Wybraliśmy się na przejażdżkę, popołudniem w Dniu Niepodległości. Na tej stacji paliw Orlenu zatrzymaliśmy się, aby kupić tylko gorącą kawę, skorzystaliśmy jeszcze z oferty paliwowej. Na tle innych, różnych stacji sieci paliwowej, ta stacja prezentowała, widoczne z daleka ceny paliw, poniżej 4,90 zł/L, to było jak rewelacja ofertowa. Warto było stanąć przy jednym z ośmiu stanowisk, obszernie rozmieszczonych. Był tu pracownik podjazdowy, ale stał na uboczu konwersując sobie ze znajomymi, nie był zainteresowany obowiązkami. Kwestia obsługi przy dystrybutorze, nie tyczyła mnie bezpośrednio, bo byłam razem z mężem, który podobnie jak inni przyjezdni, obsłużył się sam. Choć stacja nie znajduje się przy trasie szybkiego ruchu, ma ogrom ofert dla podróżnych. Obok jest myjnia (była czynna) i także, całkiem spory (patrząc zewnętrznie), Bar Autostop, przed myjnią mieszczą się toalety z odrębnymi wejściami wg płci, a jeszcze wcześniej okazały sklep. Wszystko razem tworzy jeden ciąg budynku, coś na kształt litery ”L”. W sklepie jest bardzo dużo przestrzeni i wiele regałów, a każdy ma swój asortyment, to prawie jak mały market, można się tu nieźle zaopatrzyć (m.in. motoryzacyjnie, spożywczo, w prasę, napoje, wszelakie, słodycze, zabawki). Trzy stanowiska kasowe były dostępne, stanęłam do pani Sylwii, zaprosił mnie pan Kuba, bo wcześniej skończył obsługę. Miał taki bardzo dostojny głos z nienaganną dykcją, dokonał sprawnej, fachowej obsługi. Pan Kuba oferował dodatkowe artykuły, przypomniał o karcie punktowej Vitay, także o prawie do nabycia numizmatu motoryzacyjnego (na witrynach widoczne były anonse/naklejki), wszelkie wymogi obsługi spełnił. Nienaganny, elegancki wygląd pracowników, był uzupełnieniem wizerunku, tego Orlenu. Każdy w prążkowanej, orle nowskiej koszuli/bluzce, z uśmiechem na twarzy i profesjonalnie przyjemną postawą. Na terenie stacji jest też rozległy parking, wiele aut może pomieścić. Ogólnie, placówka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, pomimo, jedynie widocznej obecności pracownika podjazdu, a może tylko trafiliśmy, na taki niefortunny moment.
Dzień 10 XI był dniem przedświątecznym, jednym z tzw. długiego weekendu (poniedziałek) i jak to bywa w takich dniach, w sklepach zwykle jest ”cyrk” zakupowy. Zakupy w EKO robiłam wieczorem, bo byliśmy na wyjeździe weekendowym. Klientów nie było w nadmiarze, natomiast zaopatrzenie sprawiło mi przyjemność, bo potrzebne sprawunki nabyłam, obsłużona grzecznie w bardzo przyjemnej atmosferze. Ten sklep jest zawsze ”suto” zaopatrzony, niezależnie od okoliczności, jest tu dużo cen promocyjnych oraz panuje ład i porządek handlowy. Artykuły prezentowane są przejrzyście, w razie problemu, można zagadnąć pracownika, zawsze okaże uczynność.
Kawiarenkę So! Coffee kojarzyłam pozytywnie do 10 listopada, za jakość, nienajgorsze ceny, za postawę pracowników, za estetykę i przyjemną atmosferę. Tego dnia postanowiliśmy zjeść na deser sobie gofry, ta oferta chyba stosunkowo niedawno się pojawiła tutaj. Jakże mnie zaskoczyła obsługująca pani, gdy za 1 sztukę zażyczyła sobie 10 zł. Spytałam - tak drogo? Na to inna pracownica zareagowała ”fuknięciem”, a obsługująca wymieniła, nieco zmieszana: gofr 5 zł, bita śmietana 2 zł i owoce 3 zł. Zrezygnowaliśmy z owoców, co mało zadowolona obsługująca, przyjęła, jako stan faktyczny, niwelując owoce. Jakiś czas temu byliśmy w Karpaczu, mówi się, że u górali jest drogo, też jedliśmy gofry i nie było takich cen. Podobnie w pobliskim CH Turawa Park, jest stanowisko z goframi i też nie żądają tam cudów cenowych. Gdy czekaliśmy na zamówienie przy estetycznym stoliku w otoczeniu estetyki i komfortu, zaaranżowanego z gustem i smakiem artystycznym, ”fukająca” wcześniej pracownica pojawiła się, aby sprzątnąć opuszczone miejsce. Mogłam zobaczyć pełną okazałość jej wyglądu i uważam, że obcisłe dżinsy i podniszczone adidasy oraz niedbale przewiązany w pasie fartuch, to nie jest strój pracownika estetyki kawiarnianej i ”kłóci” się z elegancką aranżacją tej placówki, będącej pierwszym wrażeniem, jakie widzi wchodząca osoba, tym skrajnym wejściem/wyjściem CH Karolinka.
Pierwsze w historii, kontrolowane lądowanie na jądrze komety 67/P Czuriumow-Gierasimienko to nie lada wydarzenie, które rozegrało się ponad 500 milionów km od ziemi. Misja trwała od marca 2004 roku. Z tego powodu, 12 listopada Google zafundował internautom specjalne, lekko animowane, kosmiczne Doodle, obrazujące symbolicznie ten fakt i dające możliwość zapoznania się z tym wydarzeniem bliżej. Klikniecie w animację Doodle, otworzyło listę tematycznych stron, obrazowanych nie tylko wiedzą, ale także licznymi zdjęciami. Jest też cała operacja lądowania, zrelacjonowana ”krok po kroku”, tu poznałam dogłębniej lądownik Philae. Google to skarbnica wiedzy, z którą wyszukiwarka dzieli się przy różnych okazjach. Ta jest unikatowa.
Wracając z wypadu/wycieczki, w dniu 10 listopada, ”zaczepiliśmy” o CH Karolinka, aby coś obiadowego zjeść w Kerpic Kebab. Jakież było miłe zaskoczenie, bo okazało się, że placówka powiększyła asortyment potraw, (choć wcześniej nie było tu mało) i wiele nowinek w estetycznych prezentacjach przybyło. Każdy mógł sam skomponować sobie danie, co, do jakości i ilości. Z boku, na szafce były czyste, białe talerze, także pojemniki na wynos. Za bardzo przyzwoitą kwotę pojedliśmy, obsłużono nas grzecznie w sympatycznej atmosferze, polecam. Bardzo gustowny jest wystrój placówki, eleganckie zestawy kawowe w dekoracji oraz ozdobne, ciekawą techniką wykonane, obrazy na ścianach.
Przykro mi pisać o tym, ale uważam, że Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze traktuje lotnisko w Pyrzowicach, jako bezwzględny ”temat” dochodowy, wręcz o wyłudzanie to zakrawa. Taka refleksja nasunęła mi się po wizycie w dniu 10 listopada, tego roku. Najpierw mieliśmy nieudaną wycieczkę do, leżącego w pobliżu, Zamku Biskupiego i chcieliśmy sobie poprawić humor, patrząc na startujące/lądujące samoloty, po-obcować jakąś godzinkę z ”drzwiami” w szeroki świat. W tym celu wjechaliśmy na najbliżej znajdujący się parking 1C, ale okazało się, że brak jest miejsc do parkowania, krążyliśmy jakieś 5-7 minut i postanowiliśmy przejechać na inny, dalszy plac. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy przy wyjeździe pracownik zażądał zapłaty 5 zł. Jak się okazało, płaci się tutaj już za sam wjazd, nie ma znaczenia, że pobrany bilet wjazdowy wskazuje na czas pobytu, niemożliwy dla parkowania. Pracownik był nieugięty i nie jego wina, tylko wykonywał swoją pracę. Na paragonie widniała pozycja – parking jednorazowy, chociaż parkowania nie było. Ten fakt bardzo nas zniechęcił i zdegustował, takiej organizacji nie spodziewaliśmy się i zwiedzania lotniska, odechciało nam się. Wyszłoby na to, że godzina parkowania kosztowałaby 10 zł, w razie wjazdu na inny parking, gdzie nowy bilet wjazdu trzeba by pobrać. W takim stanie organizacyjnym powinien być elektroniczny monitoring, informujący o wolnych miejscach do parkowania (doświadczyliśmy tego kiedyś w Krakowie), byłoby to rewelacyjne rozwiązanie, przyjazne dla przybyłych, a nie łupienie finansowe. Dodatkowo bulwersującym był fakt parkowania wiele innych, stojących samochodów, które bezczelnie zajmowały 1,5 miejsca, uniemożliwiając parkowanie samochodu obok. Służby porządkowe, były widoczne, ale panowie stali na uboczu, wesoło konwersując i pewnie czekając, aż jakiś kierowca postawi samochód w niedozwolonym miejscu, np. na tzw. za-paskowanej płaszczyźnie, wyłączonej z ruchu. Katastrofa organizacyjna, tyle tylko mi się nasuwa.
To całkiem spora obszarowo stacja paliw Orlenu, a pierwotnie mieliśmy skorzystać tylko z toalety i drobnych zakupów. Jednak, gdy mąż zobaczył cenę ON, poniżej 5 zł/L, natychmiast uznał, że warto/nawet trzeba dopełnić bak, choć ledwie 200 km przejechaliśmy i niewiele weszło. Na podjeździe stacji obecni pracownicy podjazdowi, uczynni i grzeczni. Spory budynek sklepu i kasy jednocześnie, od wejścia dawał obraz przestrzeni i bogatego, różnorodnego zaopatrzenia w czystym, estetycznym wnętrzu, pachnącym aromatem świeżej kawy. Zaplecze sanitarne było równie przyjemnie pachnące, przygotowane dla potrzeb podróżnych z wejściem przez sklep. Obsługujący Karol wyglądał elegancko, aczkolwiek jego strój stanowiło odzienie nieco dawniej popularne na stacjach tej sieci – stalowa koszula i czerwony bezrękawnik z logiem Orlenu. Był miły i grzeczny z pełnią kultury w zachowaniu, nie zaniechał niczego w swoich obowiązkach – karta Vitay, dodatkowe propozycje zakupu z zachętą punktową, ewentualna faktura za paliwo czy numizmaty w obniżonej cenie, których anonse reklamowe widoczne były na witrynach budynku. Bardzo miła, satysfakcjonująca wizyta w dniu 10 listopada.
Narodowe Święto Niepodległości to ważna data historyczna dla Polaków, o której Google nie zapomniało, przygotowując specjalną grafikę Doodle, bez specjalnych zdobień i upiększeń, ale w narodowych barwach bieli i czerwieni. To coś w rodzaju flagi narodowej, którą symbolizuje biało czerwona nazwa Google na tle lekko za-popielonego błękitu w czerwonej otoczce. Kliknięcie w grafikę otwiera listę linków do wiedzy w tym ważnym temacie. Choć nie wyobrażam sobie Polaka, który nie znałby tej daty, Google na wszelki wypadek, dostarcza wiedzy historycznej. Tak się złożyło, że 11 XI jet trzecim z kolei dniem, w którym Google coś upamiętnia/honoruje. Tak, jak skrytykowałam wyszukiwarkę, za brak polskiego akcentu w rocznicy zburzenia Muru Berlińskiego, dziś mogę pochwalić, bez skrupułów.
W dniu 10 listopada zatrzymaliśmy się na MOP Chechło, aby skorzystać z ofert Baru Taurus, placówki, którą odwiedzamy jadąc A4 w kierunku Śląska. Ogólnie mam pozytywne zdanie o tym barze, jednak tego dnia czegoś zabrakło w ogólnej atmosferze, a i sam wygląd nie do końca był jak należy. Na podłodze resztki kurzu (ok. 9-ej rano), cisza, tylko szepty obecnych podróżnych, monitor podwieszony do sufitu zwykle był włączony i audycjami rozrywkowymi uprzyjemniał pobyt, tym razem, jego cisza nie dodawała pozytywu, a z zaplecza wyłoniła się pani z obojętną miną, przywitała się, przyjęła zamówienie i na powrót znikła. Upięte fantazyjnie firanki w oknach nie poprawiały ogólnego nastroju, na stolikach było czysto i podany rosół, smakował wyśmienicie. Ogólnie nie było źle, ale tak jakoś, daleko do rewelacji.
Rankiem, w dniu 10 listopada, jechaliśmy samochodem na weekendową wycieczkę i wizyta na tej stacji paliw Orlenu była koniecznością, jak to przed wycieczką. Korzystając z chwilowego braku klientów, pracownik podjazdowy wycierał dystrybutory, przyznam, że taki obrazek widziałam po raz pierwszy. Wystarczyło wysiąść z samochodu, aby usłyszeć słowa powitania z daleka. Mąż zajął się tankowaniem, ja udałam się sfinalizować ten fakt i dokonać kilku zakupów na drogę – gorąca kawa etc. Przy jednym z dwóch dostępnych stanowisk obsługi była Paulina, której identyfikator zdradzał przyuczanie się, nad jej czynnościami czuwała inna pracownica, która nie musiała ingerować w obsługę, gdyż paulina zachowała profesjonalizm, jak ”rasowy” pracownik – karta na punkty, dodatkowe propozycje, uśmiech, miły ton głosu, elegancki wygląd. Gdy finalizowałam zakupy, inna pracownica zajęła się przygotowaniem zamówień gastronomii-Stop Cafe. Na koniec bardzo sympatycznie mnie pożegnano. Na tej stacji można zrobić zakupy, nie tylko motoryzacyjne, a eksponowanie artykułów jest przejrzyste i uporządkowane. Ogólny wizerunek Orlenu, także nie budził moich zastrzeżeń, tym bardziej, że już od wjazdu widać było dbałość o czystość i estetykę, choć cena paliwa nie napawała optymizmem, ale tankowanie było koniecznością, choć nie do końca słuszną, bo potem, po drodze, mijaliśmy stacje orlenowskie, gdzie paliwo było sporo tańsze.
Rankiem, 10 XI zatrzymaliśmy się przy tej aptece, aby kupić coś do ssania, na drapanie w gardle. Od wejścia roztoczył się przyjemny widok przestrzeni połączonej z nienagannym ładem i czystością. Prezentacje specyfików pielęgnacyjnych i zdrowotnych przejrzyście widoczne, przyjemny zapach, taki higieniczny i uśmiechnięte twarze witających farmaceutów, eleganckich w lśniących bielą fartuszkach. Sprzedawczyni, Weronika zaoferowała mi kilka rodzajów tabletek do ssania, a słysząc moje pokasływanie, poradziła też stosowny syrop. Cena nie była wysoka, skorzystałam. Profesjonalizm obsługi, połączony z troską o zdrowie kupującego, tego też doświadczyłam podczas tej krótkiej wizyty.
Rzadko się zdarza, abym dzień po dniu, spotykała tę samą obsadę w obsłudze na stacjach paliw Orlenu. W dniu 8 listopada trafiło się tak na tym Orlenie, gdzie w sklepie/kasie były te same panie, co poprzedniego dnia- Joanna i Edyta. Tankowałam dzień wcześnie, ale inne potrzeby były powodem mojego przystanku tutaj. Chętnie skorzystałam z ofert gastronomicznych, jako II śniadanie w podróży, także zaplecze sanitarne było konieczne. Czystość, hienie i estetykę dało się wyczuć, już po otwarciu drzwi, bo przyjemny zapach kremowo-kwiatowy roztaczał się dookoła. Dbałość o placówkę widać tu w każdym aspekcie, bo zarówno w sklepie, jak i na podjeździe widuję ład i porządek. Choć tego ranka padał deszcz, posadzka sklepu nie była zanoszona błotem. W tym dniu pracownik podjazdu krzątał się przy dystrybutorach, wyręczając kierowców. Obsługa w sklepie była sprawna, dostępne oba stanowiska kasowe, a zamówienie gastronomiczne Stop Cafe, podano estetycznie, podgrzane jak należy z dodatkami (sosy) na życzenie. Na koniec były miłe słowa pożegnania z życzeniem smacznego. Uśmiech na twarzy pracownicy, i jej elegancka aparycja były dopełnieniem wizerunku, tej stacji paliw Orlen.
Dokładnie 130 lat temu, urodziła się Zofia Nałkowska, prominentna pisarka, publicystka i uczestniczka życia politycznego, zaliczana do czołowych postaci okresu tzw., Młodej Polski. Jej wybitność i istotne znaczenie w historii, pamięta Google, poświęcając jej 10 listopada, swoje Doodle w postaci grafiki tworzonej przez sześć książek (tyle samo liter zawiera logo). W ten sposób uhonorowano pamięć o tej, nieżyjącej już dziś osobie, której spuścizna służy kolejnym pokoleniom. Przy różnych okolicznościach, okazjach czy rocznicach Google ”daje wyrazy” szacunku i uznania, wykorzystując tematycznie przygotowane Doodle. To działalność, taka na wskroś edukacyjna, będąca wartością dodaną tej wyszukiwarki.
Będąc w Nysie, w sobotę 8 listopada, wygospodarowałam sobie trochę czasu na zakupy w sklepie Kaufland, który ogólnie lubię, ale nie mam zbyt wielu okazji bywania w nim. Zaopatrzenie, ceny, postawa pracowników i ogólny wygląd sklepu (ład i porządek handlowy) były dla mnie bez zastrzeżeń, ale były wyjątki. Artykuły Bożonarodzeniowe przyjęłam z mieszanym odczuciem. Rozumiem zasadę, ”kto pierwszy, ten lepszy” i nic przeciwko niej nie mam, ale uważam, że to za zbyt wczesne zaopatrzenie, tak (moim zdaniem) niwelujące radość świątecznych zakupów. Właśnie minął tydzień od Zaduszek, dość daleko jeszcze do Andrzejek, a tu już ”choinkowe kuszenie”. Kaufland nie jest pierwszą, krytykowaną przeze mnie placówką z tego powodu, bo już trafiłam na ten asortyment gdzie indziej. Zrobiłam tu udane zakupy, niektóre artykuły ”trafiłam” promocyjnie, to dodatkowy atut tej wizyty. W części sklepu, gdzie były prezentowane garnki, były małe rondelki, większość z nich poobijana i oferowano jak pełnowartościowy asortyment w cenie ponad 20 zł/szt., to raczej przesada, ktoś czegoś chyba nie-dopatrzył, bo wątpię, aby jakiś klient się skusił i w prezentacji też nie najlepiej wyglądał, na tle , mimo wszystko porządku. Tak, więc zadowolenie i rozczarowanie jednocześnie, były efektem tej wizyty. Miłym akcentem był końcowy etap – dostępność kas pozwalała na sprawną rotację płacących, a kasjer Izabela S., profesjonalnie traktowała obsługiwanych, zapraszając ponownie, na pożegnanie.
Dziękujemy za ważne dla nas informacje dotyczące naszego marketu w Nysie.
Pragniemy poinformować, iż wszystkie zgłoszone przez Panią uwagi te pozytywne i negatywne przekazaliśmy do dyrekcji marketu i dyrekcji regionalnej.
Obiecujemy, iż w dalszym ciągu będziemy dbać o to, by zakupy w naszych marketach upływały w jak najlepszej dla Klientów atmosferze.
Pozdrawiamy, Centrum Obsługi Klienta
Miło, grzecznie i...
Miło, grzecznie i przyjemnie jest w tym sklepie codziennie, pracownicy uśmiechnięci i uczynni, choć zajęci obowiązkami. Ład, porządek i wygoda, dają poczucie swobody, a sprawność organizacyjna, pozwala na udane zakupy, niemal każdego dnia. Sobota, 8 listopada była takim dniem około 8-ej rano. Doświadczyłam kompetencji i profesjonalizmu w traktowaniu klienta, którym dość często tu jestem. Niektóre ceny mnie tu przyciągają, więc te, którymi nie jestem zainteresowana, zwykle nie biorę pod uwagę, a miernikiem zadowolenia są zawsze, m.in. udane zakupy.
25 rocznica upadku Muru Berlińskiego jest znaczącą datą w dziejach Europy i ten fakt nie umknął wyszukiwarce Google, która swoje logo zastąpiła filmikiem, odtworzono migawki autentyczności z listopada 1989 roku. Film nie jest długi, rozpoczyna się pod Bramą Brandenburską, kilka scen z burzenia muru i aktualne współcześnie upamiętnienia, tego wydarzenia w różnych miastach na świecie – Seul. Kijów, Kapsztad, Madryt, Waszyngton i inne. W filmie zabrakło mi akcentu Polski, jako znaczącego narodu w walce z dogmatami bloku wschodniego, tamtych czasów. Inne media, przy tej okazji donoszą, także o działaniach Solidarności w tamtym okresie, Google to przemilczało, tak jakby tego w ogóle nie było. Google przypomina, co jakiś czas o ważnych ludziach, datach, istotnych wydarzeniach, to jeden z pozytywnych atutów wyszukiwarki, ale tym razem, nie do końca mnie usatysfakcjonowano.
”Kup 6 dowolnych win i zapłać jak za 5” tak agituje Biedronka, folderem/gazetką (30 X – 26 XI) ”Z portugalskich winnic”. Nie mam nic przeciwko sprzedaży w pakietach, ale pod warunkiem, ze nie dotyczą one wyrobów alkoholowych, aczkolwiek to jeszcze nie oferta ”upijajcie się”. Jak zdążyłam się zorientować, po przejrzeniu folderu, ta 6-sta, gratisowa sztuka jest promocją cenową, bo nic z obniżek/promocyjnych cen, nie znalazłam w zawartości gazetki, przy pojedynczych sztukach. To nie jest zbyt atrakcyjna oferta, wg mnie, ale inni mają prawo do odmiennego zdania. Samo wydanie, szata graficzna, kolorystyka, prezentacje, są rewelacyjne. Wszystko czytelnie, przejrzyście, kreatywnie zamieszczone. Jedyne, co zwróciło moją uwagę i będzie do wykorzystania, to przepisy kulinarne na ciekawie brzmiące nazwy potraw portugalskich z wykorzystaniem, trochę niekonwencjonalnych połączeń składników. Ogólnie, nieźle oceniam folder, aczkolwiek nie najwyżej, choć warto było zabrać gazetkę z miejscowego sklepu, a przejrzałam ją sobie, dopiero w wolnym, niedzielnym czasie, tego dnia. jedyne co wykorzystam, to receptury kulinarne.
Oprócz ładu i porządku sklepowego, które tutaj są na ogół, na wysokim poziomie, oraz profesjonalnych postaw personelu, w dniu 8 listopada, miało tu miejsce coś, co w pełni zasługuje na uznanie – była degustacja wyrobów cukierniczych i każdy mógł wcześniej zakosztować tych specjałów. Miało to miejsce przy stanowisku obsługi kasowej, połączonym ze sprzedażą działu alkoholi i ciast, gdzie pracownica polecała klientom smakowanie. Wiele tych wyrobów, a właściwie chyba wszystkie miały promocyjne ceny, każda sporo poniżej 20 zł/kg, to poważna konkurencja w miasteczku dla innych placówek – cukierni, a wyroby maja pyszne i jest to zdanie nie tylko moje, także wielu znajomych. Pod tym względem Polo Market jest nr 1.
To się nazywa mieć pecha, gdy w poprzednich dniach przyjeżdżałam na tę stację paliw, w celach nietankowania, zawsze był pracownik podjazdu, gdy moim celem było małe do-tankowanie, akurat pracownika nie było. Nie, żeby był to problem, ale lubię być wyręczona w tankowaniu. Rękawiczki jednorazowe były dostępne, więc sama sobie paliwo uzupełniłam i (żeby było jasne) nie mam żalu do organizacji. To mała placówka Orlenu, ale mieści 5 stanowisk do tankowania. Stosunkowo niewielki sklep/kasa jest zaopatrzony adekwatnie do wielkości, mieści asortyment rozmieszczony przy ścianach placówki, pośrodku jest stanowisko, gdzie na wprost drzwi wejściowych jest ekspres kawowy. Czysto i przyjemnie wewnątrz, dwie pracownice przy stanowiskach obsługi – Edyta i Joanna. Obsługa sprawna i grzeczna z zachowaniem kultury. Pracownice były uśmiechnięte, elegancko wyglądały w prążkowanych bluzeczkach z orle nowskim logo. Z uwagi na moje częste wyjazdy do Nysy, w ostatnim czasie często bywam tutaj, mam jak najlepsze zdanie o obsłudze i ofertach, nie wliczając ceny benzyny, która wcale mnie nie zadowala, ale tankować trzeba, więc 7-go listopada trochę wlałam do baku.
Wszystkie sklepy Biedronki maj ogólny plan rozmieszczenia towarów taki sam i generalnie nie powinno nic wyglądać inaczej, a ogólna aura powinna być taka sama. Jednak ta Biedronka jest jakby inna, choć jest tu tak samo. Zabrakło mi tutaj przestrzeni, po wejściu miałam wrażenie natłoku wszystkiego, jakby wielkość lokalu miała nader spore wypełnienie, co z kolei powodowało swoistą duchotę w sklepie. Faktem jest, że sklep nie należy do ogromnych, a alejki też nie są zbyt przestronne, choć do ciasnoty daleko. Na półkach i w innych aspektach sklepu panował porządek, wszystko ładnie, równo ułożone, skorzystałam z uczynności pracownicy Anny, która chętnie mi pomogła. Stanęłam do jednej z dwóch kas, po chwili pojawił się Robert - pracownik i zaprosił do 5-tej kasy, a więc dbałość o zadowolenie klienta dało się odczuć. Przy kasie oferowano mi jeszcze małe konserwy w atrakcyjnej cenie, obsługa na poziomie, z zachowaniem pełnej kultury. Organizacja placówki zasługuje na pochwałę za dzień 7 listopada, gdy tu byłam, tak ok. 14-ej.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.