Jedno z ulubionych miejsc rozrywki mojego dziecka. Bardzo sympatyczni i doświadczeni animatorzy, którzy potrafią właściwie zająć się małym klientem. Częste imprezy tematyczne sprawiają, że dzieci szybko przyzwyczajają się do tego miejsca i łatwo nawiązują kontakty. Trochę jednak żałuję, że nie jest zlokalizowane w jakimś większym centrum handlowym jak Galeria Alfa lub Galeria Biała, rodzice mogliby wtedy bez problemu robić w tym czasie zakupy.
Sklep należący do grupy PSS Społem. Idealne połączenie hipermarketu ze sklepem osiedlowym - z jednej strony blisko, z drugiej strony szeroki asortyment - świeżych warzyw i owoców, ryb, wędlin, wyrobów cukierniczych. Ceny także na przyzwoitym poziomie. Klientów jest dużo, ale doświadczone kasjerki szybko i sprawnie radzą sobie z obsługą, więc długich kolejek nie ma. Bardzo dobra alternatywa dla wielkich Hipermarketów takich jak Real, Auchan itd.
Cukiernie potraktowałam jako alternatywę dla Cukierni Kryszeń. Spotkało mnie miłe zaskoczenie. Ceny na dobrym poziomie. Bułki, babeczki i ciasta zawsze świeże. Bardzo ciekawy wystrój wnętrza, wszystko w bieli. Dla klientów dostępnych jest kilka stolików do konsumpcji na miejscu. Nie podobają mi się tylko godziny otwarcia. Kilka razy rozbiłam zakupy zaraz po otwarciu, ale kiedy 2 razy spóźniono się z otwarciem lokalu o ok. 30 min. mocno się zniechęciłam.
Jedna z najlepszych cukierni w mieście pod względem jakości i smaku. Zawsze świeże i rozpływające się w ustach łakocie sprawią, że nawet najgorszy dzień nabierze sensu:) Szczególnie polecam jagodzianki, mój synek po prostu je uwielbia. Panie z obsługi są zawsze uśmiechnięte i z anielską cierpliwością wysłuchują życzeń mojej pociechy. Jedyny minus za dość wysokie ceny.
Kolejna wpadka mbanku. Co najmniej kilka internetowych serwisów dzienników ogólnopolskich opisało dziś problemy z księgowaniem przelewów przychodzących w mbanku. O ile (na szczęście) kwoty transakcji - co do zasady - się zgadzały, o tyle dane nadawców już zupełnie nie. Dla ograniczenia fatalnego efektu ujawniania danych jednych osób innym (zupełnie sobie nawzajem nieznanych), bank usunął z większości (a może ze wszystkich) przychodzących przelewów takie dane jak imię, nazwisko, adres czy tytuł przelewu. Widać właściwie tylko tyle, że przelew jest przychodzący, z jakiej daty i w jakiej kwocie. Na tej podstawie można próbować identyfikować obroty, jeśli jednak ktoś miałby ich sporo i co gorsza w podobnej wysokości, mógłby mieć poważne trudności z ustaleniem kto, ile i kiedy wpłacił.
Sama mam na rachunku dwie takie operacje, kilka znanych mi osób podobnie. Skala problemu kolejny raz wywołuje pytania o realny poziom bezpieczeństwa systemów mbanku. A sam bank stosuje politykę strusia - głowa w piasek i nie ma problemu. Niestety, w prawdziwym życiu nie jest tak, że znikam, kiedyi zamykam oczy.
Witam, dziękuje za podzielenie się opinią na temat funkcjonowania mBanku. W nawiązaniu do umieszczonej przez Panią opinii dotyczącej chwilowego ograniczenia dostępu do historii operacji, uprzejmie informuję, iż zdarzenie miało charakter incydentalny i informacje o ograniczeniu pojawiły się na stronach informacyjnych banku niezwłocznie po zdiagnozowaniu przyczyn. Zapewniamy, że kwoty przelewów, o których mowa, były prawidłowe, a księgowania dotyczyły wyłącznie osób, które spodziewały się zasilenia rachunku. Przepraszamy za powstałe niedogodności. Ufam, iż przyszłe kontakty z mBankiem będą przebiegały zgodnie z Pana/Pani oczekiwaniami i że ten incydent nie wpłynie znacząco na naszą współpracę. Przypominam, iż pozostajemy do dyspozycji w placówkach naziemnych, których szczegółowy wykaz znajduje się na stronie mBanku oraz na mLinii pod numerem 801 300 800 lub +48 426 300 600. Pozdrawiam serdecznie. Marta Wiśniewska mBank
jestem stała klientką...
jestem stała klientką tego sklepu ,a robie tam zakupy poniewaz mam po drodze wracając z pracy.obsługa jest miła co do kasjerek,ale niektóre bardzo powolne co niecierpliwi klienta. na stoisku miesnym.panie są często naburmuszone.zauwazyłam, ze dziewczyny są tak pomiatane przez kierowniczki czasami widze łzy w o czach a tak nie powinno byc.wydaje mi sie ,ze brak kompetentnej osoby do rzadzenia sklepem.bardzo czesto towar na kase nie wchodzi , a kasjerki sie denerwuja a w rzeczywistosci to nie ich wina tylko fakturzystki.ceny są przystępne,wiec warto robic tam zakupy .niektóre pracownice bardzo dobrze doradza klientowi w wyborze towaru.
Odwiedziłam dzisiaj sklep Deichmann wraz z mamą i jej znajomą w celu zakupu obuwia zimowego dla naszej trójki. Po wejściu do sklepu zaczęłyśmy chodzić między półkami, wyciągać obuwie z pudełek i je przymierzać. Między półkami z obuwiem damskim spędziłyśmy ok. 15-20 minut oglądając buty. Widziałyśmy trochę innych klientów, ale z obsługi nikogo (dwie młode panie pracujące były widoczne w okolicy kasy), co nam odpowiadało. Łatwo było znaleźć interesujące nas modele (tam, gdzie stał dany but, były pudełka z innymi parami), niestety z wielu modeli zostały tylko najmniejsze i największe rozmiary, a na niektórych półkach było pustawo (dużo pudełek, a mało wystawionych modeli), co chyba było spowodowane brakiem większej ilości towaru. Każda z nas wybrała dla siebie jedną parę obuwia. Ja pierwsza podążyłam do kasy. Ekspedientka za ladą zajęta była towarem (jakieś obuwie sportowe itp.) i nie chcąc jej przeszkadzać, stanęłam przy drugim - pustym - stanowisku i postanowiłam poczekać, aż nie będzie zajęta i skasuje mój zakup. Po chwili podeszli do niej inni klienci z towarem, który wyłożyli tuż przed nią i ich obsłużyła. Za nimi ustawił się inny pan, a za mną mama wraz ze znajomą. Kiedy ekspedientka skończyła obsługiwać klientów, którzy właśnie nadeszli, myślałam, że przystąpi do obsługi pana za nimi, ale słusznie zauważyła, że byłam pierwsza i skasowała mój towar, następnie pana, potem mamy i jej znajomej (a potem ponownie mnie, bo stojąc przy kasie wybrałam dla siebie portfel). Pani była sympatyczna i uśmiechnięta. Zaproponowała znajomej mojej mamy środki do pielęgnacji obuwia, a moją mamę poinformowała, że nie udało się odkodować butów i że bramki w sklepach mogą piszczeć, kiedy będzie przez nie przechodzić. Zaproponowała, że mama może zrezygnować z zakupu albo wybrać inną parę tego samego modelu, jeśli się okaże, że jest. Mama jako że rzadko chodzi do sklepów z bramkami zdecydowała się jednak mimo wszystko zakupić obuwie. Jesteśmy zadowolone z zakupów. Wyszło dość niedrogo, każda z nas dostała paragon z gwarancją i reklamówkę.
Miłe i przytulne miejsce, właściwa opieka okulistyczna za przyzwoite pieniądze. Za wizytę, na którą czekałam tylko 2 dni, zapłaciłam 60 zł, przebadano mnie z każdej strony i kilkakrotnie dobierano właściwe soczewki kontaktowe. Na miejscu jest także możliwość doboru i zakupu okularów korekcyjnych, do czego zachęca szeroki wybór oprawek. Trochę zaskakują tylko ceny szkieł kontaktowych. Od wielu lat je noszę, więc ten temat mam opanowany. Przez internet, na allegro kupuję komplet 6 szt. za 50 zł (wliczając w to przesyłkę), zaś w salonie jest to cena za jedną parę...
Typowy osiedlowy sklepik. Asortyment niewielki, ceny dość wysokie. Panie z obsługi mało rozgarnięte. Raz źle wydała resztę, raz nie dała mi produktu. za który zapłaciłam. Dla bezpieczeństwa trzeba zawsze sprawdzać datę ważności bo często zdarzają się produkty przeterminowane. Jedyny plus to bliskość mojego miejsca zamieszkania.
Poznańska ikea jest usytułowana w dobrej lokalizacji. Sklep jest ogromny i mieści wiele działów. Charakterystyczne rozmieszczenie ;) Już przy wejściu przywitał nas uśmiechem pan ochroniarz . Towar ładnie poustawiany i poukładany tematycznie choć czasem cieżko coś znaleźć bo różnorodość ogromna. Jednak łatwo można było znaleźć pracowników chętnych do pomocy . Pan pracownik szybko nam wszystko super wytłumaczył i bez problemu znaleźliśmy to czego szukaliśmy . Na pólkach, w witrynach, na podłodze i innych powierzchniach czysto. Ogólnie przyjaźnie i bardzo przyjemnie. Dobrze również funkcjonuje restauracja ze smacznym jedzonkiem. Na terenie restauracji plac zabaw . Bardzo czyste i ładne są również toalety, aż miło korzystać. Wrażenia super!
Często zaglądam do Cropp Town ze względu na duży wybór odzieży zarówno damskiej jak i męskiej oraz przystępne ceny. Prawie zawsze wychodzę z tego sklepu zadowolona i z przynajmniej jedną kupioną rzeczą. Asortyment sklepu to w większości rzeczy sportowe. Powierzchnia podzielona jest na dwie części, jedną zajmują ubrania damskie drugą zaś ubrania męskie. Rzeczy są posegregowane rozmiarami, ładnie poukładane na półkach lub porozwieszane na wieszaczkach. Nowa kolekcja jest wyeksponowana i dobrze widoczna. Plusem jest duża liczba osób z obsługi, sklep ma dużo klientów ale zawsze można spotkać wolną ekspedientkę na sklepie chętną do pomocy. Przymierzalnie są duże, przestronne z wielkim lustrem. Obsługa przy kasie przebiegała szybko, kasjerka z uśmiecham na twarzy kasowała produkty i przyjmowała pieniądze.
Musze przyznać, że udały mi się zakup w Rossmanie. Przebiegły dość szybko i sprawnie. W sklepie był umiarkowany ruch więc nie miałam problemu z dojściem do produktów na półkach, ani nie musiałam się przepychać między alejkami z koszykiem w ręku, który z reguły bardzo przeszkadza gdy przechodzi się między wąskimi alejkami w tłumie. Idąc do Rossmana miałam listę zakupów w głowie. Niestety jak to zwykle bywa, gdy znalazłam jedną promocję, a później druga i trzecią to zapomniałam już o tym co miałam kupić i wyszukiwałam kolejnych, a tych z kolei nie brakowało w sklepie. Podchodząc do kasy dostrzegłam, że jest spora kolejka przy kasie. Wróciłam więc w głąb sklepu i rozglądałam się po regałach, mając nadzieję, że przypomni mi się co miałam kupić. W sklepie był ochroniarz, który bacznie przyglądał się klientom, jedna z pań dokładała produkty na półkach, a trzecią osoba była kasjerka. Po chwili rozległ się dzwonek. Wówczas pracownica na sklepie podeszła do kasy, bo kolejka była już naprawdę długa. Gdy ruch przy kasie został rozładowany zdecydowałam się podejść. Dostrzegłam, że kasjerka wyraźnie ma problem z wydawaniem pieniędzy. Musiała co chwilę rozmieniać pieniądze oraz prosiła klientów o drobne. Na szczęście miałam w portfelu dość dużo drobnych pieniędzy więc dałam kasjerce odliczone pieniądze. Kasjerka zapakował mi zakupione rzeczy do reklamówki i podziękowała za zakupy.
Chciałam obejrzeć ofertę bielizny, a zdecydowanie najlepszą można znaleźć w Triumphie i oczywiście najdroższą. Przy kasie na specjalnym stojaku prezentowana była najnowsza kolekcja. Zaczęłam przeglądać towar i zniechęciło mnie, że ułożone są na jednym drążku od najmniejszych na przedzie do największych z tyłu. Przez to nie chce mi się przedzierać do tych ostatnich - większych rozmiarów. Powinien każdy rozmiar być na osobnym drążku. Miejsce przecież mają. Ekspedientka bardzo roześmiana po rozmowie z koleżanką podeszła do mnie i spytała, czy mogłaby mi w czymś pomóc, ale stwierdzilam, że tylko pooglądam. Wróciła do kasy, gdzie porozmawiała trochę z dwiema klientkami i przeprowadziła z nimi transakcję. Zaproponowała dodatkowo zakup ciasteczka z wróżbą andrzejkową. Niektóre produkty były przecenione, ale nie oznaczone od zewnątrz i było to widoczne dopiero przy wzięciu do ręki.
Będąc w C. H. SAS wstąpiłam do sklepu Redstar, aby zapoznać się z jego ofertą. Sklep ma raczej małą powierzchnię. Przy każdej ze ścian ustawione są wieszaki z ubraniami. Są to wyłącznie ubrania męskie. Oprócz spodni firmy Redstar można tam kupić koszule, bluzy czy paski.
Przyznam, że oferta sklepu jest dosyć bogata. Ubrania mimo, że nie są znanych firm są dobre gatunkowo i przede wszystkim są tanie. Jeansy kosztują około 100 zł, zaś koszule 40-50 zł.
Jeśli chodzi o obsługę to jest to dwoje starszych osób. Mężczyzna sprzedający w sklepie wygląda na około 70 lat. Moim zdaniem owy pan powinien zrezygnować z pracy w sklepie. Nie wiem czy byłby wiarygodnym doradcą w przypadku mierzeniu spodni przez nastolatka.
Będąc na zakupach w Manufakturze zajrzałam do sklepu Troll. Powierzchnia sklepu nie jest duża ale asortyment jest dobrze posegregowany i poukładany. W sklepie panował porządek. Ubrania są w większości przeznaczone dla młodzieży, ceny nie są wysokie ale moim zdaniem jakość produktów też nie jest najwyższa. Ubrania często rozciągają się po praniu. Sklep oprócz ubioru oferuje dodatki: czapki, paski, szaliki. Kolekcja jest różnorodna, możemy znaleźć sportowe ubrania jak i te bardziej eleganckie czy dyskotekowe. Dużym minusem sklepu jest jego obsługa. Wchodząc do sklepu nie zostałam przywitana, w czasie wizyty nikt się mną nie zainteresował. Ekspedientki ( dwie panie) zajęte były rozmową, nie zwracały uwagi na wchodzących czy wychodzących klientów. Nie jestem zadowolona z wizyty w tym sklepie, chociaż ceny nie są wygórowane i można znaleźć interesującą rzecz niedbała obsługa skutecznie odstrasza potencjalnych klientów.
Sklep Atlantic mieście się w C. H. SAS. Oprócz firmowej bielizny w swojej ofercie posiada również męskie garnitury oraz odzież i dodatki firmy Bialcon.
Sklep ma dosyć sporą powierzchnię. Jestem jego częstą klientką bowiem w sklepie są często promocje na bieliznę. Tym razem wstąpiłam do sklepu, aby zapytać się czy wśród dodatków z firmy Bialcon są filcowe broszki.
Kiedy weszłam do sklepu, pracownica stała za ladą i obsługiwała klienta. Musiałam chwilę poczekać aż będzie wolna i wówczas zapytałam ją o poszukiwane przeze mnie broszki. Niestety nie było ich. Pracownica poinformowała mnie, że asortyment Bialconu, który jest w sprzedaży w tym sklepie jest nieco ubogi i są to głównie końcówki kolekcji. Powiedziała mi również, że broszki na pewno znajdę w firmowym sklepie Bialconu na ul. Północnej lub w sklepie partnerskim w C. H. Rywal.
Ponieważ najbliższym supermarketem w miejscu, gdzie mieszkam jest Polo Market, często robię tam zakupy. Lubię chodzić do Polo Marketu, ponieważ wiem, gdzie leży dana rzecz. Zakupy przebiegają mi tam dość sprawnie. Jedynym minusem zakupów w tym sklepie jest odwieczna kolejka do kasy. Najczęściej jedna kasa jest tylko otwarta, a kolejka do niej, aż się zakręca. Kiedy ktoś prosi, aby druga kasa została otwarta, często kończy się to głuchym echem. Zatowarowanie w tym sklepie jest w porządku, owoce kuszą kolorem i ekspozycją, bułeczki, które pieką się w piecu, wodzą nasze zmysły. Obsługa jest miła i sprawna. Gdyby nie wieczne kolejki do kas, zakupy w tym sklepie byłyby czystą przyjemnością.
Niedługo zbliża się termin mojej operacji. Przed położeniem się do szpitala miałam zlecone zrobienie badań. Nie wiedziałam jednak kiedy dokładnie mam zgłosić się na badania, więc postanowiłam zadzwonić do poradni.
Telefon odebrała bardzo sympatyczna pielęgniarka. Kiedy wytłumaczyłam jej z jakim problemem dzwonię pielęgniarka od razu udzieliła mi fachowych informacji. Powiedziała mi jakie dokładnie badania będę musiała zrobić. Podała mi również datę i godzinę kiedy mam się zgłosić. Pielęgniarka była bardzo miła i udzieliła mi szczegółowych informacji.
Wzięłam dzisiaj dzień wolny, aby pójść do lekarza ze swoim przeziębieniem. Miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia i do lekarza mogłam pójść dopiero po godz 12. Zadzwoniłam około 8 rano do recepcji i zarejestrowałam się do lekarza rodzinnego Z.
Pracownica powiedziała, abym przyszła po godz. 9. Powiedziałam jej, że mogę być dopiero po godzinie 12. Wówczas pielęgniarka poinformowała mnie, że lekarz po godzinie 12 jedzie na wizyty domowe i nie będzie go przez jakiś czas.
Około godz 13 ponownie zadzwoniłam do przychodni. Okazało się, że doktora nadal nie ma. Wówczas pracownica zaproponowała mi, abym podała jej swój numer telefonu i obiecała mi, że zadzwoni do mnie gdy lekarz się pojawi. Zgodnie z obietnicą około 14 otrzymałam telefon z przychodni, że lekarz już przyjmuje.
Jestem bardzo zadowolona z zachowania personelu przychodni. Recepcjonistka okazała się być bardzo życzliwą osobą.
Zajrzałam do tego jednego z trzech salonów jubilerskich w centrum handlowych "Karolinka", by zapytać, czy mają jakieś wisiorki z motywami muzycznymi. Dwie panie akurat obsługiwały klientki, więc za ten czas rozejrzałam się po bardzo drogiej ekspozycji ustawionej tematycznie: obrączki ślubne, krzyżyki, srebro, złoto, inne wisiorki, kolczyki itd. Pani przede mną próbowała znaleźć coś, co pasowałoby do jej pierścionka. Ekspedientka wyciągnęła dla niej kilka propozycji i próbowały je przypasować, ale pani nic nie wpadło w oko. Druga klientka wybierała już coś poważniejszego i wypytywała o wszelkie możliwe szczegóły, a pani odpowiadała na każde jej pytanie. Potem nadeszła moja kolej i spytałam o wisiorki z nutkami lub kluczami. Pani powiedziała, że nie mają, ale sporo ludzi o nie pyta od dłuższego czasu, bo to dosyć częsty pomysł na prezent. Hm... skoro jest popyt, to czemu czegoś takiego nie dadzą do sprzedaży?
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.