”Biblijna para” pracowników - to rzadko mi się zdarza trafić, ale na tym Orlenie stanowiska obsługi kasowej sprawowali panowie Piotr i Paweł, którzy tak jakoś mi się skojarzyli, bez najmniejszej ujmy dla nich w dniu 16 IV. Obaj elegancko wyglądali w firmowych koszulach, grzecznie i z szacunkiem odnosili się klientów. Mojej obsługi dokonał Paweł, który zadbał o wszystkie aspekty tego procesu. Przy dystrybutorach widoczny był pan Zygmunt, który wzorowo traktował swoje obowiązki pomocy/wyręczania w tankowaniu i miał też baczenie na funkcjonowanie myjni. Na stacji paliw było czysto, a prezentowane przejrzyście oferty były pogrupowane asortymentami (zabawki, napoje, motoryzacyjne i inne). Stanowisko samoobsługi kawy/herbaty, było zaopatrzone w różne, niezbędne dodatki (cukier, kubki, mieszadełka, różno smakowe saszetki herbaciane, etc).
Jak zdołałam zauważyć, robiąc zakupy w różnych Biedronkach, ilość kas ma przełożenie na wielkość sklepu. Tutaj jest 6 stanowisk i tym samym sklep jest bardzo duży i ma bardzo dużo różnorodnego zaopatrzenia. Ilekroć tu jestem, zawsze zachwyca mnie pierwsze wrażenie ładu, kosze, chłodnie, regały są jakby od linijki ustawione, a w nich porządek, jakby dopiero zrobiony. W dniu 16 IV, zaopatrzenie było imponujące, co do ilości, także. Były artykuły standardowe – całoroczne oraz aktualnie sezonowe, a obsługa uczynna i otwarta na oczekiwania klientów. Ja potrzebowałam artykuły, których odnalezienie nie stanowiło problemu, ale widziałam pracownicę Dorotę, która wskazywała miejsce ekspozycji artykułu starszemu panu. Organizacja obsługi kasowej była bez zastrzeżeń, bo gdy zmierzałam ku finalizacji, kasjer Izabela zapraszała do kasy nr 6, więc od razu mogłam zapłacić i opuści sklep, po uprzednim, profesjonalnym pożegnaniu.
Prawie kompleksową wizytę zaliczyłam na tym Orlenie. A skorzystałam, m.in. z myjni, gdzie samochód odzyskał należny blask. Obsługa profesjonalna, atmosfera bardzo przyjazna, ład, porządek i estetyka w każdej części stacji paliw (podjazd, myjnia, toaleta, wnętrze sklepu/kasy). Artykuły przeznaczone do handlu były eksponowane przejrzyście wraz z informacjami o nich (cena, nazwa, ewentualne punkty Vitay). Pracownicy byli odziani firmowo, stosownie do zajmowanych stanowisk, każdy był miły, grzeczny i uśmiechnięty. Dbałość o klienta i jego zadowolenie są tu najważniejsze, wg moich odczuć.
Wizyta w firmowym sklepie producenta wyrobów mlecznych ZOTT, nie może skończyć się ”niczym”, bo nawet, jeśli nie promocji, które by klienta zadowoliły, sprzedaż, tzw. normalna, też jest atrakcyjna. Będąc w okolicy (15 IV), wstąpiłam, by kupić trochę nabiału. Bardzo miła i grzeczna obsługa, zorganizowana w sposób sprawny, gdy do jednej kasy ustawiły się trzy osoby, zaraz dodatkowa pracownica uaktywniła kasę obok. W sklepie było czysto i przestronnie, a oferty handlowe eksponowano w sposób przejrzysty. Stosunkowo niska temperatura (kilka stopni) jest wymagana dla rodzaju asortymentu handlowego, aby zachować jego przydatność.
Tym razem, 14 IV, przystanek/wizyta na tym Orlenie to konsumencki cel w Stop Cafe, stanowiący nieodłączną część koncernu paliwowego. Za całość zmiany w dniu 14 IV, był odpowiedzialny Tomasz (wg tabliczki/informacji), natomiast obsługę stanowili Tomek i Agnieszka – grzeczni, uśmiechnięci o eleganckiej, przyjemnej aparycji z postawą kultury słowa. Wprawdzie nie napiłam się tu kawy, bo naprawiano automat, więc zadowoliłam się napojem, ale zjadłam pyszną, chrupiącą kanapkę, siedząc wygodnie w części konsumpcyjnej. Każda wizyta pozwala zauważyć nowe aspekty, tego dnia dojrzałam, że jest tu także wysoki stolik barowy z taboretami (3 miejsca), co dotąd nie ”rzuciło” się w pole mojego widzenia, choć już korzystałam z konsumpcji tutaj. Czysto i estetycznie było w otoczeniu, a zaplecze sanitarne, aż pachniało higieną.
W jaki sposób firma ”weszła” w posiadanie nr-u mojej komórki, nie wiem i, zapewne już się nie dowiem. Zadzwoniła do mnie wieczorem (14 IV) pani Dominika, pracownica BOK z ofertą zaproszenia na pokazowe spotkanie tzw. zdrowego przyrządzania posiłków, była miła i grzeczna, ale w swej wielkiej kulturze, na mój brak zgody, nie poprzestawała na tym, lecz usiłowała mnie namówić, abym zaproszenie wręczyła znajomym lub rodzinie. To już przesada, miałabym prowadzić dla firmy rekrutację klientów. Ja rozumiem, że to jej praca, ale powinna ona mieć jakieś granice, więc moja opinia nie dotyczy bezpośrednio rozmówczyni, lecz organizacji firmy Philipiak, która dla własnego interesu marketingowo zarobkowego, gotowa jest zobligować, przynajmniej część społeczeństwa. Przyrządzanie, gotowanie i produktu ”wciskanie”, bazowane na znanym medialnie, panu Okrasie. Znam takich, co udział już wzięli i potem, niemal ”przeklęli” tę firmę (nie tylko za kwoty do płacenia, także, za jakość), a komentarze internautów, też ”suchej nitki” nie zostawiają. Pani Dominika, szkolona do zachęcania, próbowała używać argumentu zdrowia i tym samym wzbudzić poczucie winy w rozmówcy, za brak odpowiedzialności przy odmowie, a to już mnie zbulwersowało – mamienie, wręcz nagabywanie w atmosferze języka kultury z ignorancją na zakończenie. Wolny rynek – wszystkie chwyty dozwolone, więc moja krytyka także. Mam dość takich telefonów, które co jakiś czas odbieram, mogliby sobie darować, wykreślając mój numer z własnego spisu, bo nie był to pierwszy telefon od Philipiak-a. Na domiar wszystkiego, następnego dnia z rana zadzwonił mężczyzna na moją drugą komórkę w tej samej sprawie, nazwać przesadą ten fakt – to za ”mało”, aż się ciśnie na usta bardziej dosadne określenie.
Paliwa na tej stacji są jednymi z droższych, niż inne stacje, które później mijałam – Karczów, Wrzoski, Opole, Nakło. Wiedziałam o tym, ale kontrolka tankowania była nieubłagalna, dlatego musiałam ”zaliczyć” tankowanie. Wizyta przebiegła bardzo sprawnie, pracownik stanowiskowy podjazdu, natychmiast stanął przy dystrybutorze, mi pozostało wskazać jedynie ilość paliwa, a przy stanowisku kasowym z uśmiechem powitała mnie Ania, która w pełni kultury i fachowości wypełniła obowiązki, nie uchybiając niczemu, co jest wymagane i dopełniła obsługę własną, nienaganną postawą. Lubię, gdy tak przebiega wizyta i mimo ceny paliwa, wysoko ją oceniam.
Jaki wymiar czasowy ma zapis ”zaraz wracam”? Trudno powiedzieć, ale ignorancję i brak szacunku dla klientów, można określić jednoznacznie. To sklepik niewielki i bardzo dobrze zaopatrzony, zwłaszcza w różnego rodzaju gatunki papierosów. Tak się złożyło, że sprzedawczyni musiała wyjść i na drzwiach zostawiła kartkę ”zaraz wracam”. Zaraz to zaraz, gdy się zjawiłam dwie osoby czekały, za mną przyszła jeszcze jedna i tak sobie czekaliśmy w czwórkę, niektórzy zaczęli się niecierpliwić, mijało 15 minut (zegar ratusza jest na wprost). Niektórzy klienci przystawali, widząc kartkę, szli dalej, widać znali praktykę tego sklepu – zaraz wracam. W pewnym momencie, w oddali pojawiła się sprzedawczyni, spojrzała w naszym kierunku i wcale ją to nie ”wzruszyło”, nawet nie zbliżyła się do nas, lecz poszła dalej do kolejnego sklepu, widać nie miała ochoty pracować tego dnia (13 IV) lub o tej porze, ok. 13-ej. Jak nie nazwać to ignorancją i lekceważeniem, przypomniał mi się czas dawno minionego okresu – klient jest od tego, aby czekać, aż łaskawie będzie obsłużony. Ja dłużej nie czekałam, podobnie jak inni, których bardzo zezłościło takie zachowanie sprzedawczyni i odchodzili ze stosownym komentarzem.
Po ostatniej, mało przyjemnej wizycie w tym US, nie bardzo miałam ochotę na kolejną, ale mus to mus i tak mi wypadło, że w poniedziałek 13-go znów się tu zjawiłam. Zadowalający efekt – formularze były do wyboru bez ograniczeń, do nich broszury/instrukcje i nawet nie musiałam zwracać się do pracowników, znajdujących się na stanowiskach obsługi, bo to, co było mi potrzebne mogłam sama wziąć. Wszystko było w przegródkach/boksach, widoczne i przejrzyste. Tak powinno być w US – petent przychodzi i załatwia sprawę, jaka by nie była. Zapewne, jeszcze nie raz zjawię się tu po inne, potrzebne formularze i mam nadzieję, że nie będę musiała przekomarzać się z pracownikiem, jak miało to miejsce kilka dni wcześniej.
Stop Cafe jest częścią i jednocześnie marką koncernu Orlen, stanowią jakby całość, aczkolwiek oferty są inne, ale służą wspólnym klientom/podróżnym/kierowcom. To tzw. mała gastronomia, dająca możliwość zaspokojenia pragnienia i ”małego” głodu. W dniu 13 kwietnia, w zakresie finalizacji obsłużył mnie pan Tomasz, natomiast jego koleżanka (akurat nie było innego klienta) zajęła się przygotowaniem gorącej przekąski. Bardzo sprawna organizacja, krótki czas oczekiwania, prze-sympatyczna atmosfera oraz ład, porządek i estetyka w otoczeniu. Tu pracownicy nie uchybiają obowiązkom, dbają o wysoki standard i kulturę, w jakości obsługi.
Pierwsze lody w tym roku zjedliśmy od American Ice Dream, były rewelacyjne, jak zawsze. Mała porcja, wcale nie przypominała małej, a duża była wręcz ogromna, nie to, co inni oferenci takich wyrobów i w dodatku ceny tak przystępne, że wręcz bezkonkurencyjne. Ta lodziarnia jest punktem sprzedażowym w CH Auchan i cieszy się uznaniem wielu klientów, o czym świadczy fakt, że zawsze trzeba trochę postać w kolejce, ale warto i nie należy (w tym przypadku) złościć się z tego powodu. Do porcji lodów (różno-smakowe oferty) są też różnorodne dodatki (polewy, posypki), a obsługa miła i grzeczna. Strefa obsługi stoiska wyglądała estetycznie.
Przy różnych okazjach, bywamy klientami KFC, czasem tylko po to, aby kupić frytki, a czasem zestaw/kubełek skrzydełek z kurczaka. Zawsze jestem pełna uznania dla atmosfery obsługi i czynności pracowników, którzy wyglądają schludnie w odzieży firmowej, ubrani jednakowo, np. jeżeli dziewczyny maja spódniczki – to wszystkie, a jeżeli spodnie – to tak samo. W dniu 12 kwietnia, w tym KFC pracownice miały jednakowe spódniczki, ale zauważyłam coś, co dotąd nie ”rzuciło” mi się w oczy – obuwie firmowe do tych spódniczek, wyglądały jak harpagan-y robotnicze (każda identyczne), ni jak nie komponowały się ogólnym wyglądem. Szefostwo KFC zasługuje na głęboką i bezwzględną krytykę tego faktu, nie zadbano o całkowitą aparycję pracownic (w moim mniemaniu). Jako firmowe obuwie do spodni – do przyjęcia, ale spódniczka narzuca pewne wymogi. Wprawdzie lada obsługi jest dość wysoka i stopy jakby nie są widoczne, jednak dają się zauważyć. Przyjrzę się też, w innych placówkach tej sieci. Moja nie-rewelacyjna ocena, nie dotyczy tej, konkretnej placówki KFC (obsługa bez zastrzeżeń), ale jest ogólnym wyrazem dezaprobaty dla mających pieczę nad siecią KFC, w aspekcie narzuconego pracownikom obuwia. Gdyby pracownice same je dobierały, to raczej byłoby przyjemniej dla oka.
Wiosna na dobre się rozpoczęła, więc weszłam do Kari, aby zobaczyć, co z obuwia oferują i chętnie kupić. Było dużo, nawet bardzo dużo, ale nie w moim guście. Szukam eleganckich czółenek, a tych wybór nie był, jak dla mnie, imponujący. Raptem 3 fasony przypadły mi do gustu, ale rozmiarówka - ”kajaki”, jedynie białe mogłam kupić, ale ten kolor mnie nie interesował. Dużo obuwia w aktualnym trendzie mody, jednak ja należę do tradycjonalistów, a tego zabrakło. Pracownica starała się mi doradzić, oferowała nieco inne fasony, jednak rodzaj obcasa jest dla mnie bardzo ważny i ta wizyta zakończyła się fiaskiem zakupowym. Jednak w ogólnym wyrazie nie oceniam bardzo źle tej wizyty, bo wygląd sklepu był nienaganny, postawa pracownicy bez zarzutu, ale zaopatrzenie nie spełniło oczekiwań, choć towaru było dużo (buty, torebki, inne dodatki).
Nie lubię, gdy ci, których lubię – zawodzą, a ta stacja Orlen-owska, łącznie z Stop Cafe należy do tych lubianych, ale co jakiś czas sprawia mi ”zawód”, (od pewnego okresu) i mam jakoś dziwne poczucie, że coś się tu psuje, jakby powoli. Aktualna, młoda obsada, niektórych pracownic kojarzy mi się z tzw. młodymi wilczkami, (choć nie wszyscy na to zasługują) – chcą zaistnieć, nie do końca wiedzą jak, chcą zaznaczyć ważność, ale im to nie wychodzi. Niektórzy nie dbają o punkty dla klienta, zwłaszcza jak może ich mieć więcej, choć sprawiają, jakby odmienne wrażenie. Kilka dni wcześniej robiłam zakup i zapodział mi się dodatkowy kupon punktowy, pracownica nie była zbyt zadowolona z tego powodu, tak jakby to dla niej stanowiło problem, więc zajęła się przyrządzeniem H-Doga, w międzyczasie. Ostatecznie kuponu nie znalazłam, a mój zakup musiała jeszcze raz skasować na drugiej kasie. Wręcz spytałam, czy dać kartę punktową jeszcze raz, (choć powinna sama o to poprosić), z irytacją usłyszałam ”niech pani da”, moim błędem jest, że nie poprosiłam o paragon, bo jak się potem okazało – punktów i tak mi nie doliczyła, ”mały” blond-złośliwiec z lekka kędzierzawy. Jak mam niepochlebnie napisać o tych, których darzę sympatią, to trochę czasu musi minąć, a ta obserwacja pochodzi z 26 marca, musiały minąć prawie 3 tygodnie, zanim ją zredagowałam.
Zdarza mi się tankować na Pieprzyku, aczkolwiek jest to bardzo rzadko. W niedzielę, 12 kwietnia, py ładnej pogodzie wybraliśmy się na mały wyjazd/wycieczkę, kontrolka zasygnalizowała poziom niskiego stanu paliwa. Stacja paliw Pieprzyk była najbliżej, gdy wjeżdżaliśmy, pracownik już z daleka monitował stanowisko dystrybutora, do którego podjedziemy, aby podejść i wyręczyć tankowanie. Obszerny teren i przestronność dają swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, a pracownik przy dystrybutorze przyjął też pieniądze za paliwo, bo to był jedyny cel tej wizyty. Przed budynkiem sklepu/kasy była eksponowana część towarów, nie tylko motoryzacyjnych. Tu można nabyć także ziemniaki i inne warzywa, artykuły grillowe, drewno opałowe i inne. To stacja paliw, rodzaj placówki ”wiele” w jednym.
Przyjazny market – profesjonalna obsługa z taktem, kulturą i sprawnymi działaniami, ład i porządek prezentacyjny, różnorodne zaopatrzenie, wiele promocyjnych cen oraz przestrzeń, dająca swobodę kupującym. Organizacja tego sklepu bardzo mi się podoba, a mają artykuły, które tylko u nich kupuję, więc sobota, 11 kwietnia nie mogła się obyć bez wizyty tutaj. Duży parking, zagospodarowany wizualnie parking, to bezpieczne pozostawienie samochodu na czas zakupów. Oferty dnia, zawsze są widoczne, na potykaczu, ustawionym przy wejściu do sklepu, a wybrane promocje, oferuje duża, z daleka widoczna, kolorowa tablica informacyjna/bilbord, zamieszczona na sklepie.
Chociaż jest to mniejszy sklep Biedronki (jeden z dwóch), zaglądam do niego czasami po różne drobiazgi. Dobrze się stało, że w sobotę 11-go tu byłam, bo mogłam kupić, także hebanowy odświeżacz powietrze, jakiego drugi sklep nie miał. Placówka wyglądała estetycznie, można było swobodnie poruszać się alejkami, wybrać potrzebne artykuły, poprzeglądać inne. Z racji soboty i większej ilości kupujących, zadbano tutaj, aby wszystkie stanowiska kasowe były dostępne i oczekiwanie na finalizację zakupów było zminimalizowane. Kasjerka Aneta, każdego witała z uśmiechem, tak samo żegnała, a obowiązki wykonywała sprawnie – autentyczny fachowiec stanowiska, żegnała z uśmiechem i zaproszeniem – ponownie.
Zakupy, usługi to takie 2 w 1 tej placówki. Świadczą ksero i wydruki, sprzedają artykuły piśmiennicze i biurowe w przystępnych cenach. Placówka jest dość obszerna i uporządkowana, a obsługujące panie są zawsze miłe, grzeczne i uśmiechnięte, życzliwie witają i żegnają. Tu przyjemnie robi się zakupy i jest wybór, uzależniony od różnych producentów danego artykułu. Skończył mi się papier do drukarki – w sklepie go nie zabrakło, inna pani miała sporo dokumentów do kserowania, druga pracownica zajęła się tym. Możliwa, jednoczesna obsługa 2 klientów, jest bardzo pozytywnym, udogodnieniem organizacyjnym.
Poważny mężczyzna, elegancki, dostojny, z dumą i pewnością spojrzenia na tle falującego logotypu Google, to grafika Doodle, która ”przywitała” dziś internautów. Nic żadnej, znanej mi postaci z historii, ale szybko się przekonałam, kogo zaprezentowała wyszukiwarka Google – to niejaki dr Bhimrao Ramji Ambedkar (prawnik indyjski i m.in. współtwórca Konstytucji Indii), gdyby żył, miałby dziś 124 lata i choć nie jest to człowiek historii ”bliskiej mi duszą”, tę ”dalszą”, światową też dobrze jest znać, a przynajmniej, co nieco o niej wiedzieć. Ciekawostką z jego życia jest fakt, że urodził się, jako hindus, ale zmarł, jako buddysta. Pokazał światu, że nawet najbardziej konserwatywne wyznanie, można zmienić i nie poddawać się bezwiednie jego ideom. Jako znamienita postać Indii, przeciwstawił się ogólnopaństwowemu poddaństwu religijnemu, pokazał, że człowiek ma prawo decyzji i jest wolny w swoich poglądach. Historia nieznana stała się mi wiadoma, dzięki Google.
Ta firma mogłaby sobie zapisać mój numer telefonu, jako ten, który nie weźmie dodatkowego produktu ubezpieczeniowego. W dniu 10 kwietnia, ponownie do mnie zadzwoniono, tym razem była to pani Liliana, która z uporem ”maniaka” powtarzała, ze 15 zł to nie jest duża kwota i można ją zaoszczędzić, np. na codziennej prasie – kuriozum rozumowania, jak dla mnie, tym bardziej, że kupno prasy pani Liliana uznała za kwoty ”wyrzucane w błoto”. Nie wiem, czego ich uczą na szkoleniach, ale ignorancja i lekceważenie nie są w ”cenie” i uznaniu, przynajmniej mojej codzienności. I nawet wtedy, gdy powiedziałam jej, jaka jest łączna kwota moich ubezpieczeń przy kartach kredytowych, nie miała oporów dodać, „ale to tylko 15 zł”, tak jakby człowiek nie musiał tej kwoty zarobić, jakby to człowiekowi zdarzało się bez wysiłku. Fakt, że posiadam już ubezpieczenie przy karcie, której jej telefon dotyczył, był dla niej bez znaczenia, twierdziła, że jej oferta ma dodatkowe udogodnienia, ale mnie nie przekonała. W trakcie rozmowy starała się być miła, ale słabo jej to wychodziło i w dodatku, gdy przerywałam jej ”gładkie” formułki, zaczynała się jąkać i ”gubić” w rozmowie, a zwrot ”jedyne 15 zł” był jakby łącznikiem dla złapania równowagi w rozmowie. Ignoranckie pożegnanie było ukoronowaniem próby naciągnięcia mnie na produkt, bo tak to odebrałam.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.