Ostatnio w mojej rodzinie pojawiła się nowa osoba. Postanowiłam odwiedzić moją maleńka siostrę i kupić jej jakiś mały upominek. Zdecydowałam się na zakupy w Pepco w Świdniku. Sklep mieści się w Galerii S. W sklepie było ciasno. Stojaki z rzeczami są poustawiane w taki sposób, ze ciężko jest wyminąć się w nich z inna osobą. Blisko wejścia zaraz po lewej stronie znajdował się stojak na którym były wywieszone grzechotki i akcesoria dla niemowlaków. Akcesoria były ładnie poukładane. Na każdym towarze były ceny. Podobało mi się, ze na produktach było zaznaczone dla jakiego przedziału wiekowego jest przeznaczona dana rzecz. Wybrałam bardzo ładną grzechotkę i udałam się w stronę kasy. Byłam niepocieszona, ponieważ zepsuł się terminal i musiałam za prezent zapłacić gotówką. Ceny są bardzo konkurencje w porównaniu z pobliskimi sklepami, w których można kupić artykuły dla dzieci. Obsługa sklepu była miła. Pani kasjerka zapytała mnie czy potrzebna mi siateczka, ale ponieważ brałam torbę prezentowa to podziękowałam jej.
W piątek poszłam do całodobowej apteki Fragal zrealizować receptę. Apteka mieści się przy ulicy Racławickiej. Przed apteka jest niewielki parking na 3 samochody. W aptece jest bardzo dużo miejsca. jest ona duża i ładnie oświetlona. Są w niej 4 stanowiska gdzie można dokonać zakupu. W aptece nie było dużej kolejki. Czynne było jedno okienko. Byłam 3 osobą w kolejce. Farmaceuta przywitał się ze mną i wziął ode mnie receptę. Podał mi cenę leku i za chwilę położył go przede mną w siateczce. Zapytałam czy mogę zapłacić kartą. Pan farmaceuta powiedział, ze tak i podał mi terminal. Dokonałam płatności i zakupu leku. W porównaniu z innymi aptekami lek był najtańszy. Apteka Fragal jest bardzo fajna apteka bo oprócz tego, ze jest czynna przez 24 h to leki są najtańsze w Świdniku.
W piątek wieczorem wybrałam się z moim chłopakiem na spacer. Na kolacje wymyśliliśmy kapki z białym serem na słodko. Poszliśmy do sklepu Carrefour po twaróg. Przeszliśmy przez stoisko z warzywami. Wybrałam kilka mandarynek, ale widok był odrażający, bo w skrzynkach było bardzo dużo popsutych owoców. Mieliśmy problem ze znalezieniem kostek sera w lodówkach. Poszliśmy jeszcze na stoisko z słodyczami, ale długo tam nie wytrzymaliśmy z pomieszczeń gdzie kiedyś były wędliny wydobywał się potworny smród, od razu miałam odruch wymiotny. Dlatego czym prędzej poszliśmy do kasy.
Przed południem wybrałam się na małe zakupy do Aldika. Chciałam kupić coś słodkiego. Podeszłam do lodówki z jogurtami i szukałam czegoś specjalnie dla siebie. następnie poszłam na stoisko z warzywami. Wybrałam kilka mandarynek. Warzywa wyglądały ładnie i świeżo. Kiedy podchodziłam do kasy by zważyć owoce. Pani z obsługi sklepu podpowiedział mi, ze numerek na kasie to 8. Następnie poszłam na stoisko z przyprawami i tam dostrzegłam deser w proszku Panna Cotta. od razu zdecydowałam się do wziąć, bo kiedyś go jadłam i bardzo mi smakował. Poszłam jeszcze poszukać 30% śmietanki bo była potrzeba do deseru. Ceny były atrakcyjne. W sklepie było czysto, a personel zawsze jest miło nastawiony do klienta. Poszłam do kasy i przy kasie stało kilkoro pracowników i rozmawiali ze sobą, ale nie przeszkadzało to w obsłudze klientów przy kasie.
W piątek wieczorem poszłam na pocztę wysłać przesyłkę. Najbliższa poczta znajduje się na ulicy Racławickiej 38 w Domu Rzemiosła. Poczta jest czynna do godziny 19.00. Urząd pocztowy mieści się w bardzo małym pomieszczeniu (ok 15 m2). Było w nim bardzo ciasno. Ledwo weszłam do środka. Przede mną stało kilka osób. Kiedy w końcu nadeszła moja kolej. Podłam pani paczkę. Pani spytała mnie czy to ma być list ekonomiczny. ponieważ to tata prosił mnie o wysłanie tej paczkę to powiedziałam, że miała ona kosztować 5,10 zł. Pani się uśmiechnęła i stwierdziła, ze ma to być w takim razie list ekonomiczny. Dopłaciłam 25gr ponieważ nie miałam już więcej znaczków w domu. Obsługa na poczcie była bardzo miła. Szkoda tylko, że to pomieszczenie pocztowe jest bardzo bardzo ciasne i niewygodne.
Wracając z uczelni do Domu zaszłam do Kiosku Ruchu na ulicy Staszica po Kurier Lubelski. Zapytałam czy są jeszcze egzemplarze a pani przywitała mi i powiedziała, że tak. Poprosiłam ją o jeden egzemplarz lokalnej gazety. pani skrupulatnie wyjęła gazetę z kupki i podała mi cenę dziennika. Podałam jej pieniądze i poczekałam na resztę. Pani byłą bardzo miła i uprzejma.
W czwartek brałam udział w Akademii Wiedzy Praktycznej - szkoleniu zorganizowanym przez Mars Polska. Szkolenie odbyło się na Wydziale Ekonomicznym UMCS w Lublinie. Przed wejściem na aulę odbyła się rejestracja uczestników. Każdy uczestnik dostał markowy zeszyt i ołówek, aby zapisywać ciekawe informacje. Szkolenie prowadził jeden z pracowników Firmy Mars. Tematem szkolenia był : " CatMan – unikalny zawód (tego nie nauczysz się na studiach), czyli czym jest Category Management?" Szkolenie zamieniło się w warsztat i każdy z uczestników mógł włączyć się w dyskusję. Wile zagadnień zostało popartych przykładami. Dla aktywnych uczestników organizatorzy przygotowali upominki. Szkolenie było bardzo ciekawe.
Znajomy namówił mnie na pizze w Klubokawiarni Archiwum na ulicy Akademickiej 4 w Lublinie. Nie byłam do końca przekonana bo ostatnim razem nie było tak super obsługi. Jednak zdecydowałam się. Weszliśmy do kawiarni i zajęliśmy stolik. Kolega poszedł do baru i wziął menu. Wybraliśmy co ans interesuje i poszedł złożyć zamówienie. Nikogo nie było przy barze, ani przy ty w tej sali gdzie bliźnimy ,ani w sali klubowej. Dopiero po kilku minutach, ktoś pojawił się przy barze. Na zamówienie czekaliśmy ok 20 minut. Pizza była bardzo duża, ale była niedobra. Była sucha i spieczona. Na początku nie dostałam sosu tylko musiałam się po niego upomnieć. Chciałam poprosić kelnera o herbatę, ale powiedział mi, żebym podeszła do baru. Poszłam do baru i chciałam zamówić herbatę, ale na 3 barmanów nikt nie zapytał mnie o cho chodzi. Podczas naszego ponad godzinnego spotkania w tej kawiarni obsługiwały nas co najmniej 3 różne osoby. Herbaty były przynoszone pojedynczo, dania również. Kiedy siedzieliśmy i poleliśmy herbatę, kelnerka przyszła i przeszkadzała nam wycierając a raczej rozmazując to co było na stolikach. Po raz kolejny wyszłam nie zadowolona z tej kawiarni. Młodzi studenci, którzy pracują w obsłudze nie zbyt wiele umieją a jakoś świadczonych przez nich usług jest co najmniej słaba.
Byłam umówiona z kolegą na godzinę 13.15 na Placu Litewskim. Ponieważ było zimno zdecydowałam się na kawę w Mc Donalds. Podeszłam do kasy i zamówiłam kawę. Kasjer przyjął ode mnie zamówienie ale zaczął rozmawiać z drugim kasjerem, a ich rozmowa nie powinna przebiegać przy gościach restauracji, bo rozmawiali o tym jak nie che im się pracować. Dostałam zamówioną kawę i poszłam na górę. W restauracji było w miarę czysto choć przy stolikach było dużo okruchów. Ciężko było znaleźć wolny stolik. Muzyka była bardzo nastrojowa, dlatego mogłam sobie w ciszy poczytać gazetę i odpocząć.
Szukałam prezentu mikołajowego dla mojego chłopaka. Chciałam mu kupić małą torbę sportową. Wybrałam się na zakupy do Centrum Handlowego Sezam- dawnej Galerii Centrum. Zdecydowałam się na sklep 50 Style. W sklepie było bardzo ciepło. Podeszłam do filara gdzie były zawieszone torby i od razu rzuciła mi się w oczy torba w bardzo atrakcyjnej cenie. Jeszcze dobrze jej nie obejrzałam, a już pojawiła się koło mnie panin, która mówiła, że "ta torba jest przeceniona". Mam oczy i widzę, ze jest przeceniona. Choć nie podoba mi się polityka sklepu gdzie ceny są ledwo widoczne na metkach a w szczególności pierwsza cyfra. Powiedziałam pani, że "chciałam ją obejrzeć", a ono rzuciła mi "to proszę wziąć ten egzemplarz w którym nie ma folii". Obejrzałam dwa egzemplarze, które zostały i zdecydowałam się na ten w którym była folia, bo na dwóch pozostałych były skazy. Pani na siłę chciała mi zaproponować drugą rzecz na którą miałbym 15% rabatu. Pochodziłam po sklepie ale nic dla siebie nie znalazłam. Podeszłam do kasy i tam po raz drugi słyszanym, żebym wybrała sobie a prezent jakiś portfelik, pasek lub coś jeszcze innego. Powiedziałam przy kasie, ze nie znalazłam nic ciekawego i poprosiłam o podliczenie tej torby. Pani nie była zbyt zachwycona. Trochę drażniło mnie, że od razu pracownice sklepu na mnie naskoczyły i "bombardowały" propozycjami. Ich zachowanie było zdecydowanie nachalne. Nie mogłam spokojnie pooglądać ubrań bo czułam się ciągle obserwowana. Mimo, ze zakupy się udały to nie jestem 100% zadowolona z obsługi w tym sklepie.
Po tańcach zapominałam wziąć coś do picia. Po drodze do domu miałam sklep LEM, który znajduje się na ulicy Hryniewicza 5. Jest to mały sklepik samoobsługowy. Pracowały w nim 2 panie. Podeszłam do półki z napojami i wybrałem ten, który mnie interesował. Ceny były raczej wysokie, ale nie chciałam już szukać innych sklepów. Podeszłam do kasy i podałam napój. Kasjerka była miła. Podliczyła mi napój i powiedział cenę. Panie miały ładne fartuszki w kolorach sklepowych. Obsługa przebiegła miło i sprawnie.
W środę uczestniczyliśmy w kolejnych lekcjach Akademii Stylu Tańca. Zajęcia odbywają się w klubie Soviva w Świdniku przy ulicy Racławickiej 9. Przed klubem jest niewielki parking, ale staja na nim mieszkańcy okolicznych bloków. Przed zajęciami poszliśmy do szatni przebrać się. Następnie wzeszliśmy my na salę taneczną. Ostatnio zaczął doskwierać mi brak luster. Chciałabym widzieć jak tańczę, a niestety w klubie Soviva nie am luster. Na tych zajęciach po raz kolejny ćwiczyliśmy cha-che i jiva. Trochę już znudziły nam się te tańce. Wprawdzie dodawaliśmy do nich ciągle nowe elementy, ale chcieliśmy już potańczyć inne tańce. Nie mieliśmy problemów z cha- chą, ale niestety pojawiły nam nie problemy w jivie. Cały czas myliły nam się kroki i pan Jarosław, który prowadzi zajęcia podchodził do mojego patera i mówił mu co i jak robi źle. Kiedy mieliśmy problemy z wprowadzeniem uwag w życie instruktor podchodził do nas i pokazywał mojemu partnerowi jak tańczyć, a ja byłam jego partnerką. Zajęcia były bardzo fajne i bardzo nam się podobało, ale znowu tańczyliśmy dwa szybkie tańce i byliśmy bardzo zmęczeni po tym treningu.
Wieczorem wybrałam się z chłopakiem do Mc Donald's na kawę. W restauracji nie było dużej kolejki. Naszła nas chęć na coś do zjedzenia. Zdecydowaliśmy się na Mc Zestawy powiększone. Pan w kasie zaproponował nam, żebyśmy zdecydowali się na zestaw powiększony i wtedy dostaniemy frytki. Zapytałam czy zamiast zimnego napoju możemy zdecydować się na kawę. Pan powiedział, że tak. Musieliśmy chwilę poczekać na kanapki. Do zestawów dostaliśmy zdrapki. Poszliśmy na górę. W restauracji było czysto. Dla zabawy zdrapałam te zdrapki i okazało się ,że wygraliśmy puszkę coca coli. Mój chłopak poszedł do kasy i pokazał zdrapkę. Pani uśmiechnęła się, pogratulowała i wręczyła puszkę.
Chciałam kupić jakiś niedrogi przewodnik po Berlinie. Sprawdziłam już w dwóch księgarniach w Lublinie. Wybrałam się do taniej książki E-buch w Lublinie na ulicy Krakowskie Przedmieście. Na samym początku zapytaliśmy Panią w kasie czy są przewodniki po Berlinie lub po Niemczech. Pani była bardzo uprzejma i powiedziała nam, ze niestety nie dojechały w dostawie. Zapytaliśmy kiedy mogą być przewodniki i pani powiedziała nam, żebyśmy przyszli na początku grudnia. Zapytaliśmy gdzie są ustawione przedodwłoki i poszliśmy je pooglądać. W sklepie jest bardzo ciasno. Panie ekspedientki są bardzo przyjaźnie nastawione do klientów. Ceny są atrakcyjne i jest duży wybór książek.
Ostatnio nie czułam się najlepiej i zdecydowałam się a pójście do lekarza rodzinnego. Przynależę do Brzeziny II s.c. NZOZ Praktyka Lekarza Rodzinnego w Świdniku. Rano nie mogłam dodzwonić się do rejestracji. Dlatego zdecydowanym, że pójdę do przychodni o godzinie 16.30 by dostać się do lekarza. Podeszłam do rejestracji i czekałam w kolejce. Pielęgniarka powiedziała mi, ze muszę pójść i zapytać lekarza czy mnie przyjmie. Stanęłam w kolejce i czekałam na lekarza. Kolejna osoba za mną została zarejestrowana. Zapytałam co w takim razie ze mną, bo ja zostałam odesłana do lekarza, żeby zapytać czy mnie przyjmie. Pielęgniarka wzięła moja kartę i mnie zarejestrowała. Po kilku minutach podeszłą do mnie i poprosiła o to bym uzupełniła oświadczenie w razie zgonu i by podać osobę, którą upoważniam do informowania. Uzupełniłam go i zaniosłam do rejestracji. Pielęgniarka na mnie naskoczyła i robiła mi wyrzuty, że wniosek jest źle uzupełniony. Nawrzeszczała na mnie w tej rejestracji tak, że wszyscy słyszeli. Powiedziałam pielęgniarce, ze ten druk jest nieczytelny. Była bardzo nie miła i opryskliwa. Zagroziła mi, że sam sobie przepisze ten druk.
W czwartek zostawiłam książkę do xero w punkcie Mikro Tekst na ulicy Bernardyńskiej 12. Jest to najtańsze ksero w Lublinie, pod warunkiem, że zostawia się materiały do xero na drugi dzień. W czwartek wypełniłam druk i dokładnie opisałam usługę. Pani właścicielka nie była specjalnie zadowolona i miła. Zapytałam czy książka mogła by być gotowa na piątek na godzinę 11. Odpowiedziała, że tak, ale nie była zbyt zachęcająca. W piątek stawiłam się po godzinie 11.15 w celu odebrania ksero. Obsługiwał mnie właściciel, który był bardziej miły i uprzejmy. Książka została skserowana dobrze i za całość 400sron wyszło ok 15 zł. z zbindowaniem.
W piątek wybrałam się do księgarni z tania książka E-buch w Lublinie. Szukam taniego przewodnika po Berlinie. Ponieważ jadę tam tylko na kilka dni i nie będę miała dużo czasu na zwiedzanie chciałam mieć nieduży kieszonkowy i tani przewodnik. Weszłam do księgarni, w której jest bardzo mało miejsca. Przejścia są bardzo ciasne i ciężko jest przejść bezkolizyjnie by nie potrącić się z inna osobą przechodzącą przez alejkę. Podeszłam do końca regału i zaczęłam oglądać leżące obok mnie przewodniki. Niestety nigdzie nie było Przewodnika ani po Niemczech, ani po Berlinie. Podeszłam do Pani przy kasie i zapytałam ją przewodnik po Berlinie, ale odpowiedziała, że takiego nie mają. Chciałam wyjść z księgarni ale akurat inna pracownica zaczęłam wycierać książki w pudełku i zablokowała wyjście. Kiedy ją przeprosiłam i powiedziałam, że chciałabym wyjść była oburzona.
W piątek poszłam do Empiku w celu zobaczenia czy są jakieś ciekawe i tanie przewodniki po Berlinie. Wybrałam Empik w CH Sezam na ulicy Kapucyńskiej 1. W sklepie było bardzo ciepło. Przeszłam do półek na których były przewodniki. Na początku nie mogłam ich zaleźć ponieważ były bardzo pomieszane. Niestety nie zalęgłym ciekawych przewodników, a cenny innych były wysokie i kształtowały się ok 35 zł.W końcu znalazłam fajny przewodnik, ale nie było na nim ceny. Podeszłam do informacji i poprosiłam panią czy mogłaby mi podać cenę tego przewodnika. Kobieta niestety nie była miła i powiedziała mi, ze na filarze jest czytnik. Gdybym wcześniej o tym wiedziała to bym do niego podeszła i sama sprawdziła cenę, ale kobieta wzięła ode mnie książkę i sprawdziła w komputerze.
Wracając z Warszawy do Lublina stanęliśmy zatankować samochód na stacji BP. Byłam bardzo zdziwiona ponieważ cena ON była dużo niższa niż na trasie i na Lubelszczyźnie. Poszłam zrobić jakieś małe zakupy na drogę. Na stacji paliw jest mały Carrefour Expres. Ceny produktów były nieco wyższe niż w markecie, ale były do przyjęcia. Kasjer był bardzo uprzejmy. Podliczył mi wszystkie zakupy, podziękował i zaprosił na ponowne.
Andrzejkowy wieczór spędziłam w Teatrze Polonia na sztuce Fredry "Pan Jowialski". Przed spektaklem odebraliśmy bilety. Następnie przeszliśmy do szatni by zostawić kurtki. Szatniarze byli bardzo mili. W hallu znajdowało się już dużo osób. Spektakl miał się rozpocząć o godzinie 19.30. O godzinie 19.20 panie zaczęły wpuszczać ludzi na widownie i dokładnie tłumaczyły gdzie znajdują się miejsca odpowiadające miejscom na biletach. Spektakl zaczął się z 10 minutowym opóźnianiem. Aktorzy byli rewelacyjni i świetnie bawili się razem z publicznością. W spektaklu była 20 minutowa przerwa. Po przerwie zaczęła się druga cześć spektaklu, która zakończyła się długimi owacjami na stojąco. Z samej widowni wychodziliśmy dobre 10 minut, bo była bardzo duża kolejka w stronę szatni. Toalety były bardzo czyste i ładnie urządzone. Czas spędzony w Tatrze Polonia był naprawdę przyjemny.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.