Do sklepu udałam się bezpłatnym autobusem. Jedyną wadą była konieczność dostosowania się do godziny, gdyż autobus ten jeździ co 2 h. Za to szybko nie ponosząc dodatkowych kosztów można zaleźć się w markecie. Sala sprzedaży była bardzo czysta, nie panował tak często spotykany w dużych sklepach chaos. Zakupy robiło się z ogromną przyjemnością. Udałam się na poszukiwanie zestawu patelni z oferty promocyjnej, nie mogłam jednak ich nigdzie znaleźć. Zapytałam pracownicę sklepu, czy są one dostępne. Z przykrością odpowiedziała mi, że ten produkt bardzo szybko zniknął. Sama jednak przekazała mi informację, że placówka będzie starała się zamówić dodatkową partię. Wyciągnęła kartkę i długopis i zapisała mi nr telefonu, pod którym mogę dowiedzieć się, czy patelnie są dostępne na sklepie. Zdziwiło mnie to, gdyż zupełnie nie odpowiadało wyobrażeniu o anonimowości i nieuprzejmości w hipermarkecie. Podziękowałam i robiłam dalsze zakupy. W kasie również spotkałam się z bardzo życzliwą obsługą. Jakość obsługi w tej placówce zupełnie różni się od traktowania klientów w osiedlowych supermarketach Tesco.
Sam sklep jest całkiem przyjemny. Przy mojej wizycie co prawda panował lekki chaos, z tego co zauważyłam był to wynik weekendu i sporej ilości klientów. Mnie jednak ruszyła sytuacja, która zdarzyła mi się przy kasie. Ponieważ kupowałam prezent na imieniny, wybrałam do tego także kartkę z życzeniami. Przy kasie okazało się, że kasjerka mimo naklejonej na nią ceny nie potrafiła "wbić jej na kasę". Chodzenie po sklepie i nieobecność w kasie, kiedy ja musiałam stać i czekać z powodu kartki za 1,19 zł. trwała ok.10 min. Mimo tego, starałam się być spokojna, takie rzeczy się w końcu zdarzają. Po zapłaceniu stwierdziłam, że przydałby mi się jeszcze woreczek na prezenty. Wróciłam zatem na sklep, mając nadzieję, że to już nie będzie długo trwało. Wybrałam jeden z dostępnych woreczków i poszłam z nim do kasy. Tam jednak był kolejny problem, produkt był dostępny w sklepie, ale nie w kasie. Kasjerka tłumaczyła, że to nowa dostawa i nie zdążyli jej wprowadzić. Nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w takim razie produkt jest dostępny dla klientów. W rezultacie musiałam zrezygnować z zakupu, gdyż perspektywa długiego oczekiwania nie zachęciła mnie to sfinalizowania go. Kasjerka natomiast potraktowała to jako fakt oczywisty i nie wyraziła żadnych emocji.
Wybrałam się do pierogarni chcąc szybko zjeść dobry obiad. Liczyłam na duże dorodne pierożki, którymi reklamowało się to miejsce. Podczas obsługi okazało się jednak, że pierożki są małe, więcej w nich było ciasta niż farszu. Cena 1,2zł za sztukę okazała się dość wysoką, gdyż aby rzeczywiście się najeść trzeba było zamówić więcej pierogów. Ponadto pierogarnia ogłaszała się, iż ma szeroki wybór różnych pierogów (co nie powinno dziwić w placówce, która specjalizuje się w tym jednym tylko daniu). Niestety wyboru nie było, dostępne były jedynie 4 rodzaje. Sam wygląd placówki jak na takie miejsce całkiem przyjemny, ale raczej wolałabym dobrze zjeść niż siedzieć przy ładnym stole.
Do placówki udałam się po uprzednim otrzymaniu zawiadomienia, że w zwiazku ze zmianami przepisów bankowych należy odnowić umowę. Bank prezentował się bardzo dobrze, czysta placówka, życzliwi pracownicy. Obsługujący mnie pracownik tłumaczył mi każdy etap odnawiania umowy, nie pozostawiał mnie z żadnymi wątpliwościami. Chciałam przy okazji skorzystać z jakiś produktów finansowych, które byłyby dla mnie bardziej korzystne. Takowych jednak zabrakło.
Do Domu nad jeziorem pojechaliśmy z kołem naukowym i zaproszonymi gośćmi w ramach organizowanej konferencji. Ponieważ była ta konferencja studencka, nikt nie spodziewał się większych luksusów za "przystępną" cenę. Na miejscu okazało się, że ośrodek wizualnie robił ogromne wrażenie. I nie tylko wizualnie. Pokoje bardzo dobrze wyposażone, z łazienką, lodówką, tv, sejfem. Wszystko czyściutkie i zadbane. Jadalnia w stylu sali kominkowej, odrębne kąciki z kawą i herbatą, osobny z sokami. Posiłki podawane w formie szwedzkiego stołu, wszystkie pyszne. A przede wszystkim obsługa. Właściciele ośrodka i wszystkie osoby w nim pracujące urzekły nas swoim podejściem. Nikt nie traktował nas jak intruzów, byliśmy przyjęci jak przyjaciele, ciepło i serdecznie. Niedaleko miejscowości Silnowo znajduje się Borne Sulinowo, gdzie w ramach współpracy z właścicielami pojechaliśmy na atrakcje na poligonie. Cała organizacja naszego pobytu była perfekcyjna.
W placówce, którą odwiedziłam bywałam wiele razy. Tym razem poszłam jedynie do znajdującego się w niej bankomatu. Jednak po wejściu byłam starsznie zaskoczona. Było tak czysto, jak jeszcze nigdy nie widziałam. W pierwszym momencie pomyślałam, że jest wczesna pora i dlatego. Ale nie raz bywałam o wcześniejszych godzinach i placówka wcale tak nie wyglądała. Postanowiłam zatem wejść na salę sprzedaży i zaobserwować wygląd dalszej części sklepu. Wszystko było poukładane w bardzo estetyczny sposób, na podłodze ani śladu zabrudzenia. Gdy doszłam do działu warzyw i owoców dowiedziałam się, co sprawiło, iż sklep nagle tak bardzo się zmienił. W placówce odbywała się kontrola, podejrzewam, że właścicieli sieci. Ekipa dostojnych mężczyzn w eleganckich garniturach oglądała produkty, chodziła po sklepie i prowadziła najprawdopodobniej z kierownikiem placówki rozmowę w języku angielskim. Widać było, że to ważna wizyta, gdyż nawet kasjerzy siedzieli prościutko i uśmiechali się przez cały czas do klientów. Ja jednak nic nie kupiłam. Opuściłam salę sprzedaży bokiem kasy. Zerknęłam jeszcze raz na wygląd sklepu mając nadzieję, że taki standard będzie panował nie tylko w czasie kontroli.
Udałam się na już końcowe przedświąteczne zakupy do Intermarche, jedynego w mieście. Z racji okresu przedświątecznego panował duży tłok. Generalnie sklep wyglądał przyzwoicie, jednak rzucały się w oczy porozrzucane w niektórych miejscach towary. W kasach nie było bardzo dużych kolejek i obsługa była sprawna. Jednak przy stoisku z mięsem i wędlinami stało ok.20 osób, a obsługiwała jedna pani, a druga dochodziła od części z serami. W takim dniu na dziale powinien pracować przynajmniej jeden pracownik więcej. Zrezygnowałam z dokonania zakupu wędlin, gdyż szkoda mi było czasu.
Do filii Miejskiej Biblioteki Publicznej udałam się nie po raz pierwszy. Odwiedzam to miejsce często, dlatego mogę więcej na jego temat powiedzieć. W części dla dorosłych pracują dwie panie, starsza i młodsza. Starsza jest bardzo sympatyczna, życzliwa dla wszystkich przychodzących osób. Zawsze pomaga w znalezieniu konkretnej książki, a także dobraniu tytułów do zapotrzebowania, czy to do pisania pracy, czy poczytania np. opowieści o miłości. Ponadto zawsze wskaże inną filię, gdyby danej książki nie było na stanie. W placówce zawsze jest czysto i schludnie. Czytelnia jest co prawda coraz uboższa, ale to wynika z małego zainteresowania proponowanymi tam tytułami. Jednak jakość obsługi jest bardzo wysoka.
Poszłam do sklepu po przedświąteczne zakupy. W placówce było bardzo czysto, produkty ładnie, estetycznie poukładane. Obsługa bardzo miła. Pani na dziale mięsnym( kobieta ok 30 lat, krótkie włosy) poproszna o 40 cieńkich plasterków szynki policzyła je bez żadnego okazania zgorszenia, wybierając do tego te najbardziej spełniające oczekiwania i odkładając na bok te, które były nie równo pocięte. Poza działem mięsnym kupiłam jeszcze inne produkty. Podchodząc do kasy stanęłam 4 w kolejce. Od razu została zawołana kolejna kasjerka, która otworzyła kasę. Po skasowaniu życzyła Wesołych Świąt.
Poszłam do sklepu w celu poszukiwania prezentu urodzinowego dla znajomych. Asortyment szeroki, naprawdę jest w czym wybierać, jeśli szuka się czegoś szybko do kupienia. Ceny niewysokie, wszystkie artykuły dobrze oznaczone, z podaną aktualną ceną. Dodatkowo bardzo ładnie urządzone było stoisko świąteczne. Jedynie na ciuchach panował lekki chaos, bielizna była porozrzucana. Przy kasie zrobiła się kolejka, jednak była ona sprawnie obsługiwana. Obsługujące pracownice mogłyby jednak się uśmiechnąć do klientów, gdyż miny ukazujące niezadowolenie odrzucają od robienia zakupów. Przyznać jednak trzeba, że placówka jest zadbana i przyjemnie ogląda się proponowane artykuły.
Wybraliśmy się z mężem do KFC, gdyż chcieliśmy zjeść coś sprawdzonego i na szybko. Zamówiliśmy jak zawsze kubełek. Młodzi ludzie obsługujący klientów byli bardzo sympatycznie, uśmiechali się, używali "Dzień dobry" i "Dziękuję". Bez problemu został nam wymieniony sos. Jednak jakość obsługi za barem nie była adekwatna do wrażenia, jakie wywoływał wygląd restauracji. Toaleta była paskudnie zabrudzona, walający się przemoczony papier toaletowy, brudna podłoga, umywalka i lustro. W samem sali jadalnej to samo. Chcieliśmy usiać przy oknie, przy stoliku z fotelami. Jednak starsznie brudny stół i leżące na fotelach frytki i okruszki od panierki zniechęciły nas. Podobnie było przy ławie ze stolikami. W końcu usiedliśmy przy najmniejszym stoliczku, który najwidoczniej był najrzadziej używany, chociaż czystym też nie dało się go nazwać. Warto dodać, że przy kasach obsługiwały 4 osoby, a kolejek nie było, więc spokojnie jedna z osób mogła sprawdzić czystość sali.
Poszła z koleżanką do apteki. chciała sobie kupić tabletki przeciwbólowe. Nie kupowała nic poza tym, mimo to, panie pracujące w aptece bardzo pozytywnie odnosiły się do nas i do pozostałych klientów. Gdy poprosiłyśmy tabletki konkretnej firmy, farmaceutka nie zapytała tylko jakie, ale krótko opisała każdy rodzaj, dając możliwość świadomego wyboru konkretnego leku. W takim miejscu jak apteka jakość obsługi ma szczególne znaczenie. Ponadto placówka bardzo czysta, estetyczna, z kącikiem dla małych dzieci. Bardzo duży pozytyw.
Poszłam do Biedronki po naprawdę drobne zakupy. Szybko przeszłam przez sklep biorąc wybrane produkty. Placówka jest odnowiona, bardzo czysta i przyjemna. Atmosfera robienia zakupów nie przytłacza a dobre oświetlenie powoduje, że człowiek nie jest znużony i ma ochotę pooglądać proponowane artykuły. Obsługa kas pod względem sprawności bez zarzutu. Gdy w dwóch czynnych kasach stały więcej niż 3-4 osoby, automatycznie zjawiła się nowa pracownica, aby otworzyć kolejną kasę. Wszystko byłoby idealnie, gdybym nie stanęła przy pierwszej kasie. Kasjerka, która tam siedziała (wiek ok.30 lat, krótkie włosy) miała na sobie strój pracownika Biedronki- czerwony fartuszek, który jednak był na nią sporo za mały. Pracownica nie mogła dopiąć się w biuście i przez to siedziała w rozpiętym. Automatycznie identyfikator chował się pod zawiniętym strojem. To jednak nie była kwestia uciążliwa dla klientów. Pracownica ta miała dużą wysypkę na dłoniach. I ten fakt był już mniej przyjemny, gdyż klienci kupują różne produkty spożywcze i widać było, że nie byli zadowoleni, zwracając uwagę na ręce kasjerki. W sklepie jest dużo pracy i na czas takiej dolegliwości byłoby chyba lepiej, gdyby taka pracownica nie przekładała przez chore dłonie wszystkich produktów klientów.
Po raz kolejny mimo wcześniejszych doświadczeń wybrałam się do Netto. Liczyłam, że o takiej godzinie uda mi się bez problemu zrobić zakupy i szybko wrócić do domu. Przeliczyłam się jednak. Towary jak zawsze, specjalnego wyboru nie ma, poukładane w sposób dość chaotyczny. Ale taka jest specyfika sklepu i tego faktu nie oceniam negatywnie. Jednak po przyjściu do kasy przeraziłam się. Przede mną było 10 osób, z czego kilka z dużymi metalowymi wózkami. Jedna kasjerka obsługiwała wszystkich klientów a pracownica, która mogła usiąść na kasę obok składała kartony na dziale alkoholowym/. Dopiero jak poukładała poszła usiąść, do obu kas i tak były bardzo długie kolejki. A ja już doszłam do wykładania swoich towarów na taśmę. Wszystko to trwało starsznie długo i od pani kasjerki nawet nie usłyszałam "dzień dobry". A żeby tego było mało,jak wróciłam do domu dostrzegłam na paragonie rozbieżność ceny przy towarze i na paragonie. Jak większość klientów nie poszłam się wykłócać, ale pozostałe we mnie uczucie,że znów zostałam oszukana.
Wraz z rodziną wybraliśmy się na obiad do lokalu. Bardzo przyjemne położenie, przy samym zamku, także przyjemnie było wejść. Lokal czysty, pod względem estetycznym dość przyjemnie urządzony, jednak ułożenie stolików niezbyt trafione. Restauracja znajduje się w piwnicy, z cegły, gdzie akustyka jest bardzo wrażliwa (dobrze pod względem granej na żywo muzyki, ale dopiero po godz. 19). Jednak zjedzenie obiadu z rodzicami w spokojnej atmosferze graniczyło z cudem. Głos kilku osób siedzących 2 stoliki dalej nosił się i odbijał ze zdwojoną siłą. Lepszym rozwiązaniem byłoby rozdzielenie miejsc siedzących lub stworzenie czegoś na kształt loży. Kelnerka, która nas obsługiwała była bardzo miła. Potrawy podawane były w eleganckich naczyniach, nie trzeba było długo oczekiwać, a dziewczyna (szczupła, krótkie czarne włosy) nie pisała zamówienia na kartce, tylko wysłuchała całej czwórki i każdy z nas bez dodatkowego dopytywania dostał zamówione jedzenie.Zatem obsługa na duży plus, tylko z samym lokalem przydałoby się coś zrobić. Zaznaczyć jednak trzeba, że lokal do najtańszych nie należy, ceni się dość wysoko i w przypadku, gdy ludzie decydują się zostawić tam część swoich dochodów, chcieliby to robić nie odczuwając oddechu innych klientów na sobie.
W szkole policealnej Delta uczę się drugi semestr. Ponieważ rozpoczął się kolejny semestr mogę opisać już swoje spostrzeżenia na temat szkoły. Wielkim pozytywem dla placówki jest bardzo dobre podejście do słuchaczy. Zarówno wykładowcy-nauczyciele, jak i dyrekcja szkoły odnoszą się do wszystkich z szacunkiem i zainteresowaniem. Dyrektor wraz z prezesem przychodzą na zajęcia porozmawiać, zapytać co się podoba, a co sprawia problem. Ponieważ to podejście ludzi świadczy przede wszystkim o jakości szkoły, mniejsze znaczenie mają niedociągnięcia takie jak brak dostępu do ksero dla słuchaczy, nieczynny automat z kawą i brak chociażby automatu z przekąskami. Poprawiła się natomiast "jakość" planu zajęć. Zjazdy w sobotę i niedzielę nie trwają dłużej niż do 16:30, przy czym wcześniej trwały nawet do 19:40. Pozytywne jest także to, nie nie faworyzuje się słuchaczy kierunków w pełni płatnych(nie refundowanych) i osoby uczące się prawie za darmo nie są traktowane gorzej, jak to często bywa na uczelniach. Dlatego ogólna ocena dla szkoły to dobry.
Wybraliśmy się do nowego lokalu p oraz pierwszy. Niesamowicie przyjazny, harmonijny wystrój, genialne ułożenie. Porządek w całym lokalu, zarówno przy ladzie, przy stolikach i w toalecie. Gdy przyszliśmy na kawę, w lokalu zajętych było kilka stolików, obsługiwała jednak tylko jedna kelnerka. Wystraszyliśmy się, że całe zamówienie i jego realizacja zajmą sporo czasu. Pozytywnym rozczarowaniem okazało się jednak, iż pracująca tam dziewczyna bardzo sprawnie i w sympatyczny sposób obsługiwała wszystkich gości. Naprawdę miła, pozytywna atmosfera i bardzo wysoka jakość obsługi.
Restauracja Oaza w Nowej Soli to mały ale bardzo przytulny lokal. Na co dzień serwują tam bardzo smaczne dania w przystępnych cenach, dlatego rodzice postanowili wyprawić tam swoje srebrne wesele. Uczestniczyłam w przyjęciu jako gość i mogę stwierdzić, że to jeden z lepszych lokali w mieście. Nie tylko ze względu na wygląd, lokal czyściutki, toalety bardzo zadbane. Obsługa natomiast rewelacyjna. Wszystkie dania podawane były o odpowiednich porach, uprzejmie. Przystrojenie i smak bez najmniejszych zarzutów. Mnie osobiście urzekły palemki "strugane" z marchewki i marchewka w rosole w kształcie serduszek. To bardzo ważne by goście dostali coś oryginalnego i byli należycie traktowani przez obsługę. Dlatego 5 z pełną stanowczością.
W sklepie bywam często, mimo powszechnych kolejek przy kasie lubię robić zakupy w Kauflandzie. Tym razem byłam po kilka produktów. Wielkim pozytywem była dla mnie obsługa na dziale mięsa- sery. Obsługująca go pracownica potrafiła( a przede wszystkim chciała) doradzić w kwestii serów, bo to mnie interesowało. Po takiej rozmowie aż chciałam kupić kilka plasterków więcej.
O godz. 9:41 dostałam kolejny telefon z Biura Obsługi Klienta. Rozumiem, że wszyscy którzy tam pracują wykonują swoje obowiązki, ale godziny tych telefonów wahaja się od 8 rano do 22. Często nie mam możliwości odebrania komórki, jednak dziś rano odebrałam, gdyż wiedziałam po co BOK dzwoni. Już wcześniej 3krotnie proponowano mi dodatkowy numer telefonu. Grzecznie podziękowałam za ofertę dodatkowego numeru telefonu, ponieważ nie jest mi on do niczego potrzebny. Pani która ze mną rozmawiała (niestety dość szybko wypowiedziała swoja godność i nie zapamiętałam) próbowała mi jednak wytułamaczyć, że przekraczam minuty z abonamentu. Taka sytuacja zdarzyła mi się może raz czy dwa, a telefon mam od kilku lat, co grzecznie jej wytłumaczyłam, jednak nadal mówiła mi że jest inaczej. Powiedziałam wiec dosadnie, ze nie jestem zainteresowana. Wówczas stwierdziała, ze to nie szkodzi bo jest jeszcze inna oferta i zaczęła mi proponować internet bezprzewodowy i telefon stacjonarny, który też już mam. Taka praktyka jest już niestety oceniona przeze mnie negatywnie, gdyż mając dostęp do moich danych i listy usług, z których korzystam taka rozmowa jest dla mnie stratą cennego czasu. Pani ta nie była przy tym nawet sztucznie sympatyczna i odczułam jej zniechęcenie moją odmową. To na pewno nie jest dobre podejście do stałego klienta.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.