Apteka Rumianek, słynie w mojej dzielnicy, za jedną z tańszych aptek w Nowej Hucie. Prawdą jest, że leki tutaj faktycznie mają niskie ceny, a co za tym idzie, prawie zawsze są tutaj kolejki. Dzisiaj na szczęście nie było dużo ludzi, bo tylko 3 klientów, więc zakup mój nie trwał długo, chociaż pozostawił niemiłe wrażenie. Chodzi mi o to, że ilekroć jestem w tej aptece i nie mam drobnych na leki, a kupuję coś za parę złotych, tak jak dzisiaj, dokładnie za 2,90, kupowałam wapno z witaminą C, pracownicy wręcz krzyczą o drobne. Dyskomfortem tej apteki jest to, że nie można płacić, kartą płatniczą, a jak się płaci grubszym banknotem, to często trzeba biegać do sklepów oddalonych o parenaście metrów i prosić o rozmiankę. Mnie to spotkało dzisiaj i było to już trzeci raz w tym roku. Denerwuje mnie stosunek pracujących tam farmaceutów do klientów, bo to, że sami nie dbają o to aby mieć drobne do wydawania, to niemiło odnoszą się do osób, często starszych i chorych, którzy chcą zapłacić za leki grubszym banknotem.
Firma, któa specjalizuje się w sprzedaży biżuterii wykonywanej ręcznie. Jakiś czas temu wysłałem do tej firmy zapytanie odnośnie oferty złożonej na Allegro. Oferta dotyczyła zaiwszki do bronsoletki Charms. W tym samym dniu, w którym wysłałem zapytanie, to otrzymałem odpowiedź. Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się, że będzie aż tak dokładna. Otrzymałem szczegółowy opis i wyjaśnienie odnośnie kosztów, przy większym zamówieniu. Widać, że zależy firmie, aby kolejny klient napisał pozytywna opinię za odbytą transakcję. Polecam innym.
Już nie wiem, ile razy mam odbierać telefon od konsultanta z firmy Aviva odnośnie ubezpieczenia samochodu. Do dnia dzisiejszego rozmawiałem już ze 3 razy. Natomiast w dniu dzisiejszym miałem kolejny telefon, także w sprawie ubezpieczenia samochodu. Za każdym razem informowałem konsultanta, że niedawno co przedłużyłem ubezpieczenie. Ponadto, w firmie zmieniałem dane dotyczące adresu i za każdym razem podają stary adres. Ileż razy można to zmieniać i ileż razy można informować, że dopiero co przedłużyłem umowę.
Poszłam na Pocztę, aby kupić znaczek na kartkę. Jak to ranem bywa, na poczcie panował spokój i cisza, a pracownicy w okienkach ze stoickim spokojem pracowali sobie, bijąc pieczątki i wklepując rachunki w komputer. Gdy weszłam, tylko trzy osoby stały w kolejce, pomimo tego i tak musiałam odstać swoje 5 minut. Otwartych okienek było dwa, w sumie wszystkich jest trzy. Odkąd pamiętam, nigdy nie udało mi się przyjść, aby wszystkie okienka były czynne. Obserwowałam tak tych pracowników i stwierdziłam, że oni, albo z przyzwyczajenia albo z braku motywacji do pracy, tak postępują. Chodzi mi o to, że często człowiek na poczcie czuje się jak intruz a obsługa nas petentów, jest dla pracowników poczty karą.
W pasażu między sklepami znajduje się punkt, gdzie można zakupić prawdziwy, świeżo wyciśnięty sok z różnych owoców. Stoisko obsługiwał pewien pan, który wyglądał na bardzo skoncentrowanego na swojej pracy, a przez to ani razu się nie uśmiechnął. Miał trochę klientów i pare razy zrobiła się lekka kolejka. Zauważyłam sporo dzbanków z sokami o różnej barwie. Przy kasie znajdował się duży cennik w formie podkładki, a obok reklama z sokiem dnia. Pan krzątał się w zawrotnym tempie po całym swoim miejscu pracy, ale na zwykły mały plastikowy kubek trzeba było jednak trochę poczekać.
Sklep CCC w CH Max w Chrzanowie, jest przestronny, dzięki czemu wygodnie chodzi się po sklepie w poszukiwaniu ciekawych butów. Zdziwiło mnie to, że sklep ten posiada dużo większy wybór butów, niż np. sklep CCC w CH M1 w Krakowie. Obuwie w tym sklepie wyeksponowane były tak, aby każdy był widoczny. Wszystko w tym sklepie miało swoje miejsce, wystawy były bardzo ładnie ubrane, przez co kusiły przechodzących klientów aby wejść. Torebki damskie, leżały w miejscu, które nie sposób było nie zobaczyć, tuż obok wejścia. Klientów było dość sporo, bo ok.30 osób, a personel tam pracujący, składał się z dwóch pań, z których żadna nie kwapiła się z pomocą do obsługi. Ponieważ mój mąż, zainteresował się jedną parą butów, poprosiliśmy panią, aby nam pomogla znaleźć odowiedni numer i kolor. Pracownik owszem poszukał i dał mężowi wybraną parę i na tym jego rola się skończyła. Dość długo się zastanawialiśmy nad tymi butami, bo mierzyliśmy jeszcze inne pary i pomimo, że pani stała i nic nie robiła, to i tak nie podeszła, nie zapytała, nie doradziła. Suma sumarum, mąż kupił te buty, zapłacił kartą a przy kasie pani zapytała się, czy nie chcemy pasty do tych butów. Podziękowaliśmy i udaliśmy się do wyjścia. Sklep zrobił na nas miłe wrażenie, jedno co bym zmieniła tam, to zatrudniłabym jeszcze jednego pracownika na wekendy, oraz przeszkoliła pracujący tam personel w podstawy standartu obsługi klienta.
Na weekend wybrałam się do Warszawy. Odcinek prawie 150 km pokonałam busem Garden Service. Kilka dni wcześniej dokonałam telefonicznej rezerwacji dwóch miejsc w busie. Pojedynczy bilet na trasie Biała Podlaska- Warszawa kosztował 17 zł.
Na przystanku zjawiłam się 15 minut przed odjazdem, aby potwierdzić rezerwację. Nie wszyscy pasażerowie mieli zarezerwowane miejsca, dlatego był problem z miejscami siedzącymi. Przyznam, że powstała kłopotliwa sytuacja. Wraz ze swoim chłopakiem wygonie usiedliśmy na siedzeniach. Kobieta po 50-ce nie miała rezerwacji,ale poprosiła kierowcę aby mogła jechać na stojąco. Moim zdaniem kierowca nie powinien się na to zgodzić. Kobieta stała obok nas i było nam niezręcznie siedzieć ponad dwie godziny kiedy starsza osoba stoi.
Do Warszawy, mimo niekorzystnych warunków pogodowych dojechaliśmy punktualnie o czasie.
Jestem klientką PKP od wielu lat. Moje zdanie na temat polskiej kolei jest bardzo ukształtowane i raczej nie jest korzystne. Dzisiaj jednak pochwalę PKP.
Na dworze była śnieżna zamieć a temperatura była minusowa. Jest to pierwszy dzień ostrej zimy. Tradycyjnie drogowcy są zaskoczeni zimą, myślałam że podobnie będzie z koleją. Byłam jednak pozytywnie zaskoczona.
Pociąg relacji Łuków- Terespol na stacji Biała Podlaska pojawił się punktualnie o godz 12.35. Nie miał ani minuty opóźnienia. Kiedy zmarznięta i mokra wsiadłam do pociągu byłam mile zaskoczona. W pociągu było przyjemnie i ciepło. Temperatura były wypośrodkowana i nie było ani za zimno ani za gorąco.
Pracownik sprawdzający bilety był sympatyczny i żartował. Mężczyzna powiedział, że najłatwiej poznać osoby które dopiero wsiadły po śniegu na butach. W ten sposób sprawdzał bilety tylko osobom, które dopiero co pojawiły się w pociągu.
W Jysku kupiłam ozdoby choinkowe, ale nadal nie miałam lampek na choinkę. Wprawdzie jest jeszcze sporo czasu, jednak wole mieć wszystko dopilnowane wcześniej.
Artykuły świąteczne znajdują się zaraz przy kasach, dlatego nie miałam problemu z ich odnalezieniem i nie musiałam tracić czasu na spacerowanie po sklepie.
W Nomi był dosyć spory wybór lampek. Szczerze mówiąc nie znam się na tego typu rzeczach więc przydałaby mi się pomoc pracownika. W zasięgu mojego wzroku jedynym pracownikiem była ciągle zajęta kasjerka. Po chwili jeden z pracowników w firmowych ogrodniczkach przeszedł obok mnie. Zaczepiłam go i poprosiłam o pomoc. Mężczyzna powiedział, że w tej chwili obsługuje innego klienta i wróci do mnie za chwilę. Owa chwila trwała dosyć długo, dlatego sama wybrałam lampki i nie czekałam na pracownika.
Nie jest to pierwsza sytuacja kiedy pracownicy Nomi są zajęci i nie mają czasu na pomoc. Może firma powinna zastanowić się nad zatrudnieniem większej ilości pracowników.
Już kilka razy zamierzałam wstąpić do bufetu zlokalizowanego na pierwszym piętrze biurowca przy alejach jerozolimskich ale jakoś się nie składało. Dziś postanawiam to zmienić i w końcu skorzystać z jego oferty. Wygląd lokalu, pomieszczenia zaadaptowanego na potrzeby gastronomiczne, jest raczej mało nowoczesny, przywodzi na myśl swoją aranżacją pracownicze bufety z czasów PRL. Na ścianie na plastowej tablicy napisane jasnym pisakiem menu, dość nieczytelne. W regale ciasta a w chłodniczej ladzie surówki i sałatka. Ta ostatnia wygląda apetycznie. Pytam się więc o jej cenę. Pani odpowiada iż kosztuje ona 25 złotych za kilogram a koszt małej miseczki wynosi około 5 zł. Decyduję się na jej zakup i proszę o przygotowanie takiej porcji. Po zważeniu okazuje się iż cena to 7 zł ale zgadzam się i na to, choć pani gwoli ścisłości nie informuje mnie o wadze porcji. Dzisiejsza śnieżna pogoda zabrała mi większą część i tak skromnej ostatnimi czasy mojej energii a więc jestem dość ugodowa, bierna i zgodna. Zajmuję stolik pod oknem. Stolików jest 5 białych, drewnianych okrągłych, przykrytych obrusem i szklanym dopasowanym blatem. Szósty ustawiony tuż przy drzwiach jest drewniany, kwadratowy na srebrnych nogach. Na stolikach stoi pieprz i sól oraz białe ceramiczne serwetniki. Na kilku dostawiona jest buteleczka przyprawy magii i ten zestaw również nasuwa skojarzenie z stołówkami z poprzedniego wieku. Z swojego miejsca mam dobry widok na to co dzieje się za ladą. Tam na szafce ustawionej wzdłuż ściany panuje bałagan widzę tubki kremów, reklamówki, na blacie leżą klucze i damska torebka. Pod nią na podłodze stoją klapki.
Widoku nie uprzyjemnia również duża miska wypełniona mielonym surowym mięsem wstawiona do lodówki o przeszklonych drzwiach należąca sądząc po jej frontach do Coca Coli. Mimo dość siemierżnego wyglądu sałatka zjedzona w takim klimacie bardzo mi smakuje. Jest świeża i w smaku zbliżona do tej domowej jaką sama robię. Pani chciało by się rzec bufetowa ubrana jest jedynie w spodnie dżinsowe i dopasowaną niebieską bluzkę podkreślającą dodatkowo jej puszyste kształty. Tak czy owak miejsce specyficzne o typie dziś już raczej nie spotykanym, domowo swojskim nieco zacofanym.
Piec, czyli smaki starej Warszawy do lokal mieszczący się na Krakowskim Przedmieściu.
Wystrój lokalu określiłabym jako bez wyrazu. Restauracja bardziej przypominała mi stołówkę niż lokal, w którym można posiedzieć dłużej i miło spędzić czas.
Odwiedziliśmy Piec o bardzo późnej bądź wczesnej godzinie, dokładnie o 3.20. Kiedy weszliśmy do środka spodziewaliśmy się, że zostaniemy odprawieni z kwitkiem. Byliśmy jednak zaskoczeni, bowiem kelner powitał nas bardzo przyjaźnie i zaprosił do środka.
Jeśli chodzi o menu to było ono dosyć bogate. Jednak według mnie ceny były raczej nie przystępne, dlatego nasze zamówienie składało się głównie z promocyjnych zestawów. Wśród przystawek za 10 zł były m. in barszczyk z pasztecikiem, galareta czy zestaw wędlin.
Obsługujący nas kelner był naprawdę sympatyczny. Kiedy składaliśmy zamówienia był bardzo cierpliwy i polecał nam wybrane dania.
Nie jestem stałą klientką tego supermarketu, ale dzisiaj przechodząc obok Stokrotki postanowiłam wstąpić do środka i zrobić małe zakupy spożywcze.
Na szczęście po godzinie 9 nie było zbyt wielu klientów,dlatego nie musiałam przeciskać się między regałami. Spacerując po sklepie zauważyłam, że jest on bardzo dobrze zaopatrzony i świetnie przygotowuje się do zbliżających się świąt. W sklepie było sporo promocji. Jedną z nich była promocyjna cena na majonez Hellmann's, który kosztował jedynie 3,99. Jego cena był niższa o około 1,50 zł.
Zauważyłam, że w sklepie można również zapłacić za swoje rachunki. Opłata wynosi od 1-2 zł, zaś cena uzależniona jest od operatora.
Kiedy podeszłam do kasy nie było innych klientów, więc mój czas oczekiwania był zerowy. Obsługująca mnie kasjerka był miła i używała zwrotów grzecznościowych.
Duży plus postanawiam przyznać bydgoskiej Galerii Pomorskiej, była pierwszą galerią handlową "z prawdziwego zdarzenia" mieszcząc w sobie kilkadziesiąt sklepów najlepszych marek. Bardzo dobrze zorganizowana, wszystko mieści się na jednym poziomie, co jest bardzo wygodne. Znjduje się tam również hipermarket carrefour, który oferuje klientom bogaty asortyment towarów w konkurencyjnych cenach.
W galerii jest zawsze bardzo czysto, non stop jeździ maszyna sprzątająca i myjąca podłogę. Personel miły i uśmiechnięty. Znajdują się także toalety, które są przestronne i zawsze utrzymane w należytej czystości. Oby tak dalej.
Wybraliśmy się do Telepizzy na późną obiado-kolację.
Jeśli chodzi o wystrój lokalu to jest on standardowy i jednakowy we wszystkich pizzeriach tej marki. Przeważa tam kolor czerwieni. Ogólnie wystrój można określić jako sympatyczny. W lokalu było czysto.
Zawsze mam problem z pełnym zrozumieniem promocji w Tellepizy. Postanowiłam się zbytnio nie głowić i podeszłam do pracownika przy barze, aby zaproponował mi jakąć korzystną promocję. Pizzerman polecił mi promocję 2 za 1. Promocja polegała na tym, że płacąc za pizzę danej wielkości drugą taką samą otrzymujemy gratis. Dodatkowo otrzymałam 2 sosy, które również były gratis.
Na realizację zamówienia czekaliśmy około 15 minut. Pizza nie był zbyt smaczna. Ogólnie pizze z Tellepizy smakują mi jak podeszwy. Składniki są tak zmielone, że trudno rozpoznać jakie są to składniki.
Zdecydowanie bardziej wole pizzerie, które swoje pizze szykują ze świeżych składników a nie z półproduktów.
Przy okazji odwiedziłam także żnińską cukiernię - staropolska. Takiego miejsca tam brakowało, można wreszcie iść na kawę i zjeść pyszne ciacho.
Wyroby wysoka klasa, wszystko bardzo smaczne i pięknie wyglądające. Kolejek dużych nie było. Szyby za którymi było wyeksponowane ciasto były bardzo czyste, stoliczki i podłoga również, personel był miły i uprzejmy, Pani serdecznie zwracała się do swoich klientów. Po dokonaniu transakcji dostałam paragon i ładnie mi spakowano mój zakup. Pani świetnie poradziła jakie ciasto warto nabyć. Profesjonalizm. Ceny są konkurencyjne. Polecam każdemu, bo warto!
Mój chłopak jest wielkim fanem gokartów, w związku z tym chcąc nie chcąc musiałam wybrać się wraz z nim na tor kartingowy.
Mieści się on w Warszawie-Bemowo na jednej z kondygnacji w centrum handlowym. Jestem bardzo zimno, pracownik powiedział, że niedługo tor zostanie zamknięty właśnie ze względu na minusową temperaturę.
W Pole-Position są dostępne trzy rodzaje gokartów o różnej mocy, dostosowanych do wzrostu i wagi. Za 15 minut jazdy gokartem o mocy 6,5 km zapłaciliśmy 40 zł.
Pracownik dokładnie poinformował Michała jakie zasady panują na torze. Wcześniej kazał mi zapoznać się z regulaminem wiszącym w widocznym miejscu przy kasie.
Wyniki poszczególnych zawodników były wyświetlane na żywo. Oprócz torów gokartowych na terenie obiektu znajdowały się piłkarzyki czy symulatory gry.
Obsługa była w pełni kompetentna i wykwalifikowana co widać było w podejściu do klienta i fachowych radach.
Odwiedziłam sklep z odzieżą położony w żnińskiej galerii handlowej. Zakupu tym razem nie dokonałam, ale pooglądałam masę ładnych ubrań. Jakość odzieży na pierwszy rzut oka bez zastrzeżeń, wszystko starannie wykończone i wystawione. Sklep ładnie i gustownie urządzony, towar należycie wyeksponowany.
Kompetencje personelu oceniam pozytywnie, potrafią dobrze i uczciwie doradzić, a przy tym są bardzo miłe i uprzejme.
Wygląd schludny, bez zastrzeżeń.
Oferta bogata, duży wybór, ceny niewysokie, zachęcające do zakupu. Czas obsługi błyskawiczny, gdyż akurat nie było dużo klientów. Sklep czyściutki i pachnący.
Bardzo lubię kuchnię chińską, dlatego kiedy zobaczyłam restaurację Bao Long postanowiłam tam wstąpić.
Lokal składa się z dwóch pomieszczeń. Wystrój określiłabym jako prosty i surowy. Ściany mają kolor pomarańczowy, gdzieniegdzie znajdują się lampiony. Ogólnie nie ma tam orientalnego "chińskiego" klimatu. W lokalu rozprzestrzeniają się wszystkie zapachy z kuchni. Po wizycie w lokalu moje ubrania i włosy miały specyficzną, nieprzyjemną woń. Dodam, że mój kolega mało co się nie połamał kiedy spadł z uszkodzonego krzesła. Krzesło stało przy stoliku i było nadłamane. Na szczęście skończyło się to jedynie śmiechem i nie poważnego się nie stało.
Pracownica stojąca za barem była smutna i trochę nieprzyjemna. Wydawało się, że nasza obecność w lokalu zaburzyła jej spokój niedzielnego popołudnia w pracy.
Jeśli chodzi o dania to jest ich bardzo dużo, około 150 pozycji w menu.Ja zdecydowałam się na kurczak w pięciu smakach. Zapłaciłam jedynie 12 zł, zaś porcja była ogromna. Spokojnie najadłyby się dwie osoby. Niestety jedzenie nie było dosyć smaczne, miało gorzkawy smak.
Jestem stałą bywalczynią chińskich restauracji więc mam spore porównanie. Loka Bao Long w porównaniu do innych tego typu lokali nie wypadł zbyt dobrze.
Ostatnio będąc w Chojnicach postanowiłam odwiedzić sklep z elektroniką Mix electronics. Wybór był dobry, ponieważ to bardzo dobry sklep. Powierzchnia spora zachęcała do zakupów, jasne oświetlenie i widoczne ceny.
Asortyment był bardzo bogaty, sklep mial duży wybór towarów w różnych kategoriach. Wiedzę i kompetencję personelu mogę ocenić bardzo pozytywnie, ponieważ doradzali i pomagali niezdecydowanym klientom. Byli bardzo uprzejmi i sympatyczni.
Wyglądali schludnie i czysto co buduje dobry wizerunek firmy. Ceny na rozsądnym poziomie. Obsługa szybka i sprawna, nie stałam w długiej kolejce - na szczęście, dzięki temu chętnie tam wrócę.
Sklep był czysty i przestronny.
Szanowna Pani Agnieszko.
Dziękujemy za zamieszczenie obserwacji.
Każda opinia jest dla nas cennym źródłem informacji o potrzebach naszych Klientów.
Zapraszamy ponownie!
Piec, czyli smaki...
Piec, czyli smaki starej Warszawy do lokal mieszczący się na Krakowskim Przedmieściu.
Wystrój lokalu określiłabym jako bez wyrazu. Restauracja bardziej przypominała mi stołówkę niż lokal, w którym można posiedzieć dłużej i miło spędzić czas.
Odwiedziliśmy Piec o bardzo późnej bądź wczesnej godzinie, dokładnie o 3.20. Kiedy weszliśmy do środka spodziewaliśmy się, że zostaniemy odprawieni z kwitkiem. Byliśmy jednak zaskoczeni, bowiem kelner powitał nas bardzo przyjaźnie i zaprosił do środka.
Jeśli chodzi o menu to było ono dosyć bogate. Jednak według mnie ceny były raczej nie przystępne, dlatego nasze zamówienie składało się głównie z promocyjnych zestawów. Wśród przystawek za 10 zł były m. in barszczyk z pasztecikiem, galareta czy zestaw wędlin.
Obsługujący nas kelner był naprawdę sympatyczny. Kiedy składaliśmy zamówienia był bardzo cierpliwy i polecał nam wybrane dania.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.