Codziennie śledzę wydarzenia dnia w TVN 24. Wiadomości w sprawie dotyczących powodzi w Polsce również wysłuchiwałam na tym kanale. Uważam, że przekazywane tam informacje są bardzo dokładne. Prezenterzy oraz dziennikarze mówią bardzo wyraźnie. Zrozumiale informują o bieżących wydarzeniach. Prosto z miejsc zalanych lub zagrożonych starają się ukazać widzą ogrom tej tragedii.
A jeśli ktoś uważa, że media za dużo o tym mówią... aby osobiście nie musiał się przekonać co to znaczy mieć wodę aż po dach domu!!!
Wczoraj odwiedziłam jeden z oddziałów Banku Śląskiego w Częstochowie. Chciałam uruchomić dostęp do mojego konta poprzez internet. Stanęłam jako druga w kolejce do doradcy. Czekałam około 8 minut, gdyż pani załatwiała formalności z pewnym małżeństwem.
Oddział banku jest przestronny. Znajduje się około 6 miejsc siedzących, z których skorzystałam, gdyż byłam z dzieckiem. Do kas była spora kolejka, bo około 9 osób. Jednak otwarte były obie kasy, w których miłe, młode i elegancko ubrane panie sprawnie obsługiwały.
Obsługa mnie jako klientki również była bez zastrzeżeń. Pani była kompetentna i dobrze doradzała. Poza tym wydrukowała mi ściągę, jak korzystać z internetu na ich stronie i dodatkowo wszystko jasno, krok po kroku objaśniła. Dodam również, że aby móc ze mną spokojnie porozmawiać, dała mojemu synkowi do oglądania wzory kart z rysunkami zwierzaków. Był to miły gest.
Co najmniej raz w miesiącu tankuję samochód na stacji paliwowej pod Auchan.Nie mogę się zgodzić ze złymi opiniami na jej temat. Mam auto na gaz, więc za każdym razem jestem obsługiwana przez pracownika stacji. Pracownik zawsze jest miły i często nawiązuje rozmowę. Obsługa przebiega sprawnie. Nigdy nie miałam jakiś niemiłych sytuacji również przy kasie. Czasem tylko sami klienci urządzają wyścigi do kas, więc to na nich trzeba uważać.
Wybrałam się z rodziną na zakupy do Auchan w celu zakupienia gry komputerowej dla syna z okazji Dnia Dziecka. Chcieliśmy zakupić grę Indiana Jonesa, jednak pomimo dużego wyboru mieliśmy problem ze znalezieniem tej konkretnej. Szukaliśmy na półkach około 7 minut i równocześnie rozglądaliśmy się za pomocą ze strony personelu. Z przykrością jednak stwierdzam, że nikt się nie pojawił. Mąż udał się nawet na pobliski dział sprzętu AGD, jednak po prostu nikogo nawet tam nie było. Ani jednego pracownika! Byliśmy więc zdani na siebie i swoją samodzielność.
Na sąsiednim regale znaleźliśmy dwie płytki. Na jednej była wyraźna informacja, że to płytka na konsolę, ale jednak na drugiej nic nie było. A nie chcieliśmy kupić niewłaściwej. Ponieważ żaden z pracowników nie pojawił się na horyzoncie, udałam się do czytnika, aby sprawdzić ich ceny i ewentualnie może wyświetli mi jakieś dodatkowe informacje o produkcie. Niestety gra bez opisu nie miała również kodu.
Stwierdziłam, że zapytam przy kasie czy ta gra jest na komputer czy konsolę. Udałam się więc do specjalnie wydzielonej kasy na dziale. Byłam pierwsza w kolejce. Ale... nikogo w kasie nie było! Za mną stanęły dwie osoby. Zbytnio ładnie się o tej sytuacji nie wyrażały. Druga pani w końcu zrezygnowała. Przyszła inna i dalej czekaliśmy aż ktoś przyjdzie. Rozejrzałam się po kasie czy nie ma jakiejś informacji np. że kasa nie czynna do którejś godziny i gdzie się udać. Jednak nic nie było! Znalazłam za to wiszący zegarek dzięki któremu stwierdziłam, że na kasjera czekam już 10 minut.
Ale jest, w końcu przyszedł młody, firmowo ubrany pan z kartą informacyjną z jakiejś lodówko-zamrażarki. Grzecznie nas poinformował, że już dzwoni po kasjera i za minutkę będzie. Wykonał telefon i odszedł. Byłam szoku, ale pomyślałam, że jak minutkę to jakoś poczekam. Kasjer przyszedł dokładnie za 8 minut. Miałam dość zakupów. Na dodatek przy kasie dowiedziałam, że ta gra również jest na konsolę i poszłam ją odłożyć na półkę.
I tyle było z mojego czekania! A wystarczyłby jeden pracownik, moje jedno krótkie pytanie i odpowiedź...
W niedzielny poranek udałam się z mężem i czteroletnim synkiem do kina w Galerii Jurajskiej. Jest to nowe kino, do którego udaliśmy się po raz pierwszy. Oczywiście piękny, nowoczesny budynek, olbrzymi parking z możliwością podjechania niemal pod same drzwi.
W internecie dowiedziałam się, że bajka dokładnie "Jak wytresować smoka" zaczyna się o godzinie 10. Pojechaliśmy około 15 minut wcześniej, gdyż dokładnie nie wiedzieliśmy na którym piętrze znajduje się kino, więc na spokojnie z dzieckiem chcieliśmy tam dojść. Zaskoczyły mnie jednak zamknięte drzwi. OK-na drzwiach była informacja o godzinach otwarcia Galerii,tj. w niedzielę od 10. Jednak film też o tej samej godzinie!
Otwarcie było punktualnie. A dalej po prostu gazu znaleźć kino. Pomimo czytania informacji, niestety nie zdołaliśmy znaleźć tej właściwej, czyli którędy iść. Informacji udzieliła nam miła pani sprzedająca w Galerii. No i dalej gazu z dzieckiem do windy i w długą kolejkę tj. około 10 osób do kasy po bilet. Niestety mimo kilku stanowisk, kasjerka była tylko jedna. Pani była miła, elegancka i starała się obsługiwać jak najszybciej. Jednak widać było, że wszyscy w kolejce byli poddenerwowani tą sytuacja, gdyż wiadomo, że nie chcieli, aby ich dzieci ominął początek bajki, na którą tak czekają.
Będąc w kolejce usłyszałam od pewnej pani, że ona dzwoniła do kina wcześniej i poinformowano ją, że bajka rozpocznie się jednak o 10:15. Na internecie tej informacji nie było i na miejscu również nie zauważyłam, ale troszkę się pocieszyłam.
Po około 15 minutach kupiłam 3 bilety i gazu z dzieckiem na rękach po schodach w dół pobiegliśmy do sali. Przed wejściem czekały dwie miłe, młode panie. Jedna sprawdziła bilety, a druga dała nam okulary 3D.
Po wejściu do sali bajka niestety już była wyświetlana, więc po ciemku szukaliśmy swoich miejsc, niestety nieco przeszkadzając innym.
Na szczęście bajka była super i poprawiła nam humor po tej złej organizacji obsługi kina.
Chcę opisać sytuację, która w ostatnim czasie wydarzyła się mojemu koledze. Udał się on do Urzędu Gminy w celu wymeldowania, gdyż obecnie zamieszkał w Częstochowie. Niestety nie udało mu się nic załatwić, gdyż nie miał przy sobie potrzebnej pani urzędniczce książeczki wojskowej. Pofatygował się więc kolejny raz do urzędu w inny dzień, przejeżdżając specjalnie 15 km. Jednak tym razem książeczka wojskowa już nie była potrzebna... Czy procedury zmieniają się tak szybko-dziwne!
Codziennie rano zaopatruję się w pieczywo w pobliskiej piekarni M. Musiorskiego. Piekarnia została otwarta w mojej miejscowości jakiś rok temu. Początkowo mnie nie zachęciła zwłaszcza kiepsko umiejscowionym i zatłoczonym parkingiem. Jednak moje zainteresowanie budziły długie kolejki klientów. Pewnego dnia usłyszałam od koleżanki, że nigdzie indziej nie kupię lepszego pieczywa. Tak więc spróbowałam i od jakiś czterech miesięcy jestem stałą ich klientką. Chleb na maślance, do tego masełko- pycha!
Oczywiście po wejściu do piekarni czuć piękny zapach pieczywa. Towar jest świeży. Zauważyłam nawet dodatkowe dostawy w ciągu dnia. Lokal jest czysty i ładnie urządzony. Wybór pieczywa ogromny- zróżnicowany co do wielkości, smaku, a także ceny. Tylko te pączki... nie bardzo nadzienie.
Atutem dla mnie jest wyraźny cennik znajdujący się na dwóch plakatach oraz dodatkowo ceny na półkach przy większości towaru.
W lokalu znajduje się około 5 stolików z krzesłami. Można kupić sobie kawkę i do tego coś słodkiego- fajny pomysł zwłaszcza dla przejezdnych.
Co do personelu to mam mieszane uczucie. Są trzy panie estetycznie ubrane w firmowe fartuchy, ale tylko jedna jest ZAWSZE uprzejma. Dwie pozostałe są jakby bardzo niezadowolone, że muszą podać coś z półki. Raz podano mi chleb krojony, a ja chciałam cały i poprosiłam o wymianę- i w tym momencie chyba podpadłam. Przykro mi stwierdzić, ale te dwie panie nie nadają się do handlu. Taką opinię słyszałam od wielu znajomych osób. Moja babcia nawet powiedziała, że jak widzi, że jest któraś z nich, to odwraca się na pięcie i wychodzi.
Pomimo "różnej" obsługi, ja nie mogę się oprzeć smakowi pieczywa.
Pięć lat miałam ubezpieczony samochód w HDI. Rozwiązałam jednak umowę w październiku 2009 r. gdyż składki niższe miałam w TUW o 100 złotych. Miesiąc temu otrzymałam polecenie do zapłaty zaległego OC z odsetkami, które dla mnie było ogromną pomyłką, gdyż posiadam wszystkie kwity terminowych zapłat.
W tej sprawie wykonałam kilka telefonów min. do agencji w której płaciłam, gdzie uprzejmie powiedziano, że wszystko załatwią oni, a sama osobiście w HDI i tak nic się nie dowiem. To niby sprawa między agencyjna, no ale konto moje...
Ja i tak zadzwoniłam do agencji, jako żona współwłaściciela pojazdu. Ku mojemu zdziwieniu pani była bardzo uprzejma i dokładnie poinformowała mnie jak sprawa wygląda od ich strony. Słychać było, że jest osobą kompetentną. Uspokoiła mnie i poprosiła o kolejny telefon o danej godzinie, gdy wróci kierownik z delegacji.
Gdy wykonałam ten kolejny do niej telefon poinformowała mnie, że moje OC zostało niewłaściwie obliczone przez agencję- ich pośrednika i to oni poniosą z tego tytułu koszty.
Poprosiła mnie również o mój telefon, gdyż poinformuje mnie o zakończeniu sprawy. Również internetem prześle mi potwierdzenie.
Na koniec rozmowy życzyła miłego dnia.
Jestem bardzo zaskoczona tą miłą telefoniczną obsługą, gdyż obawiałam się gorszego traktowania z powodu rozwiązanej przeze mnie umowy.
Często robię zakupy w pobliskim Lewiatanie. Jest tam parking, choć raczej niebezpiecznie umiejscowiony, gdyż na ruchliwym skrzyżowaniu, a klienci sklepu wjeżdżają i wyjeżdżają z każdej strony- trzeba więc być naprawdę czujnym!
W sklepie jest bardzo miła i szybka obsługa- podczas wzmożonego ruchu otwierana zostaje druga kasa. Szeroki asortyment, dość niskie ceny, a dodatkowym atutem jest dział mięsny Borowe- można więc zaopatrzyć się w jednym miejscu zarówno w artykuły spożywcze, mięsne, chemiczne oraz prasę.
Jednak pewnego dnia natrafiłam na tygodniowo przeterminowane drożdże. I nie była to ostatnia paczka, tylko takich było około 25 sztuk ładnie poukładanych w chłodni.
Obecnie robiąc tam zakupy jestem mniej ufna i patrzę datę każdego produktu.
Miesiąc temu poszłam do Orsay znajdującego się na Galerii Auchan. Sklep znajduje się w dobrym, łatwym do znalezienia miejscu (na rogu blisko kas marketu). Na wystawie zauważyłam liczne manekiny, na których łatwo zauważyć co jest najmodniejsze w tym sezonie. Po wejściu do sklepu zostałam przywitana przez dwie młode i schludnie ubrane sprzedawczynie. Pierwsze wrażenie pomieszczenia było bardzo przyjazne. Asortyment bardzo liczny i przede wszystkim wszystko co najmodniejsze. Wieszaki na tyle sklepu tuż obok przymieżalni dowodzą, że na bieżąco odzież posezonowa jest wyprzedawana, co daje korzyści dla wielu klientek. Odzież znajduje się na łatwo dostępnych wieszakach. Choć ich duża ilość trochę utrudnia przeglądanie kolejnych bluzek czy spódnic-aż bolą ręce. Ale przynajmniej jest w czym wybierać, a dla kobiet bardzo się to liczy.
Poszłam do przymieżalni. Bez problemu pani zezwoliła mi na wzięcie ze sobą dwóch bluzek na raz. Przymieżalnia-duża, z dużym lustrem, a przede wszystkim z licznymi wieszakami na ubranie, torebkę itp. Z wybraną bluzką udałam się do kasy. Nie wybraną bluzkę jedna z pań sama odwiesiła na wieszak, przy czym nie miała żadnego problemu ze znalezieniem jest poprzedniego miejsca, co dowiodło jest rozeznanie w asortymencie.Zostałam szybko obsłużona przez drugą z miłych pań, która zaproponowała mi również dobranie biżuterii. Poinformowano mnie o warunkach ewentualnej reklamacji, zapakowano w firmową reklamówkę i miło się pożegnano zapraszając na kolejne zakupy.
Ceny odzieży w tym sklepie odpowiadają jej jakości-jest ok. Dodam jeszcze, że moje zakupy bardzo umiliła muzyka.
W celu zakupu lodówki udałam się do Mix Elektronics w Częstochowie. Jest to przestronny sklep, w którym mieści się spora ilość asortymentu w atrakcyjnych cenach. Tuż po wejściu usłyszałam głośne "dzień dobry". Personel miał elegancki firmowy strój, dzięki czemu mimo sporej liczby klientów, wiedziałam do kogo w razie potrzeby mam się zwrócić. Jednak nie musiałam sama nikogo wzywać, gdyż niemal po 2 minutach od zatrzymałam się koło lodówek, podszedł do mnie miły pan. Ponownie się przywitał i grzecznie zapytał, w czym może mi pomóc. Posiadał bardzo szeroką wiedzę na temat danego asortymentu. Nie musiał czytać z umieszczonych tam kartek z parametrami, gdyż to wiedział. Profesjonalnie doradzał, a nawet bardzo zachęcał do zakupu właśnie u niego.
Ogólnie mogę stwierdzić, że warto tam iść, doradzić się, a nawet kupić.
Szanowna Pani Anno.
Bardzo dziękujemy za miłe słowa pod naszym adresem - polecamy się na przyszłość
Niedawno budowałam dom,...
Niedawno budowałam dom, tak więc miałam okazję poznać wiele sklepów z branży budowlanej na terenie Częstochowy i jej okolic. Najczęściej i najchętniej robiłam zakupy w CASTORAMIE.
Przede wszystkim jest tam szeroki asortyment w atrakcyjnych cenach. Tak więc zaoszczędziłam dzięki temu dużo czasu. Mogłam zaopatrzyć się zarówno w podstawowe artykuły typu cement czy gips, jak i wykończeniowe i dekoracyjne.
Kupując swój grzejnik do pokoju dostałam fachową radę od pracownika działu. Bez problemu również, gdy potrzebowałam w nim większą ilość żeberek, miły pan posłużył się fachowym kluczem by mi pomóc. Zajęło mu to zaledwie około 8 minut w dwóch sztukach. Zrobił to więc szybko i sprawnie. Również dobrze doradził wszelkie śrubunki i dodatki.Widać było, że pan znał się na tym.
Kupując płytki wewnętrzne ("Dakar"-beż) miałam pecha, gdyż potrzebowałam większą ilość niż mieli w danej chwili na magazynie w tym kolorze. Jednak uprzejmy pracownik dał mi wizytówkę, zaznaczył dokładnie na niej telefon do ich działu oraz poinformował mnie w jakim terminie mogę dzwonić, by upewnić się, że była dostawa. Dzwoniąc tam w późniejszym terminie, grzecznie mnie poinformowano o dostawie potrzebnego mi towaru.
Pracowników Castoramy naprawdę trzeba pochwalić. Jest to głównie młoda kadra, firmowo schludnie ubrana, uprzejma wobec klienta. Mimo, że jest tam czasem sporo klientów, pracownicy szybko podchodzą do klienta i grzecznie pytają w czym mogą pomóc. Zauważają każdego. Fachowo doradzają.
Nawet gdy oglądałam firanki podszedł do mnie pan, by mi pomóc. Bardzo się starał opowiedzieć mi jak który materiał się układa i jaką najlepiej wybrać taśmę. Był on wówczas tylko na zastępstwie fachowej krawcowej, ale mimo wszystko brawa dla niego (nie do końca się jednak na tym znał...)
Oprócz tego są liczne kasy, w których zawsze słyszę "dzień dobry" i "dziękuję". Kasjerki są miłe i szybko obsługują. Gdy miałam w koszyku ciężki worek z gipsem, kasjerka grzecznie poprosiła męża o jego obrócenie, by móc dotrzeć skanerem do kodu.
Odbierając faktury również nie tracę dużo czasu. Jeśli tylko utworzy się kolejka, przychodzi któraś z kasjerek do drugiego komputera, by pomóc koleżance.
Tak więc wielkie brawa dla personelu i Castoramy.
Jestem jej stałą klientką mimo dzielących nas 22 km.
Chcę podzielić się moimi wrażeniami z wizyty w placówce PZU w Częstochowie. Byłam tam w roli poszkodowanej w wypadku z osobą ubezpieczoną w danym towarzystwie.Stłuczka miała miejsce 13 lutego 2008 roku. Placówkę PZU znalazłam bez problemu, gdyż jest to olbrzymi budynek tuż obok "Sezamu". Wnętrze budynku również przestronne. Przede mną było w kolejce 7 osób jednak obsługa odbywała się sprawnie przez trzech pracowników (dodatkowo czas umiliły wygodne krzesła).Czekałam około 20 minut. Pracownicy byli elegancko, stosownie do wykonywanej pracy ubrani. Pani obsługująca mnie była miła, udzieliła mi wszelkich pytań oraz pomogła w uzupełnianiu dokumentów, a było ich sporo. Następnie około 15 minut czekałam na pana, który miał zająć się obejrzeniem uszkodzeń w moim samochodzie. Wyobrażałam sobie, że będzie to mechanik, który obejrzy samochód na kanale. A przynajmniej pan, który nie będzie się martwił, że się pobrudzi. Był to jednak niezbyt życzliwy pan, który na parkingu, a dokładnie na ziemi klęczał w swych garniturze, chcąc coś zobaczyć pod spodem. Robił również zdjęcia. Gdy zwróciłam mu uwagę na lekko pękniętą prawą lampę, uznał jednak, że nic na niej nie widzi i ewentualnie można zgłosić reklamacje po konsultacji z mechanikiem, który będzie dokonywał naprawy. Następnie po około 15 minutach zaprosił mnie do pokoju, aby przedstawić mi wydrukowaną wycenę naprawy. Wręcz kazał mi ją podpisać (najwidoczniej się śpieszył). Jednak ja ją dokładnie przeczytałam, a gdy zaczęłam zadawać pytania pan stał się nie miły. Gdy grzecznie zapytałam o możliwość oryginalnej lampy, którą przed wypadkiem posiadałam, pan powiedział, że mój Opel Omega jest stary i jeśli mi nie pasuje to auto nadaje się do kasacji. Podkreślę, że samochód miał lekko stłuczony zderzak oraz pęknięte lampy. Pan stał się bardzo i niemiły. Jednak powiedziałam, że (niby) auto chcę wkrótce zarejestrować jako zabytek, więc odsyłam mnie do przełożonego.
Od tego dnia w PZU nie byłam. A prawą lamę wymieniłam na koszt własny.
Robiąc codzienne ogólnospożywcze zakupy zwracam szczególną uwagę na jakość obsługi w danym miejscu.Wchodząc dziś do sklepu ekspedientka miło mnie przywitała.Sklep jest przestronny,czysty oraz koszyki ustawione są w widocznym miejscu tuż przy drzwiach.Jest szeroki asortyment jednak zastrzeżenia mam co do świeżości warzyw i owoców.Gdy jednak miałam problem ze znalezieniem sosu pomidorowego pani która wykłada towar,nie potrafiła mi pomóc.Przy kasie było 5 osób w kolejce,jednak ekspedientka od razu zawołała drugą kasjerkę.Mój czas oczekiwania trwał 8 minut.Moje zastrzeżenia budzi jednak fakt,że po zapłaceniu sama musiałam odnieść koszyk na miejsce.Mimo że kasjerka miała firmowy fartuch był on rozpięty.Podziękowano mi za zakupy i zaproszono ponownie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.