Potrzebowałam drobne akcesoria kosmetyczne, więc wstąpiłam do tego domu handlowego, gdzie jest wyraźny podział handlowy: parter – spożywcze i alkoholowe, piętro – pozostałe kategorie artykułów. Dział kosmetyczny znajduje przy wejściu, więc udałam się do niego. Bez problemu odnalazłam potrzebne rzeczy, bo wszystko jest tu prezentowane przejrzyście i podzielone rodzajami. Ja nie potrzebowałam pomocy pracownika, ale widziałam jak udzielano jej innej klientce, grzecznie i kulturalnie. Są tu dwa stanowiska kasowe, więc obsłużono mnie sprawnie i przyjemnie. Płatność kartą jest tu też możliwa. To nowoczesny sklep, ”wychodzący” na wprost oczekiwań kupujących.
Ta placówka sieci Biedronka, nie jest ogromnym sklepem (trzy alejki, 2 rzędy regałów wolnostojących), ale przyjemnie robi się tu zakupy, bo obsługa jest bardzo uczynna, a zróżnicowana ilość zaopatrzenia nie ogranicza klientów. Aktualnie pojawiło się tu, także sporo artykułów Mikołajkowo świątecznych, prezentowanych na dodatkowych paletach, pozwalających na swobodę poruszania się w sklepie. Cuda, cudeńka, różności, z widocznymi cenami, znacznej większości. Wiele z nich można określić – atrakcyjne. W sobotę, 29 XI, były też dostępne aktualne oferty wydawnicze/gazetki, zarówno regularnie wydawane ”Inspiracje Tygodniowe”, jak i okazyjne/sezonowe, tym razem specjalne, Bożonarodzeniowe. Dostępne stanowiska kasowe, nie zmuszały do żmudnego czekania, a obsługująca mnie Sabina, profesjonalnie zakończyła wizytę.
Z uwagi na wypady w karkonoskie rejony w ostatnim czasie, dość często zatrzymujemy się na stacji paliw, tego Orlenu przy krajowej piątce. Jego częścią jest znakomicie urządzone Stop Cafe – bar/kawiarnia, oddzielone kratownicą od części obsługi osób, które finalizują tylko paliwo i inne zakupy, przy okazji. Zamówienie i samoobsługa jak w barze, natomiast komfort typu kawiarnianego. Jest stosunkowo krótki stolik barowy, przy witrynie okienno ściennej z wysokimi taboretami i są też stoliki w wygodnymi, tapicerowanymi siedziskami. W dniu 28 listopada, wracając z wypadu turystycznego, zatrzymaliśmy się, aby zjeść coś gorącego, obiadowego. Każdy wybrał to, na co miał ochotę, a na zamówienie nie czekaliśmy długo. Obsługująca kasę pani Iwona, sprawnie i grzecznie wykonywała swoje obowiązki, natomiast inne pracownice przygotowywały i podawały zamówienia, wymawiając głośno nazwę. Duży teren pozwala na parkowanie wielu samochodom, wiele stanowisk daje możliwość tankowania kilku samochodów jednocześnie i tym samym jest tu nie jeden pracownik podjazdowy. Część budynku od strony dystrybutorów jest zaopatrzona w płyny samochodowe, a obszar narożny jest przeznaczony na opisane pojemniki na odpadki (papier, szkło, plastik). Widniejące na wyświetlaczu ceny paliw, były dość przystępne, aczkolwiek w porównaniu z innymi, mijanymi po drodze, ciut wyższe.
Karczma u Macieja przy krajowej 5-ce, z nazwy i wyglądu skojarzyła mi się wiejską chatą, stylizowaną rodem jak w powieści ”Chłopi”, aczkolwiek bardziej okazałą i ”bijącą” dostojeństwem. Zewnątrz drewno, kryta gontem, małe okna z firankami, jakby starodawna/staropolska, a jednak współczesna, cała w kolorze jednolitego brązu drewna i otoczona brukiem i przystrzyżonym trawnikiem. Już na parkingu widać było, że nie byle jaka klienta tu się zatrzymuje, bo także jest hotel. Mieliśmy ochotę na rosół, więc się zatrzymaliśmy. Wnętrze restauracji jest także w stylu staropolskim, drewniane stoły okryte białymi obrusami i krzesła, przygotowane estetycznie na przyjęcie gości. Przywitała nas tu miła i grzeczna kelnerka, ale okazało się, że rosół jest tu daniem, tylko niedzielnym – to taki zwyczaj tej karczmy, co z przykrością pani oznajmiła, oferując inne staropolskie dania. Jednak nie skorzystaliśmy, co pani rozumiała i przyjaźnie, z nadzieją zaprosiła na niedzielę. Jest jeszcze jeden aspekt tej wizyty, godny zauważenia – przy wejściu, na drewnianej półce leżały ułożone książki i widniał napis ”Gratis”, okazało się, że są to sympatyczne prezenty dla gości ”Domowy poradnik zdrowia” z pokaźną zawartością wiedzy i porad w tym temacie, odwołujących się do przeszłości przysłowiowej ”prababci”. Tak, więc brak rosołu w piątek, 28 listopada, nie spowodował wyjścia z niczym. Szanuję panujące miejscowo zwyczaje z jednej strony, z drugiej, jednak – może to budzić niezadowolenie, ale ma to też inny wymiar – rosół na stole jest traktowany wyjątkowo, więc serwuje się go odświętnie, tak jak to u Borynów bywało.
Goszcząc ostatnio, przejazdem na tej małej stacji paliw przy A4, mam szczęście spotykać tę samą parę pracowników – Krzysztofa i Justynę. Młodzi, zadbanie, eleganccy, uśmiechnięci i uczynni, a pełnią kultury traktowania klientów. Co więcej, dość wysokie zazwyczaj ceny paliw, tego dnia (28 XI) nie prezentowały się odrażająco, a benzyna była nawet tańsza od ON (to raczej rzadkość na stacjach paliw). Głównym celem tej wizyty, był zakup gorących napojów na drogę. Pan Krzysztof poprosił o kartę Vitay, proponował ciastka do kaw, zaoferował zakup numizmatów. Pani Justyna uczynnie otworzyła drzwi na pożegnanie, widząc ”pełne ręce” dokonanych zakupów. Tak się złożyło, że byliśmy jedynymi klientami, grzecznie przywitanymi i sympatycznie pożegnanymi. Było tu czysto i estetycznie, z uwagi na niewielki obszar kosze na odpadki były stawione tak, aby nie wadzić obecnym – dwa stały przy sklepi i dwa na podwyższeniu przy dystrybutorze, oznaczone przeznaczeniem segregacji. Przed sklepem były też małe regały, obficie zaopatrzone płynami samochodowymi z przewagą płynów do spryskiwaczy. Organizacja Orlenu dostosowana do jego możliwości obszarowych.
Na ogół tankuję paliwo na stacjach Orlenu, ale czasem się zdarza, że muszę trochę do-tankować gdzie indziej. Z rana 27 XI udałam się na stację Pieprzyk, bo tzw. Żyd był nieubłagany. Bardzo sprawnie mnie tu obsłużono, w pełnym wymiarze – pracownik podjazdowy uzupełnił wymaganą ilość, a pani w kasie przyjęła płatność. Ta stacja paliw to taki mały, jakby supermarket. Jest tu wiele różnorodności, a niektóre są eksponowane na świetlnej tablicy z cenami paliw, ponad nimi – cebula, ziemniaki, warzywa. Było tu czysto i estetycznie, choć sam sklep taką, trochę pustką ”powiewał”, niby pełno a jakoby mało. Może to kwestia aranżacji, a może – nie wiem, czego. Ogólnie miło i bez zastrzeżeń, ale zabrakło, tego czegoś. Natomiast cena paliwa była bardzo atrakcyjna.
Było już ciemno, gdy zatrzymałam się na tej stacji paliw Orlenu, oświetlonej i widocznej z daleka. Na podjeździe był pracownik, który uczynnie służył przyjezdnym, a w sklepie para – Natalia i Alfred, z uśmiechem witali wchodzących. Obsługa odbywała się w sposób profesjonalny i grzeczny, proponowano różne dodatki zakupowe, nikomu niczego nie próbowano wciskać. Wizyta tutaj należy do wysokiej jakości, w przeszłości nie raz tu bywałam. Dystyngowany pan Alfred prezentował postawę, która może być przykładem dla wielu panów w średnim wieku, a grzeczna Natalia – wzorcem dla młodzieży. Wygląd Orlenu był bez zastrzeżeń, zarówno w sklepie/kasie, jak i na zewnątrz. Artykuły uporządkowane z widocznymi oznaczeniami metek firmowych i prezentacją właściwych informacji (cena, ewentualne punkty Vitay). Tu można wiele potrzeb, nie tylko motoryzacyjnych, zaspokoić.
Sklepy kosmetyczne Yves Rocher, odwiedzam najregularniej w tej branży. Chwalę sobie ich produkty, jestem tzw. stałym klientem z kartą sieciową i mam dużo atrakcyjnych zniżek, plus prezenty gratis, poza tymi, które oferuje sklep. W dniu 27 listopada, zrealizowałam moją miesięczną ulotkę rabatową. Zastałam tu aż trzy pracownice – Tinę, Beatę i Agnieszkę. Gdy, przy kasie obsługiwany był jeden klient, pozostałe dziewczyny zajmowały się klientkami, obecnymi w sklepie, służąc im radą i pomocą. Sklep jest stosunkowo nieduży, ale pomysłowo zagospodarowany, dając przegląd dostępnych produktów na tle ładu i estetyki z unoszącym się, przyjemnym aromatem. Kosmetyki umieszczone są dookoła sklepu na przyściennych regałach i małym, wolno-stojącym po środku, można go obejść dookoła. Aktualnie, można tu już nabyć zestawy, opakowane prezent-owo – to taka oferta na Mikołaja i ”pod choinkę”, coś na zasadzie ”w zestawie taniej”, dodatkowo w eleganckim, ozdobnym pojemniku. Obsługa na wysokim poziomie – profesjonalna i kulturalna.
Joanna, tak miała na imię pani, która zadzwoniła, aby zaprosić mnie na jakiś pokaz gotowania. Posłużyła się moim imieniem, ale nie wiedziała, do jakiej miejscowości się dodzwoniła. ”Wykręciłam się” zręcznie, ale zanim to zrobiłam, usłyszałam część elokwentnej, wyrecytowanej łagodnym głosem, ”formułki” na temat zdrowia, stylu życia, etc., z powołaniem się na znaną medialnie osobę z kategorii gastronomii telewizyjnej. Grzecznie pani przerwałam, przeprosiłam, pytając o konkrety – kiedy i gdzie, bo zanosiło się na niezły monolog, a tzw. ”słodkie kadzenie” do ucha, nie specjalnie mnie przekonuje. Gdy pani Joanna usłyszała moją odmowę, nie odpuściła, pytając, czy może moi znajomi lub ktoś z rodziny, mogliby skorzystać z tej ”niezwykłej oferty”. Spytałam, czy oczekuje ode mnie reklamy w tym temacie, zaprzeczyła i próbowała coś tam znów o trosce w zakresie zdrowia, jako argumentu do przekonania. Powiedziałam pani Joannie, że moi znajomi od dawna nie chodzą na takie pokazy i nie będę im oferować. Moja odmowa spotkała się z grzecznie ignoranckim tonem i słowami, jakby pogardy, że niby zdrowia nie traktuję poważnie. W moim pojęciu, to telefoniczne nagabywanie ludzi, bo mogłabym jeszcze ”przełknąć” fakt zaproszenia, ale gdy odmawiam, to niech firma nie oczekuje, że swoim nazwiskiem, osobą czy innymi aspektami, będę „ich” firmować. Powoływanie się na delikatną sferę zdrowia, to już jawne żerowanie na nim. Co jakiś czas dzwoni ktoś od Philipiak-a, ja odmawiam i po jakimś czasie znów próbują. Mogliby już wykreślić ten numer telefonu, skoro dotąd mnie nie ”zwerbowali”. Rozumiem wolny rynek, ale nie toleruję natręctwa.
Dość dawno, trasa mojego przejazdu wiodła przez Niemodlin, w dniu 27 listopada zatrzymałam się tutaj, aby skorzystać z dostępnych ofert. Pracownik podjazdowy był akurat wolny od obowiązków, bo dwa stojące samochody czekały na kierowców, więc spacerował w alejce między rzędami stanowisk do tankowania, chociaż ziąb był nie mały. Już miałam okazję być na takiej stacji Orlenu, gdzie pracownik podjazdowy zerkał jedynie ze sklepu, patrząc jak kierowcy tankują. Tu nic takiego nie miało miejsca. Gdy podjechałam, przywitał z uśmiechem i zajął się czynnościami. Na podjeździe panował porządek, a przed budynkiem sklepu/kasy, prezentowane były płyny samochodowe z cenami i możliwymi do przyznania punktami Vitay. Były też duże kosze oznaczone do segregacji odpadków. W sklepie były przejrzyste prezentacje, zróżnicowanych artykułów (prasa, zabawki, napoje, słodycze, motoryzacja), a przy dwóch, czynnych stanowiskach kasowych, witały eleganckie, uśmiechnięte pracownice – Dominika i Gosia. Natomiast trzecia – Kornelia, zajmowała się przygotowaniem przekąsek Stop Cafe. Taka organizacja obowiązków, bardzo mi się podoba – kto inny przy pieniądzach, kto inny do gastronomii. Obsługa była profesjonalna z zachowaniem przyjemnej atmosfery, a na koniec usłyszałam miłe słowa, pełne kultury i życzenia ”smacznego” do zakupionej przekąski.
Mam wrażenie, że Polo Market, jakby konkuruje z EKO w zachęcaniu klientów do zakupów, co pochwalam. Są to dwa realne sklepy, gdzie ich wzajemne promocje bywają alternatywne z podobnym asortymentem. W dniu 26 listopada, oferowano tutaj, m.in. cenę schabu b/k w nader atrakcyjnej cenie, nawet niższej, niż zwykle EKO miewa. Sklep duży, przestrzenny, bogato i różnorodnie zaopatrzony z przejrzystymi prezentacjami artykułów oraz obsługą, która sprzyja robieniu zakupów. Artykuły Mikołajkowe i Bożonarodzeniowe, jeszcze nie zagościły na dobre, ale już je widać. Organizacja handlu na medal, a kasjerzy pilnie baczyli, aby kolejka się nie tworzyła, przywołując dzwonkiem, pracownika do kolejnej kasy.
Eko ”idzie” z duchem potrzeb sezonowych i od niedawnego czasu, pojawiają się tu, artykuły Bożonarodzeniowe, nie przesłaniając standardowego zaopatrzenia. Zawsze zastaję miłych, uśmiechniętych i uczynnych pracowników oraz zachowany ład i porządek, każdego wymiaru znaczenia tych słów. Organizacja handlowa utrzymywana jest na wysokim poziomie rynkowym, kultura i traktowanie klientów zasługują na pochwałę. Jedyny, mały mankament – kasjerki nie mają wszystkich kodów artykułów przy stanowiskach kasowych i czasem, muszą oddalić się, aby je nabyć, to ostatnio, coraz częściej się zdarza, zwłaszcza na ciastka, nabierane "luzem", przez klientów.
Mąż już dawno zmienił opony na zimowki w swoim samochodzie, na mnie dopiero przyszedł czas, musiałam kupić. Wybrałam porę wieczorną, aby mieć usługę, wykonaną ”od ręki”. Wan Gum ma szeroki wybór ogumienia (rozmiary, producenci, ceny) i można tu dopasować produkt do oczekiwań klienta i zasobności jego portfela. Dwóch pracowników zajęło się moim samochodem, sprawnie wykonali czynności, w dodatku w bardzo sympatycznej, trochę humorystycznej atmosferze oraz, ładu warsztatowego. Korzystam z ich usług w razie potrzeby, polecam, stąd klient nie odjedzie niezadowolony.
Vision Secret Client i Jakość Obsługi, nie są tożsamymi stronami, aczkolwiek ściśle ze sobą powiązanymi i wzajemnie się przenikającymi, wystarczy zalogować się do VSC, a przejście do JO następuje bez dodatkowego logowania. Przedmiotem tej obserwacji jest, aktualnie trwający konkurs/zabawa ”wygraj 1000 zł”, z nagrodami punktowymi i pieniężnymi. Ten ostatni rodzaj nagród, zawsze najdobitniej przemawia do uczestników, aczkolwiek niekoniecznie. To, co podoba mi się w ogólnym wyrazie zabawy to kryteria oceny obserwacji – wartościowość, szczegółowość opisu, poprawność językowa i stylistyczna. Wydaje mi się, że w celach, zawartych w regulaminie, powinien znaleźć się jeszcze jeden, dodatkowy – propagowanie poprawności językowej (to takie moje dywagacje), która w dobie ”komórek, sms-ów, etc” ulega, jakby częściowej dewaluacji, zwłaszcza wśród młodzieży, która chętnie wypowiada się na, tzw. skróty. Informacje o konkursie przesłano na pocztę @ z bezpośrednim dostępem do ankiety, która jest, jakby ”biletem” przystąpienia. Informacja jest także widoczna w JO, a regulamin rzeczowo określa zasady uczestnictwa. Wydaje mi się, że dzięki tej zabawie, zasoby VSC, znacznie wzbogacą się o kompendium wiedzy rynkowej i tym samym będą miały dodatkowo znaczący wpływ, na jakość obsługi klientów. Niektóre firmy, regularnie ustosunkowują się do zamieszczonych opinii, co jest dowodem na ważkość opisów i troskę o wizerunek rynkowy. Działalność VSC oceniam bardzo wysoko. Działacie w dobrej wierze i Macie istotny wpływ, na jakość rynku.
Niedziela nie jest dniem, gdy zwyczajowo chodzi się do banku, jednak 23 listopada zaistniała potrzeba, aby się tam udać, choć placówka, sama w sobie nie była czynna, ale znajdujący się w przedsionku bankomat, okazał się potrzebny, a przy-bankowy parking, był prawie pusty (jak to w dniu świątecznym). Na parkingu miejsca wyznaczone dla przyjezdnych klientów, oznaczone kopertami i tabliczkami, teren przy-bankowy, zadbany (bez wymysłów) – trawnik, jakieś drzewka. Wejście, możliwe także dla inwalidów. Aby dostać się do przedsionka z bankomatem, nie musiałam otwierać drzwi przy pomocy karty, otworzyły się automatycznie, gdy podeszłam. Czyste, przeszklone witryny, trochę reklamy i ”zdezelowany” kosz, jako niechlubny akcent. Sama organizacja, bez zastrzeżeń, dostęp do gotówki możliwy o każdej porze, dnia i nocy, tak myślę, choć byłam za dnia.
Dzień dobry,
dziękujemy za zamieszczoną opinię. Nasz Bank zapewnia dostęp dla wszystkich swoich Klientów do blisko 3300 bezpłatnych bankomatów w całym kraju. Aktualnie istnieje również możliwość wypłaty gotówki przy użyciu aplikacji IKO zainstalowanej na smartphonie.
Pozdrawiamy.
PKO Bank Polski
Apteka Arnika była...
Apteka Arnika była dyżurującą placówką w niedzielę, 23 listopada i to do niej udałam się po medykament, który okazał się, niespodziewanie niezbędny. Apteka mieści się w rynku i tego dnia trzeba było użyć dzwonka, aby być obsłużonym przy okienku. Przed wejściem widniała informacja, jak należy postąpić: zadzwonić i wejść do przedsionka. Tak postąpiłam, przedsionek malutki, 2 osoby to już tłok, po chwili uśmiechnięta farmaceutka, zadbana, w białym fartuszku, otworzyła okienko, przywitała się i dokonała obsługi. Prawdę mówiąc, nie lubię obsługi z okienka, zwłaszcza, gdy jest pora dzienna (ok. 16-ej), ale na świąteczne ”układy” organizacji handlowej nie będę narzekać, ważne jest, że można kupić potrzebny lek o każdej porze. Przed apteką było czysto, a przez okienko widać było higienę wnętrza placówki.
Stację paliw Orlenu w Kostomłotach, znajdującą się przy krajowej 5, odwiedzamy ilekroć przejeżdżamy tą drogą. Tu można zjeść coś smacznego, także na gorąco, obiadowo, wybierając z bogatego menu, jakie jest oferowane. W dniu 20 listopada, skorzystaliśmy z kawiarnianej części – Stop Cafe, bardzo eleganckiej i estetycznej. Można było wygodnie usiąść na tapicerowanych siedziskach przy czystych stolikach i poczekać na zamówienie, aby je potem skonsumować w należytych warunkach. Obsługa bez zarzutów, w pełni kultury i sympatycznej atmosfery, pani sprawnie się uwijała przy obowiązkach, a do pomocy miała inne pracownice, które zajmowały się realizacją zamówień. To profesjonalny podział obowiązków, kto inny kasuje, kto inny podaje. W trakcie naszego pobytu tutaj, byłam też świadkiem uprzątania naczyń, odstawionych przez klientów, robiła to dyskretnie jedna z pracownic – Karolina, w żaden sposób nie zakłócała pobytu klientów. Bardzo nowocześnie jest przygotowane zaplecze sanitarne, czujniki ruchu oświetlają pomieszczenia i włącza się wentylator, czystość i higienę czuć od wejścia. W tym dniu korzystaliśmy tylko z części kawiarnianej, ale przejście przez handlową część lokalu, rzutem oka, dawało obraz, także ładu handlowego i pozwalało zauważyć różnorodność zaopatrzenia prezentowanego w sposób przejrzysty i estetyczny. Ta stacja Orlenu zawsze pozostawia miłe wrażenie, wiele razy tu bywałam i pewnie, jeszcze nie raz będę, przejazdem.
Ta obserwacja dotyczy organizacji turystycznej dla tych, którzy chcą zobaczyć/zwiedzić Skocznię Orlinek w Karpaczu – kompletna klapa. Każdą, dalszą wycieczkę/wypad staram się zaplanować, aby nie doznać rozczarowania na miejscu. W dniu 20 listopada wybraliśmy się na Skocznię Orlinek do Karpacza i zastaliśmy kłódkę na łańcuchu oraz niedbale zapisaną odręcznie tabliczkę ”skocznia nieczynna do końca listopada”, choć w Internecie takiej informacji nie zamieszczono. Byliśmy bardzo zdegustowani, żeby nie uznać wzburzeni, taki ”szmat” drogi, aby ”odbić” się od bramy. Dlatego moja ocena dotyczy jedynie wiedzy organizacyjnej osób mających pieczę nad tym obiektem, nie dotyczy skoczni bezpośrednio. Współcześnie, Internet jest podstawowym źródłem wiedzy turystycznej, którą należy uaktualniać, tu tego nie zrobiono, po powrocie do domu sprawdziłam jeszcze raz. Mogliśmy jedynie popatrzeć na obiekt z ulicy Olimpijskiej, a chaszcze widoczne z ulicy, sprawiały wrażenie, jakby od dawna nikogo tu nie było, co może oznaczać, że kłódka wisi na bramie od bardzo dawna. Wyrastająca ponad zarośla konstrukcja, opatrzona nazwą - Orlinek Skocznia narciarska im. S. Marusarza, wskazywała na obiekt sportowy, jakby zapomniany.
W dniu 20 listopada, będąc na wypadzie w Karpaczu, odwiedziliśmy malownicze miejsce w Karkonoskim Parku Narodowym – Dziki Wodospad na górskiej rzece Łomnica. Nietrudno do niego trafić, bo znajduje się w pobliżu ulicy Strażackiej, u wejścia do parku, oznaczonego żółtym szlakiem. Kojący szum wody, spadającej na potężne głazy był bardzo przyjemną chwilą. Musi tu być przepięknie latem, choć zimna pora roku także nie pozbawiała tego miejsca uroku. Można było wejść nad sam spadek wody, dzięki bocznym, wyższym wypustom przeciwrumoszowej zapory, zbudowanej na początku XIX wieku, aż dziw, że w tak doskonałym stanie zachowała się do dziś. Rzeka Łomnica wyglądała na leniwą rzeczkę górską, można było podejść (zarówno przed wodospadem, jak i po spadku wody), pospacerować po wielkich głazach, dających niesamowity widok wśród płynącej wody, sprawdzić jej temperaturę, była lodowata. Bardzo ładnie i niebezpiecznie jednocześnie, wyglądają świerki, których korzenie oplatają głazy, dziwne, że jeszcze się nie przewróciły. Sam wodospad nie jest bardzo wysoki, ma jakieś, może 10 m. To bardzo ładne miejsce w Parku Karkonoskim, przyjedziemy tu latem i wtedy nasycimy duszę okazałością zieleni tego cudnego widoku. U wejścia szlaku tabliczka informacyjna, dalej też umieszczone informacje oraz szlaban zakazujący wjazd na górzysty teren parku. Najchętniej poszłabym w górę po kamieniach i głazach spływającej Łomnicy. Bywałam już na szlakach karkonoskich, gdzie trzeba było wnieść opłatę, tutaj się z tym nie spotkałam. Nie zapuszczaliśmy się w głąb szlaku daleko, naszym celem głównym był Dziki Wodospad, tu jeszcze wrócimy. Polecam innym.
Ta mała stacja, niemal w ”środku” Karpacza, wyłoniła się zza łuku drogi i właściwie w ostatnim momencie udało się skręcić na jej teren. Trochę niedobre rozwiązanie wjazdu dla przyjezdnych, brak widocznego oznakowania. Tak małe stacje paliw Orlenu, jak ta, raczej nie trafiam – 2 stanowiska tankowania, możliwość przemycia szyb pojemnik z czystą wodą i dodatkiem środka myjącego, niewielki obszar i bardzo mały sklep. Toaleta mieści się tutaj na zewnątrz i jest zamknięta, trzeba udać się po kluczyk do sklepu. Niestety jest tylko jedna, więc korzystaliśmy po kolei. To raczej rzadkość, zwykle są dla pań i dla panów, taki stan po rza pierwszy zastałam. Co więcej, w dni 20 XI, nie była najestetyczniejsza, jeśli chodzi o ogólne wrażenie, wprawdzie podłoga czysta, ale zapach – lepiej nie pisać, chyba oszczędzają na kostkach WC czy innych odświeżaczach. Natomiast obsługa bardzo grzeczna, dwóch eleganckich panów, pan Tomasz miły i uprzejmy, z dużym zaangażowaniem wypełniał swoje obowiązki. Jako, że sklepik malutki, ilość zaopatrzenia dostosowana do możliwości lokalowych, bez przepełnienia, wszystko widoczne w standardowym ładzie Orlenu. Krótki postój, mało sympatyczna wizyta w WC i przyjemna w sklepie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.