Dzień dobry, dziękuję za ocenę wizyty w placówce mBanku. Jestem zadowolony z faktu, że wszystko przebiegło bez zarzutu. Serdecznie zachęcam do korzystania z usług mBanku także w przyszłości. Z pozdrowieniami Rafał Chyra, mBank
Dobrze. Na...
Dobrze. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu, zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Rewelacyjnie. Na plus: wiedza i kompetencje personelu, zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Rewelacyjnie. Na plus: wiedza i kompetencje personelu, zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Bardzo dobrze. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu, zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Byłam stałym klientem tejże stacji, jednak po ostatniej wizycie z chęcią przeniosę się do konkurencji. Korzystałam z usług BP głównie dlatego, że posiadam kartę Payback, a przejeżdżając miesięcznie średnio 2000km mogłam zebrać spora liczbę punktów. Ceny w sieci nie są zbyt niskie, powiedziałabym nawet, że porównując do konkurencji lekko zawyżone. Pragnę opisać przebieg mojej ostatniej wizyty na stacji Paliw BP z Żywcu, gdyż uważam, że jakość obsługi z jaką się spotkałam powinna znaleźć zainteresowanie wśród osób odpowiedzialnych za standardy panujące w firmie. Mam świadomość tego, że BP jako "sieciówka" pracuje wedle ustalonych norm obsługi klienta, jednak mam wrażenie, że pracownicy w Żywcu niekoniecznie się do takowych stosują, ale przejdę do rzeczy. Podjeżdżając na stację okazało się, że podjazd pod dystrybutor blokuje stojący w poprzek samochód obstawiony dookoła pachołkami. Pozwoliłam sobie zatem podjechać od drugiej strony wjeżdżając frontem. Wjechanie tyłem było utrudnione ze względu na fakt, że przy wejściu stały samochody innych klientów. Tankowałam gaz więc wezwałam obsługę. Pani po podejściu do mnie naskoczyła na mnie z pretensjami mówiąc: "jak to pani podjechała, co to pani robi?", na co grzecznie odpowiedziałam, że wjechanie tyłem było utrudnione ze względu na stojące samochody. Pani szyderczo odpowiedziała: "ale co mnie to w ogóle obchodzi?" W tym momencie zdębiałam. Chciałam odpowiedzieć, że to nie moja wina, że wjazd od właściwej strony blokuje zepsuty jak mniemam samochód, którego jak najszybsze usunięcie powinno być w gestii obsługi, jednak darowałam sobie dalszą dyskusję. Popatrzyłam tylko na stojącego obok Czecha, który także czekał na obsługę i który podjechał dokładnie tak samo jak ja. Wymieniliśmy się uśmiechami, po czym udałam się do kasy w celu zapłaty. W momencie gdy stałam przy kasie na stację weszła inna Pani z obsługi, która zauważywszy wśród klientów swoich znajomych zaczęła się z nimi witać, po czym pomiędzy osobami nastąpiła głośna rozmowa na tematy osobiste. Nie uważam takiej sytuacji za nic złego, jednak w tym przypadku osoby zachowywały się bardzo głośno i wręcz prostacko. Po zapłaceniu rachunku udałam się do samochodu i odjechałam. Gdybym tego dnia przeprowadzała audyt na stacji, podejrzewam, że obsługująca mnie Pani mogłaby mieć nieprzyjemności. Pragnę dodać, że są wśród obsługi tej stacji także osoby, które wykonują swoje obowiązki bardzo dobrze, jednak przez te kilka pozostałych osób psujących atmosferę i obniżających standardy firmy, ja nie będę już korzystać z usług tej stacji.
Karczmę Ochodzita odwiedziliśmy wraz ze znajomymi w Dzień Kobiet tego roku. Pomimo dość późnej, wieczornej godziny, parking był pełen samochodów. Po wejściu do środka okazało się, że mamy sporo szczęścia, gdyż wolne były zaledwie dwa stoliki. Wnętrze było przytulne i ciepłe. W porównaniu do podobnych obiektów tego typu w okolicy, miało sporo klimatu. Widać, że właściciele dbają o każdy detal, by klienci czuli się tu wyjątkowo. Atmosferę wieczoru podsycała grająca z przytupem góralska kapela, która pomimo wielkiego postu porwała niektórych gości do tańca. Pomimo pełnej restauracji kelner podszedł do nas niemal natychmiast - widać, że liczba osób z obsługi była dostosowana do panującego ruchu. Po wyborze dać z karty złożyliśmy zamówienie. Nasza grupa liczyła 9 osób i każdy wybrał coś innego. Niezdecydowanym w wyborze pomógł miły kelner, który doskonale potrafił wstrzelić się w gust, pytając o preferencję i smak. Obsługa w tym miejscu nie jest jak w typowych restauracjach. Kelnerzy ubrani w regionalne stroje są wyluzowani, posługują się góralską gwarą i chętnie wdają się w rozmowę z klientami, co oceniam na plus. Wielkość porcji w porównaniu do cen wręcz niemożliwa. Średnia cena drugiego dania to 25zł, a porcja jest taka, że nie tylko kobiety, ale i postawni mężczyźni mieli problem ze zjedzeniem dania w całości. Ja zamówiłam pieczoną karkówkę z zapiekanymi ziemniaczkami i surówkami. Mięso było delikatne, rozpływało się w ustach, a sos dobrze zrobiony. Dania miały naturalny smak bez żadnych sztucznych "ulepszaczy". Większość z osób miała jako dodatek do dania te same dwa rodzaje surówek, co świadczy o ich świeżości. Z racji tego, że nasza wizyta była w Dzień Kobiet, każda z Pań otrzymała od kelnera tulipana. Rzadko można spotkać się z tak miłym gestem. Miejsce oceniam na szóstkę z plusem. Nie znalazłam ani jednego elementu, do którego można byłoby się przyczepić. Na pewno wrócimy tam nie raz.
Wizyta w restauracji była spontaniczną decyzją. Wnętrze nie zachęciło mnie do jej odwiedzenia. Rzucało się w oczy, ale jak dla mnie nie sprawiało wrażenia "porządnej" restauracji, raczej lekko kiczowatej. Chodzący kowboje, kręcący pistoletem-atrapą na palcu oraz Panie, które ze swym odsłoniętym brzuchem i dekoltem przypominały Panie wykonujące inną profesję jak dla mnie poniżej krytyki. Po zajęciu stolika (nie mieliśmy zbyt dużego wyboru z racji tego, iż była to niedziela i ruch był spory) podeszła do nas Pani, która podała karty menu. Powiedzieliśmy, że jesteśmy pierwszy raz w meksykańskiej restauracji, mimo to, nie spotkaliśmy się z jej strony z żadną rekomendacją potrawy. Dopiero na nasze pytania, Pani zaczęła udzielać odpowiedzi. Po zamówienia dania otrzymaliśmy "czekadełko" w postaci nachosów. Na danie pomimo ruchu nie czekaliśmy długo, czas oczekiwania określiłabym jako standardowy. W międzyczasie Pani kelnerka podeszła do nas i podała nam wizytówkę ze swoim imieniem. Rozumiem, że jest to swojego rodzaju sposób nawiązania indywidualnej więzi z klientem, mimo to ja go nie kupuję. Danie nie smakowało mi, było tłuste, a ziemniaki zapiekane wręcz ociekały tłuszczem. Po moim pytaniu, czy sałatka zawiera ocet, kelnerka odpowiedziała, że nie wie i że musi zapytać kucharza. Minus dla obsługi, gdyż Pani powinna znać dokładny smak i skład potraw, w końcu ona podaje je klientom i za nie pośrednio odpowiada. Po chwili Pani przyszła z kuchni i poinformowała, iż faktycznie w sałatce jest ocet (którego nie jadam). Cena jak za to, co otrzymałam stanowczo za duża. Nie było to nic specjalnego jak na kwotę ponad 50 zł. Moje danie oceniam na 1,5 w skali 1-10, jednak mojemu narzeczonemu jego danie smakowało, więc nie skreślam tej restauracji. Trzeba wziąć pod uwagę, że pewne kwestie są rzeczą gustu, jednemu smakują innemu nie. Do restauracji raczej nie wróciłabym ponownie, uważam, że w mieście takim jak Wrocław jest wiele ciekawszych miejsc, zwłaszcza blisko rynku.
W restauracji miałam okazję gościć trzy razy. Pierwszy raz kilka lat temu podczas imprezy okolicznościowej oraz dwukrotnie w sierpniu tego roku. Skupię się na tych ostatnich pobytach. Podczas pierwszego z nich dokonaliśmy wcześniej rezerwacji stolika, pomimo, iż był to środek tygodnia i nic nie wskazywało na sporą ilość gości, woleliśmy jednak zrobić to wcześniej. Pani, która przyjmowała zamówienie była miła, miała sympatyczny głos, jednak brakowało w rozmowie zaangażowania z jej strony. Nie przedstawiła się także na początku rozmowy, co wydało mi się bardzo profesjonalne jak na lokal, który nieoficjalnie nazywa się najlepszą restauracją w mieście. Po przybyciu w dniu kolacji od razu wskazano nam miejsce. Stolik średnio nam odpowiadał, gdyż usytuowany był między innymi stolikami pełnymi gości, co znacznie obniżało nasz komfort, tak rozmowy jak i ogólnego samopoczucia. Warto zaznaczyć, że były w restauracji zaułki, gdzie żaden ze stolików nie był zajęty, więc nie wiem dlaczego właśnie tam nas usadowiono. Szybko podano nam kartę menu. Wywnioskowaliśmy, że Pan, który nas obsługiwał jest szefem sali lub starszym kelnerem. Dano nam swobodę wybory dań nie poganiając nas przy tym i nie podchodząc co 2 minuty z pytaniem: "Czy już się Państwo zdecydowali". Kelner wykazywał się sporą kompetencją, dokładnie opisywał potrawy, znał pochodzenie składników oraz sposób przyrządzania poszczególnych dań, co rozbudziło w nas jeszcze większy apetyt. Zupa została podana bardzo szybko a kilka minut po jej konsumpcji podano nam drugie danie. Po spożyciu kolacji poinformowaliśmy Pana, iż posiadamy zaproszenie opiewające na pewną kwotę, a resztę dopłacimy. Pan przyniósł rachunek, wszystko odbyło się sprawnie i bez problemu. Zadowoleni z obsługi zostawiliśmy napiwek. Druga wizyta była mniej udana od poprzedniej. Po zajęciu miejsca poinformowaliśmy Panią, że mamy zaproszenie. Kelnerka prawie w ogóle się nie uśmiechała, w przeciwieństwie do kelnera z wcześniejszej wizyty, nie było widać w jej pracy pasji ani zaangażowania. Dania serwował nam inny kelner. Robił to bardzo profesjonalnie, podając dania zawsze z prawej strony i za każdym razem opisując je. Wyszliśmy tak samo najedzeni jak za poprzednim razem, lecz nasze wrażenia odnośnie obsługi były mniej korzystne. Jeżeli chodzi o ceny to mimo najwyższej jakości serwowanych potraw uważam, że są ciut za wysokie jak na miasto takie jak Bielsko. W pobliżu jest wiele innych, równie dobrych restauracji o niższych cenach. W ogólnym rozrachunku restaurację oceniam na 4+.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.