Jestem klientką Medicover od kilkunastu lat i mam wrażenie, że oni w ogóle się nie uczą. Doceniam za relatywnie dobrze dostępne terminy do lekarzy pierwszego kontaktu, rzadko jest z tym problem, ale niektóre centra mają fatalną obsługę pobrań, a ich polityka względem np. cytologii jest niedorzeczna. Badanie, które jest banalne jak pobranie krwi i robi je każda kobieta co roku, wymaga czasami nawet TRZECH wizyt w centrum. Jedna, by dostać skierowanie, potem trzeba się umówić na pięciominutową wizytę u położnej (nie można się ustawić w kolejce jak na pobranie krwi), a jeśli skierowanie wystawił internista, a nie ginekolog, to wyników nie ma w systemie i trzeba je odebrać osobiście. Bzdura nad bzdury i antykobieca postawa.
Najgorsze kasy samoobsługowe na rynku. Ciągle coś z nimi jest nie tak, ciągle wzywają obsługę, kilka razy po prostu zrecygnowałam z zakupów, bo kasa miała problem, a obsługa nie przychodziła.
Online Douglas jest super, stacjonarnie - zależy od sklepu. W M1 Kraków na przykład przy perfumach obsługa była raz potwornie nachalna, próbowała mi mówić, który zapach ma mi się podobać, a który odczuwam źle, bo powinnam uważać, że jest słodki, a wg mnie nie był. Dramat. Ale niektóre Douglasy są ok.
Sklepy się bardzo różnią między sobą, wszystko zależy od lokalizacji i tego, kto go danego Lewiatana prowadzi. Np. Lewiatan w ATUT Węgrzce jest najgorszym sklepem, w jakim byłam, obsługa jest beznadziejna, nie używa masek, ignoruje klientów, a czasami się z nimi kłóci. W Łuczycach z kolei jest całkiem sympatycznie, choć czasami długie dyskusje ze znajomymi przy wędlinach uniemożliwiają zakup, bo nie mam czasu czekać, aż panie omówią swoje sprawy.
Jakość obsługi jest ok, ale ceny stacjonarnie są niedorzeczne. Korzystam tylko jako miejsce odbioru zamówień internetowych z empik.com, gdzie wszystko potrafi być kilkadziesiąt % tańsze, niż stacjonarnie.
W tym sklepie, w M1, ZAWSZE są kolejki do kasy - na 10 obecnych kas, otwarte są najwyżej dwie. Za każdym razem, jak tam jestem. Nie mam nigdy czasu stać w tych gigantycznych kolejkach, które są obecne nawet, kiedy w sklepie nie ma dużego ruchu. Kasy są wiecznie pozamykane. Porażka na całej linii. Nigdy nie udało mi się zrobić w tym H&M szybkich zakupów.
A w Merlinie coraz gorzej. Wielka księgarnia, od wielu lat na rynku, a coraz gorzej traktuje klientów. Zamówiłam filmy, data dostawy każdego wg strony www - 24 godziny. Tymczasem tydzień kompletowano zamówienie bez ani jednego słowa przepraszam ze strony sklepu. Mało tego - kiedy w statusie zamówienia było napisane przy każdej pozycji, że są już one gotowe do wysyłki, na stronie www data wysłania - uwaga - za pięć dni, mimo że niby zamówienie już gotowe. Myślałam, że to pomyłka, ale nie, gotowa paczka czekała kolejny tydzień na wysyłkę. I znowu - ani słowa przepraszam ze strony sklepu, żadnego wyjaśnienia. Gdybym czekała na coś pilnego, prezent, czy tym podobne sprawy, mogłabym zostać z ręką w nocniku.
Kolejny brak poszanowania klienta - o darmowej wysyłce dla stałych klientów od dawna można zapomnieć. Wydałam grube tysiące w tym sklepie, a nadal muszę płacić za wysyłkę, nawet jak zamawiam za 400 złotych.
Kolejna sprawa - zauważyliśmy z mężem dość poważny błąd na stronie www, związany z bezpieczeństwem. Wisiał przez kilka dni, więc w końcu uznaliśmy, że może sklep o nim nie wie i wysłaliśmy im maila z opisem błędu, który szybko po naszej interwencji naprawiono. Oczywiście - bez słowa podziękowania.
Jak dla mnie - skandaliczne olewanie klienta. Nie polecam. Tym bardziej, że znalazłam już internetową księgarnię, która ma zawsze taniej, niż Merlin, a płyty DVD i tak większość sklepów ma w tej samej cenie. Kupuję książki i filmy w ogromnych ilościach, ale Merlin już raczej moich pieniędzy nie zobaczy.
Najgorsza i najwolniejsza obsługa świata. Przy czterech zajętych stolikach i trzech kelnerkach (nie znających dań, które podają), każdą z trzech jajecznic podawano w wielominutowych odstępach i nie dane było towarzystwu jeść razem, bo jedzenie docierało partiami. Niedoinformowane i opryskliwe kelnerki, niemożność zamówienia połowy porcji dla dziecka - przyćmiły to, że miejsce jest ładne, a jedzenie dość przyzwoite. Niestety - nigdy więcej tam nie pójdę.
Kelnerka na pytanie - Jak przygotowywana jest fasola, odpowiedziała burkliwie - Normalnie, gotowana, a jak inaczej. Inna kelnerka nie wiedziała, że do zestawu nie dają soków wyciskanych, przyjęła zamówienie z sokami wyciskanymi w zestawie, po czym przyniosła zwykłe, z kartonu i próbowała nam wcisnąć, że te wyciskane zamawialiśmy osobno.
A jak już wszyscy zjedli, a jedna z osób ciągle czekała na swoją jajecznicę, to kelnerka tłumaczyła się problemami z systemem (przy czterech zajętych stolikach i trzech kelnerkach!!!). Żadnego zadośćuczynienia nie zaproponowano. Porażka na całej linii. Nie chodźcie tam.
Po wybraniu sześciu ubrań do przymiarki odstałam sporo czasu w kolejce do poczekalni, której pilnowały nie tylko bramki i kamery, ale też pani, która obowiązkowo kazała skanować torebki przy wejściu oraz wręczała numerki z liczbą zabieranych do przymierzalni ubrań. Maksymalna liczna ubrań do przymierzenia to cztery. Miałam sześć, więc poprosiłam, żeby w takim razie położyła je obok siebie, a ja po nie wyjdę, jak przymierzę pierwsze cztery. Pani pilnująca odmówiła i kazała po prostu odłożyć część rzeczy na półki i przyjść drugi raz (i znowu stać w kolejce?). Poziom absurdu mnie przerósł i nie zdecydowałam się na przymierzanie czegokolwiek. Traktowanie (otwarcie) klientów jak złodziei i idiotyczne zasady w przymierzalni sprawiają, że sklep zwyczajnie mi uwłacza.
Ogromny, nowy niedopracowany moloch, w którym zakupy są udręką poszukiwań wszystkiego. Plany centrum nie mają zaznaczonych punktów typu "tu jesteś", więc są totalnie bezużyteczne. Jest dużo toalet, co jest miłą odmianą po zakupach np. w Galerii Krakowskiej, ale zatrważająco mało wind. Na ostatnich zakupach będąc z wózkiem sklepowym i dziecięcym, PÓŁ GODZINY szukałam windy która: a) jest czynna, b) jest na tyle duża, żeby wjechać do niej z wózkiem (bo nie wszystkie takie są). Na dodatek kompletnie brak widocznych, sensownych strzałek i oznakowań, w którą stronę się kierować, by rzeczoną windę odnaleźć (są małe i jedynie tuż przy samych windach, więc w zasadzie niepotrzebne). Największym absurdem jest jednak "pokój dla matki z dzieckiem", którego istnienie odkryłam przypadkiem (nigdzie nie ma informacji, że takowy istnieje) NA PARKINGU, w najzimniejszym miejscu centrum handlowego i dość odległym od miejsca zakupów.
Auchan w Bonarka CC jest sklepem ogromnym, mającym prawie 50 kas. Robiąc zakupy z mężem i dzieckiem, czekaliśmy przy kasie numer 5 w przedświątecznej kolejce, więc dziecko zaczęło się niecierpliwić. Przeszłam do przodu, by koło kasy wyjść ze sklepu, ale kasjerka dość obcesowo cofnęła mnie i nakazała, bym wyszła przez identyczną bramkę, ale oznaczoną "dla klientów bez zakupów". Nieistotne dla niej było, że byłam z dzieckiem, które się niecierpliwi i że to jest bez sensu, bo bramka to bramka. Musiałam przepchnąć się przez tłum, minąć PONAD 40 (!) kas w jedną stronę, potem w drugą, by dotrzeć do kasy, przy której stał mąż i nie usłyszałam ani słowa wyjaśnienia czy przeprosin ze strony kasjerki za idiotyczny regulamin i niedogodności. Generalnie - groteska.
Osoba przydzielona do obsługi naszego kredytu hipotecznego przyjmuje nas bez umawiania i kolejek, udziela rzetelnych, jasnych informacji, jest sympatyczna, pamięta o tym, czy mamy dzieci i jaki dom wybudowaliśmy. Niestety - kiedyś można było zadzwonić bezpośrednio do oddziału i porozmawiać z własnym konsultantem. Teraz Nordea zablokowała telefony i można wyjaśniać sprawy wyłącznie przez infolinię. Jako że rozmowa z konsultantami jest jałowa i nic nie wnosi (nie znają oni sytuacji klienta), to przy ważniejszych kwestiach teraz musimy się osobiście fatygować do oddziału.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.