Gdy podjechałam pod dystrybutor zauważyłam kartkę z napisem: paliwo tankowane jest przez pracownika stacji. Szkoda tylko, że tego pracownika widać nigdzie nie było, oprócz mnie dwóch tankujących kierowców również samodzielnie. Jeśli pracowników nie ma stałe na podjeździe to może lepiej byłoby zlikwidować kartkę a nie dawać nadzieję napisem, który skuteczny jest doraźnie. Zatankowałam 20 litrów benzyny Verva 5,83 zł/litr, drogo jak „licho” ale zamiennika tego artykułu na rynku, niestety nie ma. Gdy weszłam aby zapłacić przy obu stanowiskach kasowych stali klienci, którzy zdążyli wcześniej niż ja baki swoich samochodów uzupełnić. Sklepik średniej wielkości, przestrzenny z jednym regałem środkowym z artykułami spożywczymi do sprzedaży, przy każdym cena, przy niektórych dodatkowe pomarańczowe tabliczki informujące o większej ilości przyznawanych punktów Vitay za ich zakup. Ta oferta jest zmienna i dotyczy różnych artykułów co jakiś okres czasu. Pracownice Patrycja i Klaudia grzeczne, uprzejme i z sympatia odnosiły się do obsługiwanych klientów, proponowały gorącą kawę lub Hot Doga na drogę. Sprawnie wykonywały swoje czynności, same przeciągały przez terminal kartę punktowa informując o ilości doliczonych za dokonany zakup – w moim przypadku tylko paliwa. Z uśmiechem, miłymi słowami zegnały odchodzących.
Późno wracałam z podróży służbowej i aby „kości” rozprostować, kawy się napić i z toalety skorzystać zatrzymałam się na tej stacji. Przy kasie pięć osób stało więc najpierw do toalety się udałam. Na posadzce widać było świeżo wytartą nawierzchnie, pojemnik na papier toaletowy „straszył” otwartą” porywa i cała rolka widoczna była, też chyba dopiero co włożona, sądząc po wielkości. Nawet próbowałam tę pokrywę przymknąć bo nie lubię niedociągnięć, ale okazało się zaczep jest urwany, nie rozumiem dlaczego nikt tego nie naprawił, jakiś czas temu gdy tu byłam taki sam stan widziałam. Po za tym świeżo wytarta posadzka zdradzała niedawną wizytę personelu w tym pomieszczeniu i dziwne, że stan pojemnika nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Reszta bez zarzutów, urządzenia sprawne, woda bieżąca zimna i ciepła, lustro czyste, karta kontroli na bieżąco uzupełniona. Gdy wyszłam jedno stanowisko kasowe było wolne, przy drugim był klient. Pracownica Justyna do kawy zaproponowała ciastko, zrezygnowałam więc 7,49 zł za kawę zapłaciłam i doliczono mi należne punkty. Gdy w samochodzie popijałam kawę widziałam jak dwaj pracownicy podjazdu uczynnie pomagali podjeżdżającym kierowcom, gdy nie było komu tankować rozglądali się po placu i zbierali jakieś śmieci. Nie marnowali próżno czasu tylko mieli baczenie na ogólny wygląd terenu stacji. Dystrybutory pod zadaszeniem dawały pewien rodzaj komfortu tankowania bo jakby drobny deszczyk siąpił. Pracownicy w odzieży roboczej Orlenu od butów po głowę – kurtka, spodnie, czapka. To dobrze, że każdy zna swoje obowiązki i stara się je wykonywać należycie.
Późne zakupy w tym sklepie to konsekwencja braku czasu w ciągu dnia spowodowanego ważnym wyjazdem. Głównie chleb był celem, jednak okazje cenowe nie pozwoliły mi na tak skromny zakup. Na wejściu pomidory w promocji 4,99 zł/kg, warto było kilka wziąć. Na stoisku mięsnym porcje rosołowe z kurczaka w promocji 1,99 zł/kg nie sposób nie kupić, kości schabowe, bardzo mięsiste do zupy 4,99 zł/kg też będą w domu wykorzystane, jeszcze po drodze do kasy z chłodni masło Talia 2,49 zł/opakowanie 500 g. Pracownice (same panie tego dnia) uśmiechnięte, miłe i sympatyczne. Na stoisku mięsnym wysoka, postawna dziewczyna o czarnych włosach, upiętych spinkami i w czepku typu toczek na głowie z logo firmowym sklepu, ubrana w fartuszek zielono czerwony, czysty, uprasowany, nie widać było na nim oznak noszenia mimo iż godziny handlu tego dnia dobiegały końca. Kasjerka Bogusława tez ładnie, schludnie w bluzeczce z czerwonymi prążkami wyglądała, włosy krótkie, jakby stonowany blond z pasemkami, okulary, uśmiech na twarzy. Przed skasowaniem moich zakupów zaproponowały batoniki w promocji po 0,45 zł/sztuka, nie tylko mi ale także dwóm klientom przede mną też. Na koniec obsługi każdemu odchodzącemu miłego wieczoru życzyła. Każde stanowisko obsługi w tym sklepie utrzymane w najlepszym porządku – mięsne, warzywnicze, z pieczywem i z nabiałem – na tych robiłam zakupy.
Już rana, zaraz po otwarciu sklepu (od ósmej pracują) zjawiłam się tutaj w oczekiwaniu na obiecany przez pracownicę poprzedniego dnia tusz kolorowy do mojej drukarki HP. Tym razem oprócz uśmiechniętej ekspedientki przywitał mnie też sympatyczny, łysiejący z lekka, niewysoki (niższy od ekspedientki) mężczyzna, jak się później okazało właściciel, pan Artur. Ekspedientka od razu po moim wejściu powiedziała: pani po tusz kolorowy do HP, jest szef przywiózł, czeka na panią odłożony. Moja radość nie zna granic – odpowiedziałam równie przyjaźnie zadowolona. Wymieniliśmy we trójkę jeszcze parę zdań na temat oczekiwań klientów z których wynikało, że w razie braku jakiegoś artykułu pracownica dzwoni do szefa i ten natychmiast podejmuje działania aby spełnić oczekiwanie kupującego. To bardzo pro-kliencka postawa, podoba mi się takie podejście, choć z drugiej strony nie wyobrażam sobie aby po jeden artykuł przedsiębiorca udawał się do hurtowni, jednak ten sklep ma widać opracowana taktykę w tej kwestii. Sklepik mały ale towaru sporo, wszystko tak rozmieszczone aby nie wadziło klientom, porządek widoczny już na pierwszy „rzut” oka. Odebrałam mój artykuł, zapłaciłam 56,00 zł/sztuka i po chwili ukontentowana opuściłam sklep.
Ostatnio mam pozytywne doświadczenia z tym sklepem, zwłaszcza jeśli chodzi o wyroby cukiernicze i to w tym celu udałam się tutaj w drodze z pracy bo spodziewałam się wizyty siostry i do kawy miło jest mieć dobre ciastko a w tym sklepie można kupić nie drogo i smacznie te wyroby, nawet konkurencyjnie w stosunku o Polo Marketu bo ten pojedyncze rodzaje ma w cenach promocyjnych natomiast Bort Wimar wszystkie ma w cenach „jakby” promocyjnych - poniżej 20 zł/kg, póki co. Po ciasto musiałam stanąć w 3 osobowej kolejce na stoisku z alkoholami, to pozwoliło mi się przyjrzeć ofercie ciast ułożonych za szybą chłodni. Wszystkie ładnie wyeksponowane na białych serwetkach, przy nich ceny 18,99 zł/kg za każdy rodzaj (rolada porzeczkowa, sernik, bananowiec, makowiec, migdałowiec, szarlotka) z wyjątkiem tortu – 30 zł/kg. Szczupła, niemłoda blondynka o zadbanym wyglądzie – ładnie ułożone włosy, makijaż, okulary, uśmiechnięta, miła, grzeczna, sympatyczna. Na seledynowym fartuszku miała założony bezrękawnik polarowy i nic dziwnego bo stoisko jest na wprost drzwi wejściowych i mimo ogrzewania sklepu pora zimowa to jedna dokuczliwy chłód, wpuszczany do sklepu przez wchodzących i wychodzących klientów. Obsłużona zostałam należycie, nawet sprzedawczyni poradziła mi abym migdałowca wzięła bo nie jest zbyt słodki a jego smak jest bardzo delikatny. Tak też było – to okazało się przy kawie, podczas wizyty, nawet rolada nie była tak pyszna choć smakiem też nie ustępowała. Następnym razem zapytam, kto jest producentem tych wypieków.
Ten sklep oferuje wszystkie artykuły związane z biurem, szkołą i potrzebami dzieci ora osób wykorzystujących komputery w swoich czynnościach. Pracuje tu bardzo miła i sympatyczna, młoda kobieta której postawa i zachowanie powinny być wzorem dla wielu innych osób wykonujących czynności sprzedawcy, zawsze uśmiechnięta, grzeczna, dysponująca niezbędną wiedzą, jeśli jednak czegoś nie ma w sklepie, natychmiast wykonuje telefon do szefa, kiedy taki artykuł będzie dostępny. Tak było tego dnia. Przyniosłam pojemniczek z tuszu do drukarki aby kupić taki sam, nie znam się na oznaczeniach, mój sprzęt po prostu ma działać. Do drukarek typu HP jest taka ilość wkładów, że nie zaprzątam sobie głowy oznaczeniami i zwykle wyjmuję ten, który się skończył i kupuję taki sam lub jego zamiennik. Po wykonaniu telefonu przez tę miłą panią, okazało się, że potrzebny mi rodzaj wkładu będzie dostępny jutro rano. Takie załatwienie sprawy podoba mi się. Towar zawsze może się skończyć ale operatywność właściciela, połączona z właściwą komunikacją z pracownikiem, tak jak w tym przypadku, też może być zadawalająca w skutkach. Nie zakupiłam dziś tuszu do drukarki ale i tak wyszłam zadowolona, potraktowano mnie niemal priorytetowo i następnego dnia będę miała potrzebny produkt (mam nadzieję). Mały sklepik, uporządkowany, artykuły na regałach przyściennych, długopisy (bardzo duży wybór )w pojemniczkach na ladzie, dookoła czysto, w sklepie bardzo jasno. Obsługa, jako dodatek jest ukoronowaniem placówki
Sery żółte ostatnio w Polo Markecie kupuje, głównie dlatego że zawsze są tu jakieś promocyjne ceny i przygotowane w opakowaniach, poważone w kawałkach i pokrojone w plasterki.. Tego dnia wzięłam pokrojone w plasterki jeden po 15,99 zł/kg i drugi Podlaski 18,99 zł/kg. Było ich tu całe mnóstwo, m.in. Gouda, Salami, Morski, Królewski etc. Chleb oczywiście to podstawa zakupów, ciągle w atrakcyjnej cenie 1,49 zł/bochenek 0,5 kg, jeszcze ciepły na bieżąco dopiekany. Na wejściu promocyjne batony torciki 0,99 zł/sztuka, cena tak okazyjna, że sprawdziłam czy aby termin ważności nie mija, okazało się do maja jest aktualny, dla moich łasuchów – domowników to będzie gratka. W sklepie klientów było sporo o czym już na wejściu świadczyła mała ilość wózków zakupowych po prawej stronie – tylko cztery, jednak nie zakłócało to swobody poruszania się bo przejścia miedzy regałami w pięciu alejkach są dość obszerne. Trzy kasy obsługujące „uwijały” się z kasowaniem zakupów. Ja stanęłam do kasy, którą obsługiwała pani Marta, kobieta ok. 25 lat, nie za długie włosy miała związane gumką w ogonek, miła, grzeczna i sympatyczna, klientom proponowała reklamówkę, miłymi słowami żegnała. Przy kasie były też papierosy o obniżonej cenie niż ustalona, państwowa wiec wzięłam trzy paczki LD 7,35 zł/sztuka bo standardowo kosztują prawie 10 zł. To resztki ze starą akcyzą, które obniżono cenowo aby się ich wyzbyć. Rzadko się zdarza, jeśli w ogóle, aby nie kupic w tym sklepie czegoś okazyjnie.
Jakieś niedobre wrażenie odniosłam po wizycie w tej placówce oferującej artykuły szkolne, biurowe i papiernicze oraz usługi ksero. Sklep mały, a nawet bardzo mały, miejsca dla klientów to powierzchnia prostokąta o wielkości ok. 2,5 x 1,5 m ale to nie jest ani problem, ani żaden mankament, zwłaszcza gdy 1 czy 2 klientów jest obecnych, przy większej ilości może być problem. Artykuły (tornistry, przybory szkolne, piśmiennicze, notatniki, kalendarze notesowe, itp.) rozmieszczone na półkach, wieszakach i stojakach, w zasadzie ład i porządek – do tego też specjalnych zastrzeżeń nie mam, choć całość można by lepiej wyeksponować a nie tylko pokazywać, że są. Zza lady w kształcie litery „L” usłyszałam odpowiedź na moje „dzień dobry” od siedzącej pracownicy z małym pieskiem na kolanach rasy „York”. Stosunkowo młoda to kobieta ok. 30 może 35 lat, w sweterku typu tunika w kolorze szarym, wymodelowane krótkie, kręcone włosy, makijaż i głos wydobywany z trudem jakby starała się zachować nie wiadomo jaki wymiar dostojeństwa własnej osoby, aż momentami antypatyczne to było jej ruchy, jej „cedzone” słowa razem wzięte. Potrzebowałam dokonać ksera w kolorze (rysunki, diagramy) w ilości łącznej 30 sztuk bo zakład w którym z takiej usługi korzystałam dotąd był nieczynny. Cena za tę usługę to 1,70 zł/sztuka, prawdziwy rozbój, zapłaciłam 51 zł i jak sobie później przekalkulowałam to chyba ta jedna moja usługa pokryła większość ceny tonera kolorowego tuszu. Jeszcze jeden taki klient i kolejni to już czysty zysk bez kosztów, a na jednym tonerze dużo odbitek można zrobić. O połowę taniej te usługi świadczy inny sklep jednak tego dnia nie miałam możliwości skorzystać więc zmuszona byłam tutaj przybyć, gdzie prawie mnie oskubano. Ja rozumiem zarobek ale w przyzwoitych etycznych granicach, moim błędem było to, że nie zapytałam wcześniej o cenę, a za błędy płacić trzeba, w tym przypadku odczułam to dosłownie.
Wielkich zakupów tu tego dnia nie robiłam bo potrzeby specjalnej nie było ale cytryny były konieczne 2,75 zł/kg to cena przyjazna, natomiast jako oferta sklepu widniały banany w cenie 3,89 zł/kg, tu coś się chyba komuś pomieszało bo ta cena to żadna okazja jak na jej wysokość, raczej standard (wg mnie). Pracownik hali sklepowej Maciek – młody, szczupły, niewysoki mężczyzna z zadbana blond bródką porządkował owoce, uzupełniając ich braki w skrzyneczkach. Ofert promocyjnych tygodnia w koszach sklepowych było sporo: chodniki 14,99 zł/sztuka, ręczniki bambusowe 29,99 zł/kąpielowy lub dwa małe, dużo ich było, widać bez powodzenia u klientów, myślę że cena nazwana promocyjna dla klientów promocja nie jest; koszule nocne satynowe, skarpetki damskie i męskie, zabawki edukacyjne, bluzy polarowe, miski bambusowe w różnych kształtach i wielkościach, cała „masa” akcesoriów kuchennych itp. W dziale kosmetycznym gąbki kąpielowe 0,85 zł/sztuka to akurat okazja, gdy ktoś potrzebuje choć bez ceny promocyjnej, ja uznałam że wezmę, w innym dziale zapałki 0,85 zł/opakowanie 10 pudełeczek, tej ceny żadna placówka handlowa nie jest chyba w stanie „przebić’. Jest tu wiele artykułów konkurencyjnych cenowo ale też SA i takie, których konkurencja nie dotyczy na ser żółty Salami, jego sporo ponad 6 zł za opakowanie 300 g to oferta jaką w innych sklepach też można dostrzec. W jednej z dwóch obsługujących kas pracownica Magdalena o platynowo rudych włosach ze starannie dobranym makijażem, niemal idealnie komponującym się z ogólnym wyrazem twarzy i zielono niebieskim kolorem odzieży sklepowej. Grzeczna, uprzejma i sympatyczna, każdego klienta witała sympatycznym spojrzeniem, z uśmiechem na twarzy by po skończonej obsłudze równie miło go pożegnać.
Bardzo spodobały mi się garnki typu „pyza” – żółte z trzema kwiatkami słonecznika po bokach, emaliowane z Olkusza w cenie 24,99 zł/kg, sprawdziłam ile zaważy jedna sztuka, okazało się 0,7 kg to wyszło do zapłaty 16,80 zł więc wzięłam, taki w sam raz na zupę. Z promocyjnych artykułów też Złote „Michałki” - cukierki czekoladowe z nadzieniem orzechowym, trufle i galaretki w czekoladzie oferowano w tym sklepie w cenie 17,99 zł/kg, obok woreczki do nałożenia sobie przez klientów wymaganej ilości. Standardowe codzienne zakupy też tu zrobiłam. Ten sklep oferuje sporo promocji, zawsze są one widoczne już przed wejściem częściowo na potykaczach wypisane. Porządek w sklepie też jest zawsze zachowany, przynajmniej ja jak dotąd na uchybienia nie trafiałam. Ten sklep jest pod każdym względem przyjazny klientom, obsługa grzeczna i uprzejma, wiele cen okazyjnie promocyjnych, swoboda między regałami dla poruszających się z wózkami zakupowymi, dostęp do artykułów nieograniczony, zawsze porządek i estetyka zachowane, niezależnie od stoiska czy działu.. Kasjerka Jolanta tego dnia, oprócz odzieży firmowej miała na głowie zielony daszek ochronny z logo sklepu, bardziej do ozdoby niż zabezpieczenia włosów bo jej krótko – męsko obcięte włosy nie mogły w żaden sposób być uciążliwe na tym stanowisku. Miła, uprzejma i sympatyczna dziewczyna, sprawnie obsługiwała kolejnych oczekujących w kolejce, każdego miło i serdecznie pożegnała uśmiechając się przyjaźnie.
Kiełbasy szynkowej niewiele, natomiast do sałatki tylko majonez, jajka i marchewkę miałam gdy na kolację znajomych zaprosiłam, tak jakoś w rozmowie telefonicznej wyszło. Kiełbasę szynkową już w innym sklepie kupiłam bo tu tak smacznej nie ma, natomiast resztę produktów poszukałam na regałach sklepowych Biedronki. Kukurydza w puszce 2,29 zł/sztuka, dobra cena, produkt sprawdzony. Frankfurterki 6,89 zł/270 g , na gorąco jak znalazł choć cena porównywalna z innymi placówkami. Na warzywniczym stoisku trochę zieleniny: por 3,99 zł/kg, natka pietruszki, koperek, szczypiorek po 1,27 zł/pęczek, świeże, zielone, dorodne. Na tym stoisku jakoś szczególnie zwracam uwagę na porządek i tym razem też narzekać nie było na co bo wszystkie warzywa i owoce w skrzyneczkach równo obok siebie ustawionych ułożone, żadnych resztek czy odpadków nigdzie widać nie było. Klientów niewielu, najpewniej z uwagi na niedzielne popołudnie. Jedna z pracownic Maria skanerem kontrolowała ceny artykułów, druga w oddali przy koszach porządkowała artykuły. W kasie postawna kasjerka Agnieszka, krótkie, czarne włosy, trochę tuszu na rzęsach, miła, uśmiechnięta z sympatia w głosie i przyjaznym nastawieniem odnosiła się, w tym momencie, do klientki – starszej pani przede mną i potem do mnie. Każdą z nas zaprosiła na ponowne zakupy, dziękując za dokonane. Do dziesięciu minut sklep opuściłam.
Wędliny niewiele a do sałatki majonez, jajka i marchewkę miałam gdy zaprosiłam na kolację znajomych bo tak jakoś w rozmowie telefonicznej wyszło. Po kiełbasę szynkowa udałam się do tego sklepu bo w niedziele niewiele placówek oferuje ten wyrób i w dodatku smaczny. Wędliny choć nie tanie, jednak dobrej jakości tu mają, miałam okazje już to sprawdzić. Nawet na swobodne miejsce do parkowania przy sklepie trafiłam bo parking tu malutki, raptem na 5 samochodów wiec w powszedni dzień trzeba mieć wyjątkowe szczęście, ale dzień mojej wizyty to niedziela. Dwie panie w średnim wieku tu obsługiwały, jedna w fartuszku granatowym, druga w bordowym, obie zadbane i uśmiechnięte. Drobne zmiany dało się zauważyć w ekspozycji towarów - wędliny znalazły się z prawej strony wagi, na wprost wejścia na sklep, natomiast ryby i świeży drób „powędrowały” na drugą stronę, tak jakoś, wydawało mi się, że ta zmiana jakby „ożywiła” to miejsce. Zapytałam o kiełbasę szynkową, była 21 zł/kg, więc poprosiłam o pokrojenie mi w plastry jakieś 0,5 kg. Sympatyczna , wysoka ekspedientka powiedziała: proszę bardo i spełniła moją prośbę. Wędliny w gablocie chłodnicze ułożone obok siebie, szyba gabloty czysta, szalki wagi tez w porządku. Pracownica pokroiła mi wędlinę na woreczek foliowy, zważyła, zapakowała i nakleiła wartość do kasowania. Udałam się do kasy przy stoisku alkoholowym, tu mi zakup skasowano, zapłaciłam i panie ekspedientki pożegnały mnie, dziękując za dokonane zakupy. Sprawnie, szybko mnie obsłużono, niemal od ręki bo o tej porze byłam jedynym klientem więc nie mogło być inaczej.
Tak trochę przez przypadek znalazłam się w tym sklepie zlokalizowanym w rynku miasteczka, ponieważ szukałam określonego rodzaju alkoholu a tu w tym sklepie na parterze jest takie stoisko, nieźle zaopatrzone. Poszukiwanego trunku tu też niestety nie znalazłam ale zaskoczyła mnie mile cena ciast – wypieki domowe, która trochę niedbałym, czarnym napisem na mało atrakcyjnym papierze pakowym była uwidoczniona, ale bardzo atrakcyjna 15,99 zł/kg, nawet Polo Market rzadko ma takie promocje. Wypieki wyglądały bardzo smakowicie za szyba chłodni, ułożone jeden obok drugiego, czyściutko, żadnych okruszków czy resztek. W jednej chwili zdecydowałam, że coś wezmę. Rolady dwa rodzaje - pistacjowa i jagodowa, wzięłam kawałek tej pierwszej. Orzechowiec, ekspedientka zachwalała jego smak i wagę, że stosunkowo lekki i faktycznie tak było bo kawałek 30 dag był spory. Widać było, że pracownica doskonale orientuje się w posiadanym asortymencie sprzedażowym. Miła, sympatyczny głos, uśmiech na twarzy, starannie dobrane słowa i przyjazne nastawienie do klienta jednak jej zielony fartuch, aczkolwiek czysty to jednak widać było już jego zużycie czasowe, dederonowy materiał ma to do siebie, że się zaciąga i takie liczne zaciągnięcia nie wyglądały ciekawie, chociaż czysty bez zarzutów był. Ten fartuszek nie powinien być już noszony, a przynajmniej podczas obsługi klientów, może na magazynie tak. Wygląd ekspedientki powinien być dopracowany w każdym „calu”. Tylko ten jeden mankament zauważyłam.
Ostatnimi czasy mijałam tą stacje z braku czasu ale tego dnia wracając postanowiłam tu wstąpić po dawno nie kupowane Hot Dogi dla moich domowników. Przy wlocie do Niemodlina od strony Opola zjazd na tę stację jest nieskomplikowany bo znajduje się ona po prawej stronie drogi. Bardzo dużo zmotoryzowanych klientów tu było i miejsce do zaparkowania znalazłam nieco z boku, w miejscu powiedziałabym, nie bardzo parkingowym ale nie uznaję to za powód do krytyki, po prostu trafiłam na coś w rodzaju „szczytu” czasowego, a na to nikt nie jest w stanie się przygotować. W sklepiku kolejka kilku osób ustawiona w jednym ogonku i każdy po kolei podchodził do kasy, która akurat się zwolniła. Stanęłam w tym ogonku też, choć wyglądało to na dłuższy czas oczekiwania, okazało się złudne bo w miarę sprawnie odbywała się obsługa mimo iż jedna z pracownic Ewelina musiała czasem podejść do drugiej i cos jej podpowiedzieć, wnioskuję że ta druga była „nowy” jeszcze nie całkiem wprawionym pracownikiem. Ewelina to postawna, wysoka dziewczyna w okularach, sympatyczna i przyjaźnie nastawiona do klientów, grzeczna i kulturalna. Druga pracownica to drobna blondynka, też w okularach. Obie włosy upięte aby w pracy z klientem nie przeszkadzały. Zamówiłam moje Hot Dogi na wynos 4,49 zł/sztuka, jeden w zestawie z 7UP 7,21 zł/zestaw. Pani Ewelina doliczyła mi należne punkty Vitay i po jakichś dziesięciu, może 15 minutach opuściłam sklep i stację pożegnana grzecznie i uprzejmie. Kolejka klientów w sklepie nie zakłócała w żaden sposób poruszania się po nim innym klientom, którzy oglądali artykuły na regałach lub obsługiwali się przy automacie z napojami gorącymi, nie było ich aż tak dużo aby wypełnić pomieszczenie, poza tym pracownice bardzo sprawnie wykonywały swoje obowiązki, zwłaszcza Ewelina.
Bardzo ładnie i efektownie prezentowały się na tle sklepu dwie pracownice (jedna Beata, ta mnie obsługiwała), obie w czarnych ubraniach na których zielone, gustownie szyte fartuszki dawały wyrazistość postaciom i dobrze komponowały się z aranżacją całego sklepu. Ten sklep to jedna z wielu placówek zlokalizowanych w Centrum Handlowym Solaris. Placówka typowo kosmetyczna, dobrej jakości artykuły, choć nie tanie, jednak jak dla mnie SA do przyjęcia, wygląd kosztuje i nie ma ceny minimalnej. Udałam się tutaj z moją ulotka stałego klienta, która uprawnia mnie do zakupów zniżkowych. Na tej ulotce miała do wyboru 2 artykuły zniżkowe po 40%. Za żel do kąpieli Evidence zamiast 36 zł zapłaciłam 21,60 zł, natomiast za płyn do demakijażu zamiast 37 zł zapłaciłam 22,20 zł. Nie wiem jak innym ale mi to odpowiada. Ogólny wystrój sklepu w kolorze kryształowej zieleni, tak bym to określiła – lustrzane ściany i oświetlenie, odbijające kolory opakowań kosmetyków dają taki pozytywne, kojące wrażenie. Grzeczna i miła obsługa dopełnia całości sympatycznym wyglądem.
Może to paradoks a może tak powinno być – wizyta w sklepie o przewrotnej nazwie „minus” zakończyła się moim wrażeniem na „plus”. To sklep typu „sam” w którym dominującym kolorem firmowym są odcienie zieleni. Średniej wielkości placówka, całej nie widziałam bo cel mojej wizyty zakończył się przy kasie po prawej stronie od wejścia – tylko papierosy potrzebowałam kupić w przerwie zajęć. Na wprost od wejścia równo ułożone jeden w drugim wózki na zakupy, wejście na halę sklepową po prawej stronie. Już od wejścia daje odczuć miłą atmosferę sklepu, nie wiem skąd się to bierze ale w niektórych przypadkach takie wrażenie się odnosi, może kolor zieleni – mięty lub wiosny, a może cos innego. Dwie pracownice: jedna młoda może 25 lat, druga starsza, z lekka postawna w białym, lśniącym fartuszku, elegancka i zadbana o sympatycznej aparycji za ladą z artykułami alkoholowymi, czekało do niej dwóch klientów-panów. Ja stanęłam przy kasie bo tu dobiegała końca obsługa młodego mężczyzny, poprosiłam o papierosy, były takie jakich oczekiwałam 9,80 zł/paczka (cena urzędowa, nie zależy od marży właściciela). Stojąc tę krótką chwilę zauważyłam ład i porządek w zasięgu wzroku. Jeden środkowy regał od kasy, na nim artykuły _ słodycze uporządkowane, szerokie przejścia alejkowe, czysta podłoga i przestrzeń, co ważne jest w takiej placówce gdzie zakupów dokonuje się wybierając artykuły do wózków. Pracownice miłe, uśmiechnięte i przyjazne dla klientów. To bardzo ważne i pożądane w obsłudze. Krótko tu byłam, wrażenie pozytywne odniosłam.
Gorąca kawa na drogę, do samochodu to zaopatrzenie jakiego dokonałam na tej stacji paliw przy drodze wlotowej do Opola po prawej stronie. Podjazd stacji ulokowany na lekkim wzniesieniu, kolejka dwóch aut do myjni czekała, ja podjechałam blisko drzwi wejściowych do sklepiku. Ponieważ przy obu kasach po jednym kliencie stało udałam się od razu do automatu kawowego aby w miedzy czasie uzupełnić kubek dużą, czarną kawą. Gdy odszedł jeden klient natychmiast zajęłam jego miejsce przy kasie, którą obsługiwała pani Beata, miło mnie powitała i zapytała: co dla pani? Tylko kawę chciałam, zaproponowała ciastko, zapytałam czy może to być „murzynek”, wychyliła się aby sprawdzić czy jest i powiedziała: jak najbardziej. Skasowała 8,49 zł/zestaw, ciastko w zestawie z kawą tylko 1 zł, bez zestawu 3,29 zł. Chwila czasu i pożegnała mnie równie miło i sympatycznie jak przy powitaniu. W sklepie porządek, swobodne przejście dookoła regału środkowego, jasno i przyjemnie. Pracownice w ładnych bluzeczkach i czerwonych, pikowanych bezrękawnikach z logo Orlenu. Na podjeździe pracownik gospodarczy wyręczał klientów w tankowaniu paliwa. Każdy pracownik przy swoich obowiązkach ku wygodzie i zadowoleniu goszczących tutaj osób. Miło, sprawnie, szybko.
Praktycznie codziennie jestem w tym sklepie klientem bo chleb to produkt codziennie kupowany, a że ten ostatnio bardzo moim domownikom „podchodzi” więc jestem zmuszona tu wstępować i trudno nazwać to zmuszeniem w dosłownym tego słowa znaczeniu bo cena 1,49 zł/bochenek 500 g to konkurencja dla okolicznych konkretna. Do tego woda niegazowana Turniczanka 0,85 zł/2 litry, promocji nie potrzebuje do tej ceny i widzi mi się że chyba popularność sporą ma co mogę zauważyć po ilości butelek stojących na dolnej półce jednego z regałów – pojawia się „ful” i następnego dnia, niewiele zostaje a czasem (już mi się zdarzyło) braknie. Jedna z pracownic sklepu przecierała przeszklenie chłodni, pewnie klienci otwierając zostawili licznie odbite palce, stąd wniosek że pracownicy maja uważne baczenie na czystość i ogólny wygląd placówki. To dobrze o nich świadczy. Przechodząc obok stoiska mięsnego słyszałam jak kończące obsługę Agnieszka mówiła do klientki na koniec „dziękuję pani uprzejmie, miłego popołudnia życzę”, w tym sklepie wiedzą jak traktować klienta bez względu na wiek, płeć czy wygląd. Pracownicy zawsze tu w odzieży firmowej sklepu, każdy z identyfikatorem imiennym z pierwszą literą nazwiska (tak myślę, że ta litera to początek nazwiska, chyba że się mylę). Kasująca artykuły Iwona, dziewczyna o blond rudawych włosach, lekko falowanych, opadających na ramiona tez miła i grzeczna, na koniec miłego popołudnia mi życzyła.
Ręczniki papierowe Milla to bardzo dobrej jakości produkt – dość gruby i chłonny 3,99 zł/2 duże rolki. Jedyny mankament (w moim używaniu) to zbyt duże rolki, kiedyś były to cztery mniejsze i to było dla mnie o wiele poręczniejsze w użytkowaniu. Jednak jakość użytkowa przemawia bardziej niż opakowanie. W sumie więcej potrzeb na zakupy tu nie maiłam ale miedzy regałami i koszami w alejkach się przeszłam. Ład, skład i porządek zarówno na posadzce sklepu, na półkach i regałach. Promocje i okazje oferowane jakoś do mnie tego dnia specjalnie nie przemawiały -kolorowani dla dzieci, rajstopy, chodniki, narzędzia, latarki i inne, przy każdym towarze cena widoczna – duże, czarne i wyraziste cyfry. Makaron Dobrusia owszem 1,19 zł/250 g to zawsze, zwłaszcza do niedzielnego rosołu potrzebny. W jednym z działów świeca zapachowa Larissa 4,95 zł/sztuka o zapachu wanilii, ten rodzaj produktu czasem kupuję bo zapach przyjemny i „kontra” dla dymu papierosowego właściwa. W kasie nr 3 obsługująca Magdalena, dziewczyna o platynowo rudych, krótkich, asymetrycznie obciętych włosach, pasujących do makijażu na twarzy, ubrana w zieloną koszulkę i bezrękawnik polarowy z logo Biedronki. Uprzejma, miła z uśmiechem na twarzy dokonała obsługi, wydała resztę, głośno wymieniając kwotę i zaprosiła ponownie. Obsługa jak zawsze bez zarzutów.
Już późnowieczorna godzina była gdy okazało się, że na rano następnego dnia kawy już w domu nie mam więc bez wahania udałam się do Polo Marketu bo i najbliżej i najtaniej. Kawa Tchibo 13,99 zł/500 g to oferta nie do pogardzenia, a skoro już tu byłam to na inne drobniejsze zakupy tez sobie pozwoliłam. Już na wejściu ziemniaki 0,79 zł/kg – też trochę wzięłam, na obiad jak znalazł, jabłka 2,99 zł/kg – witaminy dla rodziny koniecznie. Na stoisku porządek, żadnych odpadów ani śmieci. Przechodząc między regałami – buraczki, surówka do ziemniaków za 1,65 zł/słoik, takiej oferty nie minęłam obojętnie. Masło Talia z chłodni 2,49 zł/500 g, obowiązkowo. Do kasy kilka osób, dwie czynne, mimo godziny dobiegającej końca urzędowania sklepu. Młoda ekspedientka Iwona uśmiechała się życzliwie do klientów, jej włosy w kolorze rudawego blond bardzo twarzowo komponowały się z bluzeczką firmową sklepu, każdemu reklamówkę proponowała, niektórym doradzała co słodyczy gdy nie bardzo byli zorientowani jakie kupić. Miła, sympatyczna, sprawna obsługa w przyjaznej atmosferze i na koniec słowa - „miłego wieczoru” brzmiały jak uwieńczenie udanej wizyty.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.