Biorąc pod uwagę panującą aktualnie pogodę żaden kierowca nie jest w stanie obyć się bez płynu do spryskiwaczy w aucie. Będąc zatem w supermarkecie postanowiłem zakupić jakiś płyn. W sklepie, jak na supermarket, panował duży ład, towar był ułożony na półkach, nie było pustych regałów, podłoga była czysta, a żadne rzeczy nie walały się po podłodze. Za płyn płaciłem w kasie automatycznej, przy której także panował porządek. Żadnych zbędnych paragonów, koszyków, pozostawionych przez klientów artykułów. Muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony.
Sklep H&M w Arkadii okazał się być punktem przyjaźnie nastawionym do klienta. Mimo dość dużego ruchu, towar na półkach był na bieżąco układany, zatem nie walał się po podłodze. Każdy ze sprzedawców wydawał się doskonale znać przydzielone mu na dziś zadanie i wykonywać je najlepiej, jak umiał. Na dziale męskim spotkałem tylko jedną osobę - kasjerkę. Mimo to wszystkie ubrania były starannie ułożone, podłoga i półki czyste, w przymierzalni nie było pozostawionych przez klientów ubrań. Podczas dokonywania płatności kasjerka wykazała się pełnią profesjonalizmu.
Udałem się do sklepu Plusa celem rozwiania powstałych przy analizie oferty handlowej wątpliwości. Obsługujący mnie pracownik z uwagą i w skupieniu wysłuchał wszystkich pytań, na które później udzielił zwięzłych i trafnych odpowiedzi, bez zbędnego rozwlekania. Ponieważ planowałem zakup telefonu, a uzyskane wyjaśnienia były w pełni satysfakcjonujące - zrealizowałem swoje plany w tym właśnie salonie.
W związku z promocją firmy Sony dotyczącą przedłużania gwarancji telewizorom do 5 lat wszedłem zapytać pracownika sklepu gdzie dokładnie i w jakim terminie trzeba to zgłosić, lub w jaki inny sposób uzyskać przedłużenie gwarancji. W sklepie panował ład i porządek. Sprzęt na półkach i w gablotach był czysty, niektóre egzemplarze były uruchomione. Same gabloty także były czyste, bez śladów palców stanowiących najczęstsze zabrudzenia. Nie było wolnych półek. Każdy pracownik był "zajęty" przez klienta.
Kiedy zadałem swoje pytanie, pracownik dokładnie wszystko mi wyjaśnił, podał ostateczny termin, a także pokazał, gdzie znaleźć na telewizorze lub opakowaniu potrzebne dane.
Kiedy wszedłem do sklepu Cubus w Arkadii, uderzył mnie panujący tam spokój. Klientów było niewielu, z głośników dobiegała przyciszona muzyka. Towar na regałach poukładany, żadne rzeczy nie walały się po podłodze, brak wolnych lub pustych półek. Mimo wstępnych zamiarów dokonania zakupów w tym sklepie odstąpiłem od zamierzeń. Powodem było zachowanie ochrony. Otóż, kiedy tylko wziąłem do ręki pierwszą rzecz - natychmiast w pobliżu pojawił się ochroniarz, a potem chodził za mną po sklepie dopóki go nie opuściłem.
Po wejściu do sklepu Zara w Arkadii przeżyłem szok. Pomijam tłum ludzi, który dosłownie przerzucali ubrania niczym ziemniaki, a kiedy im się nie podobały - odrzucali gdzie popadnie. W sklepie panował totalny chaos, bałagan. Sprzedawców można było zobaczyć tylko w okolicach kas lub bezcelowo kręcących się po sklepie. Uderzył mnie w tym wszystkim jeden fakt - otóż mimo całego panującego zamieszania jeden ze sprzedawców z uśmiechem na twarzy spacerował po sklepie i w najlepsze rozmawiał przez telefon, jakby całość wydarzeń toczyła się w innym świecie.
W sklepie sieci Era chciałem uzyskać informację nt. możliwości przeniesienia numeru z innej sieci. Po wejściu, w sklepie nie było klientów, tylko dwoje pracowników - kobieta i mężczyzna. Żadna z tych osób nie zapytała mnie o cel wizyty, dopiero kiedy sam zadałem pytanie pracownicy wykazali się zainteresowaniem. Znalezienie odpowiedzi na to pozornie proste pytanie zajęło dobre 10 minut. Po wzajemnych konsultacjach oraz poszukiwaniach na witrynie internetowej lub w systemie sieci uzyskałem interesujące mnie informacje.
Sklep firmowy Plus GSM odwiedziłem, aby się zorientować w ofercie telekomunikacyjnej firmy. W sklepie przebywało tylko dwoje klientów, razem, obsługiwanych przez jedną z pracownic. Wszystkie trzy miejsca obsługi klienta, a także lada i szyba kasowa oraz miejsce, w którym wisi telefon do połączeń z BOK utrzymane były w należytej i nienagannej czystości. Ulotki reklamowe ułożone były w specjalnych stojakach na każdym z biurek. Telefony będące w aktualnej ofercie oraz akcesoria umieszczone były w przestronnych gablotach tak, aby klient miał do nich swobodny dostęp. Pracownik sklepu, kiedy wszedłem, układał dokumenty, jednak natychmiast przerwał swoją czynność i spytał mnie o cel wizyty. Ofertę firmy przedstawił w sposób jasny, czytelny podając szczegółowe ceny brutto. Te same informacje wskazał mi na ulotce reklamowej, abym mógł do nich powrócić jeszcze raz w domu. Mimo, iż nie podpisałem umowy, wyszedłem w pełni usatysfakcjonowany.
Odwiedziłem sklep Saturn w Arkadii celem zakupu pokrowca na laptopa. Kiedy znalazłem interesujący mnie model okazało się, że jest mały problem - otóż do artykułu nie było przyczepionej żadnej metki. Zapytany o cenę oraz metkę z kodem paskowym pracownik działu komputerowego nic mi nie odpowiedział, tylko odwrócił się plecami, porozmawiał z koleżanką i odszedł w sobie znaną stronę. Wyszedłem ze sklepu bez zakupu.
Apteka ta położona jest w centrum miasta, zatem spodziewałem się, że będzie w niej duża ilość klientów. Po wejściu, faktycznie okazało się że jest ok 7 osób, jednak 2 pracujące za ladą osoby robiły, co mogły, aby szybko i profesjonalnie obsłużyć klientów. Pomieszczenie wysprzątane było "na błysk". Czysta podłoga, czyste szafy na leki, czyste szyby, bez śladów palców. Kiedy kolejka, mimo wysiłków wspomnianych dwóch osób, zwiększała się, otwarte zostało trzecie okienko. Obsługująca mnie osoba zachowywała się bardzo profesjonalnie i swobodnie. Nie wyczuwało się z jej głosu jakiegoś napięcia, stresu, czy wręcz niechęci.Poinformowawszy mnie o braku jednego z leków spytała, czy może go zamówić w hurtowni z odbiorem w dniu jutrzejszym. Wyraziłem zgodę i po uregulowaniu należności za pozostałe medykamenty opuściłem aptekę.
Na stacji BP w Grodzisku Maz tankowałem gaz LPG. Pracownik obsługujący dystrybutor okazał się być osobą bardzo miłą i nader rozmowną. Zarówno przywitanie, jaki pożegnanie było z jego strony bardzo uprzejme, ale pozbawione protekcjonalności. Rozczarowanie nastąpiło po wejściu do sklepu celem uregulowania należności. Sam sklep był czysty, towar na półkach poukładany, nie było pustych luk. Strefa kas także była utrzymana w czystości, nie walały się żadne ulotki, ani paragony. Umieszczone przy kasach bistro także było utrzymane w należytym porządku. Niestety kolejka liczyła około 10 osób, zaś pracowała tylko jedna kasa. W pewnym momencie z pomieszczenia na zapleczu wyszła kobieta, nie ubrana w służbowy strój, ale prawdopodobnie kierowniczka stacji, razem z drugim pracownikiem i zaczęła mu zwracać uwagę przy klientach, że jest kolejka, a on przyjmuje dostawę. Mężczyzna ten zaczął obsługiwać klientów, co szybko rozładowało kolejkę, jednak w moim odczuciu, pozostał pewien niesmak. Niestety ani pracownicy, ani kierowniczka nie mięli identyfikatorów.
Gdy podszedłem do Burger Kinga, w kolejce przede mną było 5 osób, które obsługiwała jedna kasjerka. Pomyślałem, że chwilę się zejdzie, ale kilka chwil później dołączył do niej współpracownik. Obydwoje bardzo szybko obsłużyli wszystkich stojących w kolejce. Obydwoje byli w czystych uniformach. Pytali, czy klienci życzą sobie dodanie lub usunięcie któregoś ze składników z hamburgera (np cebuli), a także, czy napój ma być z lodem, czy też bez. Lada była czysta, nie walały się słomki, serwetki, czy ketchup do frytek. Na moją ocenę zaważyły jednak porozrzucane w kącie na ladzie papierowe korony dla dzieci, wśród których panował dość solidny nieporządek.
Placówka składa się z 2 pomieszczeń, pierwsze przeznaczone jest dla klientów wypełniających druki lub oczekujących na swoją kolejkę, w drugim znajdują się 2 okienka przeznaczone do obsługi. Bardzo pozytywnym akcentem były poukładane w stojakach druki i ulotki reklamowe, które nie walały się po podłodze oraz stolikach. Obsługujący mnie pracownik był bardzo uprzejmy, uśmiechnięty, ubrany w czysty uniform służbowy. Wyszedłem po dosłwnie kilku minutach bardzo zadowolony z obsługi.
Jeden z członków rodziny miał problem z aktywowaniem dodatkowego pakietu bezpłatnych minut w nowo zakupionym telefonie. Po trzech próbach zadzwoniłem na infolinię wyjaśnić przyczyny zaistniałej sytuacji. Połączenie z konsultantem zostało nawiązane w bardzo krótkim czasie (poniżej 20 sek). Konsultant po wysłuchaniu, na czym polega problem rzeczowo i przystępnie stwierdził, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Poprosił do telefonu właściciela numeru i po zweryfikowaniu tożsamości aktywował pakiet ręcznie. Całość rozmowy trwała nie dłużej niż 3 min.
Wracając wieczorem do domu chciałem skorzystać z myjni automatycznej na stacji paliw Lotos. Po wejściu do sklepu, zapytałem pracownicę dostawiającą towar, czy myjnia jest czynna. W odpowiedzi usłyszałem, że tylko do 22, ponieważ mieszkańcy okolicznych domów skarżyli się na hałas. Wychodząc spostrzegłem innego pracownika, który bezceremonialnie, podczas całej mojej wizyty na stacji grał na automatach, jakby się zapomniał, że jest w pracy. Zapytany, czy na drugiej w mieście stacji myjnia działa całą dobę, bez spoglądania w moją stronę, naburmuszony odpowiedział, że nie wie.
Podczas zakupu różnych produktów,z których niektóre objęte były promocją dla posiadaczy kart Ikea Family, kasjerka zapytała mnie, czy posiadam taką kartę. Kiedy zaprzeczyłem, zaproponowała bym wrócił na sklep, wypełnił formularz i w ten sposób, korzystając z tymczasowej karty przy formularzu, odebrał rabat. Dodatkowo muszę przyznać, że była to osoba bardzo uśmiechnięta, życzliwie i otwarcie nastawiona do każdego klienta.
Wykonywałem telefon na infolinię celem uzyskania informacji dotyczących karty kredytowej. Osoba, z którą rozmawiałem sprawiała wrażenie bardzo pogodnej, często się uśmiechała delikatnie, co dało się słyszeć w głosie. Była wyraźnie zainteresowana sprawą,z którą dzwonię udzielając mi konkretnych i rzeczowych informacji.
Na opisywanej stacji BP tankowałem do auta gaz LPG. Pracownik stacji wyszedł zatankować gaz bardzo szybko, zaraz (mniej niż pół minuty) po użyciu przeze mnie dzwonka umieszczonego na dystrybutorze. Ten sam człowiek obsługiwał mnie przy kasie. Zachowywał się bardzo pogodnie, spytał o kartę lojalnościową do zbierania punktów, poinformował o aktualnych promocjach na stacji, zaproponował kawę na dalszą drogę. Kiedy w sklepie pojawiła się większa ilość klientów, do pracy przystąpiło jeszcze dwoje kasjerów. Wszyscy obsługiwali klientów bardzo sprawnie udzielając niezbędnych informacji oraz przedstawiając ofertę firmy.
Sklep C&A w CH Blue City odwiedziłem celem zakupu spodni. Wnętrze lokalu było czyste, rzeczy na stojakach zawieszone równo, chociaż było ich zbyt wiele, przez co każdą rzecz trzeba było wyciągać z lekkim trudem uważając, aby sąsiednie rzeczy nie pospadały. Rzeczy przecenione umieszczone były na osobnych, wyraźnie oznaczonych stojakach. Po wybraniu interesujących spodni udałem się do przebieralni,w której także panował porządek, nie było rzeczy zostawionych przez klientów. Po wybraniu spodni, zauważyłem jeszcze interesujące buty. Niestety buty były dość chaotycznie i bezładnie porozrzucane pod stojakami. Wymieszane rodzajem, kolorem, rozmiarami. Istne pobojowisko. Z interesującego mnie modelu znalazłem tylko jeden but, zwróciłem się zatem do kasjerki, która aktualnie przyjmowała reklamację o pomoc. Obok inna pracownica rozwieszała na stojaku biżuterię. Kasjerka dość nieprzyjemnym tonem odburknęła tylko, żebym poszukał, bo drugi but na pewno gdzieś jest. Po takiej odpowiedzi zrezygnowałem z zakupu butów. Honor sklepu uratowała inna kasjerka. Ponieważ gdy odkładałem ów wspomniany but na miejsce, a raczej na stosik, wystąpił jakiś problem z autoryzacją karty innego klienta, udałem się poziom niżej celem zapłacenia za spodnie. Tan zostałem bardzo miło obsłużony przez panią z identyfikatorem uczennicy. Osoba ta była bardzo opanowana, rzeczowa, a jednocześnie miła i uśmiechnięta. Tylko z tego powodu przyznaję ocenę +3, w przeciwnym razie myślę, że byłoby to -3.
Placówka Citi Banku Handlowego w CH Reduta stwarza wrażenie mocno zagraconej. Przy samym wejściu bankomat, obok niego stojak z ulotkami reklamowymi. Już samo to utrudnia wejście do placówki. Po wejściu nie bardzo wiadomo, gdzie się skierować, aby zostać obsłużonym. Z prawej strony lada, z lewej przeszklone pomieszczenie, w głębi jakieś stoliki... Wszystko to stwarza atmosferę pośpiechu, w żadnym razie zaufania. Pracownica banku (bez identyfikatora imiennego) do lady podeszła niezwłocznie, gdy mnie zobaczyła. Usiadła, wstała, zaczęła się bawić długopisem. Nie wzbudzało to we mnie zaufania. Informacje dotyczące produktów banku udzielane były w sposób mało zrozumiały (w jednej wersji konto było płatne, za chwilę to samo konto stawało się bezpłatne, ale płatna karta wydana do niego etc.). Problem pojawił się, gdy zadzwonił telefon. Pani spojrzała nerwowo na mnie, chciała odebrać, ale stwierdziła, że jej nie wypada, spojrzała w stronę koleżanki dając jej wyraźne znaki, by odebrała rozmowę. Poczułem, że znalazłem się w złym miejscu o niewłaściwej porze. Na pytanie o stosunek władz banku do aktualnie panującej sytuacji finansowej na świecie, w obliczu poważnych problemów włoskiego UniCredito, czy grupy ING w Holandii oraz o to, czy bank nie boi się o swoje inwestycje, pracownica nie umiała odpowiedzieć. Zareagowała tylko niezręcznym uśmiechem. Kiedy powiedziałem, że to wszystko, pośpiesznie oddaliła się, "do widzenia" odpowiadając już plecami do mnie.
Wspomniana już wyżej lada, przy której byłem obsługiwany nie zapewnia dyskrecji i profesjonalizmu obsługi. Moją rozmowę z pracownicą bezczelnie podsłuchiwał obsługiwany obok klient. Nie było możliwości zachowania poufności informacji.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.