta. Obsługa i podejście do klienta.... Sami sprawdźcie.
Raz w miesiącu korzystam z usług fryzjerskich w salonie Franc Provost na Nowym Świecie. Ponieważ mam zaufanie do konkretnego fryzjera (dane osobowe usunięte przez administratora - RODO), zawsze telefonicznie sprawdzam, czy i w jakich godzinach pracuje danego dnia. Niestety sieć FP nie uznaje zapisów i wielokrotnie zdarzało mi się przyjechać 2-3 godziny przed końcem pracy „mojego” fryzjera i nie być obsłużoną. Nie istnieje także możliwość osobistego potwierdzenia chęci skorzystania z usługi i otrzymania choćby orientacyjnej informacji o czasie oczekiwania na nią (kolokwialnie mówiąc „zaklepania kolejki”). Klienci muszą czekać na obsługę w salonie (są tam 4 fotele i niezbyt duży wybór prasy kolorowej i codziennej – magazyny to głównie obcojęzyczne pisma fryzjerskie, „lifestylowe”, a do czytania zostaje „Gazeta Wyborcza”, jeśli tylko uda się upolować jeden z dwóch egzemplarzy). Spędza się tam nawet dwie godziny, które większość oczekujących wolałaby przespacerować po ścisłym centrum miasta.
Tym razem czekałam zaledwie 40 minut, ale jeden z dwóch działających klimatyzatorów właśnie uległ awarii – całe pomieszczenie było zaparowane (witryny przypominały bar mleczny w latach 70-tych) i panowała bardzo wysoka temperatura (ok. 30 stopni). Nie było także wolnych gazet, by zabić czas.
Osoba odpowiedzialna za obsługę klientów i przydzielanie zadań poszczególnym pracownikom, zapytała mnie, czy się czegoś napiję. Poprosiłam o białą kawę, bez cukru. Wypiłam ją dopiero po 40 minutach, gdy to samo pytanie zadała mi dziewczyna myjąca mi włosy - ona o mnie nie zapomniała.
Podczas przerwy w pracy poszlismy po jedzenie do MCdonalda, bylo pelno jak zawsze, przed nami 2 osoby w kolejce do kasy. Panie nie powiedzialo zwyczajowo dziendobry, tylko slucham. Wdzielismy 2 razy powiekszony zestaw BIG MAC (mieslimy promocje z takiej gazetki- 2x powiekszony zestaw za 20 zł) plus 4 cheesburgery na wynos. Jej reakcja bylo 32 zł - dalem 50 wiec zapytala czy nie mam 2 zł, dalem jej, wydala reszte i poszla bez slowa, na zamownienie czekalismy okolo 5 minut. Pani polozyla jedzenie w papierowych workach, poprosilismy wiec o siatke, dala bez slowa, polozyla tez bez slowa kolejna ksiazke znizkowa, zabralismy jedzenie i wyszlismy, po przyjsciu do pracy okazalo sie ze zapomniano o naszych chessburgerach. Czyli stracilismy 12 zł, o reklamacji moglismy zapomniec, bo skonczyla nam sie przerwa, a pracujemy do 17. Wiec nikomu nie bedzie sie chcialo wracac by reklamowac 4 chessburgery. Ocena taka niska bo nieporozumieniem jest jak mozna przy tak prostym zamowieniu zapomniec o jego czesci, jesli teraz mialbym sprawdzac czy dostalem wszystko - wybiore inny lokal.
Chciałem kupić spodnie jeansy i zaszedłem do sklepu reserved. Przed samym wejściem zobaczyłem dużą promocję kobiecych butów ze sporymi przecenami. W sklepie panował dość spory ruch z uwagi na liczne wyprzedaże i duże spadki cen. Chodząc między wystawionymi ubraniami nic specjalnego nie przykuło mojej uwagi poza tym, że ustawienie było jak dla mnie totalnie losowe, między kilkoma parami spodni były bluzy, koszule, podkoszulki i tak mniej więcej wyglądała cała męska część sklepu. Jak dla mnie bez ładu i składu nie mogłem zobaczyć wszystkiego i wybrać coś co by mi się spodobało. Obszedłem cały sklep i wyszedłem szukać promocji w innych sklepach.
Kobieta z którą byłem na zakupach szukała pończoch na bal sylwestrowy. Zaszliśmy do Gatty, gdzie spotkałem się z dużo ilością kobiet szukających właśnie takich lub bardzo podobnych dodatków. Pomieszczenie było dość ciasne zważając na poświąteczną wyprzedaż w centrum handlowym. Wybraliśmy rodzaj i kolor pończoch i zapytaliśmy pani która tam pracowała czy możemy zobaczyć jaki dokładnie wzorek mają te rajstopy. Nasza prośba została spełniona i zadowoleni zapłaciliśmy za produkt podziękowaliśmy i wyszliśmy. W między czasie widziałem jak ta osoba zatrudniona w sklepie pomagała różnym kobietom w znalezieniu potrzebnych produktów. Była przy tym bardzo pomocna i miła.
Wracałem do akademika i potrzebowałem kupić paczkę prezerwatyw, widząc otwartą aptekę zaszedłem. Nazwa apteki Esculap skojarzyła mi się z dwoma znanymi miejscami. Obok drzwi wejściowych zauważyłem automat z prezerwatywami, jakiejś taniej firmy. Pomyślałem że wolę wejść do środka i tam kupić. Wewnątrz apteki uderzył mnie jej ogromny profesjonalizm w zorganizowaniu miejsca. Widziałem pułki z określonymi specyfikami, lekami, szamponami itd. Każda osobno opisana tak by klient wszystko widział. Zauważyłem 4 okienka do obsługi klienta i zaraz ktoś mnie poprosił bym podszedł do jednego z nich. Poprosiłem lek od bólu gardła i paczkę cienkich durexów. Pani obsługująca przeszła na 2 część apteki i zaczęła szukać w szufladzie towaru, po czym zaczęła ze mną rozmawiać o tym jaki dokładnie rodzaj chcę, a że nie było takiego jaki potrzebowałem musiałem przy wszystkich obecnych mówić jakie wolę prezerwatywy. Zapłaciłem i zebrałem się do wyjścia i to co mnie uderzyło to opornie działające drzwi nie pasujące do ogólnej koncepcji apteki.
Miałem do załatwienia sprawę w Biurze Obsługi Klienta Multimedia Polska w Świdnicy. Gdy przybyłem na miejsce o podanej wyżej godzinie na korytarzu przed biurem czekało 15 osób. W samym biurze są tylko dwa stanowiska obsługi. Poczekalni jako takiej nie ma. Stoi się na korytarzu kamienicy, przed samymi drzwiami biura wystawiono 2 lub 3 krzesła. Kolejki interesantów są tam odkąd pamiętam, tj. od początku działania biura Multimedia w Świdnicy. Zawsze jak chciałem coś załatwić to stałem w co najmniej kilkuosobowej kolejce. Dziś, licząc po 10 minut na osobę i dzieląc przez dwa stanowiska obsługi, oceniłem czas oczekiwania na ok 1h 15 minut i zrezygnowałem.
Po nie udanej wizycie w inny supermarkecie postanowiłam zrobić zakupy w osiedlowym sklepie.
Bardzo bogaty asortyment jak na niewielki sklep. Kupiłam wszystkie produkty, których nie udało mi się dostać w carrefour. Bardzo miła obsługa na dziale z mięsem i wędliną. Pani chętnie doradzała co jest smaczne. W sklepie panował porządek. Przy kasie nie było dlugiej kolejki, a kasjerka usmiechała się.
Chciałam wykorzystać bon za 10zł, który ważny był do końca roku. Chciałam kupić 3 drobne rzeczy (mleko, gumy do żucia i dip). W czasie gdy szukałam dipu omały włos nie dostałabym w twarz kartonem, który układał jeden z pracowników. Cała sterta kartonów leżała na środku alejki, aż trudno było przejść, pracownik składał te wielkie płachty i trącał nimi przechodniów.
W kasie gdy realizowałam bon okazało się że kwota jest mniejsza niż 10zł. Do 10 zł brakowało 42 groszy, więc powiedziałam że nie trzeba mi ich wydawać. I tu Pani w kasie stała się bardzo nieprzyjemna. Zamiast spokojnie wyjaśnić że ma takie a takie procedury ona podniesionym głosem powiedziała, że musze coś jeszcze wybrać...
Byłam zrobić zakupy spożywcze. Jak weszłam do sklepu uderzył mnie paskudny zapach, jakby coś się zepsuło. W głębi sklepu zapach zniknął.
Chciałam kupić filet z kurczaka, niestety lodówka z mięsem była prawie pusta. Chciałam również kupić pieczarki i ich także nie było. W sklepie widoczne były puste półki.
Nie kupiłam nic postanowiłam wyjść ze sklepu. W okolicy kas nieprzyjemny zapach znów się pojawił.
Trudno było mi przejść do wyjścia, przy 3 otwartych kasach były spore kolejki.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.