Sklep z odzieżą damską. Szklana witryna. Na wystawie stylizacje na manekinach zachęcające do odwiedzenia sklepu. W środku mnóstwo ubrań. Sporo kurtek zimowych, dla których weszłam do sklepu. Jedną nawet przymierzyłam. Przymierzalnia mała, ale dobrze oświetlona. Ceny kurtek dość wysokie. W sklepie był ochroniarz, który przechadzał się po sklepie i pilnował porządku.
Sklep z odzieżą damską. Sporo ubrań, w bardzo różnej kolorystyce i fasonach. Poszukiwałam kurtki zimowej, ale nic ciekawego nie wpadło mi w oko. Na witrynie sklepowej reklama, że są w sklepie kurtki od 89zł, ale nie znalazłam takich. W sklepie były dwie sprzedawczynie. Młode osoby. Były zajęte rozmową i chyba nawet nie zauważyły, że weszłam, bo rozmawiały jakby nigdy nic. Wysłuchałam opowieści jednej z pań na temat znalezienia 100 złotych. Panie chyba nie zauważyły, że wyszłam.
Przed sklepem nie za duży parking. Na zewnątrz koszyki. W środku także. Jest kosz dla dzieci w formie samochodu. Moje dziecko było zachwycone. Szkoda, że jeden egzemplarz tylko, ale to świetny pomysł by w spokoju zrobić zakupy z dzieckiem. Na stoisku mięsnym duży wybór. Świetne wędliny. Zawsze smacznie. Duży wybór produktów. Produkty ekologiczne dostępne. Sporo kas czynnych. Nie ma kolejek. Pracownicy uczynni, uśmiechnięci, serdeczni. Reklamówki darmowe. Trwał właśnie konkurs z okazji 15 lecia sieci. Wypełniłam kupon i liczę na wygraną. Założenie karty rabatowej na promocyjnych warunkach. Polecam.
Sklep dwupoziomowy. Brak widny by dotrzeć na drugie piętro, więc chodząc na zakupy z wózkiem dziecięcym nie lubię tam wchodzić, bo na piętro się nie dostanę. Sklep wąski i ciężko znaleźć w nim produkty. Nie wiadomo na którym piętrze czego szukać. Mało pracowników na sali. Musiałam ich szukać na drugim piętrze by spytać o produkt. Schody ruchome nie działały. Do kasy kolejka. Sporo produktów pakowanych zbiorczo np snickersy, proszek do pieczenia, galaretki po 5 sztuk. A ja chciałabym móc je nabyć pojedynczo, ale nie ma takiej możliwości.
Sklep dość duży, zapełniony dużą ilością produktów. Duży wybór. Ładny zapach w środku. Temperatura odpowiednia. Porusza się w nim jak w labiryncie, bo alejki zakręcają. Na sali mnóstwo pracowników. Czułam się jak patrzą mi na ręce jakbym była złodziejem. Być może jest w tym sklepie dużo kradzieży, ale odczucie było niemiłe.
W Obi załatwiałam reklamację. Nie wchodziłam na sale, tylko wszystko załatwiłam w punkcie informacyjnym. Miałam sporo czasu na obserwację zachowania pracowników oraz przyjrzałam się reklamie. Musiałam chwilę czekać na obsługę. Gdy już stałam przy stanowisku jedna z pań wyszła by porozmawiać przez telefon. Pozostała jedna, która obsługiwała innego klienta. Reklamowałam pistolet do klejenia. Zostałam zapytana o powód reklamacji. Do reklamacji został wezwany pracownik działu technicznego. Trzeba było chwile odczekać zanim wolnym krokiem się zjawił. Pan zapytał czy wiem jak się z tym sprzętem obchodzi. Po czym wziął pistolet do sprawdzenia. Po około 5 minutach wrócił z nowym produktem. Pani w międzyczasie obsługiwała innych klientów. Miałam wrażenie, że robi kila rzeczy na raz na dwóch komputerach. Oczywiście zdarzyła się pomyłka z wystawieniem faktury i innego klienta. Pani wydrukowała protokoły reklamacyjne. Musiałam podpisać na czterech egzemplarzach. Żadnego egzemplarza nie dostałam. Na pytanie czy na fakturze będzie zmieniona data zakupu produktu, czy tez jego wymiany, bo gwarancja biegła nie od daty zakupu, lecz wymiany. Pani była niemiła, na odczepnego odpowiadała na moje pytania, kończąc że przecież dostałam nowy produkt. Rozumiem, że pora już była późna, ale trochę dobrych manier by się przydało.
Zapach w sklepie typowo metalowy. Sklep dobrze zaopatrzony. Nie zachęcający ani wystawa, ani jakoś urządzonym wnętrzem. Ale klienci raczej specyficzni. Obsługuje straszy pan. Komputer w posiadaniu sklepu dość wiekowy. Ponieważ produkty do majsterkowania są mi dość obce, miałam problem by porozumieć się z panem i wytłumaczyć mu o co mi chodzi, nie umiejąc nazwać rzeczy, która chciałam nabyć. Ostatecznie udało mi się z panem dogadać. Wizyta zakończona sukcesem zakupowym.
Tego dnia w muzeum odbywało się spotkanie w ramach Ogólnopolskiego Tygodnia Bliskości. Zajęcia dla dzieci i rodziców na temat zabaw z dawnych lat. Super pomysł. Zajęcia bardzo pomysłowe. Świetni prowadzący z podejściem do dzieci. dzieci miały mnóstwo zabawy. Miejsce przystosowane dla dzieci, tak by nic nie zepsuły. Zajęcia odbywały się na sali bez eksponatów. Mam nadzieję, że takie zajęcia będą się odbywały cyklicznie.
Odwiedziłam klub Mockba by trochę potańczyć w piątkowy wieczór. Wstęp płatny dla pań 5 zł. W klubie już były tłumy. Przepchałam się z koleżanką do szatni. Szatnia płatna 1zł. Do baru też trudno się było przepchać. Na sali do tańczenia tłumy. Sala bardzo mała i słabo klimatyzowana. Do tego klienci palili papierosy i nikt na to w zasadzie nie reagował. W lokalu brak ochrony. Awanturujący się klient budził w nas strach. Na podłodze pełno szkła, mimo sprzątania co rusz przez kelnerki. Muzyka do zabawy bardzo fajna.
Dzień wcześniej odebrałam przesyłkę doręczona przez firmę In Post. Myślałam, że to koniec mojego kontaktu z ta firmą. Myliłam się. Następnego dnia z samego rana, kiedy jeszcze nie zdążyłam wstać z łóżka, obudziło mnie pukanie do drzwi. Okazało się, że to kurierka, która wczoraj przyniosła mi list. Przeprosiła mnie za najście i zapytała, czy do listu nie była dołączona zwrotka. Odpowiedziałam, że nie i na dowód pokazała jej kopertę, której jeszcze nie wyrzuciłam. Pani z nieufnością przyjęła do wiadomości, że zwrotki nie było.
Tego dnia odwiedziła mnie kurierka firmy In Post z listem. Pani wręczając mi przesyłkę poprosiła mnie o dowód osobisty, by sprawdzić moją tożsamość. Zdziwiłam się trochę, ale widocznie takie są praktyki firmy. Po upewnieniu się, że ja to ja, pani wręczyła mi list. List był z metalową blaszka z tyłu. Podpisałam dowód odbioru i na tym zakończyła się moja styczność z firmą In Post. Pani trochę nieśmiała.
Dziś odwiedził mnie kurier. Wizyta to była niezapowiedziana. Na szczęście byłam w domu. Nie miałam pojęcia, że ma dziś do mnie dotrzeć przesyłka, no ale to już wina nadawcy. Kurier zadzwonił domofonem i wszedł na górę. Poinformował, że ma paczkę dla pani..... Poprosił mnie o czytelny podpis, wręczył mi paczkę i się pożegnał. Pan uprzejmy.
Dziś odebrałam telefon od kuriera. Poinformował mnie, że ma do mnie paczkę. Zapytał czy jestem w domu. Odpowiedziałam, że niestety nie, ale jestem w pobliżu. Kurier pytał, kiedy będę w domu, albo czy jestem gdzieś w pobliżu. Ponieważ była z dzieckiem w przychodni, ustaliłam że mój mąż wyjdzie przed przychodnię i odbierze przesyłkę. Podałam rysopis męża i wysłałam go na spotkanie z kurierem. Kurier mówił, że zaraz będzie. Trochę to jednak trwało i mąż postanowił nie czekać na kuriera tylko udać się do domu. Wykonałam do kuriera telefon i poinformowałam go by jednak pojechał pod dom. Tam też zastał mojego męża. Przesyłka została doręczona.
Późnym wieczorem, tuż przed północą razem z moimi czterema koleżankami udałyśmy się coś przekąsić do naleśnikarni Manekin. Byłyśmy mile zaskoczone, że udało nam się jeszcze załapać na posiłek. W końcu pora już była późna. Klientów już nie było wielu. W lokalu był problem byśmy mogły razem usiąść. Stoliki malutkie raczej przystosowane dla par, a nie grup większych niż 2 osoby. Usiadłyśmy w boksie z dwoma stolikami. Jedna z nas miała przed sobą wolną przestrzeń zamiast stołu. Poradziłyśmy sobie jednak, ale było niewygodnie. Młoda kelnerka zebrała zamówienie. Miałyśmy dość zagmatwane zamówienie, mimo, że wszystkie zamówiłyśmy ten sam naleśnik. Jedne z nas chciały naleśnika na pół, z różnymi sosami, z dodatkowymi talerzami, piwo z sokiem i bez soku. trudno się było połapać. Ale gdy kelnerka przyniosła napoje, stwierdziłyśmy, że sobie poradziła. Gdy pojawiły się naleśniki, okazało się, że jeden naleśnik jest za dużo. Ostatecznie to co kelnerka przyniosła zostało już na stolikach. Przeprosiła za błąd, ale nie miałyśmy jej tego za złe. Dania były bardzo smaczne. Po konsumpcji uznałyśmy, że czas się zwijać, bo lokal już przygotowywał się do zamknięcia. Otrzymałyśmy jeden paragon, ale udało nam się rozliczyć między sobą. Do rachunku dodane były gumy Orbit.
Udałam się do WAM po zaświadczenie potrzebne do innego urzędu. Do budynku prowadzą schody i podjazd. Ponieważ to nie pierwsza moja wizyta, udałam się najpierw do księgowości. Tam wytłumaczyłam pani księgowej po co przyszłam. Podałam druk, który należało wypełnić. Pani poprosiła mnie bym w międzyczasie, gdy ona będzie wypełniać swoje rubryki, poszła do działu technicznego po kolejne zaświadczenie. Tak tez zrobiłam. W pokoju działu technicznego była tylko jedna urzędniczka. Był tam też pan, z którym pani prowadziła rozmowę. Z początku wydawało mi się, że to jeden z pracowników, ale gdy mnie spostrzegli nie przerwali rozmowy, a ja czekałam i słuchałam o czym jest rozmowa. Gdy w końcu skończyli, uznałam że to jednak był inny petent. Urzędniczka mogła przerwać rozmowę i poprosić bym poczekała na zewnątrz. Gdy przyszło do wypełnienia druku, pani wypełniała go z głowy, jakby mając w pamięci moje miejsce zamieszkania. Oczywiście zrobiła błąd, który z reszta sama zauważyłam już po wyjściu z jej pokoju. Na szczęście miała dodatkowy czysty druk, więc nie było problemu. Tym razem pani wypełniała zaświadczenie już staranniej, by znowu się nie pomylić. Nawet zrobiła mi ksero czystego druku na wszelki wypadek. Później nawet zaprowadziła mnie do księgowej i wyjaśniła jej, że trzeba nanieść poprawki na druku na którym księgowa już wcześniej złożyła swój podpis. Udało mi się całą sprawę załatwić za jednym razem, ale trochę byłam oburzona na panią z działu technicznego.
Jak zwykle, gdy nie muszę pilnie kupować leków, zamawiam je przez stronę www Apteki Dbam o Zdrowie. Zamawianie jest niezmiernie proste i intuicyjne. Można nawet do koszyka wkładać leki na receptę. Podana w zamówieniu cena nie do końca jest ostateczna, gdyż nie uwzględnia się tam kart rabatowych programu Mama i Maleństwo, czy karty Dbam o zdrowie. Ceny są jednak dzięki zamówieniu przez internet niższe, więc naprawdę warto. Można tez sprawdzić ceny, poczytać o wskazaniach czy składzie leków. Zamówienie odbiera się później bezpłatnie w wybranej aptece. Do serwisu trzeba się zalogować. Można ustawić sobie powiadomienie sms-em, gdy zamówienie będzie już można odebrać. Czas oczekiwania na zamówienie do 72 h, ale zwykle szybciej się to odbywa, bo około 24 h.
Udałam się do apteki by zrealizować zamówienie złożone przez internet. W przedpołudniowych godzinach było w aptece sporo klientów/pacjentów. Ale były czynne aż 3 stanowiska, więc kolejka dość szybko została rozładowana. Moje zamówienie farmaceutka przyniosła z zaplecza. Poinformowała mnie, że jeden z leków należy trzymać w lodówce. Naliczono mi rabat oraz punkty lojalnościowe. Dzięki zamówieniu przez internet zapłaciłam mniej, niż gdybym przyszła prosto z ulicy, a dzięki karcie lojalnościowej zaoszczędziłam jeszcze prawie 4 złote. Obsługa sprawna i uprzejma.
Późnym wieczorem, przy okazji wieczornego spaceru udałam się wraz z rodzina do apteki. Chcieliśmy wykupić leki na receptę. W aptece nie było innych klientów. Zanim zakupiliśmy lek z recepty, mąż pytał o ceny leku oraz o ceny zamienników, a także czy mogą być te leki na ryczałt, czy tylko na 100%. Farmaceutka odpowiedziała nam na wszystkie pytania. Na stanie magazynowym apteki były tylko dwa zamienniki leku z recepty. Zakupiliśmy jeszcze leki bez recepty na przeziębienie. Pani poleciła tańsze odpowiedniki nazw leków, które wymienialiśmy. Skorzystaliśmy z jej sugestii. Na moją kartę lojalnościową zostały nabite punkty.
Udałam się do doradców ds nieruchomości na wcześniej umówioną wizytę. Już z daleka widziałam szyld wiszący nad drzwiami wejściowymi, więc nie trudno było trafić. W środku znajdowała się przy drzwiach coś jakby recepcja. Tam podeszłam i poinformowałam, że przyszłam na umówione spotkanie. Zaprowadzono mnie do dorady ds kredytów. Miałam przyjemność rozmawiać z panem. Pan zadawał mi wiele pytań odnośnie mojego stanu posiadania, pracy, zamiarów kupna mieszkania. Wszystko skrzętnie notował o czym mnie poinformował. Wyliczył moją zdolność kredytową. Samo wyliczenie trwała kilka minut. Na koniec wręczył mi swoją wizytówkę, poinformował że jego usługi są za darmo, gdybym się zdecydowała na pośrednictwo w zakupie nieruchomości. Miło mi się z panem rozmawiało. Ponieważ była to wizyta rozpoznawcza, nie wiem czy tam wrócę.
Udałam się do dra Krawczyka na umówioną wcześniej wizytę, na zaplanowany wcześniej zabieg okulistyczny u naszego psa. Od razu przed gabinetem zagadnął mnie pas z bokserem, na którą godzinę jestem umówiona. Okazało się, że na tą samą co pan. Gdy wyszedł z gabinetu dr Krawczyk wyjaśnił, że tamten pan jest umówiony do jego stażysty, a nasz pies jak najbardziej do niego. Doktor poinformował, że zaraz się nami zajmie. Po wejściu do gabinetu pies został zbadany i doktor stwierdził, że jeśli się decydujemy, to zabieg keratotomii przeprowadzi. Zdecydowaliśmy się. Psu został podany środek tzw. głupi jaś. Doktor poinformował jak się pies będzie zachowywał. Ponieważ to nasz drugi zabieg pod narkozą, więc wiedzieliśmy co się będzie z psem działo. Wyszliśmy z psem na zewnątrz, by poczekać aż lek zacznie działać. Po 20 minutach psu został podany środek z narkozą. Pies został zabrany na zabieg. Doktor poinformował, że potrwa to pół godziny. Pies miał dodatkowo mieć wyczyszczone zęby. Po pół godziny pies był do odbioru. Doktor poinformował, jak się będzie pies zachowywać. Dał kołnierz dla psa. Odpowiedział cierpliwie na szereg pytań. Umówił nas na zdjęcie szwów za 10 dni. Za oba zabiegi zapłaciliśmy 200zł. Mam zaufanie do doktora, więc jestem zadowolona z obsługi. Szkoda, że nie ma lepszych warunków do oczekiwania w trakcie zabiegu, czy podczas usypiania psa. Poczekalnia mała i pełna pacjentów. Nie ma jakiejś dodatkowej sali operacyjnej. Marzy mi się klinika dla zwierząt jak na programach z Animal Planet. Życzę takiej doktorowi!
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.