W sobotę 12 marca dostałem sms z sieci Era informującego mnie o tym, że wkrótce zaczną pobierać abonament za usługę Granie na Czkanie.
Zdziwił mnie ten sms, ponieważ nigdy takowej usługi nie aktywowałem.
By upewnić się spróbowałem zadzwonić do siebie z innego telefonu i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że mam tą włączoną.
Poprzez Internetowe Biuro Obsługi Abonenta zgłosiłem stosowną prośbę wyjaśnienie powyższej kwestii i deaktywowanie usługi oraz nie pobieranie za nią żądnych opłat.
Dosłownie dzień później otrzymałem od Pani L. następującą odpowiedź: "Witam! W odpowiedzi na nadesłaną korespondencję uprzejmie informuję, że usługa granie na czekanie została wyłączona na wskazanym koncie. Opłata za usługę nie zostanie pobrana. Mam nadzieję, że przekazane informacje okażą się pomocne. Konsultant Biuro Obsługi Abonenta".
Niestety brak jakiegokolwiek wyjaśnienia w jaki sposób i przez kogo usługa została aktywowana.
Cieszy fakt szybkiego załatwienia sprawy abonenta, jednak niesmak pozostaje, że pomijając abonenta operator aktywuje usługi.
W piątek 11/02/2011 skontaktowała się ze mną Pani P. z Biura Obsługi Abonenta sieci ERA by sfinalizować kwestie przedłużenia umowy.
Wcześniej otrzymałem na maila stosowną ofertę przedłużenia umowy, dlatego też rozmowa ta była dopełnieniem formalności.
Po zweryfikowaniu danych osobowych i przedstawieniu warunków na jakich umowa zostanie przedłużona rozpoczęliśmy rozmawiać nt. aparatu telefonicznego.
Poinformowałem Konsultantkę jaki model wybrałem oraz poinformowałem, że posiadane punkty Era Premia chciałbym wykorzystać na zniżkę na telefon. Uzyskałem twierdzącą odpowiedź od Konsultantki. Ponieważ wielkość zniżki przewyższała wartość telefonu zapytałem czy sieć jest w stanie "coś dorzucić" by kwoty były zrównoważone. Usłyszałem od Konsultantki, że i tak za telefon muszę zapłacić 1 zł, natomiast Ona może nie pobierać opłaty za wysłanie kuriera (14,99 zł).
Zdziwiłem się, bo wcześniejsze ustalenia były inne, a mianowicie za przesyłkę miałem nie płacić. Od razu poinformowałem o tym Panią P. dodając, że przecież w takiej sytuacji wolę udać się sam do Salonu by przedłużyć umowę.
Uzyskałem odpowiedź, że w takiej sytuacji kurier będzie bezpłatny, telefon będzie kosztował 1 zł i przyznaje 60 min. w sieci na rozmowy. Przystałem na tą propozycje.
Następnie omawiając kwestię związaną z tym co zawiera się w pakiecie telefonu usłyszałem od Konsultantki, że pakiet nie zawiera karty pamięci. Poinformowałem Panią P., że na stronie internetowej Ery jest czytelna informacja, że pakiet przedmiotowego telefonu zawiera właśnie kartę pamięci w zestawie.
Po chwili sprawdzania w systemie Konsultantka przyznała rację.
W związku z powyższymi rozbieżnościami poprosiłem o przesłanie na maila ustaleń telefonicznej rozmowy, by raz jeszcze je zweryfikować, tak by nie wkradł się błąd. W tej sytuacji Konsultantka zweryfikowała poprawność zapisanego w systemie adresu e-mail.
Kolejnym etapem rozmowy było doprecyzowanie adresu, pod który ma zostać wysłany kurier oraz kwestie związane z wejściem w życie i obowiązywaniem aneksu.
Na koniec Pani P. raz jeszcze powtórzyła nasze ustalenia, a następnie zapytała czy ma jakieś pytania.
Skoro nie miałem pytań Konsultantka podziękowała za rozmowę: "Dziękuję za rozmowę. Zapraszam ponownie. Do usłyszenie".
Również podziękowałem za rozmowę i pożegnałem się.
Cała rozmowa trwała ponad 12 minut.
Zgodnie z ustaleniami 30 minut od zakończenia rozmowy na adres e-mail otrzymałem potwierdzenie rozmowy i wybranych warunków.
W poniedziałek 31/01/2011 będąc na zakupach postanowiłem wstąpić do saloniku Kolportera by zakupić prasę. Niestety w ostatnim czasie trafiam na coraz to mniejsze saloniki tej sieci, w których ciężko mieści się więcej niż 4-5 osób.
Punkt niestety za mało oznakowany widocznym logo sieci, nie wspominając o jakiejkolwiek informacji o partnerach, np. możliwości zbierania punktów w programie Payback.
Niestety już na samym wejściu musiałem przecisnąć się pomiędzy Klientami, którzy przy kasie dokonywali płatności, a witrynami z wywieszoną prasą.
Sama prasa w miarę dobrze posortowana tematycznie. Ale też zdarzały się pozycje, które musiałem szukać zupełnie gdzie indziej niż tematyka by wskazywała. Wszystko to wydłużyło czas jaki musiałem poświęcić na wyszukanie konkretnego czasopisma. Na pomoc obsługi (jak wiadomo tylko kasjerka w punkcie) ciężko było liczyć, gdyż cały czas przeznaczany jest na "kasowanie" Klientów za dokonane zakupy.
Po kilku minutach udało mi się odszukać wszystkie czasopisma, które chciałem zakupić więc zająłem swoje miejsce w kolejce (jako 4 osoba).
Po ok. 3 minutach spędzonych w kolejce przyszła na mnie kolej. Zdziwiłem się faktem, że nie zostałem powitany nawet zwyczajnym "Dzień dobry" przez Kasjerkę, dlatego też sam wyszedłem z inicjatywą witając się "Dzień dobry" podając kartę Payback. Kasjerka spojrzała na kartę ze zdziwieniem i przystąpiła od razu do "kasowania" gazet. Po zeskanowaniu wszystkich 6 pozycji Kasjerka poinformowała mnie o kwocie do zapłaty 23,90 zł i zeskanowała kartę Payback. Ponieważ we wszystkich dotychczasowych salonach kolportera regulowałem płatności kartą także i w tym przypadku podałem Kasjerce kartę. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałem od Kasjerki: "U nas nie można płacić kartami, tylko gotówką". Zdziwiłem się tym bardziej ponieważ widziałem terminal płatniczy, dlatego też zapytałem Kasjerkę: "Przecież ma Pani terminal płatniczy, więc dlaczego nie można płacić kartą?". Usłyszałem odpowiedź: "Jest zepsuty". Nie chcąc drążyć tematu skwitowałem, że skoro jest terminal popsuty to powinna być wywieszona odpowiednia informacja by Klient nie był zaskakiwany. Kasjerka nic nie odpowiedziała, dlatego też zapłaciłem gotówką za zakupy i wyszedłem zdegustowany.
W dniu 24 stycznia zostałem poinformowany przez właściciela mieszkania, w którym mieszkałem do stycznia 2010, że otrzymałem przesyłkę z Banku BPH. Zdumiała mnie ta informacja, dlatego też poprosiłem by odesłał ją do mnie. Na całe szczęście właściciel miał jeszcze do mnie nr telefonu i wykazał się na tyle życzliwością by listy do mnie odesłać. Ciekaw jestem co w sytuacji gdyby nie miał namiarów na mnie? Nie wspominając już, że takie przesyłanie dokumentów to dodatkowe koszty.
Z opisu właściciela wywnioskowałem, że prawdopodobnie są to całoroczne wyciągi z rachunków prowadzonych w Banku BPH, które swoim zwyczajem ta Instytucja przesyła na początku nowego roku.
Zdumiałem się jeszcze bardziej kiedy po zalogowaniu się do bankowości internetowej Banku BPH sprawdziłem, że w systemie widniej mój aktualny, a tym samym właściwy adres do korespondencji. Sprawdziłem dokładniej w zakładce "Rejestr zdarzeń", gdzie znalazłem informację, że zmiany danych do korespondencji dokonałem w dniu 2010-03-07 o godzinie 23:04, właśnie ze starego adresu w Małopolsce na nowy, aktualny na Śląsku.
Jak Instytucja finansowa nie może przez ponad 9 miesięcy zaktualizować danych do korespondencji Klienta?
Przecież wyciągi bankowe zawierają dość wrażliwe dane osobowe i finansowe (przesyłka od właściciela dotarła na początku lutego stąd już znam dokładnie zawartość listów).
Dlatego też nie czekając na otrzymanie wysłanych listów przez właściciela mieszkania w dniu 24/01/2011 złożyłem reklamację poprzez bankowość internetową - jak na razie pozostaje ona nie rozpatrzona.
W dniu dzisiejszym postanowiłem skontaktować się z Infolinią kart Polbank by aktywować wznowioną kartę, która w dniu wczorajszym do mnie dotarła pocztą.
Po sprawnym przejściu przez automatyczny serwis (IVR) - trwało to może 30 sekund - połączyłem się z Konsultantką Panią Iwoną.
Przedstawiwszy cel mojego telefonu Pani przystąpiła do procedury aktywowania karty.
Procedura łatwa i przyjemną - 7 pytań w celuweryfikacji mojej osoby, w tym również pytania o szczegóły nowej karty.
Konsultantka po aktywacji karty szczegółowo wyjaśniła kwestię użytkowania wznowionej karty.
Dodatkowo na pytanie odnośnie autoryzacji kodem PIN (wcześniejsza karta była na podpis) zostały udzielone mi wyczerpujące informacje.
Na koniec zaproponowała mozliwość skorzystania z produktu oszczędnościowo-ubezpieczeniowego Kumulatus Ponieważ wcześniej już ktoś z Banku w tym temacie kontaktował się ze mną podziękowałem.
Konsultantka zapytała czy może w czymś jeszcze pomóc. Podziękowałem. Konsultantka również podziękowała i zaprosiła do ponownej wizyty: "Dziękuję za rozmowę. Zapraszam ponownie. Do usłyszenia".
Całkowity czas połaczenia 5:40 min.
Miło, sprawnie, szybko, a przede wszystkim fachowo.
Ponieważ ważność posiadanej przeze mnie w Polbanku karty kredytowej dobiegała końca, postanowiłem 11/01/2011 napisać poprzez bankowość internetową Polbank24 zapytanie o to kiedy wznowiona kartę otrzymam oraz na jaki adres.
Może komuś się wydać, że takie rzeczy to nawet dzieci wiedzą, ale miałem ku temu powody. Wszystko dlatego, że 2 lata temu jak otrzymywałem tą kartę, to tylko i wyłącznie dlatego, że mnie listonosz zna dotarła do mnie (adres był niepełny: był kod pocztowy i miasto, numer ulicy i mieszkania, ale nie było nazwy ulicy).
Jeszcze tego samego dnia otrzymałem odpowiedź od Pani Karoliny (Młodszy Specjalista Departament Bankowości Bezpośredniej) niniejszej treści (cytuję tak ja otrzymałem): "szanowny panie uprzejmie informuje iz pod koniec miesiącaw pana przypadku jest to .... otrzyma pan wznowiaoną karte która zostanie wysłana listem poleconym na adres ...."
Ufff... pomijając style odpowiedzi to ucieszyłem się, że na właściwy kompletny adres wznowiona karta dotrze.
Dzisiaj natomiast zostałem zaskoczony - otwieram skrzynkę pocztową, a tam koperta obrandowana, a w niej wznowiona karta.
Zastanawiam się gdzie ten list polecony.
Szkoda, że takie produkty Bank przesyła w przesyłce obrandowanej zwykłym listem.
W tym dniu udałem się do oddziału Polbanku w Bytomiu (Rynek) by dokonać zmiany w ROR (z Mistrzowskiego na Pomagające).
Po wejściu do oddziału zostałem zaproszony przez Pracownika: "Dzień dobry" W czym mogę pomóc".
Skorzystałem z zaproszenia i przedstawiłem powód mojej wizyty.
Niestety okazało się, że nie mogę dokonać tylko kosmetycznej zmiany nazwy rachunku, ale muszę zamknąć posiadany rachunek i otworzyć nowy. Dość duże utrudnienie, jeżeli większość znajomych, kontrahentów zna go.
Niestety nie chcąc posiadać karty do rachunku, a tym samym uniknąć opłat poprosiłem Pracownika o dokonanie czynności zamknięcia ROR i otwarcia nowego ROR.
Pracownik dość szybko dokonał stosownych zmian, cały czas prowadząc konwersację ze mną w kwestii produktów bankowych.
Poprosiłem również o zmianę adresu do korespondencji, co również odbyło się sprawnie.
Na koniec zapytałem tylko jeszcze Pracownika, czy na nowym rachunku będę miał zachowane wszystkie funkcjonalności rachunku jaki zamknąłem (m.in. limity kwotowe przelewów).
W tym temacie Pracownik musiał się skonsultować i udzieli twierdzącej odpowiedzi oraz zaproponował zalogowanie się do rachunku i sprawdzenie jego widoczności.
Wizyta zakończyła się miłym podziękowaniem i zaproszeniem do kolejnej wizyty.
Bardzo miło i sprawnie - gdyby nie kwestia związana z procedurami, że trzeba zamknąć rachunek i otworzyć nowy, wizyta oceniona byłaby na maksimum.
Niestety Pracownik nie miał identyfikatora, a także na dokumentach bardzo trudno odczytać imię, dlatego używane zwroty Pracownik.
Znalazłem na stronie internetowej OBI interesujący mnie produkt w bardzo konkurencyjnej cenie. Okazało się, że sobota kiedy znalazłem ten produkt na stronie OBI.PL jest ostatnim dniem promocji. Nie namyślając się podjechałem do marketu. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że cena nie jest już w promocji, a o 10 zł więcej na sztuce. Opisawszy całą sytuację pracownikowi działu, podszedłem razem z nim do dyrektora marketu, który był w pobliżu. Po wysłuchaniu mnie dyrektor polecił pracownikowi sprzedanie produktu w cenie promocyjnej z internetu. Bardzo proklientowskie podejście do Klienta. Polecam.
Tego dnia wstąpiłem do oddziału Alior Banku by wpłacić nadwyżkę gotówki jaką miałem przy sobie. W oddziale pustki, więc się ucieszyłem, że szybko sprawę załatwię. Nie miałem ze sobą dowodu osobistego. Więc kasjerka (P. A. Ś.) poinformowała mnie, że nie może przyjąć ode mnie wpłaty bez dowodu osobistego. Zwróciłem uwagę kasjerce, że dzień wcześniej również bez dowodu osobistego została wpłata w oddziale w Bytomiu dokonana. Pani poinformowała mnie, że jakbym znał nr rachunku to przyjmie wpłatę. Więc mówię, że nie ma problemu bo znam. Na to Pani, że będzie to wpłata na rachunek obcy, a to wiąże się z prowizjami. Kojarząc, że za wpłatę na rachunek obcy jak i własny nie ma prowizji poprosiłem o rozmowę z dyrektorem oddziału (taryfa opłat Alior Bank, Rozdział I, punkt E, podpunkty 1 i 2). Okazało się, że dyrektora nie ma, a jego obowiązki w zastępstwie pełni właśnie moja rozmówczyni A. Ś. W takiej sytuacji poprosiłem o połączenie z infolinią. Kasjerka oczekując na połączenie zaczęła dziwnie podśmiewywać się i wzdychać irytująco. Okazało się w trakcie rozmowy, że bez dowodu mogę dokonać wpłaty do wysokości 1 000 euro w przeliczeniu na złotówki. czyli jednak można dokonać wpłaty bez dowodu. Oczywiście wpłaty nie dokonałem bo stwierdziłem, że i tak za dużo czasu zmarnowałem. Co więcej z takim skandalicznym zachowaniem pracownika jakiekolwiek instytucji finansowej do tej pory się nie spotkałem. Nie polecam kontaktu z tym oddziałem.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.