Max But to sklep obuwniczy ze schludną ekspozycją na półkach, można tam nabyć obuwie zarówno damskie jak i męskie. Asortyment jest wąski, ze względu na wymiary sklepu. Podczas całej mojej wizyty w tym miejscu dwie pracownice siedziały na sklepie, jedna pani za biurkiem z kasą fiskalną, a druga plecami do wejścia na pufach, obie mocno były zaabsorbowane rozmową na tematy prywatne. Ogólnie nie mam najmniejszych zastrzeżeń do czystości sklepu zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, światła ekspozycyjne były odpowiednio ustawione, ale niestety jakość obsługi trudno ocenić w tym przypadku, gdy klient podczas wizyty zainteresowany konkretnymi butami nie chce przeszkadzać paniom w rozmowie, a te same nie widzą, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś inny oprócz nich. Po mnie do sklepu weszła para, starsze małżeństwo, przez moment się niepewnie rozglądali, kobieta za namową męża zaczęła przymierzać buty choć nieśmiało, a panie nadal zajęte sobą nie zwracały na klientów uwagi. Ja wyszłam nie chcąc przeszkadzać, wspomniane małżeństwo mijałam później w innym sklepie obuwniczym, więc podejrzewam, że także nic nie kupili.
Owa księgarnia, przynajmniej tak głosił napis na szyldzie umieszczona jest na piętrze budynku znajdującego się na przeciw marketu budowlanego psb mrówka. Schody są dość zużyte więc trzeba uważać, po wejściu lekkie zdziwienie, gdyż książek nie zauważyłam niestety, może jakieś artykuły biurowe typu zeszyty bardziej, ale głównie znajdowały się tam zabawki. Niestety całość wyglądała tak nieestetycznie, ze strach było wziąć cokolwiek do ręki, ponieważ wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu!!! Niektóre z zabawek wyglądały jak by były stare i używane. Stwierdziłam, ze w tym miejscu mogę co najwyżej kupić piłkę do zabawy dla psa, ponieważ w psb były sprzedawane wyłącznie w pakiecie trzech razem. Ogólnie w sklepie bo księgarnią tego pomieszczenia nazwać nie można, unosił się zapach stęchlizny. Oczywiście na paragon się nie odczekałam, choć kasa fiskalna w sklepie była to widocznie rzadko używana, bo tez lekko zakurzona...
Kosz przed wejściem do sklepu był przepełniony śmieciami i ogólnie sprawiał mało estetyczne wrażenie. Miałam zamiar zakupić jakąś zabawkę dla małego dziecka, coś w stylu grzechotki lub gryzaka. Po wejścia okazało się, że wybór jest bardzo szeroki, w części sklepu, po lewo od wejścia. Niestety sklep jest tak zastawiony, że trudno mi było znaleźć w tym szerokim asortymencie gadżetów dla dzieci coś odpowiedniego. Plusem jest fakt, że wszystkie artykuły miały swoje ceny.Chciałam zakupić jeszcze piłkę tenisową, ale niestety też nie mogłam nigdzie jej znaleźć. Poprosiłam o pomoc i problem szybko się rozwiązał. Obsługa sympatyczna i pomocna, jednak przejścia pomiędzy półkami w sklepie dość wąskie.
Stoisko JAF z mięsem oraz wędlinami znajduje się w tym samym budynku co Carrefour, więc wchodząc do sklepu postanowiłam że wychodząc zainteresuje się oferta stanowiska z wędlinami. Ponadto na rożnie piekły się kurczaki, cena jednego wynosiła 15,99zł. Można było nabyć również tylko połowę, za 8 zł. Wędliny ułożone były razem z wędlinami, nie były porozrzucane po całej lodówce. Wszystkie produkty miały swoje ceny, tak samo jak mięsa. Obsługa ubrana była prawidłowo w fartuchu, czepki, oraz używała podczas obsługi jednorazowych rękawic ochronnych.
Pod tym wiele mówiącym szyldem znajduje się dwa w jednym, czyli dwa sklepu z różnym asortymentem nieco gryzącym się wzajemnie. Dwie panie sprzedawczynie znajdujące się za jedną ladą, niemal chórem zapytały w czym mogą pomóc. W sklepie od wejścia można podziwiać różnobarwne doniczki, które miały oznaczenia cenowe. Dalej znajdował się spory, chyba największy z całego asortymentu sklepu wybór sztucznych kwiatów. Dalej były kwiaty żywe cięte, oraz doniczkowe, a na koniec zauważyłam sporo garsonek dla pań w starszym wieku, oraz kilka młodzieżowych sukienek. W innej części sklepu z dala dostrzegłam kartki komunijne, czyli takie wszystko i nic, dość zaskakujący sklep.
Do odwiedzenia tego kameralnego sklepiku z odzieżą zachęciła mnie ekspozycja na manekinach na zewnątrz sklepu. Konkretnie spodobała mi się jedna z sukienek. Niestety manekiny były tak dobrze zabezpieczone przed kradzieżą, że nie byłam w stanie sobie wyciągnąć metki od sukienki, ani tym bardziej odwrócić nieznacznie manekin, aby zobaczyć czy cena sukienki nie jest umieszczona na plecach. Weszłam do środka, tam znajdowała się jedna klientka, która nie była zdecydowana do końca na bluzkę, którą właśnie przymierzyła i pracownica całą swoją uwagę i energię skupiła na tym aby przekonać starsza panią do zakupu. Rozejrzałam się po sklepie, ale nie było to proste, gdyż wieszaki z ubraniami były tak ciasno poupychane, że ledwo widoczne były metki z cenami. Zegarki, oraz sztuczna biżuteria umieszczone były w szklanej zamykanej szafce. Spodnie jeansowe zaś poskładane w kostkę i ułożone na półce. Ceny ubrań dość wysokie, powierzchnia sklepu mała i ciasna. Trochę na przekór napisowi na tablicy: "ceny hurtowe, stylowa odzież".
Wstąpiłam do sklepu Korona oferującego mięsa i wędliny. Jest to sklep firmowy, więc ceny powinny być ta moim zdaniem bardziej przystępne, a były one dość wysokie. Za ladami chłodniczymi obsługiwały klientów dwie pracownice w fartuchach, ale niestety pani nie posiadały czepków na włosach, ani też nie używały jednorazowych foliowych rękawiczek i wraz z tym widokiem przeszła mi ochota na zakupy mięsa na obiad w tym właśnie miejscu.
Zmierzając w kierunku wejścia do sklepu, zauważyłam jak pracownik sklepu w kamizelce z logo firmy zamiata parking z piasku. Wchodząc do środka drwi automatyczne, które zawsze otwierały się gdy klient był w znacznej odległości tym razem były otwarte na oścież. Wchodząc na salę sprzedaży zabrałam plastikowy zielony koszyk znajdujących się przy wejściu. Cały personel sklepu również ubrany był w zielone koszule z logo sklepu. Towary na półkach były równo poukładane, wszystkie oznaczone cenowo, podłoga była czysta. Wiele towarów a półkach było oznaczonych etykietami "Produkt Polski", oraz "Produkt Carrefour". Ceny niestety standardowo wyższe niż w innych sklepach. Nieopodal lady znajdowały się bułki słodki, które nie były niczym zabezpieczone i nieco odrzucił mnie ten widok, gdy mogłam podziwiać jak spacerują po nich muchy...Na stoisku z warzywami były braki w towarze, a pomidory znajdujące się tam były nieco zeschnięte. Stoisko z prasą znajdujące się przy wyjściu było odpowiednio zaopatrzone w aktualne czasopisma.
Wchodząc do drogerii rozejrzałam się, ponieważ początkowo nie byłam pewna, że trafiłam we właściwe miejsce. Pomieszczenie jest duże, ale moim zdaniem nieodpowiednio zagospodarowane. Po lewej stronie od wejścia znajduje się stolik i dwa fotele przy którym siedziała pracownica, kobieta o krótkich ciemnych włosach w okularach. Niestety kosmetyki typu podkłady znajdują się w szklanych zamykanych gablotach, a na półkach widoczne są braki, szczególnie jeśli chodzi o gotowe zestawy kosmetyków. Te artykuły, które są w zasięgu ręki klienta, są wymieszane między sobą markami i nie posiadają cen, więc w przypadku każdego np. z lakierów do paznokci trzeba było pytać ekspedientkę o cenę. Gdy wybrałam jeden konkretny zanim dostałam resztę kasjerka wyrwała z kasy fiskalnej paragon i wyrzuciła pod ladę...
Zaciekawiła mnie nazwa sklepu więc zajrzałam, bo w tym miesiącu okazji do obdarowywania mi nie brakuje więc nie zaszkodzi poszukać inspiracji zawczasu. Po wejściu jednak miałam wrażenie, że wiele przedmiotów tam znajduje się przez przypadek i są zwyczajnie zbędne. Po lewej stronie od wejścia różne gliniane figurki, dalej biżuteria w szklanych gablotach. większość towarów może i nawet interesująca, ale bardzo słabo wyeksponowana i niewidoczna. W koszach wiklinowych były ciekawe rzeczy, ale odwrócone tyłem od wejścia, także trzeba kluczyć pomiędzy regałami, żeby zobaczyć zawartość zapakowanego kosza, na którym widniała kartka "ekspozycja", jednak gdy chciałam odnaleźć artykuły na sklepowych pólkach miałam ogromny problem. Za ladą siedziała pani, która zajęta była jakimś liczeniem, więc nawet nie odpowiadała na powitania i pożegnania klientów a co dopiero pomóc w znalezieniu czegoś odpowiedniego na prezent. W efekcie wyszłam z pustymi rękoma praktycznie niezauważona przez sprzedawczynię podczas wizyty w sklepie.
Wstąpiłam do sklepiku, gdyż potrzebowałam skserować kilka ważnych dokumentów, oraz zakupić teczki i inne artykuły biurowe, których w sklepiku jest szeroki wybór. Można powiedzieć, że asortyment jest różnorodny w dziedzinie artykułów biurowych, wybrać możemy spośród bardzo wielu różnych długopisów, zakreślaczy o różnej grubości, oraz kolorze najbardziej odpowiedni. Wszystkie towary są poukładane równo i w odpowiednich odstępach pomiędzy sobą. Ceny usług ksero są przystępne biorąc pod uwagę lokalizację, ponieważ ksero a4 wynosi 15gr, a wydruk strony a4 50 gr. Obom cennika zawieszonego an bocznej ścianie widnieje informacja z prośbą o przemyślane zakupy, gdyż reklamacje nie są uwzględniane. Obsługa przebiegła w miarę sprawnie i milcząco, gdyż pracownica obsługująca mnie była tak skupiona, że nawet nie podnosiła wzroku wyżej niż znajdował się blat biurka.
Miałam dwa dni temu okazję spróbować ciasta weselnego pochodzącego z ciastkarni Delowscy. Nie przepadam za ciastami, muszą być domowe i mieć to coś, wszystkie kremy, nadmiar cukru i zbyt suche masy kojarzą mi się z masową produkcją placków np. na wesela, dlatego rzadko zdarza mi się choć spróbować ciast na tego typu imprezach. Ciasta z tej cukierni dostałam po weselu od młodej pary i szczerze muszę powiedzieć zachowałam wizytówkę bo jestem zachwycona jakością i smakiem. Takiego dobrego ciasta z galaretką i całymi owocami pośród galaretki jeszcze nie jadłam. Jestem pod wrażeniem jakości ciasta, zarówno sernika, jak i makowca, co się rzadko zdarza. Na pewno zachowam wizytówkę na dłużej. Ciasta były ładnie zapakowane, wykonanie graficzne wizytówki bardzo eleganckie i gustowne.
Sklep firmowy ADMAR to sklep z asortymentem mięsno wędliniarskim. Zachęcił mnie do zapoznania się z jego ofertą, gdyż na drzwiach umieszczone były plakaty z cenami i nazwami danego mięsa lub wyrobu. Konkretnie weszłam po karczek bez kości w cenie 15,40zł za kg, ale chciałam jeszcze kupić nieco wędliny na kanapki. Pomieszczenie sklepu jest niewielkie, część sanitarna bardzo zwraca uwagę klientów. Pracownica poproszona o pomoc milczała jak zaklęta, powiedziałam,ze potrzebuje jeszcze jakiejś szynki, a pani na to odparła pytająco "tylko jakiej"... Zapadła długa cisza, po której sama wybrałam. Pracownica miała na sobie biały fartuch, ale ledwo go było widać, ponieważ miała na nim nałożony polar, w sumie nie dziwię się, bo temperatura panująca w pomieszczeniu była bardzo niska. stojąc przy kasie i czekając na rachunek zostałam potrącona drzwiami, które ktoś otworzył z impetem wchodząc do środka. Zwyczajnie źle i nie przemyślanie ktoś ustawił biurko z kasą, zdecydowanie zbyt blisko drzwi. Mało kontaktowa pracownica, plus duży dyskomfort podczas zakupów to wystarczające powody, aby pierwsza wizyta stałą się również ostatnią.
Wstąpiłam dziś do sklepu firmowego "Gaik", który oferuje mięso i wędliny. Za lada chłodnicza znajdowała się jedna pracownica, która energicznie obsługiwała klientów, a tych było sporo bo utworzyła się aż ośmio osobowa kolejka. Lodówka, w której znajdowały się różnego rodzaju mięsa była utrzymana w czystości a i same produkty wyglądały zachęcająco. w sklepie można było nabyć również różnego rodzaju przyprawy, oraz wiele różnych rodzajów wyrobów. Pierwszy raz byłam w tym sklepie i mimo, że zrezygnowałam z zakupów bo nie miałam czasu stać w kolejce to myślę, że długość kolejki raczej dobrze świadczy o jakości produktów i skoro jest tak wielu klientów w ciągu jednego dnia to raczej nie można obawiać się o to, że dane mięso jest stare bo np. długo leżało w sklepie.
Udałam się do apteki kupić jeden lek konkretny dla starszej osoby, był on bez recepty ale miałam zapisaną konkretną nazwę, bo wiadomo, że w tej chwili zamienników jest wiele. W pomieszczeniu apteki było chłodno i przestronnie, w momencie mojego wejścia nie było innych klientów w pomieszczeniu. Dwa okienka, przy których również nie było żadnej farmaceutki, dopiero po chwili podeszła do okienka starsza pani w okularach i białym, schludnym fartuchu. Poprosiłam o konkretny lek, o którym sobie przypomniałam po wejściu do środka, pani podała mi jego cenę, która była wysoka, więc zaproponowała mi połowę opakowania. Gdy zapytałam o jeden listek leku zapadła cisza, więc nie trudno się było domyślić, że to rozwiązanie się pani mgr nie spodobało, zgodziłam się więc na połowę leku. Gdy poprosiłam o lek dla babci powiedziano mi, że jest ale dzisiaj przyszedł towar i jest jeszcze nierozpakowany. Zamiast tego zaczęto mi wciskać inny lek, o podobnym działaniu podobno, ale o innej nazwie, mimo mojego "dziękuje" nadal farmaceutka używała zwrotów" niech babcia spróbuje teraz tego". Podziękowałam za "pomoc" i wyszłam. Nie sądzę, aby starsze osoby były odpowiednimi pacjentami do "próbowania " działania różnych leków na sobie...
Wiśniowy Sad to sklep o wdzięcznej nazwie, niestety wewnątrz jest mało wdzięcznie. Wchodząc i mówiąc głośne "dzień dobry" nikt mi nie odpowiedział mimo, że zostałam zauważona, bo w sklepie były dwie pracownice z czego jedna pani obsługiwał klienta plotkując przy tym a druga mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu... Ceny w sklepie, choćby samych warzyw i owoców są zdecydowanie zawyżone średnio o 5 złotych, a jakość oferowanych produktów nie była nadzwyczajna. Po nazwie na szyldzie spodziewałam się czegoś nieco innego, a tam oprócz warzyw, owoców-głównie cytrusów, można nabyć tam wędliny, ciasta itp. w zasadzie wszystko i nic, bo sklep jest mały powierzchniowy i cały ten asortyment stwarza wrażenie chaosu.
Tym razem podjechałam samochodem w celu uzupełnienia ilości gazu w butli. Przede mną od dystrybutora odjeżdżał poprzedni klient, więc nie musiałam długo czekać w kolejce. Pracownik w stroju roboczym, oraz rękawicach podszedł witając mnie słowami "dzień dobry", oraz pytając za ile ma zatankować. Odpowiedziałam, oraz udałam się do ubikacji, w której panowała czystość i przyjemny zapach odświeżacza do powietrza. Dostępne były papierowe ręczniki, mydło, oraz papier. W pomieszczeniu stacji znajdowały się dwie pracownice z czego kolejka ustawiała się do jednej pani, ponieważ druga zajęta była rozmową przez tel. Obie kobiety miały na sobie jednakowe schludne stroje. Płacąc za paliwo LPG zaproponowano mi również hot doga, oraz poinformowano o obowiązującej promocji, gdzie za zakup paliwa w ilości minimum 20 litrów, lub zakupy za 20 złotych na sklepie otrzymamy jeden znaczek i katalog gdzie mogę go przykleić i zbierać kolejne, a później wymienić na nagrody. Ponieważ zatankowałam mniej niż 20 litrów i nie miałam zamiaru robić zakupów, więc podziękowałam za informację i widząc, że tworzy się kolejka na zewnątrz zapłaciłam i wyszłam. Wchodząc do samochodu zwróciłam uwagę na wiadro z czystą wodą i myjką do szyb, oraz dostępne foliowe,jednorazowe rękawiczki przy dystrybutorze.
Perfumeria Sephora mieszcząca się w Galerii Echo ma ciekawe rozmieszczenie półek i regałów w pomieszczeniu. Wchodząc i kierując się na prawą stronę jesteśmy w zasadzie niewidoczni dla personelu sklepu i trochę to trwa zanim ktoś z obsługi sklepu podejdzie zaproponować pomoc. Czystość zarówno witryn, podłogi jak i półek na których rozmieszczone są kosmetyki jest nienaganna. Personel w jednakowych, schludnych, czarnych strojach z pasami z przyborami do makijażu. Aparycja i kompetencja pracownicy, która do mnie podeszła po dłuższej chwili od mojego wejścia sprawiła na mnie pozytywne wrażenie. Wiedziałam, że kobieta zna się na rzeczy i co najważniejsze umiejętnie mi doradziła po wcześniejszym wysłuchaniu do końca. Ceny niektórych kosmetyków, bądź perfum są porażające, ale za to jest pełen asortyment i dostępne są testery na półkach.
Wchodząc na salę sprzedaży w Tesco Extra znajdujące się w budynku Galerii Echo na poziomie -1 byłam pozytywnie zaskoczona ilością czynnych kas, przy niektórych nie było żadnych klientów, a mimo to za kasami znajdowali się kasjerzy. Przy wejściu na salę dostępne były wózki oraz koszyki plastikowe. Wszędzie panował porządek i ład. Artykuły sezonowe były w bardzo atrakcyjnych cenach, a niektóre z nich, np. grille były przecenione. Mijając stoisko warzywno-owocowe dało się odczuć zdecydowanie niższą temperaturę, dzięki czemu warzywa i owoce były utrzymane w dobrym stanie. Nie zauważyłam tam żadnych uchybień. Na listwach przy wielu oznaczeniach cenowych zamieszczone były etykiety informujące o promocjach, dzięki czerwonej barwie były one doskonale widoczne już z dala. Wszędzie było bardzo czysto, zarówno podłoga jak i półki i regały utrzymane były w porządku. Przy kasach kolejki nie były zbyt długie, jednak płacąc karta niestety nadal czeka się dłużej niż dokonując płatności gotówką, choć w tym drugim przypadku dla odmiany musieliśmy poczekać, bo kasjerka nie miała wydać reszty. Zaczekaliśmy na 86 groszy ok 2 minut, po czym kasjerka je wydała z przeprosinami i uśmiechem. Ogólnie wizytę i zakupy w tym markecie oceniam bardzo pozytywnie.
stoisko kosmetyków marki Inglot mieści się w pasażu przy Tesco extra w tym samym budynku co galeria Echo. Za ladą znajdowały się dwie młode dziewczyny, brunetki, bardzo otwarte i kontaktowe, wzajemnie się uzupełniały podczas obsługi klienta. Inglota uważam za dobra markę, do tej pory kupowałam tam lakiery do paznokci, ale w niedzielę chciałam dobrać odpowiedni odcień podkładu. Dzięki fachowej i życzliwej pomocy dwóch pracownic zakończyło się to powodzeniem.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.