Przebywając w Jarosławcu nad naszym morzem moją uwagę zwrócił nowy sklep, którego nie było tu wcześniej - GROSZEK. Personel miły, kulturalny, chętny do pomocy. Panie były ładnie ubrane - wszystkie w jednakowe ubrania. Moją i nie tylko moją uwagę zwróciły ceny, atrakcyjne jak na miejscowość nadmorską. Groszek tym sposobem stał się miejscem stałych zakupów - począwszy od jeszcze ciepłych świeżych bułek, przez napoje (orzeźwiające jak i te wyskokowe) a kończąc na kosmetykach. Nowy sklep zauważyło bardzo dużo wczasowiczów i z dnia na dzień frekwencja rosła. Mimo wszystko personel sprawnie i szybko obsługiwał klientów bez większych kolejek. Sklep zarówno z zewnątrz jak i w środku bardzo zadbany, czysty a przez to zachęcający do kolejnych zakupów. Znalazłem swój sklep w Jarosławcu - mam nadzieję, że za rok będzie równie przyjemnie.
Dziś wracając do domu odwiedziłem Netto. Z towarem w koszyku ustawiłem się przy jedynej czynnej kasie. Przede mną było kilka osób. Mijały minuty, kolejka za mną wydłużała się. Zauważyłem, że mimo kilku minut stoję w tym samym miejscu. Okazało się, że przy kasie stoi Pan, który postanowił zapłacić za swoje zakupy kartą. Po wpisaniu PINu czekał na autoryzację. Czekał dłuższą chwilę (takie sytuacje się zdarzają). Kolejka się wydłużała... Zauważyłem, że Pani w końcu zadzwoniła dzwonkiem aby otworzyli inną kasę. Pierwszy dzwonek nic nie dał. Po ok minucie po prośbie jednego z klientów Pani zadzwoniła ponownie dzwonkiem i na otwarcie drugiej kasy czekaliśmy jeszcze jedynie chwilę. Pojawił się Pan i początkowo udał się do koleżanki, która dzwoniła sprawdzić co było przyczyną powstania dużej kolejki. Powiedział jej, że można to anulować wciskając żółty przycisk po czym go wcisnął. Terminal bez zmian nadal odmawiał posłuszeństwa. Po chwili byłem świadkiem jak na zmianę z Panią kasjerką wciskali przez ok minutę bez przerwy na zmianę przyciski: czerwony, żółty i zielony. Po chwili Pani kasjerka poprosiła kolegę aby w końcu otworzył sąsiednią kasę a ona sama jak mantrę nadal wciskała czerwony, żółty i zielony. Przerwała sobie na zadzwonienie jeszcze raz dzwonkiem na zaplecze, bez większych rezultatów, dopiero po kolejnym dzwonku pojawiła się szefowa. Kilka chwil po przybyciu szefowej (nie wiem czy samoczynnie, czy nie) terminal ruszył. Ruszył na całego - zaczął drukować "metry" potwierdzenia anulowania płatności - podejrzewam, że przez to ciągłe kilkuminutowe wciskanie na przemian 3 przycisków. Ja w końcu dotarłem do kasy, zapłaciłem za swoje zakupy i kiedy wychodziłem ze sklepu widziałem, że potwierdzenie ciągle drukowane przez terminal miało już grubo ponad 1,5 metra. Podsumowując zakupy "na sklepie" zajęły mi ok 3 min a oczekiwanie na zapłacenie za te zakupy i przyglądanie się niekompetencji pracowników ok 15 min.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.