W przedświąteczny wtorek, przy okazji krótkiego wolnego, udałem się odpocząć z narzeczoną do krakowskiego Parku Wodnego. Czynne były dwie kasy, kolejki więc praktycznie nie było. Przed nami stała tylko jedna rodzina, która szybko została obsłużona przez pracownicę kasy. Zakupiliśmy bilety "bez limitu czasu" - normalny i studencki - po czym weszliśmy do szatni, a następnie na halę basenową. Wtorek to dzień, w którym - zwłaszcza przed południem - nie ma tłoku. Tak też było i tym razem. Spędziliśmy na basenie ponad 4 godziny, skorzystaliśmy także z baru.
Podczas naszego pobytu zdziwiło mnie to, że w pewnym momencie do nauki pływania zostały zarezerwowane aż 3 z 4 torów. I ciężko powiedzieć, czy to w ogóle była nauka pływania. Jeden z instruktorów - dość dobrze zbudowany, o jasnych i bardzo krótkich włosach, pan w okularach - wolał rozmowy z koleżanką po fachu, również instruktorką, i upominanie innych klientów Aquaparku pływających obok torów, niż zwrócenie uwagi na swoich podopiecznych. Poza tym wydaje mi się, że jeśli ktoś płaci za bilet bez limitu 43 zł, to chciałby też korzystać z torów pływackich, zwłaszcza że woda w danym basenie jest cieplejsza niż w innych...
Pomimo wszystko jednak polecam skorzystanie z Aquaparku. Dzieci, młodzież i dorośli - każdy znajdzie tam coś dla siebie. Można korzystać z basenów rekreacyjnych, ścian wspinaczkowych i rwącej rzeki. Są także różnej długości zjeżdżalnie, basen z falą, a także brodzik dla dzieci z różnymi atrakcjami oraz kompleks saun. Przy kilkugodzinnym pobycie na basenie można skorzystać także z baru, za który płaci się dopiero przy wyjściu z Aquaparku. Nie trzeba więc martwić się o dostępność gotówki przy kąpielówkach, a jedynie zastanowić się, co zjeść i w jakiej ilości.
Korzystanie z pływalni na pewno nie należy do najtańszych, weekendy są również droższe. Normalny bilet godzinny dla osoby dorosłej, bez saun, to koszt 20 zł (od poniedziałku do piątku) lub 22 zł (w weekendy), studenci zaś mają odpowiednio 4 i 3 zł taniej. Dlatego dużo bardziej opłacalne jest wyjście na kilka godzin i zapłatę za bilet bez limitu czasu (z sauną) w dni powszednie 43 zł/normalny i 35 zł/studencki, a w weekendy odpowiednio 49 i 40 zł. Studentom polecam wtorkową promocję Aquaparku - za okazaniem ważnej legitymacji wszystkie bilety są tańsze o 50%. A za taką cenę na pewno warto spędzić tu czas.
Do restauracji Sphinx w krakowskim parku handlowym Zakopianka udałem się ok. godz. 17.00. Czekała mnie jeszcze 150-kilometrowa podróż do domu, dlatego też miałem nadzieję na szybko i profesjonalną obsługę. Jakże się myliłem, kiedy okazało się, że 8 minut czekałem na menu, podczas gdy dwaj kelnerzy mieli po 2-3 stoliki do obsługi a w międzyczasie stali przed barem i oczekiwali na jedzenie. W końcu jednak jeden z nich, niski, krótko ścięty szatyn, zorientował się, że jestem zniecierpliwiony i czekam na menu. Podszedł do mnie i zaproponował kulturalnie coś do picia. Zamówiłem pepsi a do jedzenia shoarmę złocistą, a po kwadransie oczekiwania zacząłem jeść. Poprosiłem także kelnera o słomkę do napoju; przytaknął i w zasadzie na tym się skończyło. Słomki nie zobaczyłem. W żadnej restauracji Sphinx nie byłem tak podirytowany podejściem do mnie, jak w tej na Zakopiance. Już po raz trzeci w tym roku musiałem czekać parę minut na przyniesienie menu i obsługę. A dodatkowo nic tak nie irytuje klienta, jak sytuacja, w której ktoś inny przychodzi później i zostaje wcześniej obsłużony...
Po 45 minutach od przyjścia skończyłem mój (szybki..) obiad, po czym poprosiłem rachunek. Kelner bardzo mnie zaskoczył, pytając jak mi smakowało, i chyba tylko dzięki miłej rozmowie na koniec nie wyszedłem stamtąd zdenerwowany. Za rachunek w wysokości ok. 16 zł zostawiłem okrągłe 20.
Coś o Sphinxie? Myślę, że każdy kto tam był i nie ma jakichś złych doświadczeń uważa, że można tam dobrze zjeść, napić i być bardzo zadowolonym. Jeśli ktoś dodatkowo jest studentem, może się posilić tanio, gdyż w dni powszednie oraz w weekendy do godz. 13.00 studenci z ważną legitymacją jedzą shoarmy o połowę taniej. Duża shoarma za ok. 10 zł? To na pewno cena, która kusi, zwłaszcza że mięso, frytki, ryż i surówki są smaczne i wysokiej jakości.
Ale Sphinx to nie tylko różne rodzaje shoarm. To także zupy, steki, ryby podawane w smacznych zestawach a także kawa i herbata z świetnym deserem. Obsługę zaś zapewniają sympatyczni kelnerzy, zawsze bardzo schludnie ubrani i kulturalni.
Pomimo dzisiejszych niedociągnięć - polecam!
Do pizzerii Dominium położonej na piętrze hipermarketu Real poszliśmy godzinę przed seansem filmowym w pobliskim Multikinie. Usiedliśmy przy jednym ze stolików obok kwietników, po czym z podanego menu wybraliśmy dla siebie danie. I to by było na tyle jeśli chodzi o szybkość i perfekcję, za którą ceniłem Dominium.
Po raz kolejny czekałem na obsługę i złożenie zamówienia, podczas gdy trzy kelnerki prowadziły ożywioną dyskusję przy ladzie. W którymś momencie zamknąłem menu, mając nadzieję, że to będzie świadczyć o tym, że chciałbym coś zamówić. Nic bardziej mylnego! 7 minut czekania na samo złożenie zamówienia to według mnie zbyt dużo. W końcu jednak podeszła młoda kelnerka w okularach, pytając, czy może przyjąć zamówienie. Odpowiedziałem twierdząco, pytając jednocześnie, ile będę musiał czekać na pizzę. W odpowiedzi usłyszałem, że ok. 10 minut, dlatego też poprosiłem o dużą pizzę dominium, dwa napoje i dwa sosy, po czym od razu wstałem i wyszedłem do pobliskiej łazienki. Kiedy wróciłem, na stoliku leżały już napoje, talerze ze sztućcami oraz sosy. Wydawało mi się, że równie szybko pojawi się pizza. Niestety - dostaliśmy ją dopiero po ponad 20 minutach.
Pizza była ciepła, dobrze wypieczona i smaczna, jednak po raz kolejny kelnerka okazała się mało słowna. Okazało się, że nie tylko dla mnie, gdyż siedzący obok państwo chcieli całkowicie zrezygnować z zakupu.
Na koniec poprosiłem o rachunek i zapłaciłem kartą, nie mając ochoty zostawiać żadnego napiwku.
Dominium to pizzeria, w której jadłem bardzo często przez parę lat. Niestety ostatnimi czasy psuje się w moich oczach coraz bardziej. I bynajmniej nie chodzi tu o jakość jedzenia, gdyż ta pozostaje nadal na wysokim poziomie, ale przede wszystkim o obsługę. Jeśli bowiem tak ma wyglądać obsługa klienta, który czeka dłużej niż powinien i nerwowo zaczyna się rozglądać i patrzyć na zegarek, to może lepiej, aby sam podszedł sobie do lady i złożył zamówienie.
W odwiedzonym przeze mnie Dominium pracują cały czas te same osoby, ponieważ ilekroć tam jestem, twarze się nie zmieniają. Po miesiącach czy nawet latach praktyki oczywistością powinno się stać to, że klienta trzeba obsłużyć jak najlepiej. Zwłaszcza takiego, który pojawia się tam częściej, zostawia czasem sporo pieniędzy i ma ochotę wrócić...
Pomimo wszystko zachęcam jednak do spróbowania tamtejszego jedzenia i obsługi. W Dominium można zjeść nie tylko pizzę, ale także pasty, zupy czy przekąski, a nawet poprosić o deser i napić się kawy. Dominum oferuje też różnego rodzaju promocje, o których można dowiedzieć się w lokalu, a także na stronie internetowej www.pizzadominium.pl. Raz na jakiś czas przynajmniej warto odwiedzić to miejsce, a być może okaże się, że spędzi się tu sympatycznie godzinę lub dłużej.
W sobotnie popołudnie, przy braku dobrej pogody do wyjścia w Tatry, postanowiliśmy wybrać się na basen i spędzić tam miło czas na nauce pływania. Do parku wodnego mieliśmy zaledwie 10 minut drogi, dlatego też wybraliśmy Aquapark na miejsce naszych "wojaży".
Po wejściu do budynku udaliśmy się na piętro, gdzie znajduje się wejście do szatni i na halę basenową. Zapłaciliśmy wejściówki, po czym przebraliśmy się, schowaliśmy swoje rzeczy do szafek i poszliśmy w kierunku kompleksu basenów. Byliśmy przekonani, że ludzi będzie zdecydowanie więcej. Było jednak na tyle dużo miejsca do pływania i nauki, że zostaliśmy tym pozytywnie zaskoczeni.
W jednym miejscu jest sporo atrakcji - zjeżdżalnie o różnym stopniu nachylenia i.. "zakręcenia" :), rwąca rzeka, jacuzzi, bicze wodne i oczywiście baseny wewnętrzne i zewnętrzne i różnej wysokości. Są także dostępne deski, którymi można posługiwać się przy nauce pływania. Na hali są dostępne sauny, restauracja, a także ubikacje.
Czas mijałby wyśmienicie, gdyby nie jakaś szkolna wycieczka i "dzieci", których zabawa niewiele miała wspólnego z bezpieczeństwem w wodzie i kulturą. Pływanie w "Rwącej rzece" pod prąd, skakanie do wody w miejscach, gdzie zabraniały tego znaki - to grzechy główne, których pewnie znalazłoby się więcej. Większy jednak minus należy się ratownikom, którzy widzieli owe przewinienia i nie reagowali w żaden sposób. Jeden z ratowników, mężczyzna siedzący przy dużej szybie, nie zareagował nawet, kiedy to ja głośno zwróciłem uwagę jednemu ze skaczących do wody.
Za pieniądze, które zostawiam w kasie przed wejściem na basen (32 zł za godzinę), chcę się czuć na basenie bezpiecznie. Za taką kwotę nie chciałbym zderzać się z dzieciakami pływającymi pod prąd i gdzie popadnie. Zwłaszcza kiedy płynę na plecach... W przeciwnym bowiem razie okaże się, że bezpieczniejszym miejscem jest basen (nawet ze zjeżdżalnią!) na przysłowiowej prowincji, za który płacę 4,50zł/h.
W pierwszy dzień spędzanego w Zakopanem urlopu poszliśmy na spacer na Gubałówkę. Pogoda przed południem była doskonała, dlatego też dobrze wychodziło się obok przejeżdżającej co kilka minut kolejki. Po ok. 40 minutach drogi, kiedy już wyszliśmy na miejsce, postanowiliśmy skorzystać z usług naszej ulubionej pizzerii i zjeść w niej coś w rodzaju obiadu. Weszliśmy więc do Dominium i skierowaliśmy się na górę. Zajęliśmy miejsce przy oknie, a po chwili podeszła do nas młoda kelnerka, niskiego wzrostu o ciemnych, krótko ściętych włosach. Podała nam menu, po czym podeszła do kolejnych klientów. My w tym czasie wybraliśmy danie - zamówiliśmy pierogi z mięsem i colę do picia.
Na napoje czekaliśmy dość krótko, na danie zaś - o wiele za długo. Byliśmy przez długą chwilę jako jedyni klienci w górnej części restauracji i zastanawialiśmy się, czy nie zapomniano o naszym daniu. Pierogi bowiem dostaliśmy po ok. 20-30 minutach czekania. Zjedliśmy je dość żwawo i po raz kolejny sporo czasu musieliśmy odczekać - tym razem na podejście kelnerki i otrzymanie rachunku. W końcu zeszliśmy na dół i zapłaciliśmy przy wyjściu z restauracji.
Dominium na Gubałówce jest ciekawie położoną restauracją, bardzo ładnie wykończoną w środku. Pizzeria jest dwupoziomowa; znajdują się także miejsca na zewnątrz - tak na dole, jak i stolik na małym balkonie, z którego można podziwiać panoramę Zakopanego. Dla klientów przygotowane są zadbane stoliki, mniejsze i większe, w zależności od liczby osób odwiedzających restaurację. A że liczba gości w takim miejscu jest zwykle spora - zwłaszcza w sezonie letnim - powinna być moim zdaniem większa obsługa. Dwie kelnerki bowiem, biegające między górną częścią restauracji a dolną i kuchnią to zdecydowanie za mało. Nie dziwię się więc, że na danie czy na rachunek czeka się dłużej, niż np. w krakowskim Realu.
Mimo wszystko jednak polecam skorzystanie z usług Dominium. Można tu zjeść solidną porcję obiadową lub bardzo dobrą pizzę. Są do wyboru napoje, wody czy alkohole w postaci wina czy piwa. Wszystko zaś serwują bardzo sympatyczni i mili kelnerzy i kelnerki. Możliwość zapłaty kartą daje pewność posilenia się bez martwienia się o brak gotówki w portfelu.
Do pizzerii Dominium przy Krupówkach udaliśmy się tradycyjnie już po powrocie z Tatrzańskiego Parku Narodowego. Najlepsza, według nas, pizza w Zakopanem najlepiej smakuje właśnie po zdobyciu Giewontu, Ciemniaka czy innego tatrzańskiego szczytu.
Już u progu przywitał nas młody kelner, który praktycznie przy każdej okazji obsługuje nas i pokazuje, jak wygląda wzorowa praca na rzecz zadowolenia klienta. Usiedliśmy przy jednym ze stolików obok okna, następnie przesiedliśmy się do innego, potem do jeszcze jednego, aby w końcu z dostarczonym już menu wyjść na zewnątrz :) Na jedzenie w lokalu było bowiem zbyt gorąco...
Zamówiliśmy oczywiście pizzę - Dominium, z pięcioma wybranymi przez nas składnikami - oraz piwo i kawę. Po ok. 3-4 minutach kelner przyniósł nam nasze napoje, po czym zaczął obsługiwać następne stoliki. Na pizzę czekaliśmy niedługo, bo ok. 10 minut. W tym czasie rozmawialiśmy oraz obserwowaliśmy przez szybę kucharza, który za ladą pracował przy pizzy. Pizzą delektowaliśmy się długo, prosząc w międzyczasie o dodatkowy sos pomidorowy oraz o kolejne piwo i colę. Co prawda na drugie piwo czekałem trochę za długo (a na dodatek musiałem się przypomnieć), ale po jego przyniesieniu kelner bardzo kulturalnie przeprosił za zapomnienie. Po zjedzeniu i napiciu się poprosiliśmy o rachunek, zapłaciliśmy, zostawiając solidny napiwek.
Po raz kolejny miałem okazję przekonać się, że obsługa i jakość w Dominium na Krupówkach stoją na najwyższym poziomie. Za każdym razem, będąc w tym lokalu i będąc obsługiwanym przez młodego kelnera (bruneta o wzroście ok. 175-180 cm, krótkich włosach i wieku ok. 30 lat), doświadczam wzorowego podejścia do każdego klienta. Pracownik ten, jak i cała reszta, pomimo upalnego dnia, chodzili w "kantach" (kobiety w czarnych spódnicach) i zapiętych białych koszulach. Eleganckie ubranie oraz miła i kulturalna obsługa, połączona z ładnym sposobem wyrażania i uśmiechem tworzy obraz idealnego kelnera. To jeden z największych plusów odwiedzonej przeze mnie restauracji.
Ale są też inne. Drugim jest np. szeroki wachlarz potraw oferowanych przez Dominium - od pizzy, poprzez zupy, sałatki, aż po dania obiadowe i desery. Można też skorzystać z dużej oferty napojów, od zwykłej wody, poprzez soki, sody aż do alkoholu.
Cenowo rozkłada się to różnie. O ile pizza XXL za ok. 30 zł to rzecz opłacalna (dwie osoby mogą sobie swobodnie pojeść), o tyle coca cola 0,2l za 4,90 zł to moim zdaniem lekka przesada.
Dania są podawane od razu po przygotowaniu, dlatego też są ciepłe i bardzo smaczne. Plusem jest na pewno to, że kucharz przygotowujący jedzenie jest widoczny przez wszystkich, ubrany dodatkowo w czepek, a to zapewnia najwyższą jakość serwowanych potraw.
Poza tym lokal i miejsce przed nim są bardzo zadbane, czyste i schludne. Nie ma śladu zanieczyszczeń, papierków czy odpadków po jedzeniu, co sprawia, że przebywa i je się tam przyjemnie.
Bardzo kulturalna - elegancko ubrana - obsługa, przyjemny i ładny lokal, przystępne ceny, szeroki wachlarz dań, wysoka jakość przygotowywanych potraw, czystość, porządek oraz dostępne dla klientów oferty promocyjne - to plusy, dla których warto odwiedzić Dominium na Krupówkach. Polecam szczególnie!
Weekendowy pobyt w Zakopanem rozpoczęliśmy od obiadokolacji w restauracji Sphinx na Krupówkach. Chcieliśmy skorzystać z ciekawej promocji, o której dowiedzieliśmy się z poczty internetowej. Po zarejestrowaniu się na stronie www.sphinx.pl otrzymaliśmy smsem specjalny kod, który uprawniał nas do zakupu shoarmy za niecałe 10 zł (czyli o połowę taniej). Po wejściu do restauracji zajęliśmy miejsce przy stoliku. Ok. 2 minuty później weszli kolejni klienci i zajęli miejsce przy stoliku obok. I niestety nieuwaga kelnerów sprawiła, że to oni pierwsi otrzymali menu i złożyli zamówienie. Młody kelner, który podszedł do nas, nic nie wiedział o promocji ze strony Sphinxa. Zaskoczyło nas to, że musiał pójść dopytać się kierownika o szczegóły promocji. Po pewnym czasie jednak okazało się, że faktycznie możemy zjeść taniej i do dwóch shoarm zamówiliśmy 1,5-litrowy dzban pepsi. Po kolejnych perypetiach związanych z tym, że - jak się później okazało, niesłusznie - nie mogliśmy zamówić 1,5-litrowej pepsi a jedynie dwie szklanki 0,5 litrowe, udało nam się wreszcie otrzymać to, co chcieliśmy. Danie było bardzo ciepłe, a pepsi schłodzona i podana dodatkowo z kostkami lodu, dzięki czemu obiadokolacja była bardzo dobra i bardzo nam smakowała. Po wszystkim poprosiliśmy o rachunek i zapłaciliśmy.
Atmosfera Sphinxa zawsze nam się podobała, dlatego też - gdy tylko jest taka możliwość - odwiedzamy to miejsce, aby posiedzieć, coś zjeść czy napić się piwa. Ale dobra atmosfera to nie wszystko. Na wzorową jakość obsługi składają się też inne rzeczy, jak np. znajomość aktualnego asortymentu i promocji firmy. I tu pojawia się minus - zarówno dla kelnera jak i całego przedsiębiorstwa. Kelner powinien znać wszystkie bonusy, ma obowiązek znać doskonale całe menu, natomiast firma - w tym przypadku Sphinx - powinna zadbać o to, aby promocje były jasne, czytelne i każdy o nich wiedział.
Po drugie kelnerzy powinni baczną uwagę zwracać na wchodzących do restauracji klientów i obsługiwać ich w takiej kolejności, w jakiej zajęli oni stoliki. Według mnie nie może mieć miejsca sytuacja, w której klienci czekają przy stoliku kilka czy kilkanaście minut na obsługę i możliwość zamówienia dania.
Trzeci minus wreszcie to niemożność kupienia piwa w restauracji na Krupówkach. Nie każdy klient zrozumie sytuację, w której właściciel stara się o koncesję na sprzedaż alkoholu i nie można napić się w upalny dzień zimnej "pianki". Dlatego też przed utratą ważności koncesji trzeba zadbać o to, aby piwo mogło być sprzedawane codziennie, a klienci nie dowiadywali się przy składaniu zamówienia, że nie będą mogli się napić w lokalu...
Duży plus Sphinxa to odnowione i bardzo czytelne menu. Menu kolorowe i przejrzyste, które przegląda się z ciekawością. Zmiany, które niedawno wprowadziła firma, są na pewno bardzo pozytywne i mnie również pozytywnie zaskoczyły.
Kolejny plus to promocje. Okazuje się, że w Sphinxie można zjeść nawet 50% taniej, niż jest to zapisane w cenniku. Za niecałe 34 zł posililiśmy się dwoma shoarmami i wypiliśmy 1,5 litra pepsi, co pokazuje, że za w miarę niewielkie pieniądze można bardzo dobrze zjeść.
Po za tym w lokalu jest schludnie i czysto, a kelnerzy bardzo ładnie ubrani. Przystępne ceny, miła obsługa, ciepłe i smaczne dania - to wszystko sprawia, że czas spędza się tu miło i przyjemnie. Pomimo pewnych minusów, polecam!
W KFC w centrum handlowym Zakopianka w Krakowie byliśmy około południa w upalny piątkowy dzień. W kolejce do kasy znaleźliśmy się jako trzecia para, ale obsługa przebiegała na tyle sprawnie, że już po 3 minutach byliśmy przy stanowisku. Przywitała nas słowami "dzień dobry, w czym mogę dzisiaj Państwu pomóc?" bardzo kulturalna młoda kobieta, brunetka o długich, kręconych włosach, w wieku ok. 25-27 lat. Poprosiliśmy o zestaw Longer Menu i zapytaliśmy, czy można także kupić kawę. Pracownica podała nam wszystkie jej rodzaje, po czym zdecydowaliśmy się na "małą białą", czyli białą kawę latte. Nasze "drugie śniadanie" kosztowało nas ok. 18,50 zł. Zapłaciłem drobnymi, co zresztą ucieszyło obsługująca nas kasjerkę, która bardzo kulturalnie podziękowała nam za zakup i bardzo sympatycznie nas pożegnała słowami "życzę smacznego i zapraszam ponownie" - wszystko z uśmiechem, co sprawia, że klienci czują się naprawdę wyjątkowo.
W centrum handlowym Zakopianka KFC umiejscowione jest wśród innych restauracji, takich jak Sphinx czy Dominium - dla klientów jest więc przygotowane sporo miejsca przy kilkudziesięciu stolikach, przy których można spokojnie zjeść i się napić.
Plus odwiedzonej przez nas restauracji KFC to na pewno bardzo miła obsługa. Nie można absolutnie nic zarzucić kasjerce, która przyjmowała nasze zamówienie - schludne i bardzo ładne ubranie firmowe, ogromna kultura zachowania i wyrażania się, a także znajomość serwowanych produktów - to wszystko wespół z uśmiechem sprawia, że przy kasie chciałoby się momentami stać nieco dłużej.
Poza tym - jeśli zależy nam na czasie, z pewnością warto wybrać KFC, gdyż jedzenie przygotowane jest tam ekspresowo a dodatkowym plusem jest "wielka dolewka", czyli korzystanie z dystrybutora PEPSI bez ograniczeń.
Minus KFC to niezbyt niska w cena w stosunku do ilości serwowanych w zestawach produktów. Za 12-13 zł można zjeść gdzie indziej solidny obiad, dlatego też KFC na pewno nie jest miejscem dla wszystkich. Miłośnikom fast foodów jednak oraz osobom potrzebującym szybko zjeść - restauracja godna polecenia.
Do krakowskiego Decathlona przyjechaliśmy przy okazji weekendowego wyjazdu do Zakopanego. Po "drugim śniadaniu" w pobliskim KFC, weszliśmy do sklepu sportowego, aby rozejrzeć się za butami i letnimi polarkami, które można wziąć do plecaka na górską wycieczkę. Po wejściu do środka zaczęliśmy spacer wśród świetnie zaopatrzonych regałów, przy których mierzyliśmy polary oraz buty. Obok półek z wieszakami są bowiem przywieszone lustra, w których można się obejrzeć, tak aby za każdym razem nie przechodzić do przymierzalni. Ogrom artykułów, które można nabyć w Decathlonie, sprawił, że ostatecznie wybraliśmy dwa polary, koszulkę z krótkimi spodenkami oraz buty do biegania firmy Nike. Za te zakupy zapłaciliśmy jedynie ok. 350 zł, co pokazuje, że można się tam świetnie zaopatrzyć i nie zapłacić za to majątku.
Ogromnym plusem Decathlona jest bardzo duży asortyment rzeczy sportowych - począwszy od butów, spodenek, bluzek i polarów, poprzez sprzęt do tenisa, do jazdy na rowerze i wielu innych sportów, a skończywszy nawet na bidonach czy okularach przeciwsłonecznych. Wszystkie te rzeczy rozmieszczone są na dużej powierzchni, co sprawia, że nie ma ścisku, zakupy robi się spokojnie, a w wolnej chwili można nawet zagrać w tenisa stołowego ;)
Kolejny plus to na pewno bardzo miła i kulturalna obsługa. Zapytana przeze mnie o przymierzalnie jedna z pracownic doskonale wytłumaczyła, gdzie one się znajdują. Nie ma także problemu, aby sprawdzić właściwości niektórych przymierzanych rzeczy - zawsze na sali sprzedaży znajdzie się pracownik, którego śmiało można zapytać i który na pewno pomoże. A że są oni widoczni - bo ubrani w specjalne pelerynki - to nie ma żadnego problemu z ich znalezieniem.
Także obsługa przy kasie przebiega sprawnie. My co prawda mieliśmy mały problem z zakupem butów, przy których nie było metki i obsługujący nas kasjer musiał wykonać dwa telefony, instruując koleżankę, aby znalazła zakupioną przez nas parę. Nie można jednak nic zarzucić kasjeerom i pracownikom, na których można zawsze liczyć.
Klienci Decathlona mogą również wyrobić sobie coś w rodzaju karty stałego klienta, dzięki której zbierają punkty za każde zrobione w sieci zakupy. Zarejestrowani klienci mogą liczyć na zaproszenia na wyprzedaże i promocje, a także np. na powiadomienia firmy w przypadku wykrycia defektów zakupionych wcześniej produktów.
Zaleta zakupów w Decathlonie to także możliwość płacenia za nie kartą płatniczą, co sprawia, że nawet bez gotówki w portfelu można wyjść z pełną reklamówką :) A że ceny są naprawdę promocyjne (jeden polar kosztował ok. 35 zł)
Podsumowując - czysto, schludnie, z dobrą obsługą i cenami na każdą kieszeń - gorąco zapraszam! Lokalizację można sprawdzić na www.decathlon.com.pl
Do Empiku w dębickiej galerii zajrzeliśmy przy okazji krótkich zakupów przed weekendem. Chcieliśmy przyjrzeć się mapom i przewodnikom turystycznym, których możemy potrzebować przy okazji wakacyjnego wyjazdu do Chorwacji i Niemiec.
Pozycje te były ładnie posegregowane i poukładane, tak że nie mieliśmy żadnego problemu z ich odnalezieniem. Przyjrzeliśmy się ich zawartości i cenie, która wzrastała wraz z powiększaniem się objętości przewodnika i jego wielkości. Po obejrzeniu interesujących nas pozycji, zaczęliśmy oglądać inne działy w sklepie. I tu spostrzegliśmy, że w niektórych z nich - jak np. w dziale "Fantastyka" - jest wystawionych bardzo mało pozycji książkowych, przez co regał jest ubogi i mało przyciągający wzrok klienta. Pewną zasadą w handlu jest bowiem to, że klient kupuje oczami - i kupuje produkty, których jest dużo na półce. Tu nie było niestety na czym "zawiesić oka"...
Podłoga również nie była pierwszej świeżości, ale po całym dniu i dużym ruchu jest to normalne. Jeszcze podczas naszego pobytu w sklepie, jedna z pracownic wyszła z pomieszczenia wewnętrznego z mopem i zaczęła zmywać brud naniesiony przez klientów. Porządek więc został utrzymany, a zanieczyszczenia posprzątane.
W oczy rzuciły mi się natomiast ciekawie wyglądające wystawki, znajdujące się zaraz przy wejściu do Empiku, na których znalazły się najlepsze pozycje książkowe i artykuły dla dzieci. Dobrze wyposażony był także regał z płytami CD oraz półka wyprzedażowa. Patrząc jednak na ceny niektórych artykułów, możnaby się zastanawiać, czy to aby na pewno wyprzedaż... ;)
Jedyną rzeczą, z którą podeszliśmy do kasy był suwak, który kupiliśmy aby dopiąć go do zepsutego zamka w bluzie. Kosztował on bagatela 7 czy 8 zł... co nieco obrazuje skalę cen w Empiku (nie chciałbym tu już wspominać o zeszytach za 15 zł...). Po podejściu do kasy, zostaliśmy miło obsłużeni przez jedną z pracownic, która zaproponowała nam także w ekstra cenie czekoladę Lindta. Mieliśmy jednakże inne plany dotyczące kolacji i zrezygnowaliśmy z tego zakupu. Po zapłaceniu i kulturalnym pożegnaniu nas przez kasjerkę, udaliśmy się do wyjścia.
Co mi się narzuciło od razu po wyjściu? Mianowicie to, że mały dębicki Empik, aby dobrze prosperował i spełniał swoje zadanie, musi być rewelacyjnie zatowarowany, a półki według mnie powinny się uginać od książek. Tutaj jednak jest nieco inaczej - gdyby tak poukładać książki blisko siebie, to mogłoby się okazać, że nagle zrobi się 2-3 zupełnie puste regały. Moim zdaniem to błąd, który trzeba szybko naprawić. A że na ceny poszczególne sklepy nie mają wpływu, to trzeba korzystać z internetu i szukać ciekawych opcji promocyjnych :)
Plusem jest jednak to, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Nawet dzieciaki mają swój kącik, w którym mogą porysować i pokolorować obrazki. A miła i sympatyczna młoda obsługa zawsze postara się pomóc i doradzić, co warto kupić i do czego warto zajrzeć.
Do sklepu La Vantil w dębickiej galerii weszliśmy zupełnym przypadkiem. Chcieliśmy rozejrzeć się za strojami kąpielowymi i przez szybę dostrzegliśmy kilka ciekawych rodzajów. Po wejściu do środka, zatrzymaliśmy się przy wieszakach z bardzo ładnymi niebieskimi strojami. Oprócz nas wewnątrz znajdowało się jeszcze 4 osoby, które przeglądały bieliznę. O dziwo nie zauważyłem nigdzie żadnego pracownika, który przyglądałby się klientom lub układał towar. Po obejrzeniu strojów i kobiecej bielizny,podeszliśmy do stoiska z rajstopami, z którego narzeczona wybrała jedną parę, drugą otrzymując w prezencie - zgodnie z promocją opisaną na małej ulotce. Dopiero po podejściu do kasy spostrzegłem, że kasjerka z odwiedzonego przez nas sklepu, stała przed nim, prowadząc rozmowy z dwiema koleżankami. Widząc nas przy stanowisku obsługi, szybko podbiegła i skasowała nasz produkt, kulturalnie wcześniej się witając i ciepło nas obsługując. Problem jednak w tym, że przy kasie powinna stać cały czas, a już na pewno wtedy, kiedy w sklepie są potencjalni klienci, którzy mogą potrzebować pomocy lub rady.
La Vantil to na pewno nie firma dla wszystkich, gdyż bielizna w niej proponowana nie należy do tanich. Są za to dostępne artykuły bardzo modne i ładne, doskonale prezentujące się w każdych warunkach :) W sklepie było bardzo czysto i schludnie, artykuły bardzo ładnie poukładane i posortowane - wręcz wzorowo utrzymany porządek i ład. Za zakupy można tu zapłacić kartą, co pozwala na przyjemne zakupy i chwilowy brak gotówki w portfelu. Jedyny dostrzeżone przeze mnie minus to brak odpowiedniej obsługi. Trafiłem być może na tę krótką chwilę, w której kasjerka pozwoliła sobie na odejście ze stanowiska pracy. A klient zawsze powinien liczyć na fachową pomoc - i zwykle nie lubi się zastanawiać, gdzie ona jest...
Mimo to polecam odwiedziny i zakupy.
Przy okazji "przedświątecznych" zakupów postanowiliśmy rozejrzeć się za nowymi butami. W tym celu oprócz Nike'a weszliśmy także do Deichmann'a. W sklepie dostrzegliśmy zaledwie dwie pracownice i kilkoro klientów spacerujących między regałami. Poszliśmy ich śladem i zaczęliśmy patrzeć na różne rodzaje obuwia - począwszy od damskich balerinek a skończywszy na męskich 'adidasach'. Było już niewiele czasu do zamknięcia, więc nie mierzyliśmy żadnych par, aby nie podejmować pochopnie decyzji.
Doszliśmy jednak do wniosku, że w sklepie jest na tyle duży asortyment, że na pewno byłoby w czym wybrać fajne i wygodne buty. Minusem jest jednak to, że krząta się tam za mało pracowników, których możnaby zapytać o inne rozmiary lub fasony.
Plusem jest to, że buty poukładane są w logiczny sposób, kartony z różnymi rozmiarami leżą w jednym lub dwóch słupkach, a na terenie całego sklepu panuje porządek i ład - podłoga wraz z dywanem jest czysta i zadbana a pudełka z obuwiem są ułożone przejrzyście i równo. Dostępne są także skarpetki jednorazowe, w których można przymierzać dowolną parę butów, a przy każdym regale stoją dwa krzesła, które zapewniają wygodę.
Ostatecznie nie kupiliśmy butów, ale wybraliśmy skarpetki, z którymi podszedłem do kasy. Podeszła zaraz do niej młoda blondynka, o długich włosach, po czym skasowała produkt i powiedziała "Dziewiętnaście", co oznaczało oczywiście cenę. Chciała nas być może obsłużyć szybko i sprawnie, ale pojedyncze słowo z reguły nie jest zbyt uprzejmym ani sympatycznym. Wkrótce jednak poprawiła się mówiąc kulturalnie i z uśmiechem "Dziękuję i zapraszam ponownie", jednocześnie pakując zakup do reklamówki i wkładając tam paragon.
Polecam sklep szczególnie ze względu na spory wybór obuwia, pantofli czy skarpet, a także ze względu na ich przystępne ceny. Myślę, że większość klientów znajdzie tu coś dla siebie i na swoją kieszeń.
Do drogerii w centrum handlowym Raj w Dębicy weszliśmy, aby zobaczyć, czy dostępne są nowe atomizery firmy Nivea. Wzięliśmy koszyk i zaczęliśmy spacer między regałami. Towary na półkach były ładnie poukładane i podosuwane, a cenowe etykiety pod artykułami były wzorowo zawieszone. Przed półkami pracowała młoda dziewczyna, rozkładając towar i wymieniając ceny. Po obejrzeniu żeli pod prysznic, podeszliśmy pod półkę z dezodorantami i wodami perfumowanymi. Zobaczyliśmy duży asortyment i ładnie zatowarowane półki. Niestety nie przy wszystkich wodach były testery, a po zapytaniu jednej z pracownic dowiedzieliśmy się, że nie można użyć żadnej wody poza testerem. Brakowało więc możliwości sprawdzenia różnych zapachów co spowodowało, że nie kupiliśmy żadnych perfum - po etykiecie bowiem ciężko się kupuje.
Ostatecznie z kremem i dezodorantem podeszliśmy do kasy. Stanęliśmy jako trzecia para w kolejce, czas obsługi był jednak dość szybki i po dwóch minutach byliśmy już pierwsi. Kasjerka przywitała nas i skasowała nasze produkty. Po otrzymaniu paragonu i zapłaceniu otrzymaliśmy także gratis w postaci dwóch paczek podpasek higienicznych, które wzięła narzeczona.
Plusy drogerii, które zauważyłem, to na pewno spory asortyment i ładne zatowarowanie sklepu. Po drugie pod artykułami są prawidłowo rozmieszczone cenówki wraz z informacją o ekstra cenie gazetkowej. Po trzecie wreszcie szybka obsługa i prezenty dla klientów w postaci gratisów. A po czwarte - na terenie sklepu panuje idealny porządek; nie ma nawet śladów błota, które na bieżąco są czyszczone. Dlatego też zakupy robi się miło i przyjemnie.
Jedyny zaobserwowany minus to brak testerów niektórych perfumów, co niestety powoduje trudności w ich wypróbowaniu. Mimo to, polecam tu zakupy. Jakość obsługi bowiem stoi na wysokim poziomie.
Do Kauflandu w Dębicy pojechaliśmy w zasadzie po płyn do spryskiwaczy. Była to pora, kiedy przed centrum handlowym i na podziemnym parkingu było mnóstwo samochodów a w środku sporo ludzi. Wjechaliśmy na halę sprzedażową i... zaglądnęliśmy na dział z kosmetykami, aby po chwili iść już z żelem pod prysznic i kremem :) Po drodze trzeba też było zaopatrzyć się w Lays'y a dopiero na końcu w rękach znalazł się kanister z płynem. Nasze mini-zakupy to efekt dobrze zaopatrzonych i zatowarowanych półek. Pełne artykułów regały, a na dodatek pracownicy rozkładający produkty z palet, sprawiają, że przechodząc między działami trudno nie dołożyć do koszyka jeszcze jednego artykułu. Etykiety cenowe dobrze ułożone i przede wszystkim na swoim miejscu, a w przypadku braku jakiegoś towaru - etykietka informacyjna z przeprosinami. To wszystko sprawia, że zakupy, a nawet spacer w supermarkecie, należą do przyjemnych.
Po zabraniu zakupów, podeszliśmy do jednej z czynnych kas. Byliśmy trzeci w kolejce, ale czekaliśmy w niej niedługo, bo ok. 2-3 minut. W tym czasie została otwarta kolejna kasa, pomimo że 4 były czynne. Obsługiwała nas kobieta w wieku ok. 35 lat, która zaprosiła czekających za nami w kolejce klientów do nowo otwartej kasy nr 6. Mimo szybkiej obsługi usłyszeliśmy kulturalne "dzień dobry", po nich kwotę do zapłaty i kwotę reszty oraz uprzejme "do widzenia". Choć cała obsługa zajęła około minuty, była bardzo dobra. Dzisiejsze zakupy zakończyliśmy więc z uśmiechem na twarzy. I na pewno jeszcze tu wrócimy.
Na stację benzynową podjechałem rzecz jasna, aby zatankować. A że akurat posiadam kartę programu Payback, więc wybrałem BP, które zauważyłem po drodze. Podjechałem pod stanowisko drugie i zatankowałem prawie do pełna, po czym wszedłem do budynku, aby zapłacić. W środku zauważyłem dwie czynne kasy, i troje ludzi ustawionych w kolejce. Po chwili weszła do środka jeszcze jedna z pracownic i zajęła miejsce przy trzeciej kasie, do której podszedłem. Podałem jej kartę kredytową, kartę programu Payback oraz specjalny kupon, który upoważniał do podwojenia punktów za zakup paliwa. Już po skasowaniu rachunku, dowiedziałem się jednak, że kupon został już wcześniej wykorzystany. Zdziwiłem się, pytając jednocześnie pracownicy, jak to możliwe, skoro wyciągnąłem go z nowej książeczki, a wykorzystane kupony są zabierane przez pracowników stacji. Właściwie nie dostałem żadnej odpowiedzi. Usłyszałem, że można je sobie zabrać i widocznie była gdzieś jakaś pomyłka. Pomyłka? Skoro kupon wyjęty z nieużywanej książeczki? Nie zależy mi jakoś szczególnie na punktach, więc nie pytając o nic więcej, wsiadłem do auta i odjechałem.
Moim zdaniem kasjerka powinna być dla klienta zdecydowanie milsza i próbować wyjaśnić sytuację, a nie uznać ją za zamkniętą przed zakończeniem rozmowy. To zdecydowany minus. Plusem natomiast było rozładowanie nawet niewielkiej kolejki poprzez podejście kolejnego kasjera do stanowiska obsługi.
Cenowo BP na pewno nie jest najtańszą stacją, ciężko też mi jednoznacznie ocenić jakość paliwa. Jest to jednak miejsce, gdzie można coś zjeść - także ciepłego - napić się kawy, a za wszystkie zakupy zapłacić kartą i nie martwić się o pieniądze w portfelu. Poza tym stacja jest zadbana i czysta, a kobiety mogą liczyć na pomoc obsługi przy tankowaniu. Ponadto każdy kto tankuje na BP może zbierać punkty w programie Payback, który jest honorowany także m.in. w hipermarketach Real czy w telefonii komórkowej Orange.
Za litr 95-tki zapłaciłem 4,72, podczas gdy w oddalonej o ok. 45 km Dębicy na BP widniała cena 4,76. Oszałamiającej różnicy na pewno nie było, ale... grosz do grosza, a będzie kokosza ;)
Na kolację do Dominium wybraliśmy się po górskim spacerze. Do pizzerii weszliśmy w 8 osób i potrzebowaliśmy więcej miejsca. Wybraliśmy więc miejsce na końcu lokalu, gdzie bez problemu pozwolono nam złączyć 2 stoliki. Z menu dla każdego z nas podszedł do nas kelner - mężczyzna w wieku do 30 lat, o krótkich ciemnych włosach i wzroście ok. 175 cm - bardzo miły i kulturalny. Chwilę później przyjął od nas zamówienie na dwie duże pizze Dominium oraz piwo i colę. Dla koleżanki, która akurat chciała zjeść jogurt, przyniósł łyżeczkę z uśmiechem i bez dodatkowych pytań :) (w myśl zasady "klient nasz pan"). Po paru minutach otrzymaliśmy piwo, talerzyki z sosami a chwilę później także i pizzę. Niestety różniły się one nieco od tego, co zamawialiśmy. Jedna z nich zamiast na grubym cieście, przyniesiona została na tradycyjnym, a druga zamiast pieczarek miała paprykę. Kelner przeprosił za błąd i zapytał, czy trzeba będzie wymienić. Byliśmy jednak zbyt głodni, żeby w ogóle pomyśleć o czekaniu na poprawione danie. Zjedliśmy i wypiliśmy, wspominając wycieczkę i wcześniejsze wyjazdy. Rachunek za jedzenie dla 8 osób wyniósł ok. 90 zł, co pokazuje, że praktycznie za 10-15 zł można zjeść i kulturalnie się napić.
Jakość obsługi w restauracji jest cały czas utrzymywana na wysokim poziomie, czego dowód mam, będąc za każdym razem w zakopiańskiej pizzerii. Bardzo dobre jedzenie w przystępnej cenie; miła i sympatyczna obsługa z wysoką kulturą osobistą; ciekawy klimat miejsca oraz jego porządek i czystość - to wszystko sprawia, że pobyt w Dominium jest przyjemny a do restauracji chętnie wraca się w przyszłości. Polecam!
Do Decathlona postanowiliśmy wraz ze znajomymi pojechać przed weekendem majowym i zaopatrzyć się przed wyjściem w góry. Sądziłem, że spędzę w tym sklepie kilkanaście minut i szybko wybierzemy coś dla siebie. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy na miejscu zobaczyłem równie ogromne centrum handlowe, w którym spędziliśmy ponad godzinę. W sklepie można kupić przeróżne rzeczy - zarówno ubrania jak i sprzęt. Mogą się w nim zaopatrzyć uprawiający żeglarstwo, kolarstwo, tenis, pływanie, turystykę górską i wiele innych. Zaopatrzyliśmy się m.in. w kurtki przeciwdeszczowe (w cenie ok. 100 zł z indeksem przemakalności 2000), polarki (w cenie ok. 35 zł), bieliznę termoaktywną (również ok. 35 zł), ale wybór był o wiele większy.
W Decathlonie każdy znajdzie coś dla siebie. Są tu rzeczy tanie, jak i dosyć drogie, np. kurtki od ok. 50 zł wzwyż (do 200-300 zł). W każdej alejce znajdują się lustra, przed którymi można przymierzyć polary czy kurtki. Są także przymierzalnie, w których mierzy się spodnie czy bluzki. Ubrania są podzielone na część damską i męską, tak aby po wejściu w odpowiednią alejkę było wygodniej szukać. Wszystko jest ładnie porozwieszane na wieszakach lub ułożone w specjalnych koszach. Nie ma bałaganu, jest czysto i schludnie. Zakupione rzeczy można włożyć do specjalnych koszyków, które wiezie się za sobą.
Po sklepie krąży także obsługa, która udziela pomocy w razie potrzeby. Po zapytaniu jednego z pracowników o porównanie kurtek, podeszliśmy do komputera, gdzie dowiedzieliśmy się o wszystkich interesujących nas wskaźnikach.
Do kasy czekaliśmy ok. 5-10 minut ze względu na dużą liczbę klientów sklepu. W strefie kasy można nabyć rzeczy mniejsze, jak napoje izotoniczne czy tabletki do rozpuszczania. Jest także możliwość płatności za zakupy kartą, co czyni je wygodnymi i szybkimi.
Polecam zaglądnięcie wszystkim, szczególnie uprawiającym sporty.
Na spacer po tarnowskiej galerii wybrałem się po pracy, wczesnym poniedziałkowym wieczorem. Nie byłem przygotowany na żadne zakupy, a jednak wydałem sporo pieniędzy. Jednym ze sklepów, które odwiedziłem, był Hi Mountain, mający w swojej ofercie przeważnie artykuły do wypraw górskich. Miałem w nim spędzić tylko kilka minut - spędziłem prawie 40. Przez cały ten czas rozmawiałem z obsługą, którą w tym dniu tworzyły dwie młode osoby - mężczyzna i kobieta. Ich wiedza mnie naprawdę zaskoczyła. Mężczyzna potrafił rewelacyjnie i technicznie bez jakiegokolwiek zarzutu opisać artykuły, o które pytałem - tj. buty trekkingowe czy bluzy termiczne. Zresztą cały asortyment sklepu jest bardzo duży, pomimo jego dość niewielkiej powierzchni, co może być dla niektórych małym minusem z powodu niewielkich przejść między wieszakami. Firma oferuje buty trekkingowe (od 200 do 800 zł), spodnie, bluzy termiczne, kurtki, plecaki i wiele wiele innych artykułów. Nie było także żadnych problemów, abym mógł przymierzyć koszule, które mnie zainteresowały - a mogłem przymierzyć także buty, gdyż z taką propozycją wyszedł sam sprzedawca. Ściągnięto mi także plecaki z wieszaka - wszystko bez żadnej miny znudzenia czy irytacji. Ostatecznie zostawiłem tam ok. 170 zł.
Polecam wizytę w sklepie nie tylko tym, którzy wyruszają w góry. Na przyjemność przebywania w sklepie składają się m.in. znakomita, kulturalna obsługa ludzi, którzy mają bardzo szeroką wiedzę o artykułach, które sprzedają; poza tym duży asortyment (cały czas uzupełniany), zróżnicowanie cen (nie jest to sklep z artykułami tanimi, więc nie można się też nastawić na plecak za 50 zł...) i możliwość mierzenia nawet przez 2 godziny, co zresztą usłyszałem od młodych sprzedawców :) Za zakupy płacimy gotówką, ale także kartą płatniczą, co może je uczynić wygodnymi i szybkimi.
Na kolację w Sphinxie nabraliśmy ochoty już popołudniu, po zejściu z nad Czarnego Stawu Gąsienicowego w Tatrach. Postanowiliśmy jednak zregenerować siły w termach i do resatauracji trafiliśmy wczesnym wieczorem. Zajęliśmy jeden ze stolików przy oknie, obok obcokrajowców zamawiających dania dla siebie. Po chwili podszedł do nas kelner z menu i wytarł zajęty przez nas stolik. Następnie przyjął zamówienie - 2 shoarmy (bodaj po 18,90) i dzban piwa okocim w cenie 15 zł [piwo chodziło za mną od samego rana ;)]. Na piwo nie czekaliśmy zbyt długo - dzban wywołał ciekawe zdumienie wśród obcokrajowców, co młody kelner skwitował krótko: "to i tak mało dla Polaka" :) Po ok. 20 minutach otrzymaliśmy naszą upragnioną kolację. Cały nasz pobyt przebiegł miło i sympatycznie. Kelner zachowywał się bardzo kulturalnie, tak w stosunku do nas, jak i do obcokrajowców siedzących przy sąsiednich stolikach. Wszystko z uśmiechem i miłą prezencją.
Sphinx z pewnością nie należy do restauracji tanich. Za dobry jednodaniowy posiłek z czymś do picia trzeba zapłacić 30-40 zł lub nawet więcej. Dominują dania z kurczakiem, ale w menu znajdziemy także ryby, steki czy sałatki. Dania podawane są jednak bardzo estetycznie i w miarę szybko, obsługa jest sympatyczna, a stoliki i otoczenie wewnętrzne czyste i schludne. Istnieje także możliwość pewnej kombinacji dań, oczywiście w miarę możliwości danej restauracji. Czysta łazienka i ciepło restauracji to dodatkowe atuty, dla których warto tu wrócić. Polecam.
W sobotni poranek postanowiłem wykorzystać bony świąteczne i udałem się na duże zakupy do hipermarketu Carrefour. Problemem było już zaparkowanie z powodu sporej ilości samochodów, nie wspominając o tym, że na zakupy udało się tyle rodzin, że ciężko było się minąć w alejkach. Na początek podszedłem do stoiska z wędlinami, serami i mięsem. Stało już przy nim ok. 10 osób, ale po niedługim czasie udało się poprosić o pokrojenie żółtego sera. Niestety na tym się skończyło, ponieważ ekspedientka zamiast zapytać, co jeszcze podać, zaczęła obsługiwać następną osobę w kolejce. Druga ze sprzedawczyń zachowała się kulturalniej zauważając, że chciałem kupić jeszcze wędliny... Przez dział z owocami doszedłem do regałów z napojami, na których szukałem soków cappy. Na półkach było sporo towaru, ale nie znalazłem tego, co było mi potrzebne. Zapytane przeze mnie dwie osoby rozkładające palety nie potrafiły mi odpowiedzieć, czy jest szansa dostać takie napoje...
Szczerze mówiąc... gdyby nie to, że miałem do wykorzystania bony tylko w tej sieci, nie zrobiłbym tam żadnych zakupów. Poza promocjami sprzedawany towar jest droższy niż w sklepach sieci np. ABC czy Delikatesy. Zdarza się, że w przejazdach dość długo stoją zafoliowane palety z napojami, sokami czy piwami. Nie wszyscy sprzedający są chętni do pomocy klientom. Zdarza się niestety także, że w czasie dużego ruchu, nie są czynne wszystkie kasy, co powoduje, że tworzą się spore kolejki.
Plus to z pewnością spory asortyment i dużo towaru w jednym miejscu. Po mojej ostatniej wizycie, więcej pozytywów nie jestem w stanie znaleźć...
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.