Podczas ostatniej wizyty na stacji benzynowej otrzymałam kupon upoważniający do uzyskania podwójnej ilości punktów payback przy kolejnym tankowaniu, a że dzisiaj mijał termin jego wykorzystania postanowiłam uzupełnić paliwo. Zajechałam na stację, ku mojemu zdziwieniu wszystkie dystrybutory były puste (mimo godziny szczytu). W srodku jednak była kolejka. Czynna była tylko jedna kasa - druga pracownica mimo iż była kolejka układała towary na pólce. Kolejka posuwała się dość wolno a kasjerka była nieco rozkojarzona - dwa razy zapytała mnie czy chcę fakturę, nie odpowiedziała też gdy odchodzą powiedziałam do widzenia. Plus za czystość na stacji.
Do Ski Teamu pojechałam z kuzynką, zapaloną narciarką, która chciała kupić nowy sprzęt. Duży sklep, bardzo duży wybór towarów. Połozony jest na uboczu, poza centrum, koło niego nic innego nie ma, żadnych sklepów itp. czyli jesli chce sie tam pojechać to nie da się załatwić przy okazji niczego innego. Plusem jest fakt, iż przed sklepem da się wygodnie zaparkować. Byłymy jedynymi klientkami, więc sprzedawca mógł poświęcić nam całą swoją uwagę i sporo czasu. Był uprzejmy, ale trochę mało przekonujący, nie do konca umiał przekonac klienta co do zalet konkretnego sprzetu i jego wyzszosci nad innym. Kuzynka obejrzała sporo sprzetu, nie była jednak zdecydowana co kupić i postanowiła przemyslec sprawę. Wyszłysmy tylko z nowymi goglami.
Empik w centrum handlowym Panorama jest dość mały w porównaniu do innych salonów, to chyba najmniejszy Empik w Poznaniu. Tym samym wybór towaru nie jest tak szeroki jak gdzie indziej. Nieco dziwny wydaje mi się też układ sklepu, czasem trudno się w nim zorientować. Szukałam dwóch książek, niestety żadnej z nich nie było w salonie, więc kupiłam tylko czasopisma. Obsługa poprawna, ale widać już było na sprzedawcy zmęczenie bo całym dniu pracy - kolejka do kasy nie była długa, ale poruszała się dość wolno.
Miałam ochotę na małą zmianę wyglądu, więc umówiłam się do fryzjera. O wyznaczonej godzinie zjawiłam się w salonie. Przywitała mnie uprzejma recepcjonistka i wskazała miejsce, gdzie mogę zostawić płaszcz. Następnie pojawił się mój fryzjer, przywitał się ze mną i zaprosił mnie do przejścia w głąb salonu, do stanowiska do mycia włosów. Mycie było połączone z masażem - co za relaks, najchętniej chodziłabym tam codziennie:)
Po myciu przeszliśmy już na właściwe stanowisko. Zaproponowano mi coś do picia - zdecydowałam się na kawę. Przed rozpoczęciem strzyżenia fryzjer wypytał mnie dokładnie o moje oczekiwania odnośnie fryzury, przedstawił też swoją wizję i upewnił się czy ją akceptuję. Cięcie i modelowanie upłynęło w przyjemnej atmosferze. Efekt końcowy był w pełni zadowalający, więc mogę smiało polecić ten salon.
Piekarnia Tosmak oferuje bardzo smaczne wyroby - chleby, bułki i rozmaite ciasta. Sklepik jest nieduży, zawsze jest tam czysto, przyjemny zapach. Minusem jest fakt, iż zazwyczaj jest tam kolejka, ale świadczy to o dużej popularnosci wyrobów. Niby w okolicy sklepów z pieczywem jest dużo, i to zaraz obok, ale własnie w Tosmaku jest zawsze najwiecej ludzi. Kolejka posuwa się sprawnie - pracownice są przyzwyczajone do szybkiej pracy.
Zauważyłam jednak, że do sklepu najlepiej przyjść nie później niż pół godziny przed zamknięciem. dzisiaj byłam 20 minut przed godziną zamknięcia, a towaru było już bardzo mało i widać było, ze pracownice już zamykały. jedna z nich myła podłoga, druga przecierała blaty - moim zdaniem skoro sklep jest otwarty do 18 to do tej godziny powinna się normalnie odbywać obsługa klienta, a prace porządkowe nalezy zostawić na później.
Jakiś czas temu zmieniałam adres firmyi zgłosiłam to do Play, na moim koncie widnieje jednak wciąż poprzedni adres. Zadzwoniłam dzisiaj na infolinię w tej sprawie - plus za szybki czas oczekiwania na połączenie z konsultantem. pracownica, z którą rozmawiałam była miła i uprzejma, niestety nie mogła mi pomóc bo nie pamiętałam hasła abonenckiego z umowy. Muszę więc je znaleźć i zadzwonić ponownie.
Moim zdaniem to bardzo niewygodne, że weryfikacja może nastąpić wyłącznie za pomocą hasła. W obecnych czasach ma się tyle rozmaitych haseł, numerów, pinów itp. że naprawdę trudno to wszystko zapamiętać. Tak jakby do weryfikacji nie wystarczyła znajomość podstawowych danych typu pesel itp. czy podstaowych danych dot. firmy.
Zadzwoniłam dzisiaj do BPH na infolinię aby uzyskać informację na temat wysokości odsetek od kredytu. Bardzo długi i denerwujący proces wybierania tematów rozmowy i weryfikacji klienta. To wszystko oczywiście ma według banku "usprawnić obsługę" moim zdaniem jednak ją wydłuża. Ja osobiście po kilku minutach rozmowy z maszyną dostaję szału, a mój poziom agresji znacząco wzrasta. Chciałabym móc po prostu wybrać numer i od razu zostać połączona z konsultantem, a nie wysłuchiwać za każdym razem "jeśli chcesz coś tam wybierz 1, jeśli cośtam wybierze 2....." itp.
Do samej rozmowy z konsultantem nie mam zastrzeżeń - była krótka, uprzejma i rzeczowa. Tylko śmieszy mnie fakt, ze aby odbyć krótką rozmowę muszę wcześniej 3 razy dłużej rozmawiać z maszyną :)
Byłyśmy z koleżanką w Browarze i naszła nas ochota na kawę. Najpierw chciałyśmy iść jak zawsze ostatnio do Starbucksa, ale wszystkie stoliki były tam zajęte, zdecydowałyśmy się więc na Coffee Team. I to był dobry wybór, tam znalazłyśmy wygodny, narożnikowy stolik, przy którym można było i swobodnie porozmawiać i jednocześnie popatrzeć sobie na przechodzących za szybą ludzi. Obsługa miła i pomocna - barmanka zapytana o różnicę pomiędzy dwoma kawami, które nas zainteresowały udzieliła wyczerpujacej odpowiedzi. Zamówiona kawa bardzo smaczna, aromatyczna, o ciekawym smaku. Otrzymałyśmy ją dość szybko. Moja towarzyszka zamówiła tez ciastko - wyglądało bardzo ładnie, podobno również było smaczne. Polecam to miejsce - miła obsluga i dobra kawa.
Weszłam do Promodu obejrzeć co mają ciekawego. Sklep średniej wielkosci, ale ubrań jest w nim bardzo dużo. Moim zdaniem za dużo, bo przez to trudno cokolwiek znaleźć. Ubrania są powieszone jedno przy drugim, bardzo blisko, trochę trudno się je przegląda, trzeba mieć szczęscie zeby znaleźć coś ciekawgo, albo poświęcić na to naprawdę sporo czasu. przydałaby się lepsza ekspozycja, tak by łatwiej można wszystko szybko przejrzeć. Moim zdaniem w sklepie było też za ciemno, takie oświetlenie sprawia dość ponure wrażenie. O obsłudze nie mogę dużo powiedzieć -jedna ze sprzedawczyń przywitała mnie, ale mimo, ze spędziłam w sklepie sporo czasu nie podeszła do mnie (a klientów w sklepie było mało, więc nie była zajęta obsługą innych).
Bardzo często robię zakupy w Piotrze i Pawle, ale w sklepie tej sieci na osiedlu Stare Żegrze byłam chyba po raz pierwszy. To zdecydowanie najmniejszy Piotr i Paweł w jakim kiedykolwiek byłam a tym samym wybór towaru nie był tak duży jak w innych, większych sklepach. Niemniej byłam tam dzisiaj kupić podstawowe produkty spożywcze, więc w takim kontekście na mały wybór nie mogę narzekać, bo nabyłam wszystko co chciałam. To jednak sklep na mniejsze i średnie zakupy, jeśli chce się mieć pełny wybór rozmaitych produktów to lepiej wybrać się do któregoś z większych sklepów.
W sklepie było czysto, panował porządek, obsługa byłą uprzejma. Kolejki przy kasach średnie, posuwały się dość sprawnie.
To przychodnia, w której pracują weterynarze z prawdziwego zdarzenia. Fachowcy, z rewelacyjnym podejściem i naprawdę wielkim sercem do zwierząt. Przed rozpoczęciem badania/zabiegu starają się uspokoić pacjenta (jego właściciela zresztą też:)), a właścicielowi wszystko dokładnie wyjaśnić. Są cierpliwi, mają dużą wiedzę. Mojemu poprzedniemu psu przedłużyli życie o kilka lat, choć w innym gabinecie nie dawano mu już szans. Teraz chodzę z psem wyłącznie do nich. Można też liczyć na ich poradę w kwestiach nieco wykraczających poza samo zdrowie zwierząt-mi np. polecili bardzo dobrego trenera dla psów.
Przepaliło mi się jedno ze świateł w samochodzie. Sama nie umiem tego wymienić, nie wiem też jaką żarówkę kupić, a nie chcialam czekać do jutro aż mój chłopak wróci z delegacji i się tym zajmie, więc podjechałam do Carmena. To duży serwis więc miałam nadzieję, że taką drobnostkę załatwią na poczekaniu. Weszłam do środka i stanęłam przy ladzie. Nikogo za nią nie było. No nic, stoję i czekam. Po jakiś mniej więcej 2 minutach zjawił się pracownik. Nie przywitał mnie, zapytał tylko "tak, słucham". Powiedziałam o co mi chodzi i czy ktoś może mi pomóc. Pracownik powiedział, że aktualnie wszyscy mechanicy są zajęci i trzeba czekać (tak, zwracał się do mnie w takiej formie. Nie proszę poczekać, czy może pani poczekać ale "trzeba czekać" "trzeba cośtam" itp). Zapytałam ile to może potrwać - powiedział, że nie wie, to trudno określić. Postanowiłam drążyć temat, zapytałam więc ale mniej więcej jak długo - odparł, że nie wie, może być godzina, a może być znacznie więcej, ale można się umówić,- najbliższy wolny termin jest kolejnego dnia.
Cóż, obsługa nie przypadła mi do gustu. Nie chodzi mi o to, ze nie mieli dla mnie czasu, w końcu nie byłam umówiona i liczyłam się z tym, ze wszyscy będą zajęci. Mam zastrzeżenia do podejścia pracownika - nie przywitał się ze mną, był znudzony, mówił półsłówkami, nie starał się nawet wykazać zainteresowania. Szczerze mówiąc odniosłam wrażenie, ze stara się mnie spławić. Cóż, może takimi drobiazgami nie chce im się zajmować.
Wpadłam do "Maca" na kawę i ciastko. Przed lokalem jest dość maly parking - objechałam go dwa razy w kółko, ale wszystkie miejsca były zajęte, zaparkowałam więc kawałek dalej pod Carmanem.
W środku restauracji było czysto, schludnie. Nie było widocznych żadnych śmieci, stoliki były uprzątnięte. Ustawilam się w kolejce do najkrótszej kasy - przede mną były dwie osoby. Jak na MacDonalda, w którym zazwyczaj obsługa idzie szybko stałam w tej kolejce dość długo, aczkolwiek czas jeszcze do zaakceptowania. Sprzedawczyni sprawiała wrażenie zmęczonej, miała niedbałą fryzurę i lekko rozmazany makijaż. Obsługiwała mnie mechanicznie, rutynowo, nie mniej starała się koncentrować na obsłudze. Otrzymana kawa była ciepła, smaczna, ciastko gorące i jak zawsze pyszne. To właśnie lubię w McDonaldzie, że wszystko smakuje zawsze tak samo. oczywiście jakoś potraw jest dyskusyjna i albo to komuś smakuje albo nie, niemniej zawsze smakuje tak samo. Mi osobiście ciastka i lody z Maca bardzo smakują.
Sklepy Venezia są jak nałóg - nie mogę się oprzeć pokusie wejścia do
środka. W sklepie było czysto, buty były efektownie wyeksponowane na półkach. W centralnej części salonu umieszczono obuwie z nowej
kolekcji, po bokach przecenione modele z poprzedniej. Jedna ze
sprzedawczyń stała w pobliżu wejścia i witała wchodzących. Dwie inne
pracownice znajdowały się na sali sprzedażowej. Obejrzałam nową
kolekcję i już chciałam wychodzić gdy moją uwagę przykuły piękne
skórzane botki, przecenione o połowę. Miałam już nie kupować więcej
butów, ale co tam, raz się żyje. Po prostu musiałam jej mieć! Jedna ze
sprzedawczyń zauważyła moje zainteresowanie obuwiem i zagadnęła mnie.
Zapytałam czy jest rozmiar 38, niestety odpowiedź była negatywna.
Pracownica zaproponowała mi przymierzenie numeru 37, który podobno wypada nieco większy. Zgodziłam się, ale niestety buty były za małe.
Sprzedawczyni zaproponowała mi dwa inne modele dostępne w moim rozmiarze, niestety nie spodobały mi się aż tak. Na koniec pracownica zaoferowała, że zadzwoni do innych salonów Venezii w Poznaniu i sprawdzi czy mają dostępny interesujący mnie model. Poprosiła mnie o chwilę cierpliwości i zniknęła na zapleczu. Po kilku minutach wróciła z dobrą wiadomością - poinformowała mnie, że buty są dostępne w innym sklepie. Bardzo miła, zaangażowana obsługa, polecam.
Wystrój Baru jest bardzo prosty, powiedziałabym nawet nieciekawy, ale jest
czysto. Ciekawym elementem jest akwarium - bardzo czyste i zadbane. W
lokalu zawsze znajduje się kilka aktualnych gazet, które można
przejrzeć czekając na posiłek. W karcie znajdziemy szeroki wybór dań z
drobiu, wieprzowiny, ryb, owoców morza, zupy i sajgonki. Na deser owoce w
cieście.
Mimo sporego wyboru dań większość z nich smakuje bardzo podobnie,
niemniej jedzenie jest świeże, smaczne i tanie. Jeśli będzie się
traktować to miejsce jako bar, gdzie idzie się coś szybko zjeść (w
koncu to właśnie takie miejsce) to będzie się zadowolonym. Jeśli
oczekuje się wyszukanej orientalnej kuchni to zdecydowanie trzeba udać
się gdzie indziej.
W lokalu była jedna dziewczyna, która pełniła funkcję
barmanko-kelnerki. Była pogodna, kontaktowa, uprzejma. Orientowała się w
menu - bez zastanowienia czy pytania kucharza wiedziała które dania są
mniej, a które bardziej pikantne, wiedziała też jakie składniki się w
nich znajdują.
Na jedzenie nie czeka się długo, jak już wcześniej wspomniałam jest
świeże i moim zdaniem smaczne, pod warunkiem, że nie traktuje się tego
jako typowej kuchni orientalnej, ale raczej podstawową wariację na jej
temat.
Bardzo smakowały mi jabłka i banany w cieście. Jakiś czas temu
wprowadzono możliwość zamówienia małej i dużej porcji każdego dania
- to dobry pomysł, bo jeśli nie jest się bardzo głodnym to mała porcja
w zupełności wystarcza.
W centrum handlowym M1 znajduje się stoisko z kosmetykami Inglot. Używam lakierów do paznokci i cieni do powiek tej firmy ze względu na bardzo szeroką gamę kolorów, przystępne ceny i niezłą jakość. Tym razem nie miałam zamiaru nic kupować, tak naprawdę przystanęłam przy stoisku tylko dlatego, że czekałam na chłopaka, który poszedł sprawdzić lotto. Dla zabicia czasu zaczęłam więc oglądać kosmetyki. Przyglądałam się akurat podkładom i korektorom do twarzy gdy zagadnęła mnie pracownica i zapytała czy może mi coś doradzić. Odparłam, że nie szukam niczego konkretnego, tak tylko oglądam. Mimo tego sprzedawczyni widząc jakie kosmetyki oglądam zaczęła mi opowiadać o ich właściwościach. Mówiła do jakiej skóry które się najlepiej nadają i jaki efekt dają. W bardzo naturalny sposób wywiązała się między nami rozmowa. Szczególnie zainteresowały mnie korektory pod oczy - sprzedawczyni zaproponowała, że pokaże mi ich działanie na mojej skórze. Widząc jej sporą wiedzę na temat kosmetyków i makijażu zgodziłam się. I faktycznie, super dobrała mi korektor. Wyglądał na skórze tak dobrze, maskował cienie pod oczami i odświeżał spojrzenie, że zdecydowałam się go kupić.
Moim zdaniem taka sprzedawczyni to skarb-potrafi nawiązać rozmowę, zainteresować klienta i tym samymi sprzedać produkt osobie, która nie ma zamiaru niczego kupować:)
Szkoda tylko, że Inglot nie ma w M1 osobnego pomieszczenia, tylko stoisko na otwartej przestrzeni, w oddzielnym lokalu na pewno robiłoby się zakupy przyjemniej. Przydałoby się więcej prywatności, lepsze oświetlenie, bo trochę głupio próbuje się kosmetyki na środku pasażu handlowego, na widoku innych ludzi.
Znajomi zapowiedzieli się, że w poniedziałek wpadną z wizytą, więc trzeba było dokupić jedzenia. Wczoraj byłam w Realu, więc dzisiaj zdecydowałam się na Carrefour. Dojazd do marketu jest dość utrudniony - ze względu na budowę Obi dojazd od jednej strony jest zamknięty, musiałam więc zawrócić, nadrobić drogi i dojechać z drugiej strony. Z uwagi na budowę jest też zmniejszony parking, jest też na nim sporo błota.
W Carrefourze ceny były dość atrakcyjne. Przydałoby się jednak popracować nad porządkiem i ogólnie wystrojem sklepu - zaraz po wejściu na sale sprzedażową poustawiane są duże kosze z przecenionymi/promocyjnymi towarami. Znaleźć tam można wszystko: książki, płyty, naczynia i sztućce na wagę, odzież itp. W większości koszy jest rozgardiasz, nie wygląda to zachęcająco, raczej sprawia wrażenie jakieś wyprzedaży garażowej niż sieciowego sklepu.
Po dotarciu do stoiska z owocami po raz kolejny w Carrefourze zauważyłam ... lekko zgniłe mandarynki. Czyżby to byla wizytówka tego sklepu? Widziałam je tam już kilkakrotnie, uwagi na ten temat pojawiają się też w opiniach innych osób.
Chciałam kupić lody na deser, wybór był średni, np. z szerokiej gamy sorbetów firmy Grycan dostępne były wyłącznie malinowe, ale spokojnie dałoby się coś wybrać. Gdy sięgnęłam po wybrane opakowanie okazało się ono jednak miękkie. Sprawdziłam kolejne opakowania, niestety to samo-wszystkie były miękkie. Zrezygnowałam z zakupu lodów, bo skoro w sklepowej lodówce były one już miękkie, to do domu przywiozłabym kompletnie rozmrożone. To już kolejny raz gdy w tym sklepie spotykam się ze zbyt słabo zmrożonymi lodami, może na stałe chłodziarki są nastawione na zbyt wysoką temperaturę?
Pozytywne zaskoczenie miało miejsce przy kasach - było ich otwarte stosunkowo dużo, więc nie było kolejek i obsługa szła sprawnie. Kasjerka była uprzejma, uśmiechnięta.
Podsumowując ceny w markecie są atrakcyjne, wybór towarów przyzwoity, trzeba jednak popracować nad porządkiem i jakością niektórych produktów.
Sobotnie zakupy w Realu. Specjalnie pojechaliśmy dość wcześnie, by uniknąć największego tłoku. I faktycznie, na sali sprzedażowej jest dość swobodnie. Nie ma specjalnie dużo ludzi, więc można zrobić zakupy w spokoju. Jest za to bałagan - powywracane produkty w koszach, brudno przy wagach na stoisku warzywa-owoce, generalnie sklep nie robił specjalnie dobrego wrażenia. Ceny produktów w promocji atrakcyjne, ceny pozostałych towarów w innych marketach są chyba nieco niższe (a przynajmniej części z nich, np. imbir, limonki, pomelo itp).
Mimo stosunkowo małej ilości klientów w sklepie przy kasach długie kolejki. Trafiliśmy na kasjerkę, która chyba była nowa - sprawiała wrażenie przerażonej i pracowała bardzo wolno, co chwilę się myliła, szukała kodów, dzwoniła gdzieś po pomoc. Nie mam absolutnie pretensji do niej samej, wręcz przeciwnie - było mi jej żal, widać było że jest przestraszona i się stara, mam pretensje do kierownictwa sklepu bo najwyraźniej nie przeszkalają wystarczająco pracowników przed rozpoczęciem przez nich pracy. Uważam, że zanim posadzi się nowego pracownika na kasie należy się upewnić czy na pewno już on wszystko umie, zarówno dla dobra klientów jak i dla dobra pracownika.
Douglas w Plazie jest duży, przyciąga wzrok efektownymi witrynami. Weszłam do środka. W sumie nie miałam zamiaru nic kupować, ale powoli kończy mi się puder i chciałam obejrzeć inne. W salonie było czysto, towary stały równo na półkach, wszystko było elegancko wyeksponowane. Praktycznie natychmiast po przekroczeniu progu salonu zostałam przywitana przez jedną z pracownic. Po chwili przywitała mnie kolejna i zaproponowała pomoc - podziękowałam, chciałam się sama rozejrzeć po sklepie. Gdy oglądałam pudry przy stanowisku z makijażem podeszła do mnie następna pracownica i zapytała czy szukam czegoś konkretnego. Nawiązała się rozmowa, podczas ktorej pracownica pokazała mi kilka pudrów. Skupiła się jednak na nieznanych mi markach, pomijając te najbardziej popularne. Była miła i uprzejma, ale miałam wrażenie że proponuje mi tylko jakiś wycinek oferty, całkowicie pomijając największe firmy. Generalnie widać jednak w sklepie bardzo duże zainteresowanie klientem, obsługa jest kontaktowa, życzliwa.
Salon Maxima poleciła mi kosmetyczka. Miejsce zrobiło na mnie dobre wrażenie jeszcze przed rozpoczęciem zabiegu - czysta witryna, bardzo elegancka poczekalnia i profesjonalna, uprzejma recepcjonistka.
O wyznaczonej porze zostałam zaproszona do gabinetu. W przebieralni miałam do dyspozycji szlafrok i jednorazowe klapki. Sam gabinet był bardzo czysty, wyposażony w nowoczesny sprzęt. Kosmetyczka ubrana była w kitel, przed rozpoczęciem zabiegu zadała mi szereg pytań mających na celu ocenić stan mojej skóry itp. Dokładnie wyjaśniła mi też na czym zabieg będzie polegał i jakie są jego zamierzone efekty. Ze sposobu w jaki się wypowiadała mogłam wywnioskować, iż ma ona sporą wiedzę na temat kosmetologii, że doskonale się w temacie orientuje. Odnośnie techniki jej pracy - była delikatna, taktowna, dokładnie taka jaka powinna być według mnie dobra kosmetyczka. Co ważne podczas zabiegu nikt nam nie przeszkadzał, było cicho, mogłam się naprawdę zrelaksować. Ceny zabiegów są na średnim poziomie, nie są najniższe, ale nie są też bardzo wysokie, a wybór jest spory, również zabiegów bardziej specjalistycznych. To miejsce do którego na pewno będę chętnie wracać.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.