Nie ma tu mowy o świeżych warzywach - zwiędłe, zapleśniałe lub przegniłe produkty to norma. Rozkład sklepu mało przejrzysty, chaotyczny. Na dolnych półkach produkty sypkie bywają porozsypywane. Duże kolejki i - wbrew pozorom - ceny wcale nie są szczególnie korzystne (choć to zależy od produktu). Bułki tanie, ale twarde.
Do wyboru tańsze produkty lub droższy asortyment - i w jednym, i w drugim przypadku spełnia normy praktyczne i estetyczne. Sympatyczna, pomocna obsługa. Po odejściu od kasy produkty można zapakować w duże torby (płatne, symboliczna kwota), a te delikatniejsze, szklane - w bezpłatne praktyczne składane kartony z przegrodą, znacznie ułatwiające transport.
W miarę przejrzyste rozmieszczenie produktów. Przystępne ceny. Obsługa wygląda na zmęczoną i przepracowaną. Choć w hipermarkecie jest dużo kas, 30. kwietnia, a więc w dniu poprzedzającym długi weekend, otwarte były może trzy, co wyraźnie odbija się na stanie kasjerów. Przykre, gdy zamiast oszczędzać pracowników, oszczędza się na pracownikach - co jest częste w przypadku tego typu molochów. Choć Tesco czynne jest także po 22.00, autobus sprzed PH Bielany kursuje tylko do 21.50 - dlatego klienci nie zmotoryzowani mają wybór - łapać stopa lub iść kawałek z torbami - na następny przystanek.
Dość przejrzysty wygląd sklepu. Miła, cierpliwa i pomocna obsługa (w sklepie spędziłam długi czas, przymierzając wiele rzeczy - mogłam liczyć na poradę i wsparcie). Asortyment mi odpowiada - duży wybór, sporo produktów uwzględniających ekologiczną produkcję. Zarówno dział z konfekcją, jak i dział spożywczy prezentują się zachęcająco. Dla całej sieci - plus za estetyczny design opakowań produktów spożywczych - zwłaszcza dla herbat.
Choć już nie raz utyskiwałam iż organizowane w ostatnim czasie konkursy i wszelakie programy lojalnościowe znacznie obniżyły swoją atrakcyjność a jako najedzie do zachęty są nierzadko więcej niż marne to są wyjątki.
Do takich należy trwający od 01.05.2011 do 30.06.2011
Konkurs marki Alpen Gold( Kraft Foodsod ) pod hasłem „Uśmiecha Ci się kasa”
Proste i jasne zasady.
Wystarczy kupić czekoladę, wysłać sms za rozsądną cenę (0,50gr. plus VAT) z kodem z opakowania i gotowe.
Dostaniemy zwrotną odpowiedz iż nasze zgłoszenie zostało zarejestrowane. Odrobina szczęścia i może wygrana?
A jak nie to cóż łasuch czekoladę zje zwłaszcza że i tak ją dość często wybieram ze sklepowej półki. Przekonuje mnie szeroki wachlarz smaków, wyważona cena i zadawalająca jakość.
Pytania i wątpliwości pomoże rozwiać rozmowa z konsultantem infolinii (801066 006) ewentualnie strona www.alpengold.pl
Dane te znajdziemy na opakowaniach na których to również są zamieszczone informacje o produkcie, jego składzie i wartościach odżywczych w tym wskaźnik GDA coraz częściej wyliczany.
Duże kilku poziomowe centrum handlowe w Warszawskiej, zachodniej dzielnicy Ochota.
Nie należy do moich ulubionych, ale też go całkowicie nie neguję.
Łatwo tu dojechać zarówno samochodem jak i autobusami miejskimi które swój przystanek mają tuż tuż.
Przyciągają mnie do niego akcje specjalne takie jak wielkanocny kiermasz, pokazy basistów czy wystawa akwarystyczna.
O wydarzeniach powiadamiana jestem newsletterem , centrum ma swoją firmową witrynę www.bluecity.pl
Jak już tu jestem zaglądam do sklepów, gównie znanych sieciowych marek. I tych z ofertą dla przeciętnie zamożnego polaka jak i stricte luksusowych. W całość oferty bardzo ładnie wpasowują się delikatesy Piotr i Paweł na poziomie minus jeden.
Nie brak jest miejsc gastronomicznych i kawiarnianych.
Wyróżnikiem jest nowoczesna fontanna ciesząca zarówno małych jak dużych.
Na wyższych piętrach mamy biura i m.in. szkołę tańca czy korty do gry w squasha.
Piętą achillesową tego kompleksu wydaje mi się brak kina co zdecydowanie by to miejsce uatrakcyjniło zwłaszcza iż w okolicy jest niedobór sal kinowych.
Mierzi zawiłość korytarzy.
Przyznaję iż czasem nie wiem jak tam się bezbłędnie poruszać.
Ale co by nie pisać miejsce to stanowi alternatywę wyboru i nie wątpliwie ma swoich zwolenników.
Zadbane, czyste z bogatą i różnorodną ofertą stałych najemców i sezonowymi atrakcjami.
BE HAPPY, BE SIMPLY
7 kwietnia, godzina 7.
Na handlowej mapie warszawy mamy nowy sklep - SIMPLY (grupa Auchan Super która przejęła Billę i Ellę i kilka lat temu wszystkie swoje sklepy o charakterze supermarketów przebrandowiła na jeden szyld i spójne logo.
Nie ukrywam iż informację o jego planowanym otwarciu przyjęłam z dużym zadowoleniem.
W pełni zadawalający asortyment, przystępne ceny.
Świetna lokalizacja w centrum Grochowa.
Doskonała wręcz komunikacja miejska a i dojazd autem niczego sobie. Przewidziano parking dla klientów.
Na szczycie bloku i na pobliskich pawilonach zamocowano tablice z nazwą i wskazaniem.
Sklep zajmuje powierzchnię na parterze bloku w kompleksie handlowym pod nazwą galeria Grochów(druga chyba nie oficjalna i dublująca się z innym miejscem to Galeria Wiatraczna)
Kilka godzin po oficjalnym otwarciu czas na moje debiutanckie zakupy.
Nie rozczarowują mnie one.
Wejście przyozdobione kolorowymi balonikami .
Wózki –duże ,plastikowe a więc lekkie i doskonale mobilne są też już mniej poręczne czerwone koszyki które możemy umieścić na plastikowych jezdnych stelażach. Tu uwaga –są one nie stabilne i pełny koszyk umieszczony na górze może powodować wywrotkę, lepiej więc umieszczać koszyk na dole.
Zarówno kosze jak i wózki mają blokady których zwolnienie wymaga żetonu.
Przewidziano też kilka szafek depozytowych i kącik z punktem obsługi klienta.
Za wejściem dział warzywa –owoce za nim pieczywo i usytuowane pod ścianą stoisko z ladą cukierniczą oraz piekarnią z piecem do wypieku i mięsno- serową.
Dokładny plan sklepu wydrukowano w gazetce z ofertą promocyjną, specjalną z okazji otwarcia.
Sklep jest przestrony, produkty estetycznie wyeksponowane.
Nie brakuje etykiet cenowych. Irytują plastikowe plakietki odstające od regału informujące właśnie o promocji czy też o najniższej cenie. Najwidoczniej mimo iż między regałami jest duży odstęp ktoś się o nie zahaczył i oczepione leżą na ziemi.
Są produkty marek ogólnie dostępnych ale również taki wyprodukowane dla sieci Auchan do której to SIMPLY należy.
Mają one nie spójne szaty graficzne, oznaczone są albo uniesionym kciukiem w kółeczku lub głową czerwonego ptaszka.
Stoisko alkoholowe jest jeszcze nie dostępne (ach ta koncesja).
Przy kasach sprawna uśmiechnięta obsługa.
Kasjerka jest ubrana w firmową granatową koszulkę polo z haftem logo sklepu. Ma przypięty identyfikator.
Na miłe dzień dobry dostaję ostatni gadżet firmowy- metalowy żeton do wózka. Małe ale przydatne.
Za kasą reklamówki, podobnie jak w Tesco jeszcze bezpłatne.
Oczywista oczywistość (choć nie dla zarządu Biedronki) można płacić kartą.
Wiosenne prace w ogródku wymusiły wizytę w OBI. Sklep duży, personelu obsługującego mało. Ogólnie na sklepie personel widoczny, udziela informacji na temat mniej więcej gdzie co można znaleźć, ale jak wszedłem na konkretny dział to znaleźć kogoś odpowiedzialnego za ten dział było prawie nie możliwe. Niby sklep duży, ale miałem problem ze znalezieniem tego czego rzeczywiście szukałem. Ceny też moim zdaniem za drogie.
W Japonii zwykło się powiadać, iż najpiękniejszym kwiatem jest kwiat sakury, czyli wiśni, zaś najlepszym mężczyzną samuraj.
Gdyby zaś przyjrzeć się kuchni japońskiej, to bez wahania można stwierdzić, że najsmaczniejszym i chyba najbardziej znanym na świecie okazem sztuki kulinarnej tego kraju jest właśnie sushi.
Kilkanaście minut przed godziną 19 jestem na miejscu.
Trafić jest tu łatwo.
Choć sam lokal znajduje się na dziedzińcu to reklamy na froncie bloku poinformują nas o lokalizacji precyzyjnie i bez błędnie. Wnętrze małe urządzone w stylu ala japońskim w tonacji mocnej czernie podzielone na dwie salki.
Zaraz za drzwiami, na lewo lada .Na niej dość zaniedbane akwarium z plwającą rybką, wysoka figurka kobiety w struj regionalnym i nie wiedzieć czemu kartonowy pojemnik na lub z jajkami.
Sushi master ubrany na czarno na głowie ma dopasowaną czapeczkę.
Przy ladzie stoi osoba która pełni rolę kelnera. Kelnerem jednak jej nie można nazwać gdyż było by to uwłaczające tej profesji gdyż młody chłopak ubrany na sportowo w bluzę z kapturem w ogóle do tego miejsca nie pasuje.
Jako iż jestem przed czasem moje zamówienie nie jest gotowe .W czasie oczekiwanie na przygotowanie nikt nie proponuje mi zapoznania się z menu, nie proponuje abym usiadła.
Sama biorę kartę, których kilka sztuk znajduje się na górze lodówki z logo coca coli.
Zerkam w między czasie na gablotkę z różnoraką tematyczną galanterią.
Sushi master sprawnie przygotowuje moje maki i nigri
Na koniec zostaje to spakowane do pudełeczka w którym jest również Maryno i wasabi.
Oddzielnie po wcześniejszym zapytaniu dla ilu osób przewiduje konsumpcję zostaje dodany sos sojowy w saszetkach, oczywiście pałeczki wraz z bordowymi serwetkami.
Dostaję także kart rabatowe jak i stałego klienta gdzie po zebraniu odpowiedniej ilości pieczątek mogę skorzystać z oferty promocyjnej.
I tak ja samo miejsce jest dość mało klimatyczne tak sushi master pełna profesja.
Maki, nigi i inne frykasy wręcz rozpływające się w ustach, rozmiarowo idealne.
Adres na wynos polecam, na posiadówkę raczej nie.
Naleśniki, którymi naprawdę można się najeść. Dużo farszu i spory wybór. Atut w postaci zniżki studenckiej. Napoje z naturalnych składników (ciekawe i smaczne połączenie banan-pietruszka) w bardzo przystępnej cenie. Wystrój przeciętny. Wydrukowane menu niezbyt przejrzyste, łatwiej odczytać ceny z dużej tablicy na ścianie. Obsługa bez zastrzeżeń.
Miłe miejsce. Ciepły, estetyczny i spójny wystrój. Smaczny posiłek i aromatyczna herbata. Obsługa bez zastrzeżeń. Miejsce położone na tyłach wrocławskiego Rynku, doskonałe na relaks po godzinach i pogaduszki przy herbacie. Także w sieci, na swojej stronie internetowej. kawiarnia udostępnia swoje menu wzbogacone o interesujące rady i ciekawostki dotyczące kawy czy herbaty. Ponieważ wiodącymi produktami w menu są herbata i kawa, warto byłoby wzbogacić menu o dział fair trade.
Tempo pracy damskiej części obsługi godne podziwu. Tanie piwo i miła atmosfera. Uwzględniono prośby osób nie spożywających mięsa i początkowo mięsny asortyment uzupełniono o bezmięsne śniadanie. Duży plus za dbałość o szczegóły wystroju (choć po czasie zaczęły się pojawiać drobne elementy- ulotki reklamowe, podstawki pod kufle - nie pasujące do wystroju w klimacie PRL). Podsumowując - miejsce modne, sympatyczne i ekonomiczne.
Do sklepu w Pasażu Grunwaldzkim trafiłam w ramach rekrutacji na stanowisko dekoratora. Kierowniczka obsługująca sklep pomyliła datę i po tym, jak przez dwa dni z rzędu przychodziłam by się z nią spotkać (pierwszego dnia miałam być umówiona na kolejny), przekazała przez pracownicę sklepu, że nie będzie ze mną rozmawiać. Gdy prosiłam by do mnie zeszła, powiedziano mi, że jest w magazynie.Asortyment i wystrój sklepu bez zastrzeżeń. Nijak ma się on jednak do kultury kierownictwa. Panuje tam jednak informacyjny chaos i brak poszanowania dla osób rekrutujących. Nie polecam.
Salonik, jak każdy inny, ale jednak wyjątkowy. Jeden pracowni, który wiele spraw załatwia przez tel., nie czepiam się, bo służbowych, ale czasami mógłby się odezwać, czy mrugnąć okiem a nie kompletnie olewać osoby, które wchodzą do salonu i widać, że nie przyszły sobie popatrzeć, ale coś naprawdę chcą. W salonie czysto, ale jakieś te światło dziwnie ciemne, tak trochę ponuro. Jeden pracownik obsługujący w tym punkcie, to na pewno wyjście ekonomiczne pracodawcy, ale w momencie, gdy jakiś klient przyjdzie podpisać umowę, to przez bite 30 minut nie doładujesz nawet tel., to Nie jest dobre rozwiązanie, bo nawet w takim o ¾ mniejszym salonie Plusa, wręcz obok obsługują dwie Panie. Dziwni mnie też fakt, że nie mogę otrzymać tam nigdy faktury od ręki, choć pani proponuje mi wysłanie jej pocztą, to nie do końca rozumiem, po co tyle zachodu, skoro moje dane są w bazie to wystarczy kliknąć i problem z głowy a tak, Pani musi o tym pamiętać a ja muszę drugi raz się tam fatygować. Obsługa bardzo miła i ubrana bez zastrzeżeń czy to w kwestii wyglądu, czy też samej czystości ubiory, obecny w dobrze widocznym miejscu także identyfikator. Ceny w salonie niestety są wysokie a sam wybór aparatów telefonicznych dziwnie ograniczony do kliku modeli, ale za to można tam spotkać modele, które są moim zdaniem rzadkością na rynku, duży wybór Alcateli.
Szybkie zakupy w drodze do pracy, wpadłem tam, by szybko kupić coś do jedzenia i picia, tak na drogę. W myślach ułożyłem sobie, że kupię Pepsi i jakieś batony. Na wejściu zostałem podejrzliwie przefiltrowany wzrokiem przez ochroniarza, i jestem na miejscu. Po drodze po napój widziałem gdzie znajduje się alejka z napojami, to tez udałem się tam w pierwszej kolejności, przeszedłem się trzykrotnie, tam i powrotem, trzeci raz już bardzo powoli i dokładnie obserwując półki. Są dwa wyjścia albo podło mi na wzrok albo tego napoju tam nie było, ogólnie nie potrafiłem odnaleźć Pepsi ani Coca-Coli, pracownika, żadnego w okolicy a kasjerki ledwie uwijały się przy dość sporek ilości klientów. Koniec, końców chwyciłem Miryndę i udałem się do kasy. Sklep niestety nie był przykładem czystości i jak widać porządnego zatowarowania też. Przy kasie, chociaż miło i profesjonalnie. Kasjerka w stroju (bezrękawniku z logo sieci), identyfikator, standardowe powitanie, podziękowanie i pożegnanie. Transakcja przeprowadzona prawidłowo. Ochrona zajęta była już rozmową z jakąś pracownicą, to też nikt mi się już bacznie nie przyglądał. Do sklepu idzie się z rezerwą, bo nie wszystko dostaniesz, czego oczekujesz, ale z chęcią wrócę tam by jeszcze poszukać np. Coca-Coli.
Z moich obserwacji wynika, iż sieć sklepów biedronka jest nie tylko jednym z najbardziej obleganych przez klientów miejsc, ale jednocześnie chyba najgorzej zorganizowanym. Zbyt wąskie "uliczki" sklepowe, zbyt duże gabaryty koszyków (duże kosze na kółkach lub wózki) nie dają właściwego pola do manewrów, przez co kupujący notorycznie wpadają na siebie i w zasadzie przeciskają się między półkami. Kolejka przy kasie nie ma jak się ustawić w grzecznym rzędzie z powodu braku wyżej wymienionego miejsca. Obsługa ładna i miła, zawsze witająca komunikatem "Dzień dobry" i równie uprzejmie żegnająca.Jednak podczas obsługiwania mojej osoby, w oczekiwaniu na paragon okazało się, iż skończyła się szpulka w kasie fiskalnej. Pracownica szybko ją wymieniła jednak paragon dostałam nie dość, że w dwóch częściach, to jeszcze z kosza na śmieci, do którego to Pani mnie obsługująca, wydaje się przez pomyłkę go wrzuciła. Grzecznie przeprosiwszy mnie za zaistniałą sytuację zaczęła objaśniać jak odczytywać przedarty paragon, jednak cała powyższa sytuacja wzbudziła we mnie niesmak.
Najlepsza księgarnia w Żarach. Można tam kupić niemal wszystko, a jeśli czegoś nie ma na stanie to zaraz jest to ściągane na zamówienie klienta i to bez żadnych dodatkowych opłat. Obsługa bardzo miła i pomocna. Lokal czysty i miły zapach za każdym razem jak tam się wchodzi. Okna czyste, że aż miło tam wejść, wystawa zawsze przemyślana. Polecam.
Odwiedziłem Oddział Plus GSM na Skwerze Kościuszki. Duży oddział, przy wejściu "maszyna" do wydawania numerków. Po wzięciu numerka okazało się, że jestem drugi w kolejce. Po lewej stronie stoisk obsługi klienta nie widziałem, ale chyba ktoś był obsługiwany. Po prawej stronie z 3 stanowisk jedno stanowisko było puste, osoby obsługujące pozostałe 2 też nie obsługiwały klientów tylko "grzebały" w swoich telefonach komórkowych. W końcu po 5 minutach Pan obsługujący się zlitował i zaczął obsługiwać osobę która była przede mną w kolejce. Ja zostałem obsłużony przez Panią, której wcześniej nie było przy stanowisku obsługi klienta. Osoba obsługująca kompetentna, miła uśmiechnięta, szybko załatwiła co chciałem.
Dzisiaj odwiedziłam Uniwersytet Łódzki na wydziale Prawa i Administracji przy ul. Kopcińskiego 8/12 w Łodzi.
Dojazd do budynku jest dobry – można dojechać do niego zarówno tramwajem, autobusem, jak i samochodem. Jedyny problem dla aut jest brak parkingu.
Na zewnątrz jest czysto. Przed budynkiem jest teren zielony, w którym można sobie usiąść na ławeczkach. Teren zielony jest czysty. Okna i drzwi budynku są również czyste i zadbane. Do budynku jest kilka wejść.
W budynku było czysto. Oświetlenie działało poprawnie. Budynek zawiera 4 piętra. Po wejściu do budynku jest widoczna informacja, w której siedzą 2 panowie z ochrony. Udzielają oni konkretnych odpowiedzi i wyjaśnień.
Ochroniarze ubrani byli w mundury. Nie zauważyłam identyfikatorów.
Po uzyskaniu informacji udałam się na konkretne piętro. W budynku można na każde piętro wejść schodami lub wjechać windą. Zarówno schody, jak i winda były czyste i zadbane. Na każdym piętrze widoczny jest poziom piętra, np. A 1, B 2 itd. Po wjechaniu windą na 2 piętro była tabliczka z informacją, po której stronie są dane numery sal. Przy każdym pokoju była widoczna tabliczka z informacją co w danym pomieszczeniu się znajduje. Takie informacje były na każdym piętrze.
Po znalezieniu pokoju weszłam do środka. W pokoju było czysto i schludnie. Oświetlenie działało poprawnie. Z Panią, którą rozmawiałam udzieliła mi rzetelnych informacji. Pani ta była zainteresowana mną i udzielała mi jasny informacji.
Pani nie miała identyfikatora. Ubrana była stosownie do pracy. Była miła i uprzejma.
W ciągu mojego pobytu w budynku uczelni musiałam wejść do jeszcze 2 pokoi. W każdym pokoju było podobnie. Pokoje były czyste i zadbane. Panie były uprzejme i miłe. Udzielały konkretnych informacji. Po wyjściu z każdego pokoju byłam zadowolona z tego, że zostałam poprawnie obsłużona. Uzyskałam konkretne odpowiedzi.
Pomimo dużego budynku nie zgubiłam się w nim.
Zaobserwowałem, że "jakość obsługi" coś dziwnie stroni od dodawania obserwacji na swój temat. Jest to krótka i konkretna opinia oparta na tym, że moja obserwacja na Wasz temat nie ukazała się. A nie było w niej nic takiego, co by ją mogło w moim subiektywnym odczuciu dyskwalifikować... jedynie to, że Wasz robot rozsyła e-maile za często.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.