Wchodząc do sklepu od progu zauważyłam najnowszą kolekcję. Sprzedawca, młody mężczyzna ok. 25 lat zajęty był rozmową ze znajomą. Oboje zmierzyli mnie specyficznie wzrokiem od progu, po czym wrócili do rozmowy. Rozglądając się po sklepie mogę stwierdzić, że czystość panowała tam prawidłowa. Ubrania wisiały równo na wieszakach, nie były pogniecione, koszulki równo poskładane. Dwie dostępne dla klientów przymierzalnie zaopatrzone były w czyste lustra, aczkolwiek brakowało mi jakiegoś stołka,aby usiąść, albo położyć na nim torebkę w trakcie przymierzania. Wychodząc pożegnałam się z pracownikiem, który nadal bawił prywatną rozmową swoją towarzyszkę. Oboje odpowiedzieli. Standardy czystości spełnione, ale znikome zainteresowanie klientem.
Wstąpiłam do sklepu, ponieważ zachęcił mnie szyld firmy Ravel. Wchodząc do sklepu głośno się przywitałam, ponieważ nie zauważyłam obecności kogokolwiek. Za ladą jednak siedziała młoda kobieta, która rozmawiała przez telefon komórkowy, ale odpowiedziała na moje powitanie. Rozglądając się po sklepie zauważyłam wiele ubrań bez metki, część asortymentu posiadała metkę firmy Ravel jednak wybór był wąski. Przeglądanie ubrań na wieszakach utrudniał fakt, że ubrania były umieszczone po dwie sztuki na jednym wieszaku. Pracownica po chwili skończyła rozmowę po czym zapytała czy może mi w czymś pomóc. Podziękowałam za chęć pomocy, po czym opuściłam pomieszczenie żegnając się z pracownicą.
Duży sklep zwrócił moją uwagę. Drzwi, oraz witryny sklepu były słabo utrzymane w czystości. Wchodząc na moje przywitanie odpowiedziała sympatyczna pracownica, kobieta w wieku ok. 40 lat. Podłoga sklepu była czysta, płytki niepopękane. Ciekawe kolory obuwia przyciągały wzrok. Ceny były zachęcające, ponieważ baleriny dwukolorowe można było kupić już za 39 zł, ale niestety te które były wystawione na pudełkach miały skazy jakby ślady od kleju i nie zachęcało to do ich zakupu. Z kolei buty na koturnach, oraz szpilki pokryte zamszem można było zakupić za 49 zł. W sklepie oprócz butów znajdowały się torby, paski do spodni z ozdobnymi klamrami.
Czyste szyby, oraz ciekawa ekspozycja nowej kolekcji wraz z cenami to czynnik, które spowodowały moja obserwacje w sklepie Ravel. Bardzo dawno tam nie byłam, a mam parę rzeczy z tego sklepu kupionych na wyprzedażach, które są jakościowo bardzo dobre mimo, że są kupione 3 lata temu i wciąż użytkowane. Drzwi sklepu były otwarte, zaraz po wejściu rozejrzałam się po sali i gdy tylko mój wzrok napotkał pracownicę, ta od razu mnie powitała uśmiechając się przy tym serdecznie. Czystość w sklepie panowała wzorowa, ubrania równo były poskładane, wszystkie w ten sam sposób. Jeśli chodzi o garderobę damską to mało rzeczy było dziś przecenionych, głównie topy, oraz spódniczki. w męskiej części asortymentu znalazłam ciekawe t-shirty przecenione, były już od 19,90 zł! Niestety nie było wszystkich rozmiarów, wiec nie skorzystałam z oferty. Dwie pracownice znajdowały się na sali sprzedaży, jedna porządkowała ubrania, druga zaś chętnie służyła pomocą klientom. Przymierzalnie były czyste, dość przestrzenne, oraz odpowiednio oświetlone co najważniejsze.
Czystość panująca w sklepie jak i przed nim zasługuje na dużego plusa. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek widziała tam brudną podłogę. Obsługa zawsze jak i dziś uśmiechnięta i kontaktowa. Pracownice zawsze zamienią miłe słowo podczas obsługi. Dziś wstąpiłam po doładowanie do tel. bo w trzech spożywczakach w centrum nie było terminali do kart zasilających. Towary na półkach równo poukładane, warzywa świeże, dobre jakościowo, przeważają pomidory. Ceny na każdym z produktów. Można nabyć prasę, oraz alkohol i wyroby tytoniowe. Dodatkowy plus to godziny otwarcia, gdzie sklep zamykany jest nie jak większość innych w okolicy o 18, ale o 20.
Wybrałam się do Jysk aby zapoznać się z ich oferta i po to aby nabyć parę nowych ręczników, które słyszałam od koleżanki, że są tam w promocji. Wchodząc można było obejrzeć zestawy mebli ogrodowych, było ich kilka modeli i każdy z nich miał tabliczkę z ceną. Nieopodal wejścia znajdował się kasa, aby przejść dalej wąskim przejściem musiałam minąć klientów stojących w kolejce do kasy. Za kasą obsługiwała szczupła kobieta w wieku ok.30 lat, w granatowej koszuli z logo sklepu, oraz przypiętym imiennym identyfikatorem. W sklepie był bardzo szeroki wybór asortymentu, dużo wzorów i kolorów danego produktu zachęcało do zakupu nawet najbardziej wybrednego z klientów. Do tego zachęcające zniżki i wyszczególnienie na cenę "przed" i "po" obniżce. Czystość na sali poprawna, przejścia pomiędzy regałami trochę wąskie, ale nie najgorsze.
Sklep spożywczy gdzie obsługa jest mało przyjazna klientowi. Zero powitania czy form grzecznościowych. Na moje złożone pytanie pani kasjerka odpowiedziała jedynie szybkie "nie mam"... Ogólnie czystość i ład panują w pomieszczeniu, ceny są jednak średnio wyższe o 20 groszy niż u konkurencji. Pomimo tego, że powierzchnia sklepu jest duża to wybór asortymentu jest wąski. specjalny kącik dla graczy gier losowych cieszył się powodzeniem. Dwie panie kasjerki obok siebie zajęte rozmową między obsługiwaniem i w czasie. O ile resztę dostałam na dłoń o tyle po paragon musiałam sięgać aż po kasę fiskalną, bo pracownica położyła go obok zamiast podać bliżej klientowi.
Otwarte na oścież drzwi zachęciły mnie do wejścia i zapoznania się z ofertą sklepu w równym stopniu co ciekawa ekspozycja na wystawie. Bardzo kolorowe buty, wszystkie kolory tęczy, mega odważne i przyciągające wzrok buty. Zamszowe piękne półbuty i szpilki w najmodniejszych kolorach tego sezonu. Baleriny można nabyć już od 49 zł, nieco bardziej stonowanej kolorystyce, ale oryginalne mimo wszystko. Na sali sprzedaży znajdowały się dwie pracownice, które uważnie przyglądały się klientkom. Czerwona skórzana kanapa dla klientek przymierzających buty jak najbardziej niezbędna,w jej pobliżu duże lustro na ścianie mylnie sugerujące obecność drugiego pomieszczenia w sklepie. Tylko w otworach gumowej wycieraczki sklepu mnóstwo piasku po zimie...
Niedawno na ul. Kilińskiego został otwarty sklep z obuwiem. Wstąpiłam tam konkretnie po męskie skórzane wkładki do butów. Czekając aż pracownica pod ami odpowiedni rozmiar z zaplecza rozejrzałam się po sklepie, na którym mimo późnej pory było wiele klientek mierzących obuwie. Ofertę sklepu uważam za bardzo atrakcyjną, ponieważ sklep nie ograniczył się do sprzedaży jednej marki, a kilku i to dość znanych firm z długoletnimi tradycjami na rynku. Można tam kupić obuwie męskie i damskie m.in. takich firm jak: Nord, Otmęt, Ja-Marc, Pilpol, Ann Mex, Kabała, Ryłko, Wojas i kilka innych, których już nie zapamiętałam. Wnętrze jest bardzo gustowne, na podłodze pytki w kolorze szarości, ściany białe, na nich duże, czyste lustra. W pomieszczeniu jest dużo światła, dzięki dużym, czystym oknom. Zapewne tam jeszcze zajrzę.
Będąc w M1 wstąpiłam do Praktiker, ponieważ postanowiłam odświeżyć trochę wygląd mieszkania poprzez zmianę poduszek, oraz narzuty i być może paru innych bibelotów. Wchodząc na salę sprzedaży miałam ze sobą torbę z zakupami z Reala, więc uniosłam ją lekko w górę, aby pokazać panu ochroniarzowi, na co ten skinął przyzwalająco głową, więc poszłam dalej. Na sali sprzedaży jak zwykle sporo towarów, przy których zatrzymuje się każdy mężczyzna, ale ja kierował się do działu z wyposażeniem wnętrz. Na miejscu okazało się, że interesujące mnie artykuły objęte są promocją. M.in. w dobrej cenie była poduszka antyalergiczna o wymiarach 70 cm na 80 cm, jej cena wynosiła z 32,99- 28,99 zł! Obok zauważyłam w koszu koce polarowe cienkie w różnych kolorach z 25 zł przecenione na 20 zł. Dla bardziej wymagających był grubszy koc, przyjemny w dotyku, mikrofibry w różnych pastelowych kolorach o wymiarach 160 cm na 200cm, w cenie 45 zł. Wiele różnych artykułów potrzebnych mi znalazłam, a tych z których odnalezieniem miałam problem mogłam poprosić o pomoc pracownik sklepu, gdyż co parę metrów znajdował się punkt informacyjny, gdzie znajdował się przynajmniej jeden pracownik, ubrany w żółto-niebieski strój zorientowany w asortymencie i w jego lokalizacji na sklepie. Obsługa przy kasach szybka i uśmiechnięta.
Z myślą o swoim pragnieniu postanowiłam poszukać w okolicy najbliższej Żabki, gdyż tam ostatnio widziałam colę w promocji w puszce. Otwierając drzwi uderzył mnie zapach dymu tytoniowego, którego nie lubię czuć w pomieszczeniach, gdzie znajduje się żywność. W pomieszczeniu poza nieprzyjemnym zapachem panował porządek, podłoga była czysta, a towary równo poukładane na półkach i dobrze oznaczone cenowo. Bardzo mało było warzyw i owoców, ale to co było wyglądało bardzo dobrze i zachęcająco do zakupu, banany i mandarynki były świeże co jest z mojego punktu widzenia rzadkością w sklepach tej sieci. W pomieszczeniu nie było nikogo za kasą ani na sali sprzedaży. Po chwili wyszedł z zaplecza mężczyzna w wieku ok.50 lat, ubrany w prywatny strój, który mnie powitał i od razu zapytał czego szukam. Po mojej odpowiedzi poinformował mnie, że czeka na dostawę, ponieważ akurat się skończyła. Niepocieszona pożegnałam się, na co sprzedawca odpowiedział.
Mijałam sklep, który już z daleka był dobrze widoczny poprzez oklejone witryny i postanowiłam zakupić puszkę coli aby ugasić pragnienie, gdyż byłam zdecydowanie za ciepło ubrana na warunki atmosferyczne i do tego chciało mi się strasznie pić. Wchodząc od sklepu dało się odczuć straszna duchotę. Co było także widać po ekspedientce, kobieta ok.30 lat, w okularach o krótkich włosach, obsługiwała klientów i ubrana była w żółty fartuch, który miała rozpięty, a rękawy wywinięte. Podeszłam do lodówki i wyjęłam puszkę coli, po czym zorientowałam się, że jest ona ciepła, ponieważ lodówka nie jest podłączona do prądu...Dodatkowo zobaczyłam na puszce cenę, 1,90 zł! Odłożyłam puszkę na miejsce i zrezygnowałam z zakupu. Nie dość, że nieschłodzona to jest jeszcze dużo droższa niż zazwyczaj kupuje. wychodząc zatrzymałam się przy warzywach myśląc o włoszczyźnie na niedzielny obiad, gdy zorientowałam się, że nie mam w czym wybierać, ponieważ z warzyw dostępne były tylko marchew, kapusta pekińska i cebula. Co do owoców to były różowe winogrona, cytryny i kiwi. Bardzo mały asortyment.
Skuszona promocjami oferowanymi w gazetce reklamowej postanowiłam wybrać się na zakupy do Reala. Na wejściu zauważyłam, że trwająca od dłuższego czasu przebudowa została zakończona. Niektóre regały i szafki zostały wymienione, oraz przesunięte. Widać to szczególnie po podłodze, gdyż ciemne ślady zostały na płytkach, oraz po większej przestrzeni. Wiele produktów miało atrakcyjne ceny, z których z chęcią skorzystałam. Np masło w kostce o zawartości 75% tłuszczu w cenie 1,99 zł za sztukę, lub banany w cenie za kg. 2,49 zł! Wszystko było jakby nowsze i bardziej zadbane dzisiaj. Chodząc po sklepie nie mogłam znaleźć pasty do butów, zapytałam więc pracownice w białym fartuchu, która przy pomocy pronto wycierała kurze na szafce, gdzie wisiały ubrania, ta z kolei zapytała koleżanki, po czym odpowiedziano mi, że w Realu nie ma pasty do butów... Odpowiedziałam paniom, że na pewno jest i wróciłam od swoich poszukiwań w trakcie których znalazłam płyn do mycia łazienki ekologiczny, gdyż po innych ciężko mi normalnie oddychać przy myciu nimi. Dwa regały dalej oczywiście były też pasty do czyszczenia butów... Stojąc w kolejce do kasy zauważyłam, że kasjerka do zakupów każdego klienta kasuje kod rabatowy, który informował, że w dniach 22-25.03.2012 obowiązuje 10% rabatu na całe zakupy, jednak owe 10% będzie odliczane od zakupów w dniach od 26.03-30.04.2012. wydawałoby się, ze zasady są proste i przejrzyste, a jednak... Jeśli ktoś poszedł tym tokiem myślowym, że kupi dziś najważniejsze rzeczy, a duże zakupy zrobi po 26 marca i dzięki kodowi, który nabył dzisiaj uzyska wtedy rabat minus 10% to się przeliczył jak ja... Przy kasie okazało się, że jeśli dziś wydałam 6 zł na zakupy to na następne zakupy przysługuje mi 6 zł rabatu, a nie 10 % od kwoty którą wtedy wydam...
Sklep zaraz od wejścia miał duże ceny zawieszone przy t=shirtach prezentowanych na manekinach, więc weszliśmy tam, choć nie braliśmy go nawet pod uwagę na swojej liście zwiedzania. T-shirt na manekinie już w cenie 17,90 zł za sztukę! Były dostępne różne kolory i wszystkie rozmiary. Obok w także atrakcyjnych cenach były koszulki polo. Były one po 25 zł i 29,90 w zależności od fasonu, an metce widniała informacja, ze produkt składa się w 100% z bawełny. Wzięliśmy kilka fasonów i rozmiarów, bo jak wiadomo rozmiar rozmiarowi nierówny i ruszyliśmy do przymierzalni. I tu dla sklepu duży plus. Dostępnych było 10 kabin, oraz jedna znacznie większa, przystosowana dla osób niepełnosprawnych na wózkach. Miała ona inny układ mebli i jej wymiary pozwalały na swobodny wjazd i wyjazd na wózku, czego nigdy wcześniej nie widziałam w innym sklepie. Czekając na ławce w strefie przymierzalni zaobserwowałam, że dookoła jest czysto, zarówno w przymierzalniach jak i na zewnątrz lustra są czyste. Na sali sprzedaży wszystkie świtała były włączone, a światła ekspozycyjne odpowiednio ustawione.
Przechodząc obok sklepu obuwniczego postanowiłam wejść i zapoznać się z ofertą kolekcji na wiosnę. Na sklepie znajdowało się kilkoro klientów, butów było wiele, zarówno w nowych kolorach jak i wzorach, oraz te znane mi już z widzenia. Na sali sprzedaży panował porządek jakiego wcześniej tam zastać nie mogłam za każdym razem gdy tam bywałam. Przejścia pomiędzy regałami i pudłami butów były przestronne i nie utrudniało to przemieszczenia się po sklepie. Na sali sprzedaży porządkował pudełka z butami pracownica, kobieta ok. 30 lat, o krótkich blond włosach, ubrana była w niebieski t-shirt z logo sklepu. Po krótkiej chwili od mojego wejścia na salę sprzedaży o pomoc pracownice poprosiła klientka, która szukała butów dla syna, poprosiła pracownicę o znalezienie drugiego buta, gdyż pudełka były wymieszane. Ta bez trudu przerwała swoje dotychczasowe zajęcie i życzliwie zareagowała na prośbę klientki. Ja niestety nic nie kupiłam, ponieważ gdy biorę mój rozmiar, jeśli już pasuje na długość to jest stanowczo za szeroki but na moją stopę. Jednak ekspozycja ładna i wygląd sali sprzedaży odpowiedni.
Nie pamiętam kiedy ostatnio gościłam w sklepie Big Star, aczkolwiek sklep ten jest dla mnie synonimem dobrej jakości produktów które oferują. Dziś wchodząc tym razem po t-shirt pierwsze co poczułam to bardzo przyjemną woń zapachu odświeżacza powietrza rozpylonego w pomieszczeniu. Bardzo pozytywnie to na mnie wpłynęło. Kolekcje ubrań poukładane były na komodach stylizowanych na stare, a t-shirty wisiały an wieszakach, które także miały drewniane obicia w konsekwentnej kolorystyce. Na sali sprzedaży znajdowało się dwoje pracowników. Pracownica Dorota, młoda kobieta o ciemnych długich włosach z kolorowym tatuażem na ramieniu, oraz mężczyzna Paweł,o przyjemnej barwie głosu, który po chwili do nas podszedł pytając czy może w czymś pomóc. Wyjaśniliśmy czego szukamy, po czym pracownik zaprezentował nam kilka różnych fasonów i kolorów wymieniając przy tym ceny, które jak na markę były niższe niż zazwyczaj. Podziękowaliśmy za pomoc, a pracownik oddalił się, aby dać nam czas na namyślenie się.
W poszukiwaniu ciekawych t-shirtów męskich udaliśmy się również do Reserved. W pomieszczeniu panował lekki półmrok, jednak lampy ekspozycyjne były wszystkie włączone. Asortyment szeroki i w atrakcyjnych cenach. Koszule i kurtki były ładnie wyeksponowane. Ubrania na stołach były równo poskładane nadrukami "do góry". Pracownice co chwila kręciły się po sali sprzedaży, wszystkie miały na sobie czarne t-shirty z różowym napisem "Beautiful story". Zabraliśmy trzy koszulki do przymierzalni, gdzie przed wejściem wisiała tabliczka informacyjna pozwalająca na jednorazowe zabranie do przymierzalnie 5 sztuk odzieży, jednak nikt z obsługi tego nie sprawdzał. Kabin przymierzalni było 6, wszystkie były czyste, oraz wolne, ponieważ na sklepie był ruch o małym natężeniu o tej porze. W każdej kabinie było czyste lustro, oraz stołek, aby przysiąść w razie potrzeby. Działająca tam klimatyzacja bardzo pomagała ;).
Wiosna się rozkręciła, więc Galeria Jurajska to odpowiednie miejsce, gdzie można zaopatrzyć się w wiosenne ubrania. Wstąpiłam do Top Secret, ponieważ skusiła mnie bijąca po oczach informująca o promocji. Dotyczyła ona asortymentu kurtek i płaszczy, gdzie przy zakupie któregoś z nich zapłacilibyśmy 40 zł mnie od ceny, na drugiej witrynie informacja, że przy zakupie dowolnego swetra lub bluzy obowiązuje promocja minus 30%. Jednak dziś skupiłam się na ubraniach męskich. Oglądając z chłopakiem t-shirty podeszła do nas pracownica znajdująca się na sali sprzedaży, była to młoda dziewczyna, schludnie ubrana, która widziała, że jesteśmy zajęci rozmową podeszła do nas na chwilę witając nas, oraz przeprosiła i powiedziała o 30% zniżce na wszystkie swetry i bluzy, po czym oddaliła się. Bardzo taktowne zachowanie i odpowiednie wyczucie klienta, to lubię. W sklepie panował porządek, moją uwagę zwróciło ciekawe oświetlenie, które było w formie okazałych żyrandoli zawieszonych po środku sali nad stołami z ubraniami.
Wiele razy podziwiłam asortyment tego sklepu wyprzedażowego, lecz dopiero dziś skusiłam się na zakupy w nim. Ciekaw i różnorodna oferta porcelany, szkła i sztućców. Zakupić tam można zarówno całe zestawy porcelany obiadowe, jak i pojedyncze sztuki artykułów. Np. jeden kubek, lub jedną filiżankę z podstawką, bądź solniczkę. Co najważniejsze sprzedawane wyroby są produkcji polskiej co ma dla mnie duże znaczenie. Ustawione są na stołach dość prostych, otoczenie nie należy do ekskluzywnych, gdyż ma to wygląd dużego blaszanego baraku, ale to nie zmienia faktu, że oferta jest różnorodna i przystępna cenowo. Wszystkie produkty mają swoje ceny dobrze widoczne na tekturowych karteczkach. Gdy zdecydowałam się na zakup konkretnych modeli porcelanowych filiżanek poprosiłam pracownicę, ponieważ sama bym się z nimi do kasy nie zabrała. Pracownica bardzo fachowo zapakował mi zakup tak, że doniosłam je w torebce do domu bez najmniejszego szwanku.
Widząc małą budkę z napisem "Piekarnia Kitalowie" postanowiłam kupić bułki na śniadanie, którego nie zdążyłam zjeść przed wyjściem. W środku było czysto. Pracownica, młoda kobieta o ciemnych włosach związanych w kucyk zapytała co może mi podać, więc poprosiłam o bułki, które były w cenie 0,28 zł za jedną kajzerkę. Dodatkowo w ofercie były bułki razowe ze śliwką, których muszę przyznać wcześniej nigdzie nie widziałam i nie miałam okazji spróbować. Były chleby białe okrągłe całe bochenki, ale pracownica zapewniła, że może na miejscu ukroić np.połowę. Po lewej stronie od kasy znajdowało się pomieszczenie, gdzie było biurko i krzesło i tam można było dokonać zamówienia na tort.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.